Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt kwi 16, 2024 19:00



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 5 ] 
 Nie wiem, co myśleć o Bogu i życiu... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz sie 12, 2021 22:08
Posty: 2
Post Nie wiem, co myśleć o Bogu i życiu...
Moi Drodzy, jestem osobą po 30 r.ż. Proszę, niech ktoś mi powie coś sensownego, bo mam wrazenie, ze przegrałam życie.

Pochodze z rodziny typowo polskiej, katolickiej, w ktorej nigdy nie czytało sie Biblii i nie mowiono o Bogu - co najwyzej straszono, ze Bozia kogoś pokarze... Z dziecinstwa pamietam mnostwo przemocy, a moi rodzice byli typowymi DDD. Od malego modlilam sie nie wiedzac w sumie do kogo i zamiast rozwijac swoje talenty, to ja probowalam przetrwac wsrod narcyzow i psychopatow. Bylo tak az do studiow - ciagle wyzwiska, grozenia, bicie, obrazanie i przez to nigdy nie wierzylam w siebie. Z tego wszystkiego wybralam zly kierunek studiow i nudna prace, ale wierzcie mi - czulam sie sama na ocenaie i wybory byly dla mnie ogromna loteria. naiwna, prosta, glupia ze wsi poszlam w swiat.

Potem ciezko zachorowalam i bylam skazana przez 7 lat na swoich oprawcow - bez pieniedzy, pracy, zamknieta w 1 pokoju lub w szpitalnych izbach. W tym czasie sie nawrocilam, ale... wlasnie. Wiele x wzywalam Boga i do dzisiaj czuje sie zawiedziona. Doswiadczalam ogromnego bólu fizycznego i Bóg nigdy nie przyszedl i nie wzial tych chorob. Wcale moje brzemie nie robilo sie "slodkie" (jak to w Pismie jest mowa), a modlitwy 2-3 osob nie pomagaly. Zreszta, chyba pół Polski prosilam o modly,a i tak cierpialam do kwadratu. W szpitalach sie nade mna znecano, w domu krzyczeli, siostra smiala, ze jestem kaleka, a znajomi rozplyneli.... Przez 7 lat nikt nie zadzwonil z rodziny.

Ostatnio sie okazalo, ze mialam do tego zlamany kregoslup, a wmawiano mi,ze mam cos z glowa, ze nie moglam podniesc z lozka. Nie macie pojecia ile meczyly mnie paralize. Po wielu latach walki i cwiczen jakos funkcjonuje jako niepelnosprawna osoba. Ktos powie - no tak, Bóg Cie wyciagnal z tego... Serio? ... Ale przeciez nadal choruje i bardzo sie mecze!
Nie wychodza mi biznesy, praca, nie mam tez sily,zeby byc na pelnym etacie . Zostalam oszukana przez mezczyzne i jednym z powodow dla ktorego nie chca mnie mezczyzni to brak mozliwosci zajscia w ciaze.
Do ewangelizacji sie nie nadaje - probowalam, klapa totalna i nikt mnie nie sluchal, slubu nie wzielam, dzieci nie mam. I nawet nie chce miec po tym wszystkim, bo jestem zmeczona chorobami. Czuje sie jak ktos zbedny, niepotrzebny...

Przepracowalam z terapeuta wsyztsko, wyszlam na prosta, ale w kwestii Boga zaczelam miec watpliwosci. Czy Bog, ktory jest dobry az tak bardzo zneca sie nad czlowiekiem? Nawet swojego psa traktuje jak krola, opiekuje sie nim, jak cos sie z nim dzieje. A gdzie byl Bóg,jak ja Go wzywalam?

Dlaczego ktos mnie oszukal i musze cierpiec? Dlaczego nie moge miec wlasnego domu, rodziny, robic cos, co lubie...? Czuje sie jak wiezien,a przez to frusruje i zaczelam nienawidzic Boga. Nie modle do zadnej Maryii, bo cale zycie wieszano mi obrazki i kazano "żegnać". Nigdy modlitwy nie pomagaly mi, w kosciele mialam homoseksualnego ksiedza znanego na pol Polski... Nie spotykalam nigdy dobrych ludzi. Walczylam o siebie do wczoraj, probowalam nowych rzeczy, kombinowalam.. I co? Starajac sie dobrze zyc doprowadzilo mnie to do samotnosci.

Mile aspekty zycia wiaze z grzechem,lamaniem granic i wlasna praca nad soba. Kompletnie nie widze nigdzie Boga, co najwyzej kojarzy mi sie z nuda i smutkiem. Jestem bardzo zawiedziona, bo inni nie musza prosic o "normalnosc". Ja zebram o okruchy ze stolu,a i tak dostaje byle co.
Czuje,ze nigdy nie obchodzilam Boga, grzesze, przestalam mowic swiadectwa, w ktore juz sama chyba watpie. Nie piszcie mi prosze wywodow, ze Bog wspanialy, a ja tego nie widze...

Ja jestem ogarnieta i te tandetne teksty typu "Bog nie maszynka na monete do spelniania zyczen" znam. Pisze, bo juz wszystko przerabialam,tylko zwatpilam , bo chodzenie na msze i komunia Sw nic mi nie daja, tylko mam mysli o potepieniu, nie chce mi sie walczyc o cokolwiek i nie widze sensu w zyciu wg przykazan. Wszyscy sie pozenili, wszyscy maja rodziny, nikt w moim otozeniu nie jest chory. A ja jestem kaleka. Nikt mnie nie szanuje, jestem stara dewota w ich oczach.

Bog poblogoslawil kazdemu znajomemu dzieckiem, rozwodnikom, ludzie podrozuja, maja mieszkania, zony, mezow. A ja mam psa. I marne grosze na przezycie,a za sciana ludzi, ktorzy mnie ponizaja. Nawet nie mam za co sie wyprowazic mimo,ze pracuje dajac max swich sil.

Na co Bog wymyslil kaleki? Zycie "godne" nie sprawdzilo sie. Gdybym oszukiwala i grzeszyla jeszcze bardziej, to bym byla szczesliwsza i moze mialabym teraz mieszkanie. Poddaje sie....Bóg nie mzoe byc dobry albo nie istnieje.


Cz sie 12, 2021 22:58
Zobacz profil
Post Re: Nie wiem, co myśleć o Bogu i życiu...
Piszesz o tym ,ze Bóg błogosławi każdemu twojemu znajomemu a Tobie nie. Trochę to dziwna teoria poniewaz nie wiem co tutaj mozna powiedziec bardziej sensownego...


Pt sie 13, 2021 14:42

Dołączył(a): Pn kwi 22, 2019 21:43
Posty: 213
Post Re: Nie wiem, co myśleć o Bogu i życiu...
ornando1, życie każdego człowieka składa się z tego co dobre, jak i z niedoli, i mimo że tak to postrzegasz, to nie jest prawdą, że innym Bóg błogosławi, a Tobie nie.

Ludzie niejednokrotnie ukrywają swoje nieszczęścia, ale mają wielkie skłonności do ukazywania wszem i wobec własnego bogactwa i radości z życia!
Problem pojawia się natomiast, kiedy całe życie człowieka, to jedna wielka udręka, niesprawiedliwość i cierpienie. W takiej sytuacji dopiero, odwaga przezwycięża poczucie wstydu i strachu, i zaczynamy (wołać o pomoc) mówić o naszym nieszczęściu publicznie, jak Ty.

Powiem Ci, że sam nie mam problemu z Bogiem, ale raczej z ludźmi którzy o Bogu mówią...
A zasadniczo mówiąc, mówią co im ślina na język przyniesie, bez składu i ładu. Pławią się we własnych wyobrażeniach Boga, jakby co najmniej dwa razy w tygodniu widywali się z Nim samym na kawie, w barze za rogiem.
Apologeci religijni, przepięknie i finezyjnie "odziewają" ludzką niedolę i cierpienie, w szaty Boskiej miłości, i będą Ci wmawiać, że im więcej cierpisz, i im więcej Bóg Cię doświadczy, tym bardziej Cię kocha... Niczym samego Hioba, w którym Bóg znalazł upodobanie. W końcu to jest retoryka, która przewija się przez cały Stary Testament, czyli doszukiwaniu się miłości Boga w ludzkiej niedoli.

Wierzyć mi na słowo nie musisz, bo już sama dobrze o tym wiesz, że taka retoryka w niczym Ci nie pomoże. Prawda natomiast wygląda znacznie bardziej prozaicznie... Twoje życie, jak i moje, i każdego człowieka, to zwyczajne zrządzenie losu, w którym nie ma kary czy nagrody, i tym podobnych nonsensów.

Piszesz że jesteś po 30-tce, i to jest dobry wiek, jeśli chodzi o rozeznanie, a przeszłaś już nie mało.
Czy nie pora już na własny światopogląd?
Od czegoś przecież musisz zacząć własną "nową" drogę!
;)

_________________
Don't try to fix me I'm not broken
Hello, I'm the lie living for you so you can hide...


N sie 15, 2021 1:36
Zobacz profil
Post Re: Nie wiem, co myśleć o Bogu i życiu...
Ja tylko jeszcze dodam. Na cierpienie, choroby nie mamy wpływu. Ale znajomych, mężów, żony to sobie możemy dobrać sami. Ewentualnie Bóg może pomóc nie wiem na ile może pomóc. Bo niektórzy faktycznie mają niezłe szczęście w tym temacie.


N sie 15, 2021 13:41
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2002
Post Re: Nie wiem, co myśleć o Bogu i życiu...
ornando1 napisał(a):
Wiele x wzywalam Boga i do dzisiaj czuje sie zawiedziona. Doswiadczalam ogromnego bólu fizycznego i Bóg nigdy nie przyszedl i nie wzial tych chorob.

Relacja z Bogiem jest oparta na poznaniu siebie. Gdy przychodzi czas niedoli, można uciekać od siebie, od swojego doświadczenia, w swoje wyobrażanie o tym, kim powinniśmy być i gdzie się znajdować. Tylko to jest droga donikąd, bo cóż Ci po tym, że trzymać się będziesz tego idealnego scenariusza? Są takie różne newageowe światopoglądy, co to wystarczy wierzyć, a wszechświat będzie nam sprzyjał. Bywa, że wyrywa się z kontekstu cytaty z Biblii i idzie się tą samą drogą, ale to powierzchowna wiara, bo chrześcijaństwo pyta o wolę Boga wobec nas. Zatem w każdym położeniu można analizować, co Bóg chce nam powiedzieć przez to doświadczenie, które stało się naszym udziałem i tu tkwi sedno sprawy. Choroba nie ma sensu, cierpienie również, to nie są kary boskie za to, że najwyraźniej sobie zasłużyliśmy, bo nikt z nas nie jest doskonały, wszyscy jesteśmy grzesznikami, istotami biologicznymi, które podlegają prawom natury.

Cytuj:
Nie wychodza mi biznesy, praca, nie mam tez sily,zeby byc na pelnym etacie . Zostalam oszukana przez mezczyzne i jednym z powodow dla ktorego nie chca mnie mezczyzni to brak mozliwosci zajscia w ciaze.

No tak, bo każdy na dzień dobry pyta, czy kobieta mu urodzi dzieci? Polska charakteryzuje się jednym z najwyższych poziomów bezdzietności w Europie Środkowo-Wschodniej i to wcale nie dlatego, że mamy w kraju taki wielki problem bezpłodności, po prostu część par nie zamierza zostać rodzicami. Jeden facet, który zawiódł, nie jest reprezentatywny dla całej populacji mężczyzn, więc nie skreślaj ich z tego powodu, bo nie wszystko jeszcze stracone, wciąż masz przed sobą przyszłość.

Cytuj:
Dlaczego ktos mnie oszukal i musze cierpiec? Dlaczego nie moge miec wlasnego domu, rodziny, robic cos, co lubie...? Czuje sie jak wiezien,a przez to frusruje i zaczelam nienawidzic Boga.

Nie obraź się, ale mam wrażenie, że nie przepracowałaś wszystkiego z terapeutą, wciąż nosisz w sobie niezgodę na siebie, na to kim jesteś, nie możesz pogodzić się z tym co Cię spotkało, za bardzo skupiasz się na sobie, jak Ci źle, z zazdrością patrzysz na wszystkich wokół, do tego stopnia, że nie widzisz jak bardzo ich idealizujesz.
Ile osób ma super rodziny, domy, pieniądze oraz poczucie szczęścia? Większość osób ma pracę, której nie lubi, jest po rozwodach lub męczy się z małżeństwie, w którym oboje stali się sobie obcy, czuje się więźniami własnego życia. Dziś niemal co drugie małżeństwo kończy się rozwodem, kobiety zostają same z dziećmi, już samotne wychowanie jednego dziecka w pierwszych latach życia jest bardzo wymagającą i ciężką fizycznie i psychicznie pracą, gdy jeszcze łączy się wychowywanie z pracą, to już w ogóle łatwo o depresję. Ileż to ludzi żyje na kredyty, od pierwszego do pierwszego, ma problemy z pracą, zmaga się z zaburzeniami psychicznymi, zwłaszcza z nerwicą i depresją? Lęk to zmora naszych czasów, tylko tego na pierwszy rzut oka nie widać, bo w naszej kulturze przyjęło się, że nie wypada o tym mówić, należy kreować wizerunek kogoś, kto daje sobie radę w życiu.

Cytuj:
Kompletnie nie widze nigdzie Boga, co najwyzej kojarzy mi sie z nuda i smutkiem. Jestem bardzo zawiedziona, bo inni nie musza prosic o "normalnosc". Ja zebram o okruchy ze stolu,a i tak dostaje byle co.

Jak się z domu nie wyniosło dobrych wzorców, to jest trudniej, bo się przykłada schematy z domu, na wiarę i inne aspekty życia. Inni wcale nie wyssali wiary z mlekiem matki. Tak naprawdę nie ma reguły, są tacy, którzy wychowali się w głęboko wierzących, porządnych rodzinach, a stali się niewierzącymi i tacy, którzy pochodzili z rozbitych, patologicznych rodzin, a mimo to, odnaleźli w sobie wiarę, na której zbudowali głęboką relację z Bogiem. I nie chodzi tu o to, że ktoś staje się bardzo religijny i doświadcza obfitości łask. Modlitwa nie uchroni nas przed złem, wierzący tak jak i niewierzący, doświadczają cierpienia, chorób, wypadków. Tu chodzi o budowanie zaufania do Boga:Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Lęk zniewala, a człowiek ma dążyć do bycia wolnym w tym, czego doświadcza. Hiob zamilkł, gdy uświadomił sobie, że jego lamenty go nie uleczą, a prowadzą go do jeszcze większej frustracji. Jeszcze nie zdarzyło się, aby narzekanie na swój los podsuwało człowiekowi rozwiązania jego problemów. Narzekanie jest bezpłodne, nie daje żadnych korzyści, poza tym, że zajmuje sporo czasu.

Cytuj:
Wszyscy sie pozenili, wszyscy maja rodziny, nikt w moim otozeniu nie jest chory. A ja jestem kaleka. Nikt mnie nie szanuje, jestem stara dewota w ich oczach.

Małżeństwo i rodzina to nie jest największe osiągnięcie życiowe, nie znaczy to, że już żadnych problemów nie będziemy mieć, zwłaszcza gdy mamy zdrowie. Nic nie jest nam dane na zawsze, dziś ktoś jest zdrowy, jutro traci wszystko co miał. Widzimy tylko do pierwszego zakrętu, nie znamy całej drogi. Jeżeli nie zaczniesz sama siebie szanować, nie oczekuj, że inni zrobią to pierwsi. Jeżeli rodzina jest toksyczna, nic z tym nie zrobimy, nie na wszystko mamy wpływ, ale sam fakt, że mamy jaką mamy rodzinę, nie oznacza jeszcze, że poza nią nie możemy domagać się szacunku.


Cytuj:
Gdybym oszukiwala i grzeszyla jeszcze bardziej, to bym byla szczesliwsza i moze mialabym teraz mieszkanie. Poddaje sie....Bóg nie mzoe byc dobry albo nie istnieje.

Iluzje oparte na myśleniu co by było gdyby..., są tylko iluzjami. W przeszłości podejmowałaś decyzje, które były oparte na najlepszej wiedzy, jaką wtedy posiadałaś wówczas. Nie mogłaś przewidzieć przyszłości, nie wiedziałaś, że dotknie Cię choroba, że wrócisz do rodziny itp., mamy niewielki wpływ na nasze życie, ale już na sposób w jaki reagujemy i przyjmujemy doświadczenia, jest decydujący. Zdaję sobie sprawę z faktu, że pisząc wiadomość, byłaś w kiepskim stanie, mam nadzieję, że po wylaniu swoich żalów na papier, jest Ci lżej, może skorzystasz z forumowych dyskusji na różne tematy, także w innych wątkach?

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N sie 15, 2021 15:38
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 5 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL