Jak pomóc wrócić do Boga?
Autor |
Wiadomość |
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1632
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
george45 napisał(a): Przemek, nie bierz tego do siebie, potraktuj jako przykład.
Od dziecka jesz ogórka i dziwisz się jak Afrykanin może jeść larwę i vice versa. Od dziecka rodzice robili z ciebie chrześcijanina, podobnie jak mamusia i tatuś robił z araba muzułmana. Twój tatuś i mamusia pokazywali obrazki przedstawiające cuda dokonane przez Boga chrześcijan i dawali do czytania święte książeczki mówiące o tym, że jest to najprawdziwsza prawda z prawda, to samo robili rodzice araba. Jedyna różnica, polega na tym, że nie rysują wizerunku Boga, w twoich był to dziadek z siwą brodą, taki jak w Kaplicy Sykstyńskiej. Bierzesz miecz i idziesz nawracać muzułmanina, on robi to samo w stosunku do ciebie. Porównanie religii do preferencji kulinarnych zawiera istotny błąd logiczny. Wiara i przekonania religijne dotyczą obiektywnych twierdzeń o rzeczywistości, które można weryfikować, podczas gdy upodobania kulinarne są z natury subiektywne. Fakt, że ktoś wychował się w danej tradycji religijnej nie oznacza, że nie może jej krytycznie zweryfikować. Sam przeszedłem taką drogę - mimo wychowania w tradycji chrześcijańskiej, świadomie poszukiwałem racjonalnych przesłanek i dowodów, zanim utwierdziłem się w swoich przekonaniach, a nie dlatego że mnie tak mama wychowała. Nieprawdą jest, że "wiara" jest kwestią ślepego przyjmowania tego, co przekazali rodzice, ale osobistego dochodzenia do prawdy - chociaż są ludzie, którzy nie weryfikują swoich poglądów, ale raczej z lenistwa, ignorancji lub przyzwyczajednia. Nie każdy człowiek też zastanawia się nad "sensem" egzystencjonalnym, nie każdy np. "czuje" taką potrzebę - więc ekstremalnie rzadko z indoktrynacji. A Ty robisz z tego regułę i argument, nie biorąc pod uwgę rzeczywistych faktów. Każdy człowiek, niezależnie od swojego pochodzenia czy wychowania, ma możliwość i powinien samodzielnie poszukiwać prawdy o rzeczywistości - w tym o istnieniu Boga czy słuszności różnych systemów religijnych. Porównanie do "przyzwyczajenia się do smaków" bagatelizuje ten aspekt świadomego poszukiwania i weryfikowania przekonań. A argument o "nawracaniu mieczem" jest nietrafiony z kilku powodów. Po pierwsze, Biblia nigdzie nie nakazuje siłowego nawracania - wręcz przeciwnie, Jezus nauczał o miłości nieprzyjaciół i pokojowym głoszeniu Ewangelii. Jeśli ktoś używał przemocy w imię chrześcijaństwa, działał wbrew jego fundamentalnym zasadom. To pokazuje, że nie znał lub świadomie zignorował podstawowe nauczanie swojej religii. Poza tym, jest to też kwestia wileu czynników, np. w czasach niskiego poziomu edukacji, gdy tylko niewielki odsetek populacji umiał czytać, łatwiej było o manipulacje religijne. Analfabetyzm zmuszał ludzi do polegania na interpretacjach innych, co niektórzy wykorzystywali do własnych celów politycznych czy społecznych. To jeden z powodów, dla którego reformatorzy jak Luter tak mocno podkreślali wagę osobistego czytania Biblii i dostępu do edukacji. Jednak te historyczne nadużycia wynikały z ludzkiej chciwości i żądzy władzy, a nie z samej doktryny chrześcijańskiej, która zawsze zachęcała do poszukiwania prawdy i mądrości. To kolejny przykład, gdzie należy odróżnić autentyczne nauczanie religijne od jego wypaczeń przez systemy władzy.Przemoc w historii chrześcijaństwa wynikała z politycznych i społecznych manipulacji, gdzie religia była instrumentalnie wykorzystywana przez systemy władzy. Nie można jednak utożsamiać tych nadużyć z samą doktryną chrześcijańską, która jednoznacznie potępia przemoc jako metodę ewangelizacji. To rozróżnienie między autentycznym nauczaniem a jego wypaczeniami przez ludzi jest kluczowe dla uczciwej oceny każdej religii.george45 napisał(a): Podpierasz swe argumenty za pomocą innych współwyznawców podobnie jak i muzułmanin. Gdy oręż typu miecz zostaje wytrącony tobie z dłoni, używasz innego - manipulacji. Cytuję: "wykorzystać argumenty z zakresu inteligentnego projektu pokazując ślady Stwórcy w naturze, lub odwołać się do innych aspektów, które są bliskie tej osobie. Kluczowe jest jednak dostosowanie podejścia do konkretnej osoby i jej sposobu myślenia." Identyczne metody stosuje muzułmanin. Czym się różnisz od niego, w czym Twe argumenty są mocniejsze? Więcej cudów dokonał twój Bóg chrześcijanina, od Boga muzułmanina? On twierdzi, że jego, przedkłada dowody: Cuda Koranu, czym na to odpowiadasz, podobnie jak on, cudami swego Boga. Zarówno ty jak i on podważanie wzajemnie ich wiarygodność. Ty podpierasz się "kulami" o których wspominałem i on czyni to samo. Popatrz na to z boku i powiedz co dostrzegasz? Odnośnie "manipulacji" i dostosowywania podejścia - Istnieje fundamentalna różnica między manipulacją a skuteczną komunikacją. Np. gdy tłumaczymy komuś fizykę czy matematykę, dostosowujemy sposób przekazu do jego poziomu wiedzy i zdolności rozumienia - nie po to, by manipulować, ale by efektywnie przekazać obiektywne prawdy. Podobnie apostoł Paweł w Atenach (Dz 17) wykorzystał znajomość kultury słuchaczy nie do manipulacji, ale by skutecznie przekazać prawdę o Bogu. To podejście różni się od manipulacji, która celowo zniekształca fakty dla osiągnięcia własnych celów. Analogicznie Teoria inteligentnego projektu, podobnie jak inne naukowe i filozoficzne argumenty, jest formą racjonalnego dowodzenia, a nie manipulacji. Różnica polega na tym, że podczas gdy manipulacja zniekształca fakty dla osiągnięcia celu, uczciwa argumentacja przedstawia weryfikowalne dowody i pozwala odbiorcy na samodzielną ocenę ich wartości. Celem nie jest wymuszenie konkretnych wniosków, ale zaproszenie do krytycznego myślenia i poszukiwania prawdy.A w sprawie porównania do islamu... Prawdziwość religii nie opiera się na liczbie "cudów", ale na wiarygodności historycznej i spójności doktrynalnej. Chrześcijaństwo ma solidne podstawy historyczne, potwierdzone przez niezależne źródła. Islam natomiast powstał znacznie później i zawiera liczne niespójności historyczne oraz doktrynalne. Na przykład, Koran twierdzi, że jest doskonale zachowany, podczas gdy badania historyczne wskazują na różne warianty tekstu przed standaryzacją przez Uthmana. Ponadto wiele elementów islamu stanowi zapożyczenia z wcześniejszych religii, w tym z chrześcijaństwa, co podważa twierdzenie o jego oryginalnym objawieniu. Nie chodzi więc o "konkurencję cudów", ale o weryfikowalną prawdziwość historyczną i doktrynalną. Widać to też po części z Twojego linka Cuda Koranu, o "cudach Koranu" pokazuje powierzchowne "dowody" - np. fakt, że Koran wspomina o stworzeniu nieba i ziemi czy braku podpór podtrzymujących niebo przedstawiany jest jako nadprzyrodzona wiedza. To jednak ogólnikowe stwierdzenia, które można znaleźć w wielu starożytnych tekstach. Tymczasem chrześcijaństwo opiera się na konkretnych, weryfikowalnych wydarzeniach historycznych, potwierdzonych przez niezależne źródła z epoki. Proroctwa biblijne zawierają szczegółowe przepowiednie, które się wypełniły - jak choćby dokładne zapowiedzi dotyczące przyjścia Mesjasza, w tym miejsce narodzin (Betlejem) czy szczegóły śmierci. Siłą chrześcijaństwa nie są więc pojedyncze "cuda", ale spójny system dowodów historycznych, archeologicznych i profetycznych.george45 napisał(a): Konkretne pytanie nr 1: Kim/czym jest Bóg w którego wierzysz, przypomina postać ludzka, jest materialny, niematerialny, co teraz robi, w jaki sposób docierają do niego Twe modlitwy, docierają bezpośrednio, czy poprzez pośredników. Dodaj jeszcze coś, jeśli chcesz. Konkretne pytanie nr 2: Kim/czym Ty jesteś, masz ciało czy jesteś ciałem, masz umysł czy jesteś umysłem, dodaj jeszcze coś jeśli chcesz.
PS Problem w tym, że ta choinka nie jest przejrzysta, podobnie jak twe wypowiedzi, a przynajmniej dla mnie. To że coś posiadasz nie oznacza, że używanie tego jest dobre. Jeśli zdecydujesz się odpowiedzieć, ponawiam prośbę, zrezygnuj z tej nieprzejrzystej dla mnie przejrzystości. Bóg w chrześcijańskiej perspektywie jest bytem duchowym, niematerialnym, wszechobecnym i wszechmocnym Stwórcą. Nie przypomina postaci ludzkiej - wszelkie antropomorficzne opisy w Biblii są metaforami pomagającymi zrozumieć Jego naturę. Modlitwy docierają do Niego bezpośrednio. Jest osobowym Bogiem, który objawił się w historii przez konkretne działania i przede wszystkim przez osobę Jezusa Chrystusa. Co do natury człowieka - jesteśmy jednością psychofizyczną. Mamy zarówno wymiar materialny (ciało) jak i niematerialny (dusza/umysł), które są ze sobą ściśle powiązane. Nie "mamy" ciała czy umysłu - jesteśmy jednością obu tych wymiarów. To rozumienie opiera się na biblijnej antropologii i znajduje potwierdzenie w współczesnych badaniach nad związkiem umysłu i ciała. A teraz pytanie do Ciebie: jakie konkretne dowody czy przesłanki logiczne stoją za Twoim światopoglądem? Na jakim fundamencie opierasz swoje przekonania? Porównajmy racjonalne podstawy naszych stanowisk - zobaczymy wtedy, które z nich ma silniejsze oparcie w faktach i logice, bez oskarżeń o indoktrynację.
|
Pt sty 10, 2025 17:37 |
|
|
|
|
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1632
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Swołocz napisał(a): @Przeemek,
wiemy, że jesteś zakochany w Jezusie i w chrześcijaństwie.
Pomijasz jednak w swoich rozważaniach, że obok wielkiego wpływu na historię i kulturę, chrześcijaństwo przez wieki znajdowało także swoich oponentów i dużą grupę inaczej myślących. Zaczęło się to częściowo w renesansie, a przyjęło wyraźną postać podczas oświecenia w XVIII wieku. Zatem nie jest tak, że chrześcijaństwo "panowało i panuje". Zgadzam się, że chrześcijaństwo miało i ma swoich oponentów, ale to właściwie potwierdza jego znaczenie i wpływ na kształtowanie się cywilizacji zachodniej - każda istotna idea czy system wartości spotyka się z krytyką i opozycją, co jest naturalnym elementem rozwoju myśli ludzkiej. Renesans i oświecenie rzeczywiście przyniosły nowe spojrzenie na rolę religii w życiu społecznym, ale warto zauważyć, że nawet największi krytycy chrześcijaństwa z tych okresów często wywodzili swoje poglądy z chrześcijańskiego fundamentu moralnego i intelektualnego. Sam fakt, że mówimy o "renesansie" jako "odrodzeniu" klasycznej myśli, pokazuje, że ta epoka czerpała z dziedzictwa, które przez wieki było przechowywane właśnie przez instytucje chrześcijańskie. Ponadto, obecność oponentów i krytyki nie umniejsza obiektywnej wartości prawd chrześcijańskich - podobnie jak istnienie przeciwników teorii heliocentrycznej nie podważało jej prawdziwości. Chrześcijaństwo nigdy nie twierdziło, że "panuje" w sensie absolutnej dominacji, ale raczej że oferuje uniwersalne prawdy o rzeczywistości, które można weryfikować niezależnie od tego, ile osób je przyjmuje lub odrzuca.
Swołocz napisał(a): Moim zdaniem masz świetny życiowy przykład w Twoim koledze buddyście, który potrzebuje transcendencji, ale innego rodzaju niż chrześcijaństwo. Rozmowy z nim mogą być dla Ciebie dobrym sposobem na zrozumienie ludzi o innych zapotrzebowaniach religijnych i predyspozycjach. Nie jest to tak prosta sytuacja, jak sugerujesz. Musiałbym opisać całą historię mojej znajomości z tym człowiekiem i wszystkie przeprowadzone dyskusje, ale podam konkretny przykład. Kiedy pytam go o głębszy sens buddyzmu, odpowiada, że "buddyzm mówi, że jest cierpienie" i przedstawia to jako fundamentalny fakt. Jednak gdy drążę temat dalej i pytam "Co z tego wynika? Jakie są tego implikacje dla wiary?", wskazuję mu, że w życiu jest przecież nie tylko cierpienie - jest też agresja, radość, miłość i wiele innych doświadczeń, których istnienie po prostu odczuwamy i uznajemy za oczywiste. Ale kluczowe pytanie brzmi: skąd to wszystko się bierze? Jak buddyzm to wyjaśnia? W odpowiedzi na te pytania mój znajomy zaczyna się gubić, jego wypowiedzi stają się niespójne. W pewnych momentach wydaje się dostrzegać sens moich argumentów, ale zaraz potem reaguje defensywnie, mówiąc coś w stylu "wolę żyć tak, niż w ciągłym poczuciu winy" - co jest bardzo wymowne. Z naszych rozmów wyłania się obraz, że to nie tyle świadomy wybór buddyzmu jako drogi duchowej, co raczej ucieczka od źle zrozumianego i błędnie zinterpretowanego chrześcijaństwa. Jego odrzucenie wiary chrześcijańskiej wynika głównie z negatywnych doświadczeń z bliskimi, a nie z samej doktryny chrześcijańskiej. Dlatego nie zgodziłbym się z twoją interpretacją, że to po prostu kwestia "kolegi buddysty, który potrzebuje transcendencji". Rzeczywistość jest bardziej złożona - być może rzeczywiście czegoś potrzebuje duchowo, ale sam nie potrafi tego jasno określić. Jego odrzucenie chrześcijaństwa jest reakcją na złe doświadczenia z ludźmi niż świadomą decyzją opartą na zrozumieniu religii. Swołocz napisał(a): W jednej rzeczy nie zrozumieliśmy się: nie chciałem dowodzić, że chrześcijaństwo jest nieprawdziwe. Chciałem natomiast - mówiąc m.in. o tysiącach ekspertów - zwrócić uwagę, że wcale nie jest tak łatwo odnaleźć tę jedyną prawdę. Nie jest rzeczą łatwą stwierdzić, że po prostu chrześcijaństwo na pewno jest obiektywnie prawdziwe. A to dlatego, że wielu łebskich ludzi postrzega je zupełnie inaczej. Skąd więc takie odmienne wnioski jednych i drugich? Sprawa najwyraźniej nie jest taka prosta.
Pozdrawiam Kwestia nie polega na tym, czy chrześcijaństwo jest prawdziwe czy nie, ale na fundamentalnym pytaniu o naturę prawdy i naszą zdolność do jej odnalezienia. Kiedy mówimy, że "wielu łebskich ludzi postrzega je zupełnie inaczej", to nie podważa to istnienia obiektywnej prawdy - pokazuje raczej, że ludzie mogą błądzić w jej poszukiwaniu z różnych powodów. Niektórzy są celowo wprowadzani w błąd, inni nie chcą podjąć wysiłku rzetelnego poszukiwania, a jeszcze inni po prostu nie potrafią odróżnić prawdy od fałszu. Problem nie leży więc w tym, że prawda jest niedostępna czy niemożliwa do zweryfikowania, ale w tym, jak różne czynniki - osobiste doświadczenia, uprzedzenia, brak wiedzy czy celowa dezinformacja - mogą utrudniać jej odnalezienie. Dlatego kluczowe jest nie tylko szczere poszukiwanie prawdy, ale też gotowość do zakwestionowania własnych założeń i przeciwstawienia się fałszywym interpretacjom. Idący napisał(a): Przeemek napisał(a): Prawda objawiona i prawda materialna nie stoją w sprzeczności - Nie chodzi o to, że stoją, ale o to, że prawda materialna nie daje wiedzy na temat prawdy objawionej, metafizycznej. Prawda nadprzyrodzona nie wymaga potwierdzenie materialnego, aby była uznana za prawdę. Słowo Boga jest najwyższym autorytetem. A Pisko jest kluczem. Ale nie samo Pismo. To nie jest jedyne źródło poznania. Choć jest podstawowe. I wszelkie inne źródła musza być weryfikowane na zgodność z Biblią. Chociaż prawda nadprzyrodzona wykracza poza naukowe metody weryfikacji, to jednak jako kategoria prawdy musi być w jakiś sposób możliwa do wykazania - inaczej nie moglibyśmy mówić o jej istnieniu w rzeczywistości. W przypadku cudów i objawień, dowodem są osobiste doświadczenia ludzi lub wiarygodne świadectwa o nich. Prawda, niezależnie od swojej natury, musi być możliwa do doświadczenia i poznania, ponieważ jest częścią naszej rzeczywistości.Zgadzam się, że Pismo Święte jest najwyższym autorytetem dla wierzących, ale kluczowe pytanie brzmi: jak przekonać niewierzącego, że tak jest? Tu dochodzimy do sedna problemu - trzeba najpierw udowodnić Boskie pochodzenie Biblii, zanim będzie można uznać ją za autorytet. Należy spojrzeć na tę kwestię z perspektywy osoby poszukującej obiektywnej prawdy, a nie z pozycji kogoś, kto już przyjął chrześcijański światopogląd. Słusznie zauważasz, że wszystko musi być weryfikowalne w świetle Biblii, ale najpierw trzeba wykazać, dlaczego Biblia zasługuje na status takiego kryterium weryfikacji. To wymaga logicznego, krok po kroku prowadzonego procesu dowodzenia, zaczynając od podstaw, które pozwolą uznać Biblię za Słowo Boże, a dopiero potem używać jej jako autorytetu w innych kwestiach.
|
Pt sty 10, 2025 18:09 |
|
|
Idący
Dołączył(a): Śr wrz 09, 2015 13:51 Posty: 1529
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Przeemek napisał(a): jak przekonać niewierzącego, że tak jest? Tu dochodzimy do sedna problemu - trzeba najpierw udowodnić Boskie pochodzenie Biblii, Mrzonka. Ci, którym chcesz udowodnić żądają dowodów fizycznych, materialnych. Jeśli na prawdę wierzysz w to, że metodami z nauka przyrodniczych można to udowodnić, to uczyń to. Masz tu Dżordża, Witka. Oni czekają na takie dowody. A ja twierdzę, że nie ma sensu szukać dowodów w naukach przyrodniczych, ze nie ma sensu udowadniać Boskiego pochodzenia Pisma (ww. już obśmiewali tę prawdę). Potrzebne jest otwarcie na łaskę. Potrzebny jest otwarty umysł. Potrzebna zgoda na przyjęcie czegoś nowego, niekoniecznie zgodnego z obecnymi przekonaniami. Wiara jest twórcza, otwarta na naukę, ale nie podporządkowana naukom przyrodniczym. Bo sprawy Boskie nie podlegają dowodom fizycznym. A wiara z cuda, objawienia których ludzie wciąż doznają, jest sprawą prywatną. Przynajmniej dopóki nie koliduje z Biblią. Konkludując: Niczego nie trzeba udowadniać. Trzeba wierzyć. I trzeba głosić Dobrą Nowiną swoim postępowaniem, swoją postawą, a gdy to nie wystarcza, to także słowem.
_________________ Wierzący chrześcijanin, w szczególności katolik to ktoś, kto codziennie i permanentnie stara się być coraz lepszym.
|
Pt sty 10, 2025 18:30 |
|
|
|
|
Swołocz
Dołączył(a): N wrz 10, 2017 20:32 Posty: 1636
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Przeemek napisał(a): Kiedy mówimy, że "wielu łebskich ludzi postrzega je zupełnie inaczej", to nie podważa to istnienia obiektywnej prawdy - pokazuje raczej, że ludzie mogą błądzić w jej poszukiwaniu z różnych powodów. Niektórzy są celowo wprowadzani w błąd, inni nie chcą podjąć wysiłku rzetelnego poszukiwania, a jeszcze inni po prostu nie potrafią odróżnić prawdy od fałszu.
Problem nie leży więc w tym, że prawda jest niedostępna czy niemożliwa do zweryfikowania, ale w tym, jak różne czynniki - osobiste doświadczenia, uprzedzenia, brak wiedzy czy celowa dezinformacja - mogą utrudniać jej odnalezienie. Dlatego kluczowe jest nie tylko szczere poszukiwanie prawdy, ale też gotowość do zakwestionowania własnych założeń i przeciwstawienia się fałszywym interpretacjom. Przeemek, ale ci łebscy ludzie mogliby powiedzieć to samo o Tobie i o innych chrześcijanach. Że np. nie potrafisz odróżnić prawdy od fałszu, że masz jakieś osobiste doświadczenia, uprzedzenia, że brakuje Ci wiedzy; że nie masz gotowości do zakwestionowania własnych założeń. Spójrz - pośród wielu niechrześcijan i ateistów jest wielu ludzi szczerze poszukujących prawdy i cechujących się wysokim stopniem inteligencji. Weź takiego Daniela Dennetta. Niedawno zmarł. Uważany jest za jednego z najwybitniejszych filozofów i kognitywistów naszych czasów. Albo weź takiego Johna Searle'a czy Roberta Lawrence Kuhna. Można nawet sobie przeczytać rozmowę na temat sporu religia-nauka, prowadzonego przez Daniela Dennetta i Alvina Plantingę (chrześcijanina). Oboje mają i przedstawiają swoje racje i jedni staną po stronie tego, a drudzy - po stronie tamtego. Czy chcesz powiedzieć, że warunki poznania prawdy, które przytoczyłeś (chęć podjęcia wysiłku, umiejętność odróżnienia prawdy od fałszu, gotowość do zakwestionowania własnych założeń i przedstawienia się fałszywym interpretacjom) spełniają wyłącznie chrześcijanie - w tym Twoja skromna osoba - a ateiści są pozbawieni tych cech?
|
Pt sty 10, 2025 18:51 |
|
|
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1632
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Idący napisał(a): Przeemek napisał(a): jak przekonać niewierzącego, że tak jest? Tu dochodzimy do sedna problemu - trzeba najpierw udowodnić Boskie pochodzenie Biblii, Mrzonka. Ci, którym chcesz udowodnić żądają dowodów fizycznych, materialnych. Jeśli na prawdę wierzysz w to, że metodami z nauka przyrodniczych można to udowodnić, to uczyń to. Masz tu Dżordża, Witka. Oni czekają na takie dowody. A ja twierdzę, że nie ma sensu szukać dowodów w naukach przyrodniczych, ze nie ma sensu udowadniać Boskiego pochodzenia Pisma (ww. już obśmiewali tę prawdę). Potrzebne jest otwarcie na łaskę. Potrzebny jest otwarty umysł. Potrzebna zgoda na przyjęcie czegoś nowego, niekoniecznie zgodnego z obecnymi przekonaniami. Wiara jest twórcza, otwarta na naukę, ale nie podporządkowana naukom przyrodniczym. Bo sprawy Boskie nie podlegają dowodom fizycznym. A wiara z cuda, objawienia których ludzie wciąż doznają, jest sprawą prywatną. Przynajmniej dopóki nie koliduje z Biblią. Konkludując: Niczego nie trzeba udowadniać. Trzeba wierzyć. I trzeba głosić Dobrą Nowiną swoim postępowaniem, swoją postawą, a gdy to nie wystarcza, to także słowem. To błędne rozumowanie sugerować, że wiara musi być "ślepa" lub całkowicie oderwana od dowodów. Prawda, niezależnie od swojej natury - czy to materialna czy duchowa - zawsze pozostaje częścią naszej rzeczywistości i jako taka musi być w jakiś sposób możliwa do doświadczenia i weryfikacji. Nie chodzi tu tylko o dowody naukowe czy materialne, ale o szeroko rozumiane poznanie prawdy.
Sam wskazujesz na tą sprzeczność - bo zobacz, piszesz o potrzebie "otwarcia na łaskę" i "otwartego umysłu", ale pomijasz kluczowe pytanie: jak człowiek dochodzi do takiego otwarcia? Skąd ma wiedzieć, że to, na co się otwiera, jest prawdziwe? Łaska i wiara nie pojawiają się w próżni - są zawsze odpowiedzią na coś, co człowiek rozpoznaje jako prawdę. Sam proces "otwierania się" wymaga jakiegoś fundamentu, jakiegoś przekonania o prawdziwości tego, co przyjmujemy. Wiara nie jest irracjonalna ani bezpodstawna - przeciwnie, opiera się na prawdzie, którą człowiek w jakiś sposób rozpoznaje i przyjmuje. To rozpoznanie może przychodzić różnymi drogami - przez doświadczenie, rozumowanie, świadectwo innych, wydarzenia w życiu - ale zawsze jest to proces, w którym człowiek przekonuje się do prawdy według obiektywnych zasad rozumienia rzeczywistości.Nie można więc przeciwstawiać wiary dowodom czy poznaniu - one się wzajemnie uzupełniają. Prawda, czy to materialna czy duchowa, musi być w jakiś sposób dostępna ludzkiemu poznaniu, bo inaczej jak mielibyśmy odróżnić prawdę od fałszu? Jak mielibyśmy wiedzieć, czy otwieramy się na autentyczną łaskę, czy na złudzenie? Zobacz, sam piszesz: " trzeba głosić Dobrą Nowiną swoim postępowaniem, swoją postawą" - a czym to niby jest jak nie dowodzeniem, że to co się mówi o życiu, sprawdza się? Poprzez przykład, że to dziąła w moim życiu - to jest własnie jedna z form dowodzenia prawdy..... Dlatego właśnie przekonanie o prawdzie musi opierać się na czymś więcej niż tylko na deklaracjach czy autorytecie instytucji - musi być zakorzenione w rzeczywistym doświadczeniu i rozumieniu, zgodnym z obiektywnymi zasadami poznania dostępnymi człowiekowi.Swołocz napisał(a): Przeemek napisał(a): Kiedy mówimy, że "wielu łebskich ludzi postrzega je zupełnie inaczej", to nie podważa to istnienia obiektywnej prawdy - pokazuje raczej, że ludzie mogą błądzić w jej poszukiwaniu z różnych powodów. Niektórzy są celowo wprowadzani w błąd, inni nie chcą podjąć wysiłku rzetelnego poszukiwania, a jeszcze inni po prostu nie potrafią odróżnić prawdy od fałszu.
Problem nie leży więc w tym, że prawda jest niedostępna czy niemożliwa do zweryfikowania, ale w tym, jak różne czynniki - osobiste doświadczenia, uprzedzenia, brak wiedzy czy celowa dezinformacja - mogą utrudniać jej odnalezienie. Dlatego kluczowe jest nie tylko szczere poszukiwanie prawdy, ale też gotowość do zakwestionowania własnych założeń i przeciwstawienia się fałszywym interpretacjom. Przeemek, ale ci łebscy ludzie mogliby powiedzieć to samo o Tobie i o innych chrześcijanach. Że np. nie potrafisz odróżnić prawdy od fałszu, że masz jakieś osobiste doświadczenia, uprzedzenia, że brakuje Ci wiedzy; że nie masz gotowości do zakwestionowania własnych założeń. Spójrz - pośród wielu niechrześcijan i ateistów jest wielu ludzi szczerze poszukujących prawdy i cechujących się wysokim stopniem inteligencji. Weź takiego Daniela Dennetta. Niedawno zmarł. Uważany jest za jednego z najwybitniejszych filozofów i kognitywistów naszych czasów. Albo weź takiego Johna Searle'a czy Roberta Lawrence Kuhna. Można nawet sobie przeczytać rozmowę na temat sporu religia-nauka, prowadzonego przez Daniela Dennetta i Alvina Plantingę (chrześcijanina). Oboje mają i przedstawiają swoje racje i jedni staną po stronie tego, a drudzy - po stronie tamtego. Czy chcesz powiedzieć, że warunki poznania prawdy, które przytoczyłeś (chęć podjęcia wysiłku, umiejętność odróżnienia prawdy od fałszu, gotowość do zakwestionowania własnych założeń i przedstawienia się fałszywym interpretacjom) spełniają wyłącznie chrześcijanie - w tym Twoja skromna osoba - a ateiści są pozbawieni tych cech? To nie jest kwestia twierdzenia, że tylko chrześcijanie potrafią szukać prawdy czy że ateiści są tych zdolności pozbawieni. Chodzi raczej o zrozumienie, że sam fakt istnienia wybitnych myślicieli po różnych stronach debaty nie podważa istnienia obiektywnej prawdy - podobnie jak istnienie różnych teorii naukowych w historii nie podważało istnienia obiektywnych praw fizyki. Weźmy przykład Dennetta, Searle'a czy innych filozofów - ich inteligencja i szczerość w poszukiwaniach są niekwestionowane. Jednak historia nauki i filozofii pokazuje nam, że nawet najwybitniejsi myśliciele mogą być w błędzie, niekoniecznie z powodu braku inteligencji czy szczerości, ale z powodu przyjętych założeń wyjściowych czy metodologii badań.To, że różni inteligentni ludzie dochodzą do różnych wniosków, nie oznacza, że prawda jest nieosiągalna lub względna. To raczej pokazuje, jak złożony jest proces jej odkrywania i jak wiele czynników może wpływać na nasze wnioski - od przyjętych metodologii, przez osobiste doświadczenia, po gotowość do zakwestionowania własnych założeń.Kluczowe jest zrozumienie, że prawda sama w sobie jest obiektywna i możliwa do poznania, ale proces jej odkrywania wymaga nie tylko intelektualnego wysiłku, ale też gotowości do przekraczania własnych ograniczeń poznawczych i założeń. Dotyczy to zarówno wierzących, jak i niewierzących. Nie chodzi o to, kto jest "mądrzejszy" czy "bardziej otwarty", ale o to, że prawda istnieje niezależnie od naszych o niej przekonań i można do niej dojść różnymi drogami, o ile jest się gotowym na uczciwe jej poszukiwanie.
|
Pt sty 10, 2025 19:37 |
|
|
|
|
Idący
Dołączył(a): Śr wrz 09, 2015 13:51 Posty: 1529
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Przeemek napisał(a): To błędne rozumowanie sugerować, że wiara musi być "ślepa" lub całkowicie oderwana od dowodów. Zapewne przeoczyłeś tę część mojego postu, w którym wyraźnie i jednoznacznie stwierdzam, że wiara nie może być ślepa. Ślepa wiara nie ma sensu. Napisałem: "Potrzebne jest otwarcie na łaskę. Potrzebny jest otwarty umysł. Potrzebna zgoda na przyjęcie czegoś nowego, niekoniecznie zgodnego z obecnymi przekonaniami. Wiara jest twórcza, otwarta na naukę, ale nie podporządkowana naukom przyrodniczym. Bo sprawy Boskie nie podlegają dowodom fizycznym." Wiara nie wymaga cudów. Uwierzyłeś, bo ujrzałeś? To weź pod uwagę, że błogosławieni są ci, którzy uwierzyli bez dowodów (fizycznych). Wiesz doskonale, na czyje słowa się powołuję. Czy nie są to słowa najwyższego autorytetu? Ale aby zakończyć dyskusję, która zaczyna być jałowa napiszę tak: Moja wiara nie potrzebuje dowodów materialnych. Rozumiem, że Ty ich potrzebujesz - jeśli one Cię wzmacniają, to doskonale. Jeśli potrafisz nimi operować tak, że innym przekazujesz wiarę, to wspaniale. Życzę powodzenia.
_________________ Wierzący chrześcijanin, w szczególności katolik to ktoś, kto codziennie i permanentnie stara się być coraz lepszym.
|
Pt sty 10, 2025 19:51 |
|
|
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1632
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Idący napisał(a): Przeemek napisał(a): To błędne rozumowanie sugerować, że wiara musi być "ślepa" lub całkowicie oderwana od dowodów. Zapewne przeoczyłeś tę część mojego postu, w którym wyraźnie i jednoznacznie stwierdzam, że wiara nie może być ślepa. Ślepa wiara nie ma sensu. Napisałem: "Potrzebne jest otwarcie na łaskę. Potrzebny jest otwarty umysł. Potrzebna zgoda na przyjęcie czegoś nowego, niekoniecznie zgodnego z obecnymi przekonaniami. Wiara jest twórcza, otwarta na naukę, ale nie podporządkowana naukom przyrodniczym. Bo sprawy Boskie nie podlegają dowodom fizycznym." Wiara nie wymaga cudów. Uwierzyłeś, bo ujrzałeś? To weź pod uwagę, że błogosławieni są ci, którzy uwierzyli bez dowodów (fizycznych). Wiesz doskonale, na czyje słowa się powołuję. Czy nie są to słowa najwyższego autorytetu? Drogi Idący...ciągle nie dostrzegasz, że wszystko co głosił Jezus, w tym o Ojcu, opierało się "ma czymś", np. na Pismach ST.... ile razy przekonywał faryzeuszy przywołując świedectwa proroków, wersety z ST, "Pismo mówi.... jest Napisane..." itdd. To są wszystko kategorie dowodów dla nich, aby uwierzyli...uwierzyli w Boga, na podstawie tych dowodów - świadectw o tej prawdzie..... Przecież Jezus też musiał jakoś "udowodnić", że jest tym Mesjaszem na którego czekali, nie? Pokazać, że Jest Bogiem, że pochozi od Boga...... i tak wielu nie uwierzyło... ale Ci co uwierzyli, to na jakiej podstawie? Zastów się nad tym..... A historia Tomasza i słowa Jezusa o "błogosławionych, którzy nie widzieli, a uwierzyli" są często błędnie interpretowane jako zachęta do "ślepej wiary". To głębokie nieporozumienie. Ci, którzy "nie widzieli, a uwierzyli" nie wierzyli bez żadnych podstaw - oni uwierzyli na podstawie wiarygodnych świadectw innych apostołów i pierwszych chrześcijan, którzy byli naocznymi świadkami.Jezus nigdy nie wzywał do ślepej, bezpodstawnej wiary. Przeciwnie - cała Jego służba była pełna znaków, cudów i nauczania, które miały właśnie uwiarygodnić Jego misję. Sam dawał dowody swojej tożsamości poprzez spełnianie proroctw, cuda i zmartwychwstanie. Apostołowie również nie głosili "wierzcie, bo tak mówimy" - ale powoływali się na konkretne wydarzenia, których byli świadkami.Nawet dziś wiara chrześcijańska nie jest "ślepa" - opiera się na świadectwach historycznych, doświadczeniach wspólnoty wierzących przez wieki, spójności przekazu biblijnego i jego wpływie na życie ludzi. Błogosławieństwo, o którym mówi Jezus, dotyczy tych, którzy potrafią przyjąć prawdę na podstawie wiarygodnych świadectw, nie wymagając osobistego, fizycznego kontaktu z każdym opisanym wydarzeniem - ale nie oznacza to wiary bez żadnych podstaw czy dowodów. Idący napisał(a): Ale aby zakończyć dyskusję, która zaczyna być jałowa napiszę tak: Moja wiara nie potrzebuje dowodów materialnych. Rozumiem, że Ty ich potrzebujesz - jeśli one Cię wzmacniają, to doskonale. Jeśli potrafisz nimi operować tak, że innym przekazujesz wiarę, to wspaniale. Życzę powodzenia. Mam wrażenie, że w Twojej wypowiedzi pomijasz jeden istotny fakt – wiele aspektów wiary, którą wyznajesz, opiera się na bardzo konkretnych, "materialnych" podstawach.Jak już powyżje wspomniałem, Jezus nie przemawiał w próżni. W swoich naukach nieustannie odwoływał się do Pism Starego Testamentu. Te słowa były dla Jego słuchaczy dowodami, świadectwami, na których mogli oprzeć swoje przekonania. Czy nie to właśnie było podstawą wiary tych, którzy uwierzyli? Nawet cuda, które czynił, nie były celem samym w sobie – one miały świadczyć o Jego Boskiej misji, pokazywać, że jest obiecanym Mesjaszem. Podobnie jest dzisiaj. Twoja wiara – i wiara wielu z nas – wzrasta i umacnia się dzięki różnym "materialnym" świadectwom. Czyżbyś nigdy nie czerpał z nauczania Kościoła, z Pisma Świętego, katechizmu, homilii, które słyszałeś? Nawet objawienia maryjne, takie jak te w Lourdes czy Fatimie, oddziałują na wasze katolickie życie duchowe – przecież te wydarzenia są znane i uznane dzięki konkretnym, historycznym świadectwom. Kościół, w którym trwasz, również jest widzialnym, materialnym znakiem obecności Boga w świecie. Sakramenty, w których uczestniczysz, są weług doktryny KK nie tylko duchowym przeżyciem, ale także czymś fizycznym – realnym dotykiem łaski w waszym życiu. Wiara opiera się na tym, co Bóg objawił, ale także na świadectwach tych, którzy to objawienie przyjęli, od apostołów aż po współczesnych wierzących. Dlatego Twoje słowa, że "wiara nie potrzebuje dowodów materialnych", wydają się trochę niepełne. Wiara nie polega na ciągłym poszukiwaniu cudów, ale jednocześnie wiele rzeczy, które wzmacniają naszą wiarę, to konkretne doświadczenia, znaki i świadectwa. Nawet Ty korzystasz z tych narzędzi – z nauki Kościoła, z życia wspólnoty, z głoszenia Ewangelii przez media czy książki.
|
Pt sty 10, 2025 20:43 |
|
|
george45
Dołączył(a): Śr kwi 18, 2018 8:59 Posty: 2311
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Przeemek napisał(a): Bóg w chrześcijańskiej perspektywie jest bytem duchowym, niematerialnym, wszechobecnym i wszechmocnym Stwórcą. Nie przypomina postaci ludzkiej - wszelkie antropomorficzne opisy w Biblii są metaforami pomagającymi zrozumieć Jego naturę. Modlitwy docierają do Niego bezpośrednio. Jest osobowym Bogiem, który objawił się w historii przez konkretne działania i przede wszystkim przez osobę Jezusa Chrystusa. Co do natury człowieka - jesteśmy jednością psychofizyczną. Mamy zarówno wymiar materialny (ciało) jak i niematerialny (dusza/umysł), które są ze sobą ściśle powiązane. Nie "mamy" ciała czy umysłu - jesteśmy jednością obu tych wymiarów. To rozumienie opiera się na biblijnej antropologii i znajduje potwierdzenie w współczesnych badaniach nad związkiem umysłu i ciała. A teraz pytanie do Ciebie: jakie konkretne dowody czy przesłanki logiczne stoją za Twoim światopoglądem? Na jakim fundamencie opierasz swoje przekonania? Porównajmy racjonalne podstawy naszych stanowisk - zobaczymy wtedy, które z nich ma silniejsze oparcie w faktach i logice, bez oskarżeń o indoktrynację. Bóg – jak już pisałem, jeśli cokolwiek o Nim można powiedzieć to „Jest, który jest”. Potwierdzasz to samo, tylko dodajesz nic nie mówiące formy, które stworzył umysł, a nim nie jesteś w stanie poznać Boga. Popatrz na te formy: - byt duchowy – jest tym kim jest, nic więcej z niego nie wynika - niematerialny – nicość, nicość jest jaka jest, gdy coś więcej powiesz stworzysz formę (dziadka z brodą lub bez, pustkę - to też forma, itd.) - nie przypomina postaci ludzkiej – jest, jaki jest - wszechobecny - jest w ziarenku pisaku, jest w kropli wody, jest w mym małym paluszku i dużym pełna zgoda, wszytko jest Bogiem, a wszystko Jest tym kim jest, nie jesteś w stanie pojąć umysłem tego, wyłączając go stajesz się wszystkim. - wszechmocnym - w pełni zgoda, "wszystko" jest wszechmogące - objawił się przede wszystkim przez osobę Jezusa Chrystusa - w pełni zgoda, dla ślepców to uczynił. Człowiek patrzący nie okiem, ale za pomocą oka widzi to objawienie wszędzie, w piesku, kotku, kwiatku, chmurze, ptaku, kamieniu, kawałku chleba. To na razie tyle, jeśli chodzi o zbieżności jakie dostrzegam. Bym mógł ustosunkować się bardziej proszę o doprecyzowania swej wypowiedzi „Mamy zarówno wymiar materialny (ciało) jak i niematerialny (dusza/umysł), które są ze sobą ściśle powiązane.” Konkretnie, na czy polega to powiazanie. Może precyzyjniej, jeśli zostanie usunięta nerka czy kończyna lub część mózgu, będzie w nich dusza, czy pozostanie w „większym kawałku”, czy może jest ona umiejscowiona w jakimś konkretnym miejscu? PS Co masz na myśli mówiąc niematerialny umysł?
|
Pt sty 10, 2025 21:12 |
|
|
Idący
Dołączył(a): Śr wrz 09, 2015 13:51 Posty: 1529
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Przeemek napisał(a): Mam wrażenie, że w Twojej wypowiedzi pomijasz jeden istotny fakt – wiele aspektów wiary, którą wyznajesz, opiera się na bardzo konkretnych, "materialnych" podstawach. Jeśli uważasz, że materialne dowody przekonają kogoś niewierzącego, kto żąda wyłącznie materialnych dowodów, t spróbuj go przekonać. Wykaż mu swoją tezę, swoją wiarę. Z autopsji wnioskuję, że tego, kto nie chce uwierzyć nic nie przekona. Nie istnieje dowód materialny, który by przekonał niewierzącego. Ale przyznam rację, że są rzeczy materialne, które świadczą o Bogu. Istnienie świata, niepowtarzalność liścia czy płatka śniegu, ludzki umysł... Ale to są dowody - potwierdzenie tylko dla wierzących. Potwierdzające istnienie ponadludzkiej mądrości, miłości, kreatywności, rozumu... A niewierzący i tak wierzą w too, że najpierw było NIC, a którego powstało COŚ, na dodatek żywego i inteligentnego (choć z tym ostatnim to bym nie przesadzał).
_________________ Wierzący chrześcijanin, w szczególności katolik to ktoś, kto codziennie i permanentnie stara się być coraz lepszym.
|
So sty 11, 2025 8:58 |
|
|
Swołocz
Dołączył(a): N wrz 10, 2017 20:32 Posty: 1636
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
@Przeemek,
jeżeli tak to ma być, jak mówisz: że z prawdziwością chrześcijaństwa jest podobnie jak z obiektywnymi prawami fizyki - to dlaczego wobec praw fizyki społeczność naukowa nie ma problemu i wszyscy jej członkowie podzielają ten sam pogląd na świat (jeżeli chodzi o te fizyczne prawa), natomiast jeżeli chodzi o kwestię prawdziwości bądź fałszywości chrześcijaństwa to ludzie spierający się o to nie mogą dojść do zgody od 2000 lat?
|
So sty 11, 2025 11:50 |
|
|
Rabarbar
Dołączył(a): N gru 14, 2008 18:56 Posty: 884
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
@Swołocz Czy uważasz, że ślepcy i daltoniści nie różnią się we wnioskach nt. optyki z tymi co widzą i rozróżniają kolory? A jeśli tak, to nie dziw się, że ci, którzy nawet nie szukają Boga, wołają głośno: "nie widzę Go!"
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego. (J 3,3) Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. (1 Kor 2,14)
|
So sty 11, 2025 12:47 |
|
|
Witold33
Dołączył(a): Pt mar 22, 2024 9:07 Posty: 416
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
U Lema, w socrealistycznym jeszcze opowiadaniu Klient PanaBoga , rozmaite amerykańskie kościoły prześcigają się co do wysokości anten transmitujących modlitwy do Nieba
|
So sty 11, 2025 12:50 |
|
|
Rabarbar
Dołączył(a): N gru 14, 2008 18:56 Posty: 884
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Witold33 Lem, o ile wiem, do końca pozostał ateistą, chociaż wiarę w Boga nazwał w pewnym momencie "cennością". Nie traktuj więc Lema jako specjalisty od teologii. Gdyby Lem wiedział o transcendencji Boga i Jego wszechwiedzy, i znał Biblię, usłyszałby świadectwo wcześniejszego o 3 tys. lat pasterza-króla: Panie, przenikasz i znasz mnie, (2) Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, (3) widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane. (4) Choć jeszcze nie ma słowa na języku: Ty, Panie, już znasz je w całości. (Ps 139,1-4)
|
So sty 11, 2025 13:05 |
|
|
Witold33
Dołączył(a): Pt mar 22, 2024 9:07 Posty: 416
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Lem, jak się wczytać, był agnostykiem. Czepiał się jedynie człowieczym wyobrażeniom o Nim. Zobacz choćby początek Powtórki. https://docer.pl/doc/n50vv1s
|
So sty 11, 2025 14:35 |
|
|
Rabarbar
Dołączył(a): N gru 14, 2008 18:56 Posty: 884
|
Re: Jak pomóc wrócić do Boga?
Cytuj: Lem, jak się wczytać, był agnostykiem. Być może, nie upieram się. Cytuj: Czepiał się jedynie człowieczym wyobrażeniom o Nim. Bo ludzkie wyobrażenia są niedoskonałe, chropawe. Ale nie mamy dostępnych wyobrażeń pochodzących od aniołów. Zresztą tych byśmy może nie rozumieli, a te ludzkie są "nasze".
|
So sty 11, 2025 15:35 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|