
Propozycja weryfikacji papieskiej nieomylności
Jak wiedzą (lub nie wiedzą) katolicy, w 1870 roku ówcześnie panujący papież o bardzo wybujałym ego uznał, że jest wspaniały i nieomylny, i postanowił obwieścić to wiernym z tym zastrzeżeniem, że nieomylni w sprawach wiary mieli się stać też wszyscy jego następcy (w skrócie: ustanowiono dogmat o papieskiej nieomylności w kwestiach wiary).
Proponuję więc następujący eksperyment, jednoznacznie potwierdzający bądź negujący zasadność wiary w ten dogmat. Otóż niech np. obecny papież, z zachowaniem wszelkich procedur gwarantujących mu nieomylność (czyli m.in. wypowiadając się ex cathedra), stwierdzi najpierw, że piekło istnieje, a minutę później spróbuje (również ex cathedra) powiedzieć, że piekła nie ma. Jeśli jakiś cud powstrzyma go przed wypowiedzeniem tych dwóch jakże sprzecznych ze sobą opinii w kwestii wiary, będziemy mieć dowód na jego nieomylność. W przeciwnym wypadku-wiadomo.
Jeszcze jedno pytanie: załóżmy, że papież istotnie jest nieomylny w kwestiach wiary. Dlaczego więc nie wyświadczy przysługi wszystkim wierzącym, drżącym ze strachu przed piekłem i nie stwierdzi, powołując się na swoją nieomylność, że żadnego piekła nie ma i wszyscy zostaną zbawieni? Wypowiedź dotyczyłaby wiary, więc na mocy dogmatu byłaby nieomylna-wysiłek to żaden, a jedno zdanie zaoszczędziłoby tak wielu ludziom tak wielu trosk
