Nikt z najbliższych Mu pewnie odszedł do domu Ojca ale to kwestia czasu....wtedy napisz co
czujesz......

Moim zdaniem to, że ludzie płaczą na pogrzebie nie wynika ze słabej wiary, ani z małego zjednoczenia z Chrystusem.
Po prostu "tracą" osobę często bardzo bliską. Mają świadomość tego, że jej już fizycznie z nimi nie ma, że nie będzie im towarzyszyła w codzienności w tym ziemskim wymiarze, który na codzień jest jednak dostrzegany bardziej niż wymiar duchowy.
I po śmierci kogoś bliskiego marnym pocieszeniem byłoby dla mnie czyjeś stwierdzenie, że moje zjednoczenie z Bogiem jest na fatalnym poziomie...
A tak przy okazji tego, jak Jezus płakał na pogrzebie Łazarza- kiedyś na jednym z kazań ojciec powiedział, że Jezus zwyczajnie wzruszył się śmiercią przyjaciela, ponieważ miał ludzkie emocje

Gdyby smutek z powodu odejścia bliskiej osoby nie był wpisany w naturę ludzką, nie było by potrzeby ustalać czasu żałoby. Nie jesteśmy automatami potrafiącymi sprawnie działać po zmianie oprogramowania. Jesteśmy ludźmi, którzy przywiązują się do innych i kochają.. i płaczą jak tracą najbliższych i smucą się jak tracą znajomych. Mamy się wstydzić i wypierać nasze uczucia, które są częścią nas samych?
Nasz smutek jest bezwartościowy dla zmarłych, dlatego dopełniamy go pomocą tym, którzy odeszli. Modlimy się i zamawiamy msze lub uczestniczymy w nich w ich intencji.

To jest piękny post.

Ale przecież katolicy, i w ogóle większość chrześcijan, wcale nie wierzą, że wszyscy idą po śmierci do nieba. Pewność co do tego mają tylko w stosunku do świętych ogłoszonych nimi oficjalnie, wszyscy pozostali MOGĄ przypiekać się w piekle. Gdyby ktoś ci bliski wyjechał do obcego kraju, nie miałbyś z nim żadnego kontaktu i wiedziałbyś tylko, że albo znalazł tam szczęście i dobrobyt, albo torturują go wyjątkowo zboczeni zwyrodnialcy, ale możesz tylko przypuszczać, która z tych dwóch możliwości jest rzeczywista - to nie byłoby ci trochę nieswojo? Smutek na pogrzebie jest więc ze wszech miar uzasadniony. Jedynie wtedy katolik nie miałby powodu do smutku, gdyby papież przed lub w trakcie pogrzebu ogłosił zmarłego świętym, ale coś takiego chyba się nie zdarza.