A co to ma do zła? Od zbawiania ubywa zła? Raczej przybywa, skoro można go czynić i dalej być zbawionym. Zła jest mniej? Przed Chrystusem nikt nie był zbawiony?

No to jeszcze raz:
Nie zmieniło się na ziemi, gdzie Szatan jest strącony, ale zmieniło się w wymiarze wiecznym - Niebiańskim. Szatan przegrał walkę o Niebo.

Nie, oni również czekali na zbawienie - Jezus po śmierci na krzyżu "wstąpił do piekieł" - to staropolskie określenie otchłani, czyli miejsca, w którym zmarli przed Chrystusem oczekiwali na zbawienie. Oczywiście nie wszyscy zmarli doczekali się zbawienia.

Jak wcześniej napisałem: Żeby sprawiedliwości mogło stać się za dość, wszyscy ludzie żyjący na ziemi po Adamie i Ewie mają aż do końca takie same warunki duchowe a więc są postawieni wobec rzeczywistości zła.
Zwycięstwo dobra w skali ostatecznej jest jednak niepodważalne.

Nie chodzi o przybywanie, czy ubywanie zła (na ziemi), ale o jego ostateczną i nieuniknioną klęskę.

Ok, ale walki o Ziemie bynajmniej nie. Więc nie taka straszna klęska, ale przegrana na jednym froncie.

OK.

Nie zmienia to w niczym faktu, że w perspektywie doczesnej - z więc samej Ziemi - bez zmian, zło i Chińczycy mocno się trzymają

Chyba cały jest tak samo nieunikniona, bo co - przed Chrystusem miało szanse na zwycięstwo?

Szatan jedzie w wózku po torach, które prowadzą w przepaść. Jeszcze strzela do nas i czasami bardzo celne. Ale wózka już nikt nie zatrzyma i urwanych torów nie naprawi. Będąc w tej sytuacji uznałbyś się za zwycięzcę? Czy raczej desperata, który mściwie, chce pociągnąć za sobą jak najwięcej straceńców...


Zawsze ciekawił mnie ten temat. Nie wiem tego.
Ale co by było, gdyby Chrystus - Bóg żyjący jako człowiek na ziemi, uległ pokusie szatana? Gdyby nie był doskonale pokorny względem woli Ojca? Gdyby poszedł tą drogą, której chcieli Izraelici i stał się liderem politycznym?
Teraz można oczywiście zacząć ponownie przerabianą już dyskusję na temat wszechmocy Boga i kwestii wolności, tylko, że pewnie i tak nie znajdziemy zadowalającego wszystkich (wg naszych oczekiwań) wyjaśnienia.

No ale to tylko przy założeniu, że Ziemia jest czymś na kształt śmietnika na wywichnięte projekty boże.

Wtedy byśmy przegrali, marny byłby nas los! Kiedy ważyły się nasze losy, gdy Jezus modlił się, uczniowie sobie smacznie spali. Ale jedyne co budzi nadzieję, to że Bóg Wiedział że Jezus nie ulegnie szatanowi, bo jest wszechwiedzący, gdyby nie był tak jak chce arcana85, to marny byłby nas los!

Czasami strzela? Czasem nawet celnie? No, sorki, ale wali tak jak walił - i absolutnie nigdzie nic nie wskazuje na to, że strzela mniej czy nieskutecznie! Więc gdzie tu jego przegrana? Na Ziemi rządził jak rządzi.
Tu się nie zrozumieliśmy.
Bóg chyba ani przez chwilę nie wątpił, jakiego Jezus (czyli ponoć on sam) dokona wyboru. W końcu jest wszechwiedzący, nawet jeśli nie byłby pewny sam siebie, więc chyba i wierni nie powinni. Więc nic się nie zmieniło - Szatan cały czas jest jednako pokonany - tzn czysto teoretycznie, in spe, bo w realu ta jego przegrana to tylko deklaracje drugiej strony, bo "Tatarzyn za łeb trzyma".

Tak też pisze nawet Andy: Pomijając pomieszanie z poplątaniem - bo jeśli Bóg i Jezus to to samo, to modlenie się do siebie samego i niepewność co się samemu zrobi wygląda dziwnie.