No tak - ale inni pracodawcy tak samo.

Poza tym, wypłacenie im pensji za ten dzień oznacza, że konsumenci mają w portfelu więcej pieniędzy, niż gdyby im nie wypłacono - dzięki temu mogą wydać więcej, pobudzając tym samym gospodarkę, na czym z kolei skorzystają pracodawcy.

Nie rozumiem jak pracodawca ma skorzystać na tym, że wypłaci pracownikom pensje za NIEWYPRODUKOWANIE towaru, którego przecież i tak nie sprzeda, bo go nie ma.

Już wcześniej zgodziłeś się na to, że produkcja nie służy wyłącznie zaspokojeniu popytu, tylko maksymalizacji zysków, co oznacza, że produkujemy więcej niż kiedykolwiek zużyjemy. Oznacza to więc, że nadwyżka towaru istnieje i może być zakupiona.

Na tym, że przykładowo inny pracownik, który dostał ten jeden dzień wolnego, kupi spodnie produkowane w tejże firmie. Zakładając, że im mniej czasu wolnego tym mniej pieniędzy przeznaczamy na konsumpcję.

Twoja modelowa firma produkująca spodnie nie istnieje w próżni. Od pewnego pułapu zamożności społeczeństwa konsumpcja krajowa ( -> popyt) staje się ważnym faktorem produktywności.

Skorzysta na tym, że inni pracodawca też ją wypłacił, dzięki czemu jego pracownicy mają więcej pieniędzy np. na zakup jego towarów.

No dobra, jeśli chodzi o towary to można by jeszcze dyskutować (i częściowo możecie mieć rację - przyznaję - widzisz Kael, potrafię przyznać komuś rację, a Ty?), ale wróćmy do oryginalnego tematu. BASEN. To nie towar, zmagazynować się nie da. Pracownik mający dzień wolny, niczego sobie nie kupi.
Jak na dodatkowym dniu wolnym zyskuje właściciel basenu, który musi wypłacić swoim 10 pracownikom w sumie średnią krajową z własnej kieszeni za ten JEDEN JEDYNY dzień? Jest do tyłu o 2700 zł - (mój sąsiad jeździ samochodem tyle wartym). Jak on na tym zyska? Ciekawym jak z tego wybrniecie?

W krajach normalnych właściciel basenu otwiera w dni normalnie wolne od pracy, dzięki czemu wykorzystuje na maksa potrzeby rekreacyjne (pracującego) społeczeństwa. Bez tej regulacji na baseny chodzili by głównie bezrobotni (jeżeli ich stać), czy młodzież wcześniej wracająca ze szkół. A osoby pracujące musiałyby brać na to specjalny urlop.

A większość lokali otwartych w niedziele ma jakiś inny dzień wolny albo dla całości zespołu, albo naprzemiennie, bo w ciągu tygodnia zazwyczaj jest mniejszy ruch.

Odpowiedziałeś zupełnie nie na temat. W supermarketach też jest rotacja załogi!

Pracownicy innego pracodawcy będą mieli więcej kasy na basen w innych dniach.

Ale chodzi właśnie o to, że basen ma być w niedzielę NIE CZYNNY.

Znowu popełniasz ten sam błąd wyrywając jedną firmę z kontekstu. Jeżeli prawo pracy nie nakazuje wolnych niedziel dla pracowników supermarketu, to pracownik supermarketu nie pójdzie na basen w niedzielę. Być może pójdzie w ciągu tygodnia, ale wtedy jego dzieci są w szkole a przyjaciele mają inną "rotację". Samemu się na basenie moczyć? Super rekreacja.

Natomiast pracownik basenu może zrobić zakupy w supermarkecie w ciągu tygodnia. Inni pracownicy - w soboty. Od otwierania supermarketu w niedziele człowiek nie zacznie jeść więcej mięsa czy nosić więcej par spodni. A nawet jeżeli minimalnie zwiększy swoje zakupy, to w skali krajowej będzie to ograniczone przez pracowników tegoż supermarketu, których udział w konsumpcji będzie mniejszy.

---------------------------



I nie wolno włączać światła w szab.. ten w niedzielę?

Nie odpowiadam na chwyty jawnie erystyczne.

I zrobią tłok, przez co część ludzi zrezygnuje z basenu.
A pracodawca będzie miał mniej kasy na zakupy u innych pracodawców.

Co z tego? Jeśli jest tłok, to znaczy, że liczba klientów i tak jest większa od optymalnej.



Dlaczego? Przecież ma tłok. Zarabia więc nawet więcej, niż może "obrobić".

Jawnie erystyczne? To oksymoron chyba, erystyka ma być chwytami zakamuflowanymi....

Może sformułuję to jaśniej: Czy katolików obowiązuje absolutny zakaz pracy w niedziele? Co na ten temat mówi Katechizm? Jak mam rozumieć, że ten czas należy przeznaczyć na "korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego" oraz "poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu"