Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 05, 2025 22:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 604 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 41  Następna strona
 Dowód ontologiczny na istnienie Boga 
Autor Wiadomość
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Eubulides napisał(a):
akruk napisał(a):
"Bóg jest bytem doskonałym" w ogóle nic nie oznacza,

Jakoś nie bardzo mogę zaakceptować to stwierdzenie. Coś zapewne oznacza, tylko nie wiadomo co, jeśli nie wiemy czym jest "doskonałość".
Właśnie. Owszem, wiadomo, co oznacza "doskonały", kiedy mowa o czymś ocenianym według konkretnego kryterium, ale nie ma czegoś takiego jak "doskonały" w ogóle. Ponieważ słowo "doskonały" oznacza to "najlepszy", co ZAWSZE oznacza "lepszy od wszystkich innych pod jakimś konkretnym względem". Bez podania kryterium (lub kryteriów) używanie słowa "doskonały" jest tylko uprawianiem niepoprawnych gier językowych. Faktyczne użycie słowa "doskonały" w języku wygląda tak:
  • doskonały wojownik
  • doskonały matematyk
  • doskonała figura (sylwetka)
  • doskonały samochód terenowy
  • doskonały samochód dostawczy
  • ciało doskonale czarne
  • morderstwo doskonałe
  • doskonały prezent dla wędkarza
  • uwodziciel doskonały
  • doskonała szarlotka
  • kochanka doskonała
Czyżby Bóg jako "doskonały byt" wcielał w sobie wszystkie te doskonałości?
Eubulides napisał(a):
Pokuszę się więc o wyjaśnienie tego zdania: Oznacza ono, że Bóg jest bytem, który nie posiada żadnych aktualnych potencjalności.
Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Po pierwsze "doskonały" wcale nie oznacza w języku polskim "nie posiada żadnych aktualnych potencjalności". Ty sobie po prostu ZMIENIŁEŚ definicję na całkiem inną.

Eubulides napisał(a):
Jeśli jeszcze masz jakieś wątpliwości to przeczytaj sobie mój cytat twojej wypowiedzi podkreślony na czerwono parę postów wyżej. Użyłeś sformułowania "
Cytuj:
... że da się pomyśleć coś doskonałego. Anzelm zakłada że tak
" Ja wyjaśniłem że nie da się pomyśleć doskonałego Boga jedynie o Bogu doskonałym, w sensie rozumiejąc jego definicję. A ty mi próbujesz wmówić jakobym sądził że nie da się pomyśleć "o Bogu". - Kompletnie nieporozumienie.
Powtarzam Ci to, co już wyjaśniałem dzisiaj "pomyśleć Boga" albo oznacza TO SAMO, co "pomyśleć o Bogu" (tak przyjąłem na początku), albo jest nieuprawnionym użyciem języka.
Eubulides napisał(a):
Wiozłeś tym samym obronę Jajko, że da się pomyśleć byt najdoskonalszy. (Nie o najdoskonalszym)
TO OZNACZA TO SAMO! Albo jest nieuprawnionym, niepoprawnym użyciem języka.
Eubulides napisał(a):
Sugerujesz więc ciągle dalej, że poznając definicję czym jest Bóg, człowiek potrafi, go pomyslec, a więc przedstawić sobie nieskończenie doskonałą istotę.
Albo NIE ROZUMIESZ, że "przedstawić sobie coś" NIE oznacza tego samego, co "pomyśleć o czymś" -- chociaż ZWRACAŁEM CI NA TO UWAGĘ!!!:
Cytuj:
"Przedstawić sobie" oznacza to samo, co "wyobrazić sobie"
Albo nie rozumiesz, co się do Ciebie pisze! Ile razy mam powtarzać i cytować, że możemy bez wątpliwości pomyśleć o Bogu, co najwyżej można powiedzieć, że Boga nie można sobie wyobrazić w taki sposób, żeby to było zgodne z jakąś definicją.
Eubulides napisał(a):
Zaczynasz rozumieć o co chodzi. Zmieniasz całkowicie stanowisko, już nie twierdzisz jak "Jajko" że "Boga da się pomyśleć" ale, że "O Bogu da się pomyśleć"
NIC NIE ZMIENIAM w swoim stanowisku, tylko Ty nie czytałeś uważnie, co pisałem. OD POCZĄTKU używałem tych wyrażeń jako tożsamych, w odróżnieniu od "wyobrażać sobie":
akruk, 08 lut 2012 11:26, str.7 napisał(a):
Eubulides napisał(a):
Anzelm nie mówi, że Bóg jest najdoskonalszym bytem jaki da się pomyśleć.
Owszem, mówi. Zdanie "Bóg jest bytem, ponad którego nie da się pomyśleć nic doskonalszego", oznacza właśnie coś takiego
[...]
Anzelm twierdzi bowiem, że na podstawie możliwości pomyślenia o Bogu jako doskonałym, realnie istniejącym można udowodnić istnienie Boga. W połączeniu z Twoim poglądem oznaczałoby, że można pomyśleć o Bogu, co więcej: logicznie udowodnić istnienie Boga, chociaż nie można o nim w ogóle pomyśleć. To jawna sprzeczność. Co najwyżej można powiedzieć, że Boga nie można sobie wyobrazić w taki sposób, żeby to było zgodne z jakąś definicją.
Czy TERAZ wreszcie widzisz, co Ci zarzucałem i jakie OD POCZĄTKU miałem stanowisko?

_________________________________________________
Sprawy pozamerytoryczne, czyli pretensje i uszczypliwości (kolejność cytatów być może zmieniona):
Eubulides napisał(a):
akruk napisał(a):
A tymczasem twierdziłeś, że myślenie o Bogu w ogóle nie jest możliwe!
Twierdziłem że nie jest możliwe pojąć umysłem istotę Boga. - Znowu złośliwa interpretacja mojej myśli. Z kontekstu postu powinieneś zrozumieć o jakim "pomyśleniu" Boga była mowa
NIE MAM CZYTNIKA MYŚLI! Zacznij wreszcie pisać to, co masz na myśli, zamiast zarzucać mi "złośliwe" interpretacje. Czytasz w moich myślach, że WIESZ, kiedy złośliwie -- i z premedytacją fałszywie! -- coś interpretuję a kiedy niezłośliwie? Nie czytasz, bo piszesz rzeczy nieprawdziwe, zmyślone.
Eubulides napisał(a):
ale ci w dyskusji nie chodzi o to aby dotrzeć do prawdy, tylko aby "jechać" po oponentach
Facet, który sprzedał Ci czytnik cudzych myśli - oszukał Cię. To urządzenie nie działa. Nie próbuj twierdzić, o co mi chodzi w dyskusji, jeśli nie czytasz moich myśli. Bo nie dość, ze się mylisz, to jeszcze bezpodstawnie mnie obrażasz.
Eubulides napisał(a):
Nad interpretacją wypowiedzi należy przede wszystkim założyć dobrą wolę, swego oponenta, ty tymczasem zakładasz złą
Jak mówiłem, Twój czytnik myśli to bezwartościowy grat. Nie zakładałem i nie zakładam złej woli ani Anzelma, ani Malcolma ani Twojej. Nic podobnego nie ma ani w moich myślach, ani w moich wypowiedziach, również pisemnych. Stawiasz mi kolejny bezpodstawny zarzut.
Eubulides napisał(a):
zawsze wydobywasz z wypowiedzi to co ja w żadnym wypadku nie twierdzę, złośliwie i tendencyjnie przedstawiasz to co ja chcę powiedzieć.
Pisz JEDNOZNACZNIE to będziesz jednoznacznie rozumiany.

Zarzucałeś mi NIEUCZCIWOŚĆ w dyskusji, PRZEKRĘCANIE Twoich słów. To jest zarzut bardzo poważny. Niezwykle poważny, NAJPOWAŻNIEJSZY zarzut jaki może się w dyskusji pojawić, ponieważ, żeby dyskusja była uczciwa musi być... uczciwa. Tego zarzutu ani nie odszczekałeś, ani nie udowodniłeś. I co mam teraz powiedzieć? Owszem, używam złośliwych komentarzy obok swojej argumentacji, ale złośliwy język nie jest nieuczciwością intelektualną. W szczególności nie jest tym samym co gołosłowne zarzucanie współdyskutantom fałszowania cudzych słów. Różnica między nami jest taka, że nikogo nie szantażuję odejściem odejściem od stołu, nie strzelam fochów, ani nie zarzucam fałszerstw i nieuczciwości (chyba że potrafię czarno na białym udowodnić).


Eubulides napisał(a):
Twoja metoda jednak jest inna: wyrwać jedno zdanie z kontekstu i nadać mu inny sens, niezgodny z myślą autora. Jako że nadal postępujesz jak postępujesz to tym samym oznajmiam że jest to mój ostatni post który się do ciebie odnosi.
[/quote]Ten czytnik to szmelc, mówiłem Ci...


Śr lut 08, 2012 22:28

Dołączył(a): N lut 05, 2012 16:34
Posty: 869
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
akruk napisał(a):
Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Po pierwsze "doskonały" wcale nie oznacza w języku polskim "nie posiada żadnych aktualnych potencjalności". Ty sobie po prostu ZMIENIŁEŚ definicję na całkiem inną.


Nie zmieniłem, ale odwołuję się do znaczenia tego terminu w klasycznej filozofii.
Cały sęk tym że operujemy tymi samymi pojęciami, lecz każdy nadaje mu inne znaczenie. Klasyczne znaczenie tego tezminu znaczy tyle co:
Cytuj:
Pierwszy zaś początek czynny musi być zaktualizowaną rzeczywistością najwyższego stopnia, a to znaczy, musi być jak najbardziej doskonały. O tyle bowiem coś uważamy za doskonałe, o ile jest zaktualizowaną rzeczywistością. Co bowiem oznacza "doskonały"? To, któremu niczego nie brak, oczywiście według miary dostępnej dlań doskonałości.

Summa Teologiczna I, Z. 4. A.1.
Twoje jednak znaczenie doskonałości jest powiedzmy, bardziej współczesne. Oznacza ono bowiem że coś jest "najodpowiedniejsze", "w pełni sobą", "najlepsze".

Cytuj:
Faktyczne użycie słowa "doskonały" w języku wygląda tak: (Faktyczne, czyli używane przez pospólstwo nie w filozofii)
doskonały wojownik - (Taki wojownik który w sposób najlepszy jest tym kim jest)
doskonały matematyk (To samo)
doskonała figura (sylwetka) (To samo)
doskonały samochód terenowy (To samo)
doskonały samochód dostawczy (To samo)
ciało doskonale czarne (To samo)
morderstwo doskonałe (W którym nie da się schwytać sprawcy)
doskonały prezent dla wędkarza (Doskonały jako najbardziej odpowiedni)
uwodziciel doskonały (który w sposób najlepszy jest tym kim jest)
doskonała szarlotka (która w sposób najlepszy jest tym czym jest)
kochanka doskonała (który w sposób najlepszy jest tym kim jest)

Czyżby Bóg jako "doskonały byt" wcielał w sobie wszystkie te doskonałości?


W Bogu chodzi o bycie czystym aktem, czyli nie posiadać niezrealizowanych potencjalności, w każdym wymiarze o ile "doskonałość" o której mówimy nie przeciwstawia się innym jego cechom.
Bóg będąc doskonały, nie jest np: "doskonale zły", zło, nie jest żadną doskonałością lecz jej brak, ale to pomijam. (Nie ten temat aby rozmawiać o istocie zła)

Przyjmijmy więc ową starożytną definicję, doskonałości, którą się posługiwali myśliciele średniowieczni. Jedynie przyjmując znaczenie słów takie jak oni je pojmowali będziemy w stanie zrozumieć ich myśl.
Jeśli ci ta definicja doskonałości nie pasuje, to zastąpmy to dowolnym słowem to nie jest istotne co to jest ważniejsze jest to aby wiedzieć o czym się mówi.
Zabawna sytuacja, od początku dyskusji z Tobą byłem przekonany, że jeśli jesteśmy na terenie filozofii klasycznej, to też przyjmujemy takie znaczenie wyrazów jakie ono miało w czasach Anzelma.
Jeśli tego nie zaakceptujemy to nigdy nie pojmiemy jego myśli.

akruk napisał(a):
Powtarzam Ci to, co już wyjaśniałem dzisiaj "pomyśleć Boga" albo oznacza TO SAMO, co "pomyśleć o Bogu" (tak przyjąłem na początku), albo jest nieuprawnionym użyciem języka.


Pomyśleć (Nominativus) Kogo co? - Boga. To znaczy pojąć umysłem całą jego istotę, a więc ogarnąć umysłem nieskończoną wielkość, to dla umysłu niemożliwe.
Pomyśleć (Ablativus) (O kim? O czym?) - o Bogu. Jak zauważyłeś to inny przypadek, i chociażby już z tego powodu, jest to co innego. W tym sensie, to pomyśleć o pewnym zdefiniowanym obiekcie.

Dla jasności. Można zdać sobie sprawę, że pomiędzy 1 a 2 istnieje nieskończenie wiele liczb pośrednich, a więc pomyśleć o tej nieskończoności, jako o niezliczalnej liczbie liczb. Nie może jednak ludzki umysł nigdy pomyśleć nieskończoność. Ludzki umysł, może przywołać sobie co najwyżej kilkanaście, lub kilkadziesiąt liczb np: (1,01 ; 1,002 itd) Ale nie może sobie jednocześnie pomyśleć nieskończenie wiele liczb i jeszcze w dodatku na każdej wykonywać zupełnie różne działania. Nawet najmocniejszy komputer na świecie, nie dosięgnie wszystkich liczb liczby niewymiernej, zajęło by mu to wieczność.

Taką różnicę stawiam pomiędzy "Pomyśleć Boga" a "Pomyśleć o Bogu".
Jeśli ty traktowałeś te zwroty jako jedno i to samo to wiedz, że ja tego nie czyniłem. Ty używając tych zwrotów zamiennie sądziłeś, że twierdzę że nie można pomyśleć "o Bogu" - co jest nieprawdą i uważam to za absurd. Twierdziłem jednak, że nie można "pomyśleć Boga" a rozumiejąc przez to poznać jego nieskończoną istotę.
To rozróżnienie nie jest sztuczne, lecz bardzo potrzebne, są bowiem ludzie, który mówią:
"Argument Anzelma działałby tylko wtedy gdyby człowiek miał istotę Boga w umyśle, tymczasem człowiek jest czymś skończonym, a Bóg nieskończonym, zatem nie można argumentować, z tego punktu wyjścia, jakoby Bóg nie mógł pozostać w umyśle, bo Go nawet w umyśle nie ma!"

Spotkałem się już z taką argumentacją, więc jestem wyczulony na wszelkie syntaktyczne nieścisłości. Odpowiadam: Anzelm nie wymaga, aby człowiek był w stanie Go pomyśleć, jedynie aby zrozumieć jego definicję, a to z pewnością potrafi.

No to myślę, że teraz to już się dogadaliśmy, przepraszam, że myślałem iż próbujesz tylko złośliwie wykrzywiać, moje myśli a nie rzeczowo dyskutować.
Właściwie to jesteśmy zgodni co do tego, że o Bogu da się pomyśleć, myśleliśmy po prostu każdy o czymś innym.
Proponuję przyjąć to rozróżnienie które czynię, dlatego że za pomocą tych dwóch stwierdzeń mówię o bardzo rożnych rzeczach.

Dobrze to teraz kiedy w końcu ustaliliśmy znaczenie terminów jakimi się posługujemy, bardzo bym cię prosił w jedynym zdaniu przedstawić twój główny zarzut, co do tego argumentu. (Dyskusja już bowiem do dawna, rozbiła się o rożnego rodzaju kwestie: "czym jest doskonałość? , Czym jest nicość? , Co znaczy pomyśleć coś, a co o czymś? Itd.

W paru krótkich zdaniach, główny twój zarzut co do tego dowodu to:
Pozdrawiam :-)

_________________
Cogito ergo credo. / Dei servitus vera libertas.


Cz lut 09, 2012 13:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Wszystko się zgadza, jeśli zgodzić się z Twoimi/Anzelma definicjami. A z nimi większość rozmówców z wątku zgodzić się nie chce. Wówczas dowód pada. Nie jest on bowiem obiektywny.

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Cz lut 09, 2012 14:13
Zobacz profil
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Po pierwsze, niestety, potwierdziły się moje najgorsze obawy. Niektórzy przy filozofowaniu bardzo łatwo robią kardynalny błąd - próbują wycisnąć z języka więcej niż w nim jest, doszukiwać się w słowach jakichś dodatkowych znaczeń poza tymi, które wynikają z użycia językowego. Innymi słowy - uprawiają "nieuprawnione gry językowe", przez co nie zauważają, że zajmują się formułami słownymi, które nie mają sensu. Taki rodzaj "ukąszenia platońskiego" ;)

Eubulides napisał(a):
akruk napisał(a):
Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Po pierwsze "doskonały" wcale nie oznacza w języku polskim "nie posiada żadnych aktualnych potencjalności". Ty sobie po prostu ZMIENIŁEŚ definicję na całkiem inną.
Nie zmieniłem, ale odwołuję się do znaczenia tego terminu w klasycznej filozofii.
To jest INNE znaczenie, ponieważ nie jest tożsame (masz dowód tożsamości, czy przyjmujesz "z definicji"?). Pokazałem Ci przecież przykłady, prawda? Przykłady, w których słowo "doskonały" jest bez wątpienia używane prawidłowo, i gdzie - jak mi się wydaje - nie oznacza tego samego co "nie posiada żadnych aktualnych potencjalności".

Eubulides napisał(a):
Cały sęk tym że operujemy tymi samymi pojęciami, lecz każdy nadaje mu inne znaczenie. Klasyczne znaczenie tego tezminu znaczy tyle co:
Cytuj:
Pierwszy zaś początek czynny musi być zaktualizowaną rzeczywistością najwyższego stopnia, a to znaczy, musi być jak najbardziej doskonały. O tyle bowiem coś uważamy za doskonałe, o ile jest zaktualizowaną rzeczywistością. Co bowiem oznacza "doskonały"? To, któremu niczego nie brak, oczywiście według miary dostępnej dlań doskonałości.

Summa Teologiczna I, Z. 4. A.1.
Twoje jednak znaczenie doskonałości jest powiedzmy, bardziej współczesne.
Po pierwsze, cytujesz pogląd nie Anzelma, tylko Tomasza. Zdajesz sobie sprawę z tego, że Anzelm wcale nie musiał podzielać terminologii i poglądów Tomasza i odwrotnie? Przecież Anzelm nawet NIE ZNAŁ pism Tomasza.
Po drugie, Tomasz żył 250 lat po Anzelmie, więc dlaczego podkreślasz, że moje znaczenie jest "bardziej współczesne", skoro Tomaszowe również jest takie?
Po trzecie, Anzelm wcale nie używa słowa "doskonałość" (Tomasz też nie), ponieważ pisał po łacinie, a "doskonałość" to polskie słowo :)
Po czwarte i najważniejsze - wróć proszę do TEKSTU dowodu przedstawionego przez Anzelma. Tam w ogółem NIE MA słów "doskonały", "doskonałość"!
Anzelm z Cantenbury, Proslogion, Rozdział 2 napisał(a):
Et quidem credimus te esse aliquid quo nihil maius cogitari possit.
A wierzymy zaiste, że jesteś czymś, ponad co niczego większego nie można pomyśleć.
Używając podczas dyskusji nad dowodem Anzelma słowa "doskonałość' JUŻ dokonujemy interpretacji oryginalnego sformułowania, które faktycznie jest INNE! A chcesz te zmienione wymienić na jeszcze inne...

Eubulides napisał(a):
Cytuj:
Faktyczne użycie słowa "doskonały" w języku wygląda tak: (Faktyczne, czyli używane przez pospólstwo nie w filozofii)
doskonały wojownik - (Taki wojownik który w sposób najlepszy jest tym kim jest)
doskonały matematyk (To samo)
doskonała figura (sylwetka) (To samo)
[...]
To bardzo przykre i źle świadczy o jakości osądu, kiedy filozof, choćby amator, powszechnie przyjęte w języku użycie terminu nazywa "używanym przez pospólstwo", przeciwstawiając je "używanemu w filozofii". Ponieważ JĘZYK powstał dzięki "pospólstwu", a nie dzięki -baczność!- filozofom -spocznij!- i powszechne słowa mają takie znaczenia, w jakich są używane. Kto usiłuje doszukać się w nich jakichś dodatkowych, tajemniczo ukrytych, "właściwych" znaczeń, ten błądzi. Oszukuje sam siebie, zaplątany w języku, który -- przez taki zabieg -- przestał rozumieć.

Eubulides napisał(a):
W Bogu chodzi o bycie czystym aktem, czyli nie posiadać niezrealizowanych potencjalności, w każdym wymiarze o ile "doskonałość" o której mówimy nie przeciwstawia się innym jego cechom.
JAKIM "innym jego cechom"?!? Przecież definicja Boga u Anzelma (ani u Ciebie, o ile dostrzegłem) nie zawiera żadnych żadnych dodatkowych cech.

Eubulides napisał(a):
Przyjmijmy więc ową starożytną definicję, doskonałości, którą się posługiwali myśliciele średniowieczni. Jedynie przyjmując znaczenie słów takie jak oni je pojmowali będziemy w stanie zrozumieć ich myśl.
Jeśli chcesz znaczenia słów, jak je pojmował Anzelm - używaj słowa, jakiego użył Anzelm i nie nadawaj mu znaczenia, jakie Ty albo Tomasz chcecie nadać.

Eubulides napisał(a):
Zabawna sytuacja, od początku dyskusji z Tobą byłem przekonany, że jeśli jesteśmy na terenie filozofii klasycznej, to też przyjmujemy takie znaczenie wyrazów jakie ono miało w czasach Anzelma. Jeśli tego nie zaakceptujemy to nigdy nie pojmiemy jego myśli.
Jak wolisz. Przyjmujemy takie znaczenie wyrazu "major" = "większy", jakiego - jak się wydaje - miał na myśli Anzelm w swoim dowodzie. A nie ktoś inny, gdzieś indziej. JEŚLI udowodnisz, że kiedykolwiek Anzelm powoływał się, że chodzi mu o "nie posiada żadnych niezrealizowanych potencjalności", to wtedy możemy zamienić jedno na drugie.

Eubulides napisał(a):
Pomyśleć (Nominativus) Kogo co? - Boga. To znaczy pojąć umysłem całą jego istotę, a więc ogarnąć umysłem nieskończoną wielkość, to dla umysłu niemożliwe.
Pomyśleć (Ablativus) (O kim? O czym?) - o Bogu. Jak zauważyłeś to inny przypadek, i chociażby już z tego powodu, jest to co innego. W tym sensie, to pomyśleć o pewnym zdefiniowanym obiekcie.
[/quote]Nie zgadzam się z opisem pierwszego przypadku, uważam za nieprawidłowy, ale niech Ci będzie. Odpowiedz sobie na pytanie, którego przypadku z tych dwóch i którego znaczenia używa Anzelm w swoim dowodzie.

Odpowiedzi robią się coraz dłuższe i dłuższe, więc na resztę nie odpowiadamy, żeby krzaczory nam się jeszcze bardziej nie rozrosły. Zajmijmy się resztą, kiedy już powyższe się wyklaruje, ok? Albo wypisz ze dwa-trzy kluczowe zagadnienia do przedyskutowania w pierwszej kolejności.

Eubulides napisał(a):
W paru krótkich zdaniach, główny twój zarzut co do tego dowodu to:
Jutro, ok?


Cz lut 09, 2012 14:51
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
akruk napisał(a):
Ok, ale właśnie w tym problem, że Anzelm w słowie "najdoskonalszy" użytym w swojej definicji UKRYŁ definicyjne założenie "istniejący".


Skądże, Anzelm niczego nie ukrywa, pisze wprost: "Jeżeli coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane znajdowałoby się tylko w ludzkim intelekcie, to nie byłoby tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, bo istnienie takie w rzeczywistości jest czymś większym, niż ludzka myśl." (cytat za Wikipedią). To jest clue dowodu, jasno wyłożone. Nie chodzi o wymóg istnienia, tylko o wymóg, by istnienie "w rzeczywistości" było czymś doskonalszym niż istnienie "jedynie w ludzkiej myśli". To, że jest, to założenie, które Anzelm przyjmuje i nigdzie się z tym nie kryje. Z tych dwóch założeń: Bóg jest bytem najdoskonalszym + istnienie realne jest czymś doskonalszym od istnienia jedynie w ludzkiej myśli - wyciąga Anzelm wniosek logiczny, że Bóg, skoro może zostać pomyślany, musi także istnieć realnie.

Cytuj:
To inna para kaloszy. Praktyczna możliwość wykorzystania matematyki do modelowania świata nie dowodzi przecież, że obiekty matematyczne istnieją realnie.


Istnieją realnie w tym sensie, że modelują rzeczywistość.

Cytuj:
Ano właśnie. Czyli definicje, choćby bytów matematycznych, nie dowodzą istnienia żadnej realnej rzeczy. Tego żadna definicja sama z siebie nie jest w stanie zrobić. Anzelm tego nie rozumiał i nie chciał rozumieć.


Ty się już któryś akapit czepiasz nie Anzelma, tylko mnie, za jedno moje niezręczne wyrażenie :( Anzelm nie twierdził, że definicje czegoś dowodzą. Anzelm wyciągnął wniosek z dwóch założeń - i tyle (takie działanie zresztą określa się mianem "dowodu" - definicje nie są dowodem). BTW dlaczego twierdzisz, że Anzelm czegoś nie chciał rozumieć?

Cytuj:
Anzelm w swoim rozumowaniu w ogóle nie odnosi się do rzeczywistości poznawalnej i opisywalnej.


Oczywiście, że się odnosi, nie da się przeprowadzić rozumowania nie odnoszącego się do rzeczywistości poznawalnej i opisywalnej ;) No chyba, że wierzysz w istnienie świata "niepoznawalnego" i "nieopisywalnego", w którym takie rozumowanie mogłoby zaistnieć ;)

Cytuj:
W odróżnieniu od dowodów kosmologicznych, dowód ontologiczny nie posiłkuje się żadnym elementem realnego świata, ale polega wyłącznie na obracaniu w myślach utworzonego w głowie, niezbyt precyzyjnego zdania, definicji Boga.


Dlaczego "nieprecyzyjnego"? Rozumowanie Anzelma jest tak samo precyzyjne, jak rozumowanie: "jeżeli mamy kilka wież różnej wysokości, to wieża 'najwyższa z nich wszystkich' musi istnieć i nie może nie istnieć".

Cytuj:
przecież to wynika z jego definicji!


Nie. Z definicji nic nie wynika - definicje po prostu wyjaśniają znaczenie, w jakim używa się wyrażeń. Co innego z dowodzeniem i wnioskowaniem. Z dowodzenia czysto matematycznego może wprost wynikać rzeczywistość - nie może być tak, że jak położę dwa długopisy i dołożę do nich jeszcze dwa długopisy, to nie uzyskam w efekcie czterech długopisów. 2+2=4 jest wyprowadzalne z podstaw matematyki bez niczego, co ty prawdopodobnie rozumiesz jako "odniesienie do rzeczywistości". A jednak rzeczywistość jest od tego w pełni uzależniona. Choć, jak mówiłem, równie dobrze mogłaby nie być. Dwa długopisy i dwa długopisy mogłyby np. dawać w efekcie losową ilość długopisów (chciałoby się dopisać: "a byt najdoskonalszy mógłby nie istnieć"). Jednak tak skonstruowany świat (o ile można by tu mówić o jakiejkolwiek "konstrukcji") byłby logicznie niepoznawalny.

Cytuj:
Pomyśl, na podstawie czego masz prawo utrzymywać, że tak w ogóle to jednorożce nie istnieją? Przecież nie na podstawie definicji pojęcia "jednorożec", bo ona tego nie wyklucza.


Oczywiście że nie. Logicznej sprzeczności w pojęciu "jednorożec" nie ma. Nie ma więc dowodu na nieistnienie jednorożca. Istnieje jedynie przesłanka, polegająca na tym, że, mocno generalizując, nikt jednorożców ani jakich śladów obecności, które można by im przypisać, nie widuje, a żadna inna potrzeba uważania jednorożców za istniejące z pojęcia "jednorożec" nie wynika.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Cz lut 09, 2012 15:17
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 25, 2012 11:23
Posty: 302
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Johnny99 napisał(a):


Cytuj:
W odróżnieniu od dowodów kosmologicznych, dowód ontologiczny nie posiłkuje się żadnym elementem realnego świata, ale polega wyłącznie na obracaniu w myślach utworzonego w głowie, niezbyt precyzyjnego zdania, definicji Boga.


Dlaczego "nieprecyzyjnego"? Rozumowanie Anzelma jest tak samo precyzyjne, jak rozumowanie: "jeżeli mamy kilka wież różnej wysokości, to wieża 'najwyższa z nich wszystkich' musi istnieć i nie może nie istnieć".



Akurat z tego typu rozumowaniem Anzelmowe nie ma nic wspólnego... gdzie pojęciu Boga z zasady wykraczającemu poza wszelką możliwość dookreślenia - stąd mglistość - do prostej operacji porównywania kilku obiektów obserwowalnych?


Cz lut 09, 2012 15:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Pojęcie "najdoskonalszy byt" jest właśnie dookreśleniem.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Cz lut 09, 2012 15:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Johnny99 napisał(a):
Istnieje jedynie przesłanka, polegająca na tym, że, mocno generalizując, nikt jednorożców ani jakich śladów obecności, które można by im przypisać, nie widuje, a żadna inna potrzeba uważania jednorożców za istniejące z pojęcia "jednorożec" nie wynika.


A bogów albo ich ślady to ktoś widuje czy jak???

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Cz lut 09, 2012 17:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 25, 2012 11:23
Posty: 302
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Johnny99 napisał(a):
Pojęcie "najdoskonalszy byt" jest właśnie dookreśleniem.


Które - jak wynika z dyskusji powyżej - niczego w zasadzie nie dookreśla.

Poza tym założenie Anzelma, iż

Johnny99 napisał(a):
istnienie realne jest czymś doskonalszym od istnienia jedynie w ludzkiej myśli


też jest wysoce arbitralne.


Cz lut 09, 2012 19:45
Zobacz profil
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Trochę poprzestawiałem cytaty. Pod kreską są uwagi poboczne:

Johnny99 napisał(a):
Skądże, Anzelm niczego nie ukrywa, pisze wprost: "Jeżeli coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane znajdowałoby się tylko w ludzkim intelekcie, to nie byłoby tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, bo istnienie takie w rzeczywistości jest czymś większym, niż ludzka myśl." (cytat za Wikipedią). To jest clue dowodu, jasno wyłożone.
Nie rozumiemy się, Johnny. Nie chodzi o to, że Anzelm w ogóle nie ujawnia, iż dla niego "najdoskonalszy" zawiera w sobie "istniejący". Przeczytaj jeszcze raz, uważnie:
akruk napisał(a):
Ok, ale właśnie w tym problem, że Anzelm w słowie "najdoskonalszy" użytym w swojej definicji UKRYŁ definicyjne założenie "istniejący".
Na etapie definiowania Anzelm używa tylko ogólnika "większy", doskonalszy od innych możliwych do pomyślenia. Taka definicja nie wskazuje na to, że w pojęciu "najdoskonalszy" zawiera się "istniejący realnie". Tak Anzel przedstawia swoją definicję, od której rozpoczyna się rozumowanie:
Anzelm, Proslogion napisał(a):
A wierzymy zaiste, że jesteś czymś, ponad co niczego większego nie można pomyśleć.
Czy w tym miejscu widać, że "większość", doskonałość bytu oznacza w szczególności również jego realne istnienie? Skądże znowu! Przecież byłoby widać, że Anzelm po prostu założył, że Bóg istnieje realnie. Następnie autor prowadzi długi wywód, w dalszym ciągu ani słowem nie sugerując, że najistotniejszą część definicji, określenie "najdoskonalszy", należy rozumieć jako, między innymi, istniejący realnie. Zdanie, które zacytowałeś, stanowi, owszem, ważną część rozumowania Anzelma, ale właśnie w tym rzecz, że dopiero w tym zdaniu, po długich wcześniejszych rozważaniach, Anzelm faktycznie ujawnia, że w samej definicji, na której cały wywód został wywiedziony, od samego początku zostało cichcem przyjęte, że "większy" w szczególności oznacza "istniejący realnie". Otóż Anzelm przestawia rzecz następująco (liczba zdań odpowiada liczbie zdań w oryginale):
  1. Bóg jest to byt najdoskonalszy.
  2. Czy więc...ple-ple...?
  3. Z całą pewnością jednak ple-ple-ple...
  4. Czymś innym bowiem ple-ple i ple..
  5. Kiedy bowiem ple, ple...
  6. A więc także głupi ple, ple...
  7. Ale - najdoskonalszy oznacza, że istnieje realnie (o czym zapomniałem powiedzieć w zdaniu 1, definicji Boga).
  8. Jeżeli ... ple-ple...
  9. Jeżeli więc ple-ple...
  10. Tak jednak ... ple-ple...
  11. Zatem Bóg istnieje realnie.

Johnny99 napisał(a):
Anzelm nie twierdził, że definicje czegoś dowodzą. Anzelm wyciągnął wniosek z dwóch założeń - i tyle (takie działanie zresztą określa się mianem "dowodu" - definicje nie są dowodem).
Ależ ja wcale nie sugeruję, że Anzel twierdził, że same definicje dowodzą! Twierdzę natomiast, że nie tyle wyciągnął wniosek z dwóch założeń, co nieświadomie założył to, czego dopiero miał dowieść, a po długim rozumowaniu wydawało mu się, że właśnie przeprowadził poprawny dowód. Popełnił błąd typu petitio principii.

Johnny99 napisał(a):
BTW dlaczego twierdzisz, że Anzelm czegoś nie chciał rozumieć?
Jego odpowiedź na krytykę dowodu ontologicznego przedstawioną przez Gaunilona wydaje się o tym świadczyć. Anzelm używa w niej "zaklęć" w rodzaju: "ale mój dowód dotyczy wyjątkowego przypadku, więc nie obowiązują ogólne reguły i wszelkie przykłady, analogie z analizy innych bytów i pojęć są nieadekwatne".

Johnny99 napisał(a):
Dlaczego "nieprecyzyjnego"? Rozumowanie Anzelma jest tak samo precyzyjne, jak rozumowanie: "jeżeli mamy kilka wież różnej wysokości, to wieża 'najwyższa z nich wszystkich' musi istnieć i nie może nie istnieć".
Nic podobnego. Określenie "wieża najwyższa" oznacza właśnie "wieżę o najwyższej wysokości". Wiesz, czym jest wysokość i jak porównywać wysokości obiektów, wiesz, co oznacza, że jeden ma większą niż drugi. Ale nie wiadomo, co oznacza ogólnik "najdoskonalszy", ponieważ to jest pewna ocena, a ocena zawsze jest dokonywana według jakiegoś kryterium. Nie da się inaczej. Problem w tym, że nie wiadomo W CZYM Bóg jest najdoskonalszy, według jakich cech, kryteriów przewyższa inne byty. Czy jest najzimniejszy? najgorętszy? najsmutniejszy? najjurniejszy?

____________________________________________________________________________
Dygresje o matematyce

Johnny99 napisał(a):
Cytuj:
Praktyczna możliwość wykorzystania matematyki do modelowania świata nie dowodzi przecież, że obiekty matematyczne istnieją realnie.
Istnieją realnie w tym sensie, że modelują rzeczywistość.
Obawiam się, że Twoje rozumienie określenia "realnie istnieć" sytuuje Cię w bardzo realnej bardzo mniejszości wśród użytkowników języka.

Johnny99 napisał(a):
Z dowodzenia czysto matematycznego może wprost wynikać rzeczywistość
Sorry, ale mnie to wygląda na herezje okrutne!

Johnny99 napisał(a):
nie może być tak, że jak położę dwa długopisy i dołożę do nich jeszcze dwa długopisy, to nie uzyskam w efekcie czterech długopisów. 2+2=4 jest wyprowadzalne z podstaw matematyki bez niczego, co ty prawdopodobnie rozumiesz jako "odniesienie do rzeczywistości". A jednak rzeczywistość jest od tego w pełni uzależniona.
Pomyliłeś przyczynę ze skutkiem. Matematyka (arytmetyka) pochodzi od empirii, jest w swoim rdzeniu myślowym uogólnieniem realnego konkretu do abstraktu i DLATEGO nic dziwnego, długopisów jest łącznie tyle samo, co "według matematyki". Bo tak skonstruowaliśmy setki lat temu matematykę, żeby abstraktem odzwierciedlała empirię, żeby wychodziło to samo! Budujesz model samochodu, a potem obstajesz, że z wyglądu tego modelu można wnioskować o wyglądzie realnego samochodu, więc z modelu wynika rzeczywistość - "realny samochód jest w pełni uzależniony od modelu samochodu".

Johnny99 napisał(a):
Choć, jak mówiłem, równie dobrze mogłaby nie być. Dwa długopisy i dwa długopisy mogłyby np. dawać w efekcie losową ilość długopisów
Oczywiście. Ale w naszym świecie tak [na ogół] nie jest i dlatego nasza arytmetyka nie daje takich wyników. Moglibyśmy konstruować inne, korzystać z innych, alternatywnych arytmetyk (tak jak skonstruowaliśmy alternatywne geometrie wobec geometrii Euklidesa), ale tego nie robimy, bo inne nam nie pasują. To nie realny świat jest uzależniony od zasad arytmetyki, ale zasady naszej arytmetyki zostały przez nas dobrane do naszego realnego świata.


Pt lut 10, 2012 9:53
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Bogini Eris objawiła nam Prawo Piątek. Z rozumowaniem Anzelma łączy się pięć głównych problemów:

  1. "Byt największy" niekoniecznie bezsprzecznie oznacza to samo, co rozumie się pod pojęciem "Bóg", w szczególności "Bóg chrześcijański", w szczególności "Bóg-Trójca" itd. (por. "panteizm", "Bóg deisty", "Bóg gnostyków").

  2. Określenie "[naj]większy" niemal na pewno oznacza pewien bliżej nieokreślony zbiór cech; skoro nieokreślony, to być może niemożliwy logicznie, wewnętrznie sprzeczny (por. "równocześnie najzimniejszy i najgorętszy").

  3. Podana definicja - bytu większego od wszystkich innych - zakłada, że ciąg bytów coraz większych, znaczniejszych, przewyższających poprzednie, musi się kończyć na pewnym elemencie; to założenie jest czysto arbitralne (por. "największa temperatura").

  4. Kluczowe w definicji określenie "większy" niejawnie zawiera w sobie pseudo-cechę "istniejący realnie", co oznacza, że Anzelm w definicji bytu największego zakłada to, co ma dopiero udowodnić (por. "Zygulafa jest z definicji bytem istniejącym").

  5. Pomyślany byt, któremu w myślach - bez podstaw w empirii - przypiszemy "realne istnienie" pozostaje nadal bytem wyłącznie pomyślanym - takim, do którego dołożono myślową etykietkę "realnie istnieje". W najlepszym razie rozumowanie Anzelma pokazuje oczywistość: że można sobie pomyśleć "byt największy istnieje" (por. "jednorożec istnieje").

(Słowo "doskonalszy" zamiast oryginalnego "większy, znaczniejszy, przewyższający", jest wygodniejsze językowo, ale równocześnie maskuje problemy: "większy" w jakim sensie, w jaki sposób, w czym?).


Pt lut 10, 2012 10:17
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
akruk napisał(a):
Czy w tym miejscu widać, że "większość", doskonałość bytu oznacza w szczególności również jego realne istnienie? Skądże znowu!


No to zdecydowanie się nie rozumiemy, bo przecież sam na to od początku zwracam uwagę. To jest clue dowodu i podstawowy z nim problem. Z tym, że Anzelm nie mówi "najdoskonalszy oznacza istniejący realnie" tak, jakby to miała być definicja, tylko wyciąga wniosek z założenia, że istnienie realne jest czymś doskonalszym od istnienia jedynie w ludzkiej myśli. I tego właśnie założenia należy się czepiać, chcąc dowód obalić.

Cytuj:
Twierdzę natomiast, że nie tyle wyciągnął wniosek z dwóch założeń, co nieświadomie założył to, czego dopiero miał dowieść


Nie. Jak już napisałem, założenia są w tym dowodzie dwa: 1) Bóg jest bytem najdoskonalszym, 2) istnienie realne jest czymś doskonalszym od istnienia jedynie w ludzkiej myśli. A więc (tu następują wnioski) skoro Bóg zaistniał w ludzkiej myśli, to tym bardziej Bóg musi istnieć realnie, bo istnienie realne jest doskonalsze od istnienia jedynie w ludzkiej myśli (założenie nr 2), a Bóg jest bytem najdoskonalszym (założenie nr 1).

Cytuj:
Anzelm używa w niej "zaklęć" w rodzaju: "ale mój dowód dotyczy wyjątkowego przypadku, więc nie obowiązują ogólne reguły i wszelkie przykłady, analogie z analizy innych bytów i pojęć są nieadekwatne".


I bardzo trafnie odpowiedział, co właśnie dowodzi, że swój dowód rzeczywiście przemyślał. Ja też o tym pisałem (dlaczego np. analogia ze Śmierdzielem jest nietrafna).

Cytuj:
Ale nie wiadomo, co oznacza ogólnik "najdoskonalszy", ponieważ to jest pewna ocena, a ocena zawsze jest dokonywana według jakiegoś kryterium.


Tyle, że dla dowodu Anzelma nie stanowi to problemu - tak długo, jak długo przyznaje się, że w każdym razie doskonalsze jest istnienie realne od istnienia jedynie w ludzkiej myśli.

Cytuj:
Problem w tym, że nie wiadomo W CZYM Bóg jest najdoskonalszy, według jakich cech, kryteriów przewyższa inne byty. Czy jest najzimniejszy? najgorętszy? najsmutniejszy? najjurniejszy?


Według takich cech, jakie są istotne dla opisu Boga. Ale to, jak wskazałem wyżej, inny temat.

Cytuj:
Obawiam się, że Twoje rozumienie określenia "realnie istnieć" sytuuje Cię w bardzo realnej bardzo mniejszości wśród użytkowników języka.


A co to znaczy "realnie istnieć" zdaniem większości użytkowników języka?

Cytuj:
Pomyliłeś przyczynę ze skutkiem. Matematyka (arytmetyka) pochodzi od empirii


To jest pewien pogląd, którego można nie podzielać. O ile mi, laikowi, wiadomo, matematycy raczej wolą go nie podzielać ;) i oddzielać maksymalnie swoją dziedzinę od empirii. Niektórzy nawet lubili powtarzać, że matematyka jako taka nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a to, że jest dla jej badania przydatna, to czysty przypadek. Niezależnie jednak od tego, można w każdym razie wyprowadzić wzór "2+2=4" bez robienia doświadczeń z długopisami czy z czymkolwiek innym.

Cytuj:
Bo tak skonstruowaliśmy setki lat temu matematykę, żeby abstraktem odzwierciedlała empirię, żeby wychodziło to samo!


To jest nierozwiązany od wieków spór - czy my matematykę konstruujemy, czy odkrywamy. Nie widzę większego potrzeby w niego wchodzić.

Cytuj:
Moglibyśmy konstruować inne, korzystać z innych, alternatywnych arytmetyk (tak jak skonstruowaliśmy alternatywne geometrie wobec geometrii Euklidesa), ale tego nie robimy, bo inne nam nie pasują.


A to właśnie jest ciekawy przykład zaprzeczający twoim twierdzeniom - bo przecież właśnie skonstruowaliśmy geometrie nieeuklidesowe, choć nam "nie pasowały", a na dodatek jeszcze po paru latach okazało się, że niespodziewanie do pewnych nowych odkryć zaczęły pasować! Tak samo matematycy z jakiegoś równoległego świata, w którym dwa i dwa daje wartość losową (a zresztą w świecie kwantowym ponoć też obowiązuje losowość..), mogliby dojść czysto abstrakcyjnym rozumowaniem do 2+2=4 - i poznawszy nasz świat odkryć ze zdumieniem, że tutaj to dziwactwo pasuje! Niektórzy fizycy zresztą przedstawiali już poglądy, zgodnie z którym matematyka "tworzy" świat (na najbardziej podstawowym poziomie) w sensie zupełnie już dosłownym.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Pt lut 10, 2012 10:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
akruk napisał(a):
1. "Byt największy" niekoniecznie bezsprzecznie oznacza to samo, co rozumie się pod pojęciem "Bóg", w szczególności "Bóg chrześcijański", w szczególności "Bóg-Trójca" itd. (por. "panteizm", "Bóg deisty", "Bóg gnostyków").


Toteż i Anzelm tego nie twierdzi. Jego dowód jest dowodem na istnienie Boga jako bytu najdoskonalszego, a nie na prawdziwość jakiejkolwiek religii.

Cytuj:
2. Określenie "[naj]większy" niemal na pewno oznacza pewien bliżej nieokreślony zbiór cech; skoro nieokreślony, to być może niemożliwy logicznie, wewnętrznie sprzeczny (por. "równocześnie najzimniejszy i najgorętszy").


Gdyby był niemożliwy logicznie, to nie mógłby istnieć. A musi istnieć - więc nie może być niemożliwy logicznie ;)

Cytuj:
3. Podana definicja - bytu większego od wszystkich innych - zakłada, że ciąg bytów coraz większych, znaczniejszych, przewyższających poprzednie, musi się kończyć na pewnym elemencie; to założenie jest czysto arbitralne (por. "największa temperatura").


To nie jest założenie, tylko również wniosek. Skoro można pomyśleć byt "największy ze wszystkich", to tym samym ciąg bytów musi się na nim kończyć, ponieważ tenże byt musi istnieć.

Cytuj:
4. Kluczowe w definicji określenie "większy" niejawnie zawiera w sobie pseudo-cechę "istniejący realnie", co oznacza, że Anzelm w definicji bytu największego zakłada to, co ma dopiero udowodnić (por. "Zygulafa jest z definicji bytem istniejącym").


Odpowiedź w poprzednim poście.

Cytuj:
5. Pomyślany byt, któremu w myślach - bez podstaw w empirii - przypiszemy "realne istnienie" pozostaje nadal bytem wyłącznie pomyślanym - takim, do którego dołożono myślową etykietkę "realnie istnieje".


Tylko wtedy, jeżeli założymy, że rzeczywistości nie obowiązują zasady logiki. Co wolno zrobić - ale nie ma sensu.

Jajko napisał(a):
A bogów albo ich ślady to ktoś widuje czy jak???


"Boga nikt nigdy nie widział" (J 1,18) (co oczywiście niekoniecznie odnosi się do "bogów") ;) Ale śladów obecności Boga czy bogów widuje się i widywano od zatrzęsienia ;)

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Pt lut 10, 2012 10:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 25, 2012 11:23
Posty: 302
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
To oczywiste, że zasady logiki obowiązują w opisie rzeczywistości, nie samej rzeczywistości. Jedyną częścią rzeczywistości, która opisuje logika jest szeroko rozumiany język.


Pt lut 10, 2012 11:00
Zobacz profil

Dołączył(a): N sie 07, 2011 18:17
Posty: 9014
Post Re: Dowód ontologiczny na istnienie Boga
Johnny99 napisał(a):
No to zdecydowanie się nie rozumiemy, bo przecież sam na to od początku zwracam uwagę. To jest clue dowodu i podstawowy z nim problem. Z tym, że Anzelm nie mówi "najdoskonalszy oznacza istniejący realnie" tak, jakby to miała być definicja, tylko wyciąga wniosek z założenia, że istnienie realne jest czymś doskonalszym od istnienia jedynie w ludzkiej myśli. I tego właśnie założenia należy się czepiać, chcąc dowód obalić.

Tu mamy do czynienia z paradoksem. Paradoksy takie jak golibrody czy kłamcy zawsze powstają gdy zdanie orzeka o sobie samym. Mamy pętlę: zdanie, meta-zdanie,meta-meta-zdanie itd.
Tutaj możemy pomyśleć zarówno o Bogu w umyśle jak że istnieje realnie, ale zawsze to będzie jedynie w naszych myślach!

_________________
Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z Krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa.Gal 6:14


Pt lut 10, 2012 11:12
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 604 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 41  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL