Jak uzasadniam moją wiarę, moją niewiarę?
Autor |
Wiadomość |
krunch
Dołączył(a): Cz wrz 11, 2003 12:33 Posty: 114
|
Przepraszam, faktycznie źle to sformułowałem, chodziło mi o to, że takie odniosłem wrażenie czytając słowo "odklepywanie", ale wynikało ono pewnie z rzutowania przez pryzmat Twoich aktualnych poglądów...
A to, czy nauka fizyczna przyjmuje pojęcie "był zawsze" muszę sprawdzić.
Moim zamiarem nie było również potraktowanie Cię jak gówniarza, bo czułem się raczej jakbym rozmawiał z kimś zagubionym, a nie głupim...
|
So wrz 13, 2003 13:15 |
|
|
|
 |
Diaspora
Dołączył(a): Pn wrz 01, 2003 8:13 Posty: 8
|
 Moja wiara (?)
Może i ja coś napiszę...
Jak uzasadniam swoją wiarę? A może niewiarę?
Nie jestem w stanie stwierdzić czy tak naprawdę wierzę... Po wielu (bolesnych) doświadczeniach w życiu straciłam zaufanie do Boga...Teraz próbuję to "nadrobić".
Wychowałam się, że tak powiem  w rodzinie "praktykujących katolików". Standardem była niedzielna Msza św., czy nabożeństwa... Idąc za przykładem rodziców, deklarowałam się jako osoba wierząca...Teraz się zastanawiam czy to była tylko pusta deklaracja? Ile wiary było we mnie???
Nigdy nie było mowy o wspólnej modlitwie w rodzinie...To mnie najbardziej bolalo... I jak to w życiu bywa, przykład rodziców nie zawsze godny był naśladowania...
Jednak w pewnym momencie powiedziałam "dosyć", przecież to MOJA wiara... To nie rodzice będą decydować o tym w co lub kogo wierzę. Zaczęłam szukać...podstaw mojej wiary. Nie chciałam się opierać tylko na tym czego nauczyli mnie rodzice. Powoli dochodziłam do wniosku, że moja wiara była "pusta", że tak naprawdę nie znałam Boga. I że czas to zmienić.
Zawsze aktywnie uczestniczyłam w życiu Koscioła, parafii. Ale to nie dawało mi satysfakcji. Chciałam poznać Boga, chciałam w końcu poczuć że On naprawdę jest, że jest przy mnie, że mam w Nim oparcie.
Ale przyszły małe (;) ) komplikacje... Zgubiłam drogę... I z drogi wiary wstąpiłam na drogę zwątpienia... W pewnym momencie nawet posunęłam się do stwierdzenia że Boga nie ma...Być może chciałam siebie o tym przekonać? Do pewnego stopnia mi się to udało... Ale strach, tęsknota za czymś czego nie potrafiłam pojąć, doprowadziły mnie do upadku...
Teraz próbuję podnieść się na nowo... uwierzyć, zaufać, pokochać...
Co mną kieruje? Wewnętrzne pragnienie Boga...
To chyba tyle
Pozdrawiam gorąco
_________________ Diaspo
|
So wrz 13, 2003 16:01 |
|
 |
forum
Site Admin
Dołączył(a): Wt maja 13, 2003 10:14 Posty: 42
|
Dotychczasowa dyskusja "w tym temacie" prowadzi do wniosku, że najpoważniejszym problem jest straszny kłopot ze wzajemnym zrozumieniem wierzących i niewierzących. Coś tak, jak z głodnym i sytym. Rodzi sie jednak pytanie, czy ten wzajemny brak zrozumienia nie wynika ze świadomego zamknięcia każdej ze stron z obawy, że ta druga może miec jakieś poważne racje...
|
So wrz 20, 2003 22:00 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
No bo jak się dogadać, kiedy każde pojęcie trzeba zdefiniować - o czym mówimy? Kiedy trzeba nie słuchać słów a próbować zgadywać intencje?
A z tym zamykaniem...
Może nie bać - że ma rację... Ale że ja swojej obronić nie potrafię...
Zarzutów przeciw jest od metra i czasem cały tryb wnioskowania jest logiczny, tylko gdzieś w założeniu tkwi błąd...
A jak można tylko powiedzieć - nie rozumiem, choć wierzę że kiedyś zrozumiem? Czy nie naturalne jest - chronić to co mam (wiarę) przed wątpieniem, nawet jeśli ma to oznaczać niemyślenie? Też tak miałam...
Czy to ochrona to inna sprawa, czy mądre śmiem wątpić... Na pewno nie pozwala znajdować odpowiedzi...
A jeśli uwierzyć - znaczy "rozwalić" dotychczasowe życie, przyznać do błędu? Można zrobić wiele żeby nie słyszeć, nie słuchać.
Zagłuszaczy jest dużo i nie wiem, czy nie najlepiej działa zburzenie czyjejś wiary. Na zasadzie - a jednak mam rację! Dla mnie - na szczęście - zagłuszacze okazały się nieskuteczne  Poza wszystkim innym "załatwiła mnie" Arka Noego - gdzie nie poszłam, ścigał mnie po mieście "Święty uśmiechnięty"  Długo ścigał  Ale skutecznie!
To pytanie - jak się dogadać????
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N wrz 21, 2003 11:12 |
|
 |
Vebis
Dołączył(a): Pt paź 03, 2003 11:34 Posty: 4
|
 Wiara
Myślę, że w kwestii wiary zapominamy, iż wiara jest naszym - chrześcijan - obowiązkiem.
Zbyt często kierujemy się przesłankami rozumu - który chce ją zracjonaliozować, bądź odruchami serca - kóre ją uskrzydlają.
W chwilach trudności, zwątpienia brakuje nam odwagi na wierność trwania przy Chrystusie.
Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś: "Jeżeli się modlimy, uwierzymy. Jeżeli uwierzymy, pokochamy. Jeżeli pokochamy, będziemy służyć."
|
Pt paź 03, 2003 13:58 |
|
|
|
 |
pedziwiatr
Dołączył(a): Cz paź 02, 2003 20:44 Posty: 3436
|
 Wiara
Kiedy mowimy o wierze, musimy pamietac o czyms bardzo istotnym: wiara jest darem danym nam darmo. "Nie wyscie Mnie wybrali, ale Ja was wybralem i przeznaczylem na to, abyscie szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwal...."(J 15;16) To, jak wyglada moja wiara, jest juz tylko wynikiem mojej odpowiedzi Bogu; czy odpowiadam Mu za Maryja: "Fiat", niech mi sie stanie, czy szukam wlasnych drog i wlasnego sposobu na zycie. To, ze chodze co niedziela, a kiedy moge, to i czesciej, do kosciola, o niczym jeszcze nie swiadczy, jesli nie robie nic w kierunku wzrastania ku Bogu, kiedy w drugim czlowieku nie dostrzegam Brata, bo sama wiara bez uczynkow martwa jest jak pisal swiety Jakub. Deklarujac sie jako wierzaca czesto modle sie slowami : "Wierze, Panie, zaradz niedowiarstwu memu" i prosze dla siebie o laske nieustannego nawracania, stawania sie nowym stworzeniem w Chrystusie, do nieustannej metanoi.
Czasami chcialoby sie traktowac wiare jak ucieczke  , ale mysle, ze wiara to przede wszystkim nasza sila  , w ktora Bog nas wyposaza, a nam pozostaje troska, by tego daru nie roztrwonic, nie rozmienic na drobne.
Pozdrawiam. Szczesc Boze! 
|
Pn paź 06, 2003 2:27 |
|
 |
k
Dołączył(a): Śr lis 05, 2003 22:22 Posty: 17
|
forum napisał(a): Dotychczasowa dyskusja "w tym temacie" prowadzi do wniosku, że najpoważniejszym problem jest straszny kłopot ze wzajemnym zrozumieniem wierzących i niewierzących. Coś tak, jak z głodnym i sytym. Rodzi sie jednak pytanie, czy ten wzajemny brak zrozumienia nie wynika ze świadomego zamknięcia każdej ze stron z obawy, że ta druga może miec jakieś poważne racje...
Jeżeli ktoś mnie przekona bardzo chetnie zmienie światopogląd. Wierze, że świat jest jeden mimo, że można go postrzegać na tak wiele sposobów i uważam, że trzeba dążyć do poznania "obiektywnego" obrazu tego co nas otacza. Wydaje mi się też, że rozumiem wierzących - przedewszystkim szukają w bogu oparcia - pomocy, nawet jeżeli on nie istnieje to oni tą pomoc znajdą. Nie sposób się w końcu nie zgodzić z twierdzeniem "wiara czyni cuda". Inna sprawa to powód dla któtego każdą bliższą osobe staram się przeciągnąć na swoją strone: wierzący mają tą dziwną tendencję do narzucania,swojej wiary i obyczajowości innym. Ciężko im przychodzi zrozumienie, że ich tradycje, święta nie są przeze mnie praktykowane i gdy odmawiam uważają to za przejaw nietolerancji. Nie mówie tu oczywiście o wszystkich ale w Polsce zjawisko to można zaobserwować niestety niemal na każdym kroku. Nie mówie tu o wszystkich oczywiście, ale w Polsce jest to przytłaczająca większość. Dla przykładu podam choćby kwestie: aborcji, obecności krzyża w niemal każdej sali w szkołach podstawowych i średnich, preambuły w konstytucji UE czy blokowania ulic w niektóre dni w roku.
|
Cz lis 06, 2003 10:18 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
k napisał(a): Inna sprawa to powód dla którego każdą bliższą osobe staram się przeciągnąć na swoją strone: wierzący mają tą dziwną tendencję do narzucania, swojej wiary i obyczajowości innym.
Hmmm... Skoro sobie dajesz prawo do prób "przeciągnięcia" innych na swoją stronę to czemu tego samego odmawiasz stronie przeciwnej? 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz lis 06, 2003 11:08 |
|
 |
k
Dołączył(a): Śr lis 05, 2003 22:22 Posty: 17
|
jo_tka napisał(a): Hmmm... Skoro sobie dajesz prawo do prób "przeciągnięcia" innych na swoją stronę to czemu tego samego odmawiasz stronie przeciwnej? 
A gdzie napisałem że odmawiam? Wielu próbowało ale nikt jeszcze nie wykazał błędów w moim rozumowaniu. 
|
Cz lis 06, 2003 11:20 |
|
 |
Alipiusz
Dołączył(a): Wt maja 20, 2003 19:39 Posty: 182
|
k napisał(a): Wielu próbowało ale nikt jeszcze nie wykazał błędów w moim rozumowaniu. Hahaha!  Gratuluję pewności siebie.
_________________ Wino i muzyka rozweselają serce,
ale wyżej od tych obu rzeczy stoi umiłowanie mądrości.
|
Cz lis 06, 2003 11:28 |
|
 |
k
Dołączył(a): Śr lis 05, 2003 22:22 Posty: 17
|
Alipiusz napisał(a): k napisał(a): Wielu próbowało ale nikt jeszcze nie wykazał błędów w moim rozumowaniu. Hahaha!  Gratuluję pewności siebie.
To jest fakt a nie żadna pewność siebie. Po to tu przyszedłem, żeby sprawdzać się dalej. Nazywaj to jak chcesz zresztą, prawda wyjdzie w praktyce ![Uśmiech krzywy ;]](./images/smilies/icon_krzywy.gif)
|
Cz lis 06, 2003 11:36 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Wobec tego rozumiem, że Ty również masz "tą dziwną tendencję do narzucania swojej wiary" (w nieistnienie Boga w tym wypadku  ) innym...
Jedno - konkretne - pytanie zadał Alipiusz, obok... Ja również nie znalazłam w Twojej koncepcji odpowiedzi na jedno pytanie - dlaczego powstało takie przyporządkowanie i dlaczego jest ono stałe dla całego świata ożywionego?
Nie chce przenosić dyskusji do kolejnego działu, stąd - tylko sygnał
Poza tym - poznanie obiektywnej prawdy, obiektywnej rzeczywistości wymaga odpowiedzi na wszystkie wątpliwości. Bo postawienie - na początku - założenia tę obiektywność wyklucza. Zakładam, że dążysz do poznania prawdy obiektywnej - jesteś w stanie udowodnić nieistnienie Boga? Czy to jednak - tylko wiara? Zakładasz przypadkową koncepcję powstania świata i życia i pytasz, czemu odrzucam to, czego jeszcze nie można udowodnić... Więc - raczej chyba to jest wiara, nie wiedza? A dlaczego? Bo widzę inne uzasadnienie
No i ostatnia kwestia - napisałeś:
Cytuj: rozumiem wierzących - przede wszystkim szukają w bogu oparcia - pomocy, nawet jeżeli on nie istnieje to oni tą pomoc znajdą. Nie sposób się w końcu nie zgodzić z twierdzeniem "wiara czyni cuda"
Na tej zasadzie, jak działa placebo? Efektywność placebo jest w sumie niewielka. Przynajmniej, jeśli patrzeć na wyniki badań. Placebo nie zmienia rzeczywistości - usuwa jedynie objawy, może znosić czynnik stresowy i jego konsekwencje, ale to wszystko. Wobec tego pytanie - jeśli Bóg nie istnieje, to kto tej pomocy udziela - wg Ciebie?
Pozdrawiam 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz lis 06, 2003 12:58 |
|
 |
k
Dołączył(a): Śr lis 05, 2003 22:22 Posty: 17
|
Istnieje jeden podstawowy problem. Poznanie obiektywniej rzeczywistości jest w zasadzie niemożliwe - zawsze pozostanie pytanie: "co jesli to co widzimy, czego się domyślamy nie jest prawdziwe?" wiec tak naprawde do obiektywnej rzeczywistosci mozemy się jedynie zbliżać i ją odgadywać, nigdy jednak nie będziemy mieli pewności ![Uśmiech krzywy ;]](./images/smilies/icon_krzywy.gif) .
Odnośnie narzucania wiary to chyba masz racje - każdy chce żeby otaczali go ludzie podobni jemu samemu. Jedyna róznica którą zauważam to to, że ja jestem świadomy (już), że istnieją inne drastycznie różniące się światopoglądy, w "katolickiej polsce" jest to "nie do pomyślenia"
W moim dążeniu do prawdy dochodze do wniosku, że nic nie jest pewne czyli jedyne czego mogę być pewny to niepewności. Nic nie jest pewne więc moge żyć jak chce - i tak nie wiem jakie konsekwencje to za sobą pociągnie w nieprzewidywalnej przyszłości (po śmierci)..
Odnosząc sie do pytania
Cytuj: jeśli Bóg nie istnieje, to kto tej pomocy udziela - wg Ciebie? Myśle, że całkiem logiczne jest w naszej rzeczywistości, że tą pomocą jest nasza własna wola. Ona niejako podnosi nasze przekonania do rangi niemal pewności i powoduje, że jesteśmy zdolni do niesamowitych rzeczy.
Ostatecznie człowiek żyje tak jak chce tzn. tak jak mu wolna wola czy hormony podpowiadają. Najchętniej pozbyłbym się wszyskich dyskusji nt. bytów nadprzyrodzonych i cudów bo z góry wiadomo, argumenty za i przeciw równoważą się.
Moja odpowiedź na "to wszystko" to "nie wiem".
|
Cz lis 06, 2003 13:33 |
|
 |
Gość
|
"K" ja zadam tylko jedno pytanie: Jak uzasadnisz to, że istnieje materia?
|
Cz lis 06, 2003 16:45 |
|
 |
k
Dołączył(a): Śr lis 05, 2003 22:22 Posty: 17
|
Materia po prostu jest, nie moge poznać przyczyny jej istnienia. Możliwe że została stworzona ale i równie możliwe jest to, że istniała zawsze i zawsze istnieć będzie.
|
Pt lis 07, 2003 12:04 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|