nic nie rozumiem... Cokolwiek chciałeś napisać, może napisz to jaśniej?

Widać że autor filmu nie ma pojęcia o działaniu obiektywu i wyciąga kuriozalne wnioski!

chodzi o to że pole magnetyczne ziemi nie jest takie mocne jak można sobie wyobrażać, ma wpływ na to co się dzieje na ziemi a nie poza nią, gdyby nawet doszło do przebiegunowania ziemi nic by się nie zmieniło, ponieważ to tak jakbyś zamienił magnesy miejscami i nic więcej, zawsze będą emitować to samo promieniowanie magnetyczne o tej samej wartości czyli jony dodatnie będą oddziaływać na ujemne wprawiając je w ruch dzięki czemu można porozumiewać się za pomocą fal radiowych na odległość bo pole magnetyczne sprawia że cząsteczki drgają tym samym oddziaływują na siebie nawzajem i przekazują sygnał radiowy, człowieka nie uniosą więc sam rozumiesz że nie mają nic wspólnego z grawitacją, człowiek jest zaciężki dla tego pola magnetycznego więc nie utrzymują również one żadnej wartości fizycznej potrzebnej do poprawnego działania, przyciągania ziemskiego, ich wypełnienie i gęstość sprawiają że grawitacja na ziemi jest taka jaka jest, szybkość drgań cząsteczek jest niezmienną wartością szybkości przekazywania fal radiowych, nie da się być szybszym niż szybkość drgań i nie da się zmieniać wartości stałych w zmienne ponieważ to świadczyłoby o tym że fizyka jest irracjonalną nauką o nie wiadomo czym. Stała wartość pozwala na życie organizmów biologicznych w danym miejscu, gdyby było inaczej szybkość drgań rozrywała by lub spowalniała pracę cząsteczek, czyli człowiek niemógłby żyć, bo również składa się z atomów i cząsteczek które drgają. Gdyby przyspieszyć pracę komórek człowiek szybko by umarł z powodu braku synchronizacji cząsteczek, białko czy węgiel wibrują z innymi częstotliwościami i tylko taka kombinacja pozwala na ich współprace, gdyby wibrowały z tymi samymi częstotliwościami ich wartości byłyby identyczne więc całkowicie od siebie nie zależne, nie przyciągałyby się na wzajem i nie wprawiały w ruch jednocześnie pobierając od siebie informacje o potrzebie wspólnej egzystencji, po prostu byłyby od siebie nie zależnę i odpychałyby się nawzajem tym samym nie tworzyłyby systemów tak złożonych jak komórka czy cały zespół komurek czyli organizm

I co to wszystko ma do tematu?

tyle co bóg, istnieje wszystko bez jego udziału i będzie jeszcze bardzo długo istnieć, nikt nie wie ile lat tak naprawdę wszechświat istnieje, to tylko nauka a nie stwórca który przez nią przemawia, ziemia nawet jeśli istniałaby 6000 lat nie zmieni faktu że cząsteczki posiadają atomy naładowane dodatnio i ujemnie czyli pole magnetyczne tworząc komórki przyciągają się nawzajem czyli ewoluują tworząc organizmy znane i opisane przez człowieka, to cała ewolucja, jak można wytłumaczyć to wszystko tak samo można zanegować prawdziwość tego co piszę, ale to zawsze jest fakt a każdy stwórca jedynie myślą opisaną za pomocą słow w książkach

Nie zgadzam się.

Nauka nie stoi w sprzeczności z wiarą. To, że istnieje grawitacja, że cząsteczki bywają naładowane magnetycznie itp nijak nie eliminuje zapotrzebowania na Stwórcę. Przynajmniej tak długo, jak długo nauka nie odpowie na pytanie "dlaczego Wszechświat jest taki jaki jest" oraz "dlaczego Wszechświat w ogóle jest". Ty zaś ciągle opisujesz jaki Wszechświat jest, a te informacje mają się nijak do powyższych pytań.

Teoria ewolucji na przykład wyjaśnia, w jaki sposób organizmy powstały. Pośrednio też odpowiada na pytanie dlaczego takie a nie inne, i dlaczego w ogóle.. Dalej, odpowiedź na pytanie dlaczego ewolucja wykreowała takie a nie inne gatunki w końcu prowadzi nas do stałych fizycznych i cząstek elementarnych. Niemniej, wciąż mamy rekursję - dlaczego stałe fizyczne są właśnie takie, a nie inne? A nawet, jeśli uda się odpowiedzieć na to pytanie jakąś inną stałą, jakimś innym równaniem, jakimś innym konstruktem warunkującym kształt całego wszechświata- to rekursja będzie trwała dalej, pojawią się pytania o ten konstrukt - nie jaki on jest (bo to będzie wiadomo), ale "dlaczego właśnie taki" i na czym zasadza się jego istnienie? Wreszcie pytania jeszcze głębsze. Skąd w ogóle wzięła się logika?

fdghj, to bardzo mały odsetek ludzi, którzy myślą, że świat ma 6000 lat. Zawsze będą istnieć jacyś ludzie, którzy uznają różne dziwne rzeczy, jak choćby spisek kosmitów z rządem USA. Nie ma co zawracać sobie nimi głowy.

Myślę, że fdghj chodzi o coś więcej niż wiek ziemi...

Analogicznie kilka innych różnych kwestii, z jakimi można się spotkać. Może w ten sposób chociaż część problemu odhaczymy.

bo dla mnie to jest oczywiste, nikt nigdy nie dał choćby najmniejszego dowodu na istnienie boga, chcesz aby udowadniać coś co wymyśliłeś czyli twoją myśl. Nie istnieje taka logika czy naukowa możliwość by udowodnić komuś że coś co jest wymyślone ponieważ nie da się dostarczyć dowodów na coś co nie istnieje, jedynymi dowodami dla katolików są przekazy ustne potwierdzane tym co pisze w bibli, dzieci w identyczny sposób interpretują książki, porównują świat ze książki do rzeczywistości, nie chcę cię obrażać tylko wytłumaczyć o co chodzi. Bóg jest wymysłem i nie ma jakiejkolwiek potrzeby by udowadniać osobie która myśli inaczej że mój tok myślenia jest lepszy czy bardziej wartościowy, czy jedyny prawdziwy. Człowiek myśli i czuje, ja widzę świat oczami nauki, poprostu przekaz bibli jest dla mnie oczywisty tak samo jak dla czytelnika treść jakiejś książki typu, wierzenia ludowe. Świadomość ludzi z przed 2000 lat nie mogła być taka jak teraz z wielu powodów, więc odnoszenie się do treści zawartych w bibli w jaki kolwiek sposób mający tłumaczyć rzeczywistość która teraz jest dla wszystkich oczywista. Chory na paranoję nie ma świadomości rzeczywistości takiej jaką widzisz i rozumiesz ty, tak samo jest ze słowami które zostały stworzone wiele tysięcy lat temu dlatego wieczność czy rzeczywistość są wartością stałą mimo upływającego czasu, można wywnioskować w łatwy sposób że są cześcią naszego umysłu i świadomości, bez której nie jesteśmy w stanie egzystować z ludzmi osadzonymi w rzeczywistości. Wiadomo że czas został wymyślony tak samo jak wieczność i początek. Rozwiązania trzeba szukać w filozofii a nie w nauce, bo nauka jest wartością stałą stwierdzającą, a filozofia kreującą

Możesz przestać pisać ciągle to samo i odnieść się chociażby do tego, co napisałem w odpowiedzi na Twojego poprzedniego posta?

po prostu wyjaśniam ci że nie nauka i nie religia wytłumaczy powstanie życia a filozofia, ponieważ człowiek nie jest wstanie wytłumaczyć czegoś inaczej niż to widzi. Widząc coś tak jak widzisz wiesz, a kiedy patrzysz przez ciemne okulary widzisz inną rzeczywistość, inne kolory czyli pozbaw swoje myślenie kolorów i uczuć bo one nie są stworzeniem ale wynikiem. Nauka to nie uczucia i kolory, bo wtedy zamykasz się na jakiś schemat i nie wyjdziesz poza ten schemat. Zamknij oczy i spójrz na świat, drgania i dźwięk jest stworzycielem, a nie nauka czy jakiś bóg, po prostu uwierz w to że myślisz, a nie analizujesz informacje jak komputer, widząc kolory i więdząc czym to wszystko jest

Zgadzam się, że postrzeganie jest subiektywne.

Ale jak to się ma do tezy, że "drgania i dźwięk jest stworzycielem, a nie nauka czy jakiś bóg"?

Bo znowu: skąd powstały drgania i dźwięk? Nauka je opisuje (oczywiście nie tworzy), drgania może i są istotnym elementem budowy świata, ale trudno, żeby istniały same z siebie.

No chyba, że stawiasz tezę dużo bardziej radykalną - że świat istnieje wyłącznie w twoim umyśle.

myśli powstają w skutek procesu biologicznego, chodzi mi o to że filozofia prowadzi po za schemat w którym wieczność nie znaczy nieskończoność a początek nie znaczy że coś powstało z niczego, ponieważ człowiek potrafi tylko w taki sposób myśleć, tzn stworzenie musi mieć swój początek w taki sposób jaki my znamy, jak wiesz myśli nie widać, a jednak można je zobaczyć, cofając się do tyłu docieram do niezrozumiałych wartości które istnieją jednak nie potrafię ich opisać ponieważ nie znam takich słów i nauka tego nie opisuje, wiemy bardzo mało o stworzeniu, nasza świadomość słów oraz myślenie widzę udowadniam wyklucza zrozumienie praw fizyki że tak powiem od wewnątrz, ponieważ człowiek widzi pod mikroskopem atomy i jest świadomy ich powstania nie widząc jednak że to jeden z wielu procesów które miały miejsce podczas powstawania życia, nie umiem ci wytłumaczyć dokładnie bo znam jedynie wartości których nie umiem nazwać i opisać, to tak jak człowiek dowiedziałby się teraz o czymś takim jak pole magnetyczne i nie wiedział skąd się bierze

Znów nie rozumiem. Co z tego, że myślenie jest (upierałbym się, że chyba tylko częściowo) procesem biologicznym?

Co z tego, że powstanie atomów to tylko jeden z procesów?

Co z tego, że poznanie jest ograniczone?

Jak powyższe ma się do sporu o istnienie Boga?

"stworzenie musi mieć swój początek w taki sposób jaki my znamy" - chyba jednak stworzenie ma jakiś początek... Twierdzenie, że zasada istnienia leży w stworzeniu, wyrzuca nas w kierunku panteizmu i przeczy zasadności używania słowa "stworzenie".