Czy moze istniec racjonalny ateizm?
Autor |
Wiadomość |
Ksiaze
Dołączył(a): So kwi 09, 2005 16:39 Posty: 170
|
ania napisał(a): Cytuj: "Wobec tego, co ci bardziej odpowiada: - wiara w logicznie spójny i zgodny z doświadczeniem świat z wieczną śmiercią i bez Boga; czy - wiara w logicznie spójny i zgodny z doswiadczeniem świat z wiecznym życiem i z Bogiem?"
Co mi bardziej odpowiada to jest bez znaczenia. Nie ma zycia bez smierci. Tak dziala natura. Cos musi umrzec, by sie znow narodzilo. Kolo zamkniete. Ewolucja.
Poza tym skad pomysl o zyciu wiecznym?
|
Wt sie 23, 2005 3:38 |
|
|
|
 |
wuj zboj
Dołączył(a): Pt mar 18, 2005 22:30 Posty: 602
|
Ksiaze, ten watek jest dla osob zdajacych sobie sprawe z tego, ze zarowno teizm jak i ateizm to wiara. Zastanawiamy sie tu nad tym, ktora z tych wiar jest bardziej racjonalna. Nie wyjasniamy sobie, czy w zycie po smierci ciala wierzy sie i w smierc po smierci ciala tez sie wierzy; zastanawiamy sie, ktora z tych wiar ma wiecej sensu. Czy twoim zdaniem wiesz, ze po smierci twojego ciala twoja swiadomosc umrze? Jesli tak, to nie jest to watek dla ciebie. Zamiast tego, proponuje ci dolaczyc sie, na przyklad, do dyskusji takiej jak http://ateizm.alternatywa.com/forum.php?page=&cmd=show&id=19153&category=2
Crosis, niewatpliwie czlowiek moze samodzielnie poprawiac swoje warunki zycia. Wiadomo jednak, ze poprawiajac w jednym miejscu psujemy w drugim. I musi tak byc. Bowiem swiat, bedac dynamicznym ukladem powiazan pomiedzy skomplikowanymi jednostkami, jest nieporownalnie bardziej skomplikowany niz dowolny jego poduklad A w szczegolnosci jest nieporownywalnie bardziej skomplikowany niz pojedynczy czlowiek, zespol badawczy, czy siec komputerowa. I w efekcie nie sposob tak skutecznie przewidziec reakcji swiata, aby skutki naszych dzialan nie wywolalby efektow ubocznych powodujacych w pewnym momencie wiecej szkod niz naprawilismy w innym miejscu. To jeszcze gorsza sytuacja niz ze zbyt krotka koldra. Bo mamy do czynienia z klasycznym bladzeniem przypadkowym, co oznacza, ze z biegiem czasu koldra staje sie coraz krotsza: jesli uklad (tu: ludzkosc) moze w kazdym kroku swojej ewolucji popelnic chocby minimalny blad i jesli nie istnieje czynnik (tu: Bog) korygujacy jego ruch w stosunku do IDEALNIE ZNANEGO prawidlowego odniesienia, to wartosc oczekiwana bledu rosnie proporcjonalnie do pierwiastka z ilosci krokow.
Tak wiec wiara w to, ze ludzkosc sama sobie zorganizuje raj na ziemi, jest utopijna, irracjonalna. Natomiast wiara w raj Z BOZA POMOCA jest jak najbardziej racjonalna. Wystarczy bowiem niewielkie nawet wparcie w krytycznych momentach, by usunac niebezpieczenstwo katastrofy spowodowanej przez niekontrolowalna akumulacje bledow!
No i poza owym aspektem spolecznym nadziei na lepszy swiat pozostaje jeszcze aspekt prywatny. Czlowiek nie wierzacy w Boga musi dostosowac swoje uczucia do swojej wiary w to, ze (jak spiewala Anna Jantar):
Nic nie moze przeciez wiecznie trwac
Co zeslal los trzeba bedzie stracic
Nic nie moze przeciez wiecznie trwac
Za milosc nasza tez przyjdzie nam zaplacic
Po co jednak fantazjowac przeciwko sobie i przeciwko swoim bliskim? Jesli wiadomo przeciez, ze to fantazja...
Zdrowko -- wuj wiadomy zboj
_________________ Jarek Dąbrowski, http://wujzboj.republika.pl
Światopoglądowe forum http://sfinia.fora.pl
|
Wt sie 23, 2005 9:08 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Widzisz - problem jest taki:
Po co jednak fantazjowac przeciwko sobie i przeciwko swoim bliskim?
Ty z punktu widzenia wiary nazywasz to fantazja. A ja nazywam to akceptacja istniejacych warunkow.
Ponadto, Wuju - Twoj model na samym poczatku zaklada ware w Boga. W byt, ktory to wszystko stworzyl. Ja ta wiare odrzucam. I z tym ida pewne konsekwencje.
Crosis
|
Wt sie 23, 2005 10:46 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Czy mógłbyś opisać co to są "istniejące warunki" ?
|
Wt sie 23, 2005 10:49 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Crosisie, według mnie, to kwestia czym są istniejące warunki, jest właśnie przedmiotem dyskusji światopoglądowych. Posiadamy pewną wiedzę o rzeczywistości, która jest pewnym opisem zjawisk, które obserwujemy. Dojście do wniosku teistycznego lub ateistycznego, jest to już interpretacja metafizyczna tychże zjawisk.
|
Wt sie 23, 2005 11:00 |
|
|
|
 |
wuj zboj
Dołączył(a): Pt mar 18, 2005 22:30 Posty: 602
|
Crosis, na jakiej podstawie mowisz o "istniejacych warunkach"?
Musze przyznac, ze twoja odpowiedz mnie zdumiala. Bowiem wynika z niej - wbrew temu, co wynikalo z naszej rozmowy w weekend - ze traktujesz swoj poglad na smierc jako WIEDZE. Jako cos, co mozesz dobrze uzasadnic przynajmniej na podstawie twojego doswiadczenia. (Ta prosba powoduje, ze robimy potezny reset tematyczny - w efekcie wypadnie nam jednak zaprosic rowniez Ksiecia do dyskusji).
Wobec tego moze umowimy sie w ten sposob:
1. Ty przedstawisz to uzasadnienie.
2. Jesli okaze sie ono poprawne logicznie, zamknie to temat.
3. Jesli okaze sie ono niepoprawne logicznie, wtedy zrezygnujesz z nazywania tego "akceptacja istniejacych warunkow". Odpowiadajac wtedy na moje pytanie, bedziesz mowil o swoich pogladach na smierc jako o fantazji. I uzasadnisz, czemu fantazjujesz irracjonalnie i przeciwko sobie i bliskim - lub ze smierc jest korzystna dla ciebie i twoich bliskich...
Zdrowko -- wuj bliski zboj
_________________ Jarek Dąbrowski, http://wujzboj.republika.pl
Światopoglądowe forum http://sfinia.fora.pl
|
Wt sie 23, 2005 11:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Owszem, o smierci cos wiem. O smierci fizycznej. Jest to zanim funkcji zyciowych. Dowolna encyklopedia nam o tym mowi. Natomiast nie mam pojecia co moze byc po smierci fizycznej. Natomiast z braku przeslanek o tym, ze cokolwiek tam jest, zakladam (i tu sie moge mylic) ze smierc fizyczna jest koncem wszystkiego, co moze mnie dotyczyc (oprcz krazenia w przyrodzie materii, ktora wczesniej byla mna - w wersji zyjacej).
uzasadnisz, czemu fantazjujesz irracjonalnie i przeciwko sobie i bliskim - lub ze smierc jest korzystna dla ciebie i twoich bliskich...
Przyjmujac zalozenie, ze po smierci nie ma nic, smierc fizyczna jest niekorzystna tak samo jak klimat, opady deszczu czy fakt istnienia pierwiastka zwanego hel. Jest ona faktem. Urodziles sie - umrzesz.
Crosis
|
Wt sie 23, 2005 11:25 |
|
 |
nospheratu
Dołączył(a): So sty 29, 2005 15:56 Posty: 1576
|
wuj zboj napisał(a): Tak wiec wiara w to, ze ludzkosc sama sobie zorganizuje raj na ziemi, jest utopijna, irracjonalna.
Chyba tutaj nikt nie twierdził, że może się coś takiego stać
Ziemia NIGDY rajem nie będzie. Jeżeli nawet kiedykolwiek taki raj powstanie to bardzo szybko ulegnie zagładzie. Taka jest ludzka natura. Będziemy się rozwijać, ale ciemne plamy zawsze będą istnieć.
Nie wierzę w nagrodę boga w postaci życia wiecznego w raju. Czymże by było istnienie w ciągłej błogości (i wiele różnych, nawet niewyśnionych, zalet) bez cierpienia, tragedii czy innych kopów od życia?
Kiedyś podobno aniołom w niebie także żyło się lekko, ale coś poszło nie tak. Pojawili się buntownicy, którzy wybrali wieczne potępienie. Jaka jest pewność, że człowiek także zapragnie powrócić do niskiej egzystencji?
_________________ Mors dicit
|
Wt sie 23, 2005 11:26 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Crosisie, ale to jest tylko Twoje założenie. Nie możesz założenia interpretować jako wiedzy, którą należy przyjąć koniecznie z jakichś racji intelektualnych. Założenia nie są faktami. To Ty tylko przyjąłeś tak sobie, że świadomość rozpada się wraz ze śmiercią. Zweryfikowanej wiedzy empirycznej na ten temat nie posiadamy.
|
Wt sie 23, 2005 11:29 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
nospher:
Cytuj: Czymże by było istnienie w ciągłej błogości (i wiele różnych, nawet niewyśnionych, zalet) bez cierpienia, tragedii czy innych kopów od życia?
Byłoby życiem wspaniałym, szczęśliwym, bez cierpienia i tragedii. Jeśli uważasz, że cierpienia są takie dobre to nie zapomnij mówić dokładnie tak samo, gdy będziesz leżał w szpitalu po jakiejś operacji, a jeśli uważasz, że tragedie są takie wspaniałe, to nie zapomnij się cieszyć, gdy Ci rodzice umrą.
|
Wt sie 23, 2005 11:33 |
|
 |
nospheratu
Dołączył(a): So sty 29, 2005 15:56 Posty: 1576
|
Nie twierdzę PTR, że tragedie i cierpienie są dobre (gdzieś to wyczytał w moich postach  ). Są po prostu zwiazane z życiem doczesnym.
Gdy moi rodzice odejdą nie będę się z tego cieszyć. Czy Ty byś się cieszył?
Oni odejdą a mi zostanie tylko przeświadczenie, że dobrze żyli. To będzie realne, bo co do życia po śmierci to pewności nie ma nikt.
_________________ Mors dicit
|
Wt sie 23, 2005 11:42 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Nospheratu we wcześniejszym liście wyraziłeś zawód nad perspektywą życia w ciągłeś błogości, bez cierpienia i tragedii. Oczywiście cierpienia i tragedie powodują kształtowanie ludzi, ale stwierdzenie, że się do nich tęskniłoby, gdyby ich nie było, jest dziwne.
Masz zatem następujący wybór: 1. Cierpienia i tragedie, choć kształtują podczas naszego doczesnego życia nasze charaktery, są zdarzeniami, których byśmy woleli unikać, a szczęście rozumiemy jako stan, gdy nie ma tragedii i cierpienia. 2. Uważamy życie wieczne i błogie, pozbawione tragedii i cierpienia jako nieszczęśliwe, ponieważ byśmy tęsknili za różnymi okropieństwami życia doczesnego. Wynika z tego, że zależy Ci na doświadczaniu przeżyć traumatycznych.
Jeżeli wybierasz 1, to oznacza to, że jednak, gdy tragedii i cierpienia nie ma, jesteś szczęśliwy, a zdanie: "Czymże by było istnienie w ciągłej błogości (i wiele różnych, nawet niewyśnionych, zalet) bez cierpienia, tragedii czy innych kopów od życia?" było nieprzemyślane, bo jednak życie bez cierpienia i tragedii byłoby po prostu szczęśliwe. Jeżeli wybierasz 2, to oznacza, że zdanie: "Czymże by było istnienie w ciągłej błogości (i wiele różnych, nawet niewyśnionych, zalet) bez cierpienia, tragedii czy innych kopów od życia?" pozostaje w mocy, a tragedie i cierpienia są czymś czego Ci brakuje do szczęścia.
Prosiłbym o zajęcie stanowiska.
|
Wt sie 23, 2005 11:51 |
|
 |
wuj zboj
Dołączył(a): Pt mar 18, 2005 22:30 Posty: 602
|
Crosis, o smierci fizycznej wiemy obaj tyle samo. O smierci swiadomosci zreszta rowniez: o smierci swiadomosci nie wiemy NIC. Nigdy sie z nia nie spotkalismy; co ciekawsze, nigdy sie tez z nia nie spotkamy. Jedyne, co znamy, to stan w ktorym jestesmy swiadomi wlasnego istnienia.
Laczenie tej samoswiadomosci z zyciem ciala fizycznego jest wiec aktem wiary, niepodpartym zadnym, absolutnie zadnym doswiadczeniem. Brak jakichkolwiek doswiadczalnych przeslanek do przyjecia twierdzenia, ze koniec zycia ciala fizycznego oznacza koniec istnienia samoswiadomosci. Jedyne przeslanki pochodza z wiary w taki a nie inny model rzeczywistosci.
Skoro wiec twoje przeslanki sprowadzaja sie do wiary, czemu wierzysz w prawdziwosc takiego modelu swiata, ktorego konsekwencja jest wiara w cos niekorzystnego dla ciebie, dla twoich bliskich i dla calej ludzkosci?
Zdrowko -- wuj ludzki zboj
_________________ Jarek Dąbrowski, http://wujzboj.republika.pl
Światopoglądowe forum http://sfinia.fora.pl
|
Wt sie 23, 2005 12:03 |
|
 |
nospheratu
Dołączył(a): So sty 29, 2005 15:56 Posty: 1576
|
Heh, PTR to nie był zawód tylko niedowierzanie w całkowitą idealność życia w raju
Wybierając opcję nr 2, nie twierdziłbym ze tragedie są moim dopełnieniem szczęścia. Co najwyżej dopełnieniem życia jakiego doświadczamy i jakie znamy.
Cały ten wywód wziął się z obserwacji paradoksalnych i bezsensownych (dla mnie) zjawisk. Zjawiskiem takim jest np. życie przez 50 lat w bagnie i nie zrobienie niczego, by z tego bagna wyjść. Chodzi mi o jałową egzystencję osobnika, który wierząc w życie wieczne będzie z niepokojem oczekiwać śmierci choć już dawno miał wiele okazji do stworzenia sobie lepszego istnienia.
Nie jest to uogólnienie wszystkich wierzących ani próba wyśmiania wiary.
[Powiedz mi PTR, czy zamknałem już wszystkie bramki logiczne za sobą?  ]
ot taki mały offtopic
pozdrawiam
_________________ Mors dicit
|
Wt sie 23, 2005 12:13 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
nospher
Rzeczywiście życie doczesne ma tak się różnić od wiecznego, że niedowierzanie na miejscu jest. W końcu życie doczesne, pełne cierpienia i tragedii ma być wynikiem tego, że ludzkość zgrzeszyła. Istnienie po śmierci byłoby to więc faktycznie istnienienie o zupełnie innej jakości.
Prosiłbym Cię jednak o niemieszanie zupełnie odmiennych spraw. Piszesz, że: "Cały ten wywód wziął się z obserwacji paradoksalnych i bezsensownych (dla mnie) zjawisk. Zjawiskiem takim jest np. życie przez 50 lat w bagnie i nie zrobienie niczego, by z tego bagna wyjść. Chodzi mi o jałową egzystencję osobnika, który wierząc w życie wieczne będzie z niepokojem oczekiwać śmierci choć już dawno miał wiele okazji do stworzenia sobie lepszego istnienia." A co to ma wspólnego z tym, czy jest możliwe szczęśliwe życie po śmierci ? Opisany przez Ciebie osobnik po prostu grzeszy grzechem zaniedbania. Nic nowego. Każdy z nas ma takich sporo na sumieniu. Człowiek ten nie powinien zapominać, że skoro dano mu żyć, to nie po to, by je marnował. Nie ma to jednak nic wspólnego z meritum problemu, czyli z tym, czy życie po śmierci jest szczęśliwe, czy też, jak napisałeś: "Czymże by było istnienie w ciągłej błogości (...) ?".
Możesz mi wyjaśnić co ma wspólnego to, że ktoś grzeszy grzechem zaniedbania do kwestii szczęśliwego życia wiecznego ?
|
Wt sie 23, 2005 12:35 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|