Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Zgadza się. Nie każdy jest w stanie znieść prawdziwe konsekwencje odrzucenia wiary. Taki człowiek musi sobie uświadomić, że nie ma już nikogo kto mógłby go prowadzić za rączkę przez życie i dawać tajemne znaki ze wskazówkami jak postępować. Nie ma też już Szatana, na którego można zwalić całą winę za zło, które samemu się wyrządza. Trzeba wtedy wziążć na siebie całą odpowiedzialność za własne czyny. To zdecydowanie nie jest droga dla każdego. Czasami bezpieczniej żyć w iluzji.
|
N gru 14, 2008 19:21 |
|
|
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Powyższy post jest bardzo dobrym przykładem na wykorzystanie błędnego rozumienia teizmu w celu jego zdyskredytowania. Tego rodzaju podejście nie ma nic wspólnego z katolicyzmem. Właśnie wiara katolicka twierdzi bardzo mocno i ostro ( i właśnie za to " uwikłanie w winę " jest bodaj najmocniej krytykowana ), że człowiek jest nie tylko odpowiedzialny za siebie, ale jest odpowiedzialny za siebie, za innych, za świat, a ostatecznie także za Boga ( który stał się człowiekiem ) w sensie absolutnym, czyli nie tylko wobec świata ( który przemija, więc w sumie nie trzeba się nim specjalnie przejmować ), ale przede wszystkim wobec Wieczności. Jest to więc odpowiedzialność, z której nikt nie może człowieka zwolnić, przed którą nigdzie nie można uciec, nigdzie się schować, nie można się jej wyzbyć, każdy czyn, nieważne czy ktoś go widział czy nie, czy ktoś o nim wie czy nie, nieważne jakie szkody wyrządził, nieważne jak bardzo sami będziemy się co do niego oszukiwać, niezależnie od jakiegokolwiek trybunału ludzkiego będzie osądzony, jeśli nie teraz, to po śmierci na pewno. O, to rzeczywiście jest odpowiedzialność ! A już największą bzdurą jest " zwalanie winy na Szatana " - szatan ma swoją winę, za którą już odpowiedział, a " zwalenie na niego winy " jest niemożliwe ze względu na wiarę w wolną wolę człowieka. Do czegokolwiek by szatan człowieka nie kusił, człowiek zawsze może i musi się sprzeciwić, a jeśli tego nie zrobi, zaciąga własną winę. Wątek wprawdzie nie o tym, ale sprostować czasem trzeba.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pn gru 15, 2008 11:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
W chrześcijaństwie człowiek ponosi winę za własne grzechy i zło, które czyni, ale nie jest on jego źródłem. Może mu jedynie ulegać. Człowiek wierzący zawsze może poprawić sobie samopoczucie myślą, że zło tak naprawdę nie od niego pochodzi, ale od jakiejś zewnętrznej siły. Dokonuje projekcji na jakiegoś mitycznego stwora wszystkich najciemniejszych cech własnej osobowości. Na tym właśnie polega "zwalanie winy na Szatana". Człowiek zawsze chce się widzieć lepszym niż jest w rzeczywistości, pragnie być stworzonym na obraz i podobieństwo Boga, a własne upadki tłumaczyć uleganiem pokusom.
Dużo trudniej jest mu zaakceptować, że zło jest częścią jego własnej natury, a to jest właśnie jedną z konsekwencji odrzucenia wiary. Musi wtedy wiedzieć, że jeżeli czyni zło to nie dlatego, został zwiedziony, oszukany czy namówiony przez jakiegoś złego ducha, ale dlatego, że tego tak naprawdę chce. Nie prowadzi to do jakiegoś przerostu poczucia winy, a pozwala uświadomić istotę problemu.
Cytuj: wiara katolicka twierdzi bardzo mocno i ostro ( i właśnie za to " uwikłanie w winę " jest bodaj najmocniej krytykowana ), że człowiek jest nie tylko odpowiedzialny za siebie, ale jest odpowiedzialny za siebie, za innych, za świat, a ostatecznie także za Boga ( który stał się człowiekiem ) w sensie absolutnym, czyli nie tylko wobec świata ( który przemija, więc w sumie nie trzeba się nim specjalnie przejmować ), ale przede wszystkim wobec Wieczności.
Taka odpowiedzialność to właściwie tylko brzemię spowodowane strachem przed wieczną karą lub chęcią wiecznej nagrody. Pewnie dlatego odpowiedzialność kojarzysz z "uwikłaniem w winę".
Mam nadzieję, że zbytnio nie odbiegłem od tematu...
|
Pn gru 15, 2008 17:31 |
|
|
|
 |
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
Ostatni post jako nic nie wnoszący do tematu, a jedynie opierający się na osobistych niechęciach do ludzi wierzących został usunięty. Niech ta dyskusja ma jakiś poziom!
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
Wt gru 16, 2008 14:35 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Cytuj: Nie prowadzi to do jakiegoś przerostu poczucia winy, a pozwala uświadomić istotę problemu. Owszem - jeżeli za istotę problemu uważamy jego brak. Cytuj: Taka odpowiedzialność to właściwie tylko brzemię spowodowane strachem przed wieczną karą lub chęcią wiecznej nagrody. Pewnie dlatego odpowiedzialność kojarzysz z "uwikłaniem w winę".
Nie istnieje inna odpowiedzialność. Odpowiedzialność w najprostszym sensie polega na uznaniu, że może być ze mną dobrze albo źle, a jak będzie, to zależy ode mnie. Innymi słowy, jak by to ujął św. Augustyn, na uznaniu, że jestem dla siebie problemem. A by uniknąć pejoratywnych wyrażeń: że jestem dla siebie zadaniem. To jest istota odpowiedzialności - jestem sobie zadany, jestem zadaniem, które mam odrobić.
Poza tym - mieszasz i plączesz. Katolicyzm, ze względu na doktrynę o grzechu pierworodnym, jest uważany właśnie za wyznanie, które uważa, że człowiek ( przynajmniej ten, którym my jesteśmy, Adamowi i Ewie jeszcze się przez jakiś czas poszczęściło ) jest GORSZY, niż faktycznie jest ( wedle niewierzących w grzech pierworodny ). Jeżeli zło jest częścią mojej natury, a siebie uważam za jako takiego, to relatywizuję zło - zło jest po prostu jednym z moich elementów składowych, w gruncie rzeczy takim samym, jak dobro. I gdy to przyjmę, dopiero wtedy widzę siebie lepszym, niż rzeczywiście jestem - zło jest przecież tylko częścią tego, co samo w sobie jest dobre, skoro jest mną, a ja siebie przecież akceptuję. To jest koniec odpowiedzialności. Nie jestem już dla siebie żadnym zadaniem, skoro nawet jeżeli dostrzegę w sobie zło, nie mam powodu, by z nim cokolwiek robić, a wręcz nie powinienem, bo wtedy zaneguję siebie. Innymi słowy - jestem jaki jestem, robię to, co robię, i wara od tego. Nie ma to nic wspólnego z odpowiedzialnością.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Śr gru 17, 2008 19:40 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
"Jestem dla siebie zadaniem" - bardzo trafne określenie. Problem w tym, żeby taka odpowiedzialność nie była tylko brzemieniem powinna wynikać z suwerennej i nieprzymuszonej decyzji człowieka. Niestety w chrześcijaństwie tak nie jest. Bóg przykłada pistolet do skroni człowiekowi i mówi: mam dla ciebie zadanie do wykonania, oczywiście możesz się go nie podjąć, ale i tak cię za to rozliczę. Jeżeli ktoś nie chce spędzić całej wieczności w "gorących klimatach" z mocno szemranym towarzystwem to wybór ma niespecjalnie wielki. Moim zdaniem prawdziwa odpowiedzialność powinna wynikać w pierwszej kolejności z głębokiego przekonania, co do słuszności własnego postępowania, a nie ze strachu przed karą lub chęci zasłużenia sobie na nagrodę.
To co opisujesz to utożsamienie się człowieka z własnym złem, a przecież uświadomienie sobie, że zło jest częścią naszej natury wcale nie musi powodować jego akceptacji. Dopiero dzięki temu człowiek zyskuje realną możliwość pracy nad sobą. Łatwiej mu wtedy wykonać owo zadanie, jakim jest sam dla siebie. Jeśli ktoś uważa, że zło ma źródło zewnętrzne, to może przybrać wobec niego jedynie defensywną postawę i bronić się przed jego pokusami. Nie widzi wtedy potrzeby niczego zmieniać w swojej osobowości.
Odkrycie, że zło jest częścią osobowości jest dość przykrym doświadczeniem i wcale nie poprawia samopoczucia. Ludzie chętniej obarczają własnymi złymi cechami innych ludzi lub istoty nadprzyrodzone, niż sami się do nich przyznają. Ale jeśli tylko będą mieli na tyle odwagi by unieść zasłonę iluzji i dogłębnie poznać samych siebie, to odkryją, że drzemią w nich możliwości, jakich istnienia przedtem nawet nie podejrzewali.
|
Cz gru 18, 2008 14:23 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo boga zatem z natury jest dobry. Wszystko co złego uczyniliśmy jest ulegnięciem szatanowi lub innym złym duchom. Bóg nie dał ludziom pewności co do swojego istnienia, a cały kodeks moralny, wzroce postępowania i całą wiedzę o sobie przekazał niewielkiej grupie ludzi, którzy mieli za zadanie rozpowiedzieć wszystkim dobrą nowinę - Alleluja! Całą religia zaś opiera się tylko i wyłącznie na wierze - na przyjęciu do wiadomości pewnych nienaturalnych faktów bez jakichkolwiek dowodów. Ludzie z czasem jednak zaczęli błądzić, jednak Bóg nie robi NIC aby ich z tego błędu wyprowadzić. Jeśli człowiek będzie postępował wbrew Bożym przykazaniom, które trzeba brać na wiarę, że po prostu są i wyglądają tak jak wyglądają, a jednocześnie wierzyć Kościołowi w ich interpretacje, człowiek zostanie wtrącony do piekła - miejsca nieskończonych cierpień. BŁĄD - przepraszam. Człowiek ma przecież wolną nieprzymuszoną wolę i sam świadomie dokonuje wyboru - mimo iż nie ma niefalsyfikowalnych informacji, bo przecież musi przyjmować to wszystko na wiarę. I tym oto sposobem wierzycie, że człowiek dobrowolnie wybiera cierpienie. Ktoś może zapytać "Naprawdę myślisz, że jakby Bóg ukazał się Hitlerowi to nie byłoby obozów koncentracyjnych" - odpowiedź brzmi - tak, naprawdę tak myślę, każdy kto miałby swobodny dostęp do informacji wybrałby Boga. Bóg jednak nie ukazuje się zbrodniarzom majacym miliony żyć w ręce, tylko fanatycznie wierzącym ludziom - tylko nie wiem po co skoro i tak wierzą niezwykle głęboko. Zbiór bajek, mitów i wyssanych z palca opowieści przez 2 tysiące lat dekorowany teologią, poszerzany o nowe dogmaty i elementy, modelowany dość zgrabnie by dostosował się powoli do odkryć naukowo-technicznych dziś urósł do rangi jakiejś nadfilozofii. Wszystko co w Biblii jest sprzeczne z doktryną po prostu "wymaga odpowiedniej interpretacji". Religia uderza w najczulszy punkt człowieka - chęć wiecznego życia i strach przed karą i na tym buduje swój klin wbijany młotem w mózgi malutkich dzieci 
|
Cz gru 18, 2008 16:00 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Cytuj: "Jestem dla siebie zadaniem" - bardzo trafne określenie. Problem w tym, żeby taka odpowiedzialność nie była tylko brzemieniem powinna wynikać z suwerennej i nieprzymuszonej decyzji człowieka. Dokładnie. Cytuj: Niestety w chrześcijaństwie tak nie jest. Bóg przykłada pistolet do skroni człowiekowi i mówi: mam dla ciebie zadanie do wykonania, oczywiście możesz się go nie podjąć, ale i tak cię za to rozliczę. Ech, ileż ja jeszcze będę się męczył z ludźmi, dla których chrześcijaństwo = " MĘKI PIEKIELNE + coś tam jeszcze, ale nie pamiętam ". Cytuj: Moim zdaniem prawdziwa odpowiedzialność powinna wynikać w pierwszej kolejności z głębokiego przekonania, co do słuszności własnego postępowania, a nie ze strachu przed karą lub chęci zasłużenia sobie na nagrodę. A jakie postępowanie jest słuszne ? Cytuj: To co opisujesz to utożsamienie się człowieka z własnym złem, a przecież uświadomienie sobie, że zło jest częścią naszej natury wcale nie musi powodować jego akceptacji. A dlaczego miałoby nie spowodować ? Człowiek jest istotą konformistyczną - nieakceptacja zła w sobie to problem, akceptacja - brak problemu. Czemu nie wybrać tej drugiej drogi ? Cytuj: Jeśli ktoś uważa, że zło ma źródło zewnętrzne, to może przybrać wobec niego jedynie defensywną postawę i bronić się przed jego pokusami. Nie widzi wtedy potrzeby niczego zmieniać w swojej osobowości. A po co zmieniać osobowość  Na jaką osobowość miałbym zmienić własną, i w imię czego ? Cytuj: Ludzie chętniej obarczają własnymi złymi cechami innych ludzi Złe cechy to co innego. W doktrynie katolickiej określa się je jako wady, albo uporczywe grzechy. Nikt ich nie zwala na szatana. Nigdy w życiu bym zresztą nie wpadł na to, że zwalam na szatana swoje grzechy.. to są MOJE grzechy. Nie szatan się spowiada, tylko ja. Cytuj: to odkryją, że drzemią w nich możliwości, jakich istnienia przedtem nawet nie podejrzewali.
Możliwości do zła, jak mniemam ? Bo przecież o tym mowa..
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Cz gru 18, 2008 19:25 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Ech, ileż ja jeszcze będę się męczył z ludźmi, dla których chrześcijaństwo = " MĘKI PIEKIELNE + coś tam jeszcze, ale nie pamiętam ". Nie moja wina, że chrześcijaństwo ma tak radykalną i przez to dość prymitywną estachologię. Przecież dla chrześcijanina i tak wszystko sprowadza się do troski o to jak będzie wyglądał jego wieczny żywot. A skoro dyskusja o tym jest tak bardzo męcząca to nie ma obowiązku odpowiadania na każdy post w tym temacie. Cytuj: A jakie postępowanie jest słuszne ? To takie, które wynika z wewnętrznej potrzeby, a nie z zewnętrznego nakazu. Cytuj: A dlaczego miałoby nie spowodować ? Człowiek jest istotą konformistyczną - nieakceptacja zła w sobie to problem, akceptacja - brak problemu. Czemu nie wybrać tej drugiej drogi ? Dlatego pisałem, że odrzucenie wiary wymaga dużego wysiłku intelektualnego i moralnego. Cytuj: Możliwości do zła, jak mniemam ? Bo przecież o tym mowa..
Możliwości rozwoju.
|
So gru 20, 2008 15:29 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Do wielu ludzi, którzy stracili wiarę tak naprawdę nie dociera jakie są konsekwencje śmierci Boga w ich życiu. Nikt piękniej o tym nie napisał jak Nietzsche, więc pozwolę sobie go zacytować:
Cytuj: Czy nie słyszeliście o owym człowieku oszalałym, który w jasne przedpołudnie latarnię zaświecił, wybiegł na targ i wolał bezustannie: "Szukam Boga! Szukam Boga!". - Ponieważ zgromadziło się tam właśnie wielu z tych, którzy w Boga nie wierzyli, więc wzbudził wielki śmiech. Czyliż zginął? - spytał jeden. Czyż zabłąkał się jak dziecko? - rzekł - drugi. – Czy się ukrywa? Może boi się nas? Czy nie wsiadł na okręt? Wywędrował? – tak krzyczeli i śmiali się w zgiełku. Oszalały człowiek wskoczył między nich i przeszywał ich spojrzeniami swymi. "Gdzie się Bóg podział? – zawołał. – Powiem wam! Za b i l i śmy go – wy i ja! Wszyscy jesteśmy jego zabójcami! Lecz jakżeż to uczyniliśmy? Jakżeż zdołaliśmy wypić morze? Kto dał nam gąbkę, by zetrzeć cały widnokrąg? Cóż uczyniliśmy, odpętując ziemię od jej słońca? Dokąd zdąża teraz? Dokąd my zdążamy? Precz od wszystkich słońc? Nie spadamyż ustawicznie? I w tył, i w bok, i w przód, we wszystkich kierunkach? Jestże jeszcze jakieś na dole i w górze? Czyż nie błądzimy jakby w jakiejś nieskończonej nicości? Czyż nie owiewa nas pusty przestwór? Czy nie pozimniało? Czy nie nadchodzi ciągle noc i coraz więcej nocy? Nie trzebaż zapalać latarni w przedpołudnie? Czy nie słychać jeszcze zgiełku grabarzy, którzy grzebią Boga? Czy nie czuć nic jeszcze boskiego gnicia? – I bogowie gniją! Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili! Jakże się pocieszymy,mordercy nad mordercami? Najświętsze i najmożniejsze, co świat dotąd posiadał, krwią spłynęło pod naszymi nożami – kto zetrze z nas tę krew? Jakaż woda obmyć by nas mogła? Jakież uroczystości pokutne, jakież igrzyska święte będziem musieli wynależć? Nie jestże wielkość tego czynu za wielka dla nas? Czyż nie musimy sami stać się bogami, by tylko zdawać się jego godnymi? Nie było nigdy większego czynu – i ktokolwiek tylko po nas się urodzi, gwoli czynowi temu należeć będzie do historii wyższej, niż wszelka dotąd była historia!". – Tu zamilkł człowiek oszalały i znów spojrzał na swoich słuchaczy: i oni milczeli, patrząc nań w zadziwie. W końcu cisnął latarnię o ziemię, że trzasła w kawały i zgasła. "Przyszedłem za wcześnie, rzekł potem, nie jestem jeszcze na czasie. To olbrzymie zdarzenie jest jeszcze w drodze i wędruje – nie doszło jeszcze do uszu ludzi, błyskawica i grzmot potrzebują czasu, światło gwiazd potrzebuje czasu, czyny, nawet skoro już są dokonane, potrzebują czasu, żeby je widziano i słyszano. Czyn ten jest im zawsze jeszcze dalszy niż gwiazdy najdalsze – a przecie sami go dokonali !"
Fryderyk Nietzsche, Wiedza radosna, sekcja 125, tłum. Leopold Staff
|
Pn gru 29, 2008 0:05 |
|
 |
Dural
zbanowany na stałe
Dołączył(a): Pt sie 22, 2008 10:34 Posty: 3243
|
Nie wiem co kieruje ludzmi wychwalajacymi chrzescijanstwo.
Dziesiec przykazan i wszystkie na nie.
A gdzie nakaz bycia szczesliwym, korzystania z owocow pracy, porannego usmiechu?
Nie ma.
Sczesliwym bedziesz gdy umrze ci dziecko, bo pojdzie do nieba, co zarobisz oddaj innym a zamiast usmiechu poranna modlitwa i mea culpa, oczywiscie z mocnym biczowaniem ciala. Na koniec za to przegrane zycie czeka cie blizej nieokreslona nagroda bo "Bedzie dobrze po smierci". Bog kocha czlowieka raczej miloscia ojczyma, nie ojca.
|
Pn gru 29, 2008 12:42 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dural napisał(a): oczywiscie z mocnym biczowaniem ciala.
Oczywiście na takie głupawe posty to tylko ręcę opadają 
|
Pn gru 29, 2008 13:03 |
|
 |
Dural
zbanowany na stałe
Dołączył(a): Pt sie 22, 2008 10:34 Posty: 3243
|
Alus. Dopatrz sie przenosni. Z drugiej strony, czy slyszalas o
flagelantach? Jesli post glupi to co powiesz o nich? 
|
Pn gru 29, 2008 14:53 |
|
 |
AHAWA
Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46 Posty: 1207
|
Dural napisał(a): Nie wiem co kieruje ludzmi wychwalajacymi chrzescijanstwo. Dziesiec przykazan i wszystkie na nie. Co na nie? nie bardzo rozumiem.... Dural napisał(a): A gdzie nakaz bycia szczesliwym, korzystania z owocow pracy, porannego usmiechu? Nie ma.
Chrześcijanie są szczęśliwi, znam wielu takich i mi też się zdarza:). Pewno chciałbyś żeby chrześcijanie wyglądali jak te aniołki co można kupić w sklepach, takie słodziutkie uśmiechy od ucha do ucha 24h/dobe - no niestety nie da się tak funkcjonować jeśli jest się człowiekiem. Są chwile smutku i chwile wesołości, ale to są tylko emocje. Prawdziwa Radość jest w sercu, człowiek który odnalazł Jezusa, już więcej nie szuka, po takim odkryciu tylko pracuje nad tym aby być jeszcze bliżej Niego. A smutek nie oznacza że nie ma Radości bo jak zajdzie słońce za chmurami to też go nie widać ale wiadomo, że świeci za nimi, tak też jest z Pogodą Ducha, nie chodzi o to żeby łazić cały czas z bananem na twarzy. Zacznij szczerze poznawać chrześcijaństwo, a zobaczysz Prawdziwą Radość nie wypływającą z egoizmu.
dla rozluznienia moze przeczytaj albo posluchaj: http://www.bosko.pl/relaksik/?art=1329
_________________ .--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.
|
Pn gru 29, 2008 15:35 |
|
 |
klaudiakp
Dołączył(a): Śr mar 16, 2005 16:51 Posty: 35
|
AHAWA napisał(a): Dural napisał(a): Nie wiem co kieruje ludzmi wychwalajacymi chrzescijanstwo. Dziesiec przykazan i wszystkie na nie. Co na nie? nie bardzo rozumiem.... Dural napisał(a): A gdzie nakaz bycia szczesliwym, korzystania z owocow pracy, porannego usmiechu? Nie ma. Chrześcijanie są szczęśliwi, znam wielu takich i mi też się zdarza:). Pewno chciałbyś żeby chrześcijanie wyglądali jak te aniołki co można kupić w sklepach, takie słodziutkie uśmiechy od ucha do ucha 24h/dobe - no niestety nie da się tak funkcjonować jeśli jest się człowiekiem. Są chwile smutku i chwile wesołości, ale to są tylko emocje. Prawdziwa Radość jest w sercu, człowiek który odnalazł Jezusa, już więcej nie szuka, po takim odkryciu tylko pracuje nad tym aby być jeszcze bliżej Niego. A smutek nie oznacza że nie ma Radości bo jak zajdzie słońce za chmurami to też go nie widać ale wiadomo, że świeci za nimi, tak też jest z Pogodą Ducha, nie chodzi o to żeby łazić cały czas z bananem na twarzy. Zacznij szczerze poznawać chrześcijaństwo, a zobaczysz Prawdziwą Radość nie wypływającą z egoizmu. dla rozluznienia moze przeczytaj albo posluchaj: http://www.bosko.pl/relaksik/?art=1329
No bo wlasnie Szczescie to nie to ze jestesmy wiecznie happy,to nie to ze posiadamy wiele.Szczescia nie mozna posiadac,tak jaki i Boga,mozna Go jednak czuc 
|
Cz sty 08, 2009 14:33 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|