Maryja zajeła w KK bardzo znaczacą pozycję i fakt, ze nie jest ona boginią, nie zmienia innego faktu, ze była dodana po to by wyprzeć nie chrześciajnskie kulty.
Detronizowano Boginie np Izydę, a jje wizerunki nadawano kobiecie Miriam, tylko dlatego ze urodziła Jezusa.
Swoją drogą czy to nie jest kradzież? Zawłaszczenie?
I jak się to ma do faktu, ze wciaż oddaje się cześć, czy wznosi modły przed posągiem Izydy, wyświęconym tysiace lat temu pzrez kapłanów Izydy, powiązanych energetycznie z egregorem i bóstwem o imieniu Izyda. Te modły naprawdę trafiają do Miriam Matki Jezusa czy wciaż do Izydy? Bo wszak ta bogini wciaż jest zywa i ma sie dobrze, istniejąc w astralnym wymiarze. I wciąż powoiązana jest energetycznie z miejscami swego kultu.
a ponizej znaleziony w sieci artykuł:
Mordowanie w imię Maryi
Maryja z książki: „Opus diaboli” — dr
Karlheinza Deschnera (o autorze, zeby nie było, ze to kolejny nieuk a krzykacz jest tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Karlheinz_Deschner)
Jan Paweł II nasilił kult Maryi — od Polski po
Afrykę, od Hiszpanii po Amerykę Łacińską.
Nieszkodliwe zjawisko? Apolityczne wzmożenie
pobożności? W tym Kościele nie ma rzeczy
nieszkodliwych! Nie ma rzeczy apolitycznych! A
już na pewno nie jest apolityczna Maryja, choć
zdziwi to chyba katolików, którzy najmniej
znają historię swego Kościoła.
[�Ś] kult Maryi [�Ś] to powstała z ludzkiej
bezradności i potrzeby oparcia, z jezuickiego
sprytu i kościelnej żądzy władzy historia
zgoła infantylnego zabobonu, bezwstydnych
fałszerstw, przeinaczeń, arbitralnych
interpretacji, omamień i manipulacji; widowisko
do płaczu i do śmiechu — prawdziwa boska
komedia.
ARTHUR DREWS
Kim jest Maryja?
Czy triumfuje ona już w Biblii — tak jak to
dzieje się później, gdy wypiera ze
świadomości wielu wiernych nawet „Syna
Bożego”? Wręcz przeciwnie! W całym Nowym
Testamencie mówi się o niej bez szczególnej
czci. Paweł, najstarszy pisarz chrześcijański,
wspomina o niej równie mało, jak najstarszy
ewangelista. Ale ignorują tę postać także
Ewangelia św. Jana, List do Hebrajczyków, Dzieje
apostolskie. I sam Jezus, w Piśmie występujący
z siedmiorgiem rodzeństwa i jako „pierwszy
syn” Maryi, przemilcza swe narodziny z dziewicy.
Nigdy nie nazywa jej matką, karci ją, a ona
widzi w nim szaleńca. Żaden Ojciec Kościoła
sprzed III wieku nie wie nic o jej wiecznym
dziewictwie, żaden sprzed VI wieku nie wspomina o
Wniebowzięciu. Co więcej, zdogmatyzowana
później wiara w Niepokalane Poczęcie była
przez największych świętych: Bernarda,
Bonawenturę, Alberta Wielkiego, Tomasza z Akwinu
i innych, którzy powoływali się na Augustyna,
zwalczana jako zabobon.
Kim jest Maryja?
Postacią nową, wyjątkową w dziejach religii?
Przeciwnie! To tylko chrześcijańska
„kontynuacja” antycznej Wielkiej Matki,
najstarszego bóstwa rodu ludzkiego,
zaświadczonego już około 3200 roku p.n.e. Zna
je już najwcześniejsza z rozpoznanych religii
— sumerska. Wizerunek tej postaci znajduje się
już na ołtarzu świątyni w Uruk,
prehistorycznym mieście na obszarze Babilonii.
Sumerowie zwą ją Inanną, Babilończycy —
Isztar, Huryci — Sauską, Asyryjczycy —
Mylittą, Syryjczycy — Atargatis, Fenicjanie —
Astarte; jako Aszera, Anat albo Baalat (partnerka
Baala) jest określana w Starym Testamencie, jako
Kybele — przez Frygijczyków, jako Gaja, Rea,
Afrodyta znana jest Grekom, jako Magna Mater —
Rzymianom. Odnajdujemy ją też w Indiach pod
imieniem Mahadevi. A w Egipcie widzimy ją pod
postacią Izydy, niemalże dokładnego pierwowzoru
Maryi.
Maryja
Izyda była na długo przed Maryją czczona jako
„matka pełna miłości”, „królowa
niebios”, „królowa mórz”, „obdarzająca
łaskami”, „ratująca”, „niepokalana”,
semper virgo, sancta regina, mater dolorosa. Izyda
uchodziła, jak później „Maryja umajająca”
(dot. miesiąca maja), za matkę zieleni i
rozkwitu. Podobnie jak Maryja, już Izyda
porodziła w dziewictwie i będąc w podróży.
Podobnie jak Maryja, już Izyda trzymała dziecię
boże — tu zwane Harpokratesem albo Horusem —
na kolanach bądź karmiła je piersią. Podobnie
jak Maryja, już Izyda nazywana jest „Matką
Boską” (mwt ntr). I w roku 431 musi ona
odstąpić swoje tytuły „Matki Boskiej” i
„Bożej rodzicielki” żonie galilejskiego
cieśli, przy czym jednym z czynników
współdecydujących o przyjęciu tego dogmatu na
soborze w Efezie były ogromne sumy, którymi
patriarcha Aleksandrii, święty Ojciec Kościoła
Cyryl, przekupił, kogo tylko mógł, począwszy
od wysokich urzędników państwowych, poprzez
małżonkę prefekta pretorianów, aż po
wpływowych eunuchów i wpływowe pokojówki;
choć sam był bogaty, wykosztował się tak, że
musiał dopożyczyć sto tysięcy sztuk złota i
jeszcze nie wyszedł na swoje. Nawet zapłodnienie
Maryi zostało przypisane tej porze roku, kiedy
nastąpiło zapłodnienie Izydy, której
chronologię ciąż nadzwyczaj dokładnie
rejestrował egipski kalendarz świąt. Izyda
przekazała tamtej Żydówce w spadku także swoje
atrybuty: półksiężyc, gwiazdę i zdobiony
gwiazdami płaszcz. A że istniały kiedyś czarne
wizerunki Izydy, to i karnacja Maryi bywała
ciemna, nawet czarna, i tym czarnym madonnom — z
Neapolu, Częstochowy, a zwłaszcza rosyjskim —
przypisywano szczególną świętość.
Maryja
Kim jest Maryja?
Obrończynią kobiety? Symbolem kobiety, czczonej
przez Boga jako „matka”? Przeciwnie!
Karykaturą kobiety! Jest to istota wniebowzięta
za życia cielesnego, „niepokalana”
pożądaniem, bez skazy, czysta, triumfująca nad
swoimi zmysłami, dziewica ante partum, in partu,
post partum, pełna glorii antagonistka Ewy,
grzesznicy, winnej, partnerki węża i fallusa. Im
bardziej w bogobojnym średniowieczu rozkwita kult
Madonny, im bardziej roi się od pieśni, kazań,
kościołów, bractw na jej cześć, tym
częściej jest poniżana, upokarzana, ujarzmiana
— kobieta. Kobieta ma niewiele praw, jako
menstruująca i ciężarna uchodzi za istotę
nieczystą, jakoby kalał ją też poród, a
nierzadko i kopulacja. Uchodzi za „stale
otwartą bramę piekieł”, gdy tymczasem Maryja,
„służebnica Boga”, a więc kapłana,
awansuje do miana „bramy niebios”. Tu
wywyższenie ponad wszelką miarę, tam nieomal
bezgraniczne poniżanie, którego kulminacją
stało się spalenie setek tysięcy czarownic.
Kim jest Maryja?
„Umajającą królową”? „Matka Boską
Lipową”? „Leśną”? Owszem. Ale zarazem,
tak jak jej antyczne poprzedniczki, jak bogini
miłości i walki Isztar, jak dziewicza bogini
wojny Atena i inne — chrześcijańską boginią
krwi i zemsty, Matką Boską Bitewną i Matką
Boską Eksterminacyjną. Bo starym obyczajem ludzi
pobożnych jest mordowanie w imieniu Maryi.
Wojska bizantyjskie zabierały na wojny jej
wizerunek, który znajdował się też w pałacu
cesarskim w Konstantynopolu i w różnych
miejscach stolicy. Liczni katoliccy wodzowie byli
szczerymi czcicielami Maryi. Cesarz Justynian I,
który z papieską pomocą wyplenił dwa plemiona
germańskie: Wandalów i Ostrogotów, przypisał
swe krwawe zwycięstwa Maryi. Podobnie uczynił
jego bratanek Justyn II, który uznał ją za
patronkę wojny z Persami. Na dziobach okrętów
wojennych cesarza Herakliusza widniały wizerunki
Maryi. Chlodwig, istny potwór, upamiętniany po
dziś dzień nazwą jednego z placów w Kolonii,
przypisywał swe brutalne triumfy nad
„kacerzami” — Maryi. Będące celami
pielgrzymek sanktuaria w Tours i Poitiers zostały
ponoć przez Karola Młota, zwanego „młotem
bożym”, wielkiego czciciela również „Matki
Boskiej”, zarzucone trupami trzystu tysięcy
Saracenów. Karol „Wielki”, który mając
wiele żon i kochanek, zawsze nosił na piersi
wizerunek Maryi, zdołał w ciągu czterdziestu
sześciu lat rządów, podczas pięćdziesięciu
kampanii, zdziesiątkować niejeden naród i
złupić setki tysięcy kilometrów kwadratowych,
„wysłuchawszy naszych przestróg” — jak
skomentował to papież Hadrian I. Poczuwając
się do wdzięczności, Karol rozpowszechnił w
swoim państwie kult Maryi na miarę wcześniej
nie spotykaną i wzniósł „na polach bitewnych
godne tej niebiańskiej protektorki sanktuaria”
(Höcht).
• Autor: Dr Karlheinz Deschner
— urodził się w 1924r. w Bambergu. Od zdania
matury, w 1942r. do końca wojny służył w
wojsku. Po wojnie studiował prawo, teologię,
filozofię, literaturoznawstwo i historię.
Uznawany jest za współczesnego Woltera i
„najwybitniejszego krytyka kościoła ostatnich
stu lat”. Jego pasją jest pisanie. Pracuje do
ponad stu godzin tygodniowo. W ciągu czterdziestu
lat odbył dwa i pół tysiąca odczytów i
spotkał się z półmilionową rzesza słuchaczy.
Ma tysiące gorących zwolenników i tyleż samo
fanatycznych wrogów.
Deschner uprawia różne gatunki literackie. Jest
autorem powieści, pamfletów, aforyzmów, rozpraw
krytyczno-literackich, historycznych,
filozoficznych, a przede wszystkim dzieł
krytykujących Kościół.
Powieścią „Die Nacht steht um mein Haus”
(Noc spowiła mój dom), wydaną w 1956r.
wywołał olbrzymie poruszenie, które rok
później, po ukazaniu się pracy polemicznej
„Kitsch, Konvention un Kunst” (Kicz, konwencja
i sztuka) przerodziło się w skandal.
Od 1958r Deschner publikuje swe demaskujące i
prowokujące dzieła historyczne z zakresu krytyki
religii i Kościoła, m.in.: „Abermals kraehte
der Hahn” (1962), „Mit Gott und den
Faschisten” (1965), „Kirche und Faschismus”
(1974), „Opus diaboli” (1987).
Od 1970r. pracuje nad zakrojonym na szeroką
skalę opus magnum: „Kriminalgeschichte des
Christentums” (Kryminalna historia
chrześcijaństwa).
W 1988r., za swe racjonalistyczne zaangażowanie i
dokonania literackie — po Koeppenie,
Wollschlägerze, Ruhmkorfie — zostaje
wyróżniony nagrodą im. Arno Schmidta; w czerwcu
1993r. — po Walterze Jensie, Dieterze
Hildebrandtcie, Gerhardzie Zwerenzu —
Alternatywną Nagrodą im. Büchnera; a w lipcu
1993r. — po Andrieju Sacharowie i Aleksandrze
DubÄ�eku, jako pierwszy Niemiec — otrzymuje
Internetional Humanist Award.
Całe średniowiecze to epoka rozkwitu miłości
do Maryi i ohydnych rzezi w jej imieniu. Myśl o
„zwycięstwie Maryi” pojawiała się „we
wszelkich dziedzinach życia [�Ś]. Nawet w
walkach świeckich imię Maryi rozbrzmiewało w
bojowych okrzykach chrześcijan” (Höcht; z
kościelnym imprimatur).
Przy pasowaniu na rycerza otrzymywało się
poświęcony miecz, wręczany ze słowami: „Na
chwałę Boga i Maryi przyjmij ten miecz i
żadnego innego”. „Maryjo, dopomóż” —
wołano często przed bitwą. O clemens, o pia, o
dulcis virgo Maria — „O dobra, łagodna,
słodka Panno Maryjo!” — śpiewali krzyżowcy
przed wyruszeniem na okrutne rzezie w „Ziemi
Świętej”. Na Wschodzie rycerze Zakonu
Niemieckiego, którzy mordowali i pacyfikowali bez
ustanku, „służyli tylko swej niebiańskiej
Pani — Maryi”. Straszliwe rozprawienie się z
albigensami to „triumf Naszej Pani
Zwycięskiej”.
Trwająca przez całe średniowiecze, od roku 711
do 1492, wojna z islamem w Hiszpanii, też
została uznana za zwycięstwo „Matki Bożej”.
Imię Maryi rozbrzmiewało podczas bitwy stoczonej
w 1212 roku w dniu Święta Szkaplerza
Najświętszej Panienki pod Navas de Tolosa, gdzie
król Kastylii Alfons i jego żołdacy pod
maryjnymi sztandarami położyli ponoć trupem
ponad sto tysięcy Maurów i nagrabili mnóstwo
złota oraz kamieni szlachetnych. W kilkadziesiąt
lat później, w 1248 roku, król Ferdynand
Święty z wizerunkiem Maryi na piersi i jej
imieniem na ustach pokonał Maurów w bitwie pod
Sewillą. A wygnał ich w końcu z Hiszpanii
Ferdynand Katolicki, fanatyczny czciciel Maryi.
Wszędzie była widoczna „mariańska dynamika
dziejów”. W bitwie o Belgrad (1456) —
„mariańskim czynie zbrojnym pod wodzą
wielkiego propagatora Maryi” świętego Jana
Kapistrana, szalejącego generała franciszkanów,
który miał też na sumieniu bardzo wielu Żydów
— zginęło, ponoć, z pomocą Maryi, osiemset
tysięcy Turków. Osiem tysięcy padło podczas
morskiej bitwy pod Lepanto (1571). Święty Pius V
ogłosił dzień tej bitwy, 7 października,
ważnym świętem „na pamiątkę Naszej Pani
Zwycięskiej”. A Wenecjanie, którzy przyczynili
się istotnie do zwycięstwa, umieścili pod
powieszonym w Pałacu Dożów obrazem
przedstawiającym bitwę napis: „Nie potęga,
nie broń i nie wodzowie, lecz Maryja Różańcowa
pomogła nam zwyciężyć!”
W Nowym Świecie adoratorem Maryi był krwawy zbir
Cortez. Obrał ją sobie za patronkę wszędzie,
gdzie na górach trupów wznosił krzyż,
pokazywał też jej wizerunek i oświadczał, że
oto na miejscu indiańskich „bożków”
znajdzie się „nasza triumfująca, święta
Pani, matka Jezusa Chrystusa, który jest synem
Boga [�Ś]”. Również pierwsza krwawa łaźnia
wojny trzydziestoletniej, bitwa pod Białą Górą
w pobliżu Pragi (1620) była zwycięstwem Maryi;
katolicki wódz Tilly też ją z zapałem
wielbił; na głównym sztandarze Ligi widniał
wizerunek „Matki Boskiej” i napis, na który
„Nasza Pani Zwycięska zasłużyła” (te
słowa otrzymały imprimatur!): Terribilis, est
castrorem acies ordinata — „Straszna jak
wojsko w szyku bojowym”.
Jak to możliwe, że Tilly odniósł trzydzieści
dwa zwycięstwa „pod znakiem Naszej Pani z
Altötting”, a potem, będąc jednym z
„największych wodzów wszechczasów” i
podówczas, uchodząc za „najpoważniejszy
autorytet w kwestiach strategii nie tylko w
Niemczech, ale i w Europie” (Gilardone), za
trzydziestym trzecim razem uległ przewadze
„kacerza” Gustawa Adolfa i sam też poległ
— mimo udziału Maryi?
A zwycięża ona jeszcze w XX wieku. Po
grabieżczej inwazji Mussoliniego na Abisynię
Włosi przesyłali z wojny widokówki ukazujące
ugwieżdżoną Madonnę z Dzieciątkiem ponad
wieżą spowitego dymem z dział czołgu, który
atakowali z boku żołnierze. Podpis: Ave Maria.
Arcybiskup Neapolu kardynał Ascalesi urządził
na trasie z Pompejów do Neapolu procesję z
obrazem „Matki Boskiej”, podczas której
samoloty wojskowe zrzucały ulotki gloryfikujące
w tym samym zdaniu Świętą Dziewicę, faszyzm i
wojnę w Abisynii. Patronką lotników
Mussoliniego była „Święta Matka Boska z
Loreto”. Sukcesem Maryi okazała się
oczywiście także hiszpańska wojna domowa.
Krótko mówiąc, cała pobożna historia Zachodu
to ciąg cudownych zwycięstw Maryi. Według tego,
co twierdzi Höcht w swoim wydanym za zgodą
władz kościelnych dziele Maria rettet das
Abendland. Fatima und die „Siegerin in allen
Schlachten Gottes” in der Entscheidung um
Rußland (Maryja ratuje świat zachodni. Fatima i
„triumfatorka we wszystkich bitwach bożych” w
starciu decydującym o losach Rosji, 1953) —
utworze, budzącym grozę i zasłużenie
dedykowanym z „wyrazami czci Jego
Świątobliwości Papieżowi Piusowi XII,
wielkiemu bojownikowi o pokój” — większość
decydujących bitew odbyła się w święta
maryjne albo przynajmniej „na trzy dni przed Jej
największym świętem”, „na dwa dni przed
narodzinami Maryi”, „w przeddzień
Wniebowzięcia Maryi”, „w wieczór
poprzedzający Święto Różańcowe” i tak
dalej, i tak dalej, aż do Napoleona i Hitlera,
który — czego się wreszcie stąd dowiadujemy
— właściwie został pokonany tylko przez
Maryję i papieża Pacellego. Albowiem, „jako
papież prawdziwie mariański”, Pius XII wezwał
w 1942 roku, „kiedy to narody zachodnie” były
„w śmiertelnym niebezpieczeństwie”, „cały
świat katolicki do ślubowania Królowej
Różańca i do potężnej krucjaty modlitewnej”
— i patrzcie, patrzcie, zwycięstwa Maryi
następują jedno po drugim, tyle że nie po
stronie państw osi, dla których przeznaczył je
Pacelli.
Maryja
Właśnie 31 października 1942 roku, gdy papież
zaślubił ludzkość z Niepokalanym(!) Sercem
Maryi, dokonało się, jak wiadomo, pierwsze
przełamanie przez Anglików frontu
nieprzyjacielskiego pod El Alamein. Następne
zwycięstwo Maryi: Stalingrad! W Święto Matki
Boskiej Gromnicznej. „Matka Boska” w sojuszu z
Armią Czerwoną! A dalej: wyzwolenie Tunisu i
Afryki Północnej w święto Fatimy. Kapitulacja
Włoch, kraju pochodzenia papieża, w Święto
Narodzin Maryi. Ostateczne pokonanie Rzeszy
Niemieckiej i zawieszenie broni w Święto
Objawienia się archanioła Michała (patrona
Niemiec!) na górze Gargano. Oprócz tego
zwycięstwo nad Japonią, po zrzuceniu pierwszych
bomb atomowych — triumf Maryi! Kapitulacja
Japonii w Święto Wniebowzięcia!
Na pamiątkę najkrwawszych orgii bitewnych w
naszych dziejach obszar Europy pokrywają
kościoły pod wezwaniem Maryi Zwycięskiej: od
Santa Maria de Victoria pod Fatimą, poprzez Maria
de Victoria w Ingolstadt, kościół Zwycięstwa
Maryi w Wiedniu, kościół „Maryi
Zwycięskiej” na polu bitwy pod Białą Górą
koło Pragi, aż po kościół Maria della
Vittoria w Rzymie itd.
I akurat w okresie trwania otoczonego chwałą
sojuszu klero-faszystowskiego, za czasów
Mussoliniego, Hitlera, generała Franco, Salazara,
Fatima staje się — wspólnie z Lourdes —
kolejnym celem pielgrzymek maryjnych, sławnym i
nader niesławnym zarazem, bo coraz wyraźniej
funkcjonującym jako ośrodek propagandy
antykomunistycznej i antybolszewickiej. Wszędzie
powstają gazety, wydawnictwa, kościoły, kaplice
ku czci Matki Boskiej Fatimskiej. Powstaje
„szwabska Fatima” i „Fatima w kraju
Zulusów” oraz „Fatima
wschodnioafrykańska”. Kult dociera do Chin, na
Południowy Pacyfik. I w roku 1942, gdy wojska
Hitlera tkwią w głębi Rosji, a Pius XII i jego
biskupi rozpętują na całym świecie, iście
goebbelsowskimi metodami, kampanię
antyradziecką, kolportuje się też
„proroctwo” fatimskiej Madonny: Pokój
nastanie, gdy Rosja się nawróci. „Jeśli tak
nie będzie, to rozpowszechni ona swe pomyłki na
całym świecie, wywoła niejedną wojnę i
prześladowania Kościoła; dobrzy ludzie będą
dręczeni, ojciec święty wiele wycierpi;
niejeden naród zginie [�Ś]”. A w roku 1950,
gdy Pius XII, obdarzony widzeniami równie obficie
jak kapitałem, ogląda na niebie „cud doliny
fatimskiej”, biskup Sheen wykrzykuje,
przemawiając w Fatimie: „Plac Czerwony w
Moskwie ma oto przeciwwagę w Białym Placu w
Fatimie [�Ś]. Za pięćdziesiąt lat Plac
Czerwony będzie Placem Białym. Młot przemieni
się w krzyż Chrystusa, a sierp w księżyc pod
stopami Naszej Pani!”
Nieważne, że przy okazji zniknie „niejeden
naród”�Ś Byleby Rzym uzyskał to, czego chce!
Ale w tym wszystkim Maryja odgrywa, i w polityce
kościelnej, i jako obiekt kultu, rolę
niebagatelną — od Portugalii do Polski i
Ameryki Łacińskiej. Na całym świecie Kuria
zwalczała komunizm i ZSRR. Od lat dwudziestych,
kiedy to czczono „cud nad Wisłą” (1920) jako
zwycięstwo Maryi nad Armią Czerwoną, jako
„ocalenie Europy przed bolszewizmem” (biskup
Graber), stolica apostolska otwarcie i potajemnie
podtrzymywała istnienie frontu antyradzieckiego,
stając po stronie Piłsudskiego, Hitlera, Stanów
Zjednoczonych. A odwieczne zadanie Polski polega
na tym, by stanowić „przedmurze
chrześcijaństwa” w obronie przed Rosją,
kordon sanitarny, a zarazem bazę wypadową.
Watykanowi chodziło przecież nie tylko o
likwidację szatańskiego Związku Radzieckiego,
lecz również o podporządkowanie sobie
rosyjskiego Kościoła prawosławnego. Cel
aktualny już prawie tysiące lat, a próbowano go
osiągnąć na wszelkie sposoby, dyplomatyczne i
militarne, poprzez krucjaty, wysiłkiem
niemieckich rycerzy w habitach i wojsk szwedzkich;
gigantycznym oszustwem, jak w wypadku awantury
owej bezczelnej postaci, którą na początku XVII
wieku jako rzekomego carewicza w efekcie kampanii
wojennej osadzono na tronie, by Rosja stała się
rzymskokatolicka. Ta farsa historyczna — nie
ustępująca bynajmniej pod względem
oszukańczego charakteru „darowi Konstantyna”,
największemu fałszerstwu wszechczasów —
również rozpoczyna się w Polsce, przy aplauzie
ojca świętego Pawła V i szczególnym poparciu
jezuitów, nuncjusza papieskiego oraz arcybiskupa
krakowskiego, jednego z poprzedników Karola
Wojtyły, który nie tylko niezmordowanie zaleca
wszędzie nabożną cześć dla Maryi, lecz
ponadto przypomina Polsce o jej „historycznym”
zadaniu.
Maryja
Właśnie podczas jego „pielgrzymki” w czerwcu
1979 roku powtarzało się to ciągle, chociaż z
bardzo potrzebną ostrożnością, w wypowiedziach
o budzących strach moskiewskich odmieńcach. Ale
każdy wie, co to oznacza, jeśli Jan Paweł II
mówi w Polsce, że „przez swą tysiącletnią
historię” należy ona do Europy, że „bez
niepodległej Polski na mapie Europy nie może
istnieć Europa sprawiedliwa!” Jeśli on,
„papież słowiański, właśnie teraz chce
uwidocznić jedność duchową chrześcijańskiej
Europy” i woła: „Tak, tego chce Chrystus”,
co paskudnie przypomina stary okrzyk bojowy
krzyżowców, który słyszeliśmy jeszcze w
czasie pierwszej i drugiej wojny światowej: w
czasie tej wojny, która „Europę w tragiczny
sposób podzieliła” z wszelką pomocą
Watykanu! i dlatego „Europa musi zwrócić się
ku chrześcijaństwu”, jak tego zażądał w
czasie swej podróży po Polsce — kontynuując
poprzednią myśl — papież Wojtyła; właśnie
w „sanktuarium maryjnym” na Jasnej Górze,
gdzie Czarna Matka Boska jest obłożona
odznaczeniami wojennymi, zażądał „wolności
Kościoła w Polsce i w dzisiejszym świecie”;
właśnie tam, przed obliczem „Maryi, Królowej
Polski”, wyjaśnił, „co to znaczy być
chrześcijaninem w Polsce [�Ś]. Być
chrześcijaninem — to oznacza: czuwać. Jak
Żołnierz na posterunku [�Ś]”.
Horst Herrmann, były wykładowca katolickiego
prawa kanonicznego, podkreśla słusznie w swojej
książce Papst Wojtyla. Der Heilige Narr (Papież
Wojtyła. Święty głupiec), że od czasów Piusa
XII nie było tak bardzo zorientowanego na kult
Maryi papieża, jak Jan Paweł II; że podczas
jego podróży wizyty w miejscowych sanktuariach
maryjnych są wręcz punktami kulminacyjnymi i tak
było w irlandzkim Knock, włoskim Loreto,
meksykańskim Guadalupe oraz w Polsce, na Jasnej
Górze; że również jego adoracja Maryi jest
„wyrazem swoistej teologii politycznej”; że
również dla niego Maryja jest
„triumfatorką”, co przypomina słowa Piusa
XII, osławionego stronnika faszystów, który
nazwał ją „triumfatorką we wszelkich bitwach
bożych”. I tak jak papież Pacelli apelował o
to, by śluby złożone Maryi stały się
„wołaniem o skuteczne reformy obyczajów, o
konieczne zmiany na poziomie życia osobistego i
rodzinnego, na poziomie życia w państwie i
społeczeństwie, na poziomie życia narodowego i
międzynarodowego”, tak też papież Wojtyła
wspomniał w kontekście ślubów złożonych
„Czarnej Matce Boskiej” z Częstochowy nie
tylko o „polskich cierpieniach”, ale także o
„polskich zwycięstwach” i uznał za
konieczne, za „coraz bardziej konieczne
panowanie Matki Boskiej”.
Czy chodzi tu o Polskę? O Niemcy? O Europę
Zachodnią? O Stany Zjednoczone? Chodzi tylko o
nich samych oraz ich władzę! „Gdyby pomyślny
wynik wojny pozwolił Amerykanom stać się panami
świata, zwłaszcza Włoch — wyjaśnił po
drugiej wojnie światowej jezuicie Tondiemu
Monsignore Fallani z watykańskiego Sekretariatu
Stanu — to sytuacja ekonomiczna Watykanu i
katolicyzmu byłaby niepewna i ciężka. Teraz
Ameryka daje nam tyle dolarów, ile chcemy, bo
potrzebuje nas jako potęgi politycznej. Ale jutro
przejęliby wszystko protestanci”. „A jak my
się wówczas zachowamy?” — spytał jezuita.
„Poszukamy kogoś, kto by podjął walkę z
Amerykanami — odparł Fallani — tak jak teraz
chcemy, żeby Ameryka walczyła z komunizmem”.
Ale i wówczas jakiś papież zaapeluje o pokój,
jakiś „Kościół oddolny” będzie mieć
nadzieję na „reformy”, kult Maryi będzie
kwitł, a wierni będą śpiewać raczej
odruchowo, niż z głębokim przekonaniem:
„Maryjo, dopomóż�Ś”
topAutor tekstu: dr Karlheinz Deschner
rumburak.friko.pl
http://interia360.pl/artykul/tragedia-l ... ,,29911409