Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Nie ma żadnych predyspozycji genetycznych do wiary/niewiary. Od strony neurobiologii i genetyki ten problem bodajże najznakomitsi naukowcy omawiali na konferecji poświęconej wierze/religii/nauce, która odbyła się w zeszył roku w USA. Do takich wniosków doszli panowie o ile pamiętam.
Czekaj czekaj. O mózgu wiemy bardzo mało, albo i mniej. Nawet jeśli Ci szlachetni naukowcy (o których nic z resztą konkretnego nie piszesz) doszli do takiego wniosku, to biorąc pod uwagę mizerny poziom naszej wiedzy na temat biologicznych mechanizmów naszych wierzeń, przekonań i itp. dobrze to o nich nie świadczy. Zresztą się im nie dziwię. Inaczej wyszło by na to, że zwołali konferencję żeby powiedzieć, że nic ciekawego nie udało im się ustalić. A tak mają jakieś wnioski i na dodatek trudno będzie komuś to obalić. Tak nawiasem mówiąc, to takie konferencje to pic na wodę fotomontaż.
Osobiście uważam, że pewne predyspozycje do wiary istnieją. Oczywiście w umyśle sceptycznym, który takie uwarunkowania do wiary posiada mogą one się przekształcić w innego rodzaju przeżycia "duchowe" jak zachwyt nad przyrodą, literatura, muzyka, dostarczające nie mniejszych wzruszeń niż płomienne kazanie, czy modlitwa. Wiara przecież rodzi się w mózgu, a mózg to nic innego jak maszyna biologiczna.
Co do reszty się zgadzam. Czasami człowiek musi po prostu powiedzieć : nie wiem.
|
Pn lip 09, 2007 19:47 |
|
|
|
 |
maharet
Dołączył(a): So maja 27, 2006 13:12 Posty: 66
|
Dodam jeszcze, że nie byłam ateistką od urodzenia.Wychowałam się w rodzinie katolickiej,nawet mieszkałam w Bursie katolickiej przez cztery lata(i może to mnie tak zraziło do religii, bo tam był straszny przymus do modlitw,mszy itp.).Wwieku ok.16-17 lat przestałam wierzyć w Boga, tak po prostu,wydał mi się abstrakcyjną postacią jak krasnoludki czy kosmici(bez obrazy za takie porównanie).Jeszcze jakieś 2 lata zmuszałam się do praktyk(oprócz spowiedzi),a raczej byłam zmuszana przez rodziców.
Jak 3 lata temu zaprzestałam chodzić do kościoła poczułamwielką ulgę.Poczułam się wolna.Religia mnie męczyła i ograniczała.Teraz naprawdę odżyłam.
|
Pn lip 09, 2007 19:52 |
|
 |
maharet
Dołączył(a): So maja 27, 2006 13:12 Posty: 66
|
Zarówno wśród wierzących jak i niewierzących są ludzie dobrzy i źli, nie uogólniajmy. Życie ateisty wcale nie jest smutne i puste, Cieszę się życiem,bo to możebyćmoje jedyne.Mam swój system wartości,nie narzucany przez żadną siłę wyższą.Postępuję zgodnie nim, a za "grzechy" płacę wyrzutami sumienia.Nie ograniczają mnie żadne praktyki(msza raz w tygodniu, spowiedź)i posty.Czuję się wolna i szczęśliwa,jestem sobą
Dodam jeszcze, że nie byłam ateistką od urodzenia.Wychowałam się w rodzinie katolickiej,nawet mieszkałam w Bursie katolickiej przez cztery lata(i może to mnie tak zraziło do religii, bo tam był straszny przymus do modlitw,mszy itp.).Wwieku ok.16-17 lat przestałam wierzyć w Boga, tak po prostu,wydał mi się abstrakcyjną postacią jak krasnoludki czy kosmici(bez obrazy za takie porównanie).Jeszcze jakieś 2 lata zmuszałam się do praktyk(oprócz spowiedzi),a raczej byłam zmuszana przez rodziców.
Jak 3 lata temu zaprzestałam chodzić do kościoła poczułamwielką ulgę.Poczułam się wolna.Religia mnie męczyła i ograniczała.Teraz naprawdę odżyłam.
|
Pn lip 09, 2007 19:58 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
JakubN napisał(a): Nie ma żadnych predyspozycji genetycznych do wiary/niewiary. Od strony neurobiologii i genetyki ten problem bodajże najznakomitsi naukowcy omawiali na konferecji poświęconej wierze/religii/nauce, która odbyła się w zeszył roku w USA. Do takich wniosków doszli panowie o ile pamiętam.
No wlasnie ze zbadano ten problem (neurologia) i stwierdzono, ze uczucia religijne sa tym silniejsze im wyzszy poziom dopaminy (C8H11NO2; nazwa systematyczna: 4-(2-aminoetylo)benzeno-1,2-diol; ATC: C 01 CA 04, katecholaminowy neuroprzekaznik syntezowany i uwalniany przez dopaminergiczne neurony osrodkowego ukladu nerwowego) w mozgu.
polecam artykul na: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1955
|
Pn lip 09, 2007 20:07 |
|
 |
Kamyk
Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18 Posty: 7422
|
A ja w jakimś artykule czytałem, że naukowcy odkryli w mózgu człowieka ośrodek (coś w tym stylu) odpowiedzialny za "pragnienie Boga"
|
Pn lip 09, 2007 20:09 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Czekaj czekaj. O mózgu wiemy bardzo mało, albo i mniej. Nawet jeśli Ci szlachetni naukowcy (o których nic z resztą konkretnego nie piszesz) doszli do takiego wniosku, to biorąc pod uwagę mizerny poziom naszej wiedzy na temat biologicznych mechanizmów naszych wierzeń, przekonań i itp. dobrze to o nich nie świadczy. Po pierwsze, oni nie stwierdzili dogmatycznie [taki fortel stosować może tylko Kościół  ] tylko orzekli, że istnienia takich struktur nie odkryto a ich istnienie jest wątpliwe. Jeśli zaś chodzi o naukowców, to [przeklejam po nagielsku, ale proszę modów o wyrozumiałość]: Cytuj: John Allman, an authority on primate cognition and brain evolution, is Hixon Professor of Psychobiology at the California Institute of Technology. He has received the Golden Brain Award from the Minerva Foundation. His book Evolving Brains traces the evolutionary path to the modern brain. Moral intuitions and the neural mechanisms of economic and social decision-making are among his current studies.
Francisco Ayala, described as the "Renaissance Man of Evolutionary Biology" by The New York Times, has made singular contributions not only to evolutionary and population genetics, but also to education, philosophy, ethics, religion, and national science policy. The Donald Bren Professor of Biological Sciences, Ecology and Evolutionary Biology at the University of California, Irvine, he is the author of the book, Darwin and Intelligent Design.
Paul Churchland is professor of philosophy at University of California, San Diego. With his wife and philosophical partner, Patricia, he has been an advocate of "eliminative materialism", which claims that scientific theories about the brain do not square well with our traditional commonsense beliefs about the mind. Among his books are Matter and Consciousness, A Neurocomputational Perspective, and The Engine of Reason, The Seat of the Soul.
Owen Flanagan, specializes in philosophy of mind and moral psychology as James B Duke Professor and Professor of Neurobiology at Duke. He also holds appointments in Psychology and Neurobiology and is a Faculty Fellow in Cognitive Neuroscience. His latest book, The Problem of the Soul: Two Visions of Mind and How to Reconcile Them, explains that we need not give up our ideas of moral responsibility and personal freedom in order to have an empirically sound view of the human mind.
William Hurlbut, a physician and consulting professor in the Program in Human Biology at Stanford University, focuses on the ethical issues associated with advancing biomedical technology, the biological basis of moral awareness, and studies in the integration of theology and philosophy of biology. A member of the U.S. President's Council on Bioethics, he supports the use of "Altered Nuclear Transfer," as a possible way for scientists to obtain pluripotent human embryonic stem cells for research.
.... i paru jeszcze panów, których kompetencje są dość oczywiste. Cytuj: Zresztą się im nie dziwię. Inaczej wyszło by na to, że zwołali konferencję żeby powiedzieć, że nic ciekawego nie udało im się ustalić. To nie była konferencje poświęcona tylko temu tematowi i bynajmniej nie miała na celuj czegokolwiek rozstrzygać ani ogłaszać. Był to wielki panel dyskusyjny dotyczący relacji wiara-nauka, w której brali udział bilodzy, filiolodzy, teolodzy, psycholodzy, astronomowie i astrofizycy, fizycy. W tym nobliści, więc oni akurat niczego nikomu udowadniać nie musieli. Cytuj: A tak mają jakieś wnioski i na dodatek trudno będzie komuś to obalić. Tak nawiasem mówiąc, to takie konferencje to pic na wodę fotomontaż To Twoje zdanie, nie byłaś tam i tego nie widziałaś - ja widziałem wystąpienia na wideo i jestem całkowicie odmiennego zdania. Swoję drogą, zastanawia mnie Twoje bardzo ostra reakcja. Czyżbyś się czegoś obawiała w związku z takimi stwierdzeniami?? Cytuj: Osobiście uważam, że pewne predyspozycje do wiary istnieją. Oczywiście w umyśle sceptycznym, który takie uwarunkowania do wiary posiada mogą one się przekształcić w innego rodzaju przeżycia "duchowe" jak zachwyt nad przyrodą, literatura, muzyka, dostarczające nie mniejszych wzruszeń niż płomienne kazanie, czy modlitwa. Wiara przecież rodzi się w mózgu, a mózg to nic innego jak maszyna biologiczna.
Już to pisałem wielokrotnie - WSZYSCY JESTEŚMY WIERZĄCYMI W PEWNIEN SZCZEGÓLNY SPOBÓB, ale nie wszyscy jesteśmy wierzącymi na sposób religijny. I jeśli piszesz mi o przyrodzie i literaturze, to równie dobrze mogłabyś napisać o krasnoludkach i sierotce Marysi. Mówimy tu o wierze w bardzo konkretnym wymiarze - wiary w Boga.
|
Pn lip 09, 2007 20:15 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
LAF, czego dopamina ma dowodzić? Przecież nikt nie neguje, że jesteśmy całością biologiczną i że pewne stany mają swoje odbicie w reakcjach chemicznych w organizmie. I tak po dużej dawce alkoholu ma się gorszą koordynację, ma się słabszą koordynacja i gorzej się myśli, a po dopaminie ma się większe pragnienie uczuć religijnych a po trawce ma się fajne wizje, ale czego to dowodzi.
Kamyk, możesz coś więcej napisać, czy tylko słyszałeś że ktoś tak powiedział?? Ja bardzo chętnie bym poczytał, bo mnie to trochę interesuje.
Pozdrawiam,
j.
|
Pn lip 09, 2007 20:20 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
E, Jakub czepiasz się. moja reakcja wcale nie była ostra. nie wyzwałam tych panów od osłów i bałwanów przecież
Poza tym napisałeś: "Nie ma żadnych predyspozycji genetycznych do wiary/niewiary".
No tak już lepiej:
"tylko orzekli, że istnienia takich struktur nie odkryto a ich istnienie jest wątpliwe"
Ale czy do tego trzeba było zwoływać konferencję (poniekąd na pewno piekielnie drogą)
I nie traktuj wszystkiego co piszę tak dosłownie... Bardzo Cię proszę. Dzisiaj w ogóle mam jakiś taki "wesoły" nastrój i to się jakoś tak udziela w postach
A co do Kamyka to ja też gdzieś słyszałam, ale nie o jakimś ośrodku w mózgu, tylko właśnie o wpływie wydzielanych przez organizm związków chemicznych na nasze odczucia religijne. Może potem coś poszukam. Tak czy siak to cały czas są tylko hipotezy i nic pewnego. Tak to już jest z naszym mózgiem.
|
Pn lip 09, 2007 20:38 |
|
 |
No
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42 Posty: 4717
|
Cytuj: A co do Kamyka to ja też gdzieś słyszałam, ale nie o jakimś ośrodku w mózgu, tylko właśnie o wpływie wydzielanych przez organizm związków chemicznych na nasze odczucia religijne. Może potem coś poszukam. Tak czy siak to cały czas są tylko hipotezy i nic pewnego. Tak to już jest z naszym mózgiem.
Myśle, że to ma jakiś związek z życiem w grupie może chodzi o zacieśnianie więzi międzyludzkich bo takie uczucia pojawiają się gdy ludzie gromadzą się połączeni jakimś wspólnym celem i dają poczucie duchowej wspólnoty czy to na mszy, wiecu partyjnym, koncercie ...
|
Pn lip 09, 2007 21:19 |
|
 |
urbero
Dołączył(a): So lip 07, 2007 18:15 Posty: 17
|
Cytuj: Myśle, że to ma jakiś związek z życiem w grupie może chodzi o zacieśnianie więzi międzyludzkich bo takie uczucia pojawiają się gdy ludzie gromadzą się połączeni jakimś wspólnym celem i dają poczucie duchowej wspólnoty czy to na mszy, wiecu partyjnym, koncercie ...
Żyjemy w społeczeństwie i chcąc lub nie jesteśmy jego częścią. Skoro ktoś czuje wewnętrzną potrzebę kontaktu z innymi to niech się to zwie jak bądź. Jedni spełniają się w wierze (większość), inni stoją w opozycji (na przykład ja i autorka postu). Przynależność do grupy daje nam poczucie bezpieczeństwa, podobnie jak przypatrywanie się ognikom w palenisku.
Jestem odstępcą, nie ukrywam, i trudno mi sobie zjednać innych ludzi. Może akurat wynika to z szerokości geograficznej, mentalności naszego społeczeństwa, konserwatywnym "skrzywieniem" ogółu. Podobnie jak autorka tematu sporo czasu spędziłem udzielając się Kościołowi i kościołowi, po czym zupełnie się odwróciłem. Czy był to dobry wybór - nie wiem, czas pokaże. Póki co czuję się równie wolny i staram się pozostać nieskażony tak długo jak to możliwe.
Nie znacie treści mojego życiorysu, więc proszę nie dociekać powodów mojej decyzji. Większości z Was wydaję się zapewne słabeuszem, ale z kilkoma mógłbym wymienić uścisk dłoni.
_________________ crucified for your sins
|
Pn lip 09, 2007 21:49 |
|
 |
Kamyk
Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18 Posty: 7422
|
JakubN napisał(a): Kamyk, możesz coś więcej napisać, czy tylko słyszałeś że ktoś tak powiedział?? Ja bardzo chętnie bym poczytał, bo mnie to trochę interesuje.
Pozdrawiam, j.
Nie że słyszałem, tylko czytałem artykuł naukowy na ten temat
Niestety linkiem nie dysponuję, gdyż od tego czasu miałem niejeden format i link poszedł na wieczny spacer 
|
Wt lip 10, 2007 9:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dobra, to jak poszukam i natrafię na coś ciekawego, to postaram się wkleić. 
|
Wt lip 10, 2007 10:03 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Chyba o to chodziło mniej więcej:
http://www.liberator.org.pl/l/html/modu ... le&sid=228
Jest też książka Hamera, ale na razie nie mogę znaleźć. Może chociaż jakiś artykuł tego autora znajdę. Jeszcze będę szukać.
|
Wt lip 10, 2007 12:06 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Zarówno wśród wierzących jak i nie wierzących są dobrzy i źli ludzie, nie ma co uogolniać. Życie ateisty wcale nie jest smutne i puste.Cieszę się życiem, bo zdaję sobie, że może być to jedyne życie.Czuję się wolna, bo żyję z własnym systemem wartości,a nie narzuconym przez jakąś siłę wyższą.A kara jaką mogę ponieść towłasne wyrzuty sumienia.Nie ograniczają mnie żadne praktyki(np.chodzenie do kościoła raz w tygodniu, spowiedż itp.)i posty.
To to jest typowe błędne myślenie ateisty. Jak powiedział Ojciec Jan Klimiec:
" Wiara to źródło przykazań, nakazów ale i siły i energii dzięki której godnie przeżywamy życie. Niewiara to po prostu oszukiwanie samego siebie".
Po pierwsze: człowieka wierzącego przed byciem złym powstrzymuje jego wiara- ateisty nikt nie powstrzymuje stąd ateiści mają wręcz predyspozycje do stawania się złymi ludźmi.
Po drugie:Wierzący wie że doczesność, to ziemskie życie to tylko przedsionek do życia wiecznego wraz z Panem Jezusem. Dzięki temu widzi większy sens życia na ziemi np. poprzez wyznawanie religii i bycie dobrym dla innych. Ateista widzi życie płaskie i kruche. Jak twierdzi po śmierci już nic go nie czeka. czy takie życie można więc nazwać pięknym ?
Po trzecie: Wierzący starają się nie popełniać grzechów nie tylko dlatego że mogli by łamać przykazania ale głownie po to by nie krzywdzić innych. Ateiści mogą krzywdzić innych bo brak im wzorca dobra jakim jest dla wierzących Pan Jezus i religia. Dlatego Ateiści mogą krzywdzić innych obarczając tym piętnem co najwyżej swoje sumienie.
Po czwarte: Nas wierzących nie ograniczają żadne praktyki bo to nasz styl życia. Ateiści w nic nie wierzycie lecz to wcale nie oznacza że jesteście nie ograniczeni.
|
Śr lip 11, 2007 11:34 |
|
 |
No
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42 Posty: 4717
|
Cytuj: Niewiara to po prostu oszukiwanie samego siebie. Zabawne...to samo ateiści mówią o wierze Cytuj: Po pierwsze: człowieka wierzącego przed byciem złym powstrzymuje jego wiara- ateisty nikt nie powstrzymuje stąd ateiści mają wręcz predyspozycje do stawania się złymi ludźmi. Powstrzymuje nas wychowanie i naturalne mechanizmy z resztą podobnie jak was wy macie dodatkowo wiare która jednak niema większego wpływu na wasze uczynki przeważnie religijność ogranicza się do rytuałów są państwa w których większość stanowią ateiści a przestępczość jest niższa niż w katolickiej Polsce więc twoja teoria nie znajduje potwierdzenia w praktyce. Cytuj: Po drugie:Wierzący wie że doczesność, to ziemskie życie to tylko przedsionek do życia wiecznego wraz z Panem Jezusem. Dzięki temu widzi większy sens życia na ziemi np. poprzez wyznawanie religii i bycie dobrym dla innych. Ateista widzi życie płaskie i kruche. Jak twierdzi po śmierci już nic go nie czeka. czy takie życie można więc nazwać pięknym ? Nawet piękniejszym właśnie dlatego, że jest takie kruche i krótkie dla was życie to przykra konieczność w końcu czekacie na niebo... Cytuj: Po trzecie: Wierzący starają się nie popełniać grzechów nie tylko dlatego że mogli by łamać przykazania ale głownie po to by nie krzywdzić innych. Podobnie ateiści krzywdzenie innych raczej nie sprawia ludziom przyjemności co więcej utrudnia życie więc jest niepraktyczne. Cytuj: Po czwarte: Nas wierzących nie ograniczają żadne praktyki bo to nasz styl życia. Ateiści w nic nie wierzycie lecz to wcale nie oznacza że jesteście nie ograniczeni.
Oczywiście, że nie ale nie ogranicza nas religia więc siłą rzeczy jesteśmy bardziej otwarci niż wierzący.
|
Śr lip 11, 2007 12:23 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|