Seks to jest dla dorosłych odpowiedzialnych ludzi a nie dla nastolatków, którzy ani emocjonalnie ani często fizycznie nie są na ten seks gotowi - w tym wieku to powinni się zająć nauką a nie seksem.
[/quoe]
Piszesz zupełnie jak moherowa babcia...
Kto powiedział, że seks jest tylko dla dorosłych?
Dlaczego nie dla nastolatków?
Bo mają szkołe? A co to za przeszkoda? Dorośli maja prace i nie przeszkadza im to w sekszeniu się

Nie zgadzam się, że fizycznie nie są gotowi na seks - jak najbardziej są gotowi, gdyż obserwuje się zjawisko szybszego dojrzewania niż to było kiedyś.
Perseus napisał(a):
To jest właśnie ta "filozofia", którą prezentujesz - nie wymagamy niczego od młodych ludzi(od siebie zresztą też) - "masz chcicę" - a dawaj sobie ile ci się chce - ale bądź odpowiedzialny zabezpieczaj się! - odpowiedzialność jest bardzo skomplikowana - polega na założeniu prezerwatywy - ale nawet jak ona pęknie to nie przejmuj się - masz być odpowiedzialny! - jest jeszcze aborcja - teraz nie ma warunków, jeszcze szkołę trzeba skończyć. I tak uczymy tych młodych ludzi ciągłej ucieczki od odpowiedzialności a nie odpowiedzialności za swoje działanie - a trzeba od nich wymagać już na początku, traktować poważnie - w przeciwnym wypadku oni przez całe życie będą uciekali od odpowiedzialności, będą myśleli, że życie to ciągła impreza a odpowiedzialność jest tak prosta jak założenie prezerwatywy.
Wybacz, ale to są totalne bzdury co teraz napisałeś.
Próbuujesz wcisnąc wszystkim śpiewkę, że odpowiedzialnośc jest jedynie wtedy, gdy jest się przeciwnikiem aborcji/seksu w wieku nastoletnim/prezerwatyw a jak nie to się jest nieodpowiedzialnym! Buahhaha!
Druga sprawa - rozumiem, że masz taki a nie inny światopogląd na kwestie seksu, ale żadna teoryjka nie zmieni faktu, że nastolatkowie sie chcą seksić, czy ci się to podoba czy nie. I co z tego, że ty im będziesz gadał, żeby nie uprawiali seksu, jak oni i tak to będą robić. Żadną mtodą nie zabronisz im tego, anie nie przeciwdziałasz. Dlatego nie ma wyjścia - trzeba edukować o metodach zabezpieczania się, bezpiecznego seksu.
Perseus napisał(a):
Tak jak już napisałem wyżej - to jest rodzina heteroseksualna - jest to samotny ojciec wychowujący swoje dziecko (z jakimś udziałem partnera)
Przepraszam bardzo, ale dlaczego w tej chwili insynuujesz, że "z jakimś udziałem partnera" skoro nie wiesz o nich nic? To jest para, oni żyją w związku i mieszkają razem już od kilku lat. Zarówno rodzic biologiczny, jak i drugi przybrany - partner tego pierwszego są dla dziecka ojcami w takim samym stopniu, skoro ciągle są ze sobą, wspólnie mieszkają i prowadzą wspólne życie.
Perseus napisał(a):
- ojciec jest jednak jeden - nie ma taty numer 2, co najwyżej jest to "wujek", kolega taty - nie może chodzić na wywiadówki, po prostu jest z punktu prawnego i każdego innego obcą osobą dla tego dziecka - i tak powinno być - jeżeli nie chce się aby to dziecko dostało pomieszania z poplątaniem.
Rozumiem, że ty byś tak chciał, żeby było, ale tak oczywiście i na całe szczęscie nie jest. Wtedy dopiero dziecko by zwariowało...
Otóż w świetle prawa oczywiście ten drugi "ojciec" nie jest ojcem, ale to niczego nie zmienia w relacjach domowych. Dla małego dziecka obaj są ojcami, gdyż dziecko to nie wie w jakim kraju żyje i nie wie, że tutaj homsoeksualiści nie mogą brać ślubów, czy też wstępować w związki.
Perseus napisał(a):
Co do tego kłamstwa - to wyjaśnienie wyżej.
Nie nie wyjaśniłeś, ani wcześniej ani nigdzie indziej.
Dalej uważam, że nazywanie rodziny 2lesbijki+dziecko rodizną "heteroseksualną" jest kłamstwem i obłudą. I to jeszcze jaką oczywistą...
Perseus napisał(a):
Nie ma jeszcze żadnego doświadczenia krajów zachodnich -
ależ oczywiście, że jest. Ponad 30 lat ot mało?
Perseus napisał(a):
to dopiero bedzie można ocenić za długi czas - jestem naprawdę bardzo ciekawy(chociaż sam nigdy na taki eksperyment bym się nie zgodził) tych badań przeprowadzonych na ludziach dorosłych, którzy zakładają swoje zwiazki a sami byli wychowywani przez "rodziny" homoseksualne - jak to będzie u nich z trwałością zwiazków, z otwartością na potomstwo - ogólnie jaka będzie ich kondycja psychiczna.
Jak już pisałem o żadnym eksperymencie nie ma mowy. Ludzei homoskeusalni od zarania dziejów byli w takim czy innym stopniu uczestnikami procesu wychowywania dzieci. Tu nie ma nic nowego. Przecież na takiej samej zasadzie nikt nie robił "eksperymentów" na rodzinach heteroseksualnych, a dopiero potem "pozwalajmy" im mieć dzieci i tworzyć rodziny

To samo jest z homoseksualistami - oni nie zaczęli wychowywać dzieci ani od wczoraj ani od przedwczoraj. Jedynie od 30 lat zaczęli je adoptować w majestacie prawa, ale to nie znaczy, że wcześniej nie wychowywali dzieci.
Perseus napisał(a):
Małżeństwo z tradycji to związek kobiety i mężczyzny(ważna jest dla Ciebie tradycja - to słowo coś dla Ciebie znaczy?)
Zależy przez kogo uważany - to raz
Dwa - nie widzę powodu, aby nie zmieniać tradycji. Nic nie jest wieczne.
Idąc twoim tokiem myslenia należałoby napisać, że po co człowiek wyszedł z kamieniołomów, po co zmieniał "tradycję"?

Perseus napisał(a):
- czyli "zaklepaliśmy" sobie to słowo - i z tym słowem to jest tak jak z demokracją - nie ma przymiotników - tak jak nie ma "demokracji socjalistycznej" tak nie ma "małżeństwa homoseksualnego" -
Niczego sobie nie zaklepaliście (obojętnie kogo do tego worka wkładasz). Małżeństwo nie jest przez nikogo zarezerwowanym ani opatentowanym słowem.
Perseus napisał(a):
trzeba sobie znaleźć inną nazwę na określenie tego tworu jakim jest zwiazek homoseksualny.
Poza tym, że wyczuwam w tym zdaniu pogardę i poniżenie (vide okreslene relacji emocjonalno-seksualnych między ludźmi mianem "tworu"), jak już pisałem, jedynym przeciwskazaniem w nazwaniu związków homosekusalnych małżeństwami może być przeszkoda semantyczna/językowa. Do tej pory się takowej wykazania nie doczekałem. Każda inna "przeszkoda" jest tylko widzimisię i prywatnym uważaniem takiej czy innej osoby.
Perseus napisał(a):
Tak jak już napisałem - psychologia, psychiatria, seksuologia - to nie są nauki ścisłe - i każdy może mieć swój pogląd. To nie jest tak jak w matematyce, że 2+2 = 4 i koniec polemiki. Po prostu dotykają one sfer życia, które są z natury subiektywne - każdy to inaczej czuję - można probować obiektywizować to jakoś ale tylko w bardzo wąskim zakresie.
Większej bzdury dawno nie czytałem.
Taaa, jasne "każdy może mieć swój pogląd", czyli każdy może być specjalista, nawet bez kwalifikacji

Różnica między specjalistami a tobą jest taka, że oni opierają się na dowodach i na doświadczeniu zdobytej merytorycznie wiedzy, a ty jesteś w tych sprawach zwykłym amatorem, w dodatko jak pokazują twe posty, w swych osądach opierającym się na uprzedzeniach i stereotypach.
Perseus napisał(a):
Ja jestem miłośnikiem nauki - chociaż wolę nauki ścisłe - podoba mi się przejrzystość i obiektywizm tych nauk.
Dziękuję za szczerość i otwarte przyznanie, że nie jesteś miłośnikiem nauki. Doskonale to widać w twojej negacji naukowych faktów.
Skoro nauka jest niezgodna z twoim światopoglądem tzn, że coś nie tak jest z nauką, a nie twoim światopoglądem - to ci dopiero logika

Perseus napisał(a):
tak to jest z tymi naukami, które nie są ścisłe - każdy moze wygłośić swój pogląd - udokumentować badaniami i ciężko go jednoznacznie weryfikować.
Kłamstwo

Otóż nie każdy.
Dopóki nie ma dowodów, badań to nie ma naukowych faktów. Każde badania i dowody muszą spełnić ściśle określone kryteria, aby były uznane za rzetelne i prawdziwe. To tak jak z tą panią, której przykład podała Lucyna. Ta pani twierdzi, że można zmienić orientację seksualną, tylko, że światu nauki nie przedkłada ku temu żadnych dowodów ani badań, a świat chętnie by się dowiedział jakimi to tajemniczymi metodami owa pani zmienia orientację seksualną u ludzi, skoro na swiecie nie jest znany ani jeden taki przypadek

Niech wyjawi całemu światu owe metody i sposoby - przecież nobla by za to dostała, gdyby się okazało prawdą to na co kobieta czeka? Niech wykłada karty na stół i "albo albo"

No, ale jak widąć problem leży gdzie indziej - nie ma żadnych kart, żadnych dowodów, a jest tylko śpiewka o "świadectwach" i o tym, że jest to możliwe, ale jak/gdzie/jakimi metodami to już ani słychu ani widu i pani nabiera wody w usta wtedy

Taka to tajemnica wielka! Niech nią podzieli ze światem, gorąco ją do tego zachęcam!

Skoro świat nauki jest tak głupi sądząc, że orientacja seksualna jest nie do zmiany, a ona taka "mądra" twierdząc coś przeciwnego to niech to wszystkim udowodni.
Tylko co tu udowadniać, jak się nie ma dowodów

I dlatego też pozostaje standardowa śpiewka...
Perseus napisał(a):
Tak Ci tylko przypomniałem, że jak coś Tobie wydaje się absurdalne to nie znaczy, że dla innych jest takie
Owszem i vice versa.
Przecież taka własnie była moja odpowiedź na twój poprzedni post.
Perseus napisał(a):
- ta pozorna absurdalność wynika z tego, że nie potrafisz wybiec myślą dalej niż ziemskie życie.
Samo wybiegnięcie myślą nie jest żadnym dowodem na istnienie życia pozaziemskiego.
To nie jest temat na dyskusję o hmoskeusalizmie zreszta.
Perseus napisał(a):
Na szczęście tu przychodzi z pomocą genetyka(nauka ścisła - przynajmniej bardziej niż psychiatria) - stosunki kazirodcze sprawiają, że dziecko może mieć wady genetyczne.
Wiem o tym, ale czemu w takim razie wcześniej pisałeś o braku przeciwskazań, ze tam niby dowiedziono ich?
Z tego co ja wiem o kazirodztwie to nie do końca jest tak, że zawsze są wady genetyczne - muszą być ku temu spełnione okreslone warunki, ale ja się na tym aż tak bardzo nie znam, więc się nie wypowiadam

Poza tym w jaki sposób zabronisz kontaktów kazirodczysz? Nie ma takiej metody. Jak ludzie będą chcieli to i tak pójdą ze sobą do łóżka.
Perseus napisał(a):
Ale seks jest to sfera intymna.
Zbyt ogólne stwierdzenie.
Seks jako kontakty seksualne, preferowane techniki seksualne - tak jest to sfera intymna, ale seks w sensie gadania o nim, o metodach zabezpieczania się przed ciążą i chorobami, czy też jako ogólne rozmowy o seksie nie dotyczące konkretnej osoby - nie jest to sfera intymna i takowa byc nie powinna.
Perseus napisał(a):
I to jest właśnie cały ten "patent" parad - są prowokacją - wywleka się tą intymną sferę do przestrzeni publicznej
Już ci udowodniłem w poprzednim poście, że się nie wywleka, a ty dalej idziesz w zaparte :/
Wywlekać to by bylo jakby na paradzie ludzie uprawiali seks. Samo oswiadczenie "jestem gejem" nie jest żadnym wywlekaniam sfery intymnej w przestrzeń publiczną.
Perseus napisał(a):
- i jak się to spotyka z naturalnym sprzeciwem -
To nie jest naturalny sprzeciw, tylko sprzeciw pełen nienawiści, uprzedzeń i stereotypów. Ponadto pełen dopowiadania sobie niestworzonych rzeczy - oto na spokojnie idących sobie w paradzie ludzi, przecież ubranych i idących jak przechodnie mówi się, że wywlekają na ulicę "intymną sferę seksu"! Paranoja!
Niestety nic nie wskurasz takimi metodami Perseusie, a mnie tylko bardziej utwierdzasz w przekonaniu o konieczność organizaowania jak najwiecej parad

Perseus napisał(a):
to wielki lament - oni nas "biją" i są strasznie nietolerancyjni. Gdyby tylko wyłączyć z tej parady seks - to właściwie przechodziła ona bez żadnych sprzeciwów.
Seks jest wyłączony z parady i nigdy nie był jej elementem.
Ponadto nawet jak był (ale nie jest!) to nie daje to podstaw do bicia kogokolwiek i naruszania jego nietykalności cielesnej, ale jak widze wg ciebie daje.....
Perseus napisał(a):
A przecież tolerancja nie tylko dotyczy orientacji seksualnej - tylko właśnie to słowo zostało zawłaszczone i spłycone tylko do seksu.
To tobie sie tak wydaje, że "zostało spłycone do seksu". Ja ciągle powtarzam na tym forum, że orientacja seksualna to nie tylko seks, ale tez cała sfera emocjonalna człowieka. Coraz więcej specjalistów nie mówi już o orientacji seksualnej tylko orientacji psychoseksualnej, gdyż jest to bardziej trafne określenie. No, ale jeśli chodzi tylko o pokazanie jak jest prefereowana płeć partnera to określenie orientacja seksualne nie jest złe. Natomiast jeśli ktoś chciałby sie zagłębić jeszcze dalej w tematykę, poruszając kwestie związków, emocji, miłości to wtedy mówimy o orientacji psychoseksualnej.
Perseus napisał(a):
Tolerancja czyli akceptacja drugiego takim jakim jest, jest pojęciem bardzo szerokim ale nie może oznaczać, że ja się muszę zgodzić się na zło.
Nie musisz, a ja nie muszę uznawać homoskeusalizmu za zlo tylko dlatego że ty tak uważasz i nie dam sobie narzucić twojego zdania w tej kwestii. Żyjemy w państwie demokratycznym i pluralistycznym światopoglądowo, dlatgo zarówno ja jak i ty mamy prawo demonstrować publicznie swoje poglądy. I zamierzam z tego prawa jak najczęsciej korzystać, ciebie również do tego zachęcając.
Perseus napisał(a):
Ja naprawdę jestem wyrozumiały i szanuję innych, nie oceniam po wyglądzie(jak np. niektórzy Prezydenta(niski wzrost)
Ta ocena prezydenta nie wynika tylko z niskiego wzrostu, ale tez z butnego zachowania się, określonej mimiki twarzy, wyrażania emocji w określony sposób i stylu bycia. Socjolodzy i specjaliści od wizerunku mieliby w tej kwestii dużo do powiedzenia

Od momentu gdy Kaczyński objął urząd prezydenta nieco się za niego "wzięto" w tej kwestii - wizerunkowej, ale moim zdaniem niewiele go nauczono, choć niewątpliwie jakieś tam efekty widać i pewien postęp jest, ale mały.
Perseus napisał(a):
Chodzi o zformalizowanie tej relacji w postaci aktu prawnego! - zdarzały się już przypadki, że pies otrzymywał spadek!
Nigdy nei słyszałem o pomysłach sformalizwoania związków ludzi i zwierząt.
Kwestia spadku dla psa jest calkowicie odrębną sprawą. W Polsce o tym nie słyszałem, ale wiem, że np w USA jest to często sprawa i nie widze w tym nic złego. To właściciel swojego majatku ma wyłaczne i jedyne prawo decydowania co się będzie z nim (jego majątkiem) po śmierci dział. Nikt inny. Jeśli uważa, że z majatku ma korzystać jego pies to jest to jego wola i tyle. Np znana w USA potentatka medialna i filantropka Oprah Winfrey zapisała swojemu pupilowi w spadu jeden ze swoich domów i dożywotnią opiekę.
Przemo napisał(a):
Ale po co to komu do wiadomości - czy ja jestem hetero, czy homo - to jest moja prywatna sprawa i każdy ma prawo do tej prywatności
Zaraz zaraz. Japisałem o kwesti wywlekania seksu na ulicę o co oskrażyłeś Paradę Równości i ci udowodniłem, że przyznanie się publiczne do tego że jest sie gejem nie jest wywlkeaniem seksu na ulicę, a ty mi teraz o czym innym piszesz, odbiegaąc od meritum. Rozumiem, że nie masz argumentów

Co do prywatności - owszem ma prawo, alen ie obowiązek! Nikt nikomu nie każe publicznie deklarować swojej orientacji seksualnej. Nikt nikogo nie zmusza do uczestnictwa w Paradzie Równości (w której notabene geje i lesbijki byli uczestnikami tylko w ponad połowie, a reszta to heterosekusaliści). Sam fakt uczestnictwa w Paradzie Równości nie jest deklaracją takiej czy innej orientacji seksualnej (gdyż biorą w Paradzie udział ludzie o różnej orientacji seksualnej), a jedynie jest deklaracją sympatyzowania z określonymi ideami.
Perseus napisał(a):
- tylko o dziwo homoseksualiści(przynajmniej część) nie chcą z tego prawa korzystać
Piszesz o tym jakby to był jakiś obowiązek. To jest indywidualna sprawa każdego człowieka czy będzie publicznie się ujawniał, czy nie i nic ci do tego, bo to nie twoja broszka.
Perseus napisał(a):
- tak jakby chcieli jakieś akceptacji społecznej, która by ich do końca utwierdziła o normalności homoseksualizmu, to mi się nie podoba bo jakby się było wewnętrznie przekonanym o tej normalnośc to żadna akceptacja społeczna nie byłaby potrzebna.
Nie takie są cele parady.
Geje uczestniczący w paradzie są właśnie tymi jak najbardziej i do końca przekonanymi o swojej normalności, bo ci co nie sią to siedzą w domu, prowadzą zycie w ukryciu, wstydzą się swojej orientacji i za nic w swiecie na paradę nie pójdą.
Perseus napisał(a):
Nagle okazało się, że ja się muszę jakoś zadeklarować - wszyscy się muszą zadeklarować co do swojej orientacji.
Gdzie się okazało? Jak się okazało?
Kto ci każe się deklarować jakiej jestes orientacji?
Perseus napisał(a):
Czy ja muszę wszystkich postrzegać jako istoty seksualne - czy naprawdę jest to potrzebne do funkcjonowania społeczeństwa - do relacji międzyludzkich.
Jeśli sfera seksualna jest źrółem dyskryminacji kogoś tylko dlatego, że woli chłopaków a nie dziewczyn i jest z tego powodu dyskrminowany w różnych życiowych płaszczyznach to tak jest to potrzebne i musi wyjśc na wierzch publicznie. Inaczej dyskryminacja ze względu na orientację seksualną byłaby bezkarna i trwała w najlepsze i sie tylko zwiększała a dysrminujący jeszcze by się bardziej w owym przyzwoleniu na dyskrminację utwierdzali. Na to nie ma i nie bedzie zgody. We wszystkich krajach, gdzei geje uzyskali równe prawa względem heteroskeusalistów i umocnioną ochornę prawną przeciw dyskryminacji, stało się to dzięki wyjściu gejów i lesbijek (a także heteroseksualistów sympatyzujących z nimi), na ulicę. To jest nieodłączony element emancypacji i procesu równouprawnienia i nie łudź się że organizatorzy kiedykolwiek zrezygnują z Parad i Marszów Równości. Wręcz przeciwnie, bedą one jeszcze liczniejsze, huczniejsze i donioślejsze. Przez taki sam proces przeszły kobiety i murzyni. Gdyby nie wyszli na ulice to nigdy nie byłoby procesu ich emancypacji. Przez podobny proces przechdzą teraz homoskeusaliści - proces emancypacji gejów i lesbijek.
Perseus napisał(a):
Jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie zanim te postulaty zostaną spełnione i ja w ramach swoich niewielkich możliwości(1 głos w wyborach

)będę starał się do tego nie dopuścić.
Do uzyskania wszystkich postulatów - zgoda jeszcze wiele wody upłynie

Do uzyskania związków - niewiele

Tak, czy siak, jest to proces nieodwracalny i jest to kwestia czasu.
Jestem dobrej myśli

Perseus napisał(a):
i możemy obserowawać ich skutki, które moim zdanie nie są i nie będą dobre - mam nadzieję, że również Ty gdy to zaobserwujesz zmienisz zdanie.
Nie zaobserwowałem żadnych złych skutków, wręcz przeciwnie same pozytywne. Doświadczenie państw zachodu wyraźnie pokazuje, że lepiej się zyje ludziom w społeczeństwach tolerancyjnych i otwartych na odmienności.
W Polsce niestety ovserwuję coś przeciwnego, choć na szczęscvie powoli, bo powoli, ale odchodzacego do lamusa - mianowicie zaściankowość, ciemnogród, zacofanie, atmosfera duszności światopogladowej i nieprzyjaznych warunków do życia, jeśli ktoś nie jest katolikiem i nie wpisuje się w "jedynie słuszne" zasady moralno-obyczajowe.
Na szczęscie się to zmienia, czego przykładem sa młode pokolenia. To już jest bliżej niż dalej
Perseus napisał(a):
To nie są żadne sztywne punkty odniesienia - Konstytucję można zmienić, Karta Praw Człowieka też się zmienia - coś tam się dopisuje, coś tam się wykreśla.
Typowe zamordystyczne i totalitarne myslenie!
Jak coś mi nie pasuję to to zmienię!
Jak złamię konstytucję to nie ja jestem zły tylko konstytucją i ją zmienią, żeby być "w porżadku"!!

Perseus napisał(a):
Potrzeba właśnie takiego punktu odniesienia, który jest niezależny od człowieka - właśnie chodzi mi tu o prawo naturalne(i nie koniecznie trzeba z tym łączyć Boga).