Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Czy coś czytał? To już pytanie do tommy'ego. Ważne jest to, że ta pani przez sam fakt zasiadania w Papieskiej Radzie ds. Rodziny jest stronnicza. To tak jakby zadać pytanie prezesowi Polskiego Centrum Porwanych Przez UFO, czy wierzy w latające spodki; jak zapytanie gościa pracującego w ubojni, czy uważa zabijanie zwierząt za niedopuszczlne. Niemal ten sam kaliber.
|
Pn cze 04, 2007 22:40 |
|
|
|
 |
tommy
Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21 Posty: 919
|
Lucyna napisał(a): Na czym polega ta stronniczosc pani profesor? Czy tommy, zapoznal sie z choc jedna praca naukowa tej profesor, ze zarzuca jej stronniczosc, czy tylko ma podejrzenia stronniczosci?
Rzucilas nazwiskiem i na tym sie skonczylo Twoje podawanie zrodel. Wybacz, o 23:46 w domu moich rodzicow(male miasto) nie mam specjalnie mozliwosci skoczenia do Akademii Medycznej oddalonej o pareset kilometrow. I mowiac szczerze - nie mam zadnego zamiaru.
Ty podalas teze i Twoim zadaniem jest ja czyms poprzec. Nie kwestionowalbym tezy ktora brzmiala by logicznie w jakikolwiek sposob. Ale ta? Ta brzmi kompletnie absurdalnie i nonsensownie. Podaj jakis link do badan ktore popieraja Twoja opinie i pogadamy.
Co do zrodel to jestem juz uprzedzony przez "badania" do ktorych linki dostawalem na tym wlasnie forum.
|
Pn cze 04, 2007 22:47 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Czyli pani profesor nie moze prawdziwie wypowiadac sie w temacie, mimo ze jest profesorem psychiatrii?
Bzdura totalna, i jeszcze wyszukana na zawolanie stronniczosc.
Sa jeszcze na swiecie ludzie, ktorzy potrafia kierowac sie etyka katolicka pomimo tego, ze nie wszyscy w to wierza.
A etyka ta do czegos zobowiazuje.
|
Pn cze 04, 2007 22:47 |
|
|
|
 |
tommy
Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21 Posty: 919
|
Lucyna napisał(a): Czyli pani profesor nie moze prawdziwie wypowiadac sie w temacie, mimo ze jest profesorem psychiatrii? Bzdura totalna, i jeszcze wyszukana na zawolanie stronniczosc. Spytam raz jeszcze. Na ile zaufalabys opinii satanisty i antyklerykala na temat Kosciola Katolickiego? Lucyna napisał(a): Sa jeszcze na swiecie ludzie, ktorzy potrafia kierowac sie etyka katolicka pomimo tego, ze nie wszyscy w to wierza. A etyka ta do czegos zobowiazuje.
Nieraz widzialem chrzescijanska lub katolicka etyke badan w dzialaniu i niezbyt to etycznie wyszlo.
Tak czy inaczej jestesmy na internetowym forum dyskusyjnym. Zadac ode mnie abym szedl do Akademii Medycznej i szukal sam sobie zrodel na potwierdzenie Twojej tezy to absurd. Podaj link do badan albo zamknijmy sprawe.
|
Pn cze 04, 2007 22:55 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
droga lucyn prawda powinna byc opisem rzeczywistosci nie zanieczyszczonym przez ideologie i powinna byc jak najbardziej obiektywna(nigdy nie bedzie w 100%ale powinna sie zblizac)
twoje wypowiedzi przypominaja mi wypowiedzi mojej kolezanki(na marginesie swiadkowej jehowy) ktora uwaza ze czlowiek powstal 5700 lat temu i ze o tym wszystkim biblia mowi...noooo jak tak mowi to znaczy ze juz tak jest;) mitologia grecka tez pewnie mialaby troche dopowiedzenia:) twoja falszywa etyka nie zawsze moze odnosic sie do swiata wspolczesnego, poczytaj sobie chocby troche księge powtorzonego prawa i sama stwierdzisz ile jest w niej niesprawiedliwosci...nie ty ne stwierdzisz tego...zapomniałem sie 
|
Pn cze 04, 2007 22:56 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Niesamowite, prosza mnie o link, przeciez za duzo wklejam!
tommy, te Twoje porownania naprawde sa nietrafne.
Jezeli to o czym napisalam, zawarte jest w ksiazkach pani profesor, to jak moge tak marginalizowac temat i podawac link?
Wiedza zdobyta droga internetowa jest plytka i niepelna.
Czasem trzeba postudiowac prawdziwie.
Dla Ciebie sama przynaleznosc pani profesor do Papieskiej Rady ds. Rodziny tworzy "stronniczosc" (pomimo tego, ze nie znasz jej prac, juz to stwierdziles) a dla mnie jest to plus.
Ponoc ludzie wierzacy w Boga nie sa dyskryminowani.
|
Pn cze 04, 2007 23:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Wiara w Boga, szczególnie w takiego Boga, jest tu o tyle istotna, że rzutuje na sposób postrzegania świata. Podobnie jak w przykładnie tommy'ego z satanistą. Jestem pewny, że gdybyś zgodziła się na przyjęcie argumentów satanisty na temat Kościoła, to tommy poszedłby Ci na rękę i uznał opinię pani z Papieskiej Rady. 
|
Pn cze 04, 2007 23:44 |
|
 |
tommy
Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21 Posty: 919
|
Lucyna napisał(a): Niesamowite, prosza mnie o link, przeciez za duzo wklejam! Nie bede sie przedzieral przez 140 stron watku po to aby dotrzec do tego co kiedystam wkleilas. Nie bede biegal do akademii medycznej po to aby potwierdzic Twoja teze. Twoja teze. Czy naprawde tak trudno zrozumiec, ze jedyna osoba ktorej moze zalezec na potwierdzeniu jej wlasnych slow jestes Ty? Lucyna napisał(a): tommy, te Twoje porownania naprawde sa nietrafne. Sa jak najbardziej trafne. Logicznym zalozeniem jest to, ze czlonek "PR ds R" wierzy gleboko w to, ze tradycyjna rodzina jest idealnym rozwiazaniem jak i gleboko wierzy w katolickie prawa dotyczace seksu i malzenstwa. Dlatego jej opinie nalezy interpretowac pod tym wzgledem. Dalej nie widze abys bronila jej autorytetu poza pustymi slowami. A wystarczy przeciez przytoczyc to ile tysiecy ludzi przebadala po to aby dojsc do podanych przez siebie wnioskow(ja mam nadzieje, ze my tutaj mowimy o powaznych badaniach a nie jedynie o jakiejstam jej wypowiedzi?) - i z jakiego srodowiska owi ludzie pochodzili. Lucyna napisał(a): Wiedza zdobyta droga internetowa jest plytka i niepelna. Czasem trzeba postudiowac prawdziwie. Ze co slucham? Moze przejmuje Cie urok wielkich zapaslych tomiszczow wiedzy, ale wiedza zdobyta z internetu bedzie rownie wiarygodna jak ta zdobyta z jakiejkolwiek biblioteki i bedzie znacznie, znacznie bardziej aktualna. Lucyna napisał(a): Dla Ciebie sama przynaleznosc pani profesor do Papieskiej Rady ds. Rodziny tworzy "stronniczosc" (pomimo tego, ze nie znasz jej prac, juz to stwierdziles) a dla mnie jest to plus. Dla mnie nie. Do Ciebie naprawde nie dociera, ze to co jest dla Ciebie plusem moze dla mnie byc znaczacym minusem. Osoba religijna nie znaczy dla mnie od razu, ze danej osobie mozna ufac, tym bardziej jesli mozna okreslic, ze w glebokim interesie danej osoby lezy dana opinia. Spytam sie po raz kolejny! Jakim zaufaniem obdarzysz opinie satanisty i antyklerykala na temat Kosciola Katolickiego? Lucyna napisał(a): Ponoc ludzie wierzacy w Boga nie sa dyskryminowani.
Oczywiscie, ze nie sa dyskryminowani. Kwestionuje wierzacych w Boga jako zrodlo informacji tak samo jak kazdego innego czlowieka w ktorego interesie lezy rozpowszechnienie danej opinii!  Traktuje tutaj wszystkich absolutnie rowno i sprawiedliwie.
|
Wt cze 05, 2007 12:04 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
polecam artykuł w polityce 
|
So cze 09, 2007 22:51 |
|
 |
Klekot
Dołączył(a): Pn paź 02, 2006 20:14 Posty: 178
|
Artykuł z "Opcji na prawo". o homoseksualistach:
"W starym dowcipie żydowskim pytają pana, powiedzmy, Rabinowicza o Żydów. Co też o nich sądzi? – Żydzi – powiada pan Rabinowicz z namaszczeniem – to naród wybrany, to naród artystów, myślicieli i uczonych. – A co pan powie o pańskim sąsiedzie, panu Cukiermanie? – Cukierman? Pan przy mnie nie wymawiaj tego nazwiska! – denerwuje się Rabinowicz. – To jest łobuz, to jest oszust, to jest...
Dziś jednak będzie nie o Żydach, ale o homosiach, którzy, okazuje się, też myślą o sobie całkiem podobnie jak pan Rabinowicz o swych rodakach: że w ogóle jest świetnie, a w szczególe – już nie za bardzo.
Tak w ogóle wszyscy wielcy, wszyscy genialni to geje.
Bo ta wszystka architektura, różnego rodzaju zdolni naukowcy na całym świecie, poeci, malarze, to w większości to są geje. Nawet Aleksander Wielki. I oni tworzą kulturę. Czyli sam cymes, szampan i frukty.
A konkretnie? A konkretnie wódka i ogórki, bo to całe środowisko to taka zbiorowość, gdzie jeden drugiemu za plecami dupę obrabia, to jest jeden fałsz i wszystko nastawione, żeby się rżnąć.
Nauka bada, więc nie ma co ukrywać
O tworzeniu kultury przy okazji obrabiania dupy (lub odwrotnie) nie dowiedziałem się wcale od jakichś zoologicznych homofobów, ale z książki Doroty Majki-Rostek poświęconej socjologicznej analizie sytuacji homoseksualistów polskich. Książka jest okropnie naukowa, pełno tam różnych Goffmanów, Bergerów, Znanieckich etc. – w trzech czwartych zupełnie ni priczom, więc domyślam się, że to pewnie praca doktorska. Do tego dochodzi jeszcze tradycyjna danina feudalna w postaci umieszczenia cytatów z dzieł recenzentki i autora wstępu, toteż normalnie czytać się tego pasztetu nie da. Ponieważ jednak autorka włóczyła się nie tylko po bibliotekach, ale i po gejowskich imprezkach (tzw. obserwacja uczestnicząca), jak również zgodnie z regułami sztuki przesłuchała obiekty swych badań (swobodny wywiad otwarty), zebrało się trochę materiału wartego, by rzucić nań okiem.
Nie są to wprawdzie żadne rewelacje, ale mają za to dobre pochodzenie: toć bierzemy je wprost ze skarbczyka Nauki. Nie sposób też przypuszczać, że wypowiedzi zostały dobrane tendencyjnie. Przeciwnie, p. Majka-Rostek sprawia wrażenie, jakby całym sercem była po stronie swych króliczków i gdy tylko króliczkowi coś się wypsnie, zaraz sama dodaje słuszne komentarze: że oni niewinni, że to efekt społecznej stygmatyzacji, zinternalizowanej opresji, mechanizmów neutralizacji itp. Sama też stara się być delikatna i np. gejowskie pikiety, czyli punkty, gdzie można łatwo upolować partnera do szybkiego seksu (zazwyczaj są to parki, szalety, dworce etc.) nazywa elegancko umownymi miejscami spotkań – tak jakby chodziło o romantyczną randkę pod ratuszowym zegarem. Sami homosie bywają bardziej rzeczowi:
Jak ktoś chce kogoś szybko do łóżka, to leci pod Panoramę Racławicką i od razu kogoś porwie, albo od razu w krzakach, bo w lokalu to trzeba posiedzieć, trzeba czasem stracić czasu i pieniędzy – i nic nie ma z tego.
A warto tu dodać, że autorka wszystkie wywiady przeprowadziła nie z jakimiś pierwszymi lepszymi homosiami, lecz z osobami należącymi do tzw. środowiska (wrocławskiego oraz warszawskiego) i właśnie o tym "środowisku" niemal każdy z jej rozmówców opowiada bezeceństwa niczym najgorszy homofob:
Nie ma co ukrywać, że my się po prostu zaliczamy, wchodzisz do klubu i widzisz: z tym byłem, z tamtym się przespałem i całe towarzystwo też wszystko wie. Głównie tu chodzi o gejów, ale lesbijki obracające się w tym towarzystwie to jest to samo.
Tak jak ja obserwuję środowisko homoseksualne, to niektórzy przeginają mocno. Mój znajomy to ujął tak: "Zawsze to jest tylko ch[...]. Raz większy, a raz mniejszy, nie pamięta się nawet twarzy". Często się nawet sobie nie przedstawia. I wielu ludzi tak żyje.
Po prostu miłość i jedna wielka orgia
Równocześnie homosie chętnie odwołują się do stereotypu "wrażliwego geja", takiego troszkę kobiecego i z artystyczną duszą. Teraz z kolei okazuje się, że każdy homoś to człowiek niezmiernie delikatny i kulturalny, choć Bóg raczy wiedzieć, jak to się godzi z wzajemnym zaliczaniem się w krzakach pod Panoramą.
Ogólnie chyba można powiedzieć, że geje są bardziej wrażliwi. Ja to widzę po sobie, że ja jestem bardzo wrażliwy na nieszczęścia, nieraz jakieś filmy typu wyciskacze łez to oddziaływują na mnie jak na większość kobiet, że chusteczka i zaraz płaczę.
Tam taka kultura jest. Tam w ogóle, jak zauważyłem, że w środowisku ludzi kochających inaczej to jest miłość, kochanie się, nie jak to się mówi z detalami, ale po prostu miłość do drugiego człowieka.
Ale z homoseksualistą można pogadać. Jest czuły, delikatny, ma dużo zainteresowań.
Rzeczywiście, delikatne rozmowy są ważne, choć jeśli idzie o zainteresowania, to najczęściej przeważa jedno:
Ja, jak chcę kogoś poderwać, to zagadam, na kawę zaproszę, a potem otwarcie zapytam, czy jest zainteresowany umówieniem się. I w dzisiejszych czasach to otwarcie się pyta, czy robi to za pieniądze, czy z przyjemności, to później nie ma nieporozumień, awantur i skandali.
Jeśli zaś awantur i skandali nie ma, to znaczy, że było kulturalnie, po prostu miłość do drugiego człowieka – i czegóż chcieć więcej? Autorka w pewnym miejscu pisze oględnie (i o powołując się na książkę, która powołuje się na książkę... – ot, taki naukowy sznureczek), że charakterystyczną cechą homosiów jest poświęcanie przez nich większej ilości czasu na swe zainteresowania seksualne. Ale sami homosie znowu ujmują rzecz znacznie jędrniej:
Geje są uzależnieni od seksu. Jest to używka jak każda inna. Mnie seks bardzo zmienił. Nie na dobre, na złe. Bo u nas od seksu się wszystko zaczyna, wszystkie znajomości. (...) Ja w ciągu dnia jednego potrafiłem mieć ośmiu kochanków. I ja jestem człowiekiem uzależnionym seksualnie.
A "środowisko"? Niby trafiają się tam różni ludzie. Ale najwięcej to prowadzi rozwiązły tryb życia.
Każdy mówi piękne rzeczy – o wspólnocie, przyjaźni, miłości, o pomaganiu sobie. A zorganizowała się na przykład teraz w tej organizacji wycieczka, to później się okazało, że to była jedna wielka orgia i nic więcej.
Geje trzymają się razem, jak każdy jest osobno
Oczywiście, można przyjąć wykrętnie, że p. Majce-Rostek trafiła się przypadkiem do badania najgorsza swołocz i znalazła się ona jakby w sytuacji pechowego entomologa, który w wielkiej dżungli wlazł akurat na kopiec leniwych mrówek. Niemniej, gdy czyta się podobne wyznania o stylu życia homoseksualistów, ich obyczajach, a także o ich lekkoduchostwie i demonstracyjnej wesołkowatości (oni tacy są, żyją dniem dzisiejszym, są bardziej tacy zwariowani), trudno uznać przeciętnego homosia za okaz zdrowia psychicznego. Podobnie poczynający sobie heteryk (tak nas homosie nazywają) byłby zapewne szybko zdiagnozowany jako erotoman, człowiek o niedojrzałej osobowości, mający problemy z własną tożsamością płciową i może nawet jako... utajony homoś! Naturalnie, promiskuityzm występuje nierzadko także wśród heteroseksualistów – nikt jednak nie walczy pod pstrokatymi sztandarami o tolerancję dla "mniejszości" dziwek i dziwkarzy. To istotna różnica.
Samemu "środowisku" daleko przy tym do lansowanego ideału tolerancji. Tam też istnieje dyskryminacja i wykluczenie, są homosie lepsi i gorsi. Gorsi to przede wszystkim ci zmanierowani i wypindrzeni: "cioty" z dowcipów, rozpoznawalne nawet dla heteryków, bo te dupodajki to mają ruchy takie ciotowskie, kobiece. Ale również geje starzy, na których patrzy się z nieukrywaną niechęcią, a starzy to znaczy – po czterdziestce, bo kariera wesołego homosia trwa krócej niż kariera baletnicy. Potem zostają już tylko pikiety i dogadywanie się co do ceny, żeby nie było awantur i skandali. "Środowisko" jest bowiem niebezpieczne także i dla tych homosiów, którzy chcieliby żyć w stałym związku.
Ciężko pogodzić się gejom, że jakieś dwie osoby są razem. Geje trzymają się razem, jak każdy jest osobno. Natomiast gdy jest jakaś para w grupie wtedy już jest gorzej. Próbują to rozbić. To jakaś zazdrość zawsze jest.
Tu przebiega to o wiele szybciej niż w środowisku hetero. Tu się kochają, ten zobaczy jakiegoś chłopczyka, tu się puści, tam się puści, tamten zobaczy, awantura, już na siebie gadają, że ten to (censored), a tamten jeszcze gorszy.
Dlatego roztropne pary uciekają ze "środowiska", natomiast pozostają w nim – a także w organizacjach gejowskich! – głównie osoby samotne: z czasem coraz bardziej sfrustrowane i pełne pretensji do całego świata. To właśnie spośród nich wywodzą się zazwyczaj homosie-aktywiści, do upadłego udowadniający, że życie spaprała im cudza "nietolerancja".
Czemu jednak aż tak wielu homosiów, mimo przekonania, że środowisko jest obłudne, plotkarskie, że geje są bardzo złośliwi, właśnie w nim woli przebywać, jeśli zaś spotyka się prywatnie również z heterykami, to najchętniej na osobności? Bariery te wywodzą się głównie z obaw przed zachowaniem heteroseksualistów wynikającym z ich nietolerancji – podpowiada poprawnie p. Majka-Rostek, ale to chyba nie do końca prawda. Heterycy są bowiem odbierani jako zagrożenie również wtedy, gdy nic specjalnie nie robią, ale są, a geje sobie myślą: "Co też oni sobie o nas myślą?". Nawet obecność zaprzyjaźnionego heteryka określanego jako przesympatyczna osoba sprawia, że beztroska zabawa gaśnie.
Tacy swobodni i weseli, a wygląda na to, jakby czegoś się wstydzili. Czego? Tu "sami swoi", każdy każdego już zaliczył, już wszyscy umoczeni, a wtem przychodzi heteryk, któremu nigdy w głowie nie postało, by mieć ośmiu partnerów jednego dnia, i choć tego nie okazuje, to – zdaniem homosiów – pewnie czuje się od nich lepszy. Dlatego większość chce jednak getta, a zabawy tylko we własnym gronie – choćby miała się skończyć jedną wielką orgią.
Styl życia homosiów ze "środowiska" przypomina bowiem trochę postępowanie Pijaka z "Małego księcia", który pił, bo się wstydził, a wstydził się tego – że pije. A tam, gdzie wszyscy piją, łatwo o podtrzymywania złudzenia, że nikt nie jest pijakiem.
Już zapłacone – mówi św. Paweł
Nieustannym zagrożeniem pozostaje natomiast każde spojrzenie "z boku". Homosie często podkreślają swoją indywidualność i nawet ekscentryczność, ale istnieje pewien temat, na który wszyscy mają to samo zdanie: emocjonalne, banalne i jak najgorsze.
Nie znoszę Kościoła katolickiego, nie znoszę kleru, to ich gęganie, ta interpretacja.
To jest jakaś grupa interesów, klika, szajka, nieźle ustawieni są, otumaniają ludzi i tak dalej.
Kiedy tylko nadarza się okazja, to w stosunku do Kościoła rzymskokatolickiego odnoszę się z niechęcią.
W polskich warunkach dałoby się te gejzery nienawiści jeszcze od biedy jakoś zracjonalizować: że Kościół u nas dużo może, że się wtrąca, że... Ale na Zachodzie, gdzie Kościół poza nieśmiałym przypominaniem doktryny właściwie już nic nie może, sytuacja jest przecież identyczna: uświadomiony homoś ma obowiązek na Rzym ujadać.
W dodatku to, co w Biblii najbardziej homofobiczne i o czym nikt w Kościele już od dawna nie wspomina, te różne przepisy o kamienowaniu itp., pochodzi ze Starego Testamentu, a nie słychać, by geje manifestowali przed synagogami i meczetami. Natomiast w Nowym Testamencie homosiów bynajmniej się nie wyróżnia, wymieniając wśród tych, którzy nie posiądą królestwa Bożego, także cudzołożników i rozwiązłych bez podziału na "orientacje", oraz m.in. zdzierców – a przecież każdy kolejny minister finansów nie obraża się zaraz z tego powodu na Kościół Powszechny.
Jest jednak w Liście do Rzymian fragment, gdzie św. Paweł mówiąc o tych, co cześć oddają stworzeniu zamiast Bogu, sugeruje, że to właśnie uleganie urokom "permisywizmu" i "konsumpcjonizmu" prowadzi prosto do jednopłciowej obłapki:
Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie (1, 26-27).
Bezecność namiętności, o których pisze Apostoł, to atymia. I nie polega ona w pierwszym rzędzie, jak można by przypuszczać, na wywoływaniu zgorszenia czy na szczególnej obrzydliwości uczynku. Raczej na tym, że człowiek bezecny sam traci do siebie szacunek, a potem rozpaczliwie – bo cudzy wzrok nie zneutralizowany bezwarunkową afirmacją staje się nie do zniesienia – próbuje temu zaprzeczyć. Z tego powodu św. Paweł żadnych kar doczesnych dla homosiów się nie domaga: jego zdaniem już oni sami odbierają bowiem za swój bezwstyd (aschemozyne – co oznacza także niedostojność) stosowną zapłatę. Dotąd wszakże musieliśmy wierzyć Apostołowi na słowo. Teraz, dzięki uczonej pracy p. Majki-Rostek, wiemy już, jak ta zapłata konkretnie wygląda. Ano, zawsze (...) tylko ch[...]. Raz większy, a raz mniejszy.
Jak widać, nawet lektura współczesnych dzieł socjologicznych może pomóc w głębszym zrozumieniu Słowa Bożego.
Dorota Majka-Rostek, Mniejszość kulturowa w warunkach pluralizacji. Socjologiczna analiza sytuacji homoseksualistów polskich, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002.
Lech Stępniewski ".
_________________ WPK!
|
So cze 09, 2007 22:52 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Klekot napisał(a): Artykuł z "Opcji na prawo". o homoseksualistach:
Z niecierpliwością czekam na artykuł o katosiach zrobiony na podstawie badań w burdelach i pijackich melinach... Oczywiście z odpowiednio pikantnymi relacjami. A jak wiadomo nawet niejednego profesora można w takich miejscach znaleźć, więc będzie można całość pod elitarny, katosiowy "mainstream" podciągnąć
A zresztą, ogólnie wiadomo, że przyroda preferuje lewoskrętność i artykuły prawicowe są sprzeczne z prawem naturalnym
PS: Katolików przepraszam za "katosi", to tak w ramach stylistyki artykułu...
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
N cze 10, 2007 10:27 |
|
 |
Klekot
Dołączył(a): Pn paź 02, 2006 20:14 Posty: 178
|
Tylko, że ten artykuł był napisany na podstawie"... książki Doroty Majki-Rostek poświęconej socjologicznej analizie sytuacji homoseksualistów polskich. -Dorota Majka-Rostek, Mniejszość kulturowa w warunkach pluralizacji. Socjologiczna analiza sytuacji homoseksualistów polskich, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002. "
i "autorka wszystkie wywiady przeprowadziła nie z jakimiś pierwszymi lepszymi homosiami, lecz z osobami należącymi do tzw. środowiska (wrocławskiego oraz warszawskiego) i właśnie o tym "środowisku" niemal każdy z jej rozmówców opowiada (...)A "środowisko"? Niby trafiają się tam różni ludzie. Ale najwięcej to prowadzi rozwiązły tryb życia.
Każdy mówi piękne rzeczy – o wspólnocie, przyjaźni, miłości, o pomaganiu sobie. A zorganizowała się na przykład teraz w tej organizacji wycieczka, to później się okazało, że to była jedna wielka orgia i nic więcej."...Naturalnie, promiskuityzm występuje nierzadko także wśród heteroseksualistów – nikt jednak nie walczy pod pstrokatymi sztandarami o tolerancję dla "mniejszości" dziwek i dziwkarzy. To istotna różnica. "
_________________ WPK!
|
N cze 10, 2007 12:31 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
filippiarz napisał(a): Klekot napisał(a): Artykuł z "Opcji na prawo". o homoseksualistach: Z niecierpliwością czekam na artykuł o katosiach zrobiony na podstawie badań w burdelach i pijackich melinach... Oczywiście z odpowiednio pikantnymi relacjami. A jak wiadomo nawet niejednego profesora można w takich miejscach znaleźć, więc będzie można całość pod elitarny, katosiowy "mainstream" podciągnąć  A zresztą, ogólnie wiadomo, że przyroda preferuje lewoskrętność i artykuły prawicowe są sprzeczne z prawem naturalnym 
Ja nie popieram całej wymowy tego artykułu, ale to porównanie skłoniło mnie do odpowiedzi bo ciężko mi się z nim zgodzić z dwóch powodów.
Po pierwsze, tekst został napisany na podstawie badań osoby sympatyzującej z homoseksualistami, a autor opiera się na wypowiedziach homoseksualistów, które ona sama zrelacjonowała.
Po drugie, ocena katolicyzmu na podstawie ludzi napotkanych w knajpie jest w ogóle nieadekwatna do oceny zachowań homoseksualistów na gejowskich imprezach. A to dlatego, że stałym łączącym elementem ludzi siedzących w knajpie nie jest przywiązanie do katolicyzmu, a już na pewno przebywanie w knajpie w żaden sposób nie wiąże się z kultywowaniem, czy wspieraniem własnej katolickiej tożsamości. Natomiast na imprezach gejowskich, stałym elementem wspólnym jest przynależność do orientacji gejowskiej. Co więcej, samo przebywanie na gejowskich imprezach wiąże się z kultywowaniem (lub najlepszym razie wspieraniem) własnej homoseksualnej tożsamości.
_________________ www.onephoto.net
|
N cze 10, 2007 13:25 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
I bardzo proszę bez obelg i wulgaryzmów. Uwagi personalne możecie natomiast przenieść na PW.
_________________ www.onephoto.net
|
N cze 10, 2007 13:29 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Paschalis napisał(a): Po drugie, ocena katolicyzmu na podstawie ludzi napotkanych w knajpie jest w ogóle nieadekwatna do oceny zachowań homoseksualistów na gejowskich imprezach. A to dlatego, że stałym łączącym elementem ludzi siedzących w knajpie nie jest przywiązanie do katolicyzmu, a już na pewno przebywanie w knajpie w żaden sposób nie wiąże się z kultywowaniem, czy wspieraniem własnej katolickiej tożsamości.
Jak to, w knajpie sami katolicy! Spróbuj powiedzieć, że "nie płakałem po papieżu", to w ryło dostaniesz  Oczywiście nie kultywują oni swojego katolicyzmu, podobnie jak nikt na imprezach gejowskich, na których byłem, nie kultywował własnej homoseksualności... Jeśli coś kultywowali to przebywanie w gronie ludzi, którzy się rozumieją - jak knajpiani katolicy. Będąc w gejowskich klubach jakoś nie miałem problemu z dostępem do rzekomo (tekst skąd indziej) wiecznie zajętych przez seksące się pary kibli  Zresztą wolę kluby gejowskie bo w tych zwykłych jest więcej chamstwa i agresji, a "scen gorszących" tyle samo.
Co do ludzi ze "środowiska" - w związku z tym, że są oni ze "środowiska" znają dobrze wielu ludzi, a mało jest kryształowych. Jak ktoś się wiąże to często wypada ze "środowiska" i można trafić do nich, tylko będąc ich przyjaciółmi. Wiesz jaka jest fajna gejowska wigilia u takiej pary co żyje ze sobą kilka lat i cię zaprosi?  Równie wspaniała jak rodzinna...
"Środowisko" jest tworem "pomiędzy" - pomiędzy skrajnym, patologicznym krańcem, a drugim skrajnym, tym prorodzinnym.
Przyrównałbym to "środowisko" do "clubbersów" - takich ludzi co chodzą po klubach - mają oni swoją tożsamość, jednostki wybitne, działaczy i animatorów, ale spora ich część to zwykli i ostrzy imprezowicze... A jak się któryś ustatkuje to wypada ze środowiska...
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
N cze 10, 2007 14:21 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|