Kilka pytań do Ateistow...
Autor |
Wiadomość |
Kasiulka=)
Dołączył(a): Pn paź 16, 2006 15:01 Posty: 490
|
No tak... faktycznie ten ktos mial bardzo dziwny cel... Ludzi...
_________________ "- A jakie jest największe kłamstwo świata? - spytał zaciekawiony młodzieniec.
- To mianowicei, że nadchodzi taka chwila,kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los.W tym tkwi największe kłamstwo świata."
|
Pt lis 17, 2006 21:31 |
|
|
|
 |
Kasiulka=)
Dołączył(a): Pn paź 16, 2006 15:01 Posty: 490
|
rafaellus napisał(a): To tyle na razie. Mam nadzieję,że zaspokoiłem Twoją ciekawość. Pozdrawiam, Rafał.
Dziekuje. Dosc obszerna wypowiedz...  W pewnym stopniu zaspokoiles moja ciekawosc... Ale temat chyba nie zostal wyczerany?? Co z moimi kolejnymi pytaniami, Rafale??
_________________ "- A jakie jest największe kłamstwo świata? - spytał zaciekawiony młodzieniec.
- To mianowicei, że nadchodzi taka chwila,kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los.W tym tkwi największe kłamstwo świata."
|
Pt lis 17, 2006 21:34 |
|
 |
rafaellus
Dołączył(a): Cz paź 26, 2006 12:04 Posty: 32
|
Kasiulka=) napisał(a): Zastanawia mnie np. do czego dążą ateiści. Chrześcijanie dążą do Życia Wiecznego, a ateiści?
Ja nie dążę do niczego,co miałoby istnieć po śmierci,bo po prostu w to nie wierzę.Dla mnie coś takiego jak zaświaty,niebo,piekło,Walhalla czy inne tego typu miejsca przebywania po śmierci,czy też zmartwychwstaniu nie istnieją.
Ale nie myśl,że w związku z takim pojmowaniem sprawy nie dążę do niczego.Moim celem jest jak najlepiej wykorzystać ten czas,który ludzie zwą życiem.Chcę robić to wszystko na co mam ochotę,nie chcę się niczego wyrzekać,bo po prostu drugiej szansy nie będę miał.Jeśli mam na coś okazję,to jej nie przepuszczam.Mój cel to nie zmarnowanie życia. Dążę po prostu do tego,żeby umrzeć szczęśliwym.To mnie napędza,pobudza do działania,nie pozwala na bierność i czyni aktywnym.Świadomość,że śmierć jest ostatecznym unicestwieniem motywuje mnie do tego,żeby osiągnąć wszystko,co sobie zamierzę.Wiem,że błędów nie będę w stanie naprawić po śmierci,dlatego co chwilę stawiam sobie cele i do nich dążę.Każda chwila jest dla mnie ważna,bo po śmierci żadnej już nie będę miał.Muszę wykorzystać każdą minutę,nie zmarnować jej.
|
So lis 18, 2006 14:19 |
|
|
|
 |
rafaellus
Dołączył(a): Cz paź 26, 2006 12:04 Posty: 32
|
Kasiulka=) napisał(a): Czym się w życiu kierują?
Już pisałem,ale powtórzę.W życiu kieruję się rozumem i zasadami etycznymi,które moim zdaniem są tak oczywiste,że do ich uzasadniania nie potrzeba żadnych bytów transcendentnych.Uważam,że każdy człowiek powinien być dla drugiego życzliwy,i każdy powinien robić wszystko co można dla dobra innych ludzi.Ludzie powinni się nawzajem szanować,być wobec siebie tolerancyjni i pomagać sobie.A żaden człowiek nie powinien być dla drugiego świnią.
A świat,wszelkie zjawiska ogarniam jedynie rozumem,nie daję się nabierać na żadne metafizyczne uzasadnienia.Jestem racjonalistą i do wszystkiego podchodzę krytycznie.Rozum jest dla mnie najważniejszy,jest jedynym sposobem na poznanie świata.
|
So lis 18, 2006 14:27 |
|
 |
rafaellus
Dołączył(a): Cz paź 26, 2006 12:04 Posty: 32
|
Kasiulka=) napisał(a): I najważniejsze dla mnie pytanie... Co lub kto jest dla nich ucieczką od świata, w którym jest przecież tyle cierpienia? Do kogo się zwracają w chwilach słabości?
W chwilach słabości nie zwracam się do nikogo.Sam staram się z tym uporać.Jeśli spotyka mnie jakaś przykrość natychmiast kieruję się w stronę literatury,filmu i muzyki.Tam znajduję siły,które pomagają mi przezwyciężyć powiedzmy kryzys.Poza tym mam takie osoby,postacie historyczne które cenię i które są dla mnie pewnymi wzorami.I w chwilach słabości myślę o nich i biorę z nich przykład.Staram się zachowywać tak jak oni.Oczywiście literatura,film i muzyka pełnią podobną rolę.Muzyka na przykład bardzo mnie relaksuje,pozwala zapomnieć o przykrych chwilach,dodaje mi energii.A z filmów i literatury czerpię wzorce do działania,a ich bohaterowie dodają mi sił,dzięki czemu biorę się od razu do czynów.Bardzo często cytaty z różnych dzieł literackich czy filmowych są dla mnie ogromnym wzmocnieniem.
Bardzo często,jeśli spotka mnie jakaś przykrość uciekam w świat wyobraźni.Polega to na tym,że tworzę sobie w myślach plan działania,który spowoduje,że ta nieprzyjemna sytuacja szybko przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie.Przykładowo,kiedy zostawiła mnie dziewczyna natychmiast pomyślałem sobie,że na świecie jest mnóstwo ładnych dziewczyn,że ona nie jest jedyna.Wystarczy tylko rozejrzeć się i poszukać,a ta która mnie zostawiła niech potem żałuje,ale to już nie moja sprawa.To był mój plan działania-ruszyć na poszukiwanie nowej dziewczyny,a nie biadolić.I bardzo mi to pomogło.
Poza tym gdy jest mi smutno,albo czuję się źle – są czasem takie chwile,że człowiek bez powodu czuje się źle,ma kłopoty zdrowotne np. - uciekam w lepszy świat,albo na kartach książki,albo na ekranie,albo po prostu uciekam w świat marzeń,gdzie mogę być kim chcę,gdzie chcę.
Poza tym praca,ogólnie robienie czegoś,sport,aktywność pozwalają mi na to,że chwile słabości mnie nie dopadają albo trwają krótko.
W takich trudnych chwilach pomaga mi też humor.Czytam sobie wtedy jakieś zabawne historyjki,albo przypominam sobie takie,które sam przeżyłem albo których byłem świadkiem.
Jeśli chodzi o choroby lub śmierć osób bliskich,to mam takie samo zdanie jak Aztec.To znaczy,że " Jeżeli umrze ktoś bliski, to ateista rozumie, że był chory lub uległ wypadkowi i nie potrzebuje uciekać od tego świata. Jeżeli umrze matka, dziecko, ateista rozumie, że jego żal wynika z przywiązania do tej osoby, z uzależnienia swoich potrzeb psychicznych od tej osoby. Rozumie, że to tylko stan umysłu. Nie potrzebuje plątać do tego boga."(cytat z wypowiedzi Azteca).
Ale czy uciekam od świata? Raczej nie,bo nie zamykam się przed nim,nie przebywam cały czas w świecie fantazji,stąpam mocno po ziemi.
Na koniec chcę powiedzieć,że chwile słabości miewam rzadko,a i zazwyczaj nie są one jakieś silne i szybko potrafię się z nimi uporać.Natomiast jak byłem młodszy,kiedy jeszcze byłem katolikiem i w początkowym okresie mojego ateizmu takich chwil było dużo i częściej.
A na koniec.Cierpienie nieodłącznie towarzyszy człowiekowi i trzeba to zaakceptować.I umieć to szybko przezwyciężyć,jeśli dopada właśnie mnie.
|
So lis 18, 2006 14:42 |
|
|
|
 |
Kasiulka=)
Dołączył(a): Pn paź 16, 2006 15:01 Posty: 490
|
rafaellus napisał(a): Cierpienie nieodłącznie towarzyszy człowiekowi i trzeba to zaakceptować.
No fakt... Niestety sama prawda...
_________________ "- A jakie jest największe kłamstwo świata? - spytał zaciekawiony młodzieniec.
- To mianowicei, że nadchodzi taka chwila,kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los.W tym tkwi największe kłamstwo świata."
|
So lis 18, 2006 21:07 |
|
 |
rafaellus
Dołączył(a): Cz paź 26, 2006 12:04 Posty: 32
|
Kasiulka=) napisał(a): Co do pytań do ateistów, nasunęło mi się jeszcze jedno.... Co najbardziej przeszkadza w religii (nie mówię tutaj tylko o religii katolickiej, bo na świecie jest przecież wiele, wiele innych)? Naprawdę nie znaleźliście dla siebie żadnej odpowiedniej religii, żadnego BOGA, w którego warto uwierzyć??
Cześć Kasiulka!
Odpowiadam na Twoje kolejne pytanie.
Nie,nie znalazłem żadnej religii,która byłaby dla mnie odpowiednia.Nie znam wszystkich ,jedynie te najważniejsze,ale żadna nie będzie dla mnie.A dlaczego? Odpowiedź jest prosta.Każda bowiem zakłada wiarę w jakiś nadprzyrodzony pierwiastek,którego istnienia się nie udowadnia.
Poza tym każda religia jest fałszywa.Co według mnie to oznacza? Oznacza to,że każda religia zawiera elementy,którym bardzo łatwo można zaprzeczyć.Tym samym staje się ona nieprawdziwa.
Co najbardziej przeszkadza w religii? Mi osobiście wiele rzeczy.Po pierwsze wszelkie religie-mówię tu o współcześnie istniejących głównych wyznaniach ale także o religiach antycznych i religiach ludów pierwotnych – powstawały w bardzo odległych czasach,kiedy nauki w ogóle nie było,albo była jeszcze w powijakach.Stąd też religie miały dać odpowiedzi na podstawowe pytania; skąd się wziął człowiek,skąd na świecie zło,jak powstała ziemia itp. Jak wspomniałem nauka nie istniała albo była w powijakach.Dlatego ludzie zaczęli tworzyć sobie na ten temat różne wyobrażenia.Chcieli znaleźć odpowiedzi.I znajdowali odwołując się do czegoś nieziemskiego,czegoś nieuchwytnego,niewidzialnego,a jednocześnie potężnego.
Przykładowo Bóg chrześcijański dlaczego ma tyle ludzkich cech,a przecież powinien być niepojmowalny? Dlaczego bogowie Grecji charakteryzowali się typowo ludzkimi cechami?
Proste,dlatego,że to ludzie tego Boga i tych bogów stworzyli we własnych umysłach.A później kiedy nauka dała odpowiedzi na wszystkie pytania bogowie pozostali,mimo że przestali być potrzebni.
Po drugie w religiach drażni mnie wszelki aspekt metafizyczny.Czy to będzie Bóg,Nirwana czy też jeszcze coś innego.W każdym z tych przypadków mówi się,że owo pojęcie wynyka się ludzkiemu rozumowi,nie da się go poznać w życiu ziemskim,a dopiero kiedy dojdzie się do stanu wyzwolenia od kręgu wcieleń(Nirwana),albo uzyska się życie wieczne,wtedy dopiero będzie można tak naprawdę uzyskać odpowiedź na pytanie czym tak naprawdę Bóg czy Nirwana są.Tak to można kazać człowiekowi wierzyć we wszystko.
Po trzecie od religii odrzuca mnie to,że każda czegoś zakazuje,narzuca co można,a co nie,co jeść,jak się ubierać itp. Religie dążą do tego,aby poddać regulacji i kontroli każdą sferę życia.
Po czwarte każda religia ma swoje prawdy,które trzeba bezkrytycznie przyjąć jako oczywiste.A ja nie mogę niczego przyjąć tylko na wiarę.Muszę nad wszystkim dobrze się zastanowić i wszystko racjonalnie przemyśleć.I zawsze okazuje się,jak pisałem powyżej,że każda religia jest nieprawdziwa,a na dodatek wewnętrznie sprzeczna.
Po piąte religie zostały wymyślone przez ludzi,a próbuje się wmówić że zostały objawione albo przekazane przez jakieś nieziemskie siły.
Po szóste przyjęcie przeze mnie jakiejś religii oznaczałoby dla mnie zniewolenie,podporządkowanie.Skazywałoby mnie tym samym na strach przed czymś lub kimś,od kogo/czego zależy moje życie,przyszłość.Albo skazywałoby na przyjęcie pewnych prawd i podporządkowanie się im.Przykładowo musiałbym uwierzyć w to,że moje aktualne życie jest wynikiem sumy uczynków popełnionych w poprzednim wcieleniu i ja w sumie wpływu na to nie mam.A co to za życie jeżeli ja nie mam na nie żadnego wpływu?Ale skoro nie pamiętam mojego poprzedniego życia,to za co mnie karać w tym?Zaznaczam,że nie znam się za bardzo na buddyzmie,więc mogłem się tu pomylić.
A najbardziej odrzucają mnie wszelkie zinstytucjonalizowane religie,na przykład rzymskokatolicka.Napawają mnie po prostu obrzydzeniem.
Pytasz,czy naprawdę nie znalazłem Boga,w którego warto uwierzyć? Nie znalazłem i nie znajdę.Wiara w jakiegokolwiek Boga nie jest mi do niczego potrzebna.Wszelkie zjawiska w świecie i Wszechświecie doskonale wyjaśnia nauka.O pomoc nie muszę się do nikogo zwracać.Mówię tu o pomocy której nie może mi udzielić inna osoba,bo przecież w takich wypadkach nawet wierzący nie zwracają się do Boga.Przecież jak komuś brakuje cukru,to nie będzie się modlił o cukier,tylko raczej pójdzie do sąsiada.No więc o pomoc nie zwracam się do nikogo,tylko sam staram się znaleźć rozwiązanie albo wyjście z sytuacji.Nie zawsze się to udaje,ale zamiast modlić się,ja wolę snuć optymistyczne wizje na przyszłość.Bardziej mi to pomaga niż modlitwa,ponieważ w moich wizjach jestem zdany na siebie,tylko ja mogę to zrobić.A modlitwa zostawia to Bogu.Więc skazuje raczej na bierność.
Jeśli mam załatwić coś ważnego,a boję się,to jedynie pocieszam się w myśli,że będzie dobrze.Albo myślę o czymś pozytywnym.Ale po co modlić się w takiej sytuacji do Boga?Ale o ile dobrze wiem człowiek ma wolną wolę,więc raczej takie zwracanie się do Boga jest nie na miejscu.Nie potrzebuję nikogo,kto by nade mną czuwał,bo uważam,że człowiek sam decyduje o swoim życiu,bo jeśli byłoby inaczej,byłby jedynie marionetką.A wtedy życie nie miałoby sensu,skoro ktoś tam nami kieruje albo jedynie wpływa na nasze życie poprzez boskie interwencje.
Z kolei wiara w Boga polegająca na tym,że wierzę jedynie w to,że istnieje i w nic więcej jest dla mnie bezsensowna.To jest coś podobnego do wiary w jednorożca.Taka wiara nic mi nie daje,nie jest w stanie nic przynieść.
Pozdrawiam!!!
|
So lis 18, 2006 22:14 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Kasiulka
> Co do pytań do ateistów, nasunęło mi się jeszcze jedno.... Co najbardziej przeszkadza w religii
To ze jest oparta na uludzie a nie faktach. Krotko mowiac jej absurd i nieracjonalosc.
|
N lis 19, 2006 17:02 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Rafaellus zauważył bardzo istotną rzecz.
Religie powstawały wtedy kiedy nauka w ogóle nie istniała, lub była na bardzo niskim poziomie.
Czyli powstanie każdej religii nacechowane było ogromną głupotą uwczesnego społeczeństwa.
|
N lis 19, 2006 20:35 |
|
 |
tommy
Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21 Posty: 919
|
Aztec napisał(a): Czyli powstanie każdej religii nacechowane było ogromną głupotą uwczesnego społeczeństwa.
Glupota to nieodpowiednie slowo.
Ale niewiedza i brak wypracowanych empirycznych metod badania otaczajacego nas swiata - zdecydowanie.
|
N lis 19, 2006 20:59 |
|
 |
Necromancer
Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51 Posty: 744
|
ateo napisał(a): Kasiulka > Co do pytań do ateistów, nasunęło mi się jeszcze jedno.... Co najbardziej przeszkadza w religii
To ze jest oparta na uludzie a nie faktach. Krotko mowiac jej absurd i nieracjonalosc.
Irracjonalność, to pierwsze co mi do głowy przychodzi
_________________ ateista
|
N lis 19, 2006 22:04 |
|
 |
Anula-iskierka
Dołączył(a): Pn lip 24, 2006 10:24 Posty: 5
|
 Czy można niewierzyć???
"A ja nie wierzę,ze Tyw BOga nie wierzysz"
Po co powtarzać takie głupie zdania.Przeciez nie ma ludzi,którzy w Boga nie wierzą.Owszem sa tacy,którzy mówią,ze nie wierza,którzy mówią,ze GO nie ma.Ludzie,wy pewnie pogmatwalisci8e sobie życie.przeciż komuś musieliscie wierzyc??!!Byliśmy dzieći,mieliśmy zaufanie do kogoś,kto dawał Ci jeść,kto pomagał gdy bolało,kto dobrze móiwł jak płakałeś,kto bronił gdy byłes zagrożony,kto ubierał gdy było zimno.Dla was byąła to mama i tata im zaufaliscie!....To dzięki nim przyjeliśvie chrzest,chodziliscie do KOscioła,wiedzieliscie kto to Bóg,poszliscie dalej do szkoły,byliscie wysmiewanie z Jego Imienia..Poddaliscie się...Być moze wasza wiara nie byłą na tyle silna, może poprostu padły słowa"Odejdz od nas Synu Bozy,wiemy kim jesteś,ale zostaw nas w spokoju"JAk wieljkie znaczenie ma dla nas zdanie innych,potrafimy przez nich nawet odejsc od Jezusa,nalezy tutaj podkreslić,ze nie ufaliście bezgranicznie Bogu,bo gdyby tak było,to nieodwróciliby sie...
I Oni mieli wiarę,jednak była ona zbyt słaba,nie rozwijali jej,więc upadli...
Nadal pozostaje przy tym że kazdy wierzył...
_________________ "Dzielmy sie wiarą jak chlebem,
dajmy swiadectwo nadzieji.
Bóg ofiarował nma siebie,siebie nam dał
i my mamy sie Nim z ludzmi dzielic!
|
Pt lis 24, 2006 17:56 |
|
 |
-olfik-
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 10:49 Posty: 453
|
 Re: Czy można niewierzyć???
Anula-iskierka napisał(a): "A ja nie wierzę,ze Tyw BOga nie wierzysz" [...] Nadal pozostaje przy tym że kazdy wierzył...
No ale np. ja nigdy chrzescijaninem nie bylem, pochodze z rodziny bezboznikow, wiec jak mialem wierzyc?
|
Pt lis 24, 2006 18:09 |
|
 |
tommy
Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21 Posty: 919
|
 Re: Czy można niewierzyć???
Anula-iskierka napisał(a): "A ja nie wierzę,ze Tyw BOga nie wierzysz"
Po co powtarzać takie głupie zdania.Przeciez nie ma ludzi,którzy w Boga nie wierzą.Owszem sa tacy,którzy mówią,ze nie wierza,którzy mówią,ze GO nie ma. Przeciez nie ma takich naiwniakow co wierza w Boga! Powaznie sa tacy? Osmieszasz siebie poprzez wypowiadanie takich glupot. Anula-iskierka napisał(a): Ludzie,wy pewnie pogmatwalisci8e sobie życie.przeciż komuś musieliscie wierzyc??!!Byliśmy dzieći,mieliśmy zaufanie do kogoś,kto dawał Ci jeść,kto pomagał gdy bolało,kto dobrze móiwł jak płakałeś,kto bronił gdy byłes zagrożony,kto ubierał gdy było zimno.Dla was byąła to mama i tata im zaufaliscie!.... Tak, i co z tego? Co to ma wspolnego z wiara czy Bogiem? Co to w ogole za argument? Anula-iskierka napisał(a): To dzięki nim przyjeliśvie chrzest,chodziliscie do KOscioła,wiedzieliscie kto to Bóg, No tak, kochane pranie mozgu w wieku dzieciecym. Nie jestem za to wdzieczny ale widac, ze mamy inne zdania. Anula-iskierka napisał(a): poszliscie dalej do szkoły,byliscie wysmiewanie z Jego Imienia..Poddaliscie się...Być moze wasza wiara nie byłą na tyle silna, może poprostu padły słowa"Odejdz od nas Synu Bozy,wiemy kim jesteś,ale zostaw nas w spokoju"JAk wieljkie znaczenie ma dla nas zdanie innych,potrafimy przez nich nawet odejsc od Jezusa,nalezy tutaj podkreslić,ze nie ufaliście bezgranicznie Bogu,bo gdyby tak było,to nieodwróciliby sie... Taaaak. Bo Ty wszystko wiesz i jestes wyrocznia. Twoje slowa ponownie ociekaja ignorancja, niewiedza i uogolnianiem. Mam wrazenie, ze nie jestes w stanie zrozumiec jak ktos moglby zostawic Twojego wspanialego Boga i musisz dorobic sobie do tego smieszna argumentacje w stylu - byliscie za slabi, nie wierzyliscie dosc, ktos was skrzywdzil etc. Anula-iskierka napisał(a): I Oni mieli wiarę,jednak była ona zbyt słaba,nie rozwijali jej,więc upadli... Nadal pozostaje przy tym że kazdy wierzył...
Niektorzy od poczatku zycia sa ateistami bo w takich rodzinach sie urodzili. Inni wierzyli, owszem - nie z wlasnego wyboru tylko dlatego, ze tak funkcjonuje umysl dziecka. Chrzest, komunia etc. to dla dziecka pranie mozgu i takowe nie ma zbyt wielkiego wyboru czy wierzyc czy nie.
|
Pt lis 24, 2006 18:12 |
|
 |
Anula-iskierka
Dołączył(a): Pn lip 24, 2006 10:24 Posty: 5
|
heh mylisz sie...dopuszczam myśl,ze można "nie wierzyc",bo sama przechozdiłam taka faze w zyciu....
_________________ "Dzielmy sie wiarą jak chlebem,
dajmy swiadectwo nadzieji.
Bóg ofiarował nma siebie,siebie nam dał
i my mamy sie Nim z ludzmi dzielic!
|
Pt lis 24, 2006 18:39 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|