Hitler jest w piekle w udokumentowanych egzorcyzmach Anneliese Michel gdy opętało ja kilka demonów egzorcyści wypędzając demony po kolei kazali każdemu przedstawić swoje imię i wśród nich przewinął się hitler.

Dziwne ze w ogóle gdziekolwiek jest. Bo myślałem ze wpierw musi przyjść ponownie Jezus aby wszystkich osądzić.

Po śmierci jest sąd szczegółowy, który kieruje człowieka do nieba, piekła lub czyśćca. Później będzie Paruzja (ponowne przyjście Chrystusa) i Sąd Ostateczny.

Rozumiem, że słowa demona uważasz za wiarygodne?

Ale demona pod władzą egzorcysty, sprawowaną w imieniu Chrystusa. Wtedy chyba można wierzyć demonowi na słowo.

Z drugiej strony, czy demony nie mogą przyjmować pseudonimów?

A ten konkretny się przedstawił Adolf Hitler, syn Aloisa, ur. 20 kwietnia 1889 w Braunau am Inn, zm. 30 kwietnia 1945 w Berlinie? Bo jak nie, to mógł być jakiś inny Hitler przecież...

Hitler zdaje się zmienił sobie nazwisko, jego ojciec nazywał się Hiedler, czy jakoś tak.

Tak naprawdę nie dowiemy się gdzie w tej chwili jest hitler, możemy tylko przypuszczać ale najbardziej prawdopodobnym miejscem jego obecnego przebywania jest piekło. Kiedyś się tego dowiemy.

Adolf nie zmieniał nazwiska, zrobił to jego ojciec Alois, którego ojczym (a prawdopodobnie prawdziwy ojciec) nazywał się Hiedler. Ta rodzina od dawna była porąbana i niewiadomo było kto z kim, po co, gdzie i jak

Co do wspomnianych demonicznych "objawień" Hitlera....hmmmmm.
Dusza ludzka może być potępiona, ale nie słyszałem by zamieniała się w demona, który lata po świecie i opętuje ludzi. Naciągana dosyć teoria i trochę jakby sprzeczna z Biblią. Gdyż jak wiemy nikt stamtąd jeszcze nie powrócił.
Tak więc demon posługujący się tożsamościa Hitlera - owszem. Ale nie Adolf Hitler we własnej osobie.

Chciałbym zauważyć, że osąd boski Hitlera to coś, czego człowiek nie jest w stanie odgadnąć swoim umysłem. To co nam wydaje się sprawiedliwe, dla Boga jest niesprawiedliwe, i na odwrót. Wydawałoby się, że karanie ludzi za uczynki innych ludzi jest niesprawiedliwe, a jednak Bóg karze (jak sam mówi w Wj 20:5) potomków za grzechy przodków. Inny przykład: Bóg pozabijał niewinne dzieci Egipcjanom za to, że faraon nie chciał wypuścić Żydów z Egiptu. Wydawałoby się: niesprawiedliwe - a jednak Bóg to uczynił, zatem to jest sprawiedliwe. Podobnie może nam się wydawać, że Hitler nie powinien iść do nieba - a jednak Bóg go tam umieścił. Nie znamy motywów Boga a jego wyroki są nieodgadnione.

To są typowe uproszczenia.
Czy śmierć jest na pewno karą? Czy zawsze jest karą? Czy może być wyzwoleniem, mniejszym złem a nawet dobrem?

Gdyby uznać, że Bóg karze śmiercią to by wyszło, ze ukarał do tej pory już jakieś 107 miliardów ludzi i "karze" nadal, bo ludzie wciąż umierają i będą umierać.

Może więc dla tych uśmierconych Egipcjan i ich rodzin było to wyzwolenie, łaska, pokuta, dzięki której mogli dostąpić łaski zbawienia?

Może ta kara dla potomnych jest pokutą i daje szansę na wyzwolenie z grzechu?

Kiedy życie na ziemi przestaje być celem samym w sobie a staje się drogą do wieczności, wtedy wszystko zyskuje inną perspektywę...

Trudno przypuścić, że ci Egipcjanie, którym Bóg zabił syna pierworodnego, z tego powodu uzyskali zbawienie. Żeby jednak nie mówić o wszystkim naraz, skupmy uwagę na wspomnianych przeze mnie słowach z Wj 20:5-6:
[...] Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.
Tutaj z ust Boga dowiadujemy się, że nieraz wymierza on KARĘ ludziom tylko z tego powodu, że ktoś inny dopuścił się występku. Jaka to jest kara? Skoro śmierć nie jest karą, to nie wiem. Może - piekło? Podobnie - mówi Bóg - łaskę możesz otrzymać dlatego, że tysiąc lat temu Twój przodek miał zasługę. Czy wobec tego można mieć pewność, że Hitler nie jest w niebie?

Trzeba pamiętać że szatan jest ojcem kłamstwa więc tego czy Hitler jest w piekle czy w niebie dowiemy się po śmierci.

Nie widzę przeciwwskazań

Spotkałem się gdzieś z teorią, która mówi, że pewne cechy wrodzone ustępują po trzech pokoleniach (np. skłonność do alkoholu, czy nadmierna agresja).

A może chodzi o skutki grzesznych działań, które utrzymują się dłużej niż tylko w ciągu jednego życia a których konsekwencje fizycznie ponoszą także i potomkowie (akty nienawiści, zabójstwa itd. - ich skutki odczuwa się długo, czasami na przebaczenie trzeba czekać dziesięciolecia)

A może to tylko porównanie, które ma pokazać jak wielkie jest boże błogosławieństwo dla dobrych w porównaniu z karą dla złych (zestawienie liczb 3 i 1000)

A może każde z nich?

A czy kara ma prowadzić tylko do potępienia, czy może być też lekarstwem a więc aktem miłosierdzia?

Czysto dogmatycznie rzecz ujmując nie da się powiedzieć, ze Hitlera nie ma w Niebie, bo też nie da się tego powiedzieć o nikim.

nigdy nie ma się pewności o tym że się po śmierci pujdzie do nieba ale mam dzienniczek siostry faustyny i jest tam tak napisane więc jest możliwe że adolf hitler jest w niebie tak na 99% ale nigdy nie wiadomo co osądzi Pan Bóg