buscador napisał(a):
_Big_Mac_ napisał(a):
Przeciwnie wręcz, bliżej mu do doskonałej symetrii. Możesz rozwinąć myśl?
Nie tylko o symetrię tu chodzi. Jeśli dobrze się przyjrzeć fraktalowej „mozaice” a więc wzorom które tworzy to okazuje się że jest zbudowany z mniejszych fraktal’ików, dla tego często mówi się, że powiększeniem lub pomniejszeniem fraktala jest także frakral.
Do tego momentu nie mam zastrzeżeń, ale...
Cytuj:
Czyli wzór który tworzy sam się niejako powiela, można by rzec w nieskończoność, a różnorodność form jakie przybiera także jest nieskończona.
Różnorodność jego form jest jak najbardziej skończona

W zasadzie żadna...
Cytuj:
Dynamiczna i nieprzewidywalna różnorodność form fraktala to właśnie chaos, a powtarzające się okresowo i zawsze te same (symetryczne, jak zauważyłeś) fraktal’iki to właśnie prawo, czyli (prawo) przypomina jak gdyby „zamrożony”, wstrzymany na jakiś czas chaos.
Ah, romantyczna metafizyka... Otóż fraktale są bardzo uporządkowanymi strukturami i chaosu w nich ani krzty. Ciężko nazwać możliwośc nieskończonego "przybliżania" i "oddalania" chaosem. Forma fraktala nie jest nieprzewidywalna ani nawet dynamiczna, opisują ją ścisłe wzory matematyczne. Możemy przewidzieć formę fraktala w dowolnym jego punkcie i to tak dokładnie, że nie ma tam nawet miejsca na nieoznaczoność...
Cytuj:
Prawo to nic innego jak tylko chwilowa wewnętrzna równowaga zagiętej czasoprzestrzeni (piszę chwilowa bo żadna równowaga a więc i żadne prawo nie trwa wiecznie).
Brzmisz new-age'owo

Prawa fizyki to nie jakaś mistyczna równowaga między tajemniczym chaosem a nadrzędnym absolutem. To właściwości pewnego układu, w naszym wypadku wszechświata. Są one stałe dopóki wszechświat nie napotka swojego początku/końca, czyli osobliwości (nie wiem, czy to miałeś na myśli?). W osobliwości większość praw klasycznych, w tym względności, o której zaraz, faktycznie napotyka na przeszkodę.
Ale fizyka kwantowa nie i tu jest cała zabawa. Jeśli mówimy o stworzeniu/końcu wszechświata, to
póki co możemy operować tylko w obrębie fizyki kwantowej*. Jej założenia, do spółki z właśnie teorią chaosu, która z chaosem nie ma nic wspólnego**, tłumaczą obecnie powstanie kosmosu.
Kształt (forma) wszechświata wynika z chaotycznych i spontanicznych efektów kwantowych. Konsekwentnie także prawa fizyki, czyli jego poznawalne właściwości. Ale na tym to metafizyczne połączenie stałych praw i niestałego chaosu się kończy, bowiem od tego momentu się one nie zmieniają, a, paradoksalnie, ten początkowy chaos ujęliśmy w teorie naukowe

* kwantowa działa, ale relatywistyczna nie? O co chodzi? To jest chyba największe wyzwanie współczesnej fizyki - naukowcy szukają tzw. jednolitej teorii pola, inaczej teorii grawitacji kwantowej. Modelu, który łączy efekty wszystkich oddziaływań. Co to znaczy? Znamy ze szkoły i z życia oddziaływanie np. magnetyczne (magnesy się odpychają lub przyciągają) albo elektryczne (ładunki elektryczne o tym samym znaku się odpychają, o przeciwnych, przyciągają, analogicznie). Pewnemu znanemu fizykowi, Jamesowi Clerk Maxwellowi, udało się połączyć te oddziaływania w jednolity model oddziaływań elektromagnetycznych (kojarzymy elektromagnesy, czyli magnesy w których płynie prąd itp.).
Kolejnym krokiem było połączenie tego rodzaju oddziaływań z tzw. oddziaływaniami słabymi (oszczędzę wykładu

), które zintegrowano w ramach tzw. teorii oddziaływań elektrosłabych.
W ten sposób fizyka z zestawu wyizolowanych, niepowiązanych praw i zasad zmienia się w jednolity obraz, opisujący "za jednym zamachem" większe porcje rzeczywistości.
Ale zostało jeszcze kilka oddziaływań - silne, grawitacyjne i kwantowe. Tęgie mózgi pracują nad ogarnięciem tego wszystkiego i istnieją pewne obiecujące teorie... Ale już starczy dygresji

** czym jest ta teoria chaosu? To właśnie ten efekt motyla. Z jednym zastrzeżeniem - jego efekty nie są naprawdę chaotyczne per se. Są większe, niż wynikałoby to z rachunku liniowego, ale są przewidywalne, deterministyczne. Obrazowo, jeśli uderzę kijem billardowym w pewną bilę dwukrotnie, zmieniając kąt uderzenia o minimalny kąt, to bila w efekcie nie znajdzie się o pół milimetra dalej, tylko może się doturlać do zupełnie innego miejsca stołu. Ale można przewidzieć gdzie doleci, jeśli dokładnie się zmierzy ekierką i kątomierzem możliwe odbicia.
Oczywiście jeśli do tego dodamy nieoznaczoność Heisenberga, to wyniku nie możemy poznać na 100% (w modelu teoretycznym możemy). Lecz to już jest połączenie fizyki kwantowej z teorią chaosu, nie sama ona.
Cytuj:
Zauważ duże podobieństwo fraktala do budowy materii (atomu). Kiedyś sądzono, że atom jest najmniejszą i niepodzielną cząstką materii (stąd zresztą jego nazwa – niepodzielny). Rychło jednak okazało się, że ten „niepodzielny” atom można podzielić na jeszcze mniejsze i bardziej podstawowe „sób - cząsteczki” i pewnie fizycy będą tak sobie (oczywiście w przyszłości) je dzielić i dzielić i… (prawdopodobnie) końca nie będzie widać, tak jak ten fraktal który powiela i dzieli się w nieskończoność
Różnic kilka jest - kolejne sub-cząsteczki mają inne właściwości, zachowują się odmiennie. Nie są pomniejszonymi odbiciami atomu.
Tak czy inaczej, w tej zależności, podobnie jak we fraktalach, nie ma "wbudowanego" jakiegoś metafizycznego chaosu.
Cytuj:
_Big_Mac_ napisał(a):
Skutek nie zawsze ma swoją przyczynę, to jest właśnie śmieszny efekt fizyki kwantowej
Być może w fizyce kwantowej to tak wygląda ale do wytłumaczenia całej mechaniki potrzebna jest jeszcze teoria względności i wspomniana teoria chaosu, (wszystkie są równoprawne i każda tłumaczy świat jedynie fragmentarycznie, w innym zakresie, i na innej płaszczyźnie)
Jak mówiłem, powstanie wszechświata (a o taki skutek nam chodzi) jest efektem kwantowym, mechaniki inne nie mają tu określonego zastosowania aż do relatywnie późnego wieku kosmosu. A w świetle obecnej wiedzy naukowej (staram się nigdy nie mówić nigdy, ale też nie tworzyć niesprawdzalnych, metafizycznych teorii) efekty kwantowe mogą zajść bez przyczyny, o ile bilans energetyczny wychodzi na zero (na co wskazuje też obecna wiedza).
Cytuj:
Tu bym się raczej bardziej skłaniał w kierunku wypowiedzi „violiny20” i jeśli dobrze zrozumiałeś moje przemyślenia o fraktalach to nie trudno domyślić się dla czego każdy skutek musi mieć swoją przyczynę. Może jeszcze dodam, że aby nie mnożyć tego łańcucha przyczyn i skutków w nieskończoność to na jego „końcu” stawia się magiczne słowo Bóg co w matematyce będzie oznaczało to samo ∞
Widzisz, problem w tym, że to nic nie tłumaczy ani nic nie zmienia na dobrą sprawę. Szukanie boskiej przyczyny, czy jakiejkolwiek innej, wynika z pewnych ograniczeń wyobraźni. Ludzie są przyzwyczajeni do myślenia kategoriami przyczyna->skutek, dlatego tak łatwo i tak chętnie szukają magicznego, nadnaturalnego początku, motywu, przyczyny. Jest to w zasadzie zupełnie zbędne.
Spytam "kto stworzył Boga, jaką przyczynę miał Bóg". Odpowiesz "Bóg nie miał przyczyny, nikt Go nie stworzył". Jeśli przyjmujesz to "ot tak", bez zastrzeżeń, to dlaczego tak bardzo wzbraniasz się przed identycznym w założeniach "wszechświat nie miał przyczyny"? Dokładasz sobie kolejny schodek tylko, mnożysz byty.
PS: w następnych postach, jeśli można, postaraj się o troszkę mniej filozoficzno-metafizycznych założeń. Chyba, że sobie "zastrzeżesz", że to jest Twój osobisty, subiektywny sposób na tłumaczenie swojej wiary (nic w tym złego). Po prostu takie rozważania mają niewiele wspólnego z
obecnym stanem wiedzy naukowej. Nie mam zamiaru się zagłębiać w "hipotetyczną" naukę, bo jest to w tej chwili niesprawdzalne. Nie mogę powiedzieć, że nie masz racji, ale to gdybologia. Może kiedyś naukowcy dojdą do wniosków identycznych z Twoimi, a moje poglądy staną się przestarzałe... Ale to jest "może". Póki co trzymajmy się albo obecnej nauki, albo skończmy dyskusję na "ja osobiście wierzę tak".