Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt sie 08, 2025 4:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 51 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4
 Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38
Posty: 473
Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
Post Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
miły facet napisał(a):
Geonides napisał(a):
Podsumowując: umowa jest skrajnie
asymetryczna: oddajesz wszystko co realne, nie otrzymując w zamian
nic realnego.
Geonides napisał(a):
To tak jak w każdym związku.
Ofiarujesz relatywnie niewiele, w końcu wiara nic nie kosztuje. No
może katolicka parę wyrzeczeń :)
Problemy z konsekwencją
wypowiedzi. Twierdząc przeciwne sobie rzeczy zwyczajnie dyskwalifikuje
się siebie z dyskusji. Prowadzenie jej dalej bez korekty mija się z
jakimkolwiek celem. To jak jest w końcu wiara kosztuje czy
nie?
Żadne problemy :) Pierwszy cytat dotyczy określonych w moim
poprzednim wpisie przegrywających. Fundamentalistów jednym słowem.
Natomiast drugi cytat odnosi się do wierzących w wersję "light": O
gdzieś, tam, ktoś sobie patrzy na nas, a po śmierci coś na pewno jest.

miły facet napisał(a):
Dla rzeczowej rozmowy trzeba by najpierw ustalić czy
wiara w Boga a raczej Bogu w to, że On jest jedyną prawdą KOSZTUJE czy
nie. A jeżeli kosztuje to jaki jest ten koszt.
. Więc ustalamy.
Wiara w twór nadprzyrodzony (nie wnikam czym on jest a czym nie jest)
kosztuje albo nie :) Zależy od wierzącego.
Jaki jest ten koszt? To również zależy od wierzącego; im wyznawca
głębiej wierzący, głębiej ulegający doktrynie np KRK, tym wyższy
koszt psychiczny. Należy również uwzględnić koszty materialne.

miły facet napisał(a):
Co to znaczy wygrać swoje własne życie?
W
moim konkretnym przypadku to znaczy postępować zgodnie z zasadami
współżycia w społeczeństwie. Jednocześnie kierując swoim losem w
możliwie największym stopniu. Dążyć do zaspokojenia tych potrzeb,
które JA uznaję za najważniejsze, w kolejności którą uznam za
stosowną. Widzisz mnie się w życiu poszczęściło. Nie cierpię biedy,
nie jestem głupi, brzydki również nie.
Póki co jestem zdrowy, ale zdaję sobie sprawę, że taki stan wiecznie
trwać nie będzie. Jednakowoż, zamiast zadręczać się wizjami raka,
kalectwa, parkinsona idę sobie przez życie. Jestem świadom iż moje
ciało z biegiem czasu stanie się moim wrogiem, ale gdy to nastąpi nie
pomyślę, że to "kara boska".
Jednocześnie z przykrością obserwuję członków społeczeństwa,
którym nie wiedzie się tak dobrze jak mi. Jestem bowiem człowiekiem z
natury dobrym.
Obserwuję również ludzi zmanipulowanych doktryną KRK, ślepo jej
uległych, płacących tę wysoką cenę o której wspominasz.
miły
facet napisał(a):
Zdanie o tym, że trzeba zaprzeć się samego siebie by żyć wiarą
(iść za Nim). Czyli ile ta wiara kosztuje? całe nasze ziemskie życie,
karierę, bogactwo, znajomych... czasem wszystko to przychodzi
rzucić...niestety. To bardzo wysoka cena.
Bo ta doktryna opiera
się na strachu i niedoskonałości. Strachu przed potępieniem oraz na
dogmatycznej ułomności człowieka. Ta doktryna jest zmaganiem się z
wyimaginowanymi problemami.
Satysfakcjonuje mnie świadomość, że jestem ponad tym wszystkim a
problemy moje sprowadzają się do tych dnia codziennego. Po co mam sobie
dodatkowo utrudniać życie?

miły facet napisał(a):
Ale generalnie życie w ubóstwie nawet na ziemi
potwierdza to że ludzie są szczęśliwsi.
Nie zgadzam się.
Ludzie biedni ulegli utopii komunizmu, mamieni lepszym jutrem.

miły facet napisał(a):
Niby jakie korzyści niesie ze sobą rząd dusz? Tylko
chwilowe i mijające.
Widzisz, dla mnie nie istnieją żadne inne. I
możesz sobie nazwać mnie ubogim cżłowiekiem :).

miły facet napisał(a):
Wiara nie powinna być niczym opium dla umysłu bo
wiara powinna wynikać z CZYSTEGO umysłu a nie obezwładnionego
(narkotykami, komercją, polityką, religią) A nawet jeżeli umysł
powinien być czymś ogarnięty to tak: miłością, współczuciem,
chęciom niesienia pomocy słabszym, odwagą itp.
Nie ma ważniejszych spraw w życiu jak odkrywanie prawdy i wiarę która
do tego prowadzi.
Poza wypełnianiem codziennych powinności to wiarą i mieszaniem
codziennego życia z wiarą powinno być wypełnione nasze
życie.
Ale widzisz dla mnie wiara to jest takie opium dla umysłu,
dla świadomości własnej przemijalności. Zgadzam się, że odkrywanie
prawdy jest sprawą bardzo ważną, dla wielu naukowców jest to działanie
z którego się utrzymują. A reszta cytatu to Twój pomysł na przejście przez życie ziemskie i wskazanie spraw na ziemskim padole dla Ciebie ważnych. Twoje sprawy. Nie mnie oceniać.

@liam
Absolutnie nie potraktowałem Twojej wypowiedzi jako ataku na moją osobę. Nie odebrałem jej również jako próby zdyskredytowania mnie. Co do nieuleczalnego racjonalizmu, no chyba jakiś cud zdołałby mnie przekonać? Aczkolwiek gdybym spotkał na ulicy zmarłego dziadzia, to po rozmowie z nim udałbym się na wszelki wypadek do psychiatry...

_________________
Obrazek


Cz wrz 09, 2010 14:54
Zobacz profil
Post 
E, cud to nie... Stawiałbym ewentualnie na miłość. Ale taką, co wszystko do góry nogami wywraca. I też mógłbyś się ostać. :D

Nie ma mocnych. Mnie też najracjonalniejszy i najbardziej ścisły dowód matematyczny nie przekonałby, że Bóg nie istnieje. I tak trzymać!


Cz wrz 09, 2010 15:00
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38
Posty: 473
Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
Post Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
liam napisał(a):
E, cud to nie... Stawiałbym ewentualnie na miłość. Ale taką, co wszystko do góry nogami wywraca. I też mógłbyś się ostać. :D
Wg Roberta Sternberga miłość to mieszanka trzech składników: namiętności, intymności oraz zaangażowania. Nie przeczę, może mnie to jeszcze spotkać w życiu, ale generalnie będę wówczas "mniej więcej" wiedział co się ze mną dzieje i dlaczego :)

liam napisał(a):
Nie ma mocnych. Mnie też najracjonalniejszy i najbardziej ścisły dowód matematyczny nie przekonałby, że Bóg nie istnieje. I tak trzymać!
Przekonaj dzieciaka, że jego niewidzialny przyjaciel nie istnieje. "E tam" - powiesz - "Sam z tego wyrośnie" ;)

_________________
Obrazek


Cz wrz 09, 2010 15:25
Zobacz profil
Post Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Geonides napisał(a):
Wg Roberta Sternberga miłość to mieszanka trzech składników: namiętności, intymności oraz zaangażowania. Nie przeczę, może mnie to jeszcze spotkać w życiu, ale generalnie będę wówczas "mniej więcej" wiedział co się ze mną dzieje i dlaczego :)

Powodzenia! Sztuka polega jednak nie na tym, żeby nie wiedzieć co się dzieje, ale wiedzieć a i tak lecieć. :mrgreen:

Geonides napisał(a):
Przekonaj dzieciaka, że jego niewidzialny przyjaciel nie istnieje. "E tam" - powiesz - "Sam z tego wyrośnie" ;)

Jakbyś tam był. Jeden jedyny raz w życiu miałem ochotę uderzyć kobietę, kiedy żona powiedziała naszemu wówczas sześcioletniemu synkowi, że Św. Mikołaj nie istnieje. A wystarczyło poczekać kilka miesięcy... Za to potem w przedszkolu sprał większego od siebie za takie "uświadamianie" koleżanki. Dumny byłem! :P


Cz wrz 09, 2010 15:39
Post Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Geonides napisał(a):
Więc ustalamy.
Wiara w twór nadprzyrodzony (nie wnikam czym on jest a czym nie jest)
kosztuje albo nie :) Zależy od wierzącego.
Jaki jest ten koszt? To również zależy od wierzącego; im wyznawca
głębiej wierzący, głębiej ulegający doktrynie np KRK, tym wyższy
koszt psychiczny. Należy również uwzględnić koszty materialne.

Nazwałeś koszty przymiotnikowo ale nadal ich nie wymieniłeś ani nie podałeś przykładu.
Co jest kosztem psychicznym a co materialnym?
Geonides napisał(a):
miły facet napisał(a):
Co to znaczy wygrać swoje własne życie?
W
moim konkretnym przypadku to znaczy postępować zgodnie z zasadami
współżycia w społeczeństwie. Jednocześnie kierując swoim losem w
możliwie największym stopniu. Dążyć do zaspokojenia tych potrzeb,
które JA uznaję za najważniejsze, w kolejności którą uznam za
stosowną. Widzisz mnie się w życiu poszczęściło. Nie cierpię biedy,
nie jestem głupi, brzydki również nie.

A możesz mi powiedzieć skąd się wzięły te zasady współżycia w społeczeństwie?
Skąd wiesz, że twoje zasady jako jednostkowej części społeczeństwa są dla innych właściwe?
Ponadto o ile sobie dobrze przypominam to sugerowałeś, że to ja i moje JA tęskni czy pragnie nieśmiertelności a już teraz zaczynasz podkreślać jak ważne jest twoje JA.
Znasz takie słowo jak egoizm? Egoizm w połączeniu z materializmem i konsumpcją daje jeszcze gorszy wynik.
Cieszę się, że ci się w życiu poszczęściło. Skoro czujesz się szczęśliwy i spełniony skąd więc pytania zadawane na forum wiary, wiary co do której twierdzisz że jest niepotrzebnym wymysłem? Nie szkoda ci zwyczajnie czasu, które mógłbyś przeznaczyć na uszczęśliwianie swojego JA zamiast tracić go na czcze (wg ciebie) rozmowy?
Ja na twoim miejscu postąpił bym zupełnie inaczej no chyba, że komfort życia nie dał by mi 100% szczęścia i nie udzielił odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale przecież to niemożliwe? :)
Geonides napisał(a):
Póki co jestem zdrowy, ale zdaję sobie sprawę, że taki stan wiecznie
trwać nie będzie. Jednakowoż, zamiast zadręczać się wizjami raka,
kalectwa, parkinsona idę sobie przez życie. Jestem świadom iż moje
ciało z biegiem czasu stanie się moim wrogiem, ale gdy to nastąpi nie
pomyślę, że to "kara boska".

Widzisz tam gdzie ty widzisz karę boską tam ja widzę naturalną kolej rzeczy ale, ale.... zaczynamy się zamieniać miejscami.
Geonides napisał(a):
Jednocześnie z przykrością obserwuję członków społeczeństwa,
którym nie wiedzie się tak dobrze jak mi. Jestem bowiem człowiekiem z
natury dobrym.

Możesz bliżej sprecyzować co znaczy że ci się dobrze wiedzie? I co to znaczy że jesteś człowiekiem dobrym? Co wyznacza, że dobroć jest dobra a nie np. zwyczajna bądź nijaka?
Geonides napisał(a):
Bo ta doktryna opiera
się na strachu i niedoskonałości. Strachu przed potępieniem oraz na
dogmatycznej ułomności człowieka. Ta doktryna jest zmaganiem się z
wyimaginowanymi problemami.

Widzisz moje problemy egzystencjonalne nie zaczynają się i nie kończą wyłącznie na moim JA, na moim mieszkaniu z gresem 350zł/m2 netto, na klimatyzowanym wnętrzu mojego mercedesa ale dopiero na tym się zaczynają. Moje problemy to to, że na świecie mnóstwo ludzi ginie z głodu a np. w Polsce są limity na produkcję rolną, także to że Palestyńczyków bombarduje się bombami fosforowymi gdzie fosfor żarzy się w ciele i trzeba go wydłubywać nożem by nie przepalił kości, na tym, że dwoje facetów drażniąc sobie wzajemnie mięśnie Kegla mówią, że to miłość i chcieliby mieć z tej miłości dziecko.
Tak to wszystko miłość ale niestety tylko własnego JA, być może tak jak w twoim przypadku.
Geonides napisał(a):
Satysfakcjonuje mnie świadomość, że jestem ponad tym wszystkim a
problemy moje sprowadzają się do tych dnia codziennego. Po co mam sobie
dodatkowo utrudniać życie?

Nie rozumiem PONAD czym się znajdujesz? Skoro twoje problemy to problemy dnia codziennego to raczej tkwisz w szarej codzienności. Więc nie jesteś ponad a wewnątrz albo można też powiedzieć na samym spodzie.
Jeżeli spojrzysz na statystycznego Amerykanina i statystycznego Koreańczyka z Korei Płn. to zobaczysz dóch zniewolonych ludzi. Jedni przez pieniądze, zakupy i konsumpcję drudzy przez ideologią. A prawdziwie wolni ludzie żyją naprawdę tam gdzie cywilizacja jeszcze nie dotarła. Żyją w symbiozie i większego szczęścia na ziemi raczej uzyskać nie można. To max. Życie w harmonii z naturą.
Geonides napisał(a):
miły facet napisał(a):
Ale generalnie życie w ubóstwie nawet na ziemi
potwierdza to że ludzie są szczęśliwsi.
Nie zgadzam się.
Ludzie biedni ulegli utopii komunizmu, mamieni lepszym jutrem.

Kto to jest człowiek biedny? A ty nie myślisz o tzw. lepszym jutrze?
Geonides napisał(a):
miły facet napisał(a):
Niby jakie korzyści niesie ze sobą rząd dusz? Tylko
chwilowe i mijające.
Widzisz, dla mnie nie istnieją żadne inne. I
możesz sobie nazwać mnie ubogim cżłowiekiem :).

Sam napisałeś co napisałeś. I to nawet z radością :)

Już nogę zaryzykować tezę, że w ogóle nie rozumiesz na czym polega wiara. To raz.
Prawdopodobnie też jak zresztą wielu ludzi żywisz jakąś niechęć czy urazę do religii katolickiej. Czy słusznie czy nie nie moja sprawa ale ważne jest to by nie wylewać dziecka z kąpielą. Zauważ, że wielu ludzi z nienawiści do kleru uważa się za ateistów a zachowuje jak antyklerykałowie. Ja gdybym mógł zlikwidował bym każda religię ale złego słowa o drugim człowieku nie mam prawa powiedzieć bo sam mogę nie być lepszy. Np. mogę być ubogim człowiekiem jak sobie być może pomyślałeś :)


So wrz 11, 2010 16:18
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38
Posty: 473
Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
Post Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
miły facet napisał(a):
Nazwałeś koszty przymiotnikowo ale nadal ich nie wymieniłeś ani nie podałeś przykładu.
Co jest kosztem psychicznym a co materialnym?
To są sprawy oczywiste, ale specjalnie dla Ciebie przykład kosztu psychicznego:
  • Masturbacja leży w ludzkiej naturze. Doktryna KRK potępia masturbację. Kosztem psychicznym jest odczuwanie wobec siebie samego, przez osobę wierzącą masturbującą się, negatywych uczuć i emocji związanych w wykonywaniem ww. czynności.
Odnośnie kosztu materialnego:
  • Weź sobie dowolny przykład zapłaty za posługę kapłańską

miły facet napisał(a):
A możesz mi powiedzieć skąd się wzięły te zasady współżycia w społeczeństwie?
Pewnie. Człowiek jest istotą społeczną, od czasu praprzodków żyjących w kilkunastoosobowych stadach. Wraz z rozwojem cżłowieka wyewoluowały zasady współżycia społecznego które dla dobra wspólnoty muszą być przestrzegane, a których przestrzeganie dla dobra wspólnoty należy w przypadkach trudnych wymusić.

miły facet napisał(a):
Ponadto o ile sobie dobrze przypominam to sugerowałeś, że to ja i moje JA tęskni czy pragnie nieśmiertelności a już teraz zaczynasz podkreślać jak ważne jest twoje JA.
Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Przeczytaj sobie dokładnie obie moje wypowiedzi, w których występuje zaimek osobowy "JA", i spróbuj zrozumieć ich sens. Jeśli nie dasz rady to będę tłumaczył.

miły facet napisał(a):
A możesz mi powiedzieć skąd się wzięły te zasady współżycia w społeczeństwie?
Znasz takie słowo jak egoizm? Egoizm w połączeniu z materializmem i konsumpcją daje jeszcze gorszy wynik.
Oba pytania są ze sobą związane. Traktuj społeczeństwo jako stado osobników zebr. Każdy z tych osobników realizuje swój cel przekazanie materiału genetycznego potomkowi. Cel ten jest sprzeczny z celem innych osobników (ograniczona liczba samic). Skąd zatem taki twór społeczny jak stado? Otóż, pomimo sprzeczności interesów osobników - członków stada, jego realizacja jest bardziej skuteczna w grupie, która daje bezpieczeństwo członkom stada.

miły facet napisał(a):
Geonides napisał(a):
Jestem świadom iż moje
ciało z biegiem czasu stanie się moim wrogiem, ale gdy to nastąpi nie
pomyślę,
że to "kara boska".

Widzisz tam gdzie ty widzisz karę boską tam ja widzę naturalną kolej rzeczy ale, ale.... zaczynamy się zamieniać miejscami.
Czytaj uważnie, ze zrozumieniem a nie ślizgaj się wzrokiem po tekście.

miły facet napisał(a):
Skoro czujesz się szczęśliwy i spełniony skąd więc pytania zadawane na forum wiary, wiary co do której twierdzisz że jest niepotrzebnym wymysłem? Nie szkoda ci zwyczajnie czasu, które mógłbyś przeznaczyć na uszczęśliwianie swojego JA zamiast tracić go na czcze (wg ciebie) rozmowy?
Ja na twoim miejscu postąpił bym zupełnie inaczej no chyba, że komfort życia nie dał by mi 100% szczęścia i nie udzielił odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale przecież to niemożliwe? :)
Motywy mojego działania są moimi motywami. Pozwolisz, że będę działał wedle własnego uznania? Chyba, że wiesz lepiej co dla mnie dobre :)

miły facet napisał(a):
Nie rozumiem PONAD czym się znajdujesz?
Specjalnie dla Ciebie pogrubiam. Apeluję ponownie o chociaż próbę czytania ze zrozumiemiem:
Geonides napisał(a):
Bo ta doktryna opiera
się na strachu i niedoskonałości. Strachu przed potępieniem oraz na
dogmatycznej ułomności człowieka. Ta doktryna jest zmaganiem się z
wyimaginowanymi problemami.


miły facet napisał(a):
Możesz bliżej sprecyzować co znaczy że ci się dobrze wiedzie?
Na potrzeby niniejszej dyskusji poniższe jest wystarczająco precyzyjne:
Geonides napisał(a):
Widzisz mnie się w życiu poszczęściło. Nie cierpię biedy,
nie jestem głupi, brzydki również nie.
Póki co jestem zdrowy,
I, wybacz, nie podam Ci wysokości mojego zeszłorocznego dochodu:)

miły facet napisał(a):
I co to znaczy że jesteś człowiekiem dobrym? Co wyznacza, że dobroć jest dobra a nie np. zwyczajna bądź nijaka?
Kto to jest człowiek biedny? A ty nie myślisz o tzw. lepszym jutrze?
Przypominam, temat wątku brzmi: "Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?"

miły facet napisał(a):
Już nogę zaryzykować tezę, że w ogóle nie rozumiesz na czym polega wiara.
Twoja teza jest błędna. Wiara polega na przyjęciu istnienia czegoś bez żadnego dowodu wiarygodnie potwierdzającego ten fakt.
miły facet napisał(a):
Zauważ, że wielu ludzi z nienawiści do kleru uważa się za ateistów a zachowuje jak antyklerykałowie.
Zauważ, że można być wierzącym i jednocześnie antyklerkałem.

_________________
Obrazek


Pn wrz 13, 2010 10:51
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 51 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL