miły facet napisał(a):
Geonides napisał(a):
Podsumowując: umowa jest skrajnie
asymetryczna: oddajesz wszystko co realne, nie otrzymując w zamian
nic realnego.
Geonides napisał(a):
To tak jak w każdym związku.
Ofiarujesz relatywnie niewiele, w końcu
wiara nic nie kosztuje. No
może katolicka parę wyrzeczeń

Problemy z konsekwencją
wypowiedzi. Twierdząc przeciwne sobie rzeczy zwyczajnie dyskwalifikuje
się siebie z dyskusji. Prowadzenie jej dalej bez korekty mija się z
jakimkolwiek celem. To jak jest w końcu wiara kosztuje czy
nie?
Żadne problemy

Pierwszy cytat dotyczy określonych w moim
poprzednim wpisie przegrywających. Fundamentalistów jednym słowem.
Natomiast drugi cytat odnosi się do wierzących w wersję "light": O
gdzieś, tam, ktoś sobie patrzy na nas, a po śmierci coś na pewno jest.
miły facet napisał(a):
Dla rzeczowej rozmowy trzeba by najpierw ustalić czy
wiara w Boga a raczej Bogu w to, że On jest jedyną prawdą KOSZTUJE czy
nie. A jeżeli kosztuje to jaki jest ten koszt.
. Więc ustalamy.
Wiara w twór nadprzyrodzony (nie wnikam czym on jest a czym nie jest)
kosztuje albo nie

Zależy od wierzącego.
Jaki jest ten koszt? To również zależy od wierzącego; im wyznawca
głębiej wierzący, głębiej ulegający doktrynie np KRK, tym wyższy
koszt psychiczny. Należy również uwzględnić koszty materialne.
miły facet napisał(a):
Co to znaczy wygrać swoje własne życie?
W
moim konkretnym przypadku to znaczy postępować zgodnie z zasadami
współżycia w społeczeństwie. Jednocześnie kierując swoim losem w
możliwie największym stopniu. Dążyć do zaspokojenia tych potrzeb,
które
JA uznaję za najważniejsze, w kolejności którą uznam za
stosowną. Widzisz mnie się w życiu poszczęściło. Nie cierpię biedy,
nie jestem głupi, brzydki również nie.
Póki co jestem zdrowy, ale zdaję sobie sprawę, że taki stan wiecznie
trwać nie będzie. Jednakowoż, zamiast zadręczać się wizjami raka,
kalectwa, parkinsona idę sobie przez życie. Jestem świadom iż moje
ciało z biegiem czasu stanie się moim wrogiem, ale gdy to nastąpi nie
pomyślę, że to "kara boska".
Jednocześnie z przykrością obserwuję członków społeczeństwa,
którym nie wiedzie się tak dobrze jak mi. Jestem bowiem człowiekiem z
natury dobrym.
Obserwuję również ludzi zmanipulowanych doktryną KRK, ślepo jej
uległych, płacących tę wysoką cenę o której wspominasz.
miły
facet napisał(a):
Zdanie o tym, że trzeba zaprzeć się samego siebie by żyć wiarą
(iść za Nim). Czyli ile ta wiara kosztuje? całe nasze ziemskie życie,
karierę, bogactwo, znajomych... czasem wszystko to przychodzi
rzucić...niestety. To bardzo wysoka cena.
Bo ta doktryna opiera
się na strachu i niedoskonałości. Strachu przed potępieniem oraz na
dogmatycznej ułomności człowieka. Ta doktryna jest zmaganiem się z
wyimaginowanymi problemami.
Satysfakcjonuje mnie świadomość, że jestem
ponad tym wszystkim a
problemy moje sprowadzają się do tych dnia codziennego. Po co mam sobie
dodatkowo utrudniać życie?
miły facet napisał(a):
Ale generalnie życie w ubóstwie nawet na ziemi
potwierdza to że ludzie są szczęśliwsi.
Nie zgadzam się.
Ludzie biedni ulegli utopii komunizmu, mamieni lepszym jutrem.
miły facet napisał(a):
Niby jakie korzyści niesie ze sobą rząd dusz? Tylko
chwilowe i mijające.
Widzisz, dla mnie nie istnieją żadne inne. I
możesz sobie nazwać mnie ubogim cżłowiekiem

.
miły facet napisał(a):
Wiara nie powinna być niczym opium dla umysłu bo
wiara powinna wynikać z CZYSTEGO umysłu a nie obezwładnionego
(narkotykami, komercją, polityką, religią) A nawet jeżeli umysł
powinien być czymś ogarnięty to tak: miłością, współczuciem,
chęciom niesienia pomocy słabszym, odwagą itp.
Nie ma ważniejszych spraw w życiu jak odkrywanie prawdy i wiarę która
do tego prowadzi.
Poza wypełnianiem codziennych powinności to wiarą i mieszaniem
codziennego życia z wiarą powinno być wypełnione nasze
życie.
Ale widzisz dla mnie wiara to jest takie opium dla umysłu,
dla świadomości własnej przemijalności. Zgadzam się, że odkrywanie
prawdy jest sprawą bardzo ważną, dla wielu naukowców jest to działanie
z którego się utrzymują. A reszta cytatu to Twój pomysł na przejście przez życie ziemskie i wskazanie spraw na ziemskim padole dla Ciebie ważnych. Twoje sprawy. Nie mnie oceniać.
@liam
Absolutnie nie potraktowałem Twojej wypowiedzi jako ataku na moją osobę. Nie odebrałem jej również jako próby zdyskredytowania mnie. Co do nieuleczalnego racjonalizmu, no chyba jakiś cud zdołałby mnie przekonać? Aczkolwiek gdybym spotkał na ulicy zmarłego dziadzia, to po rozmowie z nim udałbym się na wszelki wypadek do psychiatry...