Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 06, 2025 16:37



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 10  Następna strona
 Dowody na reinkarnacje 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
W odpowiedzi na "kilka refleksji" cytat:

"Człowiek jest częścią Całości, którą nazywamy "Wszechświatem"; częścią ograniczoną w czasie i przestrzeni. Na skutek pewnego rodzaju złudzenia optycznego, któremu ulega świadomość, doświadcza on siebie, swoje myśli i uczucia jako coś oddzielnego od reszty.
To złudzenie jest dla nas rodzajem więzienia ograniczającym do osobistych pragnień i uczuć wobec kilku bliskich osób.
Naszym zadaniem musi być uwolnienie się z tego więzienia, poszerzając koło współczucia tak, by objąć nim wszystkie żywe istoty i całą naturę w jej pięknie"

/Albert Eistein/

Strona, na której jest zacytowana ww. wypowiedź Alberta E.
http://www.most.org.pl/ZB/zb/20/fizyka.htm


Śr sie 30, 2006 20:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
Dość często w tym temacie pada zarzut, iż po każdej następnej inkarnacji tracimy bezpowrotnie pamięć naszych wcześniejszych przeżyć i doświadczeń przez co zawsze zaczynamy od zera (Tabula Raza). Z tego by wynikało, iż po każdym następnym wcieleniu mamy inną osobowość (albo przynajmniej staje się ona problematyczna), stajemy się niejako innym człowiekiem, no bo za każdym razem kształtują nas inne doświadczenia, inne warunki życia. Czy aby tak jest ?

Rzeczywiście pamięć to istotny element świadomości bez niej człowiek nie miałby punktu odniesienia a tym samym nie mógł by się uczyć i ewoluować. To czym człowiek jest aktualnie - poczucie swojej tożsamość determinuje pamięć poprzednich doświadczeń.

Gdyby człowiek posiadał tylko Świadomość, czyli to co większość ludzi uważa za całe swoje Ja (myśli, uczucia, namiętności czyli tzw. percepcję) to rzeczywiście – mogło by tak być.
Tylko, że istota ludzka to bardziej złożony twór niż na ogół nam się to wydaje.

Oprócz wspomnianego Ja człowiek posiada jeszcze Podświadomość oraz Nadświadomość – najważniejsza, Boski pierwiastek naszego człowieczeństwa, bez niej bylibyśmy jedynie wysokiej klasy cyborgami a nie synami Bożymi, Nadśw. łączy nas bezpośrednio z Bogiem i tylko Ona sprawia że jesteśmy wieczni

O ile nasze Ja jest nam doskonale znane bo obcujemy z nim na co dzień to z dwoma pozostałymi Świadomościami mamy bardzo rzadko do czynienia. W „normalnych” warunkach naszego życia nie mamy poczucia ich istnienia. (Do jednej mamy wgląd w hipnozie a do drugiej w medytacji). Dlaczego tak jest? Dlatego gdyż każda z nich ma inną rolę, inne zadanie do spełnienia. Nie będę dalej rozpisywał się na temat Nadśw. gdyż niewiele ma Ona wspólnego z reinkarnacją a i post by się znacznie wydłużył..

Cały sekret ciągłości osobowości tkwi właśnie w Podśw. to ona przechowuje pamięć wszystkich naszych doświadczeń, czyli jest to jak gdyby twardy dysk na którym zapisane są wszystkie nasze wspomnienia i przeżycia z poprzednich i obecnej inkarnacji .
Z nią się rodzimy a więc przenosimy do obecnego życia wszystko to co determinuje naszą osobowość, czyli zachowana jest jej ciągłość.
Czy ktoś się zastanawiał nad tym dlaczego z przeciętnych rodziców rodzi się geniusz, np.: Betoven, Chopin, Einstein, dlaczego niektórzy już we wczesnym wieku przejawiają nieprzeciętne zdolności? Ponieważ pracowali nad nimi we wcześniejszych inkarnacjach i wnoszą te talenty do obecnego życia jako własność (cecha) swojej osobowości.
Dla czego jedne zadania sprawiają nam kłopoty a inne wykonujemy z dużą łatwością ponieważ zajmowaliśmy się nimi w poprzednim życiu, itd…

No tak… ale ktoś może zapytać – skoro to wszystko gdzieś w nas tkwi to dla czego tego nie pamiętamy? A no… z przyczyn czysto praktycznych.

Podśw. jak sama nazwa to sugeruje ma przed nami (naszym Ja) coś ukryć.
Aby człowiek mógł normalnie funkcjonować na płaszczyźnie fizycznej potrzebuje bardzo dużo różnorakich informacji, z drugiej jednak strony taki natłok informacji byłby dla nas bardzo uciążliwy a nawet wręcz szkodliwy, no bo wyobraźmy sobie np. co by było gdyby za każdym postawionym krokiem (sztuka chodzenia) angażować naszą świadomość, podobnie sprawa wygląda z czytaniem i pisaniem, czy ktoś się nad tym zastanawiał, dla czego potrafi to robić bezwiednie czyli bez angażowania świad.
Tym wszystkim (i nie tyko) zajmuje się po cichu nasza podśw., jest to taki grzeczny piesek który odwala za nas całą czarną robotę.
Jak nadmieniłem wyżej podśw. przechowuje także wszystkie przeszłe i obecne wspomnienia (zdarzenia) których nie musimy lub nie chcemy pamiętać, czyli te które spełniły już swoje zadanie (kształtowania osobowości) lub te które mają szkodliwy, destrukcyjny wpływ na psychikę człowieka, (lęki i fobie)

Powiedzmy, że w którejś w poprzednich inkarnacji kogoś zabiliśmy lub popełniliśmy jakiś haniebny czyn, czy chcielibyśmy o tym pamiętać w tym życiu, czy dało by się z tą świadomością normalnie żyć? Myślę że nie.
Przez wymazanie tych wspomnień dana nam jest druga szansa i rozpoczęcia następnego życia z czystym kontem, ot taki akt łaski.
Oczywiście te wszystkie negatywne wspomnienia nie są kasowane całkowicie bo nadal tkwią w nas, są schowanie w głębokiej podśw. i tylko w technikach regresji lub hipnozie możemy do nich dotrzeć oczywiście tylko w celach leczniczych (np. leczenie niezrozumiałych nie dających się logicznie wyjaśnić lęków, ponieważ ich przyczyna tkwi głęboko w którejś z wcześniejszych inkarnacji)

I tak można by pisać bez końca, pewnie niejednemu czytelnikowi w tym momencie zamykają się oczy. Życzę dobrej nocy. Jest godz. 4:08 :)

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


N wrz 03, 2006 3:35
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
buscador; człowiek znaczy więcej jak świadomość (nad i pod), znaczy więcej jak czasowość i ciągłość bytów.
Człowiek to wieczność.
Reinkarnacja to bzdura która dyskredytuje nas do poziomu rzeczy.
Rzeczy podlegającej manipulacji naszej wyobrazni.

Tylko wiara w powołanie do wiecznego życia w "domu Ojca", pozwala
poznać kim jesteśmy i po co żyjemy.
Wieczność jest wyobrażalna a jednocześnie niepojęta.
Z nią możemy się identyfikować choć do końca jej nie rozumiemy.

Dla tego wiązanie się z materią ( czyt. śmiercią) nawet tą materią która się odradza, jest dla człowieka poniżające.
Poniżające na tyle, na ile sam się z nią identyfikuje.[/list]


N wrz 03, 2006 3:57
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Mark Zubek napisał(a):
buscador; człowiek znaczy więcej jak świadomość (nad i pod), znaczy więcej jak czasowość i ciągłość bytów.
Człowiek to wieczność.
Reinkarnacja to bzdura która dyskredytuje nas do poziomu rzeczy.
Rzeczy podlegającej manipulacji naszej wyobrazni.

Tylko wiara w powołanie do wiecznego życia w "domu Ojca", pozwala
poznać kim jesteśmy i po co żyjemy.
Wieczność jest wyobrażalna a jednocześnie niepojęta.
Z nią możemy się identyfikować choć do końca jej nie rozumiemy.

Dla tego wiązanie się z materią ( czyt. śmiercią) nawet tą materią która się odradza, jest dla człowieka poniżające.
Poniżające na tyle, na ile sam się z nią identyfikuje.[/list]


Warto też poznawać inne poglądy o człowieku, np. tu:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3928


N wrz 03, 2006 11:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
Ależ oczywiście że człowiek znaczy znacznie więcej niż jakaś tam reinkarnacja, jest to jedynie etap przejściowy (czasowy) pozwalający duszy dojrzeć, zrozumieć samego siebie oraz „zobaczyć” - odkryć Boga w sobie. Przecież wspominałem także o Nadświadomości – najważniejszym i najbardziej istotnym „elemencie” istoty ludzkiej. O ile Podśw. jak i Świadomość podlegają reinkarnacji to Nadaw. jest zawsze taka sama, nie podlega zmianom czy manipulacjom z naszej strony.

Celem każdej reinkarnacji jest to aby dwa niższe pierwiastki naszego człowieczeństwa poznały, odkryły ten trzeci - Boski, a nie ma innej lepszej drogi jak poprzez doświadczanie życia (uczenie się) na płaszczyźnie fizycznej. Lecz wymaga to wielu trudów i poświęceń z naszej strony (czyli naszego Ja), wspomina o tym symbolicznie Biblia – „wygnanie z raju”. Aby zrealizować ten zaszczytny cel zazwyczaj jednego życia nie wystarcza stąd ciągłe powroty i ciągłe ponawianie próby, aż do skutku.

Mark Zubek napisał(a):
Dla tego wiązanie się z materią ( czyt. śmiercią) nawet tą materią która się odradza, jest dla człowieka poniżające.
Poniżające na tyle, na ile sam się z nią identyfikuje.[/list]


Nie bardzo rozumiem dla czego wiązanie się człowieka z materią miało by być dla nas tak bardzo poniżające, a co w takim razie z "ciała zmartwychwstaniem" to też dla Ciebie jest poniżające, co złego jest w materii?

I na koniec jeszcze mała ciekawostka. Na tym forum było kilka głośnych topików o homoseksualiźmie; skąd się bierze, czy to choroba, czy da się to leczyć - wybryk natury, czy coś innego. Sprawa jest stosunkowo prosta i wiąże się nieodłącznie z reinkarnacją. Otóż dusza ludzka nie posiada płci (to determinuje jedynie ciało fizyczne i związana z nim prokreacja oraz podział ról tu na Ziemi).
Powiedzmy że ktoś w poprzednim życiu był kobietą i w aktualnym wcieleniu wybrał sobie życie jako mężczyzna (czyli inaczej, chce zdobyć doświadczenia związane z rolą mężczyzny). Ale jak to zwykle bywa wszelkimi mechanizmami – są zawodne, tak samo bywa i z reinkarnacją, od czasu do czasu zdarza się tak, iż pamięć poprzedniego życia (np. roli kobiety) nie została do końca wymazana. I tu zaczyna się rozterka i problem takiego delikwenta, z jednej strony psychicznie czuje się nadal kobietą (pamięć z poprzedniego wcielenia) z drugiej jednak strony to ohydne ciało mężczyzny w którym czuje się bardzo źle.
W takim wypadku nie ma innej możliwości jak zaakceptować istniejący stan i pogodzić się z tą rolą jaką przecież sami sobie (przed urodzeniem) wybraliśmy

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


N wrz 03, 2006 12:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Wszelkie tego rodzaju poglądy (jest reinkarnacja - nie ma jej, jest zmartwychwstanie - nie ma go itd.) wypływają z wierzeń.
Dociekania dotyczące osobowości lub charakteru, z jakimi rodzą się istoty, też są przejawem wierzeń, dotyczy to również nad- i pod-świadomości. Należy w nie uwierzyć i wtedy ludzki umysł sam stworzy tego rodzaju iluzję.
Ktoś można nawet "przypomnieć" sobie "przeszłe żywoty", lub "pobyt w raju" przed urodzeniem, ale jak sprawdzić takie "fakty"? Nigdzie już ich nie ma, bo nie ma nawet wczorajszego dnia.

Natomiast Umysł jest zdolny stworzyć wszystko co człowiek potrafi pomyśleć. Z ludzkiego (ziemskiego) sposobu odczuwania potrzebuje On na to pewnego okresu czasu. Sam Umysł nie ma takich ograniczeń, jest bez początku i bez końca, "stwarzający" wszystkie zjawiska w trybie: przyczyna->skutek=przyczyna->skutek=przyczyna->skutek... itd. , dlatego może wykreować zarówno "reinkarnację" jaki i "zmartwychwstanie w ciałach przy końcu czasów". Każdą ideę i każy projekt, jaki tylko myślące istoty sobie wymarzą, wydumają i w co uwierzą. Tak właśnie wiara czyni cuda.
Oto jest WSZECHMOC! , bo wszysko jest tylko zjawiskiem i złudzeniem.
Taki pogląd też trudno racjonalnie udowodnić. Kto chce, niech wierzy.


N wrz 03, 2006 15:19
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
Dominikdano: Ktoś powiedział - myślę więc jestem, czy to jest też Twoja definicja istnienia? A co z bezmyślnymi? :-)
UMYSŁ i abstrakcyjność naszej świadomości pozwala nam zadawac pytania
z kąd? dla czego? kto? i dla kogo? Ta dociekliwość pozwala opracować
"teoretyczne dowody" istnienia Boga i Jego planów co do człowieka.
Jest to podobnie jak z naukowcem który wymyślił i obliczył istnienie
antymaterii na długo przed możliwością technicznego jej wzbudzenia.

To już nie wiara lecz ( wymyślanie i obliczanie) Bożych planów i intencji,
na podstawie poszlak, obserwacji, wniosków wynikających z historii
człowieka.
Dla ludzi którzy wciąż się wachają aby zaakceptować istotną naukę
Słowa Bożego, taka droga naukowego "zrozumienia" jest długa
i niebezpieczna, wielu gubi się na bezdrożach, a wielu zawraca z powrotem.

DROGA,PRAWDA,ŻYCIE to jest most po którym musimy iść ponad
filozoficznymi spekulacjami i naukowymi dewagacjami.
Starożytne mary o tym co po śmierci, są jak sen o przeszłości, jak
przykry i smutny sen po którym człowiek radośnie budzi się do życia.

Takiego radosnego przebudzenia sobie i innym życzę.


N wrz 03, 2006 15:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Mark Zubek napisał(a):
Dominikdano: Ktoś powiedział - myślę więc jestem, czy to jest też Twoja definicja istnienia? A co z bezmyślnymi?


Cogito ergo sum – myślę więc jestem, jest sentencją znanego filozofa i matematyka Rene Descartes’a – Kartezjusza.

"Jestem więc myślę" - wskazuje na inny aspekt iluzorycznego "istnienia".

Jednak ja ciągle z uporem twierdzę, że nie ma niczego co istnieje, trwale i zawsze takie samo.

Zaś myślenie jest tylko "narzędziem" potrzebnym do skutecznej egzystencji, a nie sposobem na zgłębienie prawdy o rzeczywistości.


Cytuj:
UMYSŁ i abstrakcyjność naszej świadomości pozwala nam zadawac pytania
z kąd? dla czego? kto? i dla kogo? Ta dociekliwość pozwala opracować
"teoretyczne dowody" istnienia Boga i Jego planów co do człowieka.
Jest to podobnie jak z naukowcem który wymyślił i obliczył istnienie
antymaterii na długo przed możliwością technicznego jej wzbudzenia.

To już nie wiara lecz ( wymyślanie i obliczanie) Bożych planów i intencji,
na podstawie poszlak, obserwacji, wniosków wynikających z historii
człowieka.
Dla ludzi którzy wciąż się wachają aby zaakceptować istotną naukę
Słowa Bożego, taka droga naukowego "zrozumienia" jest długa
i niebezpieczna, wielu gubi się na bezdrożach, a wielu zawraca z powrotem.


Ponieważ niczego trwale istniejącego nigdzie nie ma, więc nie ma również (nigdzie, poza ludzkimi umysłami, tworzącymi /wymyślającymi, jak złusznie napisałeś/ takie i inne koncepcje) jakichkolwiek planów bożych wobec człowieka, świata itp.
Analogia do odkryć naukowych jest o tyle uzasadniona, że Umysł wykreował jakiś iluzoryczny "fakt" wcześniej przez ludzi wymyślony. Za chwilę (rok, sto, tysiąc lat...) zastąpiony zostanie nowszą wymyśloną terią i nowszym "faktem".

Cytuj:
DROGA,PRAWDA,ŻYCIE to jest most po którym musimy iść ponad
filozoficznymi spekulacjami i naukowymi dewagacjami.
Starożytne mary o tym co po śmierci, są jak sen o przeszłości, jak
przykry i smutny sen po którym człowiek radośnie budzi się do życia.

Takiego radosnego przebudzenia sobie i innym życzę.


Wyjaśnij więc bez uciekania się do poetyckich metafor słowa Jezusa.


.-


N wrz 03, 2006 17:36
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
Dominikdano: Bardzo chętnie lecz dzisiaj już nie mam czasu.
Jeśli zechcesz to jutro porozmawiamy.

pozdrówko :-D


N wrz 03, 2006 18:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
Dominiku

Fakt, u początku każdego istnienia jest Myśl, to ona wykreowała, stworzyła, wyłoniła z Siebie ten świat tą rzeczywistość jaką znamy,
To że wszystko na początku powstało z Myśli, ma być fikcją, złudzeniem? Nawet gdyby to było tylko złudzenie, jest to w takim razie (póki co) jedyne złudzenie jakie znamy.
To że świat powstał z „Niczego” czyli z czystej myśli wcale nie musi oznaczać że przez to jest mniej realny mniej rzeczywisty.
Zresztą tak dokładnie to świat nie powstał niczego lecz wyłonił się, wyemanował z Boga, Absolutu, kimkolwiek lub czymkolwiek to słowo miało by znaczyć
Wygląda na to że jesteś zwolennikiem Buddyzmu bo oni twierdzą że tak naprawdę to wszystko jest złudzeniem, czyli cała rzeczywistość jaką znamy to tylko sen.
Życzę Ci w takim razie spokojnej nocy i pięknych snów :-)

Jeśli ma być to tylko sen, sen Boga to ja jestem za a nawet przeciw.

Wielu myślicieli różnych religii i światopoglądów próbowało dociec jaka była geneza, pra -przyczyna zaistnienia świata i nikt nie potrafił logicznie wytłumaczy takiej konieczności, bo wszystkie ludzkie argumenty zawsze (jakie by one nie były) rozbijały się o Paradygmaty Boskie.
Póki co musi nam wystarczyć stwierdzenie iż świat jest tworem niekoniecznym a przyczyna zaistnienia świata jest ukryta w Bogu

Dominikdano napisał(a):
„Jednak ja ciągle z uporem twierdzę, że nie ma niczego co istnieje, trwale i zawsze takie samo.” -


Jak to, a Bóg to takie nic?

Dominikdano napisał(a):
„Ponieważ niczego trwale istniejącego nigdzie nie ma, więc nie ma również (nigdzie, poza ludzkimi umysłami, tworzącymi /wymyślającymi, jak złusznie napisałeś/ takie i inne koncepcje) jakichkolwiek planów bożych wobec człowieka, świata itp.” -


Nawet gdy coś trwale nie istnieje nie oznacza ż staje się mniej realne

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


Pn wrz 04, 2006 10:05
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
Dominikdano; Chcesz abym wyjaśnił nauczanie Jezusa. Nie sądzę
aby było to konieczne, robi to cały czas Kościół, w tym najlepiej
Kościół Katolicki który został ku temu powołany przez samego Jezusa.
Czytaj Ewangelię i staraj się rozpoznać zawarte w niej myśli, a sam zobaczysz że słowa skierowane do ludzi dwa tyś. lat temu są aktualne
a nawet coraz bardziej aktualne.
Jeśli jesteś jednak ciekaw mojego zdania to mogę się podzielić:

Reinkarnacja jest jak przesiadanie się z samochodu do samochodu,
za każdym razem ucząc się od nowa prowadzić samochód.

Naukowe i ateistyczne podejście do wiary jest jak uciążliwa koncentracja na budowie, zasadach działania i stanie technicznym pojazdu.

Gnoza oraz wiele innych starożytnych wiar, to ciągła nienawiść do
samochodu, do stanu technicznego drogi, do znaków drogowych oraz do
tego że musimy ten samochód prowadzić.

W tym wszystkim nauka Jezusa jast jak NAKAZ WYJŚCIA z samochodu,
i podążania drogą PIESZO i w dodatku bez butów.
Tylko to pozwala uniknąć kolizji z innymi pojazdami, pozwala zobaczyć
znaki drogowe PRAWDZIWE a nie te błyszczące z neonów.
Pozwala wreszcie PRZEŻYĆ w tej podróży która jest śmiertelnie niebezpieczna.


Pn wrz 04, 2006 17:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Buscadorze
Za życzenia dziękuję i odwzajemniam się podobnymi.

A teraz kilka słów w odpowiedzi:

Nie wiem czy znany nam świat miał "inicjatora" - jakąś pra-myśl, Boga, lub inne bóstwo - cokolwiek. Nie wiem i nikt tego nie wie, czy świat się z czegoś "wyłonił". Wiara w coś nie jest tego pewnością.
W moim przekonaniu (tak tylko sądzę) wszechswiat nigdy nie miał czegoś takiego, bo rzeczywistość jest bez początku, czyli od zawsze. Tylko nasze ludzkie umysły, nawykłe do do myślenia w kategoriach czasu, przemijania, początku i końca, ograniczoności, przestrzeni itp., nie są zdolne pojąć, że coś zawsze było i zawsze będzie, choć zmieniające się w każdej chwili. O tej "zmienności" napiszę nieco dalej, odpowiadając Markowi.

Istnienie i realność Boga?
Nawet jeśli byłoby prawdą Jego "istnienie", to z samej swej natury nie jest On trwałością. Biblijny Bóg jest ciągle zmienny, raz bywa gniewny, mściwy, w innym momencie staje się łagodny i wybaczjący. Jest w oczywisty sposób zmienny, a więc nie istnieje jako coś skostniałego, niczym zmarzlina, a "objawia" się w dynamiczny sposób. Również Bóg tworzący świat jest Bytem czynnym, funkcjonuje, a to jest sprzeczne z niezmiennością - z istnieniem. Jeśli zaś, jak sądzą inni, jest tożsamy z własnym, bezustannie zmieniającym się dziełem, wszechświatem, to tym bardziej jest nietrwały, a więc nie może istnieć.
Można pomyśleć, że nie tyle jest "czymś", lecz raczej, że przybiera "postać" funkcji, zasady, prawa, czegoś całkowicie niematerialnego i dla ludzkiego umysłu nieuchwytnego.


Teraz odpowiem Markowi.

Dziekuję za rady. Też mam ich wiele i chętnie ich udzielam, bo nic mnie nie kosztują.

Reinkarnacja ma wiele oblicz, w zależności od religii, a i w ramach nich też występują różnice pogladów.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Reinkarnacja
http://vrinda.net.pl/vedanta/book.php?a=19&tyt=19&tom=1
http://dzogczen.budda.pl/garuda/Biulety ... ndziu.html

Teraz cytat, który ma być odpowiedzią na moją prośbę o wyjaśnienie słów Jezusa - "Ja jestem droga, prawda i życie" (cyt. z pamieci):

Cytuj:
W tym wszystkim nauka Jezusa jast jak NAKAZ WYJŚCIA z samochodu,
i podążania drogą PIESZO i w dodatku bez butów.
Tylko to pozwala uniknąć kolizji z innymi pojazdami, pozwala zobaczyć
znaki drogowe PRAWDZIWE a nie te błyszczące z neonów.
Pozwala wreszcie PRZEŻYĆ w tej podróży która jest śmiertelnie niebezpieczna.


No cóż, znów przybrało to formę poezji, czy przypowieści.
To, że Jezus od czasu do czasu używał takiej formy nauczania, nie znaczy, że robił tak w każdym przypadku.

DROGA
Ten termin występuje we wszystkich religiach i zazwyczaj dotyczy tego samego - stosowanie się do nauki założyciela, poświęcenie się medytacji, jej doniosłych rezultatów itp.
Można dostrzec tu zbieżność z Twoimi wyjaśnieniami.

"Ten, kto ujrzy Drogę rano,
może z ochotą umrzeć wieczorem"

/Konfucjusz/
Theravāda - (pali. theravāda; sanskr. sthaviravāda; dosł. "Droga Starszych") jest najdłużej istniejącą szkołą buddyjską spośród wczesnych szkół buddyjskich.

PRAWDA
Tylko poznanie Prawdy prowadzi do zbawienia, do wyzwolenia z tego pełnego cierpień świata i zapewnia wieczną szczęśliwość.
Jezus nauczał: "Kto słucha moich słów, ten pozna Prawdę a Prawda go wyzwoli" (cyt. z pamięci).
Dodam, że poznanie wyzwalającej Prawdy jest najważniejszym warunkiem i celem, również w innych religiach.

ŻYCIE
Jezus osiągnął szczyt poznania tej Prawdy. Stał się Jednym z całą rzeczywistością, całym bożym stworzeniem, "zjednoczył się z Ojcem", wyzbył się poczucia "Ja" - "zaparł sam siebie", jak w innym miejscu nakazuje tym, którzy chcą za Nim iść.
W takiej Pełni doświadczył nieustannej zmienności "siebie jako całego świata", doświadczył "nieistnienia" i zrozumiał, że wszystko, absolutnie wszystko jest żywe i dynamicznie zmieniające się z chwili na chwilę. Mógł więc wyznać, że jest samym Życiem i niczego martwego w tym juz nie było.

Pozdrawiam


Pn wrz 04, 2006 21:54
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
Dominikdano; Nie piszę w przypowieściach, niemam też aspiracji na nieomylność. Trudno jest ująć wielowątkowy problem w krótkim i
nie nudzącym tekście.
Piszesz że rady nic nie kosztują i tu pierwsza pomyłka.
Dla kogoś kto nie ma zbyt wiele czasu, nawet krótka rozmowa kosztuje,
nie tylko w wymiarze finansowym ale także społecznym.

Jeśli chcesz swym tekstem udowodnić że Jezus popełnił "plagiat" w nauce
dotyczącej jedynej DROGI, to się mylisz. Bo droga o której naucza
rozpoczyna się przejściem przez BRAMĘ poświęcenia, albo inaczej bramę
OFIARY. Dla tego uczy - "Jam jest bramą" i uczty też " Jam jest drogą".
Co oznacza że droga jest kontynuacją wyboru tej właściwej "bramy"
którą się rozpoczyna.Kontynuacją w ofierze z samego siebie.

Piszesz że każdy( od zawsze) chciał i chce rozpoznać prawdę doskonałą.
Jednak tylko droga poświęcenia i ofiary jest tą która prowadzi do.......
Miłości .....czyli tej prawdy która zawiera się w Bogu.
Prawdy która jest nam dana dla naszej " pełnej radości" dla zjednoczenia z Bogiem w domu Ojca.

Jezus nie musiał zapierać się siebie, będąc zjednoczonym z Bogiem
od początku. Dla tego naucza " Ja i Ojciec jedno jesteśmy", nie musiał też niczego zrozumieć bo życie wieczne jest poza dynamiką kosmosu,
poza dynamiką materii, poza naszą wyobrażnią dla której pozostawił tylko jedną wskazówkę " ani ucho nie słyszało ani oko nie widziało".
Życie o którym naucza jest wg. mnie NIE dynamiczne lecz STATYCZNE,
właśnie poprzez wieczność w której "projekcja czasu" jest tylko
momentem narodzin i próby, dla tych którzy ŻYCIE wieczne otrzymują
zupełnie za darmo.....z powodu Miłości,(która jest Drogą,Prawdą i Życiem)


Wt wrz 05, 2006 18:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post odpowiadając Markowi Zubkowi
Cytuj:
Trudno jest ująć wielowątkowy problem w krótkim i
nie nudzącym tekście.


Otóż te trudności wynikają raczej z niezrozumienia nauczania Jezusa.

Jezus nauczał w prosty sposób i niczego nie ukrywał. Nie zależało mu na robieniu tajemnic. Wiedział, że ma mało czasu i chciał bardzo jasno wyłożyć to co zdoła. Jednak przemawiał do słuchaczy o różnym poziomie wiedzy, o różnej duchowości i religijności, do ludzi w rozmaitym wieku, do mężczyzn, do kobiet i do dzieci, do uczonych i mędrców i do analfabetów. Dlatego mierzenie jedną miarą każdej Jego wypowiedzi wprowadza zamęt i daje zajęcie teologom, którzy głowią się jak rozproszone i nieraz sprzeczne zdania scalić w jeden spójny wykład. To oczywiscie jest błąd i brak wiedzy, wynikającej z głębszej duchowości.
Otóż należy te rzeczy zrozumieć i oczytać konkretne Słowa Jezusa w duchu, w jakim zostały przez Niego wypowiedziane.

Posądzanie mnie o przypisywanie Jezusowi plagiatu jest również błędem.
Po prostu duchowość i mistyka, to wszędzie jest ta sama Droga. Innej nigdzie nie ma, nie było i nie będzie. Jest jedna Droga, acz może inaczej oznakowana, w zależnosci od miejsca przez którą przebiega.

Dotyczy to również "Drogi poświęcenia i ofiary". Każdy kto zgłębia Drogę musi wiele poswięcić, a kto Ją ujrzał, ten Jej naucza. To wielkie jest poświecenie i wielka ofiara na rzecz innych ludzi.

Zjedoczenie się z Ojcem nie jest możliwe bez wykorzenienia poczucia ego-ja. Powiedział On:

"Kto chce iść za mną, niech zaprze samego siebie, niech krzyż swój weźmie i niech mnie naśładuje."

Znaczenie tych słów wyjaśniałem tu już w kiku miejscach i nie są to moje wymysły. Możesz to samo znaleźć, w wielu wariantach, u Mistrza Eckharta, np.:

"Kto chce Boga przyjąć tak całkowicie, ten musi całkowicie wyrzec się siebie i wyzuć się z siebie samego; człowiek taki otrzyma od Boga wszystko, co Bóg ma, tak samo otrzyma to wszystko na własność, jak ma to na właśność sam Bóg..." /Kazanie 4, 140/

Co do reszt poglądów, to niech każdy zaufa tym, które są dla niego słuszne.

Pozdrawiam


Wt wrz 05, 2006 21:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
Dominiku

Trochę odeszliśmy od głównego tematu ale nie zaszkodzi trochę podyskutować i na ten.

Oczywiście, że „wiara w coś nie jest tego pewnością”, Ktoś kto zajmuje się filozofią czy ezoteryką przecież nie liczy na pewność typu dowodu naukowego, tutaj nigdy nie można mieć 100% pewności, wiara i wyobraźnia to jedyne „narzędzia” poznania rzeczywistości jakie mamy tu do dyspozycji, no jest jeszcze nauka ale ta nigdy nie nadążała za rzeczywistością ze względu na swoją zachowawczość i sceptycyzm (coś nie istnieje dopóki się tego nie udowodni). W tej materii z nauki jest niewiele pożytku, chyba że jesteś odważny (nie boisz się ośmieszenia) i sam poszukasz ukrytych analogii między nauką a filozofią

W końcu każdy z nas (świadomie lub nie) korzysta z wiary – z takiego czy innego przekonania, że to co sobie wyobraża „może” być słuszne, niektórzy nawet twierdzą że „jest” słuszne ale ci zazwyczaj stają się więźniami własnego wyobrażenia.

Zdają sobie doskonale sprawę z tego że wszelkie nasze sądy i wyobrażenia z samej zasady mogą być tylko i wyłącznie subiektywne a więc częściowe i niepewne. Człowiek jest cząstka świata i zarazem jego „więźniem” a więzień nie jest w stanie obserwować siebie z „zewnątrz” czyli widzieć obiektywnie (całościowo), dla tego wszelkie obserwacje czynione poprzez pryzmat świata z zasady muszą być zniekształcone.

Jak mówią wschodnie nauki; „Prawny nie można mieć, nie można jej posiadać ale można do niej dochodzić (dążyć)”

Poznanie prawdy według filozofii wschodniej opiera się na trzech filarach „dharma”
Pierwszy filar to poznanie na poziomie umysłu czyli nauki
Drugi to inspiracja czyli wiedza przekazana nam przez proroków, ezoteryków, (ludzi oświeconych) a także Biblii, tzw. wiedza z drugiej ręki.
Trzeci, to bezpośrednie poznanie czyli intuicja (nie mylić z przeczuciem, jest to najwyższy stopień poznania w medytacji ), tylko czy kogoś na tego typu poznanie obecnie stać.
Człowiek który poznaje prawdę intuicyjnie „widzi” ją taką jaka jest a nie tylko jej pozory.
Ale to tylko tak na marginesie; czyli skąd można brać i jakie są źródła wiedzy o otaczającym nas świecie

Twierdzisz że Wszechświat nie miał początku ponieważ był zawsze, hmm…a co byś powiedział na to, że jedno jak i drugie stwierdzenie może być słuszne (że istniał zawsze jak i miał swój początek). Niemożliwe?
Gdy wchodzimy w tematy wielowymiarowości należało by raczej używać stwierdzeń paradoksalnych (czyli pozornie sprzecznych.)

Wszystko zależy od tego co masz na myśli mówiąc Wszechświat, czy tylko naszą czasoprzestrzeń czy całe Uniwersum (chodzi tu o nieskończenie wiele takich czasoprzestrzeni w piątym wymiarze)
Pierwszy (jako czasoprzestrzeń) miał swój początek drugi (jako Uniwersum) niekoniecznie. Poza tym istnieje jeszcze pewna kwestia natury filozoficznej istnienia a zarazem nieistnienia świata a to, ze względu na paradygmaty Boskie
Załóżmy że Wszechświat wyłonił się z Boga no bo skoro na początku istniał tylko On to z logicznego punktu widzenia jest taka możliwość, (mógł jeszcze powstać z niczego jak twierdzi filozofia chrześcijańska ale myślę że z niczego może powstać co najwyżej Nic)
Skoro jak założyłem świat (w szerokim znaczeniu) wyłonił się z Boga albo bardziej symbolicznie został przez niego zrodzony to z jednej strony musiał on istnieć zawsze w Bogu, oczywiście w sensie potencjalnym jako myśl jako koncepcja (tego wymaga paradygmat bezczasowości albo poza czasowości Boga, t = 0 bo sam czas jako taki jest związany ściśle z przestrzenią a Bóg jako Absolut nie może być zależny od żadnego z nich).
Z drugiej jednak strony w sensie względnym „przed” zrodzeniem go nie istniał czyli taki jaki znamy. Dla Boga nie istnieje „przed” i „po”, dla Niego jest wieczne „Teraz”

Na inne Twoje kwestie odpowiem następnym razem bo czuję na plecach oddech stojących w kolejce do komputera :-)

Pozdrawiam

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


Wt wrz 05, 2006 23:04
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 10  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL