Myślisz że Bóg da się uchwycić w eksperymencie??

Sprawdzano skuteczność modlitwy wstawienniczej. Wszystko jedno, z czego ta skuteczność miałaby wynikać. Nawet gdyby kierowane do Boga-Trójcy faktycznie realizował Horus albo kosmici z Oriona.

Ale Bóg nie jest jakąś siłą,energią nieświadomą. Jest osobą, która przewyższa nas nieskończenie. Wiedział że robi się eksperyment i nie chciał się ujawnić.

Po pierwsze: skąd to wiesz, co na to wskazuje? Przecież ZMYŚLASZ.

Gdyby eksperyment się "udał" Bóg byłby jakąś nieświadomą siłą.

W ogole powiedz co mial na celu taki eksperyment, chyba nie wyeliminowanie lekarzy?

Wyobrazasz sobie efekty takiego udowodnienia ze modlitwa uzdrawia?
Ludzie nie sa przewrotni, tylko maja poprzewracane w glowach, dlatego nie wszystko moga wiedziec.

Tutaj nie ma czegoś takiego że "sapper" jest za głupi żeby to zrozumieć, tutaj jest zupełnie co innego.
"sapper" miał czy tam ma jakieś objawienie, widocznie to musli być w sprzeczności z jego objawieniem, więc to kwestionuje.



Ten eksperyment udowodnił, że modlitwy nic nie dają.



To Bóg przestraszył sie naukowców i postanowił nie pomagać tym ludziom, w intencji których sie modlono?

No przecież napisał - sprawdzenie jaka jest skuteczność modlitwy.

To juz bylo kilka razy tu na forum wyjasniane. Aby modlitwa miala jakis wplyw-dzialanie, to musi pochodzic z serca, a wszelkie "podszywanie sie pod modlitwe" jak np. testy, to beda zwyczajne slowa, jak wierszyk w szkole.
Jak do tej pory niewielu nawet probuje to zrozumiec, a wynika to z rozumienia wiary.
Modlitwa to szczera rozmowa z Bogiem, a nie testy i udowadnianie czegokolwiek.

Dokładnie tak, szczerość i intencja modlitwy jest decydująca.
To że "badacze" wybrali do eksperymentu grupę ludzi, która będzie wykonywać modlitwę, nie znaczy że modlący się, mieli szczere intencje w tej modlitwie. Intencją w tej modlitwie, był wynik eksperymentu, a modlitwa została potraktowana mechanicznie, jako jego element.
Deklamowanie modlitwy, w celu osiągnięcia określonego wyniku statystycznego, na grupie pacjentów, którzy przeszli operację pomostowania aortalno-wieńcowego. Do tego wybrano przedstawicieli trzech kościołów amerykańskich (czy jest w ogóle jakieś "wyznanie amerykańskie"?), żeby demokracji i sprawiedliwości w badaniu stało się zadość. I badacze odhaczali swoje formularze. Okazało się, że nie działa i dowiedziono, że modlitwa nie działa.
No proszę państwa, przecież ta cała historia, brzmi jak żart.

Konkluzja: modlili się debile, niezdolni do wybrania odpowiedniej inteencji, Bóg zaś jest niemiłosiernym sukingadem, przynajmniej jeśli chodzi o ludzi, którzy chcieliby sobie jeszcze pożyć. To jakiś grzech, chęć przeżycia?

To akurat fakt, że wyników nie sposób traktować poważnie.

Ergo, chodzi mi o to, że ktoś postanowił testować to, co w wierze najmniej istotne, czyli modlitwę jako dostrzegalny wyraz wiary. To nie działa tak, że przenosisz modlącego się z miejsca jego modlitwy, umieszczasz go obok łóżka chorego, informujesz go że ma modlić się szczerze i stojąc z boku, monitorujesz ewentualną poprawę pacjenta.
II przykazanie mówi: Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, nadaremnie., a taki test to jest właśnie wypróbowywanie Boga.

Modlący się należeli do trzech miejscowych kościołów chrześcijańskich. Badanie przeprowadzono w USA, więc były to wspólnoty chrześcijańskie miejscowe, czyli żyjące w USA. Masz jakiś problem ze zrozumieniem, że nie chodzi o żadne idiotyczne "wyznanie amerykańskie", które sam sobie wymyśliłeś? Konkretnie dwie grupy katolików i jedna protestancka. Zaproszono także inne denominacje, ale nie mogły poświęcić czasu wymaganego przez badanie.

Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Nikogo nigdzie nie przenoszono. Modlący się w ogóle nie widzieli pacjentów na oczy. Bo niby po co? Nie dostali nawet ich zdjęć.

Mówię o manipulacji intencjami modlitwy, na potrzeby "badania" naukowego.