winni są tylko ludzie, którzy dali się zwieść, Bóg chce pomóc i nie chce niczyjej krzywdy, ale skoro ludzie nie przestrzegają jego przykazań to sami sobie są winni.

Czyli uważasz że ktoś, kto biernie obserwuje jak za chwilę przewracający się dźwig przygniecie dziecko i nie odciągnie dzieciaka, NIC nie jest winny tragedii?

Czyli uważasz, że saper, który pod przedszkolem porozkładał miny - ale dał też tabliczkę, aby nie schodzić z chodnika - NIC nie jest winny tragedii dziecka, które łapiąc piłkę zbiegło jednak kilka kroków z trasy i urwało mu nogi? Winne jest sobie tylko dziecko, saper przecież ostrzegł o minach?

Na takiej zasadzie to również Matka tego dziecka jest COŚ winna,bo gdyby go nie wypuściła z domu,to by nic mu się nie stało:D .

Na takiej zasadzie? Bez sensu. Acro mówi o konkretnej sytuacji, kiedy zagrożenie jest obecne, faktyczne - i wymaga reakcji, podczas gdy Ty o takiej, w której coś może się przydarzyć, de facto każdej

A ta konkretna sytuacja w której zagrożenie jest obecne ,faktyczne jest związana z inną sytuacją przez którą Ta sytuacja mogła zaistnieć.Stąd też moja uwaga ,że COŚ jest również winna matka .

Czyli ni w pięć ni w dziewięć taka uwaga, bo cały czas mowa jest o bierności (boskiej i ludzkiej), a nie o tym, że związki przyczynowo skutkowe istnieją.

A ja nie mówię o tym że związki przyczynowe istnieją ,tylko o tym, że winę można stopniować rozciągając ją przy odrobinie fantazji na wiele podmiotów.

Jeśli wiedziała, że dźwig się na dziecko przewróci - to tak, była winna. Wiedziała?

Jeśli wiedziała i ostrzegała dziecko,to była co najwyżej biernie współwinna.
Bezpośrednia wina leży po stronie dziecka i operatora dzwigu.

Oczywiście, że nie będzie jedyną winną. Jej (czy tej biernej osoby) wina polegać będzie na zaniechaniu. Ale to ciągle wina, i to bardzo poważna. A Bóg może bez problemu zapobiec wszystkim nieszczęściom. Nie robi tego, więc jest ich współwinny.

To co, uważasz że matka z twojego przykładu powinna na siłę zatrzymać dziecko w domu?
Czy w takich okolicznościach nie byłaby według ciebie tyranem?

Jeśli wiedziała na pewno, że do nieszczęścia dojdzie, a dziecko nie było świadome zagrożenia, nie rozumiało go - i matka też o tym wiedziała - to tak. Nawet siłą.

Jeżeli jednak chcesz literalnie ten przykład rozciągnąć na Boga, to pamiętaj, że jest ponoć wszechmocny - a więc potrafi i skutecznie przekonywać i każdemu uświadomić zagrożenie czy cokolwiek innego. Matka aż takich możliwości nie ma.

Wszystko zalęży od tego jak zdefiniujemy "wszechmoc".
Jeżeli założe że Bóg może wszystko, to również może zawiesić swoją wszechmoc na rzecz wolności wyboru dokonywanej przez człowieka, tym samym daje możliwość do czynienia przez niego zła lub dobra.Jest logicznie niemożliwe stworzyć wolną isotę bez(fizycznej)możliwości czynienia przez nią zła.Oczywiściie Bóg mógł uniknąć zła nie stwarzając wolności, ale wtedy oznaczałoby to rezygnację z największego dobra.A więc zło jest koniecznym warunkiem wolności,co więcej dzięki niej możliwy jest rozwój i samodoskonalenie.

Żle. Bo to by oznaczało, że bez istnienia zła nie można być wolnym.

Rozumiem literalnie. Może wszytko oznacza że wszystko może .A Ty jak? że co drugą rzecz?

Wow! Kolega mógłby takimi sztuczkami chyba próbować Hitlera w sądzie wybronić!
Z chwilą kiedy zawiesi swoją wszechmoc przestaje być wszechmocny. Rety, co tu jest tajemniczego?

Możliwość - tak. Ale możliwe jest też stworzenie tej istoty takiej, aby nie chciała korzystać z takiej możliwości. Czy duszyczki w niebie sa wolne? A grzeszą? No więc?