Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt paź 28, 2025 22:52



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 192 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 13  Następna strona
 Pytanie teoretyczne - do wierzących. 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
Big Mac:

1. Mówimy o przypadkach dobrowolnych, więc oczywiście przymusowa służba wojskowa, to zupełnie inna para kaloszy.

2. Jak ktoś idzie na wojnę to ma świadomość, że wiele ryzykuje, a ratowanie życie nie ma polegać na samobójczo-emocjonalnych skłonnościach, ale na skłonności do ryzykowania własnym życiem za innych - i tym właśnie jest dobrowolne pójście na front ze strony zdrowego psychicznie żołnierza.

3. Proponowałbym nie doszukiwać się przyczyn światopoglądu chrześcijańskiego w "indoktrynacji", bo równie dobrze ja mógłbym snuć mgliste teorie jak to twój światopogląd ateistyczny jest efektem "indoktrynacji" włądz ateistycznych z PRL-u. Szanujmy się nawzajem. :)

4. W twoim niewątpliwie racjonalnym wywodzie tkwi jeden błąd. Otóż utożsamiasz własną niechęć do jakiegoś kolesia z jego niższymi kwalifikacjami moralnymi. A to są dwie różne rzeczy. Dlatego załóżmy, że:

a) bardzo kogoś nie lubisz (przyczyn może być wiele), ale ten ktoś jest bardziej moralny od ciebie. Oddałbyś za niego życie, czy nie? I dlaczego?

b) możesz zdecydować o życiu osoby moralniejszej od samego siebie, ale która nie jest ci ani bliska, ani znienawidzona. Oddałbyś za niego życie, czy nie? I dlaczego?

_________________
www.onephoto.net


Pt gru 15, 2006 15:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
Paschalis napisał(a):
Big Mac:

1. Mówimy o przypadkach dobrowolnych, więc oczywiście przymusowa służba wojskowa, to zupełnie inna para kaloszy.

2. Jak ktoś idzie na wojnę to ma świadomość, że wiele ryzykuje, a ratowanie życie nie ma polegać na samobójczo-emocjonalnych skłonnościach, ale na skłonności do ryzykowania własnym życiem za innych - i tym właśnie jest dobrowolne pójście na front ze strony zdrowego psychicznie żołnierza.


Rzuciłem przecież przykładem, kiedy żołnierz dobrowolnie idzie na wojnę i podejmuje jakąs decyzję, opartą na swoich przemyśleniach. Rzecz w tym, że w skrajnych przypadkach, kiedy trzeba zaryzykować poświęceniem życia, człowiek nie myśli, tylko działa - bohatersko lub tchórzliwie. Może do cna racjonalistyczny ateista pobiec za kimś w ogień, może głęboko wierzący katolik schować głowę do okopu.

Cytuj:
3. Proponowałbym nie doszukiwać się przyczyn światopoglądu chrześcijańskiego w "indoktrynacji", bo równie dobrze ja mógłbym snuć mgliste teorie jak to twój światopogląd ateistyczny jest efektem "indoktrynacji" włądz ateistycznych z PRL-u. Szanujmy się nawzajem. :)


Ok.
Ale skoro szacunek, to szacunek - niech mnie nikt nie wyzywa od bestii :)

Cytuj:
4. W twoim niewątpliwie racjonalnym wywodzie tkwi jeden błąd. Otóż utożsamiasz własną niechęć do jakiegoś kolesia z jego niższymi kwalifikacjami moralnymi. A to są dwie różne rzeczy. Dlatego załóżmy, że:

a) bardzo kogoś nie lubisz (przyczyn może być wiele), ale ten ktoś jest bardziej moralny od ciebie. Oddałbyś za niego życie, czy nie? I dlaczego?

b) możesz zdecydować o życiu osoby moralniejszej od samego siebie, ale która nie jest ci ani bliska, ani znienawidzona. Oddałbyś za niego życie, czy nie? I dlaczego?


Nie mam pojęcia. Możliwe, że bym się poświęcił, możliwe, że nie - nie podejmuję zawczasu decyzji, bo nie ma to sensu. Nie mam żadnego odniesienia, nie wiem, jak zachowałbym się w takiej sytuacji, więc wszelkie deklaracje składane na wyrost "na pewno się poświęcę" lub "na pewno tego nie zrobie" nie mają żadnej mocy, wg. mnie. Umysł działa inaczej w chwilach, kiedy faktycznie zachodzi potrzeba oddawania życia za kogoś (przypadek wojny).

Z racji tego, że niewątpliwie żyjesz :) wnioskuję, że też nie byłeś w takiej sytuacji (albo byłeś i jednak nie poświęciłeś życia), a mimo to zakładasz już teraz jak postąpisz, na podstawie swoich obecnych przemyśleń. W sytuacjach krytycznych, te przemyślenia idą w las, tracą znaczenie (spytaj weteranów wojen lub poczytaj ich wspomnienia, jakiemu przewartościowaniu może ulec moralność), dlatego uważam, że na dobrą sprawę Twoje deklaracje też mocy nie mają. W ciepłym zaciszu mieszkania łatwo mówić o ideałach i etyce oraz filozofować.

Doświadczenia codzienności i historia uczą nas, że w praktyce chrześcijanie tak samo walczą o *swoje* życie jak każdy inny. To podstawowy instynkt chyba wszystkiego co żyje. Jednocześnie wiemy, choćby z tych opowieści wojennych, że ateiści też potrafią się poświęcić. Świadczy to o tym, że idee sobie, a praktyka sobie. Pytasz o moje idee w tej kwestii? Celowo ich sobie nie wyrabiam, właśnie dlatego.

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pt gru 15, 2006 15:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
_Big_Mac_ napisał(a):
idzie na wojnę i podejmuje jakąs decyzję, opartą na swoich przemyśleniach. Rzecz w tym, że w skrajnych przypadkach, kiedy trzeba zaryzykować poświęceniem życia, człowiek nie myśli, tylko działa - bohatersko lub tchórzliwie. Może do cna racjonalistyczny ateista pobiec za kimś w ogień, może głęboko wierzący katolik schować głowę do okopu.


Ale jeśli podjąłby decyzję pod wpływem emocji to chyba miałaby jednak jakieś ugruntowanie w jego poglądach, tzn. w przeciwnym razie by się wahał. Nie znaczy to, że musiałby w tym konkretnym momencie myśleć, po prostu pogląd na tą sprawę miałby już wcześniej wyrobiony, np. że trzeba być solidarnym nawet w najtrudniejszyh chwilach.

Cytuj:
Ok.
Ale skoro szacunek, to szacunek - niech mnie nikt nie wyzywa od bestii :)


To chyba nie do mnie apel. :)

Cytuj:
Cytuj:
4. W twoim niewątpliwie racjonalnym wywodzie tkwi jeden błąd. Otóż utożsamiasz własną niechęć do jakiegoś kolesia z jego niższymi kwalifikacjami moralnymi. A to są dwie różne rzeczy. Dlatego załóżmy, że:

a) bardzo kogoś nie lubisz (przyczyn może być wiele), ale ten ktoś jest bardziej moralny od ciebie. Oddałbyś za niego życie, czy nie? I dlaczego?

b) możesz zdecydować o życiu osoby moralniejszej od samego siebie, ale która nie jest ci ani bliska, ani znienawidzona. Oddałbyś za niego życie, czy nie? I dlaczego?


Nie mam pojęcia. Możliwe, że bym się poświęcił, możliwe, że nie - nie podejmuję zawczasu decyzji, bo nie ma to sensu. Nie mam żadnego odniesienia, nie wiem, jak zachowałbym się w takiej sytuacji, więc wszelkie deklaracje składane na wyrost "na pewno się poświęcę" lub "na pewno tego nie zrobie" nie mają żadnej mocy, wg. mnie. Umysł działa inaczej w chwilach, kiedy faktycznie zachodzi potrzeba oddawania życia za kogoś (przypadek wojny).

Z racji tego, że niewątpliwie żyjesz :) wnioskuję, że też nie byłeś w takiej sytuacji (albo byłeś i jednak nie poświęciłeś życia), a mimo to zakładasz już teraz jak postąpisz, na podstawie swoich obecnych przemyśleń. W sytuacjach krytycznych, te przemyślenia idą w las, tracą znaczenie (spytaj weteranów wojen lub poczytaj ich wspomnienia, jakiemu przewartościowaniu może ulec moralność), dlatego uważam, że na dobrą sprawę Twoje deklaracje też mocy nie mają. W ciepłym zaciszu mieszkania łatwo mówić o ideałach i etyce oraz filozofować.

Doświadczenia codzienności i historia uczą nas, że w praktyce chrześcijanie tak samo walczą o *swoje* życie jak każdy inny. To podstawowy instynkt chyba wszystkiego co żyje. Jednocześnie wiemy, choćby z tych opowieści wojennych, że ateiści też potrafią się poświęcić. Świadczy to o tym, że idee sobie, a praktyka sobie. Pytasz o moje idee w tej kwestii? Celowo ich sobie nie wyrabiam, właśnie dlatego.


Oczywiście, że ciężko jest nam sobie uświadomić co my byśmy robili w takiej sytuacji. Chodzi mi natomiast o racjonalne uzasadnienie poświęcenia w takich okolicznościach. W praktyce ateiście byłoby nadzwyczaj trudno się poświęcić, chrzecijanowi pewnie też bardzo ciężko, ale na pewno pomogłaby mu chrześcijańska wiara, której ateiście brak.

Nie mówię, że chrześcijanie są lepsi od ateistów, bo tego nie wiemy, ale że chrześcijanowi jest łatwiej trwać przy moralności w sytuacjach dramatycznych bo ma oparcie we własnej wierze i widzi sens swoich wysiłków. Innymi słowy, wiara chrześcijańska, czy się z nią zgadzamy czy nie, jest bardzo pomocna w realizowaniu zasad moralnych w życiu niedoskonałych ludzi, jakimi jesteśmy. Tylko tyle i aż tyle. :)

_________________
www.onephoto.net


Pt gru 15, 2006 16:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 20, 2006 20:55
Posty: 33
Post 
Moje życie wygłądalo by tak samo.Zupełnie tak samo. :-D

_________________
Dwie rzeczy nie maja granic;
wszechświat i ludzka glupta.


Pt gru 15, 2006 19:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
ewa.fortuna1 napisał(a):
Moje życie wygłądalo by tak samo.Zupełnie tak samo. :-D


A jakiego jesteś wyznania, jeśli mogę spytać?

_________________
www.onephoto.net


Pt gru 15, 2006 21:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 20, 2006 20:55
Posty: 33
Post 
Wirze w Boga i i modle sie do niego.Nikt tak naprawde nie wie czy Bóg istnieje.Werzymy w niego,bo tak nas nauczono,ale gdzie On jest i czy On jest,to tylko On wie.Ja wierze, ze jest.Nieważne czy nazywa sie Bóg,czy Wyższe Ja,czy Budda.On daje mi siłe,kiedy jest mi ciężko,ale nawet jak bym sie dowiedziała,ze to brednie,że Go nie ma,to wzasadzie nic by nie zmieniło sie w moim życiu.Musiała bym dalej życ.)) :-)

_________________
Dwie rzeczy nie maja granic;
wszechświat i ludzka glupta.


Pt gru 15, 2006 21:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42
Posty: 4717
Post 
Ale nie szukałabyś już oparcia w Bogu znikłaby nadzieja na życie wieczne żyć owszem trzeba ale zmiany byłyby chyba dość znaczne ostatecznie Bóg odgrywał chyba dużą rolę w twoim życiu prawda?


Pt gru 15, 2006 22:01
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21
Posty: 919
Post 
ewa.fortuna1 napisał(a):
Moje życie wygłądalo by tak samo.Zupełnie tak samo. :-D


Milo widziec kogos kto jednak nie uzaleznia swojej moralnosci od Boga :-)

Paschalis wycofuje moje poprzednie stwierdzenie(o tym, ze zycie po smierci mogloby byc dodatkowa motywacja) i w sumie jednak musze przytaknac _Big_Macowi_. Poswiecenie wlasnego zycia to sytuacja absolutnie ekstremalna. Nie sadze aby mozna bylo powiedziec, ze osoby wierzace bylby do tego bardziej badz mniej sklonne.

Wiesz, siedzac w cieplym foteliku z kubkiem herbatki w reku na pewno wygodnie sie mowi o tym jak ktostam zachowalby sie, badz moglby sie zachowac w takiej sytuacji(i nie ma co ukrywac - po prostu milo sie czasem wyobrazic w heroicznej sytuacji ;-) ). Ale realia sa po prostu nieublagane - nie da sie takiej sytuacji przewidziec ani nie da sie specjalnie uzaleznic takich czynow od jakichs konkretnych pogladow. Wykrzyczany w czasach pokoju patriota moglby w czasach wojny podwinac ogon i uciekac ile tylko wlezie. Bezemocjonalny apatyczny socjopata moglby sie totalnie "rozplynac" na oznaki powaznej milosci.

A u chrzescijanina moglby sie odezwac instynkt samozachowawczy. Podam przyklad z zycia wziety: moja babcia. Wierzaca chrzescijanka przez cale zycie. A jednak byla absolutnie przerazona gdy juz umierala - obietnica nieba przez religie nie byla dosc silna aby stlumic lek przed smiercia.

Wiesz, nieraz slyszysz o swietych ktorzy umarli smiercia meczenska. A rzadko o ateistach ktorzy umarli w podobnych przypadkach. Dlaczego? No wlasnie dlatego, ze tych pierwszych sie kanonizuje i sa z tego powodu powszechnie znani.

Dyskusja jest dla tego moim zdaniem troche bez sensu. Ci ktorzy moga powiedziec co nimi kierowalo w takich chwilach - sa juz martwi. Ci ktorzy jednak sie nie poswiecili - nam nie za bardzo pomoga w dywagacjach na temat tego 'co mogloby sprawic, ze ktos bedzie bardziej chetny do poswiecenia'. A grupa tych ktorzy wybrali poswiecenie ale jakims cudem przezyli(np. wzieli na siebie 'kulke' i zostali szybko hospitalizowani) jest chyba za mala aby wyciagac sensowne wnioski :-)


Pt gru 15, 2006 22:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
tommy: Przykład ekstremalny był po to by uwydatnić różnicę, która występuje też w przypadkach nieekstremalnych. A różnica ta polega na tym, że wiara chrześcijańska ułatwia moralne życie, bo ukazuje jego dodaktkowy sens, przekraczający ramy ziemskiego życia.

_________________
www.onephoto.net


Pt gru 15, 2006 22:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
Paschalis napisał(a):
Ale jeśli podjąłby decyzję pod wpływem emocji to chyba miałaby jednak jakieś ugruntowanie w jego poglądach, tzn. w przeciwnym razie by się wahał. Nie znaczy to, że musiałby w tym konkretnym momencie myśleć, po prostu pogląd na tą sprawę miałby już wcześniej wyrobiony, np. że trzeba być solidarnym nawet w najtrudniejszyh chwilach.


Właśnie cały czas mówię, że niekoniecznie :) Że jego poglądy mogłyby się mieć nijak do czynu.

Cytuj:
Oczywiście, że ciężko jest nam sobie uświadomić co my byśmy robili w takiej sytuacji. Chodzi mi natomiast o racjonalne uzasadnienie poświęcenia w takich okolicznościach. W praktyce ateiście byłoby nadzwyczaj trudno się poświęcić, chrzecijanowi pewnie też bardzo ciężko, ale na pewno pomogłaby mu chrześcijańska wiara, której ateiście brak.


Racjonalne uzasadnienie poświęcenia - to właśnie kalkulacja :) A odżegnujesz się od niej, mówisz, że katolik nie myśli w schemacie "pojdę za to do Nieba, plus".

Cytuj:
Nie mówię, że chrześcijanie są lepsi od ateistów, bo tego nie wiemy, ale że chrześcijanowi jest łatwiej trwać przy moralności w sytuacjach dramatycznych bo ma oparcie we własnej wierze i widzi sens swoich wysiłków. Innymi słowy, wiara chrześcijańska, czy się z nią zgadzamy czy nie, jest bardzo pomocna w realizowaniu zasad moralnych w życiu niedoskonałych ludzi, jakimi jesteśmy. Tylko tyle i aż tyle. :)


Katolikowi jest łatwiej trwać w swojej moralności, a ateiście w swojej :)

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pt gru 15, 2006 22:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
_Big_Mac_ napisał(a):
Racjonalne uzasadnienie poświęcenia - to właśnie kalkulacja A odżegnujesz się od niej, mówisz, że katolik nie myśli w schemacie "pojdę za to do Nieba, plus".


Nieprawda. Bo może się np. mobilizować bezinteresowną chęcią naśladowania Chrystusa.

Cytuj:
Katolikowi jest łatwiej trwać w swojej moralności, a ateiście w swojej


A co z częścią wspólną? :)

_________________
www.onephoto.net


Pt gru 15, 2006 22:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
Paschalis napisał(a):
Nieprawda. Bo może się np. mobilizować bezinteresowną chęcią naśladowania Chrystusa.


Bezinteresowna chęć naśladowania kogoś to racjonalne uzasadnienie postępowania? Naśladownictwo dla naśladownictwa?

Cytuj:
A co z częścią wspólną? :)


A to swoją drogą :)

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pt gru 15, 2006 23:00
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42
Posty: 4717
Post 
Cytuj:
Przykład ekstremalny był po to by uwydatnić różnicę, która występuje też w przypadkach nieekstremalnych. A różnica ta polega na tym, że wiara chrześcijańska ułatwia moralne życie, bo ukazuje jego dodaktkowy sens, przekraczający ramy ziemskiego życia.

Pytanie co rozumieć przez "moralne życie" każda religia widzi to troche inaczej choć oczywiście niektóre wartości są wspólne ale to nie znaczy, że moralny chrześcijanin jest lepszy niż moralny ateista choć jego moralność jest inna.Moralność wieżącego opiera się na wieże, że pewne rzeczy są dobre inne złe ale nie znaczy to, że są takie w rzeczywistości.


Pt gru 15, 2006 23:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
_Big_Mac_ napisał(a):
Bezinteresowna chęć naśladowania kogoś to racjonalne uzasadnienie postępowania? Naśladownictwo dla naśladownictwa?


Nie kogoś, ale własnego Boga, który cię kocha i który dał się za ciebie ukrzyżować. Takiemu komuś można racjonalnie zaufać, jeśli jest się chrześcijaninem.

Cytuj:
Cytuj:
A co z częścią wspólną? :)


A to swoją drogą :)


Ale czy tą część wspólną łatwiej jest wypełniać ateiście, czy chrześcijanowi?

_________________
www.onephoto.net


Pt gru 15, 2006 23:07
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
Paschalis napisał(a):
Nie kogoś, ale własnego Boga, który cię kocha i który dał się za ciebie ukrzyżować. Takiemu komuś można racjonalnie zaufać, jeśli jest się chrześcijaninem.


Aha, rozumiem. Nie sposób odmówić Ci racji ;)

Cytuj:
Ale czy tą część wspólną łatwiej jest wypełniać ateiście, czy chrześcijanowi?


Nie widzę różnicy w tej kwestii (czyli nie poświęcanie życia, a zwykłe porządne życie). Mnie nie sprawa żadnych trudności "dobre życie", czyli ta część wspólna. A w razie potrzeby, mam racjonalne przesłanki, żeby nie zabijać, nie kraść itp.

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pt gru 15, 2006 23:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 192 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 13  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL