Różnica między wiarą a wiedzą jest, tylko nie bardzo zwykle wiadomo, gdzie ona leży. Nie rozumiem więc, dlaczego to rozróżnienie jest dla ciebie takie istotne.

W istnienie bakterii wierzę. Ale można też powiedzieć, że o nim wiem - bo przeczytałem o tym w książce i odtąd wiem (tj. posiadłem informację). Taka wiedza niczym się nie różni od wiedzy np. że Bóg jest w Trzech Osobach. Wiem o tym, bo przeczytałem to w Katechizmie.

A ja wiem, że bogów nie ma, bo przeczytałem o tym w innej książce.

A w bakterie wierzysz?

W życiu nie widziałem bakterii, więc pozostaje mi uwierzyć naukowcom albo nie. Na szczęście w przypadku bakterii sytuacja jest łatwiejsza niż w przypadku bogów. W przypadku bakterii zdania raczej nie są podzielone, a ponadto istnieją potwierdzone doświadczenia wskazujące na rzeczywiste istnienie i działanie bakterii. W przypadku bogów zdań jest mnóstwo, a eksperymentu żadnego. I to jest różnica między wiarą w wiedzę, a wiarą w bajki.

"Wiara w wiedzę" - coraz lepiej

Dla mnie brak różnicy zdań nie jest żadnym argumentem za czymkolwiek. Już prędzej wzbudza we mnie podejrzenia.

Może i są "potwierdzone doświadczenia", ale ja żadnego nie przeprowadziłem. Wciąż muszę więc polegać na autorytecie innych. Owszem, są doświadczenia łatwiejsze i trudniejsze do przeprowadzenia, albo w ogóle niemożliwe do przeprowadzenia (np. nie da się doświadczalnie sprawdzić, czy Mieszko I przyjął chrzest), ale jest to różnica ilościowa.

A tak przy okazji: tak ci przeszkadza to, że w szkole na religii przekazuje się wiarę tak, jakby była wiedzą. A sam cały czas piszesz o wierze tak, jakbyś wiedział, że to są "bajki". Czyż to nie ty napisałeś, że forma jest ważniejsza od treści?

Ja też osobiście nie sprawdzałem czy istnieją bakterie. Więc WIERZĘ, że tak jest. Zresztą widziałem ich zdjęcia i dość spójny opis tego jak działają, czego efekty obserwowałem np. na sobie. Trudno jest mi więc wątpić w ich istnienie. Zdjęć bogów nie widziałem, spójnego opisu też nie (tyle opisów ile wyznań), nie znam też konkretnego, obserwowalnego, powtarzalnego efektu ich działania. Więc nie wierzę w ich istnienie.

Dla mnie zdecydowanie bardziej podejrzana jest ogromna różnorodność zdań. Jeśli wszyscy badacze potwierdzają wzajemnie swoje obserwacje, niezależnie kto i gdzie je czyni (to się nazywa podejściem obiektywnym), to wydaje się że obserwują to samo, powtarzalne zjawisko. Jeśli zaś 1000 "badaczy" opisuje jakieś "zjawisko" na 1000 różnych sposobów, to raczej mamy do czynienia z 1000 różnych zjawisk lub 1000 urojeń.

W jakiej książce przeczytałeś, że Boga nie ma? Pewnie ateistycznej.



Jakiego eksperymentu byś chciał? Traktujesz Boga jak materie (albo przedmiot)?

jest portret Jezusa Chrystusa powstały na podstawie widzenia Sw. Faustyny.
po jego powstaniu stwierdziła, ze niestety artysta nie oddal wyglądu Jezusa dokładnie tak,
jak ona Go widziała.

nie ma to jak solidny argument..

Nie mylić aluzji z żaluzją

Tiaa...

Dawno nie słyszałem równie dobrego dowcipu

Niczym nie różnią się od wierzących. No może tym, że inne książki czytaja do poduszki.

Przy tradycyjnych Polaków rozmowach biesiadnych preferuję gości ze sfery profanum

Czytaj całą dyskusję, to nie wyskoczysz jak filip z konopii. Mój "solidny" argument był odpowiedzią na identyczny argument Johnny'ego

Mhm Ani ciut, ciut


De gustibus non est disputandum...