Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz cze 13, 2024 7:13



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
 WWW (WĄTPIĘ, WIĘC WIERZĘ) 
Autor Wiadomość
Post WWW (WĄTPIĘ, WIĘC WIERZĘ)
Artykuł pochodzi znowu z Racjonalisty. Sam fakt, że to puszczają znaczy, że ich ateizm ma rysy :lol: . Artykuł mi się podoba i moją wiarę umacnia 8) :P


WWW (WĄTPIĘ, WIĘC WIERZĘ)
Autor tekstu: Tomasz Świątkowski


motto:
„agnostyk może uważać, że istnienie Boga, chociaż nie
niemożliwe, jest bardzo nieprawdopodobne”
ANTYmotto:
„Co do mnie, nie mogę dostrzec jakiegokolwiek
wielkiego piękna czy harmonii w tasiemcu.”
motto:
„…powinno się pamiętać, że gwiazdy co jakiś czas
eksplodują i zamieniają wszystko w sąsiedztwie
w niewyraźną mgłę.”
Bertrand Russell – agnostyk
z eseju „Kto to jest agnostyk?”


Nie piszę tego tekstu, żeby cokolwiek udowodnić. Jest to jedynie rodzaj wyzwania, gdyż uważam, że ja - chrześcijanin nie jestem gorszy od racjonalistów pod względem zdrowego sceptycyzmu.

Żadne z twierdzeń tego rozważania nie jest wyprowadzane z jakiejkolwiek doktryny religijnej lub biblijnego tekstu, ani nie jest poparte jakimkolwiek autorytetem.

Nie ma żadnych przekonujących dowodów rozwiewających którąkolwiek z przedstawionych tu wątpliwości.

WSTĘP

Czy istnieje dowód na istnienie / nie istnienie (niepotrzebne skreślić) Boga?

Uważam, że obie strony tej jałowej dysputy stoją na beznadziejnych pozycjach. Pojęcie Boga definiuje się na ogół tak chytrze, że w zasadzie nie poddaje się to ono analizom, których wynik można by nazwać DOWODEM. Bóg z definicji wymyka się zmysłom. Wymyka się On także naszemu rozumowi (mniej więcej tak, jak krowie wymyka się instrukcja obsługi dojarki elektrycznej). Dlatego mojej wiary nie osłabiają żadne „dowody” przeciwko Bogu. Żadne „dowody” na istnienie Boga nie są w stanie moją wiarę specjalnie wzmocnić. Takich dowodów nie ma. Są jedynie pewne przesłanki, jednak ich siła przekonująca działa w sposób mocno nieprecyzyjny. Np. bezmiar kosmosu jednych skłania do wiary (np. Pascal), innych od tej wiary odwodzi. Poczucie znikomości naszej planety i nas samych wiedzie do diametralnie odmiennych wniosków na temat Boga. Mnie osobiście zawrotne liczby lat (świetlnych i kalendarzowych) serwowane przez kosmologów i astrofizyków nie są w stanie nauczyć niczego na temat Boga.

WIELKI SKOK

Jest jednak inny BEZMIAR, który sprawia, że mój rozum, nakłania mnie do przyjęcia idei Boga, i to osobowego. Nie jest to żaden dowód, ale przesłanka o wielkiej sile. Ten BEZMIAR, to ogromna przepaść, która oddziela materię martwą, od tego, co z przesadną powściągliwością zwie się materią ożywioną. Przesłanka ta ma jeszcze tą cenną zaletę, że nie potrzebny jest teleskop, aby ten bezmiar dostrzec: patrząc na nasiona topoli fruwające w powietrzu, meduzę niesioną przez wodę, albo kępkę mchu na kamieniu, widzę jasno olbrzymią lukę, między tym, co martwe, a tym, co żywe.

Rozum i zmysły (nie wiara!), mówią mi, że powietrze, woda albo kamień nie wykazują żadnych skłonności do wykonania jakiegokolwiek skoku, a już na pewno nie takiego, który pozwoliłby im przeskoczyć przepaść oddzielającą je do mchu, meduzy, czy choćby wirusa. Sceptyk pisze: „Zadziwiające jest, że ludzie, uważając siebie za rozumnych – uwierzyli, a następnie zaakceptowali taki twór, jak „Bóg”, który przetrwał całe wieki, mimo rozwoju instrumentów poznawczych człowieka: intelektu i umysłu. Dzisiaj, gdy faktem staje się klonowanie, a wkrótce tworzenie żywych organizmów – koncepcja Boga sama się wyklucza.”

TECHNOLOGIA

Od klonowania, do budowania żywych organizmów jest droga znacznie dłuższa, niż ta, która dzieli np. zgrywanie danych z komputera od budowania wysokiej klasy maszyn cyfrowych. O ile pierwszej czynności może się nauczyć ośmiolatek, to do drugiej potrzebne są już wykwalifikowane kadry inżynierów i fabryki dysponujące zaawansowanymi technologiami. Sądzę więc, że na tworzenie żywych organizmów przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Ale oczywiście każdy ma prawo do swojej eschatologii, sceptycy też.

Nagrodę Nobla z chemii za rok 2001 otrzymali ludzie, którzy wynaleźli wyrafinowany sposób oddzielania prawoskrętnych cząstek chemicznych od lewoskrętnych. Było to bardzo trudne gdyż cząsteczki te są identyczne chemicznie, różnią je tylko właściwości optyczne. A czemu to takie ważne? Bo cała materia żywa jest zbudowana wyłącznie ze związków (aminokwasów) lewoskrętnych. To oznacza, że my (ludzkość) ledwo się nauczyliśmy oddzielać surowiec, który do budowania życia się nadaje, od tego bezużytecznego. Może za 100 albo 200 lat opanujemy tworzenie życia przy pomocy jakichś hipertechnologii. Załóżmy, że tak będzie. A czego to dowiedzie? Dowiedzie to tylko tego, że do powstania życia …potrzebne są hipertechnologie na miarę XXII, albo XXIII wieku!

A jaką hipertechnologię proponują nam wulkany, pioruny albo morskie fale? Gdzie w świecie nieożywionej przyrody można spotkać przejawy istnienia jakiejkolwiek technologii, choćby prymitywnej? W tym świecie nie powstało nigdy samoczynnie nawet łuczywo, proca, koło, kurhan czy choćby łupany krzemień!

Materia martwa nie pozostaje oczywiście w kamiennym bezruchu. Potęga wzburzonych wód oceanu, uderzenia piorunów, eksplozje gejzerów, lub „siła wodospadu” robią duże wrażenie. Jeszcze większe wrażenie robią roztopione skały wypluwane przez wulkan, lub głazy spadające na Ziemię w postaci meteorytów, nie mówiąc o eksplozjach supernowych. Zjawiska takie jak wulkany, czy meteoryty pozwalają wyjaśniać np. zagadkę wymarcia dinozaurów. Do tego świetnie się one nadają, bo ich SIŁA DESTRUKCYJNA jest oczywista. Ale gdzie jest ich SIŁA TWÓRCZA???!!!

PRZYPADEK

Jest oczywiste, że takiej twórczej siły w skałach i piorunach nie ma, dlatego uważa się, że proces powstania życia to nie był proces twórczy, tylko PRZYPADKOWY. Przypadek jednak ma tą ładną właściwość, że można mu przypisać pewną liczbę zwaną prawdopodobieństwem. Sceptycy negują sens robienia wyliczeń prawdopodobieństwa powstania życia argumentując np. tak: „co bardziej wytrwali liczą prawdopodobieństwa powstania życia czy nawet świata. Wszystkim im życzę taniego papieru i dobrych kalkulatorów. Aby jednak nie przedłużać ich mąk, przypomnę znaną prawdę rachunku prawdopodobieństwa: zdarzenie przeszłe jest pewne. Znaczy to, że pojawienie się życia na Ziemi jest w 100% pewne, ponieważ już się to stało. Tak samo, jeżeli kupię los na loterii LOTTO, trafię szóstkę i spytam: jakie jest prawdopodobieństwo mojej wygranej, to odpowiedz będzie brzmiała: jest pewne, ponieważ już wygrałeś.”

Matematykom ta znana prawda jest całkowicie nieznana, a jedyne, co wiemy o życiu na Ziemi na 100%, to tylko to, że owo życie istnieje, co jest jedynie pewnym stanem, a nie zdarzeniem. Widząc na stole domek z kart odrzucamy hipotezę, że powstał on na skutek przeciągów i podejrzewamy, że ktoś zmyślny go zbudował, nawet jeśli nie widzieliśmy budującego. A robimy tak, bo hipoteza przeciągów jest jaka…? Mało prawdopodobna! Liczenie prawdopodobieństwa przy ocenie wiarygodności tezy ma wiele sensu!

Przypadkowe pokonanie przepaści między pierwotnym bulionem, a najprymitywniejszym organizmem zdolnym do samopowielania się (i jeszcze ewoluowania!) jest zawrotnie małe. Wiadomo jednak, że nawet mało prawdopodobna rzecz może się zdarzyć, jeśli podejmiemy odpowiednio dużą liczbę prób. Np. jest prawie pewne, że dwie szóstki wypadną w jednym z 36 rzutów dwiema kostkami. I tu na pomoc sceptykom bieży wspomniany już bezmiar kosmosu, sam w sobie niewystarczający raczej, bo przywołuje się jeszcze na odsiecz teorie wieloświatów, wedle których nasz kosmos jest tylko jednym z miliardów kosmosów. Dzięki temu naszą Ziemię można by od biedy uznać za szczęśliwca, który wygrał na loterii los życia.

ABIOGENEZA

Tym szczęśliwym losem miała być pewna kropla pierwotnego bulionu, w której szczęśliwie wygenerowały wszystkie związki organiczne potrzebne do zbudowania białek (20 typów aminokwasów). A potem to już „z górki do komórki”. Pierwotny bulion (jest niepewne, czy kiedykolwiek istniał) to mieszanina chemikaliów otoczona beztlenową atmosferą oparów amoniaku, która to atmosfera nie stawia najmniejszych przeszkód zabójczym promieniom UV. W ten bulion waliły jezcze pioruny. W tych komfortowych warunkach szczęśliwie powstała pierwsza prymitywna forma życia. Jest to pewien postęp w stosunku do średniowiecznego mitu o samorództwie (abiogenezie), wedle którego wszy powstawały z brudnych gaci, myszy z kłębów kurzu a dżdżownice lęgły się w chmurach i spadały na ziemię z deszczem.

W odpowiedzi na pytanie o abiogenezę pewna pani Ala otrzymała od sceptyka taką odpowiedź: „Alicjo w Krainie Czarów: Pani Ala jest, jak sądzę, dorosłą dziewczynką, więc jej dziecięcy pogląd na naukę należy raczej określić prymitywnym, kontynuującym zamierzchłe sposoby postrzegania tejże. Kiedyś człowiek wiedział, że błyskawice to są gromy, którymi ciskał od czasu do czasu Zeus. Dziś ludzkość podejrzewa, że pioruny nie są jednak dziełem Zeusa. Roztropny człowiek wyciągnął z tej lekcji naukę: nie przypisywać Bogu zjawisk których jeszcze nie potrafi wyjaśnić. Pani Ala jednak dziś nie ma wątpliwości – nauka nie dała odpowiedzi na zjawisko, więc niechybnie maczał w tym palce mityczny Jehowa ze swoimi cherubinami. Pani Ala nie potrzebuje mieć wątpliwości, gdyż ona WIE. Pani Alu, czy to, że nauka czegoś nie jest w stanie wytłumaczyć musi pozostać na zawsze transcendencją? Czy może jest to dowód na indolencję nauki?”

Zaintrygowało mnie, z jakiej Krainy Czarów napisał sceptyk, który opowiada nam o ZJAWISKU abiogenezy? Bardzo mnie to zafrapowało, bo akurat na mojej planecie abiogeneza się nie zdarza! Skoro to jest ZJAWISKO, to zapytam: gdzie, kiedy i komu się ono ZJAWIŁO? Kto je zaobserwował? Może chodzi o doktora Frankenstein? Może mistrza Gepetto, któremu ożył Pinokio? Bez żartów! Obserwacje i doświadczenia pokazują niezmiennie, że każda forma życia (nie wyłączając modyfikowanego żarcia, mutantów, dzieci z probówki, klonów, oraz innych osiągnięć biotechnologii i inżynierii genetycznej) ma swojego rodzica, od którego otrzymuje życie.

Tu nie mamy do czynienia z czymś, na co jeszcze nauka nie dała odpowiedzi, bo tu nie za bardzo jest na co odpowiadać! Nauka wyjaśnia zjawiska w ten sposób, że bada je poprzez ich obserwacje lub próby laboratoryjne, a abiogenezy (w przeciwieństwie np. do piorunów) się po prostu nigdzie nie obserwuje. A skoro nie ma obserwacji, to skąd by się miało wziąć naukowe wyjaśnienie? Powstanie życia miało miejsce tylko raz, i oczywiście był to wyjątkowo fartowny PRZYPADEK! Ja jestem tolerancyjny i szanuję wiarę sceptyków w potęgę rozumu, ale uważam, że należą się przeprosiny pani Ali, która jak raz nie kieruje się wiarą, tylko sceptycyzmem [_1_]

POŚREDNIE OGNIWO

Mamy już naszą prostą formę życia, reszty dzieła dokona EWOLUCJA! Ale to nie koniec kłopotów, bo ten proces, który rozegrał się na ogromną skalę powinien pozostawić wyraźne ślady. Wprawdzie wykazaliśmy, że każdy przypadek jest możliwy, więc zamiast ewolucji można przyjąć hipotezę, że w naszą planetę grzmotnęła kometa, i szczęśliwym fartem OD RAZU powstały bukowe lasy, wrzosowiska, ławice tuńczyków roje pszczół, stada bizonów itd. To by nas zwolniło z obowiązku szukania jakichkolwiek śladów. Właściwie, to mogły w ten sposób także powstać skamieniałe szczątki dinozaurów, kamienne kręgi Stonehenge, piramidy, zwoje znad Morza Martwego, całun turyński itd. Czemu by nie? To by rozwiązało masę innych zagadek! Ale nie posuwajmy się już dalej, bo uważam, że granicę absurdu przekroczyliśmy znacznie wcześniej. Sceptycy poprzestają „skromnie” na przypadkowym wychlupnięciu prymitywnej formy życia z wazy z pierwotną zupką.

Jakich śladów ewolucji należy się spodziewać? Oczywiście Ogniw Pośrednich, które by można porozwieszać na gałązkach genealogicznej choinki, na której ewolucjoniści umieścili (nie bez kłótni) znane już gatunki kopalne i żyjące. Przestrzenie między nimi zieją pustką, która czeka na zapełnienie Ogniwami.

Ewolucja w uproszczeniu jest długą serią milionów drobnych zmian - korzystnych mutacji, które wyłuskiwał dobór naturalny. W ich wyniku powstają nowe złożone organy. Korzystna mutacja jest bardzo mało prawdopodobna, tak bardzo mało, że nikt nigdy żadnej nie zaobserwował (większość obserwowanych mutacji to degeneracje, a reszta jest obojętna). Aby mogła się taka mało prawdopodobna mutacja zdarzyć to, jak już wiemy, musiały być podjęte bardzo liczne próby. Oznacza to, że gatunek pragnący ambitnie ewoluować (czyli korzystnie zmutować), musiał zaistnieć w bardzo licznej populacji, długie milonlecia czekając cierpliwie na ten fart. Potomstwo takiego farciarza (korzystnego mutanta) musiało się mnożyć bez opamiętania, aby stworzyć jak najliczniejszą populację (i kopulację), i dać cień szansy na kolejny szczęśliwy fart. Takimi właśnie „drobnymi” posunięciami nasze dzielne Ogniwa stawiały Milowe Kroki Ewolucji.

Biorąc rzecz na logikę, świat roślin i zwierząt powinien składać się wyłącznie z Ogniw Pośrednich (w ogóle więc nie powinny istnieć pojęcia: „forma pośrednia”, „rodzaj”, „rząd” a nawet „gatunek”!), bo przecież wiemy, że mechanizm ewolucji nie dążył do wytworzenia jakiegoś gatunku, rzędu, rodziny, gromady itd. Oznaczałoby to bowiem, że miał jakiś Cel, a taki Cel to nonsens, gdyż był to proces przypadkowy. Proces ten, jako przypadkowy, nie mógł prowadzić Ogniw jedynie po znanych nam z podręczników „szlakach”, np. od gada do ptaka (któżby te szlaki wytyczał?), ale również w tysiące innych przypadkowych kierunków, do „ślepych zaułków” i na „boczne tory” ewolucji, gdzie po mnogich próbach ewoluowania Ogniwa ostatecznie nie odnosiły tzw. „sukcesu ewolucyjnego”.

Jest zatem jasne, że Ogniwa powinny całkowicie zdominować zapis kopalny!

Dlaczego więc tak trudno znaleźć szczątki Ogniw? Dlaczego w ogóle Ogniwa wymarły skoro były tak liczne i świetnie przystosowane? No cóż, przyroda lubi równowagę (homeostaza!), i skoro już trafił nam się niesamowity FART w postaci abiogenezy i serii korzystnych mutacji, to teraz dla równowagi trafił nam się równie niesamowity PECH w postaci zaginięcia WSZYSTKICH Ogniw.

ROZUM NIE ŚPI

Mówi się, że Boga nikt nigdy nie widział, a jego istnienie jest mało prawdopodobne. Te dwa twierdzenia (drugie czysto intuicyjne) są dla sceptyków wystarczającym powodem, aby odrzucić wiarę w Boga.

Ja też kieruję się rozumem i rozumuję podobnie:

samorzutnego powstawania życia (a nawet jego prostych składników) nikt nigdy nie widział i jest ono bardzo mało prawdopodobne (w dodatku matematycznie, a nie intuicyjnie!).

korzystnej mutacji nikt nie widział i jest ona bardzo mało prawdopodobna (matematycznie, a nie intuicyjnie!).

form pośrednich nikt nigdy nie widział (ani żywych, ani skamieniałych), a tymczasem teoretyczne prawdopodobieństwo znalezienia ich jest bardzo wysokie. Więcej: tych form nie tylko nikt nie widział, wielu z nich nie sposób sobie nawet teoretycznie wyobrazić w sensownej postaci! Jak miałaby np. wyglądać forma pośrednia pomiędzy dwukomorowym sercem płaza i trójkomorowym sercem gada? Serce dwu-i-pół-komorowe?!!

Czy ktoś, kto nie umie zwątpić w ewolucje może się nazywać sceptykiem?

Pewien sceptyk zapytany o powód krytykowania religii napisał pełne patosu słowa: Czynionemu gwałtowi na ludzkim rozumie mówię NIE!

Ewolucjonizm od lat gwałci regularnie ludzki rozum!

Parę miesięcy temu miał miejsce kolejny, wyjątkowo perfidny przypadek. Prasa popularno-naukowa zachwycająca się bezkrytycznie ewolucjonizmem doniosła, że badania skamielin wykazały, iż populacja ssaków bezłożyskowych (torbaczy) rozdzieliła się wraz z rozdzielaniem się kontynentu Pangei jeszcze przed powstaniem łożyska. Mi się wydawało, że dla teorii ewolucji oznacza to pewien problem.

Ale nie ma problemu! Zdaniem paleontologów, „milowy krok ewolucji”, jakim było powstanie łożyska (łożysko to taki kawałek flaka kryjący w sobie nowoczesny kombinat chemiczny!) dokonał się …dwukrotnie, i to mniej więcej w tym samym czasie, niezależnie w Ameryce Południowej i w Azji! Otwarłem buzię ze zdziwienia nad tym, jak bezkrytyczna i głęboka jest wiara ewolucjonistów. Głęboka i nabożna, bo artykuł miał ton egzaltowanego zachwytu nad „możliwościami ewolucji”!

Czy pojmujecie sceptycy, co to tak naprawdę oznacza? Przy zebraniu maksimum dobrej woli i WIARY, oraz po ZDŁAWIENIU GŁOSU ROZSĄDKU, może mógłbym od biedy uwierzyć w nieprawdopodobieństwo, jakim jest samorzutne powstanie łożyska (wraz z pępowiną, błoną płodową itd. – bo bez nich łożysko jest potrzebne jak dziura w moście).

Ale żeby dokładnie ten sam nieprawdopodobny proces miał się przypadkiem powtórzyć w tym samym czasie dwukrotnie?! I to z dokładnie identycznym efektem finalnym??!! O nie! Na taki gwałt na moim rozumie to ja… NIE POZWALAM!!!

Ja nie jestem człowiekiem wielkiej wiary. Podobnie jak mój imiennik apostoł Tomasz, mam umysł racjonalny, który każe mi kłaść paluchy w rany Chrystusa. Bóg nie dał mi wielkiej wiary, nie dał mi serca skłonnego do egzaltacji i mistycznych uniesień.

Ale dał mi ROZUM!


Wt cze 15, 2004 14:27
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 02, 2004 3:18
Posty: 267
Post 
Naprawde bardzo ciekawy artykul. Fajnie sie czyta ludzi, ktorzy mysla podobnie. :)

_________________
Panie Boże! Proszę Cię: spraw, żeby mi się chciało tak bardzo jak mi się nie chce...


Wt cze 15, 2004 15:31
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pt lis 14, 2003 18:48
Posty: 217
Post 
PTR bardzo ciekawe teksty puszczasz tu na forum " Wiara". Co jeden to lepszy.
A tak na marginesie czytałeś może już ten artykulik na "Nexusie" o tłamszeniu nauki.

Pozdrowienia


Wt cze 15, 2004 19:46
Zobacz profil
Post 

To pewnie nie ładnie, ale nie pamiętałem. Jutro się postaram poprawić ;-)


Wt cze 15, 2004 23:03
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 4 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL