Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt sie 08, 2025 0:37



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
 Argumenty za istnieniem Boga wg Wojtysiaka 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post Argumenty za istnieniem Boga wg Wojtysiaka
Ostatnio w necie natrafiłem na ciekawe argumenty za istnieniem Boga autorstwa jednego z bardziej znanych polskich filozofów młodego pokolenia, dr Jacka Wojtysiaka. Szczególnie argument kosmologiczny jest ciekawy, w związku z tym, że pada tu wiele argumentów kosmologicznych za i przeciw istnieniu Boga. Moim zdaniem jest jednym z lepszych i bardziej kompleksowych argumentów kosmologicznych (formalizację na razie pominę ;)):


2. Zarys argumentu kosmologicznego (z przygodności)

2.1. Plan

Argument kosmologiczny rozwinę w stylu odsłaniającym charakter argumentacji filozoficznej, o którym wspomniałem w I.1.3. oraz I.3.2. Według mnie praca filozofa polega na ustalaniu konkurencyjnych możliwości ontologicznych i wyważaniu, które z nich należy przyjąć (przyjęcie których z nich jest lepiej uzasadnione od innych). Dla przejrzystości wpierw podam założenia, które przyjmuję – nie ma bowiem wiedzy bezzałożeniowej (przyjęte tu założenia wydają się dość ubogie i oczywiste). Następnie wyliczę etapy argumentacji, podając wchodzące w grę kolejne alternatywy oraz wskazując człony (każdej z nich), za którymi się opowiadam. W kolejnym kroku podam uzasadnienia, dlaczego wybrałem określone możliwości, a wykluczyłem inne. Całość zwieńczę próbą formalizacji wywodu (w języku rachunku kwantyfikatorów), zbliżoną do dedukcji naturalnej. Pomijam pewne szczegóły i trudności, które być może pojawią się w dyskusji (dokładniej rozwijam omawiane tu zagadnienia w tekście O zasadzie racji dostatecznej).

2.2. Założenia

Przyjmuję następujące definicje:
byt przygodny – byt, który może nie istnieć;
byt konieczny – byt, który nie może nie istnieć;
zasada racji – zasada głosząca, że dla każdego bytu przygodnego lub przynajmniej dla niektórych bytów przygodnych istnieje racja jego (ich) zaistnienia.

Przyjmuję też tautologię:
Dla każdego bytu (istniejącego konkretu) jest tak, że albo jest bytem przygodnym, albo jest bytem koniecznym.

Oprócz tego przyjmuję dwie tezy empiryczne:
Przynajmniej niektóre byty są bytami przygodnymi (potocznie: istnieją byty przygodne).
Zasada racji (w powyższym alternatywnym, a więc umiarkowanym, sformułowaniu) jest prawdziwa. (Ważne, że zakładam tylko, że zasada racji dotyczy wszystkich lub niektórych bytów przygodnych, a nie że dotyczy wszystkich bytów przygodnych, a tym bardziej – wszystkich bytów!).

Pytanie, które zadaję, brzmi: czy jakiś (przynajmniej lub dokładnie jeden) byt jest bytem koniecznym (potocznie: czy istnieje byt konieczny)?

Jeżeli byt y jest racją zaistnienia bytu x, to istnienie y-a jest warunkiem koniecznym zaistnienia x-a, czyli jeżeli zaistniał x, to istniał (istnieje) y.

Uważam, że relacja bycia racją (yRx) jest relacją przeciwzwrotną, przeciwsymetryczną i przechodnią (w sensie ścisłym ta ostatnia własność nie dotyczy relacji bycia racją bezpośrednią, lecz relacji bycia racją pośrednią, jednak być racją znaczy być racją bezpośrednią lub pośrednią). [Kwestie te rozwija, choć inaczej w pewnych istotnych punktach, E. Nieznański, np. w tekście Sformalizowana droga od racji do absolutu, w: Między logiką a etyką. Prace ofiarowane Profesorowi Leonowi Kojowi, s. 35-39]. Zauważmy, że gdyby określić świat jako skończony lub przeliczalnie nieskończony zbiór bytów przygodnych i gdyby między wszystkimi bytami przygodnymi występowała relacja bycia racją, to świat byłby (liniowo lub częściowo) uporządkowany według tej relacji.

2.3. Etapy argumentacji

(1) Jeśli zasada racji (w powyższym umiarkowanym brzmieniu) jest prawdziwa (co założyliśmy), to:
(1a) wszystkie byty przygodne mają swe racje (zasada racji jest powszechna – dotyczy wszystkich bytów przygodnych)
albo
(1b) pewne byty przygodne nie mają swej (żadnej) racji (zasada racji nie dotyczy wszystkich bytów przygodnych: istnieją byty przygodne, które nie mają swej racji).
Opowiadam się za rozwiązaniem (1a).

(2) Jeśli zachodzi (1a), to:
(2a) łańcuch racji i następstw bytów przygodnych ma element pierwszy, którego bezpośrednią racją jest byt konieczny – pośrednia racja wszystkich pozostałych bytów przygodnych łańcucha (jeśli istnieje wiele łańcuchów, to każdy z nich ma element pierwszy; każdy z nich ma bezpośrednią rację bądź w odrębnych bytach koniecznych, bądź w jednym, „wspólnym” bycie koniecznym)
albo
(2b) łańcuch racji i następstw bytów przygodnych nie ma elementu pierwszego, czyli jest lewostronnie nieskończony (jeśli istnieje wiele łańcuchów, to przynajmniej jeden z nich nie ma elementu pierwszego).
Opowiadam się za rozwiązaniem (2a).

(3) Jeśli zachodzi (2a), to:
(3a) byt konieczny jest dokładnie jeden (istnieje dokładnie jeden byt konieczny)
albo
(3b) bytów koniecznych jest wiele (istnieje wiele bytów koniecznych).
Opowiadam się za rozwiązaniem (3a).
(4) Jeśli zachodzi (3a), to:
(4a) jedyny byt konieczny jest bytem osobowym
albo
(4b) jedyny byt konieczny nie jest bytem osobowym.
Opowiadam się za rozwiązaniem (4a).

2.4. Uzasadnienia

2.4.1. Uzasadnienie dla (1a) – powszechność zasady racji.

Uzasadniam tezę (1a) przez wskazanie na jej empiryczne potwierdzenie, kłopoty z jej falsyfikacją oraz jej metodologiczną płodność. Przy okazji zwracam uwagę na trudności (1b).

Po pierwsze. Zasada „każdy byt przygodny ma swą rację” jest dobrze potwierdzona empirycznie: znamy bardzo wiele przypadków, które ją konfirmują, nie znamy jednak ani jednego (przypadku empirycznego, a nie czysto teoretycznego!), który ją falsyfikuje. Status zasady racji jest więc przynajmniej taki, jak status pewnych ogólnych praw naukowych: dotąd zostały one potwierdzone empirycznie, a skoro nie odkryliśmy ich falsyfikatora, można przyjąć z wysokim prawdopodobieństwem, że obowiązują powszechnie (bez wyjątków). Tak też jest z zasadą racji – można wiec przyjąć (1a) jako wysoce prawdopodobną. Wysuwane wobec omawianej zasady (jako powszechnej) kontrprzykłady wzięte z fizyki kwantowej nie falsyfikują tej zasady, jeśli przez rację rozumie się tylko warunek konieczny: wprawdzie proces rozpadu jądra atomu uranu nie jest warunkiem wystarczającym powstania w danym momencie cząstki beta, jest jednak jego warunkiem koniecznym (szerzej: jądro atomu uranu [względnie istnienie tego jądra] jest warunkiem koniecznym cząstki beta [jej zaistnienia]).

Po drugie. Jest niezwykle trudno sfalsyfikować (1a). W konkretnym przypadku zawsze bowiem istnieje problem: czy dany byt przygodny (względnie w innym ujęciu: przygodny stan rzeczy) nie ma racji, czy po prostu nie udało się nam znaleźć takiej racji. Przeciwnik zasady racji (w wersji (1a)) powinien więc podać jej falsyfikator istotny, czyli wskazać byt (przygodny), który nie tylko nie ma racji, ale jej mieć nie może. Według niektórych metodologów takimi bytami są byty lub stany rzeczy postulowane przez teorie naukowe jako pierwotne, niewyjaśnialne (choć egzystencjalnie przygodne). Wiadomo jednak, że to, co jest pierwotne w jednej teorii, nie musi być pierwotne w innej (zwł. w teorii ogólniejszej). Przeciwnicy omawianej zasady nie potrafią więc określić, które z ogółu wszystkich bytów przygodnych są obiektywnie (a nie ze względu na daną, tylko częściową, teorię) pierwotne, niewyjaśnialne.

Po trzecie. Można przyjąć, że (przygodnymi) bytami bez racji są „byty krawędziowe” – pierwszy element łańcucha (przygodnych) racji i następstw lub pierwsze elementy różnych takich łańcuchów. Jednak i tutaj nie wiemy, które byty przygodne są „pierwsze”, gdyż żaden z nich nie wyróżnia się pod względem ontycznym niczym od pozostałych. Co więcej, dopuszczenie wyjątków od zasady racji na „krawędziach” świata (1b), otwiera możliwość uznania „dziur eksplanacyjnych” także i wewnątrz niego (przynajmniej dlatego, że nie dysponujemy środkami do ustalenia, które człony danego łańcucha racji i następstw są jego kresami). Innymi słowy, jeśli wolno dopuścić wyjątki „krawędziowe”, czemu nie dopuścić także „niekrawędziowych” wyjątków?

Po czwarte. Nic tak jednak nie paraliżuje badań naukowych, jak założenie, że w świecie może się znajdować wiele różnych „dziur eksplanacyjnych” (1b). Z kolei założenie nomologicznej jednolitości świata, gwarantowane przez powszechne obowiązywanie zasady racji, sprzyja rozwojowi tych badań. Rejony (czy nawet „krawędzie”) świata, w których nie obowiązywałaby zasada racji, nie mogą stać się przedmiotem nauki z jej funkcją eksplanacyjną i prognostyczną; co więcej, trudno by cokolwiek prawdziwego o takich rejonach powiedzieć: wszystko się w nich może zdarzyć, a nie możemy sprawdzić, czy faktycznie zdarzyło się w nich to, co wydaje się nam, że się zdarzyło.

W takim razie rozsądniej jest przyjąć (1a).

2.4.2. Uzasadnienie dla (2a) – wykluczenie nieskończonego łańcucha.

(2a) uzasadniam niewprost, przez wykluczenie (2b). (2b) nie zachodzi, gdyż nie istnieje (lewostronnie, przeliczalnie) nieskończony łańcuch racji i następstw, składający się z bytów przygodnych. Znam pięć poważnych argumentów, które odrzucają taki łańcuch.

Po pierwsze. Jeśli aktualny Wszechświat jest czasowo i przestrzennie skończony, tzn. jeśli posiada skończoną liczbę (dalej już niepodzielnych) chwil i miejsc (chwilomiejsc), to występujące w nim łańcuchy racji i następstw nie mogą być nieskończone (w skończonej liczbie chwil i miejsc lub chwilomiejsc nie może przecież istnieć nieskończona liczba bytów). W świetle współczesnej wiedzy kosmologicznej (zwł. standardowego modelu Wszechświata) jest rozsądne przyjąć poprzednik powyższej implikacji – w takim razie rozsądnym też jest uznać jej następnik.

Po drugie. Jeśli łańcuch racji i następstw jest lewostronnie nieskończony, to łańcuch ten jest aktualnie nieskończony. Nieskończoność aktualna – w przeciwieństwie do nieskończoności potencjalnej – polega nie na możliwości dodawania (bez przerwy) kolejnego elementu, lecz na (jednoczesnym) występowaniu nieskończonej liczby elementów. Przyjmijmy, że łańcuch racji i następstw jest aktualnie nieskończony oraz liczba jego członów równa się mocy zbioru liczb naturalnych. W takiej sytuacji aktualne pojawianie się w tym łańcuchu nowych następstw (jako następstw działania odpowiednich racji) nie zwiększa liczby członów tego łańcucha – liczba ta zawsze będzie równa mocy zbioru liczb naturalnych (nawet gdy liczba nowych następstw będzie również równa mocy zbioru liczb naturalnych). Powstaje więc paradoks: dodajemy nowe elementy, a ich łączna liczba się nie zwiększa.

Po trzecie. Jeśli łańcuch racji i następstw jest (lewostronnie) nieskończony, to wszystkie występujące w nim racje – będąc bytami przygodnymi – są racjami uwarunkowanymi (mogą nie istnieć, a więc ich istnienie i działanie wymaga spełnienia określonych warunków). Znaczy to, że każdy człon tego łańcucha może pełnić rolę racji tylko o tyle, o ile sam ma rację. Dla dowolnego bytu przygodnego – członu nieskończonego łańcucha – prawdą więc jest, że istnieje i pełni rolę racji pod warunkiem, że sam ma rację swego zachodzenia i bycia racją (dla czegoś innego). Każdy, wzięty z osobna, człon takiego łańcucha spełnia warunki bycia racją, jednak tylko dzięki temu, że sam ma rację. Trudno jednak pojąć, jak to możliwe, by wszystkie racje miały taki charakter, czyli były racjami jedynie uwarunkowanymi. Jeśli by tak było, to w każdym przypadku mówienie o racji byłoby tylko warunkowe (pod warunkiem posiadania racji); tym bardziej, że nawet cały nieskończony łańcuch racji uwarunkowanych (czy nieskończona część takiego łańcucha) nie stanowi racji nieuwarunkowanej.

Po czwarte. Skoro rezultat czynności podawania racji to wyjaśnienie, a wyjaśnienie jest skorelowane z uzasadnieniem, to istnienie nieskończonego łańcucha racji pociągałoby istnienie nieskończonego łańcucha wyjaśnień oraz uzasadnień. Jednak według J. F. Posta (The Faces of Existence, 1987, s. 84-92) istnienie nieskończonej parady uzasadnień (czyli takiej, w której przynajmniej jedna uzasadniająca przesłanka wymagałaby uzasadniających przesłanek ciągnących się w nieskończoność) prowadziłoby do sytuacji, w której można sformułować schemat uzasadnień dla dowolnego (logicznie niekoniecznego) zdania: zarówno dla p, jak i nie-p.

Po piąte. Przyjmując powyższą strategię Posta, łatwo można wykazać bardziej oczywistą cechę nieskończonej parady uzasadnień: przy założeniu takiej parady żadna operacja całkowitego uzasadniania (jak i wyjaśniania) dokonana przez skończony podmiot poznający nie może zostać zakończona – jest więc nieefektywna. W takiej sytuacji, skoro nie potrafilibyśmy podać pełnego (aż po ostateczną przesłankę) uzasadnienia żadnego (logicznie niekoniecznego) twierdzenia, musielibyśmy się zadowolić uzasadnieniami częściowymi (z pewnymi nieuzasadnionymi przesłankami) – nie posiadalibyśmy więc wiedzy w sensie ścisłym.

Skoro nie zachodzi (2b), to zachodzi (2a).

2.4.3. Uzasadnienie dla (3a) – jedyność bytu koniecznego.

Uzasadniam (3a) przez podanie trzech argumentów na rzecz tej tezy (pierwszy wprost, drugi – niewprost, trzeci – przez porównanie (3a) z (3b) pod względem zastosowania reguły metodologicznej).

Po pierwsze. Byt konieczny jest bytem nieuwarunkowanym: skoro nie może nie istnieć, to jego istnienie (a więc i działanie) nie może być warunkowane przez jakikolwiek inny byt. W takiej sytuacji nie może istnieć żaden byt, który mógłby go warunkować. Ponieważ byt przygodny nie może (ze swej natury) warunkować bytu koniecznego, ewentualnym kandydatem na byt warunkujący byt konieczny mógłby być tylko inny byt konieczny. Jak jednak zauważyliśmy, byt konieczny jest nieuwarunkowany, więc nie istnieje różny byt od niego byt konieczny, który mógłby go warunkować.

Po drugie. Jest rozsądne przyjąć, że byt konieczny jest doskonały, stanowi (jak zauważa Ziemiński) pełnię bytu, absolut. Nie mogą jednak istnieć dwa różne absoluty (jak sugeruje (3b)): gdyby bowiem tak było, to jeden posiadałby coś, czego nie posiada drugi, drugiemu więc czegoś by brakowało, czyli nie byłby absolutem.

Po trzecie. Zasada prostoty eksplanacyjnej wymaga przyjęcia tylko jednego bytu koniecznego. Jeśli istnieje wiele łańcuchów racji i następstw, to albo wszystkie człony każdego z nich mają jeden wspólny, ostateczny (pośredni) eksplanans (3a), albo tych ostatecznych eksplanansów jest wiele – dla każdego inny (3b). Skoro jest możliwe wyjaśnienie tych samym danych za pomocą tylko jednego eksplanansu, warto to – dla eksplanacyjnej prostoty – uczynić.

Jak widać, rozsądniej jest przyjąć (3a).

2.4.4. Uzasadnienie dla (4a) – osobowy charakter bytu koniecznego.

Uzasadniam (4a) przez podanie dwóch argumentów na rzecz tej tezy oraz wskazanie na paradoksalne konsekwencje znanych mi odmian (4b).

Po pierwsze. Byt konieczny jest racją istnienia bytów przygodnych. Skoro byt ten jest nieuwarunkowany (zob. poprzedni punkt), to nic nie mogło go „zmusić” do spowodowania istnienia (stworzenia) jakiegokolwiek bytu przygodnego. W takim razie akt stworzenia musiał (musi) być aktem, który nie dział się z konieczności. Jedyną analogią, jaką znamy w stosunku do działania bez żadnej konieczności czy uwarunkowania (przez inne byty, warunki początkowe czy prawa), jest wolne działanie osób. Byt konieczny działa więc analogicznie do działania osób – tym samym jest bytem porównywalnym do (znanych nam z doświadczenia) bytów osobowych.

Po drugie. Byt konieczny jest także (przynajmniej pośrednią) ostateczną racją istnienia osób. Trudno pomyśleć, by taka racja nie odznaczała się własnościami przynajmniej „równymi” własnościom osób lub „większymi” od nich. W takim razie jest rozsądnie przyjąć, że byt konieczny jest osobą lub bytem „większym” niż osoby.

Znam dwie konkurencyjne (nieosobowe) koncepcje bytu koniecznego (4b) w stosunku do koncepcji (4a) – osobowego bytu koniecznego, wolnego stwórcy. Pierwsza z nich to koncepcja naturalistyczna (materialistyczna lub panteistyczna), druga zaś – nomologiczna.

Koncepcja naturalistyczna. Według niej bytem koniecznym jest świat, względnie materia, energia lub jakieś inne (być może nawet duchowe) „tworzywo” (dyskutuje się, czy nie są one jedynie abstraktami!). W tym ujęciu byty przygodne byłyby tylko cząstkami lub emanatami („wypływami”) bytu koniecznego; byty te powstawałyby więc przez parcjalizację lub emanację bytu koniecznego. Pogląd ten jednak radykalnie odbiega od zdrowego rozsądku: według niego przecież znane nam konkrety nie są bytami samodzielnymi, lecz niesamodzielnymi częściami jakieś wielkiej całości; co więcej, w świetle tego stanowiska odrębność oraz identyczność osobowa byłyby czymś pozornym. Omawiana koncepcja ma też problem z wyjaśnieniem zachodzenia zmian w absolutnej całości (dlaczego parcjalizuje, rozwija się lub emanuje tak, a nie inaczej?). Zresztą całość ta nie mogłaby być absolutem, gdyż zmiana implikuje brak.

Koncepcja nomologiczna. Według niej bytem koniecznym jest prawo (dawniej: idea, Logos, zasada dobra; dziś poszukiwane prawo/prawa teorii wszystkiego, a może prawa fizyki kwantowej), które nie może być inne i które wyznacza, co istnieje. Samo to prawo (np. „istnieje to, co jest dobre”) paradoksalnie istniałoby przez podpadanie pod samo siebie: bezwzględnie wyznaczałoby siebie do istnienia (np. istniałoby, gdyż samo byłoby dobre). Jeśli chodzi o byty przygodne, to istniałyby one przez „necesyzaję”, z konieczności – na mocy absolutnego prawa (np. istniałyby, gdyż byłyby dobre). W takim razie wszystko w naszym świecie działoby się z konieczności. Omawiana koncepcja dodatkowo zakłada, że prawo istnieje niezależnie od tego, czy istnieje to, czego jest prawem, oraz że – wbrew zdrowemu rozsądkowi – prawo ma moc sprawczą. Można zapytać, jak to możliwe, że tak dziwny pogląd ma jeszcze (niekiedy gorliwych, a nawet wpływowych) zwolenników? Być może istnieją oni na mocy owego prawa...

Wobec powyższego rozsądniej jest przyjąć koncepcję osobowego bytu koniecznego (4a). Wprawdzie i ona ma swe trudności lub „koszty”, lecz nie aż tak wielkie, jak w przypadku koncepcji naturalistycznej i nomologicznej (4b).


źródło: http://www.diametros.iphils.uj.edu.pl/? ... 17&ii=186/

_________________
www.onephoto.net


Pn lip 16, 2007 18:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post Re: Argumenty za istnieniem Boga wg Wojtysiaka
W zasadzie te argumenty to nic nowego, tylko ładniej (formalniej) ujęte. W zasadzie to jakaś rozwinięta wariacja pierwszej przyczyny św. Tomasza. Mam do niej kilka zastrzeżeń.

Po pierwsze, nie do końca rozumiem, czym jest dla autora "racja" zaistnienia. Czy to po prostu 'przyczyna', czy coś bardziej abstrakcyjnego?

Z definicji relacji wnioskuję, że określenie racja zaistnienia jest równoznaczne z przyczyną. Przynajmniej relację bycia przyczyną zdefiniowałbym tak samo, jako przeciwzwrotną, przeciwsymetryczną i przechodnią oraz częściowo porządkującą w zbiorze bytów przygodnych.

Wątpliwości wzbudza, że zasada racji dotyczy każdego lub przynajmniej części bytów. Powinno to być lepiej doprecyzowane, bo jest kolosalna różnica między "dla każdego bytu zachodzi" a "istnieją byty, dla których zachodzi". Możemy uznać, że w drugiej wersji (kwantyfikator "istnieją"), zasada ta jest prawdziwa.

Kolejne niepewności pojawiają się przy uzasadnianiu wyboru 1a. Nie zgodzę się, że indeterminizm fizyki kwantowej nie burzy tego argumentu. W opisywanym przypadku z jądrem atomu owszem, ale nie ma warunków koniecznych spontanicznego powstania par cząstka-antycząstka w próżni, chyba że samo istnienie próżni.

Ale to słaby kontrargument w porównaniu do klina, który sam sobie wbija autor, pisząc
Cytuj:
Po czwarte. Nic tak jednak nie paraliżuje badań naukowych, jak założenie, że w świecie może się znajdować wiele różnych „dziur eksplanacyjnych” (1b).


Takim właśnie założeniem byłoby, że Bóg stworzył sobie wszechświat wedle swojej, niepoznanej, woli. To jest dopiero dziura, która paraliżowałaby naukę.

Idąc dalej, uzasadnienie wyboru 2a.

Cytuj:
Po drugie. Jeśli łańcuch racji i następstw jest lewostronnie nieskończony, to łańcuch ten jest aktualnie nieskończony. Nieskończoność aktualna – w przeciwieństwie do nieskończoności potencjalnej – polega nie na możliwości dodawania (bez przerwy) kolejnego elementu, lecz na (jednoczesnym) występowaniu nieskończonej liczby elementów. Przyjmijmy, że łańcuch racji i następstw jest aktualnie nieskończony oraz liczba jego członów równa się mocy zbioru liczb naturalnych. W takiej sytuacji aktualne pojawianie się w tym łańcuchu nowych następstw (jako następstw działania odpowiednich racji) nie zwiększa liczby członów tego łańcucha – liczba ta zawsze będzie równa mocy zbioru liczb naturalnych (nawet gdy liczba nowych następstw będzie również równa mocy zbioru liczb naturalnych). Powstaje więc paradoks: dodajemy nowe elementy, a ich łączna liczba się nie zwiększa.


Nie ma tu żadnego paradoksu. Dziwi mnie, że ktoś tak obeznany z matematyką (przynajmniej z logiką i teorią mnogości) widzi paradoks w dodawaniu elementów do zbioru o mocy zbioru liczb naturalnych. Dodawanie "z lewej strony" zdarzeń do zbioru przeliczalnego jest tak samo bezstresowe jak dodawanie kolejnych liczb do zbioru przeliczalnego liczb naturalnych.

Trzecie uzasadnienie tego podpunktu ujawnia ukierunkowanie, być może nieświadome, autora na konieczność istnienia bytu koniecznego. Pisze on "trudno pojąć", że istnieje ciąg nieskończony, bo wtedy każda przyczyna byłaby skutkiem innej przyczyny. Jeśli się ma już na wstępie zakodowane, że dążymy do udowodnienia pierwszej przyczyny, to istnienie nieskończonego ciągu może być "trudne do pojęcia", jednak nie jest to argument.

Czwarte i piąte uzasadnienia - cóż, jeśli ciąg przyczynowo-skutkowy byłby nieskończony, to faktycznie nie moglibyśmy uzasadnić wszystkiego, czyli zdobyć pełnej wiedzy o wszystkim. Skąd jednak założenie, że tak nie może być? Tzn. skąd założenie, że człowiek powinien móc mieć możliwość poznać wszystko? Nie ma żadnego paradoksu w tym, że nigdy nie pojęlibyśmy całości wiedzy. Życie jest ciężkie a my wcale nie jesteśmy bogami.

W dodatku, wyjaśnienie "Wola boska" jest pozorne i puste, ogranicza naszą wiedzę jeszcze bardziej, niż nieskończony ciąg. W tym drugim przypadku możemy przynajmniej poznawać coraz więcej i więcej, w tym pierwszym jesteśmy z miejsca ograniczeni absolutem nie do przeskoczenia. I ostatecznie, autor pisze, że przy takim braku możliwości wyjaśnienia wszystkiego nie posiadalibyśmy wiedzy w sensie stricte.
To błąd. Jeśli porównać taki nieskończony ciąg wyjaśnień do nieskończonego ciągu rozwoju nauki (bardzo trafna analogia, w pewnym sensie tożsamość, bo rozwój nauki opiera się na wyjaśnianiu zjawisk) to nie ulega kwestii, że nasza wiedza naukowa dzisiaj pozwala nam żyć lepiej, wygodniej, dostatniej, zdrowiej, dłużej i przyjemniej, niż tysiąc lat temu. To, że "końca nie widać" nie przeszkadza nam w ciągłym dążeniu, które skutkuje widocznym rozwojem.


Dalszy wywód streszczę, bo nie chce mi się robić tego, co robiono już setki razy. W skrócie więc, autor prezentuje tezy w stylu
Cytuj:
Po drugie. Byt konieczny jest także (przynajmniej pośrednią) ostateczną racją istnienia osób. Trudno pomyśleć, by taka racja nie odznaczała się własnościami przynajmniej „równymi” własnościom osób lub „większymi” od nich.


Argumentacja wciąż na poziomie "nie wyobrażam sobie, żeby ewolucja mogła doprowadzić do powstania świadomości". Autor już na starcie miał mocno ustalony światopogląd ze stwórcą w centrum i ponownie używa argumentu "mnie to nie pasuje, żeby było inaczej". Im dalej w las, tym pieńków więcej:

Cytuj:
Pogląd ten (alternatywna dla osobowego stwócy - BigMac) jednak radykalnie odbiega od zdrowego rozsądku:

Od kiedy zdrowy rozsądek jest narzędziem poznawczym lub mechanizmem sprawdzania, czy coś jest prawdą? Na zdrowy rozsądek, to relatywistyka nie działa, fizyki kwantowej nie ma w ogóle, a Ziemia jest płaska.

Podsumowując, naprawdę spodziewałem się więcej. To jest dokładnie to samo, co prezentował św. Tomasz i jego następcy, tylko przedstawione bardziej formalnie. Miałem nadzieję na coś, co mnie zaskoczy.

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pn lip 16, 2007 19:20
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL