Sebastian88 napisał(a):
Zależy w jakim życiu.
Po śmierci czy przed nią.
Jeśli chodzi o życie po śmierci to gożej mają niewierzący bo oni nie znajdą nagrody za wielbienie Boga, bo nis nie robili za żucia.
Jeśli chodzi o te życie to różnie to bywa.
A wiec według ciebie w tym życiu różnie to bywa a po śmierci lepiej mają wierzący. Czyli ogólnie lepiej mają wierzący.
Bycie ateistą to jest poświęcanie swojego dobra dla przekonań, honoru.
A bycie wierzącym to jest poświęcanie swojego honoru, gdyż sie klęka przed bogiem i tarza przed klerem, dla swojego dobra.
Pewnie w tym momencie powiesz, ze bóg nas stworzył i dlatego mamy przed nim klękać i wyrzec sie swojego honoru.
A weźmy odnieśmy tą samą zasadę do ojca i syna. Ojciec zrobił syna, a wiec czy syn ma klękać przed ojcem.
Czy to by był dobry ojciec który by takiego poniżenia wymagał od swojego syna? Nie!
Dobry ojciec traktuje swojego syna jak równego sobie. Dobry ojciec nie wymaga oddawania sobie czci. Ani nie żąda od syna żadnego uwielbienia dla swojej osoby.
A wiec nawet jeśli by jakiś świadomy byt "bóg" nas ludzi stworzył to nie oznacza ze mamy sie przed nim płaszczyć. A co więcej uważam ze taki byt który by nas stworzył to chciałby abyśmy nie wielbili go. Tylko chciałby abyśmy sie usamodzielnili a o nim zapomnieli.
Dobry ojciec chce aby syn zajął jego miejsce w przyszłości. Gnojenie syna robienie z syna podnóżka wyklucza taką możliwość.
A skoro jesteśmy dziećmi boga. Synami boga. To bóg powinien chcieć dla nas tak jak dobry ojciec chce dla swojego syna.
Czyli jeśli jakiś bóg stwórca ewolucji istnieje to sie bardzo ucieszy, kiedy mnie zobaczy ze ja jestem samodzielny i w niego nie wierze.
A ja sie uciesze kiedy ten bóg to będzie właśnie taki dobry ojciec, który sie ucieszy widząc ze jestem od niego niezależny. Uciesze sie kiedy bóg okazał sie takim dobrym ojcem, którego cieszyłoby to ze swojemu ojcu dorównałem.
A natomiast ojca, który gnoi swoich synów, wgniata w ziemie. Ojca który robi ze swoich synów śmieci to nie chce takiego widzieć!
To niemożliwe ażeby jakiś potencjalny stwórca był taki arogancki. Bo inaczej nie tworzyłby świata tak ze świat działa samoistnie. Nie da sie znaleźć boga. Wszystko co sie wydawało dziełem bożym okazywało sie dziełem ewolucji. Bóg który by stworzył taki wszechświat to wyraźnie chciał sie ukryć. Czyli chciał aby jego synowie sie usamodzielnili. Aby nie wierzyli w boga.
Bo tylko niewierząc w boga można stać sie bogiem. A tego bóg czyli każdy dobry ojciec pragnie dla swojego syna. Ojciec najbardziej pragnie tego aby syn dorównał ojcu.
Dlatego potencjalny bóg stworzył nas za pomocą ewolucji. A nie od razu. Bo on chce abyśmy byli bogiem. A ewolucja właśnie do stworzenia boga dąży bo tworzy coraz to doskonalsze formy życia.
Dobry ojciec chce aby jego syn zajął jego miejsce. Dobry ojciec będzie uczył swojego syna przekaże mu całą swoją wiedzę.
A ewolucja to jest właśnie najlepszy i najprostszy najdoskonalszy i najpiękniejszy sposób nauki. Bóg który posłużył sie ewolucją. To nie chciał stworzyć człowieka, bo człowieka to by mógł sobie strzyc bez ewolucji.
Taki bóg chciał stworzyć boga! Czyli syna swojego, który godnie będzie bogiem.
Tylko co sie stało z bogiem-ojcem? Myślę ze on jeśli był w ogóle to sie unicestwił tworząc wszechświat. Bo dokładnie to samo może sie powtórzyć drugi raz.
Czyli ewolucja może doprowadzić do powstania bardzo inteligentnej istoty która wie wszystko. I taka istota po prostu sie znudzi swoim istnieniem. Bo co to za przyjemność istnieć kiedy sie wie wszystko? To straszne nudy!
A wiec taka istota. Niszczy siebie niszczy swoje środowisko w którym żyła i tworzy nowy wszechświat z takimi prawami fizyki ze ta istota wie ze w tym nowym wszechświecie wyewoluuje nowy bóg. Nowy bóg czyli syn tego który odszedł.
I tak to już sie może powtarza. Wiele razy. Jeden bóg odchodzi ale pozostawia wzór według którego powstaje nowy bóg. I kiedy ten nowy powstanie. To tez kiedy już wszystko wie to sie nudzi tym. Unicestwia sie i pozostawia wzór który tworzy kolejnego nowego boga w nowym wszechświecie.
Taki oto jest boski sposób na zabicie nudy. Bo jak zabić nudę kiedy sie wie wszystko? Można sie jedynie już tylko zabić i ze swoich szczątków stworzyć wszechświat w którym wyewoluuje nowy bóg. Nowy bóg który na nowo będzie sie cieszył ze zdobywania wiedzy.
To tak jakby sobie bóg wykasował pamięć. Bo to w sumie z tej samej energii co był zbudowany stary bóg powstaje nowy.
Bóg wszechwiedzący zdenerwowany tym ze wie już wszystko rozsypuje swoją wiedzę na drobny mak.
A my ludzie teraz żyjący. Jesteśmy tylko jednym ewolucyjnym etapem do stania sie bogiem.
Boga nie ma to jestem pewien. Bo nawet jeśli on był to sie zabił z nudów, uciążała mu wszechwiedza.
Ale nie bócie sie chłopy, nowy bóg nam wyewoluuję! Na pewno!
