Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So wrz 27, 2025 17:04



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 67 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Niezorientowana Matka Boska z La Salette ? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58
Posty: 3079
Post Niezorientowana Matka Boska z La Salette ?
Cytuj:
W sobotę 19 września 1846 roku dwoje dzieci, Maksymin i Melania, pasło krowy w dolinie Sezia. Kiedy z głębi doliny dzwony wzywały na Anioł Pański, dzieci pognały zwierzęta w stronę wodopoju. Następnie wspięły się w kierunku "źródła dla ludzi", zjadły chleb i kawałek białego sera, po czym położyły się blisko wyschniętego źródła. Krowy spokojnie przeżuwały trawę. Było ciepło, niebo było bezchmurne. Dzieci zasnęły. Pierwsza obudziła się Melania i zrywając się z miejsca zawołała "Maksyminie, Maksyminie, chodź zobaczyć, gdzie są nasze krowy". Zaniepokojone dzieci wspięły się na zbocze. Na szczycie odwróciły się. Dzięki Bogu krowy były na miejscu, przeżuwały spokojnie trawę na zboczu góry Gargas.


"Melania pierwsza ujrzała wielką jasność i powiedziała do mnie: Maksyminie, chodź, zobacz jaka światłość. Podszedłem w kierunku Melanii i ujrzeliśmy kobietę siedzącą wewnątrz niezwykle jasnej kuli, tuż przy małym źródle. Twarz miała zakrytą dłońmi. Przestraszyliśmy się. Melania wypuściła z ręki swój kij pasterski, a ja powiedziałem: Chodź, pilnuj kija, ja trzymam swój. A jakby to "coś" chciało nam coś złego uczynić, to dam mu porządnego szturchańca. Ta Pani podniosła się, skrzyżowała swe ramiona i powiedziała do nas: "Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, przyszłam oznajmić wam wielką nowinę". Już więcej nie baliśmy się. Podeszliśmy bliżej. Piękna Pani podeszła do nas tak blisko, że nikt nie mógłby przejść pomiędzy Nią, a nami. Powiedziała do nas: "Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię Mojego Syna. Jest ono tak mocne i tak ciężkie, że nie zdołam go dłużej podtrzymywać. Od jak dawna już cierpię za was. Chcąc, by Mój Syn was nie opuścił, jestem zmuszona ustawicznie Go o to prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie. Choćbyście nie wiem jak się modlili i nie wiem co czynili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić trudu, którego się dla was podjęłam. Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie i nie chcą mi go przyznać. To właśnie czyni tak ciężkim ramię Mego Syna. Woźnice przeklinając wymawiają Imię Mego Syna. Te dwie rzeczy tak bardzo obciążają ramię Mojego Syna. Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to zeszłego roku na ziemniakach, ale nic sobie z tego nie robiliście. Przeciwnie, znajdując zepsute ziemniaki, przeklinaliście, wymawiając wśród przekleństw Imię Mojego Syna. Będą się one psuły nadal, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale".


Aż do tej chwili Matka Boża mówiła po francusku. Dzieci zaś pochodziły z ludu, nie chodziły do szkoły i nie rozumiały języka francuskiego. Maksymin znał tylko kilka słów w tym języku. Melania prawie żadnego. Gdy dziewczynka chciała zapytać chłopca, co to wszystko znaczy, Najświętsza Panienka przerwała jej, mówiąc: "Ach, moje dzieci, wy nie rozumiecie po francusku, zaraz wam to powiem inaczej". Od tej chwili Piękna Pani, bo tak nazwały ją dzieci, mówiła narzeczem z okolic Corps.

"Jeżeli macie zboże, nie trzeba go zasiewać, bo wszystko, co posiejecie, zjedzą robaki. A jeżeli coś wyrośnie, obróci się w proch przy młóceniu. Nastanie wielki głód, lecz zanim to nastąpi, dzieci poniżej lat siedmiu będą dostawały dreszczy i będą umierać na rękach trzymających je osób. Inni będą cierpieć z powodu głodu. Orzechy się zepsują, a winogrona zgniją". Następnie Piękna Pani przerwała na chwilę wygłaszanie orędzia i w tym czasie powierzyła każdemu z dzieci tajemnicę w języku francuskim, a potem mówiła dalej w narzeczu: "Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą.
- Czy dobrze się modlicie, moje dzieci?"
- Nie, proszę Pani, nie bardzo - dzieci odpowiedziały szczerze.
"Ach, moje dzieci, trzeba się dobrze modlić, rano i wieczorem. Jeżeli nie macie czasu, odmawiajcie przynajmniej Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryjo, a jeżeli będziecie mogły, módlcie się więcej. Na Mszę świętą chodzi zaledwie kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedziele przez całe lato, a w zimie, gdy nie wiedzą, czym się zająć, idą na Mszę świętą jedynie po to, by sobie drwić z religii. W czasie wielkiego postu chodzą do rzeźni jak psy." Przed zakończeniem swego orędzia Piękna Pani przypomniała jeszcze Maksyminowi pewien drobny szczegół z jego życia, o którym nikt nie mógł wiedzieć.
- "Moje dzieci, czy widziałyście kiedyś zepsute zboże?"
- "O nie, proszę Pani" - dzieci odpowiedziały bez zastanowienia.
- "Lecz ty, moje dziecko - powiedziała do Maksymina - musiałeś je widzieć ze swoim ojcem, pewnego razu w okolicy Coin. Właściciel pola powiedział wówczas do twego ojca: Chodźcie zobaczyć, jak moje zboże się psuje. Poszliście razem. Twój ojciec wziął dwa lub trzy kłosy w dłonie, pokruszył je i wszystko obróciło się w proch. Wracaliście później do domu. Kiedy byliście około godziny drogi od Corps, ojciec dał ci kawałek chleba, mówiąc: "Masz dziecko, jedz jeszcze chleb w tym roku, bo nie wiem, czy kto będzie go jadł w roku przyszłym, jeżeli zboże będzie się dalej tak psuło." Maksymin odpowiedział: "Rzeczywiście tak było, proszę Pani, przed chwilą o tym nie pamiętałem". Piękna Pani kończąc swoje orędzie powiedziała: "A więc, moje dzieci, ogłoście to całemu mojemu ludowi !" Po czym Piękna Pani poszła w stronę wzniesienia, z którego przed chwilą zbiegły dzieci. Przeszła przez potok i nie odwracając się powtórzyła jeszcze raz: "A więc, moje dzieci, przekażcie to całemu mojemu ludowi." Następnie przesunęła się około trzydziestu kroków w stronę małego wzniesienia. Gdy szła, Jej stopy dotykały zaledwie końców trawy. Dzieci podążały za Nią prawie do miejsca, w którym zobaczyły poprzednio krowy. Piękna Pani uniosła się do góry na wysokość około półtora metra. Po chwili Jej postać zaczęła powoli znikać. Najpierw głowa, ramiona, potem reszta ciała. Wydawała się rozpływać w świetle. Maksymin próbował złapać różę zdobiącą Jej buty, ale jego dłoń pozostała pusta. Gdy światło znikło, Melania ośmieliła się powiedzieć głośno:
- "To musiała być jakaś 'wielka święta'.
- "Gdybyśmy o tym wiedzieli, to poprosiłbym, żeby zabrała nas z sobą" - odpowiedział Maksymin.
Dzieci były bardzo szczęśliwe: opowiedziały sobie o tym, co zobaczyły i dalej pilnowały krów.
Tak oto Maksymin opisał postać Pięknej Pani: była wysoka i cała w świetle. Miała białą suknię, a na niej błyszcząco-żółty fartuch. Buty Jej były białe, otoczone barwnymi różami, podobnymi do tych, które okalały Jej koronę, talię i ramiona. Na ramionach miała płaski i szeroki łańcuch. Na szyi zaś łańcuch węższy, na którym zawieszony był krzyż z rozpiętym na nim Chrystusem. Po jednej stronie krzyża był młotek, po drugiej obcęgi. Twarz Pięknej Pani była przeniknięta światłem. "Ja dobrze widziałam płynące z Jej oczu łzy, podkreśla Melania. One płynęły i płynęły." Dzieci nie miały pojęcia o tym, że gdy widziały Piękną Panią we łzach, Kościół czcił w tym czasie Maryję jako Matkę Bolesną: "Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjżyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza" Lm 1, 121.
Wczesnym rankiem po tym wielkim wydarzeniu gospodarze, Melanii i Maksymina, Jan Baptysta Pra i Piotr Selme, oraz ich sąsiad Jan Moussier spisali słowa Najświętszej Mani Panny pod dyktando Melanii. Nic odtąd nie będzie w stanie obalić tego pierwszego dokumentu. Jednakże dzieci będą musiały stawiać czoło ciekawskim, intrygantom i kpiarzom. Pastuszkowie nieustannie omijając pułapki, które na nie zastawiano, okazali się niewrażliwi na pokusy korupcji. Maksymin i Melania powtarzali wciąż dziennikarzom i pielgrzymom, co widzieli i słyszeli na górze objawienia. Komisja, której przewodniczył biskup Grenoble, stwierdziła, że: "Dzieci nie zostały oszukane ani nie są oszustami." W końcu 19 września 1851 roku, po szczegółowych badaniach, biskup Philibert de Bruillard ogłosił oficjalny dekret: "Objawienie Najświętszej Maryi Panny dwojgu pastuszkom 19 września 1846 roku na jednej z gór, należących do łańcucha Alp, położonej w parafii ; La Salette, w dekanacie Corps, posiada w sobie wszystkie cechy prawdziwości i wierni mają uzasadnione podstawy uznać je za niewątpliwe i pewne". Tak więc Kościół zatwierdził świadectwo dzieci. One zaś w pełni wypełniły zadanie, które powierzyła im Piękna Pani mówiąc: "A więc moje dzieci, przekażcie to całemu mojemu ludowi".


Po pobycie w niższym seminarium i nieudanych próbach kontynuowania studiów, Maksymin na próżno próbował swoich sił, by zdobyć jakiś zawód. W końcu powrócił do rodzinnego Corps, gdzie zmarł bardzo pobożnie, pierwszego marca 1875 roku, w wieku 40 lat, powierzając swe serce Pięknej Pani z La Salette. Melania przebywała przez wiele lat w różnych zgromadzeniach zakonnych, we Francji, Anglii i Włoszech. Właśnie tam spędziła ostatnie lata swego życia, życia niespokojnego, ale przykładnego. Zmarła 15 grudnia 1904 roku w Altamura, w prowincji Bari we Włoszech, w wieku 69 lat. Od samego początku w świadectwie Maksymina i Melanii, zanim jeszcze biskup z Grenoble wydał orzeczenie, wierny lud chrześcijański rozpoznał w Pięknej Pani "Pojednawczynię grzeszników" i tłumnie spieszył na górę objawienia, aby słuchać orędzia Płaczącej Najświętszej Maryi Panny. Pielgrzymi przybywali, aby obok wyschniętego źródła, które na nowo wytrysnęło wodą, odnajdywać na La Salette żywą wodę Ewangelii, zbyt często zapominanej. Słowa Maryi są wiernym echem wymagań miłości, którą Bóg Ojciec objawia w Chrystusie Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym.


Moje pytanie dotyczy podkreślonego fragmentu. Zdziwiło mnie, że Maryja nie wiedziała od razu w jakim języku mówić do dzieci aby ją zrozumiały.
Ja to możliwe, że nie uwzględniła na wstępie takiej podstawowej kwestii dotyczącej komunikacji?

Jak to możliwe, że sama Matka Boska się pomyliła?
Czy po śmierci też będziemy tacy "mądrzy" jak i za życia?

_________________
Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html


Pn lip 14, 2008 9:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Matka Boża przybyła do Francji więc nie widzę nic dziwnego w tym, że zaczęła po francusku.

Czy po śmierci będziemy tacy mądrzy? Zacznijmy od tego drogi R6 że Ty chyba nie uznajesz życia po śmierci 8)

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Pn lip 14, 2008 9:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58
Posty: 3079
Post 
Ta odpowiedź to żarcik? :)

_________________
Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html


Pn lip 14, 2008 10:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58
Posty: 3079
Post 
Mogę nie uznawać ale mogę spytać co kto sądzi na ten temat?
Zresztą nie neguję życia po śmierci.

Co do Matki Boskiej to sądziłem, że jest troszkę mądrzejsza i nie założy sobie bezpodstawnie ze skoro jest we Francji to każdy będzie tam mówił podręcznikowym językiem francuskim :)

Matka Boska nie odrobiłaby pracy domowej i nie dowiedziałaby sie wcześniej jakim językiem będą posługiwać się jej rozmówcy? Toż to każdy dobry orator wie ze trzeba sie czegoś najpierw dowiedzieć o audytorium zanim sie wybierze formę i treść wystąpienia.

Nikt mi nie wciśnie, że Maryja byłaby taka nieświadoma i lekkomyślna.
:(

_________________
Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html


Pn lip 14, 2008 10:32
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42
Posty: 4717
Post 
szczególnie, że :
Cytuj:
Przed zakończeniem swego orędzia Piękna Pani przypomniała jeszcze Maksyminowi pewien drobny szczegół z jego życia, o którym nikt nie mógł wiedzieć.


Pn lip 14, 2008 11:49
Zobacz profil
Post 
Nikt Ci nie wciska :) ...spytasz Ją, jeśli oczywiście wybierzesz taką opcję - bo gdy zawitasz do kusego, przechlapane - on Ci tego nie umożliwi :D


Pn lip 14, 2008 11:54
Post 
Alus napisał(a):
Nikt Ci nie wciska :) ...spytasz Ją, jeśli oczywiście wybierzesz taką opcję - bo gdy zawitasz do kusego, przechlapane - on Ci tego nie umożliwi :D

a możnaby tak po polsku?


Pn lip 14, 2008 11:57
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58
Posty: 3079
Post 
To objawienie wydaje mi się zmyślone, a przynajmniej jego przebieg. A to że zostało uznane przez Kościół też jest dziwne i nie świadczy dobrze o jego zdolności do bezbłędnego rozpoznawania z czym ma do czynienia.



Alus, a ja wiem lepiej że diabła nie ma. Skąd? Nie ważne. Weź to na wiarę ;)

_________________
Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html


Pn lip 14, 2008 13:43
Zobacz profil
Post 
A ja wiem, że jest!!!...kiedyś też byłam podobnie do Ciebie "mądra".
Do czasu...i nie muszę wierzyć, że diabeł jest, ja to wiem, osobiście doświadczyłam jego niemal fizycznej obecności.


Pn lip 14, 2008 14:16
zbanowany na stałe

Dołączył(a): Pt sie 24, 2007 7:05
Posty: 1600
Post 
mogło Ci się pomylić. skoro myli sie Matce Boskiej...

_________________
O ile Roland się orientował, religia krzyża jako kolejna nauczała, że miłość i morderstwo są ze sobą nierozerwalnie związane, a koniec końców Bóg i tak zawsze pije krew.


Pn lip 14, 2008 14:20
Zobacz profil
Post 
A może tylko wam się wydaje, że Maryja pomyliła się?
Może świadomie ukazała, że dla Niej, nie ma żadnego znaczenia pochodzenie, wykształcenie człowieka....podobnie do Syna "...który będąc bogaty, dla nas stał się ubogim.."(2 Kor 8,9).

Odnośnie demona....spotkanie z nim (zreszta sprowokowane przez mnie) było doświadczeniem, które nigdy nie da się zapomnieć, ani pomylić z niczym innym.


Pn lip 14, 2008 14:52
zbanowany na stałe

Dołączył(a): Pt sie 24, 2007 7:05
Posty: 1600
Post 
Cytuj:
Odnośnie demona....spotkanie z nim (zreszta sprowokowane przez mnie) było doświadczeniem, które nigdy nie da się zapomnieć, ani pomylić z niczym innym.


Jeśli ten demon pochodził z Twojej głowy,to logiczne, że nie sposób za pomocą tej samej głowy jego prawdziwości zweryfikować.

_________________
O ile Roland się orientował, religia krzyża jako kolejna nauczała, że miłość i morderstwo są ze sobą nierozerwalnie związane, a koniec końców Bóg i tak zawsze pije krew.


Pn lip 14, 2008 15:03
Zobacz profil
Post 
Nie napisałam, że z głowy :D
Musiałabym napisać "wypracowanie", aby opisać ów fakt...ale zapewniam Cię, że zmysłami (słuch, wzrok, dotyk) go odczułam (nie tylko ja - współuczestniczyła ze mną w tym wydarzeniu moja śp. babcia).


Pn lip 14, 2008 16:20
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
R6 bądzmy poważni, podaj wpierw żródło tego cytatu. Co to wogóle jest? A potem możemy gadać czemu taka pomyłka i o co tutaj chodziło właściwie, bo akurat ta Twoja "pomyłka" jest dowodem na prawdziwość tego objawienia. Ale po kolei - źródło prosze.


Pn lip 14, 2008 17:03
Zobacz profil
Post 
Sprawdzałam :) ...książka "Ci, którzy Ją widzieli", Catherine M. Odeli - dokładnie ta scena początków rozmowy Maryji z Melania i Maksymilianem.


Pn lip 14, 2008 17:32
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 67 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL