Dlaczego (nie) wierzycie w Boga?
Autor |
Wiadomość |
Thobold
Dołączył(a): Cz maja 14, 2009 14:01 Posty: 5
|
 Dlaczego (nie) wierzycie w Boga?
Jak było w Waszym przypadku?
Nie pytam się o to, czy Bóg istnieje, o to, kto co musi udowadniać (z dziwnych powodów takie dyskusje często zamieniają się we flejmy, tak tutaj, jak na każdym innym forum ). Chciałbym poznać Wasze zdanie na temat - dlaczego jestem ateistą/wierzącym? Co to spowodowało? Nie tyle chodzi o argumenty racjonalne, ale o to, jakie doświadczenia, jakie powody światopoglądowe skłoniły Was do zmiany zdania? A może odziedziczyliście pogląd po rodzicach i dotąd go nie kwestionowaliście?
Powtarzam, nie chodzi mi o powody racjonalne, bo tych poznałem już nadto, Dawkins i Jan Paweł II też raczej nie doszli do niewiary/wiary przez logiczną argumentację, tylko intuicyjnie.
Skąd wiecie, że macie rację?
|
Cz maja 14, 2009 16:03 |
|
|
|
 |
jogurt
Dołączył(a): Śr lut 04, 2009 14:35 Posty: 174
|
Jest to kop0ia z racjonalisty.
No ale ok, odpowiem
Urodziłem się.
|
Cz maja 14, 2009 16:04 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
Mnie prowadzali (dobre słowo) do Kościoła, do momentu bierzmowania.
Potem już mnie nikt nie przymuszał więc wreszcie mogłem sobie dać z tym spokój. Po prostu nie jest mi Bóg do niczego potrzebny. Nie boję się śmierci i tego że kiedyś mnie nie będzie. Przyjmuje to jako normalną rzecz że za pięćdziesiąt lat nikt nie będzie pamiętał (oprócz rodziny) że był taki ktoś jak ja. Dlatego nie potrzebuję żadnych wiar w życie wieczne po śmierci czy inne reinkarnacje. Fajnie by było ale sorry. Poza tym nie widziałem nigdy żadnych działań które można by zaliczyć do Boskich interwencji. Nawet jak są jakieś opisane to przeważnie są żenująco naiwne. Kiedyś pisałem o tym kiedy mógłbym uwierzyć w nadprzyrodzone siły (niekoniecznie Boga).Jakbym zobaczył że mój szwagier z wózka wstaje (sparaliżowany od dziesięciu lat) i idzie własnymi nogami na piwo z kolesiami.
|
Pt maja 15, 2009 9:23 |
|
|
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Jeśli chodzi o mnie, to najpierw było odkrycie totalnego bezsensu ateizmu - a dopiero potem powodów, dla których należy wierzyć.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pt maja 15, 2009 9:27 |
|
 |
Karwoch
Dołączył(a): Cz lut 12, 2009 17:36 Posty: 229
|
Hm, a u mnie matematyka :). A dokładnie prawdopodobieństwo. Działo się dużo rzeczy, które po prostu nie miały prawa się dziać, potrafiłem przewidzieć sytuacje, które zwyczajnie nie były do przewidzenia. I to przez długi okres czasu. I to nie ma nic wspólnego że ja potrafię przewidywać przyszłość, po prostu wiedziałem że pewne rzeczy muszą się wydarzyć w moim życiu i tak to życie dziwnie za każdym razem się układało, iż działo się to co miało się dziać, wbrew sytuacji w której akurat się znajdowałem. Bardzo ciekawe przeżycie, choć bardzo trudne do przekazania, stąd też mówię samymi ogólnikami. Jak ktoś wygra w totolotka dwa razy pod rząd, można powiedzieć że to niezły przypadek, ale nie jak ktoś wygrywa za każdym razem. O takie prawdopodobieństwo mi chodzi :)
|
Pt maja 15, 2009 12:13 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ja najpierw byłam katoliczką, do momentu, gdy odkryłam słabe strony tej religii i wszystkich religii w ogóle. Potem był krótki romans z ateizmem, a po jakimś czasie powrót do przekonania, że jednak Coś istnieje. Po części był to wynik tego, że ateizm nie wychodził mi na dobre - chyba miał zbyt infantylną wersję, nie był do końca przemyślany i dlatego działał na mnie destrukcyjnie. Dlaczego teraz wierzę? Bo moja wiara pomaga mi być lepszym człowiekiem. Niczego nie wyjaśnia, ale też przez to zmusza do myślenia, refleksji, poszukiwań, poznawania różnych ścieżek. I przynosi wiele pięknych doświadczeń, pozwala zachwycić się życiem.
Cytuj: Skąd wiecie, że macie rację?
Nie wiem  I szczerze mówiąc nie sądzę, żeby moja wiara "miała rację", bo jestem przekonana, że żadna religia nie ma monopolu na prawdę. A ja mogę próbować się do niej zbliżyć w ten czy inny sposób. Ale na własnych warunkach.
|
Pt maja 15, 2009 14:23 |
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
Takie pytanie już kiedyś padło na tym forum. Odpowiem na nie tak samo jak wtedy.
Do niewiary nie przywiodły mnie sprzeczności dogmatów, lecz życie. Bo przecież wierzyłem- co dnia klękając w koszuli na łóżku odmawiałem, złożywszy ręce swój pacierz, ale o Bogu myślałem coraz rzadziej. Kilka lat utrzymywałem jeszcze z Wszechmocnym stosunki oficjalne, prywatnie jednak zaprzestałem składania mu wizyt... A on coraz rzadziej na mnie spoglądał... W końcu odwrócił oczy.
(J.P. Sartre)
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
Pt maja 15, 2009 18:15 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
Rojza Genendel napisał(a): ... Bo przecież wierzyłem- co dnia klękając w koszuli na łóżku odmawiałem...
No popatrz a ja bym sobie dał głowę uciąć (avatar i ksywa) że Ty kobietą jesteś 
|
Pt maja 15, 2009 18:55 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
A nie widzisz, że to cytat? 
|
Pt maja 15, 2009 19:01 |
|
 |
Ścianka
Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10 Posty: 179
|
Jestem jeszcze stosunkowo młodym gnojkiem, ale na pytanie mogę odpowiedzieć. Rodzice nie wierzyli, ale ja wierzyłem ślepo. Byłem lektorem w kościele. Potem zrezygnowałem z tego. Nastąpił okres nijakości. Potem książka autorstwa JD Salingera, potem refleksje Anthony'ego de Mello i w pewnym momencie zacząłem być świadomy uczucia, że musi być coś więcej niż ta szarość bycia wzorowym katolikiem; że życie może być strasznie piękne i przynoszące nasycenie. Nabrałem takiego przekonania po przeczytaniu książki tego pierwszego autora. Przedstawia on tam dość liczną rodzinkę, ale to, jak oni widzą siebie i świat, jak się kochają i cieszą sobą, zachwyciło mnie niezmiernie. Trudno to opisać. Jednakowoż obecnie nie wierzę w katolickiego Boga, choćby dlatego, że katolicyzm był dla mnie więzieniem i uważam, że dla wielu ludzi też nim jest. Mamy dogmaty, ścisłe zasady, i umysł jest zamknięty w pewnych ramach(dobra, kończę, bo zaraz spowoduję zamęt w tym temacie. Wiem, wiem, Bóg nas kocha, a dekalog to raczej pewne drogowskazy jak żyć, a nie coś, czego przekroczenia mamy się śmiertelnie bać. Nie kłóćmy się, ja wyraziłem tylko swoje zdanie.) Ja stwierdziłem, że skoro wiara jest dla mnie tak beznadziejna, nijaka, choć jestem sumienny jak nikt, to dam sobie czas na zastanowienie i ewentualny powrót do Boga. Czy Bóg nie chciałby, bym wierzył z miłości do Niego, a nie z przyzwyczajenia czy ze strachu? Innej drogi, by moja wiara wyzdrowiała, przynosiła radość czy cokolwiek mi dawała, nie było. Niemal słyszałem jak Bóg woła swym donośnym, choć jednocześnie cichym i kojącym głosem:"wybierz mnie z wolnego wyboru, z miłości!". "Odłączyłem" się, prawie z dnia na dzień przestałem chodzić do kościoła, nawet nie poszedłem poświęcić jajek w Wielką Sobotę (natomiast inni niewierzący, niepraktykujący oczywiście uczestniczyli w tych święceniach. Ja byłem tak pewny siebie i zdeterminowany, że nawet nie zrobiłem tego z przyzwyczajenia).
Generalnie to jest strasznie dołujący problem. Boli bardzo.Mam na myśli to, że rodzimy się, przystępujemy z woli rodziców do chrztu, potem I komunia, nabożeństwa itd. I gdzie tu chwila na zastanowienie, na wolny wybór? Co to znaczy wolny wybór? Że wracając w niedzielę z kościoła, pomyślałem sobie, że wybieram Boga świadomie i dobrowolnie? To jest ten wolny wybór? Wolny wybór to jest coś takiego, że nie ciąży nad nami żadna nieprzyjemność z naszej decyzji; to jest wtedy, gdy nie wierzymy, że może nas spotkać kara wieczna. Bo kiedy w to uwierzymy i już nie przestaniemy, to po nas. Wolny wybór przepadł. Możliwość pójścia do piekła wisi nad nami. Co to za wolny wybór, gdy dzielą świat na katolików i ateistów? Jak tu się ma odnaleźć młody, poszukujący człowiek, gdy nie wie, że istnieje jeszcze ze sto innych dróg, które nie są ani ateizmem, ani monoteizmem. Uważam, że wolny wybór nastąpić może wtedy, gdy nie należymy do żadnej grupy, religii. I musimy na wszystkie ewentualne opcje poglądów patrzeć bezlitosnym, zimnym okiem, bez uczuciowo. Tak, by w wyborze nie kierować się jakimiś tam przesłankami, ale chęcią dotarcia do prawdy.
Obecnie stoję w porcie, przez który przewijają się różne statki, tudzież okręty. Rozmawiam z ludźmi z różnych krajów, z różnych czasów. Jeszcze nie wypłynąłem, bo wiele jest do przemyślenia i zanalizowania. Ale nie spieszy mi się. Najbardziej ciekawie mówiła pewna grupa niezależnych podróżników, którzy prawili o jakimś Samowolnym Rozwoju Duchowym. Zaintrygował mnie też pewien gość, który ciągle siadał do pozycji, jak on to nazwał, lotosu. Tak czy inaczej, każdy wydaje się znać cząstkę prawdy o tym, co dzieje się na oceanie.
|
Pt maja 15, 2009 19:39 |
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
CzłowiekBezOczu napisał(a): Rojza Genendel napisał(a): ... Bo przecież wierzyłem- co dnia klękając w koszuli na łóżku odmawiałem... No popatrz a ja bym sobie dał głowę uciąć (avatar i ksywa) że Ty kobietą jesteś 
Ja natomiast dałabym sobie głowę odciąć, że Jean Paul Sartre był mężczyzną
Chciałabym coś jeszcze zacytować, tym razem już siebie i pewien dość stary wpis z mojego bloga:
Wielokrotnie zastanawiałam się, co odpowiedzieć, gdy pytano mnie o odejście od religii katolickiej. Pierwszą rzeczą, która mi się nasuwała była utrata zaufania do kościoła katolickiego. Było to kilka lat wcześniej, niż p. Senyszyn opisała tenże kościół jako pięć razy be: bogaty, bezkarny, bezczelny, bezideowy i bezduszny.
Ale nie było to najważniejsze. Mogłam wszak pozostać przy wierze w Jezusa, Marię, Boga jedynego i w Trójcy- odchodząc od katolicyzmu. Co więc się stało?
Wiara kiedyś była dla mnie emocją, czystą i piękną pociechą, modlitwa ucieczką od troski, rytuał lekarstwem. Przeciw czemu były te środki? Przeciwko poczuciu winy, grzeszności, bycia brudną, podłą i niegodną. Skąd takie myśli? Ano- z wiary której mnie nauczono. Religia dawała mi lekarstwo na chorobę którą sama wywoływała.
Pierwsza i ostatnia decyzja o odejściu zapadła podczas spowiedzi. Odeszłam od konfesjonału, wyszłam z kościoła i nigdy już tam nie wróciłam, nigdy nie poszłam na mszę.
Nie miałam już potrzeby aby w smutku i nieszczęściu odwoływać się do wyższych sił. Na tym mogłam budować poczucie własnej wartości i godności, nauczyć kierować się sumieniem, rozsądkiem oraz empatią.
Wcześniejsza religijność nie była mi już potrzebna. Podpora przestała być potrzebna- nauczyłam się chodzić na własnych nogach i upadać na własne ręce.
Duchowość zawsze jakaś we mnie była. W obecnej chwili moja wizja świata jest zbliżona do tradycji wikańskiej.
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
Pt maja 15, 2009 20:10 |
|
 |
Witold
Dołączył(a): Śr gru 24, 2008 11:14 Posty: 4800
|
Tym razem ujmę to krótko o zwięźle:
nie mam najmniejszych podstaw żeby w niego wierzyć i nie odczuwam żadnej potrzeby by w niego wierzyć.
Innymi słowy w przeciwieństwie o wierzących, nie sądzę żeby tego typu złudzenia jak: życie po śmierci, bogowie, świat transcendentalny, wyższy sens życia, były tak naprawdę do czegoś potrzebne. Sądzę wręcz, że są całkowicie zbędne.
|
Pt maja 15, 2009 21:28 |
|
 |
Epikuros
Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57 Posty: 1591
|
Nie wierzę, bo wiara jest ułomnym sposobem poznawania i postrzegania świata.
_________________ MÓJ BLOG
|
Pt maja 15, 2009 23:07 |
|
 |
Kamyk
Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18 Posty: 7422
|
Wierzę, ponieważ sam doświadczyłem Boga, Jego obecności, Jego działania, a przede wszystkim Jego miłości
|
So maja 16, 2009 8:12 |
|
 |
ten.taki.tam
Dołączył(a): Pt kwi 10, 2009 10:05 Posty: 102
|
Wierzę, ponieważ chcę i mam nadzieję na to, ze tam coś jest. Ale nie wierzę w jednego, wszechmogącego (i w ogóle cały pakiecik "wszech") boga.
_________________ "Neopoganin", Rodzimowierca, człowiek.
|
So maja 16, 2009 8:57 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|