Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr maja 08, 2024 6:00



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 67 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 człowiek rodzi się ateistą 
Autor Wiadomość
Post człowiek rodzi się ateistą
Pisze tu pierwszy raz - więc - witam wszystkich.
Na FORUM namówiło mnie kilka osób z czata.

W zasadzie nie wiem od czego zacząć... więc może zacznę, od tego co mnie wqrza najbardziej - tj. od pytania jakie mi zadają czesto katolicy:
- dlaczego nie wierzysz?

Dlaczego nie wierzę w Boga?
A dlaczego nie wierzę w Krasnale? Św. Mikołaja? Elfy? Zielone Słonie na Jowiszu? Trójgarbne wielbłądy? Godzillę żyjąca w oceanie?

Nie musze tego uzasadniać.
Nie muszę uzasadniać, dlaczego nie wierzę w Godzillę ani Boga....

To wierzący winni uzasadnić dlaczego wierzą.
A własciwie dlaczego uwierzyli... bowiem człowiek, rodzi się niewierzącym, ateistą. A dopiero później wpada w sidła wiary i kapłanów.

Więc nie pytajcie mnie: "dlaczego nie wierzę?".
Spytajcie raczej siebie, dlaczego wierzycie? I dlaczego akurat w żydowskiego Boga....? A nie np. w Allaha, Kali, albo Wisznu.... Czy nie aby dlatego ze tak was wychowali? A czy nie dlatego, że urodziliście się w katolickiej Polsce?

Czy gdybyście urodzili się w Indiach bylibyście katolikami czy hinduistami?
A gdybyście urodzili się w Afryce, to oddawalibyście cześć mzimu w bębnie z drewna i małpiej skóry?
I zapewne pytalibyście mnie: "a dlaczego ty nie wierzysz w mzimu? to nie wiesz, że mzimu strworzyło ten świat i cię kocha?".

Czyżby więc o wierze decydowało miejsce urodzenia i wychowanie w konkretnej religii? To chyba jasne...


Śr paź 29, 2003 17:23

Dołączył(a): Wt wrz 23, 2003 6:57
Posty: 56
Post 
Witaj Agni :)

Już myślałem, że się nie doczekam :)

No cóż - wprawdzie spodziewałem się trochę czegoś innego - ale co się odwlecze to nie uciecze - jak myślę :)

Piszesz, że nie musisz niczego uzasadniać - otóż wybacz, ale nie zgdozę się z Tobą, każdy z nas ma taki czy inny światopogląd, wiarę spojrzenie na życie - i jeśli nie potrafi jej uzasadnić - to znaczy że jest po prostu bezmyślny - mam nadzieję, że Ty do takich ludzi nie należysz. I nie chodzi tutaj o zwykłe swtwierdzenie "nie wierzę w Boga" bo przecież ludzie "niewierzący" mają światopoglądy czasem diametralnie różne od siebie. Więc cały czas aktualne pozostaje pytanie - "dlaczego nie wierzysz w Boga w taki właśnie a nie inny sposób?"

Piszesz, że człowiek wpada w sidła wiary i kapłanów - to również zarzut, który postawiłaś - skoro stawia się zarzuty - znowu wypadałoby je rcjonalnie uzasadnić - żeby nie pozostać gołosłownym. Tak więc czekam na udowodnienie tej tezy - że ludzie wierzący nie opierają się na rozumie, a są jedynie manipulowani :)

Kolejna sprawa - czy środowisko w którym się urodziliśmy determinuje i wyklucza z góry używanie rozumu? Jeśli tak to skąd biorą się zmiany wiary - dlaczego Ty wychowana w środowisku katolickim jesteś kim jesteś? - Jak widać urodzenie to nie wszystko.

Na razie tyle :)

Pozdrawiam :)


Śr paź 29, 2003 21:50
Zobacz profil
Post 
"ksiądz_na_czacie7" napisał:
>No cóż - wprawdzie spodziewałem się trochę czegoś innego - ale co się odwlecze to nie uciecze - jak myślę :)

A czego ksiądz7 się spodziewałeś?

>Więc cały czas aktualne pozostaje pytanie - "dlaczego nie wierzysz w Boga w taki właśnie a nie inny sposób?"

Może powtórzę.
Ateizm jest stanem naturalnym człowieka.
Rodzimy się ateistami.
A dlaczego w stanie późniejszym, nie przyjęłam wiary? Owszem, wierzyłam, jako dziecko. Tak mnie wytresowano. Dzieci są łatwowierne.
Ale z czasem człowiek dorośleje i zaczyna odrzucać dziecięce wierzenia.

Jednych stać na odrzucenie wiary w Krasnale i babe-Jagę.
Inni jeszcze przestają wierzyć w św. Mikołaja.
Są i tacy, którzy przestają wierzyć w Bozię i Aniołki.

Mówiąc już całkiem poważnie, rozum i zmysły nie wskazują mi na żadne przesłanki, by istniał Bóg.

>Piszesz, że człowiek wpada w sidła wiary i kapłanów - to również zarzut, który postawiłaś - skoro stawia się zarzuty - znowu wypadałoby je rcjonalnie uzasadnić - żeby nie pozostać gołosłownym.

No cóż....
Abstrahując na razie od wiary, od tego czy jest Bóg czy nie. Spójrzmy na religię praktycznie, typowo z ziemskiego aspektu.

Zapytam, co daje religia człowiekowi-wiernemu. IMO, nic.
A nawet mu zabiera: wolność, pieniążki... etc.

A co daje kapłanom?
Władzę, kasę, szacunek wytresowanego społeczeństwa, wpływy...
Widząc, że religia służy kapłanom, a nie wiernym - uważam za racjonalne postawienie tezy:
że ludzie wpadają w sidła wiary i kapłanów.

>Tak więc czekam na udowodnienie tej tezy - że ludzie wierzący nie opierają się na rozumie, a są jedynie manipulowani :)

I jak księże?
Dobre uzasadnienie?

>Kolejna sprawa - czy środowisko w którym się urodziliśmy determinuje i wyklucza z góry używanie rozumu?

Determinuje.
Ale nie wyklucza, tylko ogranicza. Oczywiście, że wierzący używają rozumu. To jasne. Ale ich wiara ogranicza rozum.
Weź przykład Trójcy Św. kapłani mówią sami, że "tego się nie rozumie, tylko trza w to wierzyć".
Masz tu najlepszy przykład ograniczenia rozumu.

>Jeśli tak to skąd biorą się zmiany wiary - dlaczego Ty wychowana w środowisku katolickim jesteś kim jesteś? - Jak widać urodzenie to nie wszystko.

Tak, urodzenie to nie wszystko.
A te zmiany o których piszesz, wynikają z tego, że niekiedy rozum potrafi zwyciężyć uwarunkowania religijne i stanąć ponad baśniami wciskanymi do głów przez kapłanów, pastorów, jogów, szamanów... etc... etc...

>Na razie tyle :)

Zobaczymy ksieże czy "na razie" - być może na zawsze... bo....
... inkwizycja tu czuwa i listy nieprawomyslne kasuje...
________________

Do inkwizytorów:
Jeden z obecnych tu księży, chciał dokopać mi za list o Trójcy Św.
Chciał dokopać mi słowem, mądrze i merytorycznie.
Nie zdążył bo usuneliście ten list....
Mnie to w sumie nie dziwi: Kościół zawsze wolał klątwę i stos niż ekumeniczną rozmowę.


Śr paź 29, 2003 23:36
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Ok, agni
Cytuj:
Zapytam, co daje religia człowiekowi-wiernemu. IMO, nic.
A nawet mu zabiera: wolność, pieniążki... etc.


Co mi daje wiara? Siłę. Odwagę. Spokój. Wtedy, gdy jest beznadziejnie. Wtedy gdy po ludzku nie ma wyjścia. Wolność właśnie - bo nie musze się bronić, nie musze nienawidzieć, nie muszę niszczyć by funkcjonować :)

Co zabiera? :) Pieniądze? No może, trochę, a niech zabiera :) Nie dają szczęścia, nie dają niczego :) A jeszcze mi nigdy nie zabrakło, jesli się podzieliłam ostatnimi :) Do granic cudu włącznie :)

Nie wiem, agni, czy mnie - wychowano... Bo o nauce wiary w domu na pewno mowy nie było. A moja wiara - to po prostu doświadczenie działania, w moim - konkretnie - zyciu. Dlatego ja wierzę, a mój rodzony brat nie :(

I powiem Ci jeszcze jedno. Ojciec nie wierzył. Ale też chyba zaczyna doświadczać. Mieć wątpliwości. Bo zobaczył. Bo stanął w obliczu śmierci. Na tyle wyraźnie - by po latach niewiary zacząć o tym myśleć.
Popatrz na - umierających, agni.

A rozsądek? Agni - w dziedzinach naukowych liczą się udowodnione fakty. Udowodnione - w obserwacjach, w rejestracji rzeczywistości. Ja zobaczyłam fakty. W swoim i cudzym życiu. Byłoby kompletnym brakiem rozsądku im zaprzeczać, nie? Jeśli fakty nie pasują do hipotezy, to jednak należy zmienić tezę - nie negować fakty. :)

Pozdrawiam :)

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz paź 30, 2003 1:25
Zobacz profil
Post 
Uwierzyłem. Dlaczego?

1. Był taki czas ...

Był taki czas w latach mojej młodości, kiedy coraz bardziej oddalałem się od Kościoła, a moja wiara w Boga zanikała. Nie potrafiłem wtedy sam siebie określić: czy już jestem ateistą, czy dopiero wątpiącym katolikiem. Prawie regularnie uczestniczyłem w niedzielnych i świątecznych Mszach świętych, aczkolwiek przez kilka lat omijałem konfesjonał, nie przystępując – co jest oczywiste – do Komunii świętej. Chodziłem na Msze święte jednak nie z własnej woli. Domagał się tego ode mnie mój śp. Ojciec, a ponieważ od dziecka mi wpojono, że należy dotrzymywać słowa i brzydzić się kłamstwem, toteż oznajmiając, że udaję się do kościoła, rzeczywiście tam się udawałem. Uznawałem to za coś oczywistego. Chodzenie w niedziele do kościoła – w miarę jak mi lat przybywało – stało się dla mnie zasadą. Były to lata 1950 – 58, toteż mógłbym o sobie powiedzieć, że byłem jednym z pierwszych niewierzących ale praktykujących. Że niewierzący, to tak przynajmniej mi się zdawało a skutkiem tego było wstąpienie do PZPR. Praktykującym zaś, byłem przy-najmniej częściowo.
Pierwsze wątpliwości co do tego, czy słusznie przystałem do marksistów pojawiły się u mnie w czasie XX Zjazdu KPZR, w czasie którego rozprawiono się z tzw. „kultem jednostki”, który prezentował Stalin.
– A więc ideologia marksistowskiego materializmu nie jest wcale czymś ostatecznym i aż tak dobrym, jak to przedstawiano.
Postanowiłem zrewidować swój światopogląd. Zacząłem czytać czasopisma tej kwestii poświęcone, a więc „ARGUMENTY”, „FAKTY I MYŚLI” a także „MYŚL WOLNĄ” prezentujące ateistyczny światopo-gląd oraz „GOŚĆ NIEDZIELNY” i „TYGODNIK POWSZECHNY”, a także „SŁOWO POWSZECHNE”, które wprawdzie było pismem PAX-u, organizacji współpracującej z komunistami, jednak łatwiej „przemy-cało” teksty religijne.
Odkrycie prawdy, którą głosił Jezus Chrystus, zapisaną w Ewangelii, czyli „DOBREJ NOWINIE”, przyszło do mnie w formie swoistego rodzaju olśnienia. Czytałem niedzielne „Czytania liturgiczne”, które drukowało „SŁOWO POWSZECHNE”. Pewnego razu prawdy zawarte w Ewangelii a będące którymś z nauczań Pana Jezusa, tak mnie zachwyciły, iż głośno wyrzekłem słowa: Masz rację. Nawet moja mama się wtedy zdziwiła; wyszła z kuchni i spytała co powiedziałem a kiedy odrzekłem, że tak mi się powiedziało, dotknęła mojego czoła, podejrzewając, że mam gorączkę.
Ale Komu to przyznawałem rację? Czyż zatem mógł nie istnieć – w co gotów byłem uwierzyć – Ten, który głosił prawdę?!
W 1971r. poprosiłem o skreślenie mnie z listy członków PZPR, uzasadniając swoją prośbę tym, że zwłaszcza ukończenie kursu marksistowskiego religioznawstwa utwierdziło mnie w przekonaniu, iż ateistą nie jestem i być nim nie potrafię. Jestem chrześcijaninem i nim pozostanę. Niektórzy mi ten krok odradzali posądzając mnie – jedni o fanfaronadę, inni wręcz podejrzewali mnie o zamiar „wkręcenia się” w środowi-sko katolickie, aby szpiegować. A mnie po prostu „kamień spadł z serca”. Mogłem już wyzbyć się pogardy dla samego siebie i z czystym sumieniem nazwać siebie katolikiem. Potem otrzymałem w prezencie od krewnej mojej śp. Żony Biblię. Mogłem stać się uczniem Boga. Odtąd bowiem lektura Pisma św. stała się moją najbardziej ulubioną.

2. Moja Wiara

Wierzę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Słowa te recytuję każdej niedzieli, uczestnicząc we mszy św. Lecz czy ja naprawdę wierzę w Boga, który wszystko stworzył, czyli wszystko, co istnieje, zapoczątkował? Wszak współczesna biblistyka traktuje np. „Księgę Rodzaju” jako utwór poetycki – „hymn na cześć Boga Stwórcy” a nie jako opis pewnych faktów, które rzeczywiście się wydarzyły, aczkolwiek nie są określone ani co do miejsca ani co do czasu.
Ja jednak naprawdę w to wierzę. Wierzę zaś dlatego, ponieważ odrzucając ideę pierwotnego i wiecznego istnienia Boga, jakiegokolwiek istnienia a także sposobu istnienia i zasad według których wszystko ist-nieje, nie potrafiłbym uzasadnić tak, aby uzasadnienie to było zgodne ze zwykłą ludzką ale jednocześnie obiektywną logiką. O braku takiego właśnie uzasadnienia wiem, ponieważ był czas, kiedy go szukałem poza Bogiem i nie znalazłem. Nie można bowiem niepodważalnie wykazać, że w związku z powstaniem i istnieniem wszechświata, istnienie Boga było (albo też jest) niepotrzebne, a właśnie jedynie logicznie uzasadniona zbędność Boga mogłoby – ewentualnie – przeczyć Jego istnieniu.
Wiarę w Boga postrzegam jako fundament najbardziej radykalnego racjonalizmu. Wszelkie materiali-styczne racjonalizmy, odrzucające istnienie Boga – Stwórcy, Prawodawcy i Sternika wszechistnienia – twierdzenie, że wszelkie istnienie, takie jakie ono jest, jest dziełem przypadku, uważam za mrzonki dykto-wane ludzką pychą.
Wiara w Boga, Stwórcę, Prawodawcę i Sternika wszechistnienia, &Tego, Który Jest&, jest uzasadniona istnieniem tego, co istnieje, czyli świata materialnego i świata pojęć, a także świata jeszcze nie poznanego, którego istnienie podpowiada nam intuicja.
Wiara w Boga narzuca nam określone wymagania co do naszego postępowania. Nie uwzględnianie tych wymagań przez człowieka wierzącego czyli postępowanie w życiu „tak jakby Boga nie było”, sprawia, że jego wiara jest rzeczywiście złudzeniem.
To moje wyznanie wiary przekazuję nie po to abyś nagle uwierzyła ale chcę Ci pokazać, że obiektywnie na rzecz patrząc, poza Bogiem niczego się uzasadnić nie da, a samo życie okazuje się być nonsensem.
Pokój i dobro! tis.


Cz paź 30, 2003 11:17

Dołączył(a): Śr maja 21, 2003 16:12
Posty: 656
Post 
techtavaniekatholiptica napisał(a):
Ateizm jest stanem naturalnym człowieka.
Rodzimy się ateistami.

Rodzimy się ludźmi. A człowiek z racji tego, że jest istotą myślącą zaczął się dopytywać: "dlaczego?" Odpowiedź na wiele pytań przyniosło Boże Objawienie, które nie ingeruje w naszą wolność. Jeśli chcesz, to wierz; jeśli nie, to nie wierz.
Gdyby człowiek z natury był ateistą, to wiara byłaby wbrew ludzkiej naturze. W takim razie dlaczego ona wciąż istnieje? Idź do kościoła, do kaplicy Najświętszego Sakramentu, popatrz w twarz modlącym się ludziom i powiedz im, że są manipulowani przez księży. Ciekawe, co Ci odpowiedzą...

Cytuj:
A dlaczego w stanie późniejszym, nie przyjęłam wiary? Owszem, wierzyłam, jako dziecko. Tak mnie wytresowano. Dzieci są łatwowierne.
Ale z czasem człowiek dorośleje i zaczyna odrzucać dziecięce wierzenia.

Słusznie, każdy przez to przechodzi. Św. Paweł pisze: Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. 1 Kor 13,11. Ty po prostu w swojej wierze zatrzymałaś się gdzieś tam w dziecińtwie i przestało Ci to wystarczać. Wiara to nie zabawka, która się starzeje. To coś, co powinno się ciągle rozwijać. Jesli tego nie robimy, z czasem przestaje nas to zajmować, aż w końcu odrzucamy to, jak starą lalkę. Nie miej więc do innych pretensji, że poszli dalej, bo to Ty zostałaś z tyłu.

Cytuj:
Mówiąc już całkiem poważnie, rozum i zmysły nie wskazują mi na żadne przesłanki, by istniał Bóg.


Wiele razy już pisałem o tej historii, ale przypomnę ją jeszcze raz. Na jednym z sympozjów pewnien naukowiec próbował przekonywać, że Boga nie ma. Żeby podać "żelazny" dowód, przeprowadził doświadczenie. Poprosił, żeby podniósł rękę ten, kto widział na własne oczy Boga. Gdy na sali zapadła cisza, triumfująco zszedł z mównicy. Na to podszedł do mikrofonu inny naukowiec i poprosił, żeby podniósł rękę ten, kto widział na własne oczy rozum swego przedmówcy. Również na sali zapadła cisza....

Cytuj:
No cóż....
Abstrahując na razie od wiary, od tego czy jest Bóg czy nie. Spójrzmy na religię praktycznie, typowo z ziemskiego aspektu.
Zapytam, co daje religia człowiekowi-wiernemu. IMO, nic.
A nawet mu zabiera: wolność, pieniążki... etc.
A co daje kapłanom?
Władzę, kasę, szacunek wytresowanego społeczeństwa, wpływy...
Widząc, że religia służy kapłanom, a nie wiernym - uważam za racjonalne postawienie tezy:
że ludzie wpadają w sidła wiary i kapłanów.

Gdy się czyta, co ludzie wypisują w internecie, o księżach, trudno zauważyć ów "szacunek wytresowanego społeczeństwa". W żadens sposób nie jesteś w stanie zmusić kogoś do tego, żeby Ciebie szanował. Na to trzeba zapracować. I jesli wierni szanują księży, to za to, co robią, a nie za to kim są. A podstawowym zadaniem kapłanów jest udzielanie sakramentów. Bez nich nie ma życia chrześcijańskiego. Kto jest ochrzczony, musi przyjmować sakramenty, jeśli chce mieć nadzieję na zycie wieczne. Ale gdzie nie ma kapłanów, tam nie ma sakrametów. Kto wierzy, rozumie to i dlatego szanuje księży, żeby ich nie brakło, kiedy będą go potrzebować.
A propos: już Ignacy Antiocheński (II w. po Chr.) powiedział: Gdzie nie ma kapłanów, tam nie ma Kościoła
A jeśli zycie księży jest takie wspaniałe, jak powiadasz, to dlaczego seminaria duchowne nie pękają w szwach? Dlaczego w innych krajach jest poważny kryzys powołań? Przecież, według Ciebie, to dobry sposób na zdobycie kasy, szacunku, wpływów. Odpowiem Ci - bo kapłaństwo, to poświęcenie się dla innych a nie dla siebie, a tego ducha poświęcenia coraz bardziej dzisiaj brakuje. Wielu patrzy na to, żeby brać, żeby mieć i dlatego z zazdrością patrzą na księży, gdy za ciężką pracę zostają wynagrodzeni. Nie widzą tego, ile wyrzeczeń kosztuje ich powołanie. Nie widzą, tego, że w przeciwieństwie do innych zawodów, oni są w pracy 24 godziny na dobę. Nie dałabyś rady unieść czwartej części z tego, co oni muszą dźwigać.

Cytuj:
Mnie to w sumie nie dziwi: Kościół zawsze wolał klątwę i stos niż ekumeniczną rozmowę.

Ekumenizm polega na dialogu pomiędzy chrześcijanami wierzącymi w różny sposób Chrystusa. Dialog międzyreligijny to relacje pomiędzy wierzącymi różnych religii. Ateista przychodzi do Kościoła albo żeby szukać wiary, albo żeby Go atakować i próbować zniszczyć. Dlatego zapytam się Ciebie ewangelicznie: "Przyjacielu, po coś przyszedł?"


Cz paź 30, 2003 11:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20
Posty: 151
Post 
hej agni

cenzura faktycznie, az odpycha, ale nic to

jo_tka podala przyklad, jak wiara dodala jej sil
mi wiara wysysala sily, dopiero, gdy spadla z moich plecow, przestalem myslec o smierci, a zaczalem myslec o zyciu

wiara wbrew naturze? a czemu nie?
majtki, za przeproszeniem, tez sa wbrew naturze, a jakos wszyscy (prawie) je nosimy

Serafin sugeruje, ze boze objawienie przynioslo wiele odpowiedzi na ludzkie "dla czego?"
no zgoda
problem jednak jest taki, ze to dosc latwa odpowiedz na trudne pytanie

a moze za latwa? a moze taka latwa odpowiedz powoduje, ze przestaniemy pytac? i sie nigdy nie dowiemy?

rozumiem ludzi wierzacych, bo wierzylem
jeszcze to pamietam

nie rozumiecie mnie, wierzacy
nie rozumiecie niewierzacych i nie zrozumiecie

nie probojcie
po prostu badzcie dobrymi wierzacymi i przestancie nami pomiatac, z nami walczyc, nas zwalczac, nami dzieci straszyc

wszystkim bedzie weselej :)


So lis 01, 2003 1:06
Zobacz profil
Post 
Witam


Cytuj:
cenzura faktycznie, az odpycha, ale nic to



Pytanie......gdzie ta cenzura?
Chyba ze sa usuwane Twoje jadowite teksty, a malo ktory nie jest.





Cytuj:
rozumiem ludzi wierzacych, bo wierzylem
jeszcze to pamietam

nie rozumiecie mnie, wierzacy
nie rozumiecie niewierzacych i nie zrozumiecie

nie probojcie



Nie rozumiesz i nigdy nie rozumiales wiary. Gdybys chociaz staral ja zglebic....wtedy bys od niej nie odszedl. Dlatego nie wciskaj kitu, ze ty rozumiesz ludzi wierzacych. Polkowniku, tu nie ma dzieci!


Cytuj:
po prostu badzcie dobrymi wierzacymi i przestancie nami pomiatac, z nami walczyc, nas zwalczac, nami dzieci straszyc




Nikt wami dzieci nie straszy. Pomiata??? Gdziez to jestes tak bardzo pomiatany??
Polkowniku ty jestes po prostu zagubiony i kazde zdanie, ktore nie jest zgodne z Twoim jest przez Ciebie odbierane jako bezposredni atak i probe pomiatania.
To nie my wierzacy mamy problemy.........polkowniku to ty je masz chociazby w kwestii jasnego okreslenia sie.


Pozdrowka :D


So lis 01, 2003 15:17
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 20, 2003 19:39
Posty: 182
Post spalmy mosty, zostawmy ląd
Trochę dziwne nastroje tu panują, ale jakże interesujące! Ktoś śmiał się nie zgadzać! Ktoś śmiał myśleć inaczej! Buntować się, zadawać trudne pytania! Toż to skandal!! Beli, wcale mnie nie dziwi, że tego nie tolerujesz...

Widzisz, Agni, ja rozumiem, o co Ci chodzi. Dostrzegasz pewne zjawiska, których nie rozumiesz, które Cię bulwersują. Więc bronisz się przed nimi i próbujesz to wyrażać. Czy forma tego wyrażania jest zawsze poprawna, to inna sprawa, ale umówmy się, że forma nie jest tu aż taka ważna. Mówisz, że ateizm jest czymś naturalnym. Otóż nie zgadzam się - naturalne jest pytanie o sens istnienia, pytanie "dlaczego?". Naturalne jest dociekanie tego sensu, szukanie odpowiedzi na pytanie "dlaczego?", a nie któraś z odpowiedzi z góry przyjęta. Nikt nie rodzi się teistą bądź ateistą, chrześcijaninem czy buddystą, tylko człowiekiem, istotą myślącą. Więc jeszcze raz: ateizm nie jest naturalny. Naturalne jest pytanie o sens istnienia.

Ale kolejna sprawa, na którą zwracał już uwagę Ks.7: ateizm jest stanowiskiem, które również wymaga uzasadnienia. Wymaga, ponieważ ateizm nie polega na obojętności wobec tego, czy Bóg jest, czy Go nie ma. Gdyby tak było, w ogóle byś tutaj nie pisała. Ateizm jest twierdzeniem, że Boga nie ma. A twierdzenie trzeba uzasadnić, jeżeli chce się być poważnie traktowanym. Więc ja Cię pytam: czy Ty TWIERDZISZ, że Boga nie ma, czy też jest Ci to tylko OBOJĘTNE (bo to nie to samo)?

A na koniec chcę pokazać, na czym polega różnica między ludźmi wierzącymi a ateistami - między prawdziwie wierzącymi a prawdziwymi ateistami. Pozwolę sobie tutaj przytoczyć jako ilustrację dla tego problemu fragment Wiedzy radosnej Nietzschego:
Cytuj:
Opuściliśmy ląd i wsiedliśmy na statek. Zniszczyliśmy za sobą most - co więcej, zniszczyliśmy za sobą ląd! Nuże, statku! Strzeż się! W krąg ciebie leży ocean: prawda, że nie zawsze ryczy, a czasem spoczywa jak jedwab i złoto, i marzenie o dobroci. Lecz nadejdą godziny, kiedy poznasz, że jest nieskończony i że nie ma nic straszliwszego nad nieskończoność. O, jęku biednego ptaka, który czuł się wolny, a teraz uderza o ściany tej klatki! Biada, jeśli opadnie cię tęsknota za lądem, jak gdyby tam więcej było wolności - a nie ma już żadnego "lądu"!

Nietzsche odrzuca drobnomieszczańską moralność i religijność. Pali za sobą mosty, niszczy nawet sam "ląd" i wypływa na pełne morze wolnego ducha. I co zastaje? Przerażającą, straszliwą nieskończoność, która go otacza. Ateista w nieskończoności, która go otacza, dostrzega bowiem PUSTKĘ. Wierzący, idący za Chrystusem, też wypływa w morze, też dostrzega otaczającą go nieskończoność. Ale w tej nieskończoności, w przeciwieństwie do ateisty, dostrzega PEŁNIĘ.

Spalmy więc mosty, zostawmy ląd i spójrzmy na Nieskończoność. Co zobaczymy?...

Pozdrawiam!

_________________
Wino i muzyka rozweselają serce,
ale wyżej od tych obu rzeczy stoi umiłowanie mądrości.


So lis 01, 2003 17:38
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Podoba mi się, Alipiuszu :) Ten fragment o nieskończoności i PEŁNI...
Dodałabym jedno... :) Ta wolność - nawet w oczach Nietschego - jest klatką... Zależności od - nie wiadomo czego, braku kontroli nad własnym losem... Niemożności pewnie - wreszcie...
Natomiast nie rozumiem wniosku, że Beli kogokolwiek nie toleruje? To już nie można dyskutować emocjonalnie? :) A oskarżenie o cenzurę mnie również wydaje się przesadzone... :)
Pozdrawiam :)

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


So lis 01, 2003 20:09
Zobacz profil
Post Re: spalmy mosty, zostawmy ląd
Alipiusz napisał(a):
Nikt nie rodzi się teistą bądź ateistą, chrześcijaninem czy buddystą, tylko człowiekiem, istotą myślącą. Więc jeszcze raz: ateizm nie jest naturalny. Naturalne jest pytanie o sens istnienia.

Ale kolejna sprawa, na którą zwracał już uwagę Ks.7: ateizm jest stanowiskiem, które również wymaga uzasadnienia.


IMHO, jest to równoznaczne.
Ale OK, najprostszym uzasadnieniem ateizmu jest słynna brzytwa do kasowania bytów niepotrzebnych.
1000 lat temu piorun to grom Boga...
Dziś wiemy, że Bóg nie ma tu nic do rzeczy.
Wszystko mozna wyjaśnić bez Boga, wiara więc po prostu stała się przestarzała i niepotrzebna.

Alipiusz napisał(a):
Wymaga, ponieważ ateizm nie polega na obojętności wobec tego, czy Bóg jest, czy Go nie ma. Gdyby tak było, w ogóle byś tutaj nie pisała.


Błąd w rozumowaniu Alpi.
Boga nie ma, ale jest ludzka wiara i religia. I to już wystarczający powód, by tu pisać.


Alipiusz napisał(a):
Ateizm jest twierdzeniem, że Boga nie ma. A twierdzenie trzeba uzasadnić, jeżeli chce się być poważnie traktowanym. Więc ja Cię pytam: czy Ty TWIERDZISZ, że Boga nie ma, czy też jest Ci to tylko OBOJĘTNE (bo to nie to samo)?


jw. w kwestii uzasadniania.
co do pytania odpowiem tak, twierdzę, że boga nie ma, ale jego istnienie/nieistnienie nie jest mi obojetne.

Alipiusz napisał(a):
Ateista w nieskończoności, która go otacza, dostrzega bowiem PUSTKĘ. Wierzący, idący za Chrystusem, też wypływa w morze, też dostrzega otaczającą go nieskończoność. Ale w tej nieskończoności, w przeciwieństwie do ateisty, dostrzega PEŁNIĘ.


Nie jest istotne co dostrzegamy, tylko czy widzimy rzeczywistość.
Zapełnienie pustki bytami urojonymi z powodu strachu/lęku przed śmiercią jest dziecięcą ucieczką w świat wyimaginowany.

Wierzący może sobie widzieć, jak piszesz "pełnię"... może nawet widzieć aniołki, harfy, zdroje Edenu albo stada bizonów do łowów, albo haremy hurys, albo pola Walhalii.... może widzieć...
Cóż z tego, skoro to zwykłe majaczenia zlęknionego dziecka, jak fatamorgana oazy na pustyni...

Trzeba mnieć rozum i odwge, by odrzucić dziecięce basnie i twardo stanąć nogami w rzeczywistości.

na zakonczenie - doskonale meritum zagadnienia oddaje fragm. wiersza St. Standego, pisany dla córki.
Poeta z racji działalności politycznej był przesladowany i rzadko bywał w domu, a katolicka szkoła II RP katechizowała mu dziecko:

Nie, nie ma boga dziecino,
to kij dla ślepych bez woli,
to kij co potrzebny panom,
by trzymać biednych w niewoli.

(...) chciałabyś ojcu wierzyć,
lecz wymowniejsze skąd inąd
medalik i dzwony z wieżyc...


N lis 02, 2003 19:27
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Agni - wszystko można wyjaśnić?
A jak wyjaśnisz fakt istnienia?
Bo wybacz, ale teoria która brzmi:
1/ w wielkiej zupie pływały cząsteczki węgla i wody... potem się z tego zlepiła glukoza... 2/ do tej glukozy przykleiła się zasada purynowa i jakaś reszta fosforanowa (przedtem też pozlepiane); 3/ takie cząstki połączyły się w łańcuszek... zasad purynowych jest wprawdzie tylko 5 (w ogóle) ale nie szkodzi... 4/ do tych "łańcuszków" przykleił się jakiś enzym, wcześniej pozlepiany... potem jeszcze kilka... 5/ ten enzym sam wpadł na to, że ma zacząć czytać łańcuszek trójkami... i przerabiać na nieco inny łańcuszek... a potem na białko...
I w sumie jest naturalne że wszystkie białka strukturalne organizmów zwierzęcych (czyli te, co budują ich ciała) składają się z 20 aminokwasów... I przyporządkowanie trójkom zasad odpowiednich aminokwasów też się dokonało "samo"... W tej "zupie"...
Już nie mówię o sklejaniu się tego w komórki... To tylko DNA/RNA i białka... Nie mówię o takich drobiazgach jak szlaki metaboliczne, jak przewodzenie w nerwach, jak proces kojarzenia... Jak uczucia, myśli, wybory...
Jesteś tylko zbiorem cukrów tłuszczów i aminokwasów opartym na zasadzie łańcuszka związków chemicznych o 4 typach końcówek, czytanych trójkami? Czym się różnisz od psa, szczura i małpy?
Agni, wybacz...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


N lis 02, 2003 21:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20
Posty: 151
Post 
hmmm

jestem ateista

jak to uzasadniam?

nie moge juz powiedziec "wierze w boga..."

nie przejdzie mi przez gardlo

a szkoda, bo bylo calkiem fajnie


Pn lis 03, 2003 1:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 15:22
Posty: 600
Post 
Jak człowiek może sie rodzić Ateistą? Przecież przyjmuje chrzest i inne sakramenty wiec raczej człowiek rodzi sie poganinem by póżniej przyjąc poszczególne sakramenty.

Agni ty czepiasz sie wszystkiego ale do końca niejesteś tego pewna.


Pn lis 03, 2003 11:37
Zobacz profil
Post 
Witam



Cytuj:
jestem ateista




polkowniku.....troszke lakonicznie uzasadniles swoj ateizm. Twierdzisz, ze Boga nie ma....hmmm

W co w takim razie wierzysz?

W jaki sposob mozesz uzasadnic "tajemnice czlowieka". Bo temu chyba nie zaprzeczysz. Czlowiek jest wiekszy od wiedzy jaka posiada o sobie samym.
W jaki sposob ateista moze wyjasnic roznice pomiedzy zwierzeciem a czlowiekiem, ktory jako jedyna istota materialna potrafi : myslec, kochac, nienawidzic, podejmowac decyzje, tworzyc dziela....itp. Zadne zwierze nie jest do tego zdolne, nie mowiac juz o roslinach lub innych materialnych rzeczach.

Czlowiek wierzacy uzasadnia swoje istnienie tym, ze zostal stworzony przez Istote wyzsza od niego (Boga). Natomiast jak to uzasadniaja ateisci?
Ateisci sa natomiast przekonani, ze sa wynikiem ewolucji lub tez zwyklego przypadku. Czyli wnioskujac z tego uwazaja iz powstali z czegos o wiele nizszego niz czlowiek....a mianowicie ze zwyklej materii.

Kolejna sprawa

Osoba religijna, wierzac w to, ze pochodzi od kogos wiekszego niz on sam, wierzy takze w to, ze celem i sensem jego zycia jest ktos wiekszy niz tylko nieozywiona materia, przyroda, czy tez prawa ewolucji.

Ateista natomiast, uwazajac ze pochodzi od czegos mniejszego, powinien wierzyc iz celem jego zycia jest cos mniejszego niz on sam. Czyli: walka o byt, dorazna przyjemnosc, obojetnosc na wlasny los i w konsekwencji powrot do martwej materii.
Jezeli ateista zaczyna kochac, chronic swoja wolnosc czy tez rozwijac swoja swiadomosc....to automatycznie staje w sprzecznosci z wlasnymi przekonaniami. Bo wierzac, ze pochodzi z materii i nicosci.....stara sie zmierzac do tego czego w materii i nicosci nie ma.

Ciezka sprawa z tym ateizmem :D Zachodzi tu albo brak konsekwencji.....albo oszukiwanie siebie samego :D .

Jeszcze jedna sprawa.....polkowniku......przychodzac na forum czy tez czat, tutaj na strone wiara.pl.......rowniez postepujesz niekonsekwentnie. Bo tak szczerze mowiac , skoro jestes ateista, to po co ci dyskusje o Bogu i sensie zycia? Przeciez tam podobno jest tylko nicosc.

Wnioskowac mozna z tego tylko jedno.......ty nie jestes ateista :D


pozdrowka :)


Pn lis 03, 2003 23:54
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 67 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL