Na początek dziękuję tym, którzy są gotowi postawić mi kawę, nawet tą wirtualną . Avatar zobowiązuje .


Oto wielka tajemnica wiary @Robku . Zacznij zapraszać Boga do swojego życia i przekonaj się osobiście na własnej skórze, jak dobry jest Bóg. Tylko pamiętaj, wysłanie zaproszenia wiąże się z koniecznością otwarcia drzwi do swego życia, więc się dobrze zastanów czy na pewno jesteś gotowy na przyjęcie tego wyjątkowego gościa.


Jasne że tak. Ale to były przypadki, gdy gość powinien wytrzeźwieć lub wziąć parę lekcji z dobrych manier.


No właśnie @Robku. Czy żeby porozmawiać z znajomym potrzebujesz najpierw zasięgnąć instrukcji z YouTube? Jeżeli znajomi Cię ignorują, zapewne taki instruktaż byłby Ci potrzebny, żeby przeanalizować swoje zachowanie, co robisz źle. Jeżeli nie układa Ci się z kobietami, potrzebujesz nawet więcej niż 1 godzina seansu, żeby dojść do przyczyn Twoich niepowodzeń.
Nie wiem jak sobie wyobrażasz doradzanie w przypadku trudności w relacjach z dziewczynami. W ciemno ciężko stwierdzić, dlaczego dziewczyna ignoruje, nie odezwie się nawet słowem, więc jeżeli ktoś chciałby to zmienić, musiałby z grubsza nakreślić sytuację, gdyż każdy człowiek jest inny i nie ma jednego uniwersalnego szablonu, który pasowałby do każdych okoliczności, zatem podejście jest ściśle indywidualne.


Wtedy należy odpuścić. Nie można oczekiwać, że pierwsza kobieta, do której podejdziesz będzie wdzięcznym przykładem wzorcowego odtwarzania dialogów z filmiku na YouTube. Życie to nie Hollywood, żeby za pierwszym razem wszystko się dobrze udawało. Chyba, że Bóg tak pokieruje Twoim życiem, że ta pierwsza będzie tą właściwą i Cię nie zignoruje. No ale do tego potrzebna jest modlitwa do Boga, żeby tak pokierował Twoim życiem i stworzył takie okoliczności .

Zamiast opowiadać że to są jakieś tajemnice, to zwyczajnie przyznaj się że nie wiesz o czym mówisz.
Bo to twoje gadanie jest oszukańcze i można je przypasować do absolutnie wszystkiego, w końcu ktoś będzie całe życie się modlił, przestrzegał wszelakich przykazań, no i niestety cała jego rodzina zginie w wypadku samochodowym. A "Mrs_Hadley" na to, nic się nie martw, to jest wielka tajemnica wiary.





Dobre maniery co to takiego?




Ze wszystkimi jest tak samo, żadna nie chce ze mną gadać, więc lepiej sobie z tych dziewczyn zrezygnować.

@Robku drogi, zapomniałeś o jednym kluczowym aspekcie życia chrześcijanina. Nie wystarczy być wzorowym katolikiem, który modli się i przestrzega przykazań, wszak i żydzi tak czynią. Znasz przypowieść o faryzeuszu i celniku? Faryzeusz szczycił się swoją pobożnością, uważał się za lepszego od celnika, ale to celnik został pochwalony ze swoją postawę, a faryzeusz skrytykowany. Jak myślisz, dlaczego? Jezus uczył człowieka, że powierzchowna pobożność, która jest oparta na wypełnianiu praktyk i modlitwie to za mało, trzeba jeszcze kochać drugiego człowieka, z tą intencją życzyć mu dobra i czynić dobro. A także wierzyć, że to ma sens. Możesz być niezdarnym katolikiem, który wciąż zalicza po drodze upadki, ale właśnie to dobro, które czynisz, przybliża Cię do Boga, pozwala nawiązać z Nim więź. W takim układzie, nawet wypadek samochodowy nie przerwie więzi, która się wytworzyła, zło nie pokona dobra, bo wypadek losowy nie wpłynie na ich możliwość zbawienia. Może to właśnie dzięki modlitwie tego jednego człowieka, cała jego rodzina doświadczy tej łaski, że w ostatniej chwili się nawrócą? Modlitwa nie służy tylko Tobie, ale również innym.


Zasady kulturalnego zachowania.


Jak myślisz, co w Tobie może je odpychać?

Chodziło mi jedynie o to, że tym twoim wyrażeniem "tajemnica wiary" można dopasować do absolutnie wszystkiego, i dlatego to gadanie jest nic nie warte, bo co by się nie działo, to można powiedzieć że to jest tajemnica wiary, a po co to mówić, skoro to nic nie zmieni?





Wygląd.

Bóg dał nam wolną wolę, możemy robić co chcemy, On nam niczego nie narzuca. Możemy urządzić sobie świat po swojemu. Stworzymy sobie piekło - będziemy mieć piekło. Stworzymy sobie raj - będziemy mieć raj. Nasz wybór, nasza odpowiedzialność.
Jeśli mamy problem, z którym sobie nie radzimy, Bóg może nam pomóc - jeśli Go o to poprosimy. Ta pomoc zwykle nie jest bezpośrednia, modlitwy o to aby drzewo samo się porąbało czy nagle na środku pokoju pojawił się worek ze złotem raczej nie zostaną spełnione. Bóg nie każe komuś iść do Ciebie, bo jak by się to miało do wolnej woli tej osoby? Ale jeśli z pokorą i szczerze poprosisz o możliwość spotkania odpowiedniej osoby, to masz szanse, że Bóg da Ci taką okazję. Sam też powinieneś działać w tym kierunku, bo jak się będziesz bał zagadać do kogokolwiek, no to jak niby ma coś z tego wyjść?

Np. idziesz na egzamin, który polega na tym, że losujesz pytanie, powiedzmy od 1 do 100 i odpowiadasz. Są następujące możliwości:
1) Jeśli jesteś na 100% przygotowany, to zdasz co byś nie wylosował i pomoc nie jest Ci potrzebna.
2) Jeśli w ogóle się nie przygotowałeś i Twoja wiedza jest zerowa, to pewnie oblejesz tak czy inaczej, wszak z pustego i Salomon nie naleje.
3) Jeśli opanowałeś, powiedzmy, połowę materiału, modlitwa może zwiększyć Twoje szanse, na to, że trafisz akurat na to pytanie, na które potrafisz odpowiedzieć.

Jak dawanie takiej okazji, miałoby wyglądać?





Czyli Bóg będzie podmieniał pytania tak żebym trafił na te, na które mogę odpowiedzieć.
A czy z Lotto też tak da rade? i od modlenia Bóg wylosuje te numery na które postawiłem?

I powiedzmy że w tym Lotto również opanowałem połowe materiału, bo 3 jestem w stanie trafić, więc reszte Bóg dołoży?

Nie wiem w jaki sposób to się dzieje, ale efekt końcowy jest właśnie taki.

Jeśli potrafisz trafić 3 cyfry, to kup kilka(set) losów i będziesz do przodu.
Jeśli kilka tysięcy osób prosi o to, aby to ich cyfry wypadły, przy czym każda skreśliła inne, to siłą rzeczy nie jest to możliwe do spełnienia.
Poza tym Bóg to nie automat - On zna nasze myśli i intencje.

A co to ma do rzeczy?

Podmieniać pytania na egzaminie to można, ale ingerować w losowanie Lotto już nie wypada?

Intencja jest ważna - chęć zdobycia pieniędzy dla samego bogactwa i wygodnego życia to trochę marne uzasadnienie.

No przecież chce zdać egzaminy żeby mieć wykształcenie, i żeby zdobyć dzięki temu parce, i zarabiać pieniądze.
Więc w obu sytuacjach, intencja jest taka sama.

Dev1 - najlepsza modlitwa jest dzialanie.

Jak wskazywał św Augustyn - pracuj tak jakby wszystko zależało od ciebie, ufaj tak jakby wszystko zależało od Boga.

To mam się okłamywać? i wmawiać sobie, że wszystko zależy od Boga?

Pracuj i ufaj stanowią jedno zdanie, jedno drugie zatem nie umniejsza.

To w końcu mam pracować, tak jakby wszystko zależało odemnie?