Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 05, 2025 13:43



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 ANIOŁ PRZYPADKU??? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn sie 21, 2006 14:36
Posty: 69
Post ANIOŁ PRZYPADKU???
Chyba tylko głupiec sądzi, że zupełnie rządzi swoim życiem, i głupiec tylko mniema, że wszystko jest dziełem przypadku.
*
Zjawisko przypadku fascynowało przez całe prawie życie Krzysztofa Kieślowskiego, reżysera filmu „Przypadek”, w którym trzy razy Witek pędzi za odjeżdżającym pociągiem i od tego, czy dogoni go lub nie, zależy kolej jego losów. Wierzył on, że jego życiem rządziło pasmo przypadków, które w końcu jawiły się również jako logiczna konieczność.
*
Przypadek może nie istnieć dla niewolników ślepego, nieubłaganego fatum (czy hinduskiej karmy). Ale ktoś, kto widzi przypadek od strony bezsensowności, może myśleć, że jesteśmy zabawką w rękach kapryśnych i złośliwych mocy. Od jaśniejszej strony, jest on jednak znakiem, że życie nie musi spełniać niczyich wróżb i że po części wpływamy na nie my sami, inni, nieoczekiwane okoliczności, no i… Nadzieja mi szepcze, by przypisać przypadkowi Anioła, bo wtedy robi się jaśniej i sensowniej, choćby ten sens miało się ujrzeć po latach.
*
Nocna jazda samochodem z Litwy. Już niedaleko dom. Inni śpią. Jest ciepło i cicho. Nagle tuż nad głową przeraźliwy, budzący szept… Otwieram oczy i w ostatniej chwili odbijam kierownicą w bok… Centymetry od wysokiej skarpy… Tamci nawet nie poczuli szarpnięcia, szeptu też nie słyszeli.
*
Australia, południowe wybrzeże, którego urokliwość odbiera poczucie rzeczywistości i lęku, gdy usiłuję zejść po stromych skałach ku plaży. Zżarta solą skała załamuje się przy zeskoczeniu na nią (dotąd chodziłem po granitowych) i staczam się kilkanaście metrów w dół… Zatrzymuje mnie jakieś szarpnięcie na małym występie… Pode mną, w dole, jak wielkie piły, poszarpane skały i jacyś ludzie… Połamana stopa wykręcona zupełnie do tyłu. Palące słońce i dziwne – ani bólu, ani tężca, choć na pomoc czekam godzinę. Pierwszy ratownik, który wspina się ku mnie z dołu mówi: „Ty se ne bój, ja sem Czech.” I śmiech! Choć ściąganie mnie stamtąd na noszach jest naprawdę karkołomne. Potem, ci ludzie z dołu, dzwonią do szpitala, bo ściągnęli ze skalnej szczeliny mój aparat fotograficzny… nieuszkodzony. Pytają, czy mogą pomóc finansowo. Zupełnie obcy. A w szpitalu po 4-godzinnej operacji (mnie nie ubezpieczonego) główny chirurg Chińczyk zrzeka się honorarium, a pozostali przyznają sporą ulgę. A w nocy, co kwadrans, zjawiają się jak anioły, pielęgniarki, bo nikt nie wierzy, że w tej nodze utrzyma się krążenie. Piszę potem dla nich i czytam im baśń o Aniołach w pielęgniarskich kitlach, które przypadkiem są tak niebywale serdeczne, choć tych przypadków, tzn. Aniołów było tam wtedy znacznie więcej…
*
Zima, śnieżyca… Wychodzę na przekór z domu i spotykam małą dziewczynkę, która nie ma klucza, bo czeka na tatę. Kładzie się co i raz na śniegu, robiąc na nim tzw. „anioły”. Nagle pokazuje mi spadającą gwiazdę i domaga się wręcz, bym poszedł i sprawdził, gdzie spadła. Koniecznie! Sam się dziwię sobie, że idę, brnąc w śniegu i przewracając się na torach kolejowych. Mam już wracać, nie wierząc w żadne gwiazdy spadające, ale widzę coś/kogoś leżącego na szynach i słyszę gwizd pociągu zza zakrętu. Ściągam go prawie w ostatniej chwili. Kiedy prowadzę go – pijanego – do domu, okazuje się, że to jest tato tej małej. Na jej widok wyciąga spod kożucha figurkę Dzieciątka i…aniołka z odłamanym skrzydłem, które obiecał jej kupić, ale po drodze coś wypił i „wzięło go na śpik”, jak jej tłumaczy. Mała tuli się do ojca, jakby czuła, że mogła go już nie mieć… Wycofuję się cicho, trochę zawstydzony.
*
Każdy czytający mógłby dopisać tu nie jeden taki „przypadek”, ale bywa, że oddychamy po nim tylko z ulgą, jakby to się nam należało. A kronika wypadków informuje, że inni tak nie mieli.
Ale bywa też, że spóźnił się pociąg, samolot, nie padła szóstka w totolotka (a mogła!), bezsensownie oblało się egzamin… Człek wściekły, przeklina złośliwość losu, pecha, brak fartu etc.
I nigdy może się nie dowie, że mógłby błogosławić ten „nieszczęśliwy przypadek”, gdyby wiedział, ale…
*
I dlatego nie chcę widzieć przypadku bez Anioła (przypadek jest jego pseudonimem), który bywa przecież ramieniem Boga, który nie lubi pod niczym się podpisywać.

_________________
bratt


Pt paź 27, 2006 18:05
Zobacz profil WWW
Post 
Bardzo piękne i wspaniałe historie. Owszem wiele jest takich przypadków i cudownych ocaleń.
Jednak pisałem na tym forum już dwa razi i napiszę trzeci raz.
Żo o tych cudach, cudownych ocaleniach, wyjściach "cało" z niebezpiecznych sytuacji świadczą tylko ludzie, którym udało się przeżyć.
Tylko oni mogą świadczyć o códownym przypadku.
Siłą rzeczy tych ludzi, którzy doznali tego cudu jest większość.
A to tylko dlatego, że ci pozostali już nie żyją.
Nie może mówić o cudownym przypadku dziewczynka, która powiesiła się niedawno, nie mogą mówić o nim ofiary World Trade Center, nie mogą mówić ofiary zagłady Tsunami w Indonezji, setki zgwałconych, zamordowanych, czy zabitych w wypadku osób
Bo poprostu, ci ludzie nie żyją.
Gdyby mogli mówić zza grobu to powiedzieli by: "Nie było żadnego przypadku, żadnego aioła, nic nas nie uratowało.
Siłą rzeczy przy życiu pozostają tylko ci, którym się udało, i którzy doznali tego przypadku, czy cudownego ocalenia.
I to oni są jedynymi, którzy mogą świadczyć. Tych którzy mogliby poświadczyć, że jest inaczej - już nie ma wśród nas.


Pt paź 27, 2006 19:37
Post 
I jest jeszcze jeden cudowny przypadek. Najcudownijeszy ze wszystkich jakie zaistnialy. Cud, ktory ma udowodnic niedowiarkom, ze Bog istnieje i moze wszystko.
Aby sie dowiedziec jaki byl to cud, wystarczy siegnac po ksiazke
Vittorio Messori pt "Cud".

Zycze milej lektury i pozdrawiam wszystkich Aniolow Strozow, ludzi, ktorzy pisza na tym forum.


Pt paź 27, 2006 19:48
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41
Posty: 4103
Post 
Tylko - Aztec - nie bardzo wiem po co piszesz to tutaj po raz trzeci? (Dwa chyba już wystarczą :clever: )
Ja nie wierze w to, że istnieje coś takiego jak przypadek. Chociażby z tego powodu, że siebie nie uważam za przypadek ;)
Nie wiem dlaczego cuda miały miejsce właśnie w życiu tej a nie innej osoby, widocznie byl w tym jakiś cel, który teraz nie jest na tyle jasny aby go zrozumieć :)

_________________
Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.


Pt paź 27, 2006 19:53
Zobacz profil
Post 
Lucyna napisał(a):
Vittorio Messori pt "Cud". Zycze milej lektury i pozdrawiam wszystkich Aniolow Strozow, ludzi, ktorzy pisza na tym forum.

Czemu nie. Przeczytałem kilka katolickich książek, czemu by nie łyknąć jeszcze jednej. Da się to zassać z sieci, czy trzeba kupić ? Gruba ? :-)


Pt paź 27, 2006 20:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21
Posty: 919
Post 
Asienkka napisał(a):
Ja nie wierze w to, że istnieje coś takiego jak przypadek. Chociażby z tego powodu, że siebie nie uważam za przypadek ;)


A kto mowi, ze jestes? Jestes wynikiem fantastycznie nie-przypadkowego, rzadzacego sie niesamowicie scisle zdefiniowanymi prawami procesu ewolucji. To calkowite przeciwienstwo przypadku :D

Asienkka napisał(a):
Nie wiem dlaczego cuda miały miejsce właśnie w życiu tej a nie innej osoby, widocznie byl w tym jakiś cel, który teraz nie jest na tyle jasny aby go zrozumieć :)


To dzielimy ludzi na lepszych i gorszych? Tych co sobie zasluzyli na cud i tych co nie?

Jest dokladnie tak jak Aztec pisal. Czemu nigdy nie slyszysz o gleboko wierzacych co umarli w agonii ze wzgledu na smiertelna chorobe? Albo o tych samych ktorzy zostali zamordowani, zgwalceni, okaleczeni na cale zycie etc.? Ano bo to zaden dowod na istnienie Boga, ba - wrecz tworzy watpliwosci; jakim cudem(!) takie zlo moglo sie wydarzyc tak dobrym ludziom?

Prawda jest niestety taka, ze wszystkie cudy to przypadki ktorym ludzie przypisuja nadnaturalne pochodzenies. Jakos nigdy nie slyszalem o cudzie ktory by prawdziwie zaprzeczyl wszelkim prawom fizyki/biologii etc. znanym czlowiekowi. Gdzie sa ci cudownie ocaleni samobojcy ktorzy skaczac z wiezowca zostali zatrzymani tuz nad poziomem ziemi? Gdzie sa ludzie z amputowanymi konczynami ktorym one odrosly?


Pt paź 27, 2006 20:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt paź 27, 2006 18:50
Posty: 70
Post 
Przypadek.. musi coś takiego być.. gdyby nie nie było by tomm'iego, bo Bóg każdego z nas prowadziłby za renke.

_________________
Marana Tha!


Pt paź 27, 2006 22:16
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 19, 2006 15:37
Posty: 127
Post 
tommy

Nie wypowiadaj się o prawdzie, bo nie wiesz jaka ona jest. Możliwe, że jest i tak i tak. Możliwe przecież, że rządzą nami jakieś siły, które my nazywamy przypadkiem, bo tak naprawdę nie posiadamy dostatecznej wiedzy o rzeczywistości. Czy rzucając kostkę do gry to przypadek sprawia, że wychodzi 6 lub 4 albo 2? Bynajmniej. Gdybyś do jakiegoś superkomputera wprowadził wszystkie dane fizyczne dotyczące kostki, warunków eksperymentu i praw fizyki, ten przy każdym rzucie przewidziałby ile oczek wyjdzie. Nie przyszło nikomu do głowy, że fakt, że zdarzenia fizyczne można sprowadzić do cyfr nie jest dowodem ani na to, że fizyka to tylko fizyka, ani na to, że fizyka rządzi się jeszcze jakąś inną, dotychczas nieodkrytą, być może narazie wymagającą wiary siłą? Teza, antyteza, synteza i tak to się wszystko kręci. Co byśmy bez ciebie zrobili mistrzu Heglu.

_________________
Wiem, że nic nie wiem


Pt paź 27, 2006 22:22
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 19, 2006 15:37
Posty: 127
Post 
A Aztec ma rację. Zmarli milczą ...

_________________
Wiem, że nic nie wiem


Pt paź 27, 2006 22:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21
Posty: 919
Post 
Valis napisał(a):
[ciach]


Zle to ujalem, przyznaje racje. Powinienem byl powiedziec nie ma zadnych dowodow ani przeslanek ktore wskazywalyby, ze jest inaczej.


Pt paź 27, 2006 23:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41
Posty: 4103
Post 
tommy napisał(a):
Asienkka napisał(a):
Ja nie wierze w to, że istnieje coś takiego jak przypadek. Chociażby z tego powodu, że siebie nie uważam za przypadek ;)


A kto mowi, ze jestes? Jestes wynikiem fantastycznie nie-przypadkowego, rzadzacego sie niesamowicie scisle zdefiniowanymi prawami procesu ewolucji. To calkowite przeciwienstwo przypadku :D


Miałam na myśli coś innego ;)

Cytuj:
Asienkka napisał(a):
Nie wiem dlaczego cuda miały miejsce właśnie w życiu tej a nie innej osoby, widocznie byl w tym jakiś cel, który teraz nie jest na tyle jasny aby go zrozumieć :)


To dzielimy ludzi na lepszych i gorszych? Tych co sobie zasluzyli na cud i tych co nie?

Jest dokladnie tak jak Aztec pisal. Czemu nigdy nie slyszysz o gleboko wierzacych co umarli w agonii ze wzgledu na smiertelna chorobe? Albo o tych samych ktorzy zostali zamordowani, zgwalceni, okaleczeni na cale zycie etc.? Ano bo to zaden dowod na istnienie Boga, ba - wrecz tworzy watpliwosci; jakim cudem(!) takie zlo moglo sie wydarzyc tak dobrym ludziom?


Po pierwsze - a czy ja gdzieś napisałam, że złe rzeczy nie mogą spotykać dobrych ludz? :clever:
Po drugie - utarło się, że to co nas spotyka (zwłaszcza coś złego) jest to kara, którą Bóg na nas zsyła... :|
A Twoje pytania - co do podziału ludzi na lepszych i gorszych - to takie luźne skojarzenia - czy jakieś wnioski, które nie wiem skąd wysnułeś? :clever:
I nie rozumiem - jak to nie slysze o chorych - głęboko wierzacych, czy też tych zgwałconych, zamordowanych? (Mało to wierzących straciło w taki sposób życie? ) Nie rozumiem... :|

Cytuj:
Prawda jest niestety taka, ze wszystkie cudy to przypadki ktorym ludzie przypisuja nadnaturalne pochodzenies. Jakos nigdy nie slyszalem o cudzie ktory by prawdziwie zaprzeczyl wszelkim prawom fizyki/biologii etc. znanym czlowiekowi. Gdzie sa ci cudownie ocaleni samobojcy ktorzy skaczac z wiezowca zostali zatrzymani tuz nad poziomem ziemi? Gdzie sa ludzie z amputowanymi konczynami ktorym one odrosly?


Poczytaj np. życiorys o. Pio, o tym jak chociazby ludzie odzyskiwali wzrok (dziewczynka bez źrenic zaczęła widzieć, człowiek któremu w trakcie wypadku wypłynęło oko - także odzyskał wzrok) i inne cuda.
Możesz zrzucić wszystko na przypadek :)
A Twoja prawda - nie jest moją :)

_________________
Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.


So paź 28, 2006 0:22
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21
Posty: 919
Post 
Asienkka napisał(a):
Po pierwsze - a czy ja gdzieś napisałam, że złe rzeczy nie mogą spotykać dobrych ludz? :clever:
Po drugie - utarło się, że to co nas spotyka (zwłaszcza coś złego) jest to kara, którą Bóg na nas zsyła... :|
A Twoje pytania - co do podziału ludzi na lepszych i gorszych - to takie luźne skojarzenia - czy jakieś wnioski, które nie wiem skąd wysnułeś? :clever:
I nie rozumiem - jak to nie slysze o chorych - głęboko wierzacych, czy też tych zgwałconych, zamordowanych? (Mało to wierzących straciło w taki sposób życie? ) Nie rozumiem... :|


Nie. Nie to tez chcialem udowodnic :) Ot po prostu - jak oddzielamy cud od przypadku? Czy sa jednym i tym samym? Kiedy cud sie staje przypadkiem?

Co do Twojego stwierdzenia o karze. Zauwazam zjawisko dokladnie odwrotne. Ludzie bardzo chetnie cytuja zdarzenia nieprawdopodobne jako jakis pokretny dowod dzialalnosci Boskiej. Ale trzeba byc konsekwentnym. Jesli dobre zdarzenia, szczesliwe zbiegi okolicznosci i "cudowne uzdrowienia" to dzialalnosc Boga to dlaczego nie zle? Bo te juz nie pasuja do wizji milosiernego Boga? Jesli spojrzymy na to szerzej(tak statystycznie) to na kazdego cudownie uzdrowionego z <smiertelnej choroby takiej a takiej> mamy wiele wiecej ktorzy umarli. A to idealnie pasuje do bezuczuciowego wlasnie "przypadku".

Moj lekko ironiczny podzial na lepszych-gorszych wynika wlasnie z tego kogo spotykaja "cuda". Dlaczego jednego czlowieka a nie innego? Czyz wszyscy nie jestesmy rowni w oczach Boga? Czy zbijamy to z "niezbadane sa wyroki Boskie"?

Uwazam po prostu, ze jesli doszukujemy sie w szczesliwych przypadkach "magicznej reki" boga <jakiegostam> to odbieramy sobie tak naprawde magie zycia. Ja wiem, ze takie wytlumaczenie brzmi ladnie, przyjemnie i jest bardzo komfortowe. To tak samo jak z sensem zycia - mysl, ze tak wlasciwie jedynym celem naszego istnienia(poza jakimkolwiek sensem zycia jaki sam sobie nadamy) jest prokreacja(konsekwencja czego przekazanie naszych genow) nie jest zbyt przyjemna. Nic wiec dziwnego, ze ludzie lubia nadawac najnormalniejszym rzeczom magiczne wyjasnienia.

Ale jakkolwiek komfortowa by ta wizja nie byla, nie czyni to jej bardziej prawdziwa.

Asienkka napisał(a):
Poczytaj np. życiorys o. Pio, o tym jak chociazby ludzie odzyskiwali wzrok (dziewczynka bez źrenic zaczęła widzieć, człowiek któremu w trakcie wypadku wypłynęło oko - także odzyskał wzrok) i inne cuda.


Wybacz, ale nie moge znalezc obiektywnych zrodel na temat jego zycia. Z chyba zrozumialych powodow(nie jest to jakiekolwiek uprzedzenie z mojej strony) nie moge zaufac anegdotom i zrodlom chrzescijanskim.

Asienkka napisał(a):
Możesz zrzucić wszystko na przypadek :)
A Twoja prawda - nie jest moją :)


Naturalnie. Powiedzialbym, ze moja postawa w tej kwestii(jak i zreszta w wlasciwie wszystkich innych) to "jest to mozliwe ale szalenie nieprawdopodobne". Jak w kazdej innej dziedzinie zycia gdzie mam sie zdecydowac nad prawdziwoscia badz falszem jakiejs tezy.


So paź 28, 2006 1:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 17, 2006 8:08
Posty: 37
Post 
1 Kor 10,13: "Pokusa nie nawiedza was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać."

Ten fragment mówi o tym, że Bóg dopuszcza działanie szatana, ale zawsze daje nam wystarczającą pomoc do odparcia jego ataków.
Jest potwierdzone to, że największe pokusy spadają na najbardziej wiernych Bogu ludzi.
Pytacie dlaczego anioły nie uratowały ludzi z World Trade Center. Może próbowały, tylko ludzie nie chcieli ich słuchać? Może byli za bardzo skupieni na swoich obowiązkach i zapomnieli o Bogu.
Musimy zdać sobie sprawę z faktu iż Bóg dopuszcza zło (gdyby nie to sztan nie mógłby nic zdziałać) ale poprzez dopuszczenie zła, zawsze prowadzi do powtania dobra. Można by tu jeszcze wiele pisać, ale może poczekam na bardziej konkretne pytania. Pozdrawiam:)


Wt lis 21, 2006 13:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
BigJackw napisał(a):
Jest potwierdzone to, że największe pokusy spadają na najbardziej wiernych Bogu ludzi.


Doprawdy? :) Zaprezentujesz nam jakieś obiektywne wyniki badań na ten temat?

Cytuj:
Pytacie dlaczego anioły nie uratowały ludzi z World Trade Center. Może próbowały, tylko ludzie nie chcieli ich słuchać? Może byli za bardzo skupieni na swoich obowiązkach i zapomnieli o Bogu.


Może ich zwyczajnie nie ma?
Zawsze winę na "nieskuteczność" Boga zwala się na ludzi. Wygodne to i z założenia niefalsyfikowalne - zawsze można o kimś powiedzieć "powinien się był gorliwiej modlić, mniej grzeszyć, to by go Pan uratował".

Cytuj:
Musimy zdać sobie sprawę z faktu iż Bóg dopuszcza zło (gdyby nie to sztan nie mógłby nic zdziałać) ale poprzez dopuszczenie zła, zawsze prowadzi do powtania dobra.


Ok, jakie dobro powstało z tragedii WTC?

_________________
Obrazek

gg 3287237


Wt lis 21, 2006 15:07
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sie 28, 2006 18:29
Posty: 106
Post 
Przypadek - bardzo ciekawy temat, i ciesze się że ktoś go założył.

Co do naukowego podejscia do przypadku, to fakt ze znajac wiele danych, dałoby sie przewidziec rzut kostką. Ale z tego co czytałem nie jest tak zawsze i w fizyce moze tez dzialac przypadek (albo cos o czym na razie naukowcy nie mają pojęcia). Otoz rok albo dwa temu przeprowadzono ekspreyment. Nie jestem fizykiem wiec moze nie napisze tego dokładnie, ale polegal mniej wiecej na tym ze przepuszczano pojedyncze elektrony przez jakies napiecie czy pole tak, ze mialy "dwie sciezki" do wyboru. I wedle wszelkich symulacji i teorii, taki elektron powinien wybrac obie sciezki jednoczesnie, znajdowac sie w dwoch miejscach w tym samym czasie. Tak sie oczywiscie nie dzialo. Wniosek byl taki, ze dopiero wprowadzenie obserwatora "zmusza" elektron do wybrania ktorejs drogi, ale nic nie wiadomo nt tego dlaczego decyduje sie na te czy druga. Tyle ciekawostek.



Teraz sprawa wiary i przekonań. Osobiście nie wierzę w przypadki. Nawet najmniejsze. Wszystko co nas spotyka, nawet najmniejszy szczegol, ma jakies (czasem bardzo male, czasem ogromne, czasem nigdy o tym sie nie przekonamy) znaczenie. Wynika to z kilku rzeczy.
Po pierwsze z mojej refleksji nad wolną wolą człowieka, wszechwiedzy Boga oraz Boskiej Opatrzności. Po długich rozmyslaniach doszedlem do wniosku ze nie moze byc po prostu inaczej (kiedys pisalem na tym forum o tym, ze nie widze sprzecznosci miedzy wolna wola a wszechwiedza, ale jedynym kto w sposob normalny dyskutował, był Incognito - pozdro 4 u). Tamte prawdy wiary w moim przekonaniu po prostu implikują sens naszego zycia.
Po drugie takie przekonanie sprawdza sie w praktyce i, nie ukrywam tego, tak mi latwiej zyc. Latwiej znosic przejsciowe problemy jesli wiem, ze nie sa niesprawiedliwe i zbyteczne, wiem ze i tak wyjda mi na dobre.
Po trzecie (łączy sie z drugim punktem) doświadczyłem tego w życiu. Choćby w zeszły piątek. Byłem kompletnie zdołowany z zazdrości o dziewczynę, caly dzien niemal marnujac nad uzalanie sie nad losem. Ale to wydarzenie pociagnelo za soba inne, w skutek ktorych przeprowadzilem kilka powaznych rozmów, które wyszly mi na dobre. Dowiedzialem sie czegos o niej, o sobie, przekonałem się ilu mam wokół przyjaciół, jak nie doceniam ludzi z ktorymi przebywam. Otworzyly mi sie oczy. W ogolnym rozrachunku chwila nieszczescia przyniosla dobre owoce. I to w tak krotkim czasie! Dlatego nie mam powodow by watpic, ze tak jest tez z innymi rzeczami, tylko czasem po prostu tego nie dostrzegam, zwłaszcza jesli proces jest rozciagniety w czasie.

Nie mam dowodu ze przypadek nie istnieje. Ale gleboko wierze, ze wszystko ma swój sens. Kazdy zyje na podstawie jakich wartosci, jakich przekonan, ktore uznaje za niepodwazalne. Kazdy, bez wzgleud na religie. I ja się na swoich przekonaniach nie zawiodłem.

_________________
"Pewnego dnia chodząc po górach, dostrzegłem z daleka bestię. Kiedy przybliżyłem się, przekonałem się, że był to człowiek. Stając przed nim zobaczyłem, że jest moim bratem!"

Opowieść tybetańska


Wt lis 21, 2006 16:41
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL