Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 2:39



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 6, 7, 8, 9, 10  Następna strona
 Dowody na reinkarnacje 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr wrz 20, 2006 19:21
Posty: 46
Post 
Retrospekcja Reinkarnacyjna

"Patrzeć naprzód, nie wstecz" - zwykło się mawiać. Co jednak począć, jeśli "w plecaku" dźwiga się duchowy balast z przeszłości, który utrudnia albo uniemożliwia kroczenie drogą ku przyszłości?
Ważne jest by obejrzeć się za siebie i oczyścić własne wspomnienia, często bowiem nasze ego przywoła niechciane negatywne obrazy z przeszłości, które zatrzymają nas w rozwoju.

Pomocna w tej sytuacji może być retrospekcja reinkarnacyjna, czyli przypomnienie sobie swoich poprzednich wcieleń aby znaleźć źródło obecnych problemów. W trakcie jej przeprowadzania chodzi jednak nie tylko o zaspokojenie ciekawości, ale właśnie o zrzucenie tego plecaka i uwolnienie się od noszonych w nim przeszkód i utrudnień.

Retrospekcja może być istotną pomocą w rozwiązywaniu osobistych problemów. Jeżeli nie możesz poradzić sobie z określonymi sytuacjami życiowymi (np. z powodu lęku, blokad czy określonych sposobów reagowania), albo w stosunkach międzyludzkich popadasz w ten sam (czasem nieświadomy) schemat zachowania, to przyczyna takiego stanu może leżeć w doś-wiadczeniu o charakterze urazu, które miało miejsce w przeszłości.
Ból psychiczny - wynikły np. z poczucia winy - doświadczony w przeszłym życiu, w łonie matki czy w dzieciństwie, a istniejący do dziś w nieświadomym "ja", steruje w podobnych sytuacjach w negatywny sposób Twoimi reakcjami i zachowaniem. Może on niezauważalnie dla Ciebie przyczynić się do powstania nieświadomego schematu "samokarania się",
z którym można teraz skończyć. W szczególnych przypadkach takie zranienia duszy są przyczyną dolegliwości cielesnych (zdrowotnych).

Retrospekcja ma na celu wydobycie na powierzchnię tego duchowego balastu wraz z przeszłą sytuacją, będącą jego przyczyną. W ten sposób wszystkie zranienia noszone od tamtego czasu zostają odniesione do praprzyczyny, a następnie porzucone.
Szczególnie techniki porzucania prowadzą do uwolnienia od trudnego problemu. W takiej sy-
tuacji pomaga osobie nie tylko prowadzący sesję, ale także "Wewnętrzny Przewodnik"
(który może być pojmowany jako przedstawienie nieświadomego "JA"), lub nasz Opiekun Duchowy, a przede wszystkim "Wyższe JA" - najwyższa "duchowa instancja" w Tobie, najwyższy poziom świadomości. Oprócz tego możliwym jest, dzięki kontaktom z Najwyższym "JA", uzyskanie ważnych informacji oraz wskazówek co do dalszej drogi i tego, czego mamy się nauczyć w tym życiu.

Sposób postępowania, jaki stosuję w mojej praktyce, opiera się na niehipnotycznej metodzie Reincarnation Therapy (technika terapii regresywnej) opracowanej przez amerykańskiego psychiatrę Bryana Jamiesona, rozszerzonej i uzupełnionej przez dr J.E. Sigdella o udoskona-
lenia dotyczące obchodzenia się z raniącymi duszę uczuciami, oraz technikę "odpępowiania" Phillis Krystal, która prowadzi do duchowego uwolnienia od toksycznej zależności względem rodziców, albo np. od wcześniejszego lub obecnego partnera.
Nie oznacza to niepożądanego oddzielenia się, oznacza natomiast rozwiązanie negatywnych przymusowych więzi pomiędzy ludźmi, dzięki czemu mogą się ujawnić pozytywne aspekty naszych związków. Czesto może to prowadzić do pojednawczego nastawienia obydwojga.

Pomoc retrospekcją oznacza zawsze współpracę, bo nie polega ona na wprowadzeniu
w stan hipnozy, dlatego żaden prowadzący retrospekcję nie może jej za Ciebie wykonać.
Nikt nie jest w stanie zaleczyć Twoich duchowych zranień, których sam nie zobaczysz i nie odczujesz. Możesz się jedynie sam wyzwolić i to tylko rozpoznawszy przyczynę i doświad-
czywszy swych uczuć takimi, jakimi powstały one kiedyś. Prowadzący towarzyszy Ci pod-
czas tej podróży i wspiera cię podczas porzucania duchowych zranień.
Oznacza to nieprzeszkadzanie temu, co wyłania się z nieświadomego "ja", aby móc odkryć, dokąd to prowadzi i co z tego będzie. Jeżeli więc oczekujesz uwolnienia się od Twojego du-
chowego balastu i szukasz doświadczonego i pomocnego towarzystwa Wyższego "JA" we własnych zmaganiach, to posiadasz nastawienie, które umożliwia wydobycie ukrytych du-
chowych zranień i porzucenie związanych z nimi uczuć.
Każda prawdziwa pomoc, (również każda prawdziwa terapia) jest w gruncie rzeczy tylko po-
mocą dla samopomocy - retrospekcja też.

Doświadczenie wskazuje, że - w zależności od problemu - nie są tutaj potrzebne żadne długie serie posiedzeń.
Dążymy do tego, by w czasie jednej sesji załatwić cały problem. Często - ale nie zawsze - to się udaje (czasem potrzeba dwóch lub trzech sesji). Jednakże celem ostatecznym powtarzania krótkich sesji z Wyższą Jaźnią może być nabycie umiejętności samodzielnego kontaktowania się z Wewnętrznym Przewodnikiem na co dzień oraz rozwijanie świadomości.


Sesja może trwać od 2 do 5 godzin i składa się zasadniczo z dwóch części:

* docierania do pierwotnych przyczyn - przypominania (retrospekcji).
* porzucania negatywnych wzorców - oczyszczania i uzdrawiania.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .Adam Jaksik
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .(analityk reinkarnacji)

_________________
angelo


Cz wrz 21, 2006 9:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr wrz 20, 2006 19:21
Posty: 46
Post 
PostWysłany: 2005-09-22, 18:32 Odpowiedz z cytatem
"Czym tak naprawdę jest życie i śmierć? Z biologicznego punktu widzenia, jest procesem, w wyniku którego istniejemy, rozmnażamy się, czujemy, myślimy, tworzymy. Śmierć zaś jest prostym jego końcem. O ile jednak życie nam szansę, by je zbadać i nadzieję na poznanie jego tajemnicy, o tyle smierć skrywa się za kurtyną ciemności, której odsłonić nie podobna. Czy aby na pewno?" Nastepnie Zosia pisze o śmierci klinicznej.

To napewno dobry trop Zosiu:-) Miliony ludzi na całym świecie przeżyły śmierć kliniczną i gdzie tylko się da trąbią że ŚMIERĆ NIE ISTNIEJE! Ale mało kto wierzy w te historyjki...I ja się wcale nie dziwię bo dlaczego niby ktoś ma wierzyć skoro sam tego nie doświadczył?! Dlaczego ludzie mają wierzyć w cudze doświadczenia?Nawet jeśli tysiące czy miliony ludzi mówi o tym samym to jednak reszta zawsze może wątpić w prawdziwość tych opowieści -taki już jest ludzki umysł ,ludzka natura...Ja dam Zosi jeszcze jeden trop pomocny przy rozwiązywaniu zagadki życia i śmierci:-) Reinkarnacja.Może zamieszczę fragment mojego artykułu który ukazał się na kilku stronkach w internecie

"(Ł.T)W kwietniu 2003 roku po raz pierwszy trafiłem na zajęcia Rocznej Szkoły Regresingu. Bardzo mi się spodobały te zajęcia. Regresing to skuteczna metoda rozwiązywania problemów życiowych, uwalniania od napięć i uzdrawiania stosunku do przeszłości. Umożliwia również wgląd w poprzednie wcielenia bez użycia hipnozy czy halucynogenów. Nie zamierzam tu opisywać tej metody bo jest ona opisana w kilku książkach m.in. "Klucz do tajemnic umysłu -Regresing w praktyce" , "Uzdrawiające regresje". Autorem tych książek jest twórca metody Leszek Żądło.

Księża uczą na lekcjach religii o tym ,że życie jest jedno ale zawsze wydawało mi się to kompletną bzdurą. Książka "Życie przed życiem" Raymonda Moody'ego utwierdziła mnie w przekonaniu ,że reinkarnacja jednak istnieje. Wiara w reinkarnację to jednak tylko wiara. Aby uzyskać pewność, że reinkarnacja istnieje trzeba dotrzeć do pamięci poprzednich wcieleń. Regresing pozwala bezpiecznie uruchomić taką pamięć i wykorzystać ja do rozwiązywania problemów, które mamy w tym życiu. Część z problemów z naszego obecnego życia to skutki decyzji ,które podjęliśmy w poprzednich życiach. Żeby uzdrowić taki problem musimy chcąc nie chcąc odwołać się do pamięci poprzednich wcieleń. Trzeba pamiętać jednak o tym, że w sesjach regresingu przypominają się bardzo niemiłe wydarzenia z poprzednich wcieleń. Gdyby ludzie bez przygotowania zaczęli sobie przypominać te tragiczne wydarzenia ich stan psychiczny pogorszyłby się zamiast poprawić. Dlatego na zajęcia regresingu nie trafiają osoby z "ulicy" tylko takie , które potrafią i chcą pracować nad sobą i poprawą swojego życia. Zawsze ciekawiło mnie kim byłem w swoim ostatnim wcieleniu. Każdy myśli pewnie, że był kimś ważnym i pełnił jakieś ważne funkcje. Mnie też tak się wydawało. Ja to nazywam "sztucznym podnoszeniem samooceny" , teraz to może i jestem zwykłym szarym człowiekiem ale w swoim poprzednim wcieleniu to byłem naprawdę kimś! Po zajęciach w zeszłym miesiącu dowiedziałem się kim byłem , gdzie i w jakich okolicznościach zakończyłem swoje ostatnie wcielenie.

Okazało się, że swoje życie zakończyłem podczas wojny w Wietnamie. Walczyłem w partyzantce Vietkongu przeciwko amerykańskim najeźdźcom. Przypomnę, że wojna z amerykanami trwała od 1965 roku do 1975 roku. Oficjalne statystyki mówią o 58.000 zabitych po stronie amerykańskiej. Trudno stwierdzić ilu zginęło Wietnamczyków w każdym bądź razie ja byłem jednym z nich. Zostałem złapany w dżungli przez oddział żołnierzy amerykańskich. Powiesili mnie na drzewie za nogę i dla zabawy postanowili uczyć angielskiego. Zaczęli palić trawkę a później jeden z tych żołnierzy rozciął mi nożem brzuch. Od dawna cierpię na "bezprzyczynowe" bóle brzucha, teraz już wiem jaka jest przyczyna tych bólów. Torturowali mnie bardzo długo na tym drzewie a kiedy zapadł zmierzch obrali mnie ze skóry, rozpalili ognisko i upiekli jak prosiaka. W takich jakże tragicznych okolicznościach zakończyłem swoje ostatnie wcielenie"

To już nie są cudze doświadczenia a moje własne ,to już nie są cudze wspomnienia a moje własne-nie mam wątpliwości że człowiek żyje ,umiera i znowu się wciela i tak od tysięcy ,setek tysięcy lat.Pamiętam wiele swoich wcieleń nie tylko to ostatnie podczas wojny w Wietnamie...A najciekawsze jest to że każdy może spróbować regresingu i przekonać się na własnej skórze czy reinkarnacja istnieje czy nie.W stan regresywny wchodzimy przy doświadczonym licencjonowanym terapeucie regresingu,który potrafi nas poprowadzić w nieznane obszary naszego umysłu...Jak wchodzi sie w stan regresywny? Bez hipnozy ,bez narkotyków,bez żadnych sugestii terapeuty! Wspomnienia napływają same podczas głębokiego oddychania,terapeuta tylko pomaga nam w naszej wędrówce do poprzednich wcieleń i pokazuje na co powinniśmy zwrócić szeczególną uwagę.
Tekst pochodzi ze strony: http://forumchrzescijanskie.plviewtopic.php?t=427

_________________
angelo


Cz wrz 21, 2006 11:24
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Mark Zubek napisał(a):
Dominikdano:
Dla czego " gasić płomienie narodzin,starości,choroby i śmierci;wśród narzekań,smutku trudu i cierpienia..." ?!?!
Czy dla tego aby stwierdzić że równi jesteśmy wigilijnemu karpiowi ?!?!


Nie, jesteś w błędzie.
Dlatego, by poznać, że nie jesteśmy z nim różni?

Cytuj:
Sam widzisz jak niedorzeczne są to stwierdzenia, które wynikają podobno z kontroli nad umysłem.


Mam wrażenie, że nie pojąłeś tamtego tekstu.

Cytuj:
Człowiek "gasi płomienie" z powodu dobroci która jest z Miłości.
Wigilijne karpie a nawet świąteczne choinki choć życie oddają przez człowieka nie czują potrzeby "gaszenia płomieni", dla tego umierają.

ps.
Co nie znaczy że ich nie żałuję, wprost przeciwnie.


Te słowa są absurdalne. Poniżające nie tyle karpie, co właśnie ludzi.
Nie widzę tu najmniejszego nawet śladu miłości.
O dobroci nie wspomnę, bo jej tu też nie było.
To smutna jest konstatacja.


Cz wrz 21, 2006 20:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Wracając do reinkarnacji, to dla wschodu, szczególnie dla Hindusów (bo buddyści od tego poglądu nieco odeszli), kastowość społeczeństwa, rozumiana jako kolejne stopnie dochodzenia do poziomu zdolności do oświecenia i w końcu do zbawienia, jest przekonującą przesłanką nieustannego odradzania się w cyklu powstawania i zanikania istot.

Dwanaście pokoleń Izraela, ustalonych przez Mojżesza, powiela w innej kulturze ideę kastowości.

Dziś też, we wszystkich społeczeństwa, łatwo można dostrzec podobne zróżnicowanie pomiędzy ludźmi.
Licząc z dołu - od bardzo prymitywnie żyjących, najbiedniejszych, słabo wykształconych, poprzez kilka-/kilkanaście poziomów coraz lepiej przystosowanych i mniej cierpiących, aż do najwyższych elit, żyjących znacznie ekskluzywniej, w dobrobycie i beztrosko.

Jeszcze inną obserwacją może być porównanie ludzi do naszych współmieszkańców - zwierząt.
Bywa nawet tak, że niektóre zwierzęta mają znacznie lżejsze życie niż miliony, a może i miliardy ludzi. Na przykład z ludzkiego punktu widzenia moje psy nie mają powodu do narzekań.
Przypuszczam, że w piekle też może być podobna sytuacja. Niektórym jest tam znacznie lepiej niż innym tu na Ziemi, lub nawet w Niebie.


Pt wrz 22, 2006 9:14
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
Dominikdano:
Rozumiem Twoje oburzenie, a nawet przyznam że też miałem z tym problem przez długi okres życia.
To co widzimy,robimy i myślimy jest BRUTALNE.
Czy wobec tego "miłość" nie jest tylko pojęciem czysto abstrakcyjnym?

Szacunek do życia w każdej formie będzie istniał zawsze w kolizji z samym życiem,dla tego człowiek jeśli nawet starać się bedzie unikać tej brutalności to jednak nie będzie mógł całkowicie takiej wyeliminować.
Nie pomogą ćwiczenia i medytacje, bunt i poszukiwania.
Musimy się z tym pogodzić i żyć, starając się naprawiać to co zepsute
i budować od nowa, często na ruinach tego co runeło.

Te cenne skarby życia jakie odnajdujemy w okół nas, nie mogą
jednak przysłaniać celu człowieka. Są środkiem który musimy
używać w sposób wielce odpowiedzialny jednak także bezwzględny.
Tylko dobro które jest z Miłości pozwala znajdywać człowiekowi
właściwy stosunek do otaczającej nas przyrody.

Absurdalnym była by próba eliminacji "bezwzględnych praw natury",
dla tego że "natura" od początku jest śmiercią.
Choć rodzimy się umarłymi to życie nasze dopiero się rozpoczyna
inaczej jak "życie" całej natury.
Czy jest to smutne?
Wielu z nas zachowuje się jak dziecko które płacze na widok zabawki,
posutego "gadającego misia" który wydając odgłosy bólu, doskonale
ten ból naśladuje.
Dziecko jednak nie rozumie że rodzice kupili tego misia właśnie po to
kreować wrażliwość tego dziecka.

Oczywiście nie znaczy to że mamy traktować naturę w sposób instrumentalny. Piesek i kotek ( i karp) nie są zabawkami ale
uczestniczą w kreowaniu naszej świadomości.
Są środkiem do ŻYCIA a nie celem właśnie przez swoją śmiertelną
naturę.

PS.
Piszesz też o niesprawiedliwości (naturalnej) ale zauważ jak bardzo kreatywna i pobudzająca jest to niesprawiedliwość.
Zupełnie inna od tej która jest tworem wolnej woli człowieka,
tej która wciąż na nowo reprodukuje sztuczne podziały i......pogardę.

Pozdrawiam :-)


N wrz 24, 2006 16:22
Zobacz profil

Dołączył(a): So kwi 15, 2006 20:43
Posty: 15
Post 
buscador napisał(a):
Ostatni bastion naszego egocentryzmu to złudne poczucie że jesteśmy ukoronowaniem boskiego dzieła, nawet nie przyjdzie nam na myśl, że gdzieś mogą żyć istoty o wiele doskonalsze od nas – śnijmy dalej przecież to takie piękne.


Cytuję nie dla dyskusji, ale by zwrócić uwagę na te słowa. Mądre i przypominające o pokorze. Ważne szczególnie dzisiaj i w perspektywie najbliższych kilkunastu lat. Może ktoś skorzysta...
 


Pn wrz 25, 2006 16:51
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
" ? "
Co jest większym egocentryzmem, wiara że jesteśmy stworzeniem
wybranym?
Czy wiara ze jesteśmy zwierzęciem, człowiekiem i .... Bogiem, jednocześnie ?

Można być bardzo pysznym w swej pokorze.

Ps.
Aby obudzić śpiącego, nie podajemy mu tabletek nasennych.


Pn wrz 25, 2006 18:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
Ateiści nie mają siebie za własnych bogów.

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pn wrz 25, 2006 18:16
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
_Big_Mac_

Ateiści odczuwają błogie nasycenie (sobą) z tąd prawdopodobnie Twoja aluzja do wysokokalorycznej kanapki :-)


Pn wrz 25, 2006 20:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
;)

Skąd pomysł, że ateiści odczuwają błogie nasycenie sobą?

Nie mogę mówic w imieniu wszystkich ateistów na świecie. Co najwyżej wszsytkich, których znam. Ale i tak będę mówił wyłącznie w swoim imieniu.

Nie jestem Bogiem. Nie jestem lepszy od kogokolwiek innego, czy od innego zwierzęcia. Jestem wynikiem ewolucji, nie boskiego planu. Jestem zwierzęciem - ssakiem, dwunożnym, hominidem, homo sapiens. Nie ma w tej wizji siebie miejsca na bycie bogiem, ani na inne zbyt egocentryczne wizje. Jestem człowiekiem bez boga/bogów - zupełnie.

Żeby jeszcze było ciekawiej - nie jestem nawet dumny z bycia człowiekiem, biorąc pod uwagę co nasz gatunek zrobił i wciąż robi z otaczającym go światem i samym sobą.

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pn wrz 25, 2006 20:20
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
_Big_Mac_

A co robią z sobą "inne gatunki zwierząt"?

Mam nadzieję że nie jesteś do końca tym jakim się przedstawiasz.

Jeśli jednak dalej się upierasz,to wiedz że "junk food" w łańcuchu
żywieniowym to wymysł człowieka, naturalne (ewolucyjne) powstanie
nie wchodzi w rachubę:-)

Ps.
To że żyjesz bez Boga nie znaczy że Boga nie ma,
dla tego bardziej zgadzam się z agnostykami, którzy nie mają
podobnych Tobie "zahamowań" w cytowaniu klasyki;
....wiem że nic nie wiem..... :-O !!!


Pn wrz 25, 2006 21:35
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
Inne gatunki zwierząt np. nie zabijają się nazwajem z powodu religii. Niektórzy ludzie czynią z tego cnotę.

Zresztą, obrazowo, życie na ziemi (według moich danych ;)) ma 3 miliardy lat. Człowiek około miliona. To mniej więcej jedna trzytysięczna (0,03%) tego czasu. Zaś cywilizacja ludzka, kilka tysięcy. Przyjmijmy 10 tysięcy -> 0,0003 procenta wieku całego życia. Bardziej obrazowo, na trasie długości 3000 km, to odcinek jednego milimetra.
A spójrz jak zdołaliśmy narozrabiać.

Co masz na myśli z junk foodem? Dalej pijesz do mojej ksywki? ;) Ona nie ma nic wspólnego z moim światopoglądem :D

ad PS

Nie rozumiesz. Nie mogę udowodnić, że Bóg nie istnieje. Ale, jako że jest nieweryfikowalny i nie ma bezpośredniego wpływu na moje życie (gdyby miał, to byłby weryfikowalny), moge go, dla własnej ekonomii myślenia, wyciąć ze światopoglądu. Innymi słowy: nie ma powodu, dla którego miałbym w niego (ani żadnego innego) wierzyć, więc nie wierzę. Nie staram się nikomu udowodnić, że bóg nie istnieje.

I wierz mi - wiem, że nic nie wiem :) Moją drogą poznania świata jest nauka, a ona nie zna (i nie twierdzi, że zna) odpowiedzi na wszystkie pytania. Ba, w obliczu bogactwa pytań we wszechświecie, nie wie prawie nic. Ale to zawsze więcej, niż to, co mogę przyjąć wyłącznie na wiarę.

_________________
Obrazek

gg 3287237


Pn wrz 25, 2006 23:09
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
_Big_Mac_

Twoja ekonomia myślenia nie zna pojęcia dawania, bo jak każda ekonomia skierowana na branie (zysk), ( oszczędność)

Nauka uczy nas o przyczynie zjawisk, dla tego dawanie bez przyczyny
jako zródło szcześcia ( radości) jest nielogiczne ( choć odczuwalne).

Czyli życie jest wbrew nauce, logice, czyli wbrew Twojej ekonomii
myślenia, jest z góry skreślone na straty(jako naukowa droga postrzegania)

Jeśli więc czujesz radość z dawania (ze straty) albo widzisz ze inni
taką posiadają a Ty jej nie masz, powinno to wzbudzić dociekliwość
i rozpocząć inną jak naukowa, drogę poznania świata.

Być albo nie być ....ach ta klasyka :-D


Wt wrz 26, 2006 2:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43
Posty: 923
Post 
O czym Ty mówisz?

Skoro nie wierzę w istnienie bytów nadprzyrodzonych, których istnienia nie można dowieść, to nie potrafie dawać? Jestem egoistą?

Powiem Ci na czym polega ekonomia myślenia.

Stawiam tezę, że istnieje Latający Potwór ze Spaghetti, którzy żyje poza naszą pojmowalną rzeczywistościa i jego istnienie jest nieweryfikowalne. Nie możesz udowodnić, że go nie ma. Czy jest to powód by wierzyć w jego istnienie? A w istnienie Latającego Potwora z Burito?

Jest nieskończona ilość hipotetycznych bytów, których istnienia nie można dowieść. Ekonomia myślenia polega na odrzucaniu ich, bo w przeciwnym wypadku powinno się wierzyć w istnienie każdego.

A tak się składa, że z logicznego punktu widzenia nie ma żadnej różnicy, między nieweryfikowalnymi, abstrakcyjnymi bytami - czy nazwiesz je Latającym Potworem ze Spaghetti czy Bogiem.

Ekonomia myślenia więc polega na odrzucaniu nieskończonej ilości niesprawdzalnych hipotez. Nie ma nic wspólnego z dawaniem czy braniem (zysk, oszczędność), to nie jest ekonomia pieniądza.

_________________
Obrazek

gg 3287237


Wt wrz 26, 2006 12:01
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
_Big_Mac_

Twoje kulinarne porównanie prowokują mnie do myślenia ( i nie tylko),
wzbudzają ..... apetyt :-)

Masz powód a by wierzyć w Boga, nawet jeśli jest dla Ciebie abstraktem.
To właśnie dzieki Jego wpływowi "junk food" zamienia się w OWOC,
a o walorach "od-żywczych" tegoż, nie muszę chyba pisać.

Twoja logika naukowa podobna jest do logiki żołądka, który
pracuje i wykonuje swoją powinność, trawiąc bezmyślnie to co zjedzone
i pragnąc wciąż nowych wrażeń smakowych.
A gdzie mu tam myśleć o hodowli czy uprawie?

Reasumując, latające potwory bywają przykrym efektem niewłaściwego
odżywiania.
A właściwe odżywianie daje siły i zdrowie, a także dobre samopoczucie.
:-)


Wt wrz 26, 2006 15:01
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 6, 7, 8, 9, 10  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL