Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt sie 08, 2025 4:05



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 27 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Nieskończony czas i przestrzeń 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 30, 2007 13:48
Posty: 1268
Post 
Przed wielkim wybuchem są wymiary mniejsze niż 4. A poza granicami wszechświata pewnie jest 5 wymiar. Ale my tam nigdy nie dotrzemy bo niemożliwe jest przekroczyć prędkość światła. Nie cofniemy się też w czasie do mniejszych wymiarów od 4. [/u]


Cz maja 21, 2009 14:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
Vacarius napisał(a):
Przed wielkim wybuchem nie było wymiarów, poza granicami rozszerzającego się wszechświata tez nie ma wymiarów. A wiec z naszego czterowymiarowego punktu widzenia tam nic nie istnieje. Bo nic co by tam mogło być nie może mieć wpływu na nasz świat, bo nie jest to 4 wymiarowe tak jak my.
Nigdy nie zobaczymy ani rzeczy 5, 6, 7 itd wymiarowych ani 3, 2, 1 wymiarowych. Bo dla nas one nie istnieją a my dla nich nie istniejemy.

Umm... czy w ogóle wiesz co to jest wymiar? Bo jak mówisz, że nie możemy zobaczyć obiektów 3-wymiarowych (bryły), 2-wymiarowych (figury geometryczne) lub 1-wymiarowych (krzywe) to mam wątpliwości.

Liczba wymiarów określa liczbę współrzędnych w czasoprzestrzeni. I tak mamy 3 kierunki przestrzenne i jeden czasowy, dlatego czasoprzestrzeń jest 4-wymiarowa. Istnieją teorie, że ta 4-wymiarowa czasoprzestrzeń jest częścią więcej wymiarowego tworu (często podawana jest liczba 10, w związku z teorią strun), ale te dodatkowe wymiary nie znajdują się poza jej granicami, to są kierunki, w których nie potrafimy się poruszać ani ich bezpośrednio zaobserwować (z pewnych przyczyn, których wyjaśnienie używa wiele matematyki), ale w których jesteśmy cały czas zanurzeni (tak jak prosta jest zanurzona w płaszczyźnie).

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Cz maja 21, 2009 15:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06
Posty: 625
Lokalizacja: Londyn
Post 
wieczny_student napisał(a):
I jeszcze jeden komentarz: zwiększanie się odległości między galaktykami samo z siebie nie determinuje, czy to przestrzeń się rozciąga, czy galaktyki poruszają. Oba efekty są możliwe (na gruncie OTW). Właśnie bardziej szczegółowe obserwacje (np. efektu Dopplera) pozwalają rozróżnić te dwie sytuacje.

Jasne.

Nie da się chyba jednak wykluczyć, że tak jak teraz dochodzi do rozszerzania uniwersum, w pewnym momencie wszystko może zacząć biec w kierunku odwrotnym, czyli się skurczać.... aż do wydarzenia się kolejnego WW.


Cz maja 21, 2009 15:25
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
booker napisał(a):
Nie da się chyba jednak wykluczyć, że tak jak teraz dochodzi do rozszerzania uniwersum, w pewnym momencie wszystko może zacząć biec w kierunku odwrotnym, czyli się skurczać.... aż do wydarzenia się kolejnego WW.

Ogólnie rzecz biorąc: tak, podobnie jak obecnie przestrzeń się rozciąga (jednostki objętości "tracą na wartości") zachodzić może zjawisko odwrotne, prowadzące do odwróconej w czasie wersji Wielkiego Wybuchu, zwanej Wielkim Krachem lub W. Kolapsem. Możliwe, że w wyniku efektów kwantowych byłoby to jedynie Wielkie Odbicie i początek kolejnego wszechświata. Z dopasowania modeli kosmologicznych do obserwacji wynika jednak raczej, że we wszechświecie nie ma na tyle dużo materii, by jej grawitacja mogła odwrócić obecna tendencję wzrostową (będzie ją co najwyżej coraz bardziej spowalniać). Niektóre obserwacje sugerują też, że ekspansja wszechświata zaczęła ostatnio (w kosmicznej skali czasu) przyspieszać, co świadczyłoby o istnieniu egzotycznego składnika wszechświata zwanego ciemną energią o ujemnym ciśnieniu. W takim wypadku wszechświat będzie stale się rozszerzał, z możliwością Wielkiego Rozdarcia (Big Rip).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielkie_Rozdarcie

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Cz maja 21, 2009 15:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06
Posty: 625
Lokalizacja: Londyn
Post 
Ciekawa sprawa. Dzięki wieczny.


Cz maja 21, 2009 17:24
Zobacz profil
Post 
A ja zapytam dość przewrotnie. Skąd ta pewność, że wszechświat się rozszerza. Musiałaby istnieć nieskończona przestrzeń w której wszechświat miałby możliwość się rozszerzać. Czy to implikuje istnienie jakiegoś punktu odniesienia gdzie wszechświat nie miałby końca. teoria względności zakłada punkty odniesienia, wszechświat nie miałby końca względem czego, jakiego punktu. I jeszcze jedno czy przestrzeń wogóle może się narodzić. Nie znamy pojęcia "nieprzestrzeni", "nieczasowości". Jak zatem mozemy wogóle mówić o powstaniu przestrzeni czy czasu w momencie wielkiego wybuchu, jeżeli wogóle on miał miejsce. Wytłumaczcie mi bo jakoś tego nie łąpię


Cz maja 21, 2009 17:35
Post 
Według mnie przestrzeń istniała zawsze. Nie można mówić o jakimkolwiek wybuchu bez przestrzeni, a nawet bez istnienia czasu. Przynajmniej czas i przestrzeń istniały zawsze. Wybuch bez materii też jest nie do pomyślenia a więc należy sądzić, że materia też istniała zawsze. Wybuch musiał rozprzestrzenić materię przecież. Dla mnie to ten wielki wybuch to zagadka. Rozszerzanie się galaktyk wcale nie musi oznaczać wybuchu. Wybuch musiałby oznaczać istnienie niewyobrażalnej materii, która wybuchając jak supernowa narodziła galaktyki itp.


Cz maja 21, 2009 18:02
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 02, 2003 21:21
Posty: 228
Post 
Jak już wytłumaczył wieczny_student, ekspancja wszechświata nie polega na rozszerzaniu się czegoś w czymś, tylko na tym, że jednostki odległości podlegają procesowi podobnemu do inflacji pieniądza.

Stwierdzenie "Przynajmniej czas i przestrzeń istniały zawsze" jest mało sensowne, ponieważ słowo 'zawsze' oznacza zbiór chwil w obrębie czasu.

Wielki wybuch bez materii jest jak najbardziej do pomyślenia. Cała materia mogła powstać w wyniku dużej fluktuacji kwantowej.

_________________
Brewiarz na WP Brewiarz na Androida
Duszpasterstwo Akademickie Xaverianum Opole


Cz maja 21, 2009 18:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
Athmosfer napisał(a):
Skąd ta pewność, że wszechświat się rozszerza.

Z obserwacji astronomicznych.
Cytuj:
Musiałaby istnieć nieskończona przestrzeń w której wszechświat miałby możliwość się rozszerzać.
Nie musiałaby. Parę postów wcześniej starałem się opisać na czym polega rozszerzanie się wszechświata (które nie jest podobne do rozszerzania się obiektów materialnych), nie potzbuje ono żadnego zewnętrznego osrodka, jest wynikiem czysto wewnetrznych zmian.
Cytuj:
Czy to implikuje istnienie jakiegoś punktu odniesienia gdzie wszechświat nie miałby końca.
Tego nie rozumiem, to, czy przestrzeń ma skończoną czy nieskończoną objętość akurat nie zależy od obserwatora.
Cytuj:
I jeszcze jedno czy przestrzeń wogóle może się narodzić.
Potrafimy matematycznie opisać czasoprzestrzeń, która ma początek. Nie ma tu problemu. I nie ma też potrzeby definiowania jakiegoś zewnętrza, bo czas (i pocżatek) mogą być zdefiniowane za pomocą jedynie wewnętrznych cech czasoprzestrzeni.
Cytuj:
Jak zatem mozemy wogóle mówić o powstaniu przestrzeni czy czasu w momencie wielkiego wybuchu, jeżeli wogóle on miał miejsce. Wytłumaczcie mi bo jakoś tego nie łąpię

Jeżeli weźmiemy model czasoprzestrzeni dopasowany do obserwacji astronomicznych, przekonujemy się, ze obecny w tym modelu czas ma wartości wyłącznie dodatnie - w całej czasoprzestrzeni nie ma punktu, który miałby czas ujemny. Tym samym mówi się, że czas t=0 był początkiem wszechświata.
Mówimy więc, że wszechświat miał początek, czy bardziej popularnie, że powstał, dlatego, że tak to ma miejsce w najlepszych jego modelami, jakie posiadamy.
Cytuj:
Nie można mówić o jakimkolwiek wybuchu bez przestrzeni, a nawet bez istnienia czasu.
WW był jedyny w swoim rodzaju. porównywanie go do wybuchów jakie znamy ze świata codziennego nie zawsze jest dobra analogią. Wymóg przestrzeni w którym się on odbywa, jest właśnie sytuacją, gdzie analogia nie działa, bo WW był właśnie wybuchem samej przestrzeni, gdy czynnik skali wszechświata wzrósł nieskończenie wiele razy, od 0 do dodatnich wartości.
Cytuj:
Wybuch bez materii też jest nie do pomyślenia a więc należy sądzić, że materia też istniała zawsze.
Kolejna sytuacja, gdzie analogia jest błędna. Choć sam początkowy moment nie został jeszcze dobrze opisany, pewne jest, że materia (protony, elektrony, fotony, a nawet ciemna materia) powstały później. Jedyny ze znanych nam składników wszechświata, jaki mógł być w nim obecny od początku, to tajemnicza ciemna energia, której natura wciąż pozostaje nieznana, lub hipotetyczne pole inflatonowe (które już nie istnieje).
Cytuj:
Wybuch musiał rozprzestrzenić materię przecież.
Jak wspomniałem, znana materia powstała dopiero ułamek sekundy po WW. Mechanizm, jak to się stało (tzw. reheating), wciąż jest dyskusyjny, może być właśnie efektem rozpadu wspomnianego pola inflatonowego. Pojawiła się jednak z czegokolwiek-co-było-wcześniej mniej więcej jednocześnie w całym wszechświecie (który stale się rozciągał i ją rozrzedzał, aż do chwili obecnej, i będzie to robił dalej).

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Cz maja 21, 2009 18:38
Zobacz profil
Post 
słabo cię zrozumiałem wieczny studencie zwłaszcza w tej teorii inflatonowej. Znalazłem jednak wykład radiowy w necie prof. Hellera na temat kosmologii - jakoś on mi nieco wyjaśnił parę spraw.
Tak sobie łączy profesor swoją subiektywną wiarę z obiektywną nauką w tym zakresie:

Wróćmy do kosmologii i stworzenia. Nie jest tak, że początek świata należy utożsamić ze stworzeniem świata. To jest bardzo potoczna ale w zasadzie błędna teza teologiczna. W teologii chrześcijańskiej od starożytności twierdzi się co innego, że stworzenie świata się dokonuje stale, że do istoty stworzenia nie jest niezbędne żeby świat miał początek. Stworzenie polega na pewnej niepowtarzalnej relacji pomiędzy stwórcą a tym co jest stworzone. Ta relacja polega na nieustannym dawaniu istnienia. W tym sensie świat jest stworzony z niczego, że gdyby Pan Bóg przestał dawać istnienie, przestał podtrzymywać świat to świat by się zapadł w nicość. W tej doktrynie nie występuje pojęcie początku. Jest prawdą, że chrześcijańscy myśliciele przyjmowali początek świata, kierując się głównie skojarzeniami z pierwszym wierszem księgi rodzaju (Na początku), ale początek można na wiele innych sposobów rozumieć, to kwestia interpretacji. Nie mniej ważną rzeczą jest uświadomienie, że akt stworzenia trwa nieprzerwanie. Chociaż w dzisiejszej kosmologii określa się wiek świata na 13,7 mld lat ( z dokładnością 3%), mówiąc tu o wielkim wybuchu. Kosmologia w ten sposób postępuje, że rekonstruuje wcześniejsze stany wszechświata, ze stanów obecnie obserwowanych (można tą historię obserwować wstecz w czasie). Poza tym sygnały rozchodzenia się światła są sygnałami o skończonej prędkości, więc gdy obserwujemy galaktykę oddaloną od nas o 6 mld. lat świetlnych od nas. To widzimy ją jaką była 6 mld. lat temu. I na tej zasadzie możemy dotrzeć obserwacyjnie do najwcześniejszych galaktyk. Teleskop Hubbla to ładnie ukazuje. Ale wcześniej nie było galaktyk, bo świat był zbyt gęsty, zbyt gorący, skondensowany, był wypełniony promieniowaniem elektromagnetycznym. I resztkę tego promieniowania elektromagnetycznego możemy i dziś obserwować radioteleskopami naziemnymi i sondami kosmicznymi (np. sonda w-map – bada wczesne promieniowanie świata zwane promieniowaniem tła. To co ona bada to promieniowanie ok. 300 tysięcy lat po wielkim wybuchu. W skali miliardów jest to prawie „na drugi dzień” po wielkim wybuchu. Wcześniej nie mamy bezpośrednich danych obserwacyjnych tylko pośrednie teoretyczne które sprawdzamy obserwacyjnie. We wczesnym wszechświecie dokonywała się synteza lekkich pierwiastków chemicznych takich jak wodór, tlen i hel. I te modele wczesnego wszechświata przepowiadają ile tego wodoru ma być we wszechświecie i to badamy obserwacyjnie i to się bardzo ładnie zgadza. Te pierwiastki lekkie powstały gdy wszechświat miał zaledwie 1 dwie minuty, więc aż tak daleko cofamy się z danymi obserwacyjnymi. Oczywiście im bliżej początku tym dane teoretyczne są mniej pewne, bardziej hipotetyczne. Pozostaje pytanie czy cofając się jeszcze wstecz dojdziemy do jakiegoś punktu, poza który cofnąć już się nie można. W cudzysłowie punkt, bo to nie musi być punkt w sensie geometrycznym. Kosmologowie nazywają ten punkt osobliwością początkową. Nie wiemy dzisiaj czy wszechświat zaczął się od osobliwości, czy to jest pewien matematyczny artefakt, który my tworzymy cofając się wstecz. Do tego aby na to pytanie odpowiedzieć potrzebne nowe teorie kosmologiczne, nowe teorie fizyczne. Nad nimi pracujemy, ale dzisiaj jest to jeszcze wielki znak zapytania
Ale jest nadzieja, że kosmologowie dotrą do tego punktu, do osobliwościi, co wtedy? (Pytanie speakerki). Nadzieja jest zawsze motorem działania. Kosmologowie niewątpliwe taką nadzieję mają. O co chodzi? Mianowicie dzisiaj obszar badania fizyki, czyli wszechświat jest podzielony na dwa królestwa, ja bym to tak nazwał. Jest królestwo którym rządzi fizyka kwantowa, tj. królestwo cząstek elementarnych, kwantów ten mikroświat. I jest drugie królestwo, którym rządzi teoria grawitacji, czyli ogólna teoria względności tj. świat w największej skali – świat w skali kosmicznej. Te dwie teorie –teoria grawitacji i teoria kwantów nie chcą się dać połączyć w jedno, bo ich matematyczne struktury są całkowicie rózne i dotychczas nie mamy struktury, któraby łączyła je w jedno.
{tu się wtrącę w wykład z moją wypowiedzią z forum
http://forum.gavagai.pl/index.php?topic=127.0
Jeżeli teorie wewnątrz siebie są weryfikowalne, a nie zgadzają się ze sobą (2 teorie), znaczy to, że między nimi brakuje jakiegoś ogniwa (zapomniano o czymś w jednej lub drugiej teorii). Oczywiście jak to by może powiedział Goedel znalezienie, wszystkich ogniw jest nie możliwe, bo istnieje więcej zdań prawdziwych niż dowodliwych.}
Poszukujemy dość gorączkowo takich struktur jest wiele teorii, które starają się to zrobić; wymienie trzy: -tzw. teoria superstrun, teoria pętli i teoria oparta na tzw. geometrii nieprzemiennej. Jeżeliby się udało znaleźć teorię któryby łączyła kwanty i grawitację to wtedy będziemy prawdopodobnie modelować te najwcześniejsze etapy ewolucji i może się wtedy okazać, że ta osobliwość była, czy nie była. Czy też jak w nauce bywa odnajdziemy odpowiedź na pytanie tak czy nie tak (…) rozwój nauki przewiduje, że może znajdziemy odpowiedź, której nikt nieprzewidywał. (…) Moim skromnym zdaniem nie ma uczonych, którzy nie wierzą w Pana Boga. Są tylko uczeni, którzy nie wierzą w Pana Boga swojej dziedziny wyobrażeń, wyobrażeń jakie pobożność ludowa łączy z ideą Boga. Ci uczeni często swojej własnej idei nie nazywają Panem Bogiem. Ale chyba trudnoby było znaleźć jakiegoś naprawdę dobrego uczonego, który by nie twierdził że istnieje logos nie koniecznie w sensie bardzo pobożnym, ale logos jako zasada racjonalności, która wykracza poza nasze możliwości, jest rzeczywistością, która jest bardzo twarda – spotykamy się z nią na każdym kroku w badaniach naukowych – ta racjonalność nas obejmuje. Myślę, że takie doświadczenie jest udziałem każdego naukowca (…) jeżeli oni odrzucają jakiegoś Boga to odrzucają Boga mitycznego, który de facto nim nie jest. (…) Myślę, że ta religia naturalna jest bardzo powszechna wśród uczonych i nie koniecznie może ona się odnosić do religii wyznaniowej, objawionej – tak tę sprawę oceniam.


Cz maja 21, 2009 23:41
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
Nie mam żadnych zastrzeżeń do tego co w zacytowanej wypowiedzi Heller mówi o fizyce i filozoficznym pojmowaniu koncepcji stwarzania. Nazywanie "logos jako zasada racjonalności" Bogiem nie wydaje mi się do końca poprawne, bo to sugeruje w pewnym stopniu bezosobowość i obojętność Boga w stosunku do człowieka.

Może gdzieś Heller powiedział coś więcej, o połączeniu takiej koncepcji "Boga naukowców" z koncepcją Boga osobowego i kochającego, nie wiem.

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Pt maja 22, 2009 10:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57
Posty: 1591
Post 
Z jednej strony jak najbardziej logos w założeniu to siła bezosobowa. Troszkę może się kłócić tutaj koncepcja Orygenesa. Nie wiem jednak czy jest to dostateczny argument, aby tłumaczyć nim Hellera :P

_________________
MÓJ BLOG


Pt maja 22, 2009 23:12
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 27 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL