Ewolucjoniści z wątpliwościami.The end
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Ewolucjoniści z wątpliwościami.The end
Ewolucjoniści z wątpliwościami
Wśród ewolucjonistów zawsze istniał ukryty nurt wątpliwości. Jeszcze niedawno biologowie je ujawniający ryzykowali swoimi karierami. Od kilkunastu lat ujawnianie ich stało się niemalże modne. John Hedley Brooke przypomniał, że pierwszym wątpiącym darwinistą był sam Darwin, który "nie mógł uwierzyć, że każdy szczegół struktury organicznej był wcześniej ustanowiony; ani nie mógł sądzić, że proces ewolucyjny w całości był wynikiem przypadku". [1] Poniżej zarysuję poglądy bądź najważniejsze tezy kilkunastu ewolucjonistów - kolejno: tych którzy modyfikują darwinizm; tych którzy odrzucają darwinizm z powodów biologicznych; tych którzy odrzucają darwinizm z powodów rachunkowych (probabilistycznych); antropologów; filozofów i popularyzatorów nauki. [2]
David M. Raup Niles Eldredge i Stephen Jay Gould
Colin Patterson i inni kladyści Erik Nordenskiöld
J.C. Willis C.P. Martin
W.R. Thompson G.A. Kerkut
E.J.H. Corner Andrée Tétry
Pierre Gavaudan Norman Macbeth
Pierre-Paul Grassé Ernest Chain
Michael Denton Søren Løvtrup
George Gabor Miklos Leslie Orgel i Gerald Joyce
Brian Goodwin Fred Hoyle i N.C. Wickramasinghe
H.S. Lipson S.M. Ulam
Marek Głogoczowski Lee M. Spetner
Arthur Koestler E.W.F. Tomlin
Francis Hitching Gordon Rattray Taylor
Nowa biologia? - próba podsumowania
David M. Raup
W czasach Darwina istniał konflikt między jego teorią a faktami pochodzącymi z danych kopalnych. Geologia nie ujawniała takiej subtelnie stopniowanej zmiany organicznej, jaką postulowała jego teoria, i jej twórca uznawał to za najbardziej oczywisty i najpoważniejszy zarzut, jaki można mu było przedstawiać.
Skoro przyjmujemy, że wyginęła nieskończona ilość ogniw pośrednich między wygasłymi i żyjącymi mieszkańcami ziemi, a także między gatunkami wygasłymi istniejącymi w każdym kolejnym okresie i jeszcze dawniejszymi - zachodzi pytanie, dlaczego każda formacja geologiczna nie zawiera obfitych szczątków tych ogniw? Dlaczego każdy zbiór szczątków kopalnych nie dowodzi jasno takiego stopniowania i przemiany istot żywych? Jakkolwiek poszukiwania geologiczne wykazały bez wątpienia istnienie w przeszłości licznych ogniw pośrednich zbliżających bardzo do siebie mnóstwo form istot żywych, to jednak nie wykazują one nieskończenie licznych, drobnych stopni pośrednich między dawnymi a obecnie żyjącymi gatunkami, czego wymaga moja teoria, a to stanowi najpoważniejszy ze wszystkich stawianych jej zarzutów. A dalej, jakże się to dzieje, że całe grupy gatunków pokrewnych często na pozór tak nagle pojawiają się w tym lub innym pokładzie geologicznym, jakkolwiek nieraz jest to złudny pozór? Wiemy obecnie, że istoty organiczne pojawiły się na ziemi w niezmiernie odległym od nas czasie, dawno przed osadzeniem się najniższych warstw okresu kambryjskiego. Dlaczego jednak nie znajdujemy pod nimi grubych warstw napełnionych szczątkami przodków organizmów kambryjskich? Przecież na podstawie tej teorii warstwy takie w tych wczesnych i zupełnie nieznanych okresach historii ziemi powinny były się gdzieś osadzić. [3]
Niezgodnie z ówczesnymi poglądami metodologicznymi, ale bardzo nowocześnie z dzisiejszego metodologicznego punktu, widzenia mając do czynienia z konfliktem teorii i faktów, Darwin opowiedział się za teorią. Za wspomniany konflikt obwiniał niedoskonałość wówczas posiadanych danych geologicznych.
Na te pytania i zarzuty mogę tylko odpowiedzieć przypuszczeniem, że dane geologii są znacznie mniej dokładne, niż sądzi większość geologów. [4]
Paleontologia dopiero wkraczała w bujny rozwój i Darwin słusznie mógł mieć nadzieję, że z czasem zostaną znalezione nowe świadectwa skamieniałości, że odkryte zostaną tzw. brakujące ogniwa popierające jego teorię. Darwin jednak nie wierzył, by kiedykolwiek geologia dostarczyła niezbitych dowodów:
(...) któż jednak mógłby twierdzić, że w przyszłości zostaną wykryte dość liczne pośrednie ogniwa kopalne (...)?
przedstawiając szereg przekonujących powodów, dla których dane kopalne nigdy nie będą rozstrzygać o prawdziwości teorii ewolucji. [5]
Po stu kilkudziesięciu latach przeglądu posiadanych danych paleontologicznych dokonał David Raup, kustosz Field Museum of Natural History w Chicago. [6] Muzeum to posiada 20% wszystkich gatunków występujących w postaci kopalnej. Jednak Raup obliczył, że tylko około ćwierć miliona gatunków skamieniałych roślin i zwierząt zostało dotąd odkrytych, a ewolucjoniści wierzą, że przynajmniej sto razy tyle gatunków czeka jeszcze na odkrycie. Opieranie się darwinizmu na paleontologii odwołuje się więc do mniej więcej jednego procentu potencjalnego świadectwa skamieniałości.
Poza tym jego zdaniem nie jest ścisłą prawdą to, w co wierzy większość ludzi, że mianowicie skamieniałości stanowią bardzo ważną część ogólnego argumentu na rzecz darwinowskiej interpretacji historii życia.
No dobrze, jesteśmy już około 120 lat po Darwinie i wiedza o skamieniałościach bardzo się rozszerzyła (...) Zasługuje na ironię, że mamy obecnie nawet jeszcze mniej przykładów przejść ewolucyjnych, niż mieliśmy ich w czasach Darwina. Mam na myśli to, że niektóre z klasycznych przypadków zmiany darwinowskiej w doniesieniach kopalnych, jak ewolucja konia w Ameryce Północnej, musiały być zarzucone lub zmodyfikowane w świetle bardziej szczegółowych informacji.
Prawie identyczne twierdzenie Raupa znajduje się w jego artykule, opublikowanym w książce,której celem była krytyka kreacjonizmu:
faktycznie możemy mieć mniej przykładów gładkich przejść, niż mieliśmy w czasach Darwina, ponieważ niektóre z dawnych przykładów okazały się niepoprawne, gdy je bardziej szczegółowo przebadano. [7]
Dlaczego więc panuje powszechne przekonanie, że dane kopalne popierają darwinowski model historii życia?
Spora liczba niezłych uczonych spoza biologii ewolucyjnej i paleontologii przyswoiła sobie, niestety, ideę, że zapis kopalny jest bardziej darwinowski, niż jest on w istocie. Przypuszczalnie jest tak wskutek nadmiernego uproszczenia nieuchronnego w drugorzędnych źródłach: podręcznikach szkolnych, półpopularnych artykułach i tak dalej. Istnieje też prawdopodobnie do pewnego stopnia myślenie życzeniowe. Po Darwinie jego obrońcy mieli nadzieję odnaleźć przewidywane progresje. Ogólnie rzecz biorąc nie odnaleziono ich - jednak ten optymizm nie ginął i pewna doza czystej fantazji wkradła się do podręczników. [8]
Raup następnie dodał, że "dysponujemy jeszcze doniesieniem wykazującym zmianę, lecz taką zmianę, którą trudno uznać za najbardziej sensowną konsekwencję doboru naturalnego". Raup jest ewolucjonistą, ale opowiada się za zasadą "przetrwania najszczęśliwszych" zamiast za darwinowską zasadą "przetrwania najbardziej dopasowanych". Nie podważa istnienia doboru naturalnego jako procesu zachodzącego w przyrodzie, ale zauważa, że nadspodziewanie rzadko znajduje się jego dobre przykłady. Swój ewolucjonizm uzasadniał "optymalnym projektem inżynieryjnym" organizmów biologicznych, co historycznie rzecz biorąc było raczej argumentem kreacjonistów. [9]
Niles Eldredge i Stephen Jay Gould
Wątpliwości doprowadziły do wyłonienia się dwu nowych szkół myśli biologicznej nazywanych teorią przerywanej równowagi i kladystyką. W pismach kreacjonistycznych ich zwolennicy byli czasami fałszywie portretowani jako antydarwiniści, jeśli nawet nie sympatyzujący z kreacjonizmem. Faktycznie zaś oba te nowe stanowiska są w gruncie rzeczy zgodne z szeroko pojmowanym darwinizmem. Niles Eldredge, jeden z założycieli teorii przerywanej równowagi, [10] napisał książkę atakującą kreacjonizm, [11] a inny wybitny jej zwolennik, Stephen Jay Gould, występował jako ekspert w rozprawach sądowych skierowanych przeciwko kreacjonistom. [12] Sprzeciwiają się oni jedynie samozadowoleniu i wszystkowiedzącej postawie ortodoksyjnych darwinistów.
Eldredge tak skrytykował tę postawę:
Wyznaję, iż nie potrafię pojąć różnicy między argumentem [ortodoksyjnego darwinisty] a dawnym argumentem [kreacjonisty] z projektu: patrz na ten układ organów, zauważ jego zawiłość! Tylko (Bóg, dobór naturalny) mógłby ukształtować taką cudowną maszynerię! Oczywiście, istnieje różnica: Bóg, jako istota nadprzyrodzona, nie należy do nauki, podczas gdy dobór naturalny, w jawny sposób należy. Lecz użyty w ten nieodpowiedni sposób dobór naturalny staje się tylko substytutem dla Stwórcy. Nic nam nie mówi... [13]
Mimo to Eldredge i jego zwolennicy podkreślają, że są darwinistami. Nie chcą wyrzucić teorii darwinowskiej, ale ją gruntownie przebudować. Uważają w szczególności, że darwiniści powinni zwracać większą uwagę na nagły sposób, w jaki pojawiają się skamieniałe gatunki. Ich zdaniem gatunki przez miliony lat pozostają niezmienione (staza), o czym świadczy zapis kopalny, aby nagle i w pełni ukształtowane pojawiały się nowe gatunki. Podkreślają oni zasadniczą rolę specjacji - powstawania nowych gatunków w bardzo małych populacjach formy macierzystej, oddzielania się gatunków od macierzystego pnia. [14] Nowe gatunki mają w tym ujęciu powstawać na małym obszarze i błyskawicznie - w ciągu setek lub tysięcy lat - co jest tylko geologiczną mikrosekundą. [15] To właśnie jest przyczyną, że zapis kopalny nie rejestruje powstawania nowych gatunków. Nie jest to więc, jak Darwin miał nadzieję, niedoskonałość uzyskanych danych, ale ich istotna cecha wypływająca z natury rzeczy.
Teoria przerywanej równowagi jest niezgodna z ortodoksyjnym darwinizmem, że gatunki ewoluowały bardzo powoli, poprzez bardzo wielką liczbę bardzo małych zmian (gradualizm). Zdaniem Eldredge'a i Goulda ewolucja zachodziła bardzo szybko po długim okresie nieznacznych tylko zmian. Oba rywalizujące ujęcia mają swoje wady i zalety. Ortodoksyjny darwinizm dawał biologiczne wyjaśnienie, jak ewolucja mogła zachodzić (mutacje, dobór naturalny i dziedziczenie), ale jest niezgodny z danymi paleontologicznymi. Teoria przerywanej równowagi zgodna jest z tymi danymi, ale nie przedstawia zadowalającego mechanizmu zachodzenia tak szybkich zmian. Istnieje poza tym podejrzenie, że ma ona charakter ad hoc: neutralizuje niezgodne z teorią świadectwo empiryczne nie prowadząc do nowych przewidywań, więcej - z założenia przyjmując, że krótkotrwałe i gwałtowne wybuchy zmienności ewolucyjnej nie będą pozostawiały śladów w zapisie kopalnym: "Geolodzy rzadko są w stanie w ogóle wyodrębnić tak krótki odcinek czasu, jak tysiąc lat; traktujemy go zazwyczaj jak jeden moment." [16] Brak kopalnych ogniw pośrednich, który wedle darwinizmu miał być usuwany w miarę rozwoju paleontologii, tutaj staje się - zgodnie ze zdobytymi przez półtora wieku danymi - istotnym przewidywaniem teorii. Zarówno teoria przerywanej równowagi jak i kreacjonizm zbliżyły się do siebie co do swoich przewidywań - oba te stanowiska przewidują, tyle że z innych powodów, brak kopalnych ogniw pośrednich. [17]
Colin Patterson i inni kladyści
Kladystyka nie jest teorią, lecz schematem klasyfikacji organizmów. Twórcą jej był Willi Hennig. [18] Tradycyjna systematyka oparta była na podobieństwach morfologicznych, kladystyka zaś bazuje na pojęciu rodziny - kladyści odrzucają dotychczasowy system klasyfikacyjny w imię rzeczywistych pokrewieństw między poszczególnymi gatunkami.
Przykładem rezultatów aktywności kladystów była afera związana z wystawą zorganizowaną z okazji swego stulecia przez brytyjskie Muzeum Historii Naturalnej w South Kensington w 1981 roku. [19] Wchodząc na wystawę zwiedzający mogli przeczytać:
Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego istnieje tak wiele różnych rodzajów żywych organizmów? Jedną z idei jest, że wszystkie żywe organizmy, jakie widzimy dzisiaj, wyewoluowały z odległego przodka w procesie stopniowej zmiany. Jak ewolucja mogła zachodzić? Jak jeden gatunek mógł zmienić się w inny? Wystawa w tym hallu pokazuje jedno z możliwych wyjaśnień - wyjaśnienie wymyślone po raz pierwszy przez Karola Darwina.
Dla większości biologów słowa te brzmiały jak spisek - darwinizm określono jako "jedno z możliwych wyjaśnień"! Dodatkową obrazą było dalsze zdanie:
Innym poglądem jest, że Bóg stworzył wszystkie żywe organizmy doskonałymi i niezmiennymi.
Jedno z czołowych naukowych czasopism świata, Nature, natychmiast opublikowało artykuł wstępny zatytułowany "Śmierć Darwina w South Kensington". [20] Jej autor cytował zwrot z broszury wydanej przez Muzeum "jeśli teoria ewolucji jest prawdą" jako świadectwo "zgnilizny w muzeum". Uznał też, że nowa wymowa wystawy, będącej głównym sposobem oddziaływania muzeum na świat zewnętrzny, powstała w izolacji od zespołu wybitnych biologów tam pracujących, z których - jak się wyraził - "większość wolałaby raczej stracić swoją prawą rękę niż zacząć jakieś zdanie od zwrotu 'jeśli teoria ewolucji jest prawdą...'".
Wydawca Nature był następnie zmuszony opublikować protest dwudziestu dwóch biologów pracujących w muzeum w South Kensington:
Szanowny Panie, Jako funkcjonujący biologowie w Muzeum Brytyjskim (Historii Naturalnej) byliśmy zdumieni czytając pański artykuł wstępny "Śmierć Darwina w South Kensington" (Nature, 26 lutego, s. 735). Jak to jest, że czasopismo takie jak Pańskie, które poświęcone jest nauce i jej praktykowaniu, może bronić poglądu, że teorię przedstawia się jako fakt? Jest to przesąd, a nie nauka, a ponieważ jesteśmy uczonymi, naszym podstawowym zainteresowaniem jest posiadanie umysłu otwartego na to, co nieznane. Czy nie jest pewne, że nie powinno być inaczej?
Sugeruje Pan, że większość z nas straciłoby raczej swoją prawą rękę, niż zaczęło zdanie od zwrotu "Jeśli teoria ewolucji jest prawdziwa...". Czy mamy rozumieć, że ewolucja jest faktem udowodnionym do granic dokładności naukowej? Jeśli to ma być wniosek z Pańskich słów, to musimy najmocniej się nie zgodzić. Nie mamy absolutnego dowodu dla teorii ewolucji. Co mamy, to przeważnie pośrednie świadectwo przemawiające na rzecz tej teorii, która jeszcze nie posiada lepszej alternatywy. Lecz teorię ewolucji można porzucić jutro, jeśli pojawi się lepsza teoria...
Czołowy pracownik zespołu Muzeum, dr Colin Patterson, otwarcie głosi, że "kladystyka kwestionuje wiele z konwencjonalnej historii ewolucyjnej" i pyta: "Czy stabilność jest więcej warta niż stulecie konfliktu ze świadectwem?" [21]
Patterson, specjalista od danych kopalnych, nie potrafi podać ani jednej formy przejściowej między większymi grupami zwierząt. [22] Nie potrafi też udzielić odpowiedzi na pytanie, czy Archeopteryx jest przodkiem wszystkich ptaków,[23] i uważa, że nie jest on dobrym przykładem formy przejściowej. [24] Nie wierzy, by znana ze wszystkich podręczników szkolnych tzw. seria konia (rozpoczynająca się od trójpalczastego Hyracotherium, przechodząca poprzez kilka trójpalczastych organizmów i kończąca się współczesnym koniem o pojedynczym kopycie) naprawdę istniała. [25] Uważa, że brakuje świadectwa kopalnego łączącego człowieka z niższymi naczelnymi i nie sądzi, by istniał jakiś sposób poznania, czy Australopiteki są czyimiś przodkami. [26]
Patterson żywi też poważne wątpliwości co do naukowości teorii ewolucji:
Jeśli przyjmiemy Popperowskie rozróżnienie między nauką i nienauką, to musimy najpierw zapytać, czy teoria ewolucji drogą doboru naturalnego jest naukowa czy pseudonaukowa (metafizyczna). (...) Pierwsza część tej teorii, iż ewolucja miała miejsce, mówi, że historia życia jest pojedynczym procesem rozdzielania się gatunków i postępu. Proces ten musi być unikalny i niepowtarzalny, jak historia Anglii. Ta część teorii jest więc teorią historyczną na temat unikalnych wydarzeń, a unikalne wydarzenia z definicji nie są częścią nauki, gdyż są niepowtarzalne i tym samym nietestowalne. [27]
Druga część teorii ewolucji postuluje jej mechanizm, jeśli ewolucja miała miejsce - mutacje i dobór naturalny. Nikt nie zaprzecza jednak, że mutacje występują i że dobór naturalny działa jako zachowawcza zasada w przyrodzie. A więc ponieważ pojęcia te nie są wyłączną własnością teorii ewolucji, nie pomagają odróżnić jej od jej rywalki. Pozostaje tylko rozstrzygnąć, czy prz{padkowe zmiany i zachowywanie najlepszych wariantów mogą prowadzić stopniowo do wyższych poziomów złożoności w całej biosferze. Wedle Sunderlanda dr Patterson zgodził się z następującą wypowiedzią: "Im bardziej bada się paleontologię, tym pewniejsze jest, że ewolucjonizm opiera się na samej tylko wierze; na dokładnie tym samym rodzaju wiary, jaki konieczny jest w wielkich misteriach religijnych. (...) Jedyną alternatywą jest doktryna specjalnego stworzenia, która być może jest prawdziwa, ale jest irracjonalna". [28]
Kreacjonista Luther D. Sunderland, który przeprowadził wywiad z Pattersonem i spopularyzował jego sceptyczne poglądy w kręgach kreacjonistycznych, prowadził debatę telewizyjną 3 maja 1984 roku z Philipem Kitcherem, znanym obrońcą ewolucjonizmu i idei, że w szkołach winno się nauczać wyłącznie ewolucjonizmu. Kitcher uznał, że gdy Patterson pisał swoje listy do Sunderlanda, to był całkowicie nieobeznany z sytuacją polityczną w USA i sądził, że pisze do kolegi-przyrodnika. Kreacjoniści natomiast naturalne w kręgach uczonych niezgody wyrywają z kontekstu i wykorzystują do swoich celów.[29]
Podobne do Kitchera wątpliwości na temat wypowiedzi Pattersona miał też Edward Dodson, biolog-ewolucjonista i katolik, który prowadził ożywioną korespondencję z George'em Howem, kreacjonistą młodej Ziemi (zbiór ich listów został wydany w postaci książkowej [30]). W jednym ze swoich listów Dodson zwątpił w prawdziwość cytatów podawanych przez Sunderlanda, [31] przejrzał bowiem książkę o ewolucji napisaną kilka lat wcześniej przez Pattersona [32] i doszedł do wniosku, że Patterson musiałby przejść nagłą metamorfozę. Otrzymawszy kopię całego przemówienia Pattersona w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku 5 listopada 1981 roku, [33] przyznał, że cytaty podawane przez Sunderlanda zgodne były z tym przemówieniem, ale jednocześnie niezgodne z jego książką. Wyraziwszy szereg zastrzeżeń wobec transkryptu przemówienia Pattersona, napisał następnie do tego ostatniego pytając, czy transkrypt ten jest dokładnym odbiciem jego wypowiedzi i czy reprezentuje on jego aktualne poglądy. Patterson odpowiedział, że transkrypt "miejscami był nonsensowny (...), ale w gruncie rzeczy dokładny". Na drugie pytanie odpowiedział kategorycznym "Nie". Sądził, że przemawia jedynie do grupy zawodowych systematyków i przedstawił taki referat, który miał sprowokować dyskusję. Spotkanie zostało jednak "zinfiltrowane przez kreacjonistów", którzy "ukradkiem używali magnetofonów". Wnioskował w końcu, że "traktowanie teorii ewolucyjnej jako zbioru aksjomatów nie było korzystne dla systematyki, ale w żaden sposób nie jestem kreacjonistą, ani nie żywię szacunku dla poglądów czy argumentów wysuwanych przez kreacjonistyczne lobby". Zdaniem Dodsona wzmianka o używaniu ukradkiem magnetofonów świadczy, iż Sunderland nie poprosił o pozwolenie na nagrywanie seminarium, na co Howe odpowiedział, że sam Sunderland był nieobecny na spotkaniu, a nagranie otrzymał od jednej z dwu osób, które je nagrały.
Kladystyka, oczywiście, nie jest argumentem na rzecz stworzenia (a czasami ma się takie wrażenie czytając niektórych kreacjonistów). Kladyści nie uważają nawet, że Darwin się mylił. W cytowanym wyżej liście (patrz s. 124) uznali przecież, że dla teorii ewolucji nie ma żadnej lepszej alternatywy. Ale kladystyka niewątpliwie ogranicza nadmierne ambicje darwinizmu sprowadzając to ujęcie do poziomu oczywistego dla każdego współczesnego filozofa nauki - omylnej, hipotetycznej i tymczasowo zaakceptowanej teorii naukowej ("teorię ewolucji można porzucić jutro, jeśli pojawi się lepsza teoria"). Fallibilistyczne idee Poppera jeszcze nie zapanowały na terenie biologii. W jednej z audycji BBC Patterson powiedział, że "biologię uprawiają ludzie, którzy wierzą niemalże w boskość Darwina". [34]
Erik Nordenskiöld
Z poprzednich stron tego paragrafu wynika, że niektórzy dzisiejsi biologowie mają wątpliwości co do teorii Darwina i uważają, że musi ona zostać zmodyfikowana. Ale istnieją inni biologowie - ewolucjoniści, nie kreacjoniści - którzy idą dalej i sądzą, że darwinizm jest bezwartościowy. Ich zdaniem teorii Darwina nie można dopasować do faktów bez względu na to, jak ją modyfikować. Potrzebna jest całkowicie nowa teoria, by wyjaśnić ewolucję. Jak dotąd nie znaleźli żadnej, ale nadal jej poszukują.
Prekursorem tych biologów był skandynawski biolog, Erik Nordenskiöld, którego książka w angielskim tłumaczeniu ukazała się w 1929 roku. [35] Stwierdzała ona, że Darwinowska teoria pochodzenia gatunków "już dawno została zarzucona. Inne fakty ustalone przez Darwina mają drugorzędną wartość". Komentator cytujący te słowa w 1983 roku uznał je za jedynie "odzwierciedlające antydarwinowskie sentymenty tamtej epoki". [36]
J.C. Willis
Jednak te antydarwinowskie sentymenty były obecne także i w późniejszych okresach. J.C. Willis był botanikiem z takimi wyróżnieniami jak członkostwo Towarzystwa Królewskiego i honorowy doktorat nauk przyrodniczych Uniwersytetu Harvarda. W 1940 roku opublikował w ogólnie poważanym wydawnictwie atak na darwinizm. [37] Według Gavaudana [38] liczne zarzuty postawione przez Willisa nigdy nie doczekały się odpowiedzi.
Willis twierdził na przykład, że dobór naturalny nie może wpływać tak silnie na rośliny, jak wpływa na zwierzęta. Gatunki roślin mogą różnić się bardzo małymi szczegółami, jak kształt liści, ułożenie liści na łodydze albo ustawienie żyłek (nerwów) na liściu. Wydaje się bardzo nieprawdopodobne, by takie cechy miały choćby niewielki efekt na zdolność rośliny do przeżycia - jak więc dobór naturalny mógł je wyselekcjonować?
Klimat darwiniści uważają za bardzo ważny czynnik w doborze naturalnym. Jeśli w pewnym miejscu klimat się stopniowo ociepla, to w konsekwencji pojawiają się nowe gatunki roślin i zwierząt, które mogą wytrzymać cieplejsze warunki. Lecz co się dzieje, kiedy w połowie tego okresu zupełnie wyjątkowa pogoda wywołuje przedłużoną suszę? W połowie wyewoluowane wodolubne zwierzęta mogą przetrwać migrując tymczasowo do najbliższego jeziora. Ale rozwiązanie to nie jest możliwe dla w pół wyewoluowanych przystosowanych do wilgoci roślin - te są zakorzenione i zginą.
I tak Willis przykład za przykładem pokazywał, że "przetrwanie najbardziej dopasowanego" rzadko kiedy stosuje się w świecie roślin. Tam najzwyklejszą regułą jest "przetrwanie najbardziej szczęśliwego". [39]
Willis podtrzymywał też zarzut postawiony dużo wcześniej przez Fleeminga Jenkina (North British Review, June 1867), że efekt korzystnych mutacji wkrótce zaginąłby wskutek krzyżowania się z wyjściowym gatunkiem. Sam Darwin uznał to bardzo mocny zarzut i darwiniści starali się znaleźć jakieś pomysłowe odpowiedzi. Ale zdaniem Willisa odpowiedzi te nie dają się utrzymać dla królestwa roślin, gdzie krzyżowania nie można uniknąć.
Analizował on także wiele cech roślin, gdzie nie są możliwe żadne pośrednie kroki między dwoma ułożeniami. Na przykład liście są ułożone na łodydze roślinnej na dwa główne sposoby. Mogą one się zmieniać, gdy przesuwamy się wzdłuż łodygi, tak: w lewo, w prawo, w lewo, w prawo itd. (ulistnienie skrętoległe). Albo mogą wyrastać parami w przeciwnych kierunkach (ulistnienie naprzeciwległe). [40] Nie może występować ustawienie "na pół takie, na pół inne". Jak więc jedno ułożenie wyewoluowało w inne, kiedy nie mogą istnieć żadne pośrednie kroki? I jaką wartość przetrwania ma jedno ułożenie nad drugim?
Podobny problem występuje u roślin pnących się oraz u pasożytniczych. Ponieważ są one bardziej wyspecjalizowane, ogólnie przyjmuje się, że musiały wyewoluować ze zwyczajniejszych odmian. Ale jak?
Rośliny pnące różnią się od "sztywnych" roślin dwojako: mają wiotkie, giętkie łodygi i mają wąsy lub jakieś inne narządy służące do wspinania się. Co wyewoluowało najpierw? Jeśli wiotkie łodygi pojawiły się pierwsze, to jak rośliny o takich łodygach uniknęły zagłuszenia przez inną roślinność podczas długiego procesu ewoluowania ich wąsów? A jeśli pierwsze wyewoluowały organy czepne, to co spowodowało wyewoluowanie takich organów, kiedy nie były jeszcze potrzebne?
Zamiast korzeni rośliny pasożytnicze mają specjalne organy przenikające zewnętrzną powłokę innych roślin, nawet korę drzew. Jak roślina z korzeniami mogła stopniowo wyewoluować z siebie pasożyta? Zdaniem Willisa jedynym sposobem, w jaki mogłaby wyewoluować roślina pasożytnicza lub pnąca, jest pojedynczy olbrzymi skok. Darwinowskiej idei ewolucji zachodzącej poprzez wiele małych kroczków nigdy w jego opinii właściwie nie przemyślano. Dopóki rozważa się świat roślin, idea ta nie pasuje do faktów. [41]
Willis przedstawił wiele argumentów świadczących za tym, że ewolucja rzeczywiście zachodziła w olbrzymich skokach (w dużej mierze argumenty te mają charakter matematyczny i dotyczą statystyki rozmieszczenia roślin). Mutacje, jakie rzeczywiście obserwujemy, są bardzo małe i produkują organizmy tylko nieznacznie różniące się od swoich przodków. Ale Willis był zdania, że w historii życia zachodziły od czasu do czasu gigantyczne mutacje lub "dyferencjacje", jak je nazywał. W jednym pokoleniu musiały powstawać nie tylko nowe gatunki, ale także nowe rodzaje, a nawet nowe rodziny.
Nie wiadomo, jak takie olbrzymie, twórcze kroki mogły nastąpić. Willis wyraźnie jednak wykluczył myśl o jakiejkolwiek Boskiej aktywności, nie jest kreacjonistą, jest ewolucjonistą. "Jest inspirujące, że tak wielki i złożony proces jak ewolucja nie był tylko sprawą przypadku, ale ma u swoich podstaw to, co można ujrzeć jako wielką myśl lub zasadę, w której wyniku zachodzi ona jako uporządkowana całość i funkcjonuje sama na podstawie określonego planu. (...) u jej podstaw leży ogólne prawo, przypuszczalnie elektryczne." [42] Nie jest to, oczywiście, alternatywa dla darwinizmu - jest to tylko sugestia, gdzie należy poszukiwać takiej alternatywy, nowej teorii ewolucji.
C.P. Martin
Profesor C.P. Martin z Uniwersytetu McGill w Montrealu wyjaśnił, dlaczego antydarwinistów rzadziej można było spotkać w krajach anglojęzycznych: "Co do naszej niewielkiej liczby, to należy pamiętać, że o ile nie zażądamy niezależnych środków publikacji, jest dla nas bardzo trudno otrzymać dzisiaj posłuch". [43] Dlaczego on i jemu podobni wierzą w ewolucję, ale nie w darwinizm? Otóż jego badania przekonały go, że mutacje są praktycznie rzecz biorąc zawsze szkodliwe i nigdy nie mają twórczego charakteru. Przy rzadkich okazjach, kiedy jakaś mutacja wydaje się być dobroczynna, naprawdę zapobiega ona jedynie szkodzie wyrządzanej przez poprzednią mutację - tak jak uderzenie człowieka z przemieszczonym ramieniem może mu pomóc wstawić jego staw z powrotem na właściwe miejsce: "Mutacja jest patologicznym procesem, który ma niewiele wspólnego, albo i nic wspólnego z ewolucją". Czołowi ewolucjoniści, jego zdaniem, są "prawie całkowicie pozbawieni krytycznej postawy". Opinię tę powtórzył później nieortodoksyjny darwinista, profesor G.A. Kerkut z Uniwersytetu w Southampton: "Wydaje się czasami, jak gdyby wielu naszych autorów piszących o ewolucji otrzymało swoje poglądy wskutek pewnego rodzaju objawienia". [44]
W.R. Thompson
Dr W.R. Thompson należał do tych nielicznych anglojęzycznych antydarwinistów, których wspominał Martin. Był światowej sławy entomologiem, członkiem Towarzystwa Królewskiego i dyrektorem wielkiego personelu badawczego. We wprowadzeniu do nowego wydania książki Darwina Origin of Species w 1956 roku ostrzegł czytelników, by brali Darwina cum grano salis: "Darwin nie wykazał w O powstawaniu gatunków, że gatunki powstały na drodze doboru naturalnego; wykazał on jedynie na podstawie pewnych faktów i założeń, jak to mogło zajść, a ponieważ przekonał sam siebie, był w stanie przekonać innych. (...) Darwin w Origin nie był w stanie przytoczyć świadectwa paleontologicznego wystarczającego do udowodnienia swoich poglądów. (...) świadectwo, jakie przytoczył, było z nimi niezgodne; i mogę zauważyć, że dzisiejsza sytuacja niezbyt się zmieniła. Współcześni darwinowscy paleontologowie muszą, podobnie jak ich poprzednicy i jak sam Darwin, tonować fakty. (...) Tak rodzą się te kruche wieże hipotez opartych na innych hipotezach, gdzie fakt i fikcja mieszają się w niemożliwy do rozwiązania węzeł". [45]
G.A. Kerkut
Profesor Kerkut pracował na Uniwersytecie w Southampton. Został ogólnym redaktorem ważnej serii ponad pięćdziesięciu podręczników z zoologii (The International Series of Monographs in Pure and Applied biology - Zoology Division, Pergamon Press, Oxford). We wstępie do swojej własnej książki z tej serii wyznał, że wierzy w ewolucję, ale z poważnymi zastrzeżeniami. Teoria ewolucji przedstawiana przez ortodoksyjnych ewolucjonistów jest pod wieloma względami zadowalającym wyjaśnieniem niektórych faktów empirycznych. Ale jednocześnie uważał, że wysiłek wyjaśnienia wszystkich organizmów żywych przy pomocy ewolucji z jednego źródła jest przedwczesny i niedostatecznie poparty przez aktualnie istniejące dane empiryczne. Popierające dane należy jeszcze odkryć, gdyż nie sądzi on, by wszelkie wątpliwości zostały jak dotąd usunięte. Napawa go przygnębieniem fakt, że wiele spraw z tej dziedziny przekształciło się w naukowy dogmatyzm.
Uniwersytety były początkowo instytucjami kościelnymi i wiele złych cech Kościoła nadal ujawnia się w aktualnych badaniach.
W opinii Kerkuta aktualne (w czasie pisania książki) świadectwo empiryczne w żaden sposób nie wyklucza poglądu, że obecnie istniejące organizmy miały wiele różnych początków. "Jeśli nie utrzymujemy, że istniał tylko jeden początek życia (...), to istnieje alternatywny punkt widzenia. Wedle niego organizmy ożywione zostały wiele razy stworzone". [46] Jednak prof. Kerkut sam nie wierzył w Boga, był agnostykiem. W całej swojej książce przytoczył wiele argumentów biologicznych, które mogą popierać pogląd o wielokrotnym stworzeniu. Różne aspekty teorii ewolucji uważał za nieokreślone, hipotetyczne i będące tylko opinią; [47] informację znajdującą się w naszej dyspozycji za niewystarczającą, by dojść do jakiegoś konkretnego wniosku; [48] teorie za tak słabo poparte, że możemy jedynie w nie wierzyć; [49] wnioski za jedynie próbne; [50] a prawdziwość obrazków w podręcznikach za sprawę wiary. [51] Dlatego właśnie uznał - co wcześniej cytowałem - że czasami ma wrażenie, jak gdyby wielu z piszących na temat ewolucji dysponowało pewnego rodzaju objawieniem. Każde dogmatyczne twierdzenie na temat sposobu ewoluowania głównych gałęzi królestwa zwierząt jest jego zdaniem przedwczesne. [52]
E.J.H. Corner
W 1961 roku Botaniczne Towarzystwo Edynburga sponsorowało przegląd wiedzy botanicznej zawartej w jednym tomie. [53] Całą dziedzinę podzielono na osiem części i ośmiu znakomitych botaników zostało poproszonych do napisania artykułów w dziedzinach, w których byli ekspertami. Artykuł zatytułowany "Ewolucja" został napisany przez profesora E.J.H. Cornera z Cambridge. Jednak Corner mówił w nim dużo korzystniej o Willisie niż o Darwinie! Cornera czasami portretuje się w publikacjach kreacjonistycznych jako kogoś o sympatiach kreacjonistycznych, ponieważ napisał: "Nadal myślę, że nieuprzedzone osoby uznają, że dane kopalne dotyczące roślin są korzystne dla idei specjalnego stworzenia". [54] Jednak Corner naprawdę uważał, że część dostępnego świadectwa wydaje się popierać ewolucję, podczas gdy część - świadectwo skamieniałości - wydaje się popierać specjalne stworzenie. Ale sam niedwuznacznie stwierdzał, że faktycznie wierzy w ewolucję. Tyle że nie w darwinowską. Odrzucał on darwinizm jako "świątynię", gdzie wierzący "oddają się kultowi". Uważał też, że większość z nich "załamałaby się przed inkwizycją". Swoje poglądy na temat darwinistów podsumował w jednym zwięzłym zdaniu: "Podręczniki oszukują". [55]
We wnioskach stwierdził: "Tę ewolucję można porównać do mechanizmu zegarowego, który raz nakręcony funkcjonuje w ustalony sposób. (...) Wyobrażam sobie, jak wielkie badania musiałbym wykonać, by odkryć, jak ten zegar został nakręcony". [56] Ewolucja jego zdaniem szła pewną wcześniej ustaloną drogą i musiała funkcjonować na podstawie jakichś całkowicie dzisiaj jeszcze nieznanych mechanizmów.
Andrée Tétry
Jedna z największych kiedykolwiek napisanych historii nauki jest dziełem francuskich uczonych z lat 1960-tych. Autorką paragrafu o ewolucji była profesor Andrée Tétry, jedna z najbardziej poważanych biologów francuskich. [57] Analizowała ona "dwie wielkie teorie ewolucji", jak nazwała lamarckizm i darwinizm, jak też pewne mniej znane teorie i odrzuciła wszystkie jako nieadekwatne: "Jeśli chodzi o fakty, to żadna z teorii, jakie analizowaliśmy, nie dostarcza całkowicie zadowalającego ujęcia wszystkich faktów ewolucji".
Szczególnie ostro odniosła się do neodarwinizmu, który czasami zwany jest teorią syntetyczną ewolucji. Jej zdaniem "trudno uwierzyć", by organy złożone - a przede wszystkim ludzki mózg - mogły rzeczywiście zostać wytworzone przez mutacje, które są kontrolowane przez zwykły przypadek. Aby przynieść jakikolwiek pozytywny skutek, mutacja musi nie tylko być nadzwyczaj szczęśliwym krokiem naprzód. Musi ona także "stanowić ulepszenie poprzedniej mutacji i zajść w dokładnie właściwym miejscu i czasie". Innymi słowy, aby cokolwiek ewoluowało w sekwencji użytecznych mutacji, musiałaby istnieć bardzo niewiarygodna kolejność szczęśliwych przypadków.
Po sformułowaniu zarzutów tak je podsumowała: "Nic więc dziwnego, że J. Kälin zamiast o syntetycznej teorii mówił o pewnym rodzaju 'syntetycznej euforii'". Pod jej atakiem na darwinizm mógłby podpisać się każdy kreacjonista. Ale Tétry uważano za czołową francuską ewolucjonistkę. Była jednak ewolucjonistką, która miała odwagę przyznać, że nie istnieje dobra teoria ewolucji i że dobrą teorię ewolucji należy dopiero sformułować.
Pierre Gavaudan
W 1967 roku dr Pierre Gavaudan, kierownik Katedry Botaniki i Cytologii Uniwersytetu w Poitiers, opublikował artykuł o ewolucji w sprawozdaniach z posiedzeń konferencji na pewnym amerykańskim uniwersytecie. [58] Nazwał tam neodarwinizm "pomysłowym romansem" i zastosował do niego powiedzenie pewnego XVIII-wiecznego pisarza, który powiedział, że "podniósł nonsens na wyżyny geniuszu". Jego zdaniem "pretensja neodarwinizmu, że jest zdolny samodzielnie otworzyć drzwi do prawdy, wygląda cokolwiek dziecinnie". Na poparcie takiego wniosku dawał rozmaite argumenty zaczerpnięte ze swojej dziedziny kompetencji, z botaniki.
Szczególne wrażenie robi jego analiza roślin mięsożernych, chwytających i trawiących owady. Zdolność takiego zdobywania pożywienia daje tym roślinom przewagę nad innymi, ponieważ mogą rozkwitać na bardzo ubogich glebach. Można by oczekiwać, że duże części świata są opanowane przez rośliny mięsożerne. Jednak faktycznie rośliny takie występują raczej rzadko.
Systemy trawienne tych roślin są bardzo złożone i wydaje się nie istnieć żaden sposób, w jaki mogłyby one wyewoluować drogą wielu małych kroczków. A jeśli są one naprawdę tryumfującym sukcesem doboru naturalnego - "przetrwaniem najbardziej dopasowanego" - to dlaczego jest tak mało roślin mięsożernych? "[Darwinowska] teoria nie jest zdolna dać coś lepszego niż wysoce fikcyjny opis pochodzenia tych nadzwyczajnych układów". [59]
Wiedza ludzka na temat roślinnej i zwierzęcej komórki zapisana jest na "wielu setkach kilometrów" papieru, ale żaden uczony po jej przestudiowaniu nie wiedziałby, jak skonstruować najprostszą postać żywej komórki. Jego zdaniem jeśli najmędrsi ludzie na Ziemi nie mogliby nawet zacząć budowy nowej komórki, to jest nieprawdopodobne, by mutacja i dobór naturalny mogły to zrobić.
Jednak Gavaudan także nie jest kreacjonistą. Po skrytykowaniu darwinizmu nie zaakceptował on stworzenia jako alternatywy. Zamiast tego poszukiwał on jakiejś tajemniczej własności organizmów ożywionych, która je zmusza do ewoluowania według wcześniej wyznaczonego toru.
Norman Macbeth
Norman Macbeth należy do najbardziej odpowiedzialnych za falę krytyki darwinizmu w ostatnich kilkudziesięciu latach. [60] W czasach Darwina ewolucja i rozwój były już szeroko rozpowszechnionymi ideami filozoficznymi. Wielu głosiło ewolucjonizm społeczny (dotyczący idei i kultur), ewolucjonizm kosmiczny (dotyczący gwiazd) i ewolucjonizm geologiczny (dotyczący formacji geologicznych Ziemi). Jedynym problemem było samo życie - nikt nie odkrył naturalnego mechanizmu tworzącego życie i jego wielu postaci. A jeśli życie wymagało nadnaturalnej przyczyny, to zaprzeczanie jej w pozostałej części nauki wydawało się być słabo uzasadnione. [61] Sytuację tę zmienił Darwin dostarczając mechanizmu ewolucji. Pomysł Darwina polegał na ekstrapolowaniu małych zmian osiąganych przez hodowców - Darwin wyobraził sobie, do czego mogły doprowadzić małe zmiany, jeśli rozciągnąć je na długie okresy czasu. [62] Dzisiejszy zmodyfikowany darwinizm za główne źródło nowego materiału, na które działa dobór naturalny, uważa mutacje. Małe zmiany wywołane przez mutacje mają się dodawać tworząc z czasem wielkie różnice. Mówiąc skrótowo: mikroewolucja prowadzić ma do makroewolucji.
Przez ostatnie pół stulecia intensywnie badano mutacje próbując wykazać ich użyteczność dla ewolucji. Okazało się, że mutacje nie kumulują się. [63] Ale nawet gdyby kumulowały się, nie tworzą właściwego rodzaju zmiany pozwalającej, by wyłonił się jakiś nowy rodzaj organizmu. Mutacje zmieniają szczegóły w istniejących strukturach - nie prowadzą zaś do stworzenia nowych struktur. [64] To, co oddziela większe grupy biologiczne, to nie kumulacje szczegółów, ale systemowe, strukturalne różnice. [65]
Jednak oprócz mutacji nieznane jest inne źródło nowego materiału genetycznego. Często jako źródło zmienności dla ewolucji cytowana jest rekombinacja genów wewnątrz puli genowej. Ale zwykłe przemieszanie istniejących genów, chociaż może wywołać powstanie form, jakich poprzednio nie widzieliśmy, nie prowadzi do ewolucji. Ewolucja wymaga nowego materiału genetycznego. Przekształcenie się jednokomórkowego organizmu w słonie, psy i ludzi wymaga czegoś więcej niż przemieszania genów tego jednokomórkowego organizmu. Wymaga ono stworzenia całkowicie nowej informacji genetycznej. Rekombinacja genetyczna nie jest alternatywą dla mutacji.
Uczeni wiedzą obecnie, że bez względu na to, jakie źródło w końcu znajdą, musi ono prowadzić do nagłego pojawiania się nowych form zamiast powolnego gromadzenia się małych zmian - wymaga tego zapis kopalny ze swoimi lukami. Dlatego skierowują oni swoją uwagę na takie pomysły jak makromutacje (wielkie systematyczne zmiany) [66] i epigenezę (małe zmiany w stanie embrionalnym, które mogą przynosić później duże efekty).
Macbeth wyćwiczył się także w atakowaniu i tych nowszych idei. Makromutacje są jego zdaniem "dziką sugestią mającą zaspokoić oczywistą potrzebę" - "są stwierdzeniem, że znajdujemy się w tak strasznym położeniu, iż musimy przyznać, że zmiany musiały być czymś w rodzaju cudu". Epigenezie w opinii Macbetha nie wiedzie się lepiej. Jest to tylko iluzja (pipe dream). Nie jest to w ogóle teoria naukowa, ale zaledwie stwierdzenie, co uczeni mają nadzieję znaleźć w przyszłości. [67]
Pierre-Paul Grassé
Grassé był dyrektorem Laboratorium Ewolucji Organizmów Ożywionych, będącego częścią Uniwersytetu Paryskiego. Był odpowiedzialny za wiele badań prowadzonych nad mechanizmami ewolucji. Dobzhansky, znany amerykański darwinista, tak go scharakteryzował: "Najwybitniejszy francuski zoolog, redaktor 28 tomówTraité de Zoologie, autor licznych oryginalnych studiów i były przewodniczący Académie des Sciences. Posiada encyklopedyczną wiedzę na temat świata ożywionego (...)". [68] Uwaga ta pochodzi z recenzji książki opublikowanej po francusku w 1973 roku, a której angielskie wydanie ukazało się cztery lata później. [69] Cel książki był dwojaki. Po pierwsze, darwinizm jako teoria nie funkcjonuje, ponieważ jest niezgodny z wieloma odkryciami. Zadaniu temu Grassé poświęcił 200 stron. A drugim celem było przedstawienie nowej teorii ewolucji zdolnej zastąpić teorię Darwina.
Atak Grasségo na darwinizm miał wieloaspektowy i wielopłaszczyznowy charakter. Głównie jednak był skierowany na centralną ideę darwinizmu: że ewolucja jest połączonym efektem mutacji i doboru naturalnego.
Mutacje są wynikiem "kopiowania błędów" w genach. Kiedy rośliny albo zwierzęta rozmnażają się, nowe pokolenia są prawie dokładnie takie same jak ich rodzice. Geny są bardzo złożonymi chemicznymi substancjami w komórkach rozrodczych i zawierają pewien rodzaj planu rodziców, który jest przekazywany do następnego pokolenia. Wynikiem zaistniałego błędu po duplikacji genów może być czterolistna koniczyna albo dziecko z dwunastoma palcami u nóg. Takie mutacje stanowią materiał, na którym może pracować dobór naturalny. Czasami zmutowane potomstwo jest lepiej przystosowane niż egzemplarze "normalne". Kiedy to się zdarza, normalna odmiana może lokalnie wymrzeć, podczas gdy niezwykła odmiana - zająć jej miejsce. A jeśli zdarza się to wystarczająco często, to rezultatem może być nowy gatunek. A więc
Mutacja + dobór naturalny = darwinowska ewolucja.
Jednak zdaniem Grasségo ani mutacja, ani dobór naturalny nie funkcjonują w sposób, w jaki darwiniści myślą, że funkcjonują.
Jeśli chodzi o mutacje, to w żadnym rodzaju organizmów żywych, od bakterii do roślin i zwierząt, nie obserwuje się, by przesuwały one kolejne pokolenia dalej od ich punktu wyjściowego. Zmiany mutacyjne są podobne do lotu motyla w cieplarni, który podróżuje wiele kilometrów niewiele oddalając się od miejsca rozpoczęcia lotu. Istnieją niewidoczne, ale mocno ustalone granice, jakich mutacje nigdy nie mogą przekroczyć: "Ten tekst [chodzi o książkę pewnego darwinisty - KJ] sugeruje, iż nowoczesne bakterie ewoluują bardzo szybko dzięki ich niezliczonym mutacjom. Otóż jest to nieprawda . Przez miliony czy nawet miliardy lat bakterie nie przekroczyły strukturalnej ramy, wewnątrz której zawsze fluktuowały i nadal to robią. (...) Zmienność i ewoluowanie to dwie różne rzeczy (...). Pomimo swoich niezliczonych mutacji Erophical verna [ang. whitlow grass], Viola tricola [dziki bratek] i cała reszta nie ewoluują. To jest fakt ." [70]
W opinii Grasségo mutacje są tylko trywialnymi zmianami. Są one zaledwie wynikiem nieco zmienionych genów, podczas gdy "ewolucja twórcza (...) wymaga powstawania nowych" genów. [71] Inni biologowie mieli się z tym zgadzać, na poparcie czego przytaczał pewnego amerykańskiego genetyka, [72] według którego "wielkie skoki w ewolucji wymagały stworzenia nowych loci genowych spełniających poprzednio nieistniejące funkcje". [73]
Jeśli chodzi o dobór naturalny, to zdaniem Grasségo on także często nie funkcjonuje w darwinowski sposób. Na przykład kozły i jelenie rozwinęły gruczoły zapachowe umożliwiające im śledzenie swoich śladów, ale ta zaleta jest jednocześnie znacznie większą wadą, bo ułatwia zadanie polującym na nie drapieżcom. Po szczegółowym zbadaniu sposobu funkcjonowania doboru naturalnego wnioskował, że "dobór dąży do wyeliminowania przyczyn różnorodności populacji i w ten sposób produkuje jednorodny genotyp. Działa on bardziej konserwująco na dziedziczenie gatunku niż transformująco ." [74]
Grassé wspominał wiele organów i mechanizmów, które mogą funkcjonować pod warunkiem, że są kompletne. Sugerowanie przez darwinistów, że mutacja i dobór naturalny mogą wytworzyć coś takiego, jest zwykłym fantazjowaniem.
Jeden z jego przykładów to mechanizm krzepnięcia krwi na powietrzu. Mechanizm ten jest niezwykle istotny dla życia: bez niego małe zadrapanie prowadzi do wykrwawienia się. Jednak ten system funkcjonuje tylko wtedy, gdy cały zbiór różnych i bardzo skomplikowanych substancji chemicznych działa razem osiągając pożądany wynik. Brak tylko jednego z tych związków chemicznych spowodowałaby, że krew już by nie krzepła. "Jak dobór naturalny mógłby stworzyć taki system" - pytał Grassé. I odpowiadał - tylko wtedy, gdyby jego działanie miało charakter "proroczy" (tj. przewidywało przyszłość).
Innym z jego wielu przykładów jest larwa mrówkolwa. Owad ten żyje w rejonach, gdzie występuje suchy piasek lub piaszczysta gleba, i kopie tam jamkę około pięciocentymetrowej głębokości czekając na jej dnie na wpadające mrówki. Ma on bardzo czuły system wykrywania przybyszów, wrażliwy na bardzo małe drgania gruntu. Jeśli pojedyncze ziarnko piasku stoczy się do jego jamki, mrówkolew staje się czujny. Z rozwartymi podobnymi do obcęgów szczękami gotów jest chwycić swoją ofiarę. Na dolnej części ciała ma szereg zakrzywionych zaczepów, dzięki którym może trzymać się gleby podczas walki. Po schwytaniu mrówki, mrówkolew wstrzykuje do jej ciała substancję paraliżującą, a później soki trawienne, które stopniowo przekształcają wnętrze mrówki w gotowy do wyssania płyn.
W gorących, suchych jamkach w piasku, gdzie żyje mrówkolew, jest bardzo niewiele wody pitnej. Większość owadów wkrótce zginęłaby z odwodnienia. Ale mrówkolew jest przystosowany do życia w takim środowisku. Ma on wodoszczelną powłokę, która uniemożliwia wyschnięcie jego ciała, podobnie jak folia aluminiowa, w którą zawija się kurczaki podczas pieczenia. Mrówkolew ma też kołowy obieg moczu, podobny do tego, jaki mają mieć astronauci w przyszłych długotrwałych lotach kosmicznych.
Zdaniem Grasségo, aby taki organizm miał wyewoluować wedle recept darwinowskich, wymagałoby to "lawiny skoordynowanych i wzajemnie dostrojonych przypadkowych zdarzeń". [75] Prawdopodobieństwo, by taka ewolucja zaszła, jest "nieskończenie małe".
W innym miejscu książki analizował pochodzenie oka i stwierdził, że istnieje większe prawdopodobieństwo, by kurz przywiany przez wiatr mógł wytworzyć "Melancholię" Dürera, niż by oko było wynikiem kopiowania błędów w genie. [76]
Z takich powodów Grassé odrzucił darwinizm jako jawnie fałszywy. Nazywał go "pseudonauką", [77] która wymaga zachodzenia wielu cudów, [78] oraz uznał, że darwiniści widzą tylko te fakty, które pasują do ich teorii. [79] Przypadek uważają za "pewnego rodzaju opatrzność", której nie nazywają po imieniu, ale którą "w tajemnicy wielbią". [80] Uznał, że doktryna darwinowska powinna zostać poddana ponownej szerokiej i krytycznej ocenie. [81]
Grassé zdawał sobie sprawę, że jego opinie i krytyka darwinizmu, jaką przedstawiał, brzmią, jakby pochodziły od kreacjonisty. Dlatego explicite stwierdził, że nim nie jest. [82] Podkreślił także, że nie wierzy w witalizm - ideę, że istnieje jakaś tajemnicza własność życia, która wyjaśnia wszystko w przyrodzie. [83]
Jaką więc alternatywę dawał dla niemożliwego do zaakceptowania darwinizmu? Jego zdaniem materia ożywiona musi obejmować jakieś "wewnętrzne czynniki" zmuszające życie do ewolucji wzdłuż wcześniej zdeterminowanych linii. "Czynniki" te jednak nie są tajemnicze ani magiczne, mają fizyczną naturę i powinny być odkryte przez naukę - biologowie powinni dokonać wysiłku, by je odkryć.
Ernest Chain
Profesor Ernest Chain otrzymał nagrodę Nobla w 1945 roku za odkrycia dotyczące leczniczych własności penicyliny. W 1970 roku ten wybitny biochemik napisał broszurę, w której wiele pisał na temat nauki, etyki oraz przeznaczenia człowieka. [84] Chain nie miał wątpliwości (trudno je mieć), że w przyrodzie pojawiają się odmiany istniejących gatunków i że przyczynia się to do pewnego stopnia do ewolucji gatunków. Ale jego zdaniem pozostaje otwartym pytanie o zakres tego typu procesów. Postulowanie, że rozwój i przetrwanie najbardziej dopasowanego jest wyłącznie konsekwencją przypadkowych mutacji wydawało mu się hipotezą nie opartą na żadnym świadectwie empirycznym i niezgodną z faktami. Klasyczne teorie ewolucyjne uważał za grube uproszczenie złożonych i powiązanych ze sobą faktów. Dziwiło go, że zostały one bez słowa protestu przyjęte tak bezkrytycznie i tak łatwo oraz przez tak długi czas przez tak wielu uczonych. "Jednak obecnie coraz większa liczba uczonych gwałtownie uświadamia sobie fakt, że nie wszystko jest w porządku z teoriami ewolucyjnymi i że w rzeczywistości podlegają one drastycznej rewizji. [85]
Chain uważał także, że gdziekolwiek biolog spojrzy, dostrzega celowość. Dla przykładu takie zdarzenia, jak prawdopodobieństwo czysto przypadkowego powstania cząsteczek DNA, są jego zdaniem zbyt małe, by je poważnie rozpatrywać, nawet jeśli uwzględni się tak długi okres czasu, jak istnienie życia na Ziemi. "W każdym rodzaju interpretacji staje się konieczne założenie sił kierujących powstaniem i rozwojem procesów życiowych". [86]
Michael Denton
Autor, jak informują "skrzydełka" obwoluty książki [87], w trakcie publikowania książki prowadził aktywne badania w Prince of Wales Hospital w Australii. [88] W książce na wielu płaszczyznach i w wielu aspektach atakuje darwinizm. Jednak nie proponuje nic w zamian. Kreacjonizm jest dla niego tylko starożytnym mitem, a samego Karola Darwina traktuje z sympatią zarówno jako człowieka, jak i uczonego.
Omawiając w rozdziale 2 rozwój Darwinowskiej koncepcji ewolucji przez przypadkowa zmienność połączoną z doborem naturalnym, stwierdził, że pomimo wysiłków teologii liberalnej faktem jest, że żadna religia pochodna od Biblii nie może być naprawdę pogodzona z podstawowymi twierdzeniami teorii Darwina. [89] Przyczyną tego jest zerwanie przez tę teorię więzi z Bogiem, jaką wcześniej człowiek odczuwał, i pozostawienie go podróżującego we wszechświecie bez celu. Zdaniem Dentona żadna inna rewolucja intelektualna czasów nowożytnych nie wpłynęła tak głęboko na sposób, w jaki ludzie postrzegali siebie i swoje miejsce w Kosmosie. [90]
W rozdziale 3 omówił przekształcanie się darwinizmu od wysoce spekulatywnej hipotezy w dogmat w ciągu 20 lat po pierwszym wydaniu O powstawaniu gatunków w 1859 roku. Dwudziestowieczna biologia potwierdziła słuszność szczególnej teorii Darwina (koncepcji mikroewolucji) i to przyniosło efekt w postaci zwiększenia wiarygodności jego ogólnej teorii ewolucji. Jednak niemiecki zoolog, Bernhard Rensch, przedstawił długą listę czołowych autorytetów, którzy uważali, iż makroewolucji nie można wyjaśnić przy pomocy procesów mikroewolucyjnych bądź jakiegokolwiek innego znanego mechanizmu. Dysydentów tych nie sposób odrzucić jako szaleńców, kreacjonistów czy witalistów, gdyż wśród nich znajdują się pierwszorzędni biologowie. [91]
W rozdziale 7, poświęconym nieudanej roli homologii jako podstawy dla darwinizmu, Denton wskazał, że organy i struktury homologiczne mogą rozwijać się na bardzo różnych drogach embriologicznych i że ewolucyjna podstawa homologii jest mocno podważona przez odkrycie, iż wyraźnie homologiczne struktury są u różnych gatunków wywołane przez całkowicie odmienne geny. [92]
Główną wadą argumentu na rzecz makroewolucji jest wedle Dentona brak form pośrednich (przeanalizował przy tym szczegółowo te nieliczne skamieniałości, o których twierdzi się, że mają przejściowy charakter). Dane kopalne są wystarczające, by wydać wyrok o teorii Darwina, gdyż w zapisie kopalnym odkryto przedstawicieli 79,1% żyjących rodzin lądowych kręgowców (a jeśli wykluczy się ptaki, które szczególnie trudno się fossylizują, to aż 87,8%). [93] Co więcej, form przejściowych nie tylko nie ma, ale nie można nawet teoretycznie skonstruować przekonujących serii hipotetycznych i w pełni funkcjonalnych form pośrednich. [94]
W rozdziale 11 Denton rozważał sprawę ewolucji chemicznej. Jego zdaniem istnienie ostatecznej nieciągłości między światem ożywionym i nieożywionym zostało ustalone dopiero po rewolucyjnych odkryciach biologii molekularnej we wczesnych latach 1950-tych. [95] Twierdzi, że nie istnieje empiryczne poparcie dla tezy o istnieniu prebiotycznej zupy, w której miało powstać życie [96], a gdyby nawet zupa taka istniała, to niewiele to pomaga, gdyż "najtrudniejszy aspekt problemu powstania życia nie polega na pochodzeniu zupy, ale na etapach prowadzących od zupy do komórki". [97] Jeśli pierwotna atmosfera zawierała tlen, to cząsteczki organiczne mogłyby zostać zniszczone przez utlenianie. Jeśli natomiast pierwotna atmosfera nie zawierała tlenu, to nie istniałaby warstwa ozonowa, chroniąca cząsteczki organiczne przed zniszczeniem ze strony promieniowania ultrafioletowego.
Rozdział 12 zawiera chyba najbardziej cenny wkład autora: jego rozważania na temat biochemii porównawczej. Nie widzi on biochemicznych podobieństw (na przykład między człowiekiem i małpą człekokształtną), ale raczej dostrzega biochemiczne różnice i uważa je za najmocniejsze świadectwo empiryczne przemawiające przeciw Darwinowskiemu ewolucjonizmowi. Twierdzi, że wzorzec rozbieżności na poziomie molekularnym odpowiada wysoce uporządkowanemu systemowi hierarchicznemu. Każda klasa na poziomie molekularnym jest jedyna w swoim rodzaju, izolowana i niepowiązana z innymi formami pośrednimi. W ten sposób cząsteczki, podobnie jak skamieniałości, nie dostarczają tak długo poszukiwanych przez biologię ewolucyjną form pośrednich. Na poziomie molekularnym żaden organizm nie jest wcześniejszy lub bardziej pierwotny czy bardziej rozwinięty w porównaniu ze swymi krewnymi. [98] Świadectwo na rzecz ewolucji widoczne jest dopiero oczyma wiary. [99]
Denton jest zdania, że na poziomie mikroewolucji poglądy Darwina zostały potwierdzone ponad wszelką wątpliwość.[100] Jednak zakończyły się niepowodzeniem na poziomie makroewolucyjnym. "Żaden z dwu podstawowych aksjomatów makroewolucyjnej teorii Darwina - koncepcja ciągłości przyrody, to jest idea funkcjonalnego continuum wszystkich form życia, łączących wszystkie gatunki razem i ostatecznie prowadzące wstecz do pierwotnej komórki, oraz przekonanie, że wszelkie adaptacyjne struktury życia powstały w ślepych przypadkowych procesach - nie został potwierdzony przez choćby jedno empiryczne odkrycie od roku 1859." [101]
Denton nie ma wątpliwości co do wagi teorii ewolucji. Jest to główne osiągnięcie naturalistycznego obrazu świata, końcowy tryumf świeckiej tezy, która od końca Średniowiecza zastąpiła w umysłach ludzi Zachodu dawną naiwną kosmologię Księgi Rodzaju. [102] Dziś teoria ta jest ni mniej, ni więcej, jak tylko wielkim mitem kosmogonicznym dwudziestego wieku. [103] Tezę tę za Dentonem powtarza wielokrotnie w swoich publikacjach główny krytyk naturalizmu w nauce, Phillip E. Johnson.
Druga książka Dentona, [104] wydana po kilkunastu latach po pierwszej, stanowi rozczarowanie dla kreacjonistów, którzy spodziewali się, że jej autor "dojrzeje" do przyjęcia kreacjonizmu. [105] Nadal jednak prezentuje nieortodoksyjne poglądy. Większa część tej książki, stanowiąca część 1, przedstawia szczegóły wszechobecnej złożoności przyrody i tego, jak jej własności są precyzyjnie dopasowanie do tej formy życia, z jaką mamy do czynienia na Ziemi. Wedle Dentona to wyjątkowe i niepowtarzalne dopasowanie praw przyrody do życia jest zgodne z dawnym teleologicznym i religijnym rozumieniem Kosmosu jako specjalnie zaprojektowanej całości, w której życie i rodzaj ludzki jest głównym celem. [106]
Denton przeciwstawia się panującej obecnie idei przypadkowej ewolucji i omawia w kolejnych rozdziałach teleologię Wszechświata, wody, światła, pierwiastków nieorganicznych na Ziemi, węgla, istotnych dla życia gazów, DNA, cząsteczek białka, metali, komórek oraz ciała ludzkiego. Jego zdaniem przypadkowa ewolucja nie mogłaby wyewoluować nawet czegoś podobnego do tych doskonale dopasowanych koincydencji.
Na miejsce ewolucji przypadkowej proponuje ewolucję ukierunkowaną. Jest to "olbrzymi wbudowany program generujący", [107] który kieruje ewolucją od prostych związków chemicznych do życia, a później całym procesem ewolucji organicznej. Nie ma, jego zdaniem, bezpośredniego świadectwa empirycznego, że procesy mutacyjne były ukierunkowane w trakcie ewolucji, ale wskazuje na dwa ciekawe aspekty ewolucji molekularnej, które mocno wspierają tę możliwość. [108] Pierwszym z nich jest to, że tempo ewolucyjnego podstawiania jest niemal równe tempu mutacji. Drugim zaś to, że tempo zmiany w wielu genach regulowane jest przez pewnego rodzaju zegar molekularny, idący w stałym tempie. [109]
Pierwsza część nowej książki Dentona, o zasadzie antropicznej i celowości świata, stanowi znacznie lepiej udokumentowany i przekonujący fragment niż część druga, o ukierunkowanej ewolucji. W tej ostatniej jest znacznie więcej znaków zapytania. Nawet chociaż dla Dentona wydaje się bardzo prawdopodobne, że powstanie życia było "wbudowane" w mechanizmy przyrody, to musi jednak przyznać, że pomimo nadzwyczajnych wysiłków nie dysponuje żadnym pomysłem, jak to mogło nastąpić. "Zdarzenie to pozostaje równie tajemnicze, jak dotąd". [110] Być może, jego zdaniem, sam fakt, że tak trudno jest badać problem abiogenezy, wymaga postulowania zupełnie nowego zbioru zjawisk i procesów przyrodniczych, o których nie mamy obecnie najmniejszego pojęcia. [111]
Søren Løvtrup
Løvtrup jest szwedzkim embriologiem, który odrzuca pogląd, [112] że motorem ewolucji jest dobór naturalny. Jego zdaniem ewolucyjne zmiany morfologiczne są wynikiem zmian w genach, które kontrolują rozwój embrionu, a dobór naturalny jest zdolny doprowadzić jedynie do niewielkich zmian. Poglądy Karola Darwina były albo niepoprawne, albo jeżeli poprawne, to bazujące na poglądach jego poprzedników.
Analizując szczegółowo historię myśli ewolucyjnej i znaczenie różnych uczonych w tej historii, Darwina traktuje on bez tego szacunku, z jakim spotyka się w standardowych historiach nauki. Løvtrup stale powtarza, że to nie mikro- lecz makromutacje odpowiedzialne są za ewolucję. A motorem tych ostatnich nie są zmiany ekologiczne, jak u Darwina, ale rozwojowe. Jednak nie przedstawił ani jednego przykładu, iż rzeczywiście kiedykolwiek miała miejsce jakaś makromutacja. Większość genetyków akceptuje teorię mikromutacji, natomiast podobno wielu embriologów preferuje teorię makromutacji.
Løvtrup zarzuca Karolowi Darwinowi, że niedostatecznie uznał swoje zapożyczenie teoretyczne u swego dziadka, Erazma Darwina. Lamarckowi natomiast przypisuje autorstwu dwu podstawowych idei ewolucji - że gatunki zmieniają się w czasie i że obecne gatunki pochodzą od już wymarłych gatunków. Zdaniem Løvtrupa Darwin znajdował się pod większym wpływem Lamarcka, niż chciał się do tego przyznać. Sam Løvtrup niezwykle ceni przeddarwinowskich ewolucjonistów z pierwszej połowy XIX wieku (Etienne Geoffreya Saint-Hilaire'ego, Karla Ernsta von Baera, Richarda Owena i Roberta Chambersa), którzy nie upatrywali mechanizmu ewolucji w doborze naturalnym, lecz w mechanizmie epigenezy.
Jeśli chodzi o Darwina, to w opinii Løvtrupa wypowiadał on często sprzeczne twierdzenia, zajmował nieuzasadnione stanowiska i utrzymywał swoją wiarę w moc doboru naturalnego pomimo wielkiej ilości danych świadczących przeciw. Jego trzej przyjaciele, Charles Lyell, Joseph Dalton Hooker i Thomas Henry Huxley, żywili poważne zastrzeżenia wobec niektórych poglądów Darwina, np. czy dobór naturalny jest adekwatnym mechanizmem ewolucji (chociaż bronili koncepcji ewolucji gatunków). Jeśli chodzi o zwolenników Darwina, to Alfred Russel Wallace uważał, że pochodzenie życia i człowieka wymagało aktywności z "niewidzialnego wszechświata - świata ducha". Podobnie Asa Gray. Haeckel był bardziej przekonany do poglądów Darwina, ale uważał, że zasługa w sformułowaniu teorii ewolucji należała się Lamarckowi.
Løvtrup jest zdania, że większość krytyków Darwina (a rozważa Fleeminga Jenkina, St. George'a Jacksona Mivarta i Samuela Butlera) przedstawiała swoje argumenty raczej o charakterze naukowym niż religijnym, jak się to dzisiaj przypuszcza. Jenkin argumentował, że zmienność ma nieprzekraczalną granicę - argument ten nigdy nie został obalone, twierdzi Løvtrup. Mivart argumentował, że dobór naturalny nie jest w stanie wyprodukować nowych odmian, ale że zmiany ewolucyjne zachodzą we względnie dużych krokach, oraz że dobór naturalny nie może wyjaśnić pochodzenia gatunków. Trzeci krytyk akceptował pojęcie ewolucji, ale odrzucał rozumowanie Darwina w tej sprawie i wskazywał na wiele niespójności w różnych wydaniach książki Darwina O pochodzeniu.
Po 1870 roku istniały różne rywalizujące teorie ewolucyjne: neolamarckowska, makromutacyjna i neodarwinowska. Pierwszą przyjmowali nieliczni, do zwolenników drugiej Løvtrup zaliczył Williama Batesona, Hugo de Vriesa i Wilhelma Johannsena, natomiast neodarwinistami byli August Weismann, Walter F.F. Weldon i Karl Pearson. Żadna z tych grup nie odniosła sukcesu przy uzasadnianiu swoich poglądów i dopiero odkrycie zapomnianych prac Mendla pchnęło rozwój ewolucjonizmu w nowym kierunku. Twórcami syntetycznej teorii ewolucji (zwykle nazywanej neodarwinowską, ale Løvtrup woli termin "neomendlowska") byli R.A. Fisher, J.B.S. Haldane i Sewall Wright. Fishera skrytykował za wyprowadzanie biologicznie nierealistycznych wniosków z modeli matematycznych. Haldane lepiej się znał na biologii, ale wprowadził fałszywą myśl o "obciążeniu genetycznym". Sewall Wright był z trzech wymienionych najwybitniejszy, częściowo dlatego, że wydawał się popierać teorię rozwojowych makromutacji jako istotnego czynnika przyczynowego w ewolucji.
Teoretyczne podstawy twórców nowoczesnej syntezy rozwijali ich następcy, głównie Theodosius Dobzhansky, Julian Huxley, Ernst Mayr i George Gaylord Simpson. Dobzhansky'ego Løvtrup obwinia za nierozróżnianie mechanizmów mikroewolucji i makroewolucji. Huxley odróżniał ewolucję progresywną i różnicującą, ale błędnie przypisywał doborowi naturalnemu zdolność do podtrzymywania obu tych rodzajów procesów ewolucyjnych. Løvtrup analizował nacisk Mayra na reprodukcyjną izolację, ale stwierdził, że Mayr nie przedstawił żadnego świadectwa, iż gatunki wyłaniają się przez akumulację mikromutacji. Simpson uznawał problem luk w zapisie kopalnym, ale podobnie jak Darwin ratował się hipotezami ad hoc.
Løvtrup uważa "neomendelizm" za poprawna teorię z genetyki populacyjnej, ale prezentuje świadectwo, które jego zdaniem falsyfikuje neomendelizm jako teorię ewolucji. Dotyczy ono praktycznej hodowli roślin i zwierząt, gdzie metodą otrzymywania nowej rasy są makromutacje i chów wsobny.
Analizując kontrowersję między neutralistami i selekcjonistami, cytuje J.L. Kinga, który powiedział, że różne punkty widzenia "nie są sprawą tego, co obserwujemy, ale tego, w co wierzymy, to jest, oczywiście, tego, w co chcemy wierzyć". [113] Jest to przygotowanie odpowiedzi na pytanie, jakie stawia nieco dalej: dlaczego darwinowska teoria doboru naturalnego nie została porzucona, skoro wszystkie zamiary i cele tej teorii zostały sfalsyfikowane? [114] Odpowiedź jest prosta: ponieważ jej zwolennicy nie chcą uznać falsyfikującego świadectwa (Løvtrup nie zastanawia się już dalej, dlaczego tak jest, uznawszy, że sama ta sytuacja jest kompromitująca dla zwolenników teorii doboru naturalnego).
Mit darwinizmu, o którym jest mowa w tytule książki, Løvtrup rozumie następująco: Po pierwsze, Darwin jest twórcą teorii ewolucji. Po drugie, książka Darwina O pochodzeniu gatunków przekonała świat do ewolucjonizmu. I po trzecie, argumenty Darwina na temat doboru naturalnego były dobrze ugruntowane i zostały szybko przyjęte przez wspólnotę uczonych. Jednak zdaniem Løvtrupa to Lamarck był pierwszym, który sformułował ogólną teorię ewolucji, nawet chociaż on także nie przedstawił właściwego mechanizmu. Jeśli chodzi o punkt drugi, to Darwin bez wątpienia przyczynił się do ogólnej akceptacji ewolucyjnego widzenia świata, ale to nie daje mu pierwszeństwa. Najgorzej jest z punktem trzecim, bo (zdaniem Løvtrupa) wspólnota uczonych faktycznie odrzuciła Darwinowską teorię doboru naturalnego, choć broniła poglądu, że gatunki ulegają zmianie. Mit darwinizmu przez swoją niekrytyczną akceptację w opinii Løvtrupa zahamował rozwój biologii. Rzeczywisty jej postęp wymaga uznania makromutacji jako istotnej siły wywołującej zmianę ewolucyjną. Jednak to kluczowe przekonanie nie zostało wystarczająco mocno uzasadnione. Wprawdzie w 13 rozdziale Løvtrup wymienia niektóre zarzuty wobec swojej teorii, następnie każdy z nich neutralizuje, jednak wniosek, jaki potem wyciąga, idzie za daleko: "Wydaje się więc, że wszystkie zarzuty przeciwko teorii makromutacyjnej można łatwo odeprzeć i samo to chyba jest najmocniejszym świadectwem na jej rzecz". [115] Skoro najmocniejsze świadectwo polega jedynie na odparciu zarzutów, zamiast na pozytywnym wykazaniu realności makromutacji, to nic dziwnego, że sytuacja w biologii jest taka, jaka jest i dominują darwiniści.
George Gabor Miklos
W swojej ostatniej książce [116] oraz w serii artykułów Jonathan Weiner argumentował, że zmienność, obserwowana na przykład u zięb z Wysp Galapagos c
|
Pn maja 18, 2009 17:03 |
|
|
|
 |
Epikuros
Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57 Posty: 1591
|
Przecież nikt tego nie przeczyta ;\
Chcesz dawać dowody, to dawaj, ale swoimi słowami na zasadzie (przykład): "Ewolucja nie może tworzyć nowych gatunków, bo struktura DNA wskazuje, że..."
_________________ MÓJ BLOG
|
Pn maja 18, 2009 17:37 |
|
 |
jogurt
Dołączył(a): Śr lut 04, 2009 14:35 Posty: 174
|
Przyłączam się do akcji "Nie karmić Jakuba". Bo to troll jest. 
|
Pn maja 18, 2009 17:48 |
|
|
|
 |
kilss
Dołączył(a): Pt paź 31, 2008 7:05 Posty: 14
|
Dlaczego nie karmić? Szybciej będzie go na stosie spalić
A trzeba działać szybko, bo a nuż ktoś to przeczyta i zacznie mieć wątpliwości ....
|
Wt maja 19, 2009 11:55 |
|
 |
novocaine
Dołączył(a): Pn maja 18, 2009 9:53 Posty: 3
|
http://creationwiki.org/Many_current_sc ... _evolution
5% naukowcow nie "wierzy" w ewolucje; wszystkich naukowcow, wliczajac informatykow, fizykow nuklearnych, etc. zawezajac tylko do naukowcow majacych cokolwiek wspolnego z ewolucja (biologia, paleontologia etc) mamy jakies... 0.15%
|
Wt maja 19, 2009 18:57 |
|
|
|
 |
Owieczka_in_black
Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41 Posty: 1728
|
Jakubie, tu nie ma nad czym dyskutować - to jest TEORIA ewolucji, a nie HIPOTEZA ewolucji. Mam wrażenie, że niewłasciwie tłumaczysz sobie słowo teoria.
_________________ Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/
|
Wt maja 19, 2009 23:24 |
|
 |
Epikuros
Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57 Posty: 1591
|
Polecam zapoznanie się z projektem Steve
_________________ MÓJ BLOG
|
Wt maja 19, 2009 23:38 |
|
 |
Triksty
Dołączył(a): Pn maja 18, 2009 19:26 Posty: 12
|
Owieczka_in_black napisał(a): TEORIA ewolucji, a nie HIPOTEZA ewolucji. .
http://synonimy.ux.pl/synset.php?search=1&word=teoria[/url]
|
Śr maja 20, 2009 0:00 |
|
 |
Epikuros
Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57 Posty: 1591
|
Ty synonimie Ty jeden
nauka cechuje się własymi pojęciami nie odpowiadającymi często intuicyjnemu ich rozumieniu.
_________________ MÓJ BLOG
|
Śr maja 20, 2009 0:07 |
|
 |
Owieczka_in_black
Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41 Posty: 1728
|
Triksty, potocznie można to tak rozumieć, jednak Teoria Darwina jest teorią naukową, co już Ci wyjaśnił Epikuros i z hipotezą nie ma nic wspolnego - poczytaj tutaj http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=teoria czy choćby w Wiki.
_________________ Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/
|
Śr maja 20, 2009 0:59 |
|
 |
Luxferra
Dołączył(a): Wt maja 19, 2009 12:15 Posty: 7
|
_________________ "Podpis usunięty - następny tego typu będzie usunięty wraz z właścicielem."
I'm bored. Let's burn some church's!
|
Śr maja 20, 2009 8:26 |
|
 |
Witold
Dołączył(a): Śr gru 24, 2008 11:14 Posty: 4800
|
Żeby pierwszy gwóźdź do trumny. Problem właśnie w tym że trumna kreacjonizmu jest już dawno zbudowana i zamknięta na kłódkę i gotowa do włożenia jej do pieca kremacyjnego razem z zawarością. Problem polega na tym że ze środka ciągle dochodzą jakieś dźwięki, mimo tego że w piersi kreacjonizmu tkwi nóż, głowa jest odcięta, a ciało pozbawione krwi.
|
Śr maja 20, 2009 13:33 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ja tez moge poskladac kostki.
|
Śr maja 20, 2009 13:56 |
|
 |
AndrzejK
Dołączył(a): Pt mar 27, 2009 20:51 Posty: 55 Lokalizacja: Warszawa
|
 Re: Ewolucjoniści z wątpliwościami.The end
[quote="Jakub157"]Ewolucjoniści z wątpliwościami
Wśród ewolucjonistów zawsze istniał ukryty nurt wątpliwości. Jeszcze niedawno biologowie je ujawniający ryzykowali swoimi karierami. Od kilkunastu lat ujawnianie ich stało się niemalże modne. John Hedley Brooke przypomniał, że pierwszym wątpiącym darwinistą był sam Darwin, który "nie mógł uwierzyć, że każdy szczegół struktury organicznej był wcześniej ustanowiony; ani nie mógł sądzić, że proces ewolucyjny w całości był wynikiem przypadku". [1] Poniżej zarysuję poglądy bądź najważniejsze tezy kilkunastu ewolucjonistów - kolejno: tych którzy modyfikują darwinizm; tych którzy odrzucają darwinizm z powodów biologicznych; tych którzy odrzucają darwinizm z powodów rachunkowych (probabilistycznych); antropologów; filozofów i popularyzatorów nauki. [2]
David M. Raup Niles Eldredge i Stephen Jay Gould
Colin Patterson i inni kladyści Erik Nordenskiöld
J.C. Willis C.P. Martin
W.R. Thompson G.A. Kerkut
E.J.H. Corner Andrée Tétry
Pierre Gavaudan Norman Macbeth
Pierre-Paul Grassé Ernest Chain
Michael Denton Søren Løvtrup
George Gabor Miklos Leslie Orgel i Gerald Joyce
Brian Goodwin Fred Hoyle i N.C. Wickramasinghe
H.S. Lipson S.M. Ulam
Marek Głogoczowski Lee M. Spetner
Arthur Koestler E.W.F. Tomlin
Francis Hitching Gordon Rattray Taylor
Nowa biologia? - próba podsumowania
David M. Raup
W czasach Darwina istniał konflikt między jego teorią a faktami pochodzącymi z danych kopalnych. Geologia nie ujawniała takiej subtelnie stopniowanej zmiany organicznej, jaką postulowała jego teoria, i jej twórca uznawał to za najbardziej oczywisty i najpoważniejszy zarzut, jaki można mu było przedstawiać.
Skoro przyjmujemy, że wyginęła nieskończona ilość ogniw pośrednich między wygasłymi i żyjącymi mieszkańcami ziemi, a także między gatunkami wygasłymi istniejącymi w każdym kolejnym okresie i jeszcze dawniejszymi - zachodzi pytanie, dlaczego każda formacja geologiczna nie zawiera obfitych szczątków tych ogniw? Dlaczego każdy zbiór szczątków kopalnych nie dowodzi jasno takiego stopniowania i przemiany istot żywych? Jakkolwiek poszukiwania geologiczne wykazały bez wątpienia istnienie w przeszłości licznych ogniw pośrednich zbliżających bardzo do siebie mnóstwo form istot żywych, to jednak nie wykazują one nieskończenie licznych, drobnych stopni pośrednich między dawnymi a obecnie żyjącymi gatunkami, czego wymaga moja teoria, a to stanowi najpoważniejszy ze wszystkich stawianych jej zarzutów. A dalej, jakże się to dzieje, że całe grupy gatunków pokrewnych często na pozór tak nagle pojawiają się w tym lub innym pokładzie geologicznym, jakkolwiek nieraz jest to złudny pozór? Wiemy obecnie, że istoty organiczne pojawiły się na ziemi w niezmiernie odległym od nas czasie, dawno przed osadzeniem się najniższych warstw okresu kambryjskiego. Dlaczego jednak nie znajdujemy pod nimi grubych warstw napełnionych szczątkami przodków organizmów kambryjskich? Przecież na podstawie tej teorii warstwy takie w tych wczesnych i zupełnie nieznanych okresach historii ziemi powinny były się gdzieś osadzić. [3]
Niezgodnie z ówczesnymi poglądami metodologicznymi, ale bardzo nowocześnie z dzisiejszego metodologicznego punktu, widzenia mając do czynienia z konfliktem teorii i faktów, Darwin opowiedział się za teorią. Za wspomniany konflikt obwiniał niedoskonałość wówczas posiadanych danych geologicznych.
Na te pytania i zarzuty mogę tylko odpowiedzieć przypuszczeniem, że dane geologii są znacznie mniej dokładne, niż sądzi większość geologów. [4]
Paleontologia dopiero wkraczała w bujny rozwój i Darwin słusznie mógł mieć nadzieję, że z czasem zostaną znalezione nowe świadectwa skamieniałości, że odkryte zostaną tzw. brakujące ogniwa popierające jego teorię. Darwin jednak nie wierzył, by kiedykolwiek geologia dostarczyła niezbitych dowodów:
(...) któż jednak mógłby twierdzić, że w przyszłości zostaną wykryte dość liczne pośrednie ogniwa kopalne (...)?
przedstawiając szereg przekonujących powodów, dla których dane kopalne nigdy nie będą rozstrzygać o prawdziwości teorii ewolucji. [5]
Po stu kilkudziesięciu latach przeglądu posiadanych danych paleontologicznych dokonał David Raup, kustosz Field Museum of Natural History w Chicago. [6] Muzeum to posiada 20% wszystkich gatunków występujących w postaci kopalnej. Jednak Raup obliczył, że tylko około ćwierć miliona gatunków skamieniałych roślin i zwierząt zostało dotąd odkrytych, a ewolucjoniści wierzą, że przynajmniej sto razy tyle gatunków czeka jeszcze na odkrycie. Opieranie się darwinizmu na paleontologii odwołuje się więc do mniej więcej jednego procentu potencjalnego świadectwa skamieniałości.
Poza tym jego zdaniem nie jest ścisłą prawdą to, w co wierzy większość ludzi, że mianowicie skamieniałości stanowią bardzo ważną część ogólnego argumentu na rzecz darwinowskiej interpretacji historii życia.
No dobrze, jesteśmy już około 120 lat po Darwinie i wiedza o skamieniałościach bardzo się rozszerzyła (...) Zasługuje na ironię, że mamy obecnie nawet jeszcze mniej przykładów przejść ewolucyjnych, niż mieliśmy ich w czasach Darwina. Mam na myśli to, że niektóre z klasycznych przypadków zmiany darwinowskiej w doniesieniach kopalnych, jak ewolucja konia w Ameryce Północnej, musiały być zarzucone lub zmodyfikowane w świetle bardziej szczegółowych informacji.
Prawie identyczne twierdzenie Raupa znajduje się w jego artykule, opublikowanym w książce,której celem była krytyka kreacjonizmu:
faktycznie możemy mieć mniej przykładów gładkich przejść, niż mieliśmy w czasach Darwina, ponieważ niektóre z dawnych przykładów okazały się niepoprawne, gdy je bardziej szczegółowo przebadano. [7]
Dlaczego więc panuje powszechne przekonanie, że dane kopalne popierają darwinowski model historii życia?
Spora liczba niezłych uczonych spoza biologii ewolucyjnej i paleontologii przyswoiła sobie, niestety, ideę, że zapis kopalny jest bardziej darwinowski, niż jest on w istocie. Przypuszczalnie jest tak wskutek nadmiernego uproszczenia nieuchronnego w drugorzędnych źródłach: podręcznikach szkolnych, półpopularnych artykułach i tak dalej. Istnieje też prawdopodobnie do pewnego stopnia myślenie życzeniowe. Po Darwinie jego obrońcy mieli nadzieję odnaleźć przewidywane progresje. Ogólnie rzecz biorąc nie odnaleziono ich - jednak ten optymizm nie ginął i pewna doza czystej fantazji wkradła się do podręczników. [8]
Raup następnie dodał, że "dysponujemy jeszcze doniesieniem wykazującym zmianę, lecz taką zmianę, którą trudno uznać za najbardziej sensowną konsekwencję doboru naturalnego". Raup jest ewolucjonistą, ale opowiada się za zasadą "przetrwania najszczęśliwszych" zamiast za darwinowską zasadą "przetrwania najbardziej dopasowanych". Nie podważa istnienia doboru naturalnego jako procesu zachodzącego w przyrodzie, ale zauważa, że nadspodziewanie rzadko znajduje się jego dobre przykłady. Swój ewolucjonizm uzasadniał "optymalnym projektem inżynieryjnym" organizmów biologicznych, co historycznie rzecz biorąc było raczej argumentem kreacjonistów. [9]
Niles Eldredge i Stephen Jay Gould
Wątpliwości doprowadziły do wyłonienia się dwu nowych szkół myśli biologicznej nazywanych teorią przerywanej równowagi i kladystyką. W pismach kreacjonistycznych ich zwolennicy byli czasami fałszywie portretowani jako antydarwiniści, jeśli nawet nie sympatyzujący z kreacjonizmem. Faktycznie zaś oba te nowe stanowiska są w gruncie rzeczy zgodne z szeroko pojmowanym darwinizmem. Niles Eldredge, jeden z założycieli teorii przerywanej równowagi, [10] napisał książkę atakującą kreacjonizm, [11] a inny wybitny jej zwolennik, Stephen Jay Gould, występował jako ekspert w rozprawach sądowych skierowanych przeciwko kreacjonistom. [12] Sprzeciwiają się oni jedynie samozadowoleniu i wszystkowiedzącej postawie ortodoksyjnych darwinistów.
Eldredge tak skrytykował tę postawę:
Wyznaję, iż nie potrafię pojąć różnicy między argumentem [ortodoksyjnego darwinisty] a dawnym argumentem [kreacjonisty] z projektu: patrz na ten układ organów, zauważ jego zawiłość! Tylko (Bóg, dobór naturalny) mógłby ukształtować taką cudowną maszynerię! Oczywiście, istnieje różnica: Bóg, jako istota nadprzyrodzona, nie należy do nauki, podczas gdy dobór naturalny, w jawny sposób należy. Lecz użyty w ten nieodpowiedni sposób dobór naturalny staje się tylko substytutem dla Stwórcy. Nic nam nie mówi... [13]
Mimo to Eldredge i jego zwolennicy podkreślają, że są darwinistami. Nie chcą wyrzucić teorii darwinowskiej, ale ją gruntownie przebudować. Uważają w szczególności, że darwiniści powinni zwracać większą uwagę na nagły sposób, w jaki pojawiają się skamieniałe gatunki. Ich zdaniem gatunki przez miliony lat pozostają niezmienione (staza), o czym świadczy zapis kopalny, aby nagle i w pełni ukształtowane pojawiały się nowe gatunki. Podkreślają oni zasadniczą rolę specjacji - powstawania nowych gatunków w bardzo małych populacjach formy macierzystej, oddzielania się gatunków od macierzystego pnia. [14] Nowe gatunki mają w tym ujęciu powstawać na małym obszarze i błyskawicznie - w ciągu setek lub tysięcy lat - co jest tylko geologiczną mikrosekundą. [15] To właśnie jest przyczyną, że zapis kopalny nie rejestruje powstawania nowych gatunków. Nie jest to więc, jak Darwin miał nadzieję, niedoskonałość uzyskanych danych, ale ich istotna cecha wypływająca z natury rzeczy.
Teoria przerywanej równowagi jest niezgodna z ortodoksyjnym darwinizmem, że gatunki ewoluowały bardzo powoli, poprzez bardzo wielką liczbę bardzo małych zmian (gradualizm). Zdaniem Eldredge'a i Goulda ewolucja zachodziła bardzo szybko po długim okresie nieznacznych tylko zmian. Oba rywalizujące ujęcia mają swoje wady i zalety. Ortodoksyjny darwinizm dawał biologiczne wyjaśnienie, jak ewolucja mogła zachodzić (mutacje, dobór naturalny i dziedziczenie), ale jest niezgodny z danymi paleontologicznymi. Teoria przerywanej równowagi zgodna jest z tymi danymi, ale nie przedstawia zadowalającego mechanizmu zachodzenia tak szybkich zmian. Istnieje poza tym podejrzenie, że ma ona charakter ad hoc: neutralizuje niezgodne z teorią świadectwo empiryczne nie prowadząc do nowych przewidywań, więcej - z założenia przyjmując, że krótkotrwałe i gwałtowne wybuchy zmienności ewolucyjnej nie będą pozostawiały śladów w zapisie kopalnym: "Geolodzy rzadko są w stanie w ogóle wyodrębnić tak krótki odcinek czasu, jak tysiąc lat; traktujemy go zazwyczaj jak jeden moment." [16] Brak kopalnych ogniw pośrednich, który wedle darwinizmu miał być usuwany w miarę rozwoju paleontologii, tutaj staje się - zgodnie ze zdobytymi przez półtora wieku danymi - istotnym przewidywaniem teorii. Zarówno teoria przerywanej równowagi jak i kreacjonizm zbliżyły się do siebie co do swoich przewidywań - oba te stanowiska przewidują, tyle że z innych powodów, brak kopalnych ogniw pośrednich. [17]
Colin Patterson i inni kladyści
Kladystyka nie jest teorią, lecz schematem klasyfikacji organizmów. Twórcą jej był Willi Hennig. [18] Tradycyjna systematyka oparta była na podobieństwach morfologicznych, kladystyka zaś bazuje na pojęciu rodziny - kladyści odrzucają dotychczasowy system klasyfikacyjny w imię rzeczywistych pokrewieństw między poszczególnymi gatunkami.
Przykładem rezultatów aktywności kladystów była afera związana z wystawą zorganizowaną z okazji swego stulecia przez brytyjskie Muzeum Historii Naturalnej w South Kensington w 1981 roku. [19] Wchodząc na wystawę zwiedzający mogli przeczytać:
Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego istnieje tak wiele różnych rodzajów żywych organizmów? Jedną z idei jest, że wszystkie żywe organizmy, jakie widzimy dzisiaj, wyewoluowały z odległego przodka w procesie stopniowej zmiany. Jak ewolucja mogła zachodzić? Jak jeden gatunek mógł zmienić się w inny? Wystawa w tym hallu pokazuje jedno z możliwych wyjaśnień - wyjaśnienie wymyślone po raz pierwszy przez Karola Darwina.
Dla większości biologów słowa te brzmiały jak spisek - darwinizm określono jako "jedno z możliwych wyjaśnień"! Dodatkową obrazą było dalsze zdanie:
Innym poglądem jest, że Bóg stworzył wszystkie żywe organizmy doskonałymi i niezmiennymi.
Jedno z czołowych naukowych czasopism świata, Nature, natychmiast opublikowało artykuł wstępny zatytułowany "Śmierć Darwina w South Kensington". [20] Jej autor cytował zwrot z broszury wydanej przez Muzeum "jeśli teoria ewolucji jest prawdą" jako świadectwo "zgnilizny w muzeum". Uznał też, że nowa wymowa wystawy, będącej głównym sposobem oddziaływania muzeum na świat zewnętrzny, powstała w izolacji od zespołu wybitnych biologów tam pracujących, z których - jak się wyraził - "większość wolałaby raczej stracić swoją prawą rękę niż zacząć jakieś zdanie od zwrotu 'jeśli teoria ewolucji jest prawdą...'".
Wydawca Nature był następnie zmuszony opublikować protest dwudziestu dwóch biologów pracujących w muzeum w South Kensington:
Szanowny Panie, Jako funkcjonujący biologowie w Muzeum Brytyjskim (Historii Naturalnej) byliśmy zdumieni czytając pański artykuł wstępny "Śmierć Darwina w South Kensington" (Nature, 26 lutego, s. 735). Jak to jest, że czasopismo takie jak Pańskie, które poświęcone jest nauce i jej praktykowaniu, może bronić poglądu, że teorię przedstawia się jako fakt? Jest to przesąd, a nie nauka, a ponieważ jesteśmy uczonymi, naszym podstawowym zainteresowaniem jest posiadanie umysłu otwartego na to, co nieznane. Czy nie jest pewne, że nie powinno być inaczej?
Sugeruje Pan, że większość z nas straciłoby raczej swoją prawą rękę, niż zaczęło zdanie od zwrotu "Jeśli teoria ewolucji jest prawdziwa...". Czy mamy rozumieć, że ewolucja jest faktem udowodnionym do granic dokładności naukowej? Jeśli to ma być wniosek z Pańskich słów, to musimy najmocniej się nie zgodzić. Nie mamy absolutnego dowodu dla teorii ewolucji. Co mamy, to przeważnie pośrednie świadectwo przemawiające na rzecz tej teorii, która jeszcze nie posiada lepszej alternatywy. Lecz teorię ewolucji można porzucić jutro, jeśli pojawi się lepsza teoria...
Czołowy pracownik zespołu Muzeum, dr Colin Patterson, otwarcie głosi, że "kladystyka kwestionuje wiele z konwencjonalnej historii ewolucyjnej" i pyta: "Czy stabilność jest więcej warta niż stulecie konfliktu ze świadectwem?" [21]
Patterson, specjalista od danych kopalnych, nie potrafi podać ani jednej formy przejściowej między większymi grupami zwierząt. [22] Nie potrafi też udzielić odpowiedzi na pytanie, czy Archeopteryx jest przodkiem wszystkich ptaków,[23] i uważa, że nie jest on dobrym przykładem formy przejściowej. [24] Nie wierzy, by znana ze wszystkich podręczników szkolnych tzw. seria konia (rozpoczynająca się od trójpalczastego Hyracotherium, przechodząca poprzez kilka trójpalczastych organizmów i kończąca się współczesnym koniem o pojedynczym kopycie) naprawdę istniała. [25] Uważa, że brakuje świadectwa kopalnego łączącego człowieka z niższymi naczelnymi i nie sądzi, by istniał jakiś sposób poznania, czy Australopiteki są czyimiś przodkami. [26]
Patterson żywi też poważne wątpliwości co do naukowości teorii ewolucji:
Jeśli przyjmiemy Popperowskie rozróżnienie między nauką i nienauką, to musimy najpierw zapytać, czy teoria ewolucji drogą doboru naturalnego jest naukowa czy pseudonaukowa (metafizyczna). (...) Pierwsza część tej teorii, iż ewolucja miała miejsce, mówi, że historia życia jest pojedynczym procesem rozdzielania się gatunków i postępu. Proces ten musi być unikalny i niepowtarzalny, jak historia Anglii. Ta część teorii jest więc teorią historyczną na temat unikalnych wydarzeń, a unikalne wydarzenia z definicji nie są częścią nauki, gdyż są niepowtarzalne i tym samym nietestowalne. [27]
Druga część teorii ewolucji postuluje jej mechanizm, jeśli ewolucja miała miejsce - mutacje i dobór naturalny. Nikt nie zaprzecza jednak, że mutacje występują i że dobór naturalny działa jako zachowawcza zasada w przyrodzie. A więc ponieważ pojęcia te nie są wyłączną własnością teorii ewolucji, nie pomagają odróżnić jej od jej rywalki. Pozostaje tylko rozstrzygnąć, czy prz{padkowe zmiany i zachowywanie najlepszych wariantów mogą prowadzić stopniowo do wyższych poziomów złożoności w całej biosferze. Wedle Sunderlanda dr Patterson zgodził się z następującą wypowiedzią: "Im bardziej bada się paleontologię, tym pewniejsze jest, że ewolucjonizm opiera się na samej tylko wierze; na dokładnie tym samym rodzaju wiary, jaki konieczny jest w wielkich misteriach religijnych. (...) Jedyną alternatywą jest doktryna specjalnego stworzenia, która być może jest prawdziwa, ale jest irracjonalna". [28]
Kreacjonista Luther D. Sunderland, który przeprowadził wywiad z Pattersonem i spopularyzował jego sceptyczne poglądy w kręgach kreacjonistycznych, prowadził debatę telewizyjną 3 maja 1984 roku z Philipem Kitcherem, znanym obrońcą ewolucjonizmu i idei, że w szkołach winno się nauczać wyłącznie ewolucjonizmu. Kitcher uznał, że gdy Patterson pisał swoje listy do Sunderlanda, to był całkowicie nieobeznany z sytuacją polityczną w USA i sądził, że pisze do kolegi-przyrodnika. Kreacjoniści natomiast naturalne w kręgach uczonych niezgody wyrywają z kontekstu i wykorzystują do swoich celów.[29]
Podobne do Kitchera wątpliwości na temat wypowiedzi Pattersona miał też Edward Dodson, biolog-ewolucjonista i katolik, który prowadził ożywioną korespondencję z George'em Howem, kreacjonistą młodej Ziemi (zbiór ich listów został wydany w postaci książkowej [30]). W jednym ze swoich listów Dodson zwątpił w prawdziwość cytatów podawanych przez Sunderlanda, [31] przejrzał bowiem książkę o ewolucji napisaną kilka lat wcześniej przez Pattersona [32] i doszedł do wniosku, że Patterson musiałby przejść nagłą metamorfozę. Otrzymawszy kopię całego przemówienia Pattersona w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku 5 listopada 1981 roku, [33] przyznał, że cytaty podawane przez Sunderlanda zgodne były z tym przemówieniem, ale jednocześnie niezgodne z jego książką. Wyraziwszy szereg zastrzeżeń wobec transkryptu przemówienia Pattersona, napisał następnie do tego ostatniego pytając, czy transkrypt ten jest dokładnym odbiciem jego wypowiedzi i czy reprezentuje on jego aktualne poglądy. Patterson odpowiedział, że transkrypt "miejscami był nonsensowny (...), ale w gruncie rzeczy dokładny". Na drugie pytanie odpowiedział kategorycznym "Nie". Sądził, że przemawia jedynie do grupy zawodowych systematyków i przedstawił taki referat, który miał sprowokować dyskusję. Spotkanie zostało jednak "zinfiltrowane przez kreacjonistów", którzy "ukradkiem używali magnetofonów". Wnioskował w końcu, że "traktowanie teorii ewolucyjnej jako zbioru aksjomatów nie było korzystne dla systematyki, ale w żaden sposób nie jestem kreacjonistą, ani nie żywię szacunku dla poglądów czy argumentów wysuwanych przez kreacjonistyczne lobby". Zdaniem Dodsona wzmianka o używaniu ukradkiem magnetofonów świadczy, iż Sunderland nie poprosił o pozwolenie na nagrywanie seminarium, na co Howe odpowiedział, że sam Sunderland był nieobecny na spotkaniu, a nagranie otrzymał od jednej z dwu osób, które je nagrały.
Kladystyka, oczywiście, nie jest argumentem na rzecz stworzenia (a czasami ma się takie wrażenie czytając niektórych kreacjonistów). Kladyści nie uważają nawet, że Darwin się mylił. W cytowanym wyżej liście (patrz s. 124) uznali przecież, że dla teorii ewolucji nie ma żadnej lepszej alternatywy. Ale kladystyka niewątpliwie ogranicza nadmierne ambicje darwinizmu sprowadzając to ujęcie do poziomu oczywistego dla każdego współczesnego filozofa nauki - omylnej, hipotetycznej i tymczasowo zaakceptowanej teorii naukowej ("teorię ewolucji można porzucić jutro, jeśli pojawi się lepsza teoria"). Fallibilistyczne idee Poppera jeszcze nie zapanowały na terenie biologii. W jednej z audycji BBC Patterson powiedział, że "biologię uprawiają ludzie, którzy wierzą niemalże w boskość Darwina". [34]
Erik Nordenskiöld
Z poprzednich stron tego paragrafu wynika, że niektórzy dzisiejsi biologowie mają wątpliwości co do teorii Darwina i uważają, że musi ona zostać zmodyfikowana. Ale istnieją inni biologowie - ewolucjoniści, nie kreacjoniści - którzy idą dalej i sądzą, że darwinizm jest bezwartościowy. Ich zdaniem teorii Darwina nie można dopasować do faktów bez względu na to, jak ją modyfikować. Potrzebna jest całkowicie nowa teoria, by wyjaśnić ewolucję. Jak dotąd nie znaleźli żadnej, ale nadal jej poszukują.
Prekursorem tych biologów był skandynawski biolog, Erik Nordenskiöld, którego książka w angielskim tłumaczeniu ukazała się w 1929 roku. [35] Stwierdzała ona, że Darwinowska teoria pochodzenia gatunków "już dawno została zarzucona. Inne fakty ustalone przez Darwina mają drugorzędną wartość". Komentator cytujący te słowa w 1983 roku uznał je za jedynie "odzwierciedlające antydarwinowskie sentymenty tamtej epoki". [36]
J.C. Willis
Jednak te antydarwinowskie sentymenty były obecne także i w późniejszych okresach. J.C. Willis był botanikiem z takimi wyróżnieniami jak członkostwo Towarzystwa Królewskiego i honorowy doktorat nauk przyrodniczych Uniwersytetu Harvarda. W 1940 roku opublikował w ogólnie poważanym wydawnictwie atak na darwinizm. [37] Według Gavaudana [38] liczne zarzuty postawione przez Willisa nigdy nie doczekały się odpowiedzi.
Willis twierdził na przykład, że dobór naturalny nie może wpływać tak silnie na rośliny, jak wpływa na zwierzęta. Gatunki roślin mogą różnić się bardzo małymi szczegółami, jak kształt liści, ułożenie liści na łodydze albo ustawienie żyłek (nerwów) na liściu. Wydaje się bardzo nieprawdopodobne, by takie cechy miały choćby niewielki efekt na zdolność rośliny do przeżycia - jak więc dobór naturalny mógł je wyselekcjonować?
Klimat darwiniści uważają za bardzo ważny czynnik w doborze naturalnym. Jeśli w pewnym miejscu klimat się stopniowo ociepla, to w konsekwencji pojawiają się nowe gatunki roślin i zwierząt, które mogą wytrzymać cieplejsze warunki. Lecz co się dzieje, kiedy w połowie tego okresu zupełnie wyjątkowa pogoda wywołuje przedłużoną suszę? W połowie wyewoluowane wodolubne zwierzęta mogą przetrwać migrując tymczasowo do najbliższego jeziora. Ale rozwiązanie to nie jest możliwe dla w pół wyewoluowanych przystosowanych do wilgoci roślin - te są zakorzenione i zginą.
I tak Willis przykład za przykładem pokazywał, że "przetrwanie najbardziej dopasowanego" rzadko kiedy stosuje się w świecie roślin. Tam najzwyklejszą regułą jest "przetrwanie najbardziej szczęśliwego". [39]
Willis podtrzymywał też zarzut postawiony dużo wcześniej przez Fleeminga Jenkina (North British Review, June 1867), że efekt korzystnych mutacji wkrótce zaginąłby wskutek krzyżowania się z wyjściowym gatunkiem. Sam Darwin uznał to bardzo mocny zarzut i darwiniści starali się znaleźć jakieś pomysłowe odpowiedzi. Ale zdaniem Willisa odpowiedzi te nie dają się utrzymać dla królestwa roślin, gdzie krzyżowania nie można uniknąć.
Analizował on także wiele cech roślin, gdzie nie są możliwe żadne pośrednie kroki między dwoma ułożeniami. Na przykład liście są ułożone na łodydze roślinnej na dwa główne sposoby. Mogą one się zmieniać, gdy przesuwamy się wzdłuż łodygi, tak: w lewo, w prawo, w lewo, w prawo itd. (ulistnienie skrętoległe). Albo mogą wyrastać parami w przeciwnych kierunkach (ulistnienie naprzeciwległe). [40] Nie może występować ustawienie "na pół takie, na pół inne". Jak więc jedno ułożenie wyewoluowało w inne, kiedy nie mogą istnieć żadne pośrednie kroki? I jaką wartość przetrwania ma jedno ułożenie nad drugim?
Podobny problem występuje u roślin pnących się oraz u pasożytniczych. Ponieważ są one bardziej wyspecjalizowane, ogólnie przyjmuje się, że musiały wyewoluować ze zwyczajniejszych odmian. Ale jak?
Rośliny pnące różnią się od "sztywnych" roślin dwojako: mają wiotkie, giętkie łodygi i mają wąsy lub jakieś inne narządy służące do wspinania się. Co wyewoluowało najpierw? Jeśli wiotkie łodygi pojawiły się pierwsze, to jak rośliny o takich łodygach uniknęły zagłuszenia przez inną roślinność podczas długiego procesu ewoluowania ich wąsów? A jeśli pierwsze wyewoluowały organy czepne, to co spowodowało wyewoluowanie takich organów, kiedy nie były jeszcze potrzebne?
Zamiast korzeni rośliny pasożytnicze mają specjalne organy przenikające zewnętrzną powłokę innych roślin, nawet korę drzew. Jak roślina z korzeniami mogła stopniowo wyewoluować z siebie pasożyta? Zdaniem Willisa jedynym sposobem, w jaki mogłaby wyewoluować roślina pasożytnicza lub pnąca, jest pojedynczy olbrzymi skok. Darwinowskiej idei ewolucji zachodzącej poprzez wiele małych kroczków nigdy w jego opinii właściwie nie przemyślano. Dopóki rozważa się świat roślin, idea ta nie pasuje do faktów. [41]
Willis przedstawił wiele argumentów świadczących za tym, że ewolucja rzeczywiście zachodziła w olbrzymich skokach (w dużej mierze argumenty te mają charakter matematyczny i dotyczą statystyki rozmieszczenia roślin). Mutacje, jakie rzeczywiście obserwujemy, są bardzo małe i produkują organizmy tylko nieznacznie różniące się od swoich przodków. Ale Willis był zdania, że w historii życia zachodziły od czasu do czasu gigantyczne mutacje lub "dyferencjacje", jak je nazywał. W jednym pokoleniu musiały powstawać nie tylko nowe gatunki, ale także nowe rodzaje, a nawet nowe rodziny.
Nie wiadomo, jak takie olbrzymie, twórcze kroki mogły nastąpić. Willis wyraźnie jednak wykluczył myśl o jakiejkolwiek Boskiej aktywności, nie jest kreacjonistą, jest ewolucjonistą. "Jest inspirujące, że tak wielki i złożony proces jak ewolucja nie był tylko sprawą przypadku, ale ma u swoich podstaw to, co można ujrzeć jako wielką myśl lub zasadę, w której wyniku zachodzi ona jako uporządkowana całość i funkcjonuje sama na podstawie określonego planu. (...) u jej podstaw leży ogólne prawo, przypuszczalnie elektryczne." [42] Nie jest to, oczywiście, alternatywa dla darwinizmu - jest to tylko sugestia, gdzie należy poszukiwać takiej alternatywy, nowej teorii ewolucji.
C.P. Martin
Profesor C.P. Martin z Uniwersytetu McGill w Montrealu wyjaśnił, dlaczego antydarwinistów rzadziej można było spotkać w krajach anglojęzycznych: "Co do naszej niewielkiej liczby, to należy pamiętać, że o ile nie zażądamy niezależnych środków publikacji, jest dla nas bardzo trudno otrzymać dzisiaj posłuch". [43] Dlaczego on i jemu podobni wierzą w ewolucję, ale nie w darwinizm? Otóż jego badania przekonały go, że mutacje są praktycznie rzecz biorąc zawsze szkodliwe i nigdy nie mają twórczego charakteru. Przy rzadkich okazjach, kiedy jakaś mutacja wydaje się być dobroczynna, naprawdę zapobiega ona jedynie szkodzie wyrządzanej przez poprzednią mutację - tak jak uderzenie człowieka z przemieszczonym ramieniem może mu pomóc wstawić jego staw z powrotem na właściwe miejsce: "Mutacja jest patologicznym procesem, który ma niewiele wspólnego, albo i nic wspólnego z ewolucją". Czołowi ewolucjoniści, jego zdaniem, są "prawie całkowicie pozbawieni krytycznej postawy". Opinię tę powtórzył później nieortodoksyjny darwinista, profesor G.A. Kerkut z Uniwersytetu w Southampton: "Wydaje się czasami, jak gdyby wielu naszych autorów piszących o ewolucji otrzymało swoje poglądy wskutek pewnego rodzaju objawienia". [44]
W.R. Thompson
Dr W.R. Thompson należał do tych nielicznych anglojęzycznych antydarwinistów, których wspominał Martin. Był światowej sławy entomologiem, członkiem Towarzystwa Królewskiego i dyrektorem wielkiego personelu badawczego. We wprowadzeniu do nowego wydania książki Darwina Origin of Species w 1956 roku ostrzegł czytelników, by brali Darwina cum grano salis: "Darwin nie wykazał w O powstawaniu gatunków, że gatunki powstały na drodze doboru naturalnego; wykazał on jedynie na podstawie pewnych faktów i założeń, jak to mogło zajść, a ponieważ przekonał sam siebie, był w stanie przekonać innych. (...) Darwin w Origin nie był w stanie przytoczyć świadectwa paleontologicznego wystarczającego do udowodnienia swoich poglądów. (...) świadectwo, jakie przytoczył, było z nimi niezgodne; i mogę zauważyć, że dzisiejsza sytuacja niezbyt się zmieniła. Współcześni darwinowscy paleontologowie muszą, podobnie jak ich poprzednicy i jak sam Darwin, tonować fakty. (...) Tak rodzą się te kruche wieże hipotez opartych na innych hipotezach, gdzie fakt i fikcja mieszają się w niemożliwy do rozwiązania węzeł". [45]
G.A. Kerkut
Profesor Kerkut pracował na Uniwersytecie w Southampton. Został ogólnym redaktorem ważnej serii ponad pięćdziesięciu podręczników z zoologii (The International Series of Monographs in Pure and Applied biology - Zoology Division, Pergamon Press, Oxford). We wstępie do swojej własnej książki z tej serii wyznał, że wierzy w ewolucję, ale z poważnymi zastrzeżeniami. Teoria ewolucji przedstawiana przez ortodoksyjnych ewolucjonistów jest pod wieloma względami zadowalającym wyjaśnieniem niektórych faktów empirycznych. Ale jednocześnie uważał, że wysiłek wyjaśnienia wszystkich organizmów żywych przy pomocy ewolucji z jednego źródła jest przedwczesny i niedostatecznie poparty przez aktualnie istniejące dane empiryczne. Popierające dane należy jeszcze odkryć, gdyż nie sądzi on, by wszelkie wątpliwości zostały jak dotąd usunięte. Napawa go przygnębieniem fakt, że wiele spraw z tej dziedziny przekształciło się w naukowy dogmatyzm.
Uniwersytety były początkowo instytucjami kościelnymi i wiele złych cech Kościoła nadal ujawnia się w aktualnych badaniach.
W opinii Kerkuta aktualne (w czasie pisania książki) świadectwo empiryczne w żaden sposób nie wyklucza poglądu, że obecnie istniejące organizmy miały wiele różnych początków. "Jeśli nie utrzymujemy, że istniał tylko jeden początek życia (...), to istnieje alternatywny punkt widzenia. Wedle niego organizmy ożywione zostały wiele razy stworzone". [46] Jednak prof. Kerkut sam nie wierzył w Boga, był agnostykiem. W całej swojej książce przytoczył wiele argumentów biologicznych, które mogą popierać pogląd o wielokrotnym stworzeniu. Różne aspekty teorii ewolucji uważał za nieokreślone, hipotetyczne i będące tylko opinią; [47] informację znajdującą się w naszej dyspozycji za niewystarczającą, by dojść do jakiegoś konkretnego wniosku; [48] teorie za tak słabo poparte, że możemy jedynie w nie wierzyć; [49] wnioski za jedynie próbne; [50] a prawdziwość obrazków w podręcznikach za sprawę wiary. [51] Dlatego właśnie uznał - co wcześniej cytowałem - że czasami ma wrażenie, jak gdyby wielu z piszących na temat ewolucji dysponowało pewnego rodzaju objawieniem. Każde dogmatyczne twierdzenie na temat sposobu ewoluowania głównych gałęzi królestwa zwierząt jest jego zdaniem przedwczesne. [52]
E.J.H. Corner
W 1961 roku Botaniczne Towarzystwo Edynburga sponsorowało przegląd wiedzy botanicznej zawartej w jednym tomie. [53] Całą dziedzinę podzielono na osiem części i ośmiu znakomitych botaników zostało poproszonych do napisania artykułów w dziedzinach, w których byli ekspertami. Artykuł zatytułowany "Ewolucja" został napisany przez profesora E.J.H. Cornera z Cambridge. Jednak Corner mówił w nim dużo korzystniej o Willisie niż o Darwinie! Cornera czasami portretuje się w publikacjach kreacjonistycznych jako kogoś o sympatiach kreacjonistycznych, ponieważ napisał: "Nadal myślę, że nieuprzedzone osoby uznają, że dane kopalne dotyczące roślin są korzystne dla idei specjalnego stworzenia". [54] Jednak Corner naprawdę uważał, że część dostępnego świadectwa wydaje się popierać ewolucję, podczas gdy część - świadectwo skamieniałości - wydaje się popierać specjalne stworzenie. Ale sam niedwuznacznie stwierdzał, że faktycznie wierzy w ewolucję. Tyle że nie w darwinowską. Odrzucał on darwinizm jako "świątynię", gdzie wierzący "oddają się kultowi". Uważał też, że większość z nich "załamałaby się przed inkwizycją". Swoje poglądy na temat darwinistów podsumował w jednym zwięzłym zdaniu: "Podręczniki oszukują". [55]
We wnioskach stwierdził: "Tę ewolucję można porównać do mechanizmu zegarowego, który raz nakręcony funkcjonuje w ustalony sposób. (...) Wyobrażam sobie, jak wielkie badania musiałbym wykonać, by odkryć, jak ten zegar został nakręcony". [56] Ewolucja jego zdaniem szła pewną wcześniej ustaloną drogą i musiała funkcjonować na podstawie jakichś całkowicie dzisiaj jeszcze nieznanych mechanizmów.
Andrée Tétry
Jedna z największych kiedykolwiek napisanych historii nauki jest dziełem francuskich uczonych z lat 1960-tych. Autorką paragrafu o ewolucji była profesor Andrée Tétry, jedna z najbardziej poważanych biologów francuskich. [57] Analizowała ona "dwie wielkie teorie ewolucji", jak nazwała lamarckizm i darwinizm, jak też pewne mniej znane teorie i odrzuciła wszystkie jako nieadekwatne: "Jeśli chodzi o fakty, to żadna z teorii, jakie analizowaliśmy, nie dostarcza całkowicie zadowalającego ujęcia wszystkich faktów ewolucji".
Szczególnie ostro odniosła się do neodarwinizmu, który czasami zwany jest teorią syntetyczną ewolucji. Jej zdaniem "trudno uwierzyć", by organy złożone - a przede wszystkim ludzki mózg - mogły rzeczywiście zostać wytworzone przez mutacje, które są kontrolowane przez zwykły przypadek. Aby przynieść jakikolwiek pozytywny skutek, mutacja musi nie tylko być nadzwyczaj szczęśliwym krokiem naprzód. Musi ona także "stanowić ulepszenie poprzedniej mutacji i zajść w dokładnie właściwym miejscu i czasie". Innymi słowy, aby cokolwiek ewoluowało w sekwencji użytecznych mutacji, musiałaby istnieć bardzo niewiarygodna kolejność szczęśliwych przypadków.
Po sformułowaniu zarzutów tak je podsumowała: "Nic więc dziwnego, że J. Kälin zamiast o syntetycznej teorii mówił o pewnym rodzaju 'syntetycznej euforii'". Pod jej atakiem na darwinizm mógłby podpisać się każdy kreacjonista. Ale Tétry uważano za czołową francuską ewolucjonistkę. Była jednak ewolucjonistką, która miała odwagę przyznać, że nie istnieje dobra teoria ewolucji i że dobrą teorię ewolucji należy dopiero sformułować.
Pierre Gavaudan
W 1967 roku dr Pierre Gavaudan, kierownik Katedry Botaniki i Cytologii Uniwersytetu w Poitiers, opublikował artykuł o ewolucji w sprawozdaniach z posiedzeń konferencji na pewnym amerykańskim uniwersytecie. [58] Nazwał tam neodarwinizm "pomysłowym romansem" i zastosował do niego powiedzenie pewnego XVIII-wiecznego pisarza, który powiedział, że "podniósł nonsens na wyżyny geniuszu". Jego zdaniem "pretensja neodarwinizmu, że jest zdolny samodzielnie otworzyć drzwi do prawdy, wygląda cokolwiek dziecinnie". Na poparcie takiego wniosku dawał rozmaite argumenty zaczerpnięte ze swojej dziedziny kompetencji, z botaniki.
Szczególne wrażenie robi jego analiza roślin mięsożernych, chwytających i trawiących owady. Zdolność takiego zdobywania pożywienia daje tym roślinom przewagę nad innymi, ponieważ mogą rozkwitać na bardzo ubogich glebach. Można by oczekiwać, że duże części świata są opanowane przez rośliny mięsożerne. Jednak faktycznie rośliny takie występują raczej rzadko.
Systemy trawienne tych roślin są bardzo złożone i wydaje się nie istnieć żaden sposób, w jaki mogłyby one wyewoluować drogą wielu małych kroczków. A jeśli są one naprawdę tryumfującym sukcesem doboru naturalnego - "przetrwaniem najbardziej dopasowanego" - to dlaczego jest tak mało roślin mięsożernych? "[Darwinowska] teoria nie jest zdolna dać coś lepszego niż wysoce fikcyjny opis pochodzenia tych nadzwyczajnych układów". [59]
Wiedza ludzka na temat roślinnej i zwierzęcej komórki zapisana jest na "wielu setkach kilometrów" papieru, ale żaden uczony po jej przestudiowaniu nie wiedziałby, jak skonstruować najprostszą postać żywej komórki. Jego zdaniem jeśli najmędrsi ludzie na Ziemi nie mogliby nawet zacząć budowy nowej komórki, to jest nieprawdopodobne, by mutacja i dobór naturalny mogły to zrobić.
Jednak Gavaudan także nie jest kreacjonistą. Po skrytykowaniu darwinizmu nie zaakceptował on stworzenia jako alternatywy. Zamiast tego poszukiwał on jakiejś tajemniczej własności organizmów ożywionych, która je zmusza do ewoluowania według wcześniej wyznaczonego toru.
Norman Macbeth
Norman Macbeth należy do najbardziej odpowiedzialnych za falę krytyki darwinizmu w ostatnich kilkudziesięciu latach. [60] W czasach Darwina ewolucja i rozwój były już szeroko rozpowszechnionymi ideami filozoficznymi. Wielu głosiło ewolucjonizm społeczny (dotyczący idei i kultur), ewolucjonizm kosmiczny (dotyczący gwiazd) i ewolucjonizm geologiczny (dotyczący formacji geologicznych Ziemi). Jedynym problemem było samo życie - nikt nie odkrył naturalnego mechanizmu tworzącego życie i jego wielu postaci. A jeśli życie wymagało nadnaturalnej przyczyny, to zaprzeczanie jej w pozostałej części nauki wydawało się być słabo uzasadnione. [61] Sytuację tę zmienił Darwin dostarczając mechanizmu ewolucji. Pomysł Darwina polegał na ekstrapolowaniu małych zmian osiąganych przez hodowców - Darwin wyobraził sobie, do czego mogły doprowadzić małe zmiany, jeśli rozciągnąć je na długie okresy czasu. [62] Dzisiejszy zmodyfikowany darwinizm za główne źródło nowego materiału, na które działa dobór naturalny, uważa mutacje. Małe zmiany wywołane przez mutacje mają się dodawać tworząc z czasem wielkie różnice. Mówiąc skrótowo: mikroewolucja prowadzić ma do makroewolucji.
Przez ostatnie pół stulecia intensywnie badano mutacje próbując wykazać ich użyteczność dla ewolucji. Okazało się, że mutacje nie kumulują się. [63] Ale nawet gdyby kumulowały się, nie tworzą właściwego rodzaju zmiany pozwalającej, by wyłonił się jakiś nowy rodzaj organizmu. Mutacje zmieniają szczegóły w istniejących strukturach - nie prowadzą zaś do stworzenia nowych struktur. [64] To, co oddziela większe grupy biologiczne, to nie kumulacje szczegółów, ale systemowe, strukturalne różnice. [65]
Jednak oprócz mutacji nieznane jest inne źródło nowego materiału genetycznego. Często jako źródło zmienności dla ewolucji cytowana jest rekombinacja genów wewnątrz puli genowej. Ale zwykłe przemieszanie istniejących genów, chociaż może wywołać powstanie form, jakich poprzednio nie widzieliśmy, nie prowadzi do ewolucji. Ewolucja wymaga nowego materiału genetycznego. Przekształcenie się jednokomórkowego organizmu w słonie, psy i ludzi wymaga czegoś więcej niż przemieszania genów tego jednokomórkowego organizmu. Wymaga ono stworzenia całkowicie nowej informacji genetycznej. Rekombinacja genetyczna nie jest alternatywą dla mutacji.
Uczeni wiedzą obecnie, że bez względu na to, jakie źródło w końcu znajdą, musi ono prowadzić do nagłego pojawiania się nowych form zamiast powolnego gromadzenia się małych zmian - wymaga tego zapis kopalny ze swoimi lukami. Dlatego skierowują oni swoją uwagę na takie pomysły jak makromutacje (wielkie systematyczne zmiany) [66] i epigenezę (małe zmiany w stanie embrionalnym, które mogą przynosić później duże efekty).
Macbeth wyćwiczył się także w atakowaniu i tych nowszych idei. Makromutacje są jego zdaniem "dziką sugestią mającą zaspokoić oczywistą potrzebę" - "są stwierdzeniem, że znajdujemy się w tak strasznym położeniu, iż musimy przyznać, że zmiany musiały być czymś w rodzaju cudu". Epigenezie w opinii Macbetha nie wiedzie się lepiej. Jest to tylko iluzja (pipe dream). Nie jest to w ogóle teoria naukowa, ale zaledwie stwierdzenie, co uczeni mają nadzieję znaleźć w przyszłości. [67]
Pierre-Paul Grassé
Grassé był dyrektorem Laboratorium Ewolucji Organizmów Ożywionych, będącego częścią Uniwersytetu Paryskiego. Był odpowiedzialny za wiele badań prowadzonych nad mechanizmami ewolucji. Dobzhansky, znany amerykański darwinista, tak go scharakteryzował: "Najwybitniejszy francuski zoolog, redaktor 28 tomówTraité de Zoologie, autor licznych oryginalnych studiów i były przewodniczący Académie des Sciences. Posiada encyklopedyczną wiedzę na temat świata ożywionego (...)". [68] Uwaga ta pochodzi z recenzji książki opublikowanej po francusku w 1973 roku, a której angielskie wydanie ukazało się cztery lata później. [69] Cel książki był dwojaki. Po pierwsze, darwinizm jako teoria nie funkcjonuje, ponieważ jest niezgodny z wieloma odkryciami. Zadaniu temu Grassé poświęcił 200 stron. A drugim celem było przedstawienie nowej teorii ewolucji zdolnej zastąpić teorię Darwina.
Atak Grasségo na darwinizm miał wieloaspektowy i wielopłaszczyznowy charakter. Głównie jednak był skierowany na centralną ideę darwinizmu: że ewolucja jest połączonym efektem mutacji i doboru naturalnego.
Mutacje są wynikiem "kopiowania błędów" w genach. Kiedy rośliny albo zwierzęta rozmnażają się, nowe pokolenia są prawie dokładnie takie same jak ich rodzice. Geny są bardzo złożonymi chemicznymi substancjami w komórkach rozrodczych i zawierają pewien rodzaj planu rodziców, który jest przekazywany do następnego pokolenia. Wynikiem zaistniałego błędu po (censored) genów może być czterolistna koniczyna albo dziecko z dwunastoma palcami u nóg. Takie mutacje stanowią materiał, na którym może pracować dobór naturalny. Czasami zmutowane potomstwo jest lepiej przystosowane niż egzemplarze "normalne". Kiedy to się zdarza, normalna odmiana może lokalnie wymrzeć, podczas gdy niezwykła odmiana - zająć jej miejsce. A jeśli zdarza się to wystarczająco często, to rezultatem może być nowy gatunek. A więc
Mutacja + dobór naturalny = darwinowska ewolucja.
Jednak zdaniem Grasségo ani mutacja, ani dobór naturalny nie funkcjonują w sposób, w jaki darwiniści myślą, że funkcjonują.
Jeśli chodzi o mutacje, to w żadnym rodzaju organizmów żywych, od bakterii do roślin i zwierząt, nie obserwuje się, by przesuwały one kolejne pokolenia dalej od ich punktu wyjściowego. Zmiany mutacyjne są podobne do lotu motyla w cieplarni, który podróżuje wiele kilometrów niewiele oddalając się od miejsca rozpoczęcia lotu. Istnieją niewidoczne, ale mocno ustalone granice, jakich mutacje nigdy nie mogą przekroczyć: "Ten tekst [chodzi o książkę pewnego darwinisty - KJ] sugeruje, iż nowoczesne bakterie ewoluują bardzo szybko dzięki ich niezliczonym mutacjom. Otóż jest to nieprawda . Przez miliony czy nawet miliardy lat bakterie nie przekroczyły strukturalnej ramy, wewnątrz której zawsze fluktuowały i nadal to robią. (...) Zmienność i ewoluowanie to dwie różne rzeczy (...). Pomimo swoich niezliczonych mutacji Erophical verna [ang. whitlow grass], Viola tricola [dziki bratek] i cała reszta nie ewoluują. To jest fakt ." [70]
W opinii Grasségo mutacje są tylko trywialnymi zmianami. Są one zaledwie wynikiem nieco zmienionych genów, podczas gdy "ewolucja twórcza (...) wymaga powstawania nowych" genów. [71] Inni biologowie mieli się z tym zgadzać, na poparcie czego przytaczał pewnego amerykańskiego genetyka, [72] według którego "wielkie skoki w ewolucji wymagały stworzenia nowych loci genowych spełniających poprzednio nieistniejące funkcje". [73]
Jeśli chodzi o dobór naturalny, to zdaniem Grasségo on także często nie funkcjonuje w darwinowski sposób. Na przykład kozły i jelenie rozwinęły gruczoły zapachowe umożliwiające im śledzenie swoich śladów, ale ta zaleta jest jednocześnie znacznie większą wadą, bo ułatwia zadanie polującym na nie drapieżcom. Po szczegółowym zbadaniu sposobu funkcjonowania doboru naturalnego wnioskował, że "dobór dąży do wyeliminowania przyczyn różnorodności populacji i w ten sposób produkuje jednorodny genotyp. Działa on bardziej konserwująco na dziedziczenie gatunku niż transformująco ." [74]
Grassé wspominał wiele organów i mechanizmów, które mogą funkcjonować pod warunkiem, że są kompletne. Sugerowanie przez darwinistów, że mutacja i dobór naturalny mogą wytworzyć coś takiego, jest zwykłym fantazjowaniem.
Jeden z jego przykładów to mechanizm krzepnięcia krwi na powietrzu. Mechanizm ten jest niezwykle istotny dla życia: bez niego małe zadrapanie prowadzi do wykrwawienia się. Jednak ten system funkcjonuje tylko wtedy, gdy cały zbiór różnych i bardzo skomplikowanych substancji chemicznych działa razem osiągając pożądany wynik. Brak tylko jednego z tych związków chemicznych spowodowałaby, że krew już by nie krzepła. "Jak dobór naturalny mógłby stworzyć taki system" - pytał Grassé. I odpowiadał - tylko wtedy, gdyby jego działanie miało charakter "proroczy" (tj. przewidywało przyszłość).
Innym z jego wielu przykładów jest larwa mrówkolwa. Owad ten żyje w rejonach, gdzie występuje suchy piasek lub piaszczysta gleba, i kopie tam jamkę około pięciocentymetrowej głębokości czekając na jej dnie na wpadające mrówki. Ma on bardzo czuły system wykrywania przybyszów, wrażliwy na bardzo małe drgania gruntu. Jeśli pojedyncze ziarnko piasku stoczy się do jego jamki, mrówkolew staje się czujny. Z rozwartymi podobnymi do obcęgów szczękami gotów jest chwycić swoją ofiarę. Na dolnej części ciała ma szereg zakrzywionych zaczepów, dzięki którym może trzymać się gleby podczas walki. Po schwytaniu mrówki, mrówkolew wstrzykuje do jej ciała substancję paraliżującą, a później soki trawienne, które stopniowo przekształcają wnętrze mrówki w gotowy do wyssania płyn.
W gorących, suchych jamkach w piasku, gdzie żyje mrówkolew, jest bardzo niewiele wody pitnej. Większość owadów wkrótce zginęłaby z odwodnienia. Ale mrówkolew jest przystosowany do życia w takim środowisku. Ma on wodoszczelną powłokę, która uniemożliwia wyschnięcie jego ciała, podobnie jak folia aluminiowa, w którą zawija się kurczaki podczas pieczenia. Mrówkolew ma też kołowy obieg moczu, podobny do tego, jaki mają mieć astronauci w przyszłych długotrwałych lotach kosmicznych.
Zdaniem Grasségo, aby taki organizm miał wyewoluować wedle recept darwinowskich, wymagałoby to "lawiny skoordynowanych i wzajemnie dostrojonych przypadkowych zdarzeń". [75] Prawdopodobieństwo, by taka ewolucja zaszła, jest "nieskończenie małe".
W innym miejscu książki analizował pochodzenie oka i stwierdził, że istnieje większe prawdopodobieństwo, by kurz przywiany przez wiatr mógł wytworzyć "Melancholię" Dürera, niż by oko było wynikiem kopiowania błędów w genie. [76]
Z takich powodów Grassé odrzucił darwinizm jako jawnie fałszywy. Nazywał go "pseudonauką", [77] która wymaga zachodzenia wielu cudów, [78] oraz uznał, że darwiniści widzą tylko te fakty, które pasują do ich teorii. [79] Przypadek uważają za "pewnego rodzaju opatrzność", której nie nazywają po imieniu, ale którą "w tajemnicy wielbią". [80] Uznał, że doktryna darwinowska powinna zostać poddana ponownej szerokiej i krytycznej ocenie. [81]
Grassé zdawał sobie sprawę, że jego opinie i krytyka darwinizmu, jaką przedstawiał, brzmią, jakby pochodziły od kreacjonisty. Dlatego explicite stwierdził, że nim nie jest. [82] Podkreślił także, że nie wierzy w witalizm - ideę, że istnieje jakaś tajemnicza własność życia, która wyjaśnia wszystko w przyrodzie. [83]
Jaką więc alternatywę dawał dla niemożliwego do zaakceptowania darwinizmu? Jego zdaniem materia ożywiona musi obejmować jakieś "wewnętrzne czynniki" zmuszające życie do ewolucji wzdłuż wcześniej zdeterminowanych linii. "Czynniki" te jednak nie są tajemnicze ani magiczne, mają fizyczną naturę i powinny być odkryte przez naukę - biologowie powinni dokonać wysiłku, by je odkryć.
Ernest Chain
Profesor Ernest Chain otrzymał nagrodę Nobla w 1945 roku za odkrycia dotyczące leczniczych własności penicyliny. W 1970 roku ten wybitny biochemik napisał broszurę, w której wiele pisał na temat nauki, etyki oraz przeznaczenia człowieka. [84] Chain nie miał wątpliwości (trudno je mieć), że w przyrodzie pojawiają się odmiany istniejących gatunków i że przyczynia się to do pewnego stopnia do ewolucji gatunków. Ale jego zdaniem pozostaje otwartym pytanie o zakres tego typu procesów. Postulowanie, że rozwój i przetrwanie najbardziej dopasowanego jest wyłącznie konsekwencją przypadkowych mutacji wydawało mu się hipotezą nie opartą na żadnym świadectwie empirycznym i niezgodną z faktami. Klasyczne teorie ewolucyjne uważał za grube uproszczenie złożonych i powiązanych ze sobą faktów. Dziwiło go, że zostały one bez słowa protestu przyjęte tak bezkrytycznie i tak łatwo oraz przez tak długi czas przez tak wielu uczonych. "Jednak obecnie coraz większa liczba uczonych gwałtownie uświadamia sobie fakt, że nie wszystko jest w porządku z teoriami ewolucyjnymi i że w rzeczywistości podlegają one drastycznej rewizji. [85]
Chain uważał także, że gdziekolwiek biolog spojrzy, dostrzega celowość. Dla przykładu takie zdarzenia, jak prawdopodobieństwo czysto przypadkowego powstania cząsteczek DNA, są jego zdaniem zbyt małe, by je poważnie rozpatrywać, nawet jeśli uwzględni się tak długi okres czasu, jak istnienie życia na Ziemi. "W każdym rodzaju interpretacji staje się konieczne założenie sił kierujących powstaniem i rozwojem procesów życiowych". [86]
Michael Denton
Autor, jak informują "skrzydełka" obwoluty książki [87], w trakcie publikowania książki prowadził aktywne badania w Prince of Wales Hospital w Australii. [88] W książce na wielu płaszczyznach i w wielu aspektach atakuje darwinizm. Jednak nie proponuje nic w zamian. Kreacjonizm jest dla niego tylko starożytnym mitem, a samego Karola Darwina traktuje z sympatią zarówno jako człowieka, jak i uczonego.
Omawiając w rozdziale 2 rozwój Darwinowskiej koncepcji ewolucji przez przypadkowa zmienność połączoną z doborem naturalnym, stwierdził, że pomimo wysiłków teologii liberalnej faktem jest, że żadna religia pochodna od Biblii nie może być naprawdę pogodzona z podstawowymi twierdzeniami teorii Darwina. [89] Przyczyną tego jest zerwanie przez tę teorię więzi z Bogiem, jaką wcześniej człowiek odczuwał, i pozostawienie go podróżującego we wszechświecie bez celu. Zdaniem Dentona żadna inna rewolucja intelektualna czasów nowożytnych nie wpłynęła tak głęboko na sposób, w jaki ludzie postrzegali siebie i swoje miejsce w Kosmosie. [90]
W rozdziale 3 omówił przekształcanie się darwinizmu od wysoce spekulatywnej hipotezy w dogmat w ciągu 20 lat po pierwszym wydaniu O powstawaniu gatunków w 1859 roku. Dwudziestowieczna biologia potwierdziła słuszność szczególnej teorii Darwina (koncepcji mikroewolucji) i to przyniosło efekt w postaci zwiększenia wiarygodności jego ogólnej teorii ewolucji. Jednak niemiecki zoolog, Bernhard Rensch, przedstawił długą listę czołowych autorytetów, którzy uważali, iż makroewolucji nie można wyjaśnić przy pomocy procesów mikroewolucyjnych bądź jakiegokolwiek innego znanego mechanizmu. Dysydentów tych nie sposób odrzucić jako szaleńców, kreacjonistów czy witalistów, gdyż wśród nich znajdują się pierwszorzędni biologowie. [91]
W rozdziale 7, poświęconym nieudanej roli homologii jako podstawy dla darwinizmu, Denton wskazał, że organy i struktury homologiczne mogą rozwijać się na bardzo różnych drogach embriologicznych i że ewolucyjna podstawa homologii jest mocno podważona przez odkrycie, iż wyraźnie homologiczne struktury są u różnych gatunków wywołane przez całkowicie odmienne geny. [92]
Główną wadą argumentu na rzecz makroewolucji jest wedle Dentona brak form pośrednich (przeanalizował przy tym szczegółowo te nieliczne skamieniałości, o których twierdzi się, że mają przejściowy charakter). Dane kopalne są wystarczające, by wydać wyrok o teorii Darwina, gdyż w zapisie kopalnym odkryto przedstawicieli 79,1% żyjących rodzin lądowych kręgowców (a jeśli wykluczy się ptaki, które szczególnie trudno się fossylizują, to aż 87,8%). [93] Co więcej, form przejściowych nie tylko nie ma, ale nie można nawet teoretycznie skonstruować przekonujących serii hipotetycznych i w pełni funkcjonalnych form pośrednich. [94]
W rozdziale 11 Denton rozważał sprawę ewolucji chemicznej. Jego zdaniem istnienie ostatecznej nieciągłości między światem ożywionym i nieożywionym zostało ustalone dopiero po rewolucyjnych odkryciach biologii molekularnej we wczesnych latach 1950-tych. [95] Twierdzi, że nie istnieje empiryczne poparcie dla tezy o istnieniu prebiotycznej zupy, w której miało powstać życie [96], a gdyby nawet zupa taka istniała, to niewiele to pomaga, gdyż "najtrudniejszy aspekt problemu powstania życia nie polega na pochodzeniu zupy, ale na etapach prowadzących od zupy do komórki". [97] Jeśli pierwotna atmosfera zawierała tlen, to cząsteczki organiczne mogłyby zostać zniszczone przez utlenianie. Jeśli natomiast pierwotna atmosfera nie zawierała tlenu, to nie istniałaby warstwa ozonowa, chroniąca cząsteczki organiczne przed zniszczeniem ze strony promieniowania ultrafioletowego.
Rozdział 12 zawiera chyba najbardziej cenny wkład autora: jego rozważania na temat biochemii porównawczej. Nie widzi on biochemicznych podobieństw (na przykład między człowiekiem i małpą człekokształtną), ale raczej dostrzega biochemiczne różnice i uważa je za najmocniejsze świadectwo empiryczne przemawiające przeciw Darwinowskiemu ewolucjonizmowi. Twierdzi, że wzorzec rozbieżności na poziomie molekularnym odpowiada wysoce uporządkowanemu systemowi hierarchicznemu. Każda klasa na poziomie molekularnym jest jedyna w swoim rodzaju, izolowana i niepowiązana z innymi formami pośrednimi. W ten sposób cząsteczki, podobnie jak skamieniałości, nie dostarczają tak długo poszukiwanych przez biologię ewolucyjną form pośrednich. Na poziomie molekularnym żaden organizm nie jest wcześniejszy lub bardziej pierwotny czy bardziej rozwinięty w porównaniu ze swymi krewnymi. [98] Świadectwo na rzecz ewolucji widoczne jest dopiero oczyma wiary. [99]
Denton jest zdania, że na poziomie mikroewolucji poglądy Darwina zostały potwierdzone ponad wszelką wątpliwość.[100] Jednak zakończyły się niepowodzeniem na poziomie makroewolucyjnym. "Żaden z dwu podstawowych aksjomatów makroewolucyjnej teorii Darwina - koncepcja ciągłości przyrody, to jest idea funkcjonalnego continuum wszystkich form życia, łączących wszystkie gatunki razem i ostatecznie prowadzące wstecz do pierwotnej komórki, oraz przekonanie, że wszelkie adaptacyjne struktury życia powstały w ślepych przypadkowych procesach - nie został potwierdzony przez choćby jedno empiryczne odkrycie od roku 1859." [101]
Denton nie ma wątpliwości co do wagi teorii ewolucji. Jest to główne osiągnięcie naturalistycznego obrazu świata, końcowy tryumf świeckiej tezy, która od końca Średniowiecza zastąpiła w umysłach ludzi Zachodu dawną naiwną kosmologię Księgi Rodzaju. [102] Dziś teoria ta jest ni mniej, ni więcej, jak tylko wielkim mitem kosmogonicznym dwudziestego wieku. [103] Tezę tę za Dentonem powtarza wielokrotnie w swoich publikacjach główny krytyk naturalizmu w nauce, Phillip E. Johnson.
Druga książka Dentona, [104] wydana po kilkunastu latach po pierwszej, stanowi rozczarowanie dla kreacjonistów, którzy spodziewali się, że jej autor "dojrzeje" do przyjęcia kreacjonizmu. [105] Nadal jednak prezentuje nieortodoksyjne poglądy. Większa część tej książki, stanowiąca część 1, przedstawia szczegóły wszechobecnej złożoności przyrody i tego, jak jej własności są precyzyjnie dopasowanie do tej formy życia, z jaką mamy do czynienia na Ziemi. Wedle Dentona to wyjątkowe i niepowtarzalne dopasowanie praw przyrody do życia jest zgodne z dawnym teleologicznym i religijnym rozumieniem Kosmosu jako specjalnie zaprojektowanej całości, w której życie i rodzaj ludzki jest głównym celem. [106]
Denton przeciwstawia się panującej obecnie idei przypadkowej ewolucji i omawia w kolejnych rozdziałach teleologię Wszechświata, wody, światła, pierwiastków nieorganicznych na Ziemi, węgla, istotnych dla życia gazów, DNA, cząsteczek białka, metali, komórek oraz ciała ludzkiego. Jego zdaniem przypadkowa ewolucja nie mogłaby wyewoluować nawet czegoś podobnego do tych doskonale dopasowanych koincydencji.
Na miejsce ewolucji przypadkowej proponuje ewolucję ukierunkowaną. Jest to "olbrzymi wbudowany program generujący", [107] który kieruje ewolucją od prostych związków chemicznych do życia, a później całym procesem ewolucji organicznej. Nie ma, jego zdaniem, bezpośredniego świadectwa empirycznego, że procesy mutacyjne były ukierunkowane w trakcie ewolucji, ale wskazuje na dwa ciekawe aspekty ewolucji molekularnej, które mocno wspierają tę możliwość. [108] Pierwszym z nich jest to, że tempo ewolucyjnego podstawiania jest niemal równe tempu mutacji. Drugim zaś to, że tempo zmiany w wielu genach regulowane jest przez pewnego rodzaju zegar molekularny, idący w stałym tempie. [109]
Pierwsza część nowej książki Dentona, o zasadzie antropicznej i celowości świata, stanowi znacznie lepiej udokumentowany i przekonujący fragment niż część druga, o ukierunkowanej ewolucji. W tej ostatniej jest znacznie więcej znaków zapytania. Nawet chociaż dla Dentona wydaje się bardzo prawdopodobne, że powstanie życia było "wbudowane" w mechanizmy przyrody, to musi jednak przyznać, że pomimo nadzwyczajnych wysiłków nie dysponuje żadnym pomysłem, jak to mogło nastąpić. "Zdarzenie to pozostaje równie tajemnicze, jak dotąd". [110] Być może, jego zdaniem, sam fakt, że tak trudno jest badać problem abiogenezy, wymaga postulowania zupełnie nowego zbioru zjawisk i procesów przyrodniczych, o których nie mamy obecnie najmniejszego pojęcia. [111]
Søren Løvtrup
Løvtrup jest szwedzkim embriologiem, który odrzuca pogląd, [112] że motorem ewolucji jest dobór naturalny. Jego zdaniem ewolucyjne zmiany morfologiczne są wynikiem zmian w genach, które kontrolują rozwój embrionu, a dobór naturalny jest zdolny doprowadzić jedynie do niewielkich zmian. Poglądy Karola Darwina były albo niepoprawne, albo jeżeli poprawne, to bazujące na poglądach jego poprzedników.
Analizując szczegółowo historię myśli ewolucyjnej i znaczenie różnych uczonych w tej historii, Darwina traktuje on bez tego szacunku, z jakim spotyka się w standardowych historiach nauki. Løvtrup stale powtarza, że to nie mikro- lecz makromutacje odpowiedzialne są za ewolucję. A motorem tych ostatnich nie są zmiany ekologiczne, jak u Darwina, ale rozwojowe. Jednak nie przedstawił ani jednego przykładu, iż rzeczywiście kiedykolwiek miała miejsce jakaś makromutacja. Większość genetyków akceptuje teorię mikromutacji, natomiast podobno wielu embriologów preferuje teorię makromutacji.
Løvtrup zarzuca Karolowi Darwinowi, że niedostatecznie uznał swoje zapożyczenie teoretyczne u swego dziadka, Erazma Darwina. Lamarckowi natomiast przypisuje autorstwu dwu podstawowych idei ewolucji - że gatunki zmieniają się w czasie i że obecne gatunki pochodzą od już wymarłych gatunków. Zdaniem Løvtrupa Darwin znajdował się pod większym wpływem Lamarcka, niż chciał się do tego przyznać. Sam Løvtrup niezwykle ceni przeddarwinowskich ewolucjonistów z pierwszej połowy XIX wieku (Etienne Geoffreya Saint-Hilaire'ego, Karla Ernsta von Baera, Richarda Owena i Roberta Chambersa), którzy nie upatrywali mechanizmu ewolucji w doborze naturalnym, lecz w mechanizmie epigenezy.
Jeśli chodzi o Darwina, to w opinii Løvtrupa wypowiadał on często sprzeczne twierdzenia, zajmował nieuzasadnione stanowiska i utrzymywał swoją wiarę w moc doboru naturalnego pomimo wielkiej ilości danych świadczących przeciw. Jego trzej przyjaciele, Charles Lyell, Joseph Dalton Hooker i Thomas Henry Huxley, żywili poważne zastrzeżenia wobec niektórych poglądów Darwina, np. czy dobór naturalny jest adekwatnym mechanizmem ewolucji (chociaż bronili koncepcji ewolucji gatunków). Jeśli chodzi o zwolenników Darwina, to Alfred Russel Wallace uważał, że pochodzenie życia i człowieka wymagało aktywności z "niewidzialnego wszechświata - świata ducha". Podobnie Asa Gray. Haeckel był bardziej przekonany do poglądów Darwina, ale uważał, że zasługa w sformułowaniu teorii ewolucji należała się Lamarckowi.
Løvtrup jest zdania, że większość krytyków Darwina (a rozważa Fleeminga Jenkina, St. George'a Jacksona Mivarta i Samuela Butlera) przedstawiała swoje argumenty raczej o charakterze naukowym niż religijnym, jak się to dzisiaj przypuszcza. Jenkin argumentował, że zmienność ma nieprzekraczalną granicę - argument ten nigdy nie został obalone, twierdzi Løvtrup. Mivart argumentował, że dobór naturalny nie jest w stanie wyprodukować nowych odmian, ale że zmiany ewolucyjne zachodzą we względnie dużych krokach, oraz że dobór naturalny nie może wyjaśnić pochodzenia gatunków. Trzeci krytyk akceptował pojęcie ewolucji, ale odrzucał rozumowanie Darwina w tej sprawie i wskazywał na wiele niespójności w różnych wydaniach książki Darwina O pochodzeniu.
Po 1870 roku istniały różne rywalizujące teorie ewolucyjne: neolamarckowska, makromutacyjna i neodarwinowska. Pierwszą przyjmowali nieliczni, do zwolenników drugiej Løvtrup zaliczył Williama Batesona, Hugo de Vriesa i Wilhelma Johannsena, natomiast neodarwinistami byli August Weismann, Walter F.F. Weldon i Karl Pearson. Żadna z tych grup nie odniosła sukcesu przy uzasadnianiu swoich poglądów i dopiero odkrycie zapomnianych prac Mendla pchnęło rozwój ewolucjonizmu w nowym kierunku. Twórcami syntetycznej teorii ewolucji (zwykle nazywanej neodarwinowską, ale Løvtrup woli termin "neomendlowska") byli R.A. Fisher, J.B.S. Haldane i Sewall Wright. Fishera skrytykował za wyprowadzanie biologicznie nierealistycznych wniosków z modeli matematycznych. Haldane lepiej się znał na biologii, ale wprowadził fałszywą myśl o "obciążeniu genetycznym". Sewall Wright był z trzech wymienionych najwybitniejszy, częściowo dlatego, że wydawał się popierać teorię rozwojowych makromutacji jako istotnego czynnika przyczynowego w ewolucji.
Teoretyczne podstawy twórców nowoczesnej syntezy rozwijali ich następcy, głównie Theodosius Dobzhansky, Julian Huxley, Ernst Mayr i George Gaylord Simpson. Dobzhansky'ego Løvtrup obwinia za nierozróżnianie mechanizmów mikroewolucji i makroewolucji. Huxley odróżniał ewolucję progresywną i różnicującą, ale błędnie przypisywał doborowi naturalnemu zdolność do podtrzymywania obu tych rodzajów procesów ewolucyjnych. Løvtrup analizował nacisk Mayra na reprodukcyjną izolację, ale stwierdził, że Mayr nie przedstawił żadnego świadectwa, iż gatunki wyłaniają się przez akumulację mikromutacji. Simpson uznawał problem luk w zapisie kopalnym, ale podobnie jak Darwin ratował się hipotezami ad hoc.
Løvtrup uważa "neomendelizm" za poprawna teorię z genetyki populacyjnej, ale prezentuje świadectwo, które jego zdaniem falsyfikuje neomendelizm jako teorię ewolucji. Dotyczy ono praktycznej hodowli roślin i zwierząt, gdzie metodą otrzymywania nowej rasy są makromutacje i chów wsobny.
Analizując kontrowersję między neutralistami i selekcjonistami, cytuje J.L. Kinga, który powiedział, że różne punkty widzenia "nie są sprawą tego, co obserwujemy, ale tego, w co wierzymy, to jest, oczywiście, tego, w co chcemy wierzyć". [113] Jest to przygotowanie odpowiedzi na pytanie, jakie stawia nieco dalej: dlaczego darwinowska teoria doboru naturalnego nie została porzucona, skoro wszystkie zamiary i cele tej teorii zostały sfalsyfikowane? [114] Odpowiedź jest prosta: ponieważ jej zwolennicy nie chcą uznać falsyfikującego świadectwa (Løvtrup nie zastanawia się już dalej, dlaczego tak jest, uznawszy, że sama ta sytuacja jest kompromitująca dla zwolenników teorii doboru naturalnego).
Mit darwinizmu, o którym jest mowa w tytule książki, Løvtrup rozumie następująco: Po pierwsze, Darwin jest twórcą teorii ewolucji. Po drugie, książka Darwina O pochodzeniu gatunków przekonała świat do ewolucjonizmu. I po trzecie, argumenty Darwina na temat doboru naturalnego były dobrze ugruntowane i zostały szybko przyjęte przez wspólnotę uczonych. Jednak zdaniem Løvtrupa to Lamarck był pierwszym, który sformułował ogólną teorię ewolucji, nawet chociaż on także nie przedstawił właściwego mechanizmu. Jeśli chodzi o punkt drugi, to Darwin bez wątpienia przyczynił się do ogólnej akceptacji ewolucyjnego widzenia świata, ale to nie daje mu pierwszeństwa. Najgorzej jest z punktem trzecim, bo (zdaniem Løvtrupa) wspólnota uczonych faktycznie odrzuciła Darwinowską teorię doboru naturalnego, choć broniła poglądu, że gatunki ulegają zmianie. Mit darwinizmu przez swoją niekrytyczną akceptację w opinii Løvtrupa zahamował rozwój biologii. Rzeczywisty jej postęp wymaga uznania makromutacji jako istotnej siły wywołującej zmianę ewolucyjną. Jednak to kluczowe przekonanie nie zostało wystarczająco mocno uzasadnione. Wprawdzie w 13 rozdziale Løvtrup wymienia niektóre zarzuty wobec swojej teorii, następnie każdy z nich neutralizuje, jednak wniosek, jaki potem wyciąga, idzie za daleko: "Wydaje się więc, że wszystkie zarzuty przeciwko teorii makromutacyjnej można łatwo odeprzeć i samo to chyba jest najmocniejszym świadectwem na jej rzecz". [115] Skoro najmocniejsze świadectwo polega jedynie na odparciu zarzutów, zamiast na pozytywnym wykazaniu realności makromutacji, to nic dziwnego, że sytuacja w biologii jest taka, jaka jest i dominują darwiniści.
George
|
N maja 24, 2009 10:39 |
|
 |
AndrzejK
Dołączył(a): Pt mar 27, 2009 20:51 Posty: 55 Lokalizacja: Warszawa
|
 Re: Ewolucjoniści z wątpliwościami.The end
[quote="Jakub157"]Ewolucjoniści z wątpliwościami
Wśród ewolucjonistów zawsze istniał ukryty nurt wątpliwości. Jeszcze niedawno biologowie je ujawniający ryzykowali swoimi karierami. Od kilkunastu lat ujawnianie ich stało się niemalże modne. John Hedley
George Gabor Miklos
W swojej ostatniej książce [116] oraz w serii artykułów Jonathan Weiner argumentował, że zmienność, obserwowana na przykład u zięb z Wysp Galapagos c[/quote]
Brawo Jakubie. Dzięki Ci za zreferowanie poglądów naukowców na temat ewplucji. Do Twojej pracy będę często wracał by rozszerzyć swoją wiedzę. Nie przejmuj się krytykami - ślinotokami (co im ślina na język przyniesie). Proszę dokończ swoją pracę bo skończyłeś ją na [quote]u zięb z wysp Galapagos[/quote]
|
N maja 24, 2009 10:42 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|