Autor |
Wiadomość |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 "Stary" i "nowy" mózg
Kiedy w medycynie rozpowszechnił się eter dietylowy jako środek znieczulenia ogólnego, zaobserwowano ciekawą sytuację. Pacjent odurzany eterem zaczyna powoli tracić przytomność a w momencie jej utraty zaczyna się rzucać i szarpać na podobieństwo zwierzęcia próbującego wydostać się z uścisku drapieżnika. Nie znano wtedy odpowiedzi na pytanie, skąd taki efekt, poradzono sobie z tym problemem unieruchamiając pacjenta przed operacją za pomocą pasów do stołu operacyjnego. Oczywiście sam usypiany pacjent po przebudzeniu nie pamiętał nigdy epizodu z wyrywaniem się.
Przyczynę tego zjawiska opisano prawie 100 lat po pierwszych obserwacjach na pacjentach. Przyczyną jest warstwowa budowa mózgu, która składa się z kilku warstw "narosłych" na sobie w toku ewolucji. Istotna jest tu zasada: im więcej czasu miała dana warstwa na wyewoluowanie i doskonalenie własnej budowy (czyt. eliminowanie niedociągnięć) tym sprawniej działa i trudniej ją "zepsuć". Eter oddziałując na strukturę mózgu "psuje" (czyt. zakłóca) jego funkcjonowanie. Najpierw więc "popsuje" ten obszar, który jest ewolucyjnie najnowszy, czyli miał najmniej czasu, aby się ewolucyjnie udoskonalić. Więc u usypianego pacjenta najpierw wyłącza się przodomózgowie. To ono odpowiada u nas (i nie tylko u nas) za podtrzymanie świadomości. W momencie, gdy "pada" przodomózgowie kontrolę przejmuje śródmózgowie (obszar ewolucyjnie starszy), w którym zakodowane są (nie "wyuczone" a zakodowane genetycznie) odruchy instynktowne (tak, instynkty też mamy). To one uwolnione od kontroli wyższej działają u uśpionego pacjenta. Owo "rzucanie się" to nic innego jak instynktowna próba ucieczki po wykryciu niebezpieczeństwa. Instynkt w zasadzie poprawnie odczytuje niebezpieczeństwo - przecież w warunkach naturalnych nie istnieje coś takiego jak "uśmierzenie przed operacją". Stan nienaturalny jest najwyższym poziomem niebezpieczeństwa. Dalsze podawanie eteru (dokładniej - dalsze zwiększanie stężenia eteru we krwi) spowoduje "wyłączanie" śródmózgowia. Odruchy instynktowne zanikają, pozostają się wyłącznie podstawowe funkcje organizmu - oddychanie, praca serca, jelit itp. Tymi funkcjami steruje tyłomózgowie - obszar jeszcze starszy. Jego jeszcze trudniej "zepsuć", gdyż miał jeszcze więcej czasu na własną ewolucję i jest jeszcze precyzyjniej zbudowany (dokładniej - ma mniejszą liczbę wad technicznych). Jeśli anestezjolog dopuściłby do dalszego zwiększania stężenia eteru we krwi, to oczywiście "wyłączy" również tyłomózgowie, ale to równa się śmierci. Różnica poziomów stężeń pomiędzy utratą świadomości przez pacjenta a jego śmiercią spowodowaną wyłączeniem funkcji podstawowych to tzw. okno użyteczne substancji znieczulającej. Współczesne środki farmakologiczne (złożone) eliminują przykry moment utraty świadomości, ale czasami powodują pojawienie się tzw. świadomej nakrozy, czyli niezupełną utratę świadomości z jednoczesnym uśmierzeniem ogólnym.
Jakie to przykre, że ta wredna ewolucja włazi nawet do sali operacyjnej, prawda?
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
So cze 18, 2011 17:05 |
|
|
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Mi nie jest jakoś szczególnie przykro, bo i niby dlaczego? Ale napisz czemu Ciebie to smuci 
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
So cze 18, 2011 19:09 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Rutus napisał(a): Jakie to przykre, że ta wredna ewolucja włazi nawet do sali operacyjnej, prawda? Przykre jest to, że ci mądrzy naukowcy, tyle wiedząc nie potrafią naprawić zepsutych w życiu osobniczym mózgów. Siedzą sobie potem depresanci i fobicy na forach i płaczą. A wystarczyłoby dostać się do ciała migdałowatego czy kory nowej i wykorzystać nadprogramowe szlaki lub podać trochę chemii....I co Ty na to mądralo? Ewolucja dała szansę, ale człowiekowi łatwiej wyzdrowieć, jeśli uwierzy w skuteczność terapii, najtrudniej ateistom. Może jakieś lekarstwo wymyśliła ewolucja na optymizm depresanta?
|
So cze 18, 2011 22:33 |
|
|
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Skoro to takie łatwe, to dlaczego ciągle ludzie po wypadkach siedzą na wózkach inwalidzkich zamiast hasać na własnych nogach? Ale zdaje się, że odbiegliśmy od tematu. WIST napisał(a): Mi nie jest jakoś szczególnie przykro, bo i niby dlaczego? Ale napisz czemu Ciebie to smuci Mi też nie. Chciałem po prostu zasygnalizować, że znam całkiem sporą grupę, która neguje takie (oraz inne) obserwacje wyłącznie z powodu swoich przekonań religijnych. Uważam negację rzeczywistości za niegodną istoty posiadającej zdolność logicznego myślenia i uczenia się. Jeszcze gorzej jest, gdy z owej negacji rodzi się oszustwo.
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
N cze 19, 2011 7:00 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Rutus napisał(a): Skoro to takie łatwe, to dlaczego ciągle ludzie po wypadkach siedzą na wózkach inwalidzkich zamiast hasać na własnych nogach? Ale zdaje się, że odbiegliśmy od tematu.
To inna kategoria przyczyn. Te, o których wspomniałam powinny dać się naprawić. Prawda, odbiegliśmy.
|
N cze 19, 2011 21:10 |
|
|
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Liza napisał(a): A wystarczyłoby dostać się do ciała migdałowatego czy kory nowej i wykorzystać nadprogramowe szlaki lub podać trochę chemii....I co Ty na to mądralo? Podanie chemii nie powoduje pojawienia się nowych połączeń - to " inna kategoria przyczyn", a raczej skutków. Mój ojciec umarł na Parkinsona, wiem, co daje podawanie chemii i wiem, że to nie naprawia mózgu. Zresztą, jakby " dostawanie się do ciała migdałowatego czy kory nowej" było takie proste, to na choroby zwyrodnieniowe tkanki mózgowej nie umierałoby rocznie kilkaset tysięcy ludzi. Liza napisał(a): Siedzą sobie potem depresanci i fobicy na forach i płaczą. Czy to aby nie wycieczka osobista? To chyba poniżej Pani poziomu. Liza napisał(a): Ewolucja dała szansę, ale człowiekowi łatwiej wyzdrowieć, jeśli uwierzy w skuteczność terapii, najtrudniej ateistom. Ateizm (jako światopogląd) nie ma nic wspólnego z zachodzeniem zjawiska ewolucji. To zdanie nie ma sensu. Wątek otworzyłem, gdyż niektórzy "płaczący" kreacjoniści twierdzą, że nie ma dowodu na filogenetyczną przeszłość naszego gatunku. A tu taki kwiatek - znalazł się dowód nawet na sali operacyjnej!
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Śr cze 22, 2011 18:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Rutus napisał(a): Podanie chemii nie powoduje pojawienia się nowych połączeń - to "inna kategoria przyczyn", a raczej skutków. Mój ojciec umarł na Parkinsona, wiem, co daje podawanie chemii i wiem, że to nie naprawia mózgu. Zresztą, jakby "dostawanie się do ciała migdałowatego czy kory nowej" było takie proste, to na choroby zwyrodnieniowe tkanki mózgowej nie umierałoby rocznie kilkaset tysięcy ludzi. Nie o taką chemię chodziło. A pewna francuzka zakonnica wyzdrowiała z Parkinsona, jedna noc wystarczyła. No i jakieś modlitwy zakonnic...Przypadek jest udokumentowamy, z poprzedniego dnia pozostało nawet jej pismo. Kłamlwe te zakonnice, nie? Lekarze też pewnie byli niedouczeni.? Cytuj: Czy to aby nie wycieczka osobista? To chyba poniżej Pani poziomu. Nie. Nigdy nie używam liczby mnogiej zwracając się do drugiej osoby, a na forach używam zaimka 'ty'. Z płaczących ludzi nie wyśmiewam się, to poniżej mojego poziomu. Cytuj: Liza napisał(a): Ewolucja dała szansę, ale człowiekowi łatwiej wyzdrowieć, jeśli uwierzy w skuteczność terapii, najtrudniej ateistom. Ateizm (jako światopogląd) nie ma nic wspólnego z zachodzeniem zjawiska ewolucji. To zdanie nie ma sensu. Zdanie dotyczyło nadziei. Wierzącym jest łatwiej. Zdanie nie ma sensu, jeśli czytający zbyt pobieżnie odbiera drugiego człowieka. Cytuj: Wątek otworzyłem, gdyż niektórzy "płaczący" kreacjoniści twierdzą, że nie ma dowodu na filogenetyczną przeszłość naszego gatunku. A tu taki kwiatek - znalazł się dowód nawet na sali operacyjnej! Ja widzę skokowość, Ty ciągłość dowodów. Dowód na co konkretnie?
|
Cz cze 23, 2011 13:35 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Liza napisał(a): A pewna francuzka zakonnica wyzdrowiała z Parkinsona, jedna noc wystarczyła. No i jakieś modlitwy zakonnic... Albo zasada wielkich liczb. Zwracał na nią uwagę Stanisław Lem - przy wystarczająco wielkiej populacji musi co pewien czas trafić się taki zbieg okoliczności, który będzie wyglądał z zewnątrz na cud. Czy znane są wszystkie czynniki, jakie zaistniały w tej akurat sprawie, czy przyjęte do analizy były tylko dwa: niewiedza lekarzy i modlitwy sióstr? Liza napisał(a): Zdanie dotyczyło nadziei. Wierzącym jest łatwiej. Medycyna i statystyka mówią coś zupełnie odwrotnego. Niewierzący nie widzi nadziei w "cudach" i natychmiast idzie do lekarza. Wierzący najpierw ima się metod "magicznych" - dawanie na tacę, dawanie na mszę, modlitwy, pielgrzymki do "świętych miejsc" (nawet, jeśli to święte miejsce to plama wilgoci na ścianie - autentyk) itp. Statystycznie ateista ma ogółem większe szanse na wyzdrowienie, gdyż szybciej trafia do lekarza omijając "magię". Dopiero porównując ateistę i teistę na równych warunkach (np. w szpitalu) nadzieja teisty daje mu przewagę. I to też potwierdzają obserwacje statystyczne.
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Cz cze 23, 2011 18:17 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Rutus napisał(a): Liza napisał(a): A pewna francuzka zakonnica wyzdrowiała z Parkinsona, jedna noc wystarczyła. No i jakieś modlitwy zakonnic... Albo zasada wielkich liczb. Zwracał na nią uwagę Stanisław Lem - przy wystarczająco wielkiej populacji musi co pewien czas trafić się taki zbieg okoliczności, który będzie wyglądał z zewnątrz na cud. Czy znane są wszystkie czynniki, jakie zaistniały w tej akurat sprawie, czy przyjęte do analizy były tylko dwa: niewiedza lekarzy i modlitwy sióstr? Prawo wielkich liczb i Parkinson? No coś Ty! To już jak religia rutusie, nie nauka. Oczywiście nie znasz szczegółow tego przypadku i jak rasowy racjonalista wróżysz z fusów. Cytuj: Medycyna i statystyka mówią coś zupełnie odwrotnego. Niewierzący nie widzi nadziei w "cudach" i natychmiast idzie do lekarza. Wierzący najpierw ima się metod "magicznych" - dawanie na tacę, dawanie na mszę, modlitwy, pielgrzymki do "świętych miejsc" (nawet, jeśli to święte miejsce to plama wilgoci na ścianie - autentyk) itp. Statystycznie ateista ma ogółem większe szanse na wyzdrowienie, gdyż szybciej trafia do lekarza omijając "magię". Dopiero porównując ateistę i teistę na równych warunkach (np. w szpitalu) nadzieja teisty daje mu przewagę. I to też potwierdzają obserwacje statystyczne. No patrz: znów religia wychodzi z Ciebie. Wierzący to nie ciemniak, zapewniam Cię (i tak nie uwierzysz). Zna drogę do lekarza. Nawet w dokumentach SWII zawarto informację, że osięgnięcia psychologii pozwalają dojrzalej żyć, a egzorcysta rozpoczyna od diagnozy psychiatry. Bóg dał ludziom lekarzy. Jak ateista usłyszy, że choroba jest terminalna to prędzej zrezygnuje niż wierzący. W szpitalach onkologicznych zatrudnia się psychologow, po co? Pewnie dla wierzących, bo ateista ufa diagnozie lekarskiej. Pacjent, który rezygnuje umiera. Zapytaj schizofreników co ich najczęściej powstrzymuje przed samobójstwem, które precyzyjnie planują? Statystyka, którą podajesz na wiarę jest Twoją wiarą.
|
Cz cze 23, 2011 19:31 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Zaczyna się tekst ateizm = wiara. Nie, dziękuję, jest tu już jeden taki oszołom, wierci nam dziurę w brzuchu od roku z takimi głupotami. Pozwoli Pani, że nie dam się ponieść trollowaniu w tym kierunku. Dziękuję, zwłaszcza, że nigdzie nie deklarowałem, ze jestem ateistą. Dość mącenia...
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Cz cze 23, 2011 19:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Rutus napisał(a): Zaczyna się tekst ateizm = wiara. Nie, dziękuję, jest tu już jeden taki oszołom, wierci nam dziurę w brzuchu od roku z takimi głupotami. Pozwoli Pani, że nie dam się ponieść trollowaniu w tym kierunku. Dziękuję, zwłaszcza, że nigdzie nie deklarowałem, ze jestem ateistą. Dość mącenia... Trollowanie? Bo nie wierzę w opiniowanie z fusów? Niech będzie, dla mnie to tylko zabawa i coś jeszcze, ale  . 
|
Cz cze 23, 2011 20:19 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Proszę zapoznać się z książką Arnhild Lauveng - Byłam po drugiej stronie lustra. Autorka jest psychologiem oraz jedynym udokumentowanym przez medycynę przypadkiem całkowitego wyleczenia ze schizofrenii. Byłby "cud" (ze względu na pasujące elementy: lekarze rozkładają ręce, śladu po chorobie nie ma), gdyby nie fakt, że pani Arnhild jest ateistką. Podobnie ma się sprawa z uzdrowieniami w kulturach innych niż katolicyzm - tu polecam książkę Elżbiety Dzikowskiej - Czarownicy. W tym przypadku autorka opisuje uzdrowienia poprzez "wstawiennictwo" szamanów. Czy to "cuda"? A "cuda" w obszarze kulturowym hinduizmu? Ja twierdzę, że w wielu przypadkach mamy do czynienia z prawem wielkich liczb oraz niekompletną wiedzą medycyny na temat funkcjonowania naszego organizmu. Chyba tylko wierzący "zwalają" wszystko na Boga...
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Pt cze 24, 2011 5:20 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Rutusie: nie masz pojęcia o naturze cudów i szamańskich cudów. W każdym przypadku jest to ingerencja z zewnątrz. Czasem rzeczywiście następuje remisja choroby, ale nie jest to uznawane jako cud. Natura schizofrenii jest inna niź choroby Parkinsona. Medycyna nie notuje przypadków całkowitego cofnięcia się objawów tej choroby po dobrze przespanej nocy. Pozostanie to uznane za cud tak długo dopóki medycyna nie znajdzie wytłtumaczenia natury tej remisji. Nie zanotowała też od ponad 100lat powrotu do zdrowia w ciągu 3h z agonii gruźlicy otrzewnowej. Powroty do zdrowia w schizofrenii zdarzały się. Sama znam opis jednego przypadku. Prawa wielkich liczb nie można zastosować w przypadku Parkinsona, pisałam wcześniej.
|
So cze 25, 2011 8:16 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Liza napisał(a): ale nie jest to uznawane jako cud Liza napisał(a): Pozostanie to uznane za cud tak długo dopóki medycyna nie znajdzie wytłtumaczenia Inaczej rzecz ujmując, kwestią jest subiektywne " uznanie" ważne do czasu wyjaśnienia na gruncie nauki. W ten sposób już wiele zjawisk zostało "odmagicznionych". W ten sposób działa zresztą "wypychanie" bożka-zapchajdziury czyli naukowa korekta teologii "zapchajdziurowej". Fachowo ten efekt nazywa się wzrostem deficytu mieszkaniowego Boga. Proszę zapoznać się z tym, co uważano za "cuda" np. w XII wieku. To wiele wyjaśni. Myślę, że dalsze prowadzenie tej dyskusji będzie powodowało stałe i cykliczne nawroty argumentów: " uznano za cud" oraz "medycyna nie znajduje jak dotąd wytłumaczenia". Taki stan będzie trwał aż do znalezienia wytłumaczenia, wtedy strona będąca zwolennikiem "cudów" przenosi się na kolejne "cuda" i tak w nieskończoność. Dziękuję za miłą dyskusję. Rozumiem Pani punkt widzenia, też bym chciał, aby osoby w potrzebie mogły programowo a nie stochastycznie liczyć na pomoc "z góry".
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
So cze 25, 2011 9:26 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: "Stary" i "nowy" mózg
Proszę mi wybaczyć, że wracam do tematu "cudów". Napotkałem niedawno historię choroby pewnej kobiety. Mowa jest o Holenderce, niejakiej Monique Van der Vorst. Jako czternastolatka przestała chodzić z niewyjaśnionych przyczyn. Na początku miała problem z lewą kostką. Po operacji noga zaczęła puchnąć i sinieć. Wkrótce doszły kłopoty z prawą nogą. Po mniej więcej roku dziewczyna praktycznie nie mogła się już ruszać. Lekarze byli bezradni pomimo wysokiego poziomu pomocy medycznej. Monique straciła całkowicie władzę w nogach. Porusza się na wózku. Siedem lat później, nie, nie wyzdrowiała. Miała wypadek samochodowy, którego skutkiem był poważny uraz kręgów szyjnych pogłębiający i tak już beznadziejny stan paraliżu obu nóg. Rok później wieziona przez partnera od treningów ma kolejny wypadek samochodowy. Z wypadku wychodzi nieprzytomna z ponownym uszkodzeniem rdzenia kręgowego. W 2010 podczas treningu (Monique trenuje kolarstwo ręczne i startuje na paraolimpiadach) najeżdża na nią inny zawodnik. W nogach pojawiają się niekontrolowane drżenia - mija kilka godzin po wypadku. Nogi odzyskują czucie. Może nimi poruszać. Największym problemem jest to, że do dwunastu lat nie chodziła, więc musi ponownie nauczyć się chodzić. Zniszczenia (wielokrotne), które wydawały się nieodwracalne, cofnęły się. Może uznano by to za cud i to większego formatu, ale pech - Monique nie jest wierząca...
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
So lip 02, 2011 19:34 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|