Długo mierząc ludzką miarą. Ale dla Boga tysiąc lat jest jak jeden dzień.



Jaką "prawie całą"? To po przyjęciu Ewangelii przestaną żyć?




Pierwsze pokolenie owszem, ale następne urodzi się już na miejscu. Nie na Ziemi.



Ziemianie jak najbardziej mają cywilizację, a pojazdów międzygwiezdnych nie posiadają

Możliwość podróży międzygwiezdnej pojawia się najwcześniej przy L= 500 i K =1 . A i samo zbudowanie CNT czyli osiągnięcie K = 0,6 może być bardzo trudne




Acha, kolejny nawiedzony, któremu szatan zwierza się na ucho ze swoich planów i zamiarów.





Nie. Jedyną logiczną interpretacją jest jej odniesienie do całego materialnego Wszechświata.

Tylko, że to nie Boga mamy ewangelizować...



A ile to lat i pokoleń już minęło / jeszcze przeminie?

Prędzej świat się skończy niż się spotkamy.

Ale z tego wynika jeszcze jeden problem. Jeśli z powodu odległości jakiejkolwiek cywilizacji pozaziemskiej nie zewangelizujemy - to i plan Boży w tej materii będzie niezrealizowany. Oto przecież pozostaną cywilizacje, które nigdy się o Chrystusie nie dowiedzą!



Krótko mówiąc -świat nigdy się nie skończy (herezja)!


A Ty do obserwacji rzeczywistości potrzebujesz "nawiedzenia"? Bo ja nie...



Czyli Chrystus zapowiedział głoszenie Ewangelii aż po krańce Wszechświata?
Oznajmił więc, że Wszechświat ma jednak krańce?
A ma? Co na to Einstein?

A czy to nie absurdalne, że Chrystus myśląc o Wszechświecie - niebie, w którym są gwiazdy - mówiłby o ziemi?

Użyłby zapewne innego określenia na wszechświat niż "ziemia".

Ale nie oczekuje On też rezultatów natychmiastowych



A ile minęło pokoleń w Ameryce, czy w Australii?



Czyżby Qwerty wiedział kiedy świat się skończy?



Dlaczego by miały pozostać?





Qwerty obserwuje szatana w "rzeczywistości"? No, no... I jak on wygląda?



Oczywiście, że ma



Że owe 'krańce" znajdują się w czasoprzestrzeni w postaci "horyzontu zdarzeń", realnie wyznaczane przez powierzchnię, z której dociera do nas promieniowanie tła.



Mówił tak, aby ludzie Go słuchający mogli to zrozumieć. W tamtych czasach nikt nie miał pojęcia, że Ziemia (a nawet nie cała, tylko tzw "ekumena") nie jest całym (wszech)światem i że są jeszcze inne.



A jakiego by użył?

Jezus stał się człowiekiem, umarł za ludzi a nie jakieś stwory. Nic nie ma wspomnianego o ewnagelizacji kosmosu.

Mhm, za stwory umarł Nagisa Kaworu. Postać z takiej kreskówki...

Poza tym, dlaczego stwory miały by mieć duszę?

A po czym byś poznał czy mają, czy nie? Jedyna sensowna strategia to ewangelizować wszystkich, których się da.

No, chyba że, jak sugerowałem, Obcy nie upadli i żyją w harmonii z Bogiem.

Nie chodzi o oczekiwania a o fizyczne możliwości.
Bóg nie stawia wymagań niemożliwych do spełnienia.


W porównaniu z liczbami kosmicznymi - praktycznie tyle, co nic.



Wystarczy, że są tak daleko, że nigdy nie uda się z nimi spotkać.



Oczywiście, że w rzeczywistości!
A Ty gdzie obserwujesz? W wirtualu?
Życie jest pełne skutków jego działania a Biblia jest pełna opisów szatana - zajrzyj.



Horyzont zdarzeń nie jest w żadnym przypadku krańcem (w znaczeniu końcem) wszechświata. Jest raczej półprzepuszczalną błoną.



Sądzisz, że ówcześni ludzie nie rozumieli czym jest:
"Twe niebo, dzieło Twych palców,
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:" Ps 8



Takiego, jakiego używa Biblia na określenie miejsca, w którym są gwiazdy, księżyc, ciała niebieskie.



Po grzechu pierworodnym upadło całe stworzenie - o czym była już mowa.
Mówienie, że jakieś istoty nie upadły jest herezją.

Pozdrawiam

Czyli nie ma innych aniołów niż upadłe, OK.

Buehehe, i na czym te gwiazdy są utwierdzone? Widział Qwerty jakieś rusztowanie w Galaktyce? Słyszał o czymś takim, jak Gwiazda Barnarda?

Była już mowa o tym w tym wątku. Ale komu by się tam chciało czytać...
Część aniołów upadła już wcześniej i to w sposób ostateczny.
Ich upadek jeszcze nie oznaczał upadku człowieka.

Pozostałe pozostały z Bogiem - też w sposób ostateczny.



No i z czego się Ergo śmieje?
Sam nie rozumie z czego.

Zacytuję więc ten sam fragment ale z przekładu Jakuba Wujka - może coś w główce zaświta?

"Albowiem spoglądam na niebiosa twoje, dzieła palców twoich, księżyc i gwiazdy, któreś ty założył."

Spoko. Qwerty jeszcze tylko poda znaczenie słowa założyć z epoki księdza Wujka, bo mierząc miarą polszczyzny współćzesnej, nie klei się to zdanie ani odrobinę.

Ale owszem, gwiazdy uważano za unieruchomione (utwierdzone) na sferze gwiazd stałych, cały Wszechświat obejmującej, bardzo, baaardzo długo (dlaczego?)

Klei się doskonale - odsyłam do Wulgaty i słownika łacińsko - polskiego (wysil się trochę).

Nikt w Biblii nie uważał gwiazd za stale przytwierdzone w jednym miejscu o czym świadczy chociażby:
Rdz."«Niechaj powstaną ciała niebieskie, świecące na sklepieniu nieba, aby oddzielały dzień od nocy, aby wyznaczały pory roku, dni i lata;"

Ruch ciał niebieskich - choćby pozorny (choć nie tylko) był oczywisty i był podstawą kalendarza.

Natomiast faktycznie gwiazdy są utwierdzone w przestrzeni - za pomocą grawitacji, która utrzymuje je w określonych torach.

Skoro upadło literalnie CAŁE stworzenie, to znaczy, że przy Bogu nie pozostał ŻADEN anioł.

Skoro tyle czasu poświęcasz na siedzenie na forum, to już nieraz przeczytałeś:

Rz, 8, 20 Stworzenie bowiem zostało poddane marności - nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał - w nadziei, 21 że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. 22 Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.

A jak chcesz "kosmitów" zaliczyć do tej samej kategorii istot duchowych, co anioły - to proszę bardzo. Nie zapominaj jednak, że stwórcą wszystkiego jest Kosmita Absolutny (nazywany przez wierzących Bogiem) a owa cywilizacja kosmiczna opiera się na miłości a nie technologii