Jest to dla nas zupełnie niezrozumiałe, ale nie wolno zmienić litery w Pismie (podobnie jak niezrozumiały jest odpoczynek Boga 7 dnia). Jak mówi Szustak - opowieści są wielowarstwowe.
Ja wyobrażam sobie że to mówi o nas: to że w młodości był czas szczęśliwości (dla każdego inny), żyliśmy jak w Edenie, z którego zostaliśmy wyrwani.

Mów za siebie, bo to tak zabrzmiało, jakbyś mówił za wszystkich ludzi.

Nie miałeś w młodości czasu szczęśliwości?

Jaki czas szczęśliwości w młodości? Mówisz o okrytych amnezją momentach przy cycusiu mamusi? Przecież i wówczas przez mnóstwo czasu cierpiało się braki a na dobitkę było się totalnie bezradnym i zależnym od opiekunów, a niektórzy mieli pecha nie mieć dobrych opiekunów...
Czy o tych które sama sobie zapewniałam mając lat naście?
Na początku naszego gatunku też o raju nie było mowy...

Jasne, że opowieści biblijne są wielowarstwowe tak jak wszelkie mity oraz archetypiczne opowieści.

Na przykład szczęśliwe lata podczas studiów

Andy, nie wiem czy dzienne studia, praca plus dziecko to taki raj na Ziemi;) Dobrze to wspominam, ale rajem nie nazwę. Dla mnie rajem są momenty gdy wchodzę w głęboką medytację, następuje to błogie uczucie zjednoczenia, wszechogarniającej miłości i spokoju. To stan wewnątrz a nie sytuacja zewnętrzna, stan braku oczekiwań, potrzeb, oceniania...

Dla mnie nasze indywidualne życia też są przykładem ewolucji od pełnej zależności do pełnej suwerenności, a w między czasie można odkryć rajski stan w sobie, opiera się on na braku ocen, bez podziału na dobre i złe, bez odrzucania, wszystko jest dobre takim jakie jest... nie ma wstydu, poczucia winy, strachu, braku akceptacji, oddzielenia, iluzje zostają rozpoznane jako iluzje...
Po cichu liczę, że z czasem ten stan będzie dominował także w codziennym życiu, choć nie oczekuję tego, nie robię z tego celu, bo nie ma co się sabotować.

Andy, a Ty jak połączyłeś ewolucję biologiczną z koncepcją grzechu pierworodnego?

Ja jakbym miała to rozwiązać to skoncentrowałabym się na tym, że mit mówi o owocu poznania dobra i zła, czyli o opuszczeniu etapu akceptacji tego co jest na rzecz oceniania, porównywania, oczekiwań. Inne gatunki oceniają w kategoriach przyjemne-nieprzyjemne, korzystne-niekorzystne, my przeszliśmy na etap dobre-złe, co ma swoje plusy, jest ważnym etapem, ale rodzi też mnóstwo cierpienia: mit o Adamie i Ewie mówi o pierwszym problemie, czyli o wstydzie dotyczącym własnego ciała, nie jest to wrodzone, ale to wynik uwarunkowań kulturowych, programowania tego co dane społeczeństwo uznaje za dobre a co za złe...

Jak napisałeś szczęśliwość za młodu, to mi sie pomyślało, że chodzi ci o to że jak byłem młody, to bez przerwy byłem szczęśliwy, a nawet jeśli nie, to w młodości byłem bardziej szczęśliwy niż teraz.
A powiem ci że u mnie jest odwrotnie, bo w młodości była jedynie młodość, z której nie miałem żadnego zysku, nie było komputera internetu, nie było kasy na używki, mieszkam na wsi a będą młodym nie miałem samochodu, więc wszędzie było daleko, tutaj młodość, nie była czymś co mi sie zbytnio udało.



Na studiach byłem pół roku, no i tam był bardzo wysoki poziom, jak również miałem do tej szkoły bardzo daleko, więc zrezygnowałem, i powiem że puki co to nic mi nie zaszkodziło, bo jeśli chodzi o poszukiwanie pracy, to te studia nic by mi nie dały, to by było wiele straconych lat, bardzo dużo nauki, a na dzisiejszym rynku pracy, te studia które rozpocząłem, mają niewielką wartość.

Wykład Ks. Prof. Andrzeja Maryniarczyka o stworzeniu świata w myśli św. Tomasza z Akwinu
https://m.youtube.com/watch?v=Y43I4Yk7MgE

Chrześcijanie w Średniowieczu nigdy nie poddawali w wątpliwość tego że Bóg stworzył świat z niczego

Nie wszyscy ewolucjoniści poddają w wątpliwość to, że Bóg stworzył świat z niczego. Część z ewolucjonistów wierzy w Boga, który stworzył świat z niczego za pomocą ewolucji.

Ewolucji czego?

Ale nie są to katolicy. Zresztą, nawet jeśli 100% z nich wierzyło w Boga to co z tego? Nic z tego nie wynika. Może i są ludzie którzy wierzą w Boga i w ewolucję ale to jakby łatać dziurę w Tytanicu styropianem, nie ma sensu. Ewolucja powstała i służył w tylko i wyłącznie temu by atakować wiarę katolicką. Bo nic więcej z niej nie wynika

Problemem jest łączenie abiogenezy bez czynnika boskiego z wiarą, nie ewolucji z wiarą.
Większość katolików w ewolucję wierzy, wystarczą statystyki: 23% polaków w ewolucję nie wierzy i 87% deklaruje się jako katolicy(Pew Research Center).

Do nie wiem od kiedy ewolucja to kwestia wiary?

Nie tworzysz teorii spiskowych? Równie dobrze można powiedzieć, że jedynym celem działalności Masonów, Żydów, Islamistów, Uchodźców, "lobby LGBT", zwolenników "ideologii gender", Ateistów, Agnostyków, Protestantów - jest atak na Kościół. Nawet jeśli przedstawiciele tych grup atakują Kościół, to nie wszyscy z tych grup atakują Kościół i nie jest to jedyna działalność tych osób.

Po co specjalnie na złość tworzyć jakiś problemy? przecież mogło być tak, że Bóg w ten sposób stworzył życie na Ziemi, żeby wyglądało jakby powstało(na drodze ewolucji)samo z siebie ze świata nieożywionego.

Robek, sorry ale nie mam zamiaru tłumaczyć tego samego po raz kolejny doroslemu człowiekowi

Zbigniew, nie tworzę. W XIX wieku ewolucja służyła tylko i wyłącznie do ataku na chrześcijaństwo. Zresztą, nawet jakby nie służyło to i tak wiara w Boga i ewolucję nie ma sensu