Autor |
Wiadomość |
wenila
Dołączył(a): Cz sie 06, 2009 20:46 Posty: 1
|
puk puk....
witam,
to mój pierwszy wpis na tym forum i przyznam szczerze, że trafiłam tutaj właśnie ze względu na tematykę prawa przyciągania. Zetknęłam się z tym na innym forum i od tej pory są dylematy bo moje sumienie jakoś tak dziwnie reaguje. Ktoś wcześniej napisał o tym że jak się pomyśli o jakiejś osobie to często jest tak, ze ta osoba się odezwie...mi dosyć często się to zdarza. hmmm... podobno jak się myśli o czymś co złego może się stać to to się zdarza...no i owszem tak jest, ale na tamtym forum wszyscy zachwycają się wizualizacjami i afirmacjami a ja jakoś z dystansem do tego podchodzę bo sumienie się odzywa.
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego jak mała jest moja wiara stąd szukałam forum związanego z religią bo znajdzie się ktoś mądry kto wytłumaczy mi jak to jest.
W tym całym prawie bardzo nie pasuje mi wizja bogactwa i pieniędzy.Bo to raczej nie jest związane chrześcijańską wizją.
Czy chrześcijańską odpowiedzią na The Secret jest książka "Moc pozytywnego myślenia" N. V. Peale??
Poprawcie mnie jeśli się mylę;
Moim zdaniem różnica między PP a Chrześcijaństwem jest taka;
- PP; wizualizowanie sobie tego co się chce
- Chrześcijaństwo; "Proście, a będzie wam dane"
Czy PP nie zajeżdża egoizmem i chciwością?
|
Cz sie 06, 2009 23:53 |
|
|
|
 |
jogurt
Dołączył(a): Śr lut 04, 2009 14:35 Posty: 174
|
Po 10 minutach filmu doszedłem do wniosku, że obraża on moją inteligencję i najzwyczajniej w świecie wyłączyłem telewizor...
Wiem, nie zabrzmiało to zbyt fajnie, ale nie lubię New Age i tego całego typowo "amerykańskiego" wciskania kitów...
Bodajże w filmie jest coś w tym stylu: "Czy znacie prawo fizyki, które obowiązuje wszędzie, w całym Wszechświecie? (...) To prawo to przyciąganie!" Serio? Swoją drogą, prawa fizyki mają to do siebie że obowiązują w całym Wszechświecie.
Albo fragment, w którym mówili, że "Sekret" znali najwięksi ludzie tego świata (i tu wizerunki Einsteina, Napoleona etc.). To mniej więcej po tym momencie podziękowałem za dalszy seans...
Film uważam za naprawdę durny, jedno z większych rozczarowań filmowych tego roku (póki co). Dzięki niemu książkę też sobie daruję.
|
N sie 16, 2009 21:34 |
|
 |
Witold
Dołączył(a): Śr gru 24, 2008 11:14 Posty: 4800
|
Właściwie to ten temat chyba powinien być W kręgu New Age, w końcu film dość jednoznacznie zalatuje tego typu klimatami 
|
Pn sie 17, 2009 17:28 |
|
|
|
 |
Qwachu
Dołączył(a): Pn lut 09, 2009 10:04 Posty: 6
|
The Secret to przede wszystkim produkt. Dzięki niemu każdy, kto zapłaci za kurs, kupi film albo książkę może w dosyć łatwy sposób zdobyć wiedzę o tym, jak skutecznie kształtować swoje życie i dodatkowo zyskać do tego motywację.
Jest on skonstruowany tak, aby ludzie uwierzyli w jego "moc". Ilość technik perswazyjnych w nim wykorzystanych wyczerpuje zawartość większości podręczników o wpływie społecznym, jakie przeczytałem. Dlatego można dać sobie spokój z analizą treści w duchu dosłowności.
Produktów takich jak ten jest pełno, ponieważ ludzie, którzy nie wierzą w swój własny sukces (niezależnie od tego, jakiej sfery życia by dotyczył - fizycznej, emocjonalnej, społecznej czy duchowej) są bezużyteczni z punktu widzenia społeczeństwa, w którym żyjemy. A tak się składa, że w tym momencie historii jest ono zorganizowane w oparciu o zasadę zysku. Wyznacza to w dużej mierze cele do jakich dąży większość ludzi, stąd też w filmie przeplata się co chwilę jakiś luksusowy samochód, ogromna posiadłość czy wakacje w egzotycznym zakątku świata. Wszystkie te cele wiążą się z pieniądzem i jego wydawaniem.
Z punktu widzenia osób, dla których duchowym przewodnikiem jest Kościół Katolicki, bądź szerzej, Biblia i nauki Jezusa, może to być ciekawy przykład tego, w oparciu o jakie zasady starają się kształtować swoje życie duchowe i nie tylko, ludzie nie związani z chrześcijaństwem. Nie ma tu nic, czego nie znalazłoby się w religii, ubrane jest tylko w inną formę (nie da się ukryć że wizualnie i językowo bardziej atrakcyjną niż prawdy religijne głoszone w kościołach).
Bowiem to w jaki sposób pracuje nasz umysł nie jest zależne od tego, w jakiej kulturze się obracamy. Czy jesteś buddystą, chrześcijaninem czy "krwiożerczym" kapitalistą, to wokół jakich pragnień będą obracać się twoje myśli, jakie emocje będziesz z nimi wiązał, prędzej czy później doprowadzi cie to, bądź nie, do pożądanych celów. Jest jeden problem - trzeba być konsekwentnym, podejmować decyzje i działać w odpowiednim kierunku, a na to zazwyczaj niewiele osób ma siłę.
Dla katolików wykorzystywanie tego typu produktów opartych o ideę samorealizacji jest pewnie grzechem, bowiem przyrzekli oni przecież wierność zasadom swojej religii, która ma im dać szczęście. Wykorzystanie innych jest "posiadaniem cudzych bogów", nie?
A tak na marginesie, to jakie cele ktoś chce w życiu osiągnąć powinno zależeć tylko od jego własnej decyzji. Żadna religia czy ideologia nie powinna mieć tu znaczenia, choć to oczywiście tylko mój idealizm.
Większość ludzi nie osiąga rzeczy wielkich raczej nie dlatego, że mierzą wysoko i im się nie udaje, ale dlatego, że mierzą nisko i to osiągają.
_________________ "Wiara nie daje odpowiedzi, jedynie zapobiega pytaniom"
|
Pt sie 21, 2009 16:58 |
|
 |
Ścianka
Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10 Posty: 179
|
"Większość ludzi nie osiąga rzeczy wielkich raczej nie dlatego, że mierzą wysoko i im się nie udaje, ale dlatego, że mierzą nisko i to osiągają."
To jest tak cholernie prawdziwe...
Lecz jest to szerszy problem. Ludzka świadomość jest ograniczona. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że mogliby mierzyć znaacznie ponad swoje granice. Czasami wystarczy jeden człowiek albo jedna książka czy film, i ten jeden impuls poszerza świadomość człowieka i widzi on znacznie dalej, znacznie wyżej...
|
N sie 30, 2009 16:40 |
|
|
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Co to są " rzeczy wielkie " ?
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
N sie 30, 2009 20:15 |
|
 |
Ścianka
Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10 Posty: 179
|
Ludzie sprawiają wrażenie, że chcą być głupi, nieświadomi. Nie wnikają, nie analizują. Nie pytają, po co to wszystko. Rzeczy wielkie to wyższy standard na każdej płaszczyźnie: duchowej, świadomości, wiedzy, szczęścia. Idąc dalej tym tokiem myślenia, większość ludzi jest taka, jak otoczenie, środowisko. Ludzie raczej nie wybijają się z tego powszechnego poziomu, bo też po co?
Osiąganie wielkich rzeczy kojarzy mi się z bezkompromisowością, poddawaniem w wątpliwość powszechnych poglądów, spokojem umysłu, życiem "tu i teraz".
Co mi się kojarzy z przeciwieństwem wielkich rzeczy - sąsiadki siedzące na ławce pół dnia i obgadujące ludzi, dociekające, osądzające po pozorach.
Wielkie rzeczy - ktoś, kto widzi świat, jak twórca haiku:
Żaba
Patrzy na mnie-
Ale z kwaśną miną
***
Kłótnia skończona,
Jej kolczyk perła
Odbija blask świecy.
Wielkie rzeczy- wytępienie świadomością negatywnych emocji wobec ludzi; negatywnych myśli, negatywnego stosunku do zgrai chłopaków, którzy przeklinają i opowiadają, jak to się spało z Baśką.
Wielkie rzeczy- pełna akceptacja każdego człowieka, bez osądzania na tle światopoglądowym "on się myli, moja wiara jest tą właściwą". Umiejętność dociekania tego, co ukrywa się poza słowami osoby, z którą dyskutujemy. Chęć zrozumienia jej, bez niepotrzebnych "mylisz się", "nie, nie jest tak".
Wielkie rzeczy - Oświecenie; radość z zapachu herbaty, powiewu wiatru. Zapatrzenie się na twarz dziecka.
Małe rzeczy, to ograniczony odbiór rzeczywistości. To brak świadomości, zwykłe, przeciętne życie, bez "tego czegoś", bez radości istnienia w tej chwili. Małe rzeczy to zwyczajna rodzina, rodzice, których praca ani grzeje ani ziębi, dzieci zapatrzone w komputery całe dnie. Małe rzeczy to uproszczenie sobie życia, podział na małe cele: skończyć studia, założyć rodzinę, wychować dzieciaki, spotykać się z kumplami na piwie.
Małe rzeczy- brak świadomości, wrażliwości, schematyczność, pogoń za prostymi potrzebami.
Wielkie rzeczy- Johnny99 starający się zrozumieć, co też autor tego posta miał na myśli, bez przyczepiania się do słów, konkretnych zdań, bez zbędnej krytyki.
Pewien człowiek znalazł jajko orła.
Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie.
Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt
i wyrósł wraz z nimi.
Orzeł przez całe życie
zachowywał się jak kury z podwórka,
myśląc, że jest podwórkowym kogutem.
Drapał w ziemi szukając glist i robaków.
Piał i gdakał. Potrafił nawet
trzepotać skrzydłami
i fruwać kilka metrów w powietrzu.
No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?
Minęły lata i orzeł zestarzał się.
Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą,
na czystym niebie wspaniałego ptaka.
Płynął wspaniale i majestatycznie
wśród prądów powietrza,
ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami.
Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
– Co to jest? – zapytał kurę stojącą obok.
– To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura. – Ale nie myśl o tym
Ty i ja jesteśmy inni niż on.
Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał.
I umarł wierząc,
że jest kogutem w zagrodzie.
- tu nie chodzi tylko o płaszczyznę wiary, światopoglądu, religii. Niemniej porównaj sobie problemy, jakie porusza się na tym forum, z tymi, o których się dyskutuje na forum, do którego masz link w moim podpisie. Kompletnie inny wymiar. Ludzie zazwyczaj są jak te koguty, jeśli chodzi o wiarę/ religię. Takie jest moje zdanie, jeśli chodzi o oficjalny, Kościelny katolicyzm, i inne religie: Judaizm, Islam. Tutaj orłów nie dostrzeżesz.
|
N sie 30, 2009 21:19 |
|
 |
Ścianka
Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10 Posty: 179
|
sfinia.fora.pl
|
N sie 30, 2009 21:22 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Cytuj: Niemniej porównaj sobie problemy, jakie porusza się na tym forum, z tymi, o których się dyskutuje na forum, do którego masz link w moim podpisie. Kompletnie inny wymiar. Ludzie zazwyczaj są jak te koguty, jeśli chodzi o wiarę/ religię. Takie jest moje zdanie, jeśli chodzi o oficjalny, Kościelny katolicyzm, i inne religie: Judaizm, Islam. Tutaj orłów nie dostrzeżesz. Szczerze mówiąc, " orła " nie dostrzegam także w Twoim poście. Bezkompromisowość, poddawanie w wątpliwość powszechnych poglądów.. ileż ja już razy to słyszałem ? Nawiasem mówiąc, zaraz potem popadasz w sprzeczność - nie jest możliwa bezkompromisowość, i jednocześnie zachowanie spokoju umysłu. Spokój umysłu to właśnie stan, który określiłeś jako " małą rzecz ". Cytuj: Ludzie raczej nie wybijają się z tego powszechnego poziomu, bo też po co? No właśnie, jakbyś odpowiedział na to pytanie ? Cytuj: wytępienie świadomością negatywnych emocji wobec ludzi; negatywnych myśli, negatywnego stosunku do zgrai chłopaków, którzy przeklinają i opowiadają, jak to się spało z Baśką. A wytępienie świadomością negatywnego stosunku do sąsiadek siedzących na ławce pół dnia to też " wielka rzecz " ? Cytuj: To brak świadomości, zwykłe, przeciętne życie, bez "tego czegoś", bez radości istnienia w tej chwili. A odważyłbyś się spojrzeć szerzej, i np. zauważyć, że większość ludzi odczuwających radość z istnienia " w tej chwili " to właśnie ci, którzy prowadzą zupełnie przeciętne, zwykłe życie ? Cytuj: Małe rzeczy to uproszczenie sobie życia, podział na małe cele: skończyć studia, założyć rodzinę, wychować dzieciaki, spotykać się z kumplami na piwie. Dlaczego uważasz, że to są " małe cele " ? Bo dla mnie np. wychowanie dzieci to jeden z największych możliwych celów do zrealizowania. Nie ma nic bardziej godnego uznania niż wypuszczenie w świat nowego człowieka, wychowanego tak, że swoją małą egzystencją uczyni on go choć minimalnie lepszym. Co jest większego od tego ? Cytuj: Johnny99 starający się zrozumieć, co też autor tego posta miał na myśli, bez przyczepiania się do słów, konkretnych zdań, bez zbędnej krytyki.
Ależ to, co ja robię, to właśnie " wnikanie " i " analizowanie ", które zdajesz się utożsamiać z " wielkimi rzeczami ". Zatem wnikam i analizuję Twój post, próbując dociec, o co Ci w nim chodzi - co nie jest łatwe, bo strasznie to gmatwasz, a na koniec ładujesz jeszcze " negatywną emocję " ( które skądinąd potępiasz ) na temat forum, którego właśnie jesteś gościem..
Co do tej historyjki o orle - w żadnym miejscu nie dopatrzyłem się tam informacji odnośnie tego, czy ów orzeł wychowany na kurę był szczęśliwy.
Jezus powiedział - ostatni będą pierwszymi, pierwsi ostatnimi. Które rzeczy tak naprawdę są " wielkie " ? Może największe z nich to właśnie te, których z wyżyn " krytycyzmu " i " bezkompromisowości " w ogóle nie da się zauważyć ?
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
N sie 30, 2009 21:46 |
|
 |
Ścianka
Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10 Posty: 179
|
Może.
Może ci co wiodą przeciętne życie mają z niego najwięcej radości. Rzeczy wielkie kojarzą mi się ze szczęściem, radością, cieszeniem się życiem z rówieśnikami bez pomocy alkoholu...twórcze życie, pełne zauważania piękna. Owszem, wychowanie dzieci to wielka rzecz. Myślę, że sam nie wiem, o co mi chodzi. Mam w sobie chyba pewien problem, który się manifestuje takimi dywagacjami. Nie oczekuj ode mnie zbyt wiele, ja tylko idę pewnym tokiem myślenia, zmienię go, gdy okaże się, że był niewłaściwy. Orłem nie jestem. Fakt. Widzę orła np. w Buddym, postaci literackiej, który wspomina, jak, w czasie gdy miał 15 lat, obudził go jego brat, Seymour, i z wielkim podnieceniem oznajmił, że wie w końcu, co miał na myśli Jezus, gdy mówił: głupców nie ma. Miał na myśli to, że owszem, faktycznie głupców nie ma, ale istnieją ludzie durni.
Radość z małych rzeczy to wielka rzecz. Może masz rację, z tymi ostatnimi, którzy będą pierwszymi. Pomóż mi, to zrozumiem, co jest w moim podejściu do życia nie tak. Bo tym całym orłem nigdy nie będę. Wymyślam nie wiadomo co, niewiadomo jakie ideały. Nie wiem. Nigdy nie będę taki, jak jakaś tam postać literacka albo inny orzeł. Tylko się rozczaruję. O co w tym wszystkim chodzi? Może sęk w tym, że sam nie wiem, kim jestem, kompletnie. Ale za to wymyśliłem sobie, kim chcę być. Może nie będzie kompletnie nietaktowne, jak wspomnę, że zaczynam chodzić do psychoterapeuty.
|
N sie 30, 2009 23:29 |
|
 |
Ścianka
Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10 Posty: 179
|
Z resztą, nieważne. Teraz to na pewno orłem nie jestem, skoro piszę o takich rzeczach. Poradzę sobie.
|
N sie 30, 2009 23:38 |
|
 |
Żžz
Dołączył(a): Śr lip 29, 2009 17:59 Posty: 430
|
Przepraszam, że się wtrącam, przyciągnęły mnie ładne bajeczki.
Johnny99 napisał(a): nie jest możliwa bezkompromisowość, i jednocześnie zachowanie spokoju umysłu. Doświadczenie uczy, że jest inaczej. Że to bezkompromisowość bierze się ze spokoju umysłu. Jeśli jestem pewien, że 2+2=4 i nie dręczą mnie żadne wątpliwości w tej materii, to nigdy nie zgodzę na kompromis z kimś twierdzącym, że 2+2=5; żadne negocjacje nie sprawią, żebym przyznał, iż 2+2=4,48. Johnny99 napisał(a): Cytuj: Ludzie raczej nie wybijają się z tego powszechnego poziomu, bo też po co? No właśnie, jakbyś odpowiedział na to pytanie? A dlaczego racjonalne myślenie jest lepsze niż zabobon? Albo dlaczego miłość jest lepsza niż pycha? Potrafisz to komuś sensownie wytłumaczyć? Johnny99 napisał(a): Cytuj: Małe rzeczy to uproszczenie sobie życia, podział na małe cele: skończyć studia, założyć rodzinę, wychować dzieciaki, spotykać się z kumplami na piwie. Dlaczego uważasz, że to są "małe cele" ? Bo dla mnie np. wychowanie dzieci to jeden z największych możliwych celów do zrealizowania. Nie ma nic bardziej godnego uznania niż wypuszczenie w świat nowego człowieka, wychowanego tak, że swoją małą egzystencją uczyni on go choć minimalnie lepszym. Co jest większego od tego?
Miłość ( caritas)?
PS.
Johnny, mógłbyś po ludzku stawiać znaki interpunkcyjne, zwłaszcza cudzysłowy? Gdy jest ich więcej, można się pogubić…
Ścianko, przyjęło się podawać źródła przytaczanych cytatów. Na razie możesz zostać posądzony o piractwo, ale za jakiś czas być może niektórzy zaczną to nazywać „terroryzmem informacyjnym” 
_________________ Homo iudicio certo conscientiae suae semper debet oboedire. Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia. — Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1800
|
N sie 30, 2009 23:51 |
|
 |
Ścianka
Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10 Posty: 179
|
Pierwsze haiku: Issa, Drugie: Hall Roth.
Bajka o Orle i kogutach: Anthony de Mello.
|
Pn sie 31, 2009 7:27 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Cytuj: Rzeczy wielkie kojarzą mi się ze szczęściem, radością, cieszeniem się życiem z rówieśnikami bez pomocy alkoholu... Mogę się zgodzić, że radość i cieszenie się życiem jest czymś wielkim. Ale dla każdego te słowa oznaczają co innego. Niektórzy np. są szczęśliwi, dopóki nie wnikają i nie analizują - bo widzisz, jak się wniknie i zanalizuje, to może się okazać, że wcale nie jest tak fajnie, jak wcześniej myśleliśmy. Stąd się przecież wzięło określenie " błoga nieświadomość ". Cytuj: Pomóż mi, to zrozumiem, co jest w moim podejściu do życia nie tak. Za mało Cię znam, by wyrokować, czy w Twoim podejściu do życia jest coś nie tak. Ja też się przecież zgadzam z tym, że ludzie powinni być świadomi świata i siebie - powinni, ogólnie mówiąc, myśleć. Ale to myślenie też może się objawiać na różnych płaszczyznach, niekoniecznie musi oznaczać np. czytanie poezji. Cytuj: Doświadczenie uczy, że jest inaczej. Że to bezkompromisowość bierze się ze spokoju umysłu. Jeśli jestem pewien, że 2+2=4 i nie dręczą mnie żadne wątpliwości w tej materii, to nigdy nie zgodzę na kompromis z kimś twierdzącym, że 2+2=5; żadne negocjacje nie sprawią, żebym przyznał, iż 2+2=4,48.
Przykład zupełnie nietrafny, bo obrona prawd oczywistych dla każdego, kto skończył przedszkole nie jest żadną bezkompromisowością. Bezkompromisowość skutkuje niepokojem umysłu, ponieważ wiąże się zawsze z zakwestionowaniem naszych zachowań/poglądów, na które my odpowiadamy " kontratakiem " w postaci nieugiętości ( a nie podporządkowujemy się im ). Jest to zatem rodzaj wojny - a wojna to odwrotność spokoju.
Co do pozostałych dwóch odpowiedzi - bardzo proszę, odczytaj zdania które skomentowałeś nie jako stwierdzenia o faktach, tylko jako prowokacje, inaczej się źle zrozumiemy.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pn sie 31, 2009 9:01 |
|
 |
Żžz
Dołączył(a): Śr lip 29, 2009 17:59 Posty: 430
|
Johnny99 napisał(a): Mogę się zgodzić, że radość i cieszenie się życiem jest czymś wielkim. Ale dla każdego te słowa oznaczają co innego. Niektórzy np. są szczęśliwi, dopóki nie wnikają i nie analizują - bo widzisz, jak się wniknie i zanalizuje, to może się okazać, że wcale nie jest tak fajnie, jak wcześniej myśleliśmy. Stąd się przecież wzięło określenie "błoga nieświadomość". A może świadomość jest jednak „błoższa”? Bo można to cierpienie, o którym piszesz zinterpretować np. jako życie w świecie własnych wyobrażeń, bez świadomości rzeczy realnych… Johnny99 napisał(a): Cytuj: Doświadczenie uczy, że jest inaczej. Że to bezkompromisowość bierze się ze spokoju umysłu. Jeśli jestem pewien, że 2+2=4 i nie dręczą mnie żadne wątpliwości w tej materii, to nigdy nie zgodzę na kompromis z kimś twierdzącym, że 2+2=5; żadne negocjacje nie sprawią, żebym przyznał, iż 2+2=4,48. Przykład zupełnie nietrafny, bo obrona prawd oczywistych dla każdego, kto skończył przedszkole nie jest żadną bezkompromisowością. Bezkompromisowość skutkuje niepokojem umysłu, ponieważ wiąże się zawsze z zakwestionowaniem naszych zachowań/poglądów, na które my odpowiadamy "kontratakiem" w postaci nieugiętości (a nie podporządkowujemy się im). Jest to zatem rodzaj wojny - a wojna to odwrotność spokoju. Ależ jeśli „bezkompromisowość” odnosi się do czegoś innego, niż jesteśmy potwierdzić własnym doświadczeniem, to należy raczej mówić o „fanatyzmie”. Bezpośrednie doświadczenie prawdy samo domaga się bezkompromisowości w jej obronie. Jeśli zaś przyjmujemy coś pośrednio, ulegamy złudzeniom, autorytetom itd., łatwo możemy popaść w fanatyzm. Jeśli zaś z fanatyzmem się „bezkompromisowością” bądź „fanatyzmem” ze strony innych, to znowu nasz pokój umysłu jest bardzo potrzebny, i chroni nas przed postawą agresywną wobec owych „fanatyków”, a w konsekwencji — chroni również ich przed naszą agresją.  Johnny99 napisał(a): Co do pozostałych dwóch odpowiedzi - bardzo proszę, odczytaj zdania które skomentowałeś nie jako stwierdzenia o faktach, tylko jako prowokacje, inaczej się źle zrozumiemy.
Jeśli to do mnie — to przyjmijmy, że widzę je jako bezcelowe sianie zamętu (potraktuj to jako prowokację)
PS. Tej interpunkcji, Johnny, naprawdę nie da się poprawić?
_________________ Homo iudicio certo conscientiae suae semper debet oboedire. Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia. — Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1800
|
Pn sie 31, 2009 15:27 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|