Dowód na nieistnienie Boga
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
snafu napisał(a): Tak. Konkretne obiekty, które istnieją lecz z jakiegoś powodu człowiek nie opracował dla nich definicji. Ale ja pytam naprawdę konkretnie: o czym mowa? O jakich obiektach? Co to za powody nieopracowania definicji? Cytuj: W starożytności nikt nie opracował definicji dla chociażby pulsarów. Czy więc miały wówczas swoją definicję? Ech lisie... Machiaveli to przy tobie małe miki... muszę dobrze pomyśleć czy nie miały jakiejś nieopracowanej definicji... Ale pal licho, odpowiem, choć podobnej odpowiedzi udzieliłem już Sewerynowi: Nie istniały w świadomości ludzi. Karwoch napisał(a): To czy Bóg jest wszechmogący, wszechmocny i jakiekolwiek inne wszech jest w sumie mało istotne, w każdym razie dla mnie definicja Boga nie polega na jego wszechmocy, a raczej na roli twórczej. Nie musi móc wszystko, wystarczy że może najwięcej 
O! Kolejny chytry lis!
Zatem posiadasz jakąś definicję Boga... czemu nie chcesz jej ujawnić? (byle nie z krainy bajek!)
|
Pn kwi 20, 2009 1:35 |
|
|
|
 |
snafu
Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09 Posty: 1227
|
@astrotaurus
Chcę się dowiedzieć, czy, według Ciebie, definicje istnieją niezależnie od tego czy zostaną sformułowane przez człowieka i są przez niego odkrywane czy też dopiero są przez niego tworzone na drodze interpretacji określonych dośwadczeń.
Czy w starożytności człowiek nie odkrył definicji o której mówiliśmy (a istniała) czy też jeszcze jej nie stworzył (i przez to nie istniała).
Pytanie o to skąd się biorą definicje wydaje się być istotne dla Twojego dowodu.
_________________ "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)
|
Pn kwi 20, 2009 6:35 |
|
 |
Seweryn
Dołączył(a): N cze 10, 2007 18:20 Posty: 5517
|
soserious napisał(a): bóg - np. przez nasze ciało i to jak ono funkcjonuje, przez hormony bóg zdeterminował popęd seksualny, głód, walkę o przetrwanie, czyli decyzje na które mamy tak naprawdę iluzoryczny wpływ, który w rzeczywistości w skali ludzkości jest zdeterminowany przez "ludzką naturę", która jest dziełem bożym.
Należy rozróżnić wolę od instynktu. Instynkt nakazuje Ci wiele rzeczy jednak Ty nie musisz ich robić włąśnie dlatego że masz wolną wolę. Możesz robic to co jest dla Ciebie dobre lub złe .
_________________ Jestem po ślubie. Fotograf i kamerzysta z Koszalina których polecam http://www.akcjafilm.pl Videofilmowanie również super. Opinia moja i żony.
|
Pn kwi 20, 2009 8:08 |
|
|
|
 |
Karwoch
Dołączył(a): Cz lut 12, 2009 17:36 Posty: 229
|
@astrotaurus
Cytuj: Jeśli pytam Cię o to co mówisz to odpowiedz co mówisz, zamiast produkować nowe elaboraty, których sensu i celu nie potrafisz wyjaśnić.
Jak z dzieckiem, co jeszcze mam Ci bardziej wyjaśnić?? Czego Ty nie rozumiesz, co jest dla Ciebie za trudne do zrozumienia? Bo widzę że całkiem sporo...
Przede wszystkim - patrz temat. Dowód na nieistnienie Boga, póki co Twój dowód to same bzdury, które nie mają żadnego logicznego uzasadnienia. Udowodnij dlaczego nie ma Boga, skoro podjąłeś ten temat. Bo jak to już zostało wyjaśnione, twierdzenie że jeśli coś nie ma definicji to tego nie ma jest absurdem na poziomie dziecka.
|
Pn kwi 20, 2009 8:24 |
|
 |
Epikuros
Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57 Posty: 1591
|
astrotaurus niestety się mylisz. Bóg ma niegorszą definicję od starożytnej definicji słońca "ta żółta kula na niebie, co się od niej bąble robią". Mnie swego czasu uczono tak "Bóg jest duchem doskonałym, stworzycielem nieba i ziemii" i ta definicja wydaje mi się nawet lepsza niż ta słońca
Jednakże mimo wszystko, stwierdzenie, że to co nie ma definicji nie istnieje, jest jakimś wypatrzeniem dowodu(paradoksu) ontologicznego Anzelma.
_________________ MÓJ BLOG
|
Pn kwi 20, 2009 8:30 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Seweryn napisał(a): soserious napisał(a): bóg - np. przez nasze ciało i to jak ono funkcjonuje, przez hormony bóg zdeterminował popęd seksualny, głód, walkę o przetrwanie, czyli decyzje na które mamy tak naprawdę iluzoryczny wpływ, który w rzeczywistości w skali ludzkości jest zdeterminowany przez "ludzką naturę", która jest dziełem bożym.
Należy rozróżnić wolę od instynktu. Instynkt nakazuje Ci wiele rzeczy jednak Ty nie musisz ich robić włąśnie dlatego że masz wolną wolę. Możesz robic to co jest dla Ciebie dobre lub złe .
To Bóg obdarzył mnie tym instynktem. To ludzka natura. Ewa zrywając owoc też działała pod wpływem swojej - danej jej przez Boga - ludzkiej natury.
|
Pn kwi 20, 2009 9:15 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
snafu napisał(a): Chcę się dowiedzieć, czy, według Ciebie, definicje istnieją niezależnie od tego czy zostaną sformułowane przez człowieka i są przez niego odkrywane czy też dopiero są przez niego tworzone na drodze interpretacji określonych dośwadczeń. Czy w starożytności człowiek nie odkrył definicji o której mówiliśmy (a istniała) czy też jeszcze jej nie stworzył (i przez to nie istniała). Pytanie o to skąd się biorą definicje wydaje się być istotne dla Twojego dowodu. Już w pierwszym poście mówię wyraźnie, że chodzi mi o umysł ludzki i budowany w nim model świata. Temu też odpowiedziałem Tobie i Sewerynowi: "Nie istniały w ludzkiej świadomości". Nie kwestionuję fizycznego istnienia czegoś, co sobie istniało 14 mld lat, zanim byliśmy zdolni zdefiniować co to jest świat i co to są lata.  Nie twierdzę, że świat powstał fizycznie w chwili, kiedy małpolud dojrzał do zdefiniowania go. Tak się tworzy Bogów, ale nie świat.  Epikuros napisał(a): astrotaurus niestety się mylisz. Bóg ma niegorszą definicję od starożytnej definicji słońca "ta żółta kula na niebie, co się od niej bąble robią". Mnie swego czasu uczono tak "Bóg jest duchem doskonałym, stworzycielem nieba i ziemii" i ta definicja wydaje mi się nawet lepsza niż ta słońca  Stety się nie mylę.  Pewnie, że ta definicja robi wrażenie odlotowe, ale ciągle definiuje Boga w umysłach wierzących, a nie w świecie poza nimi. Dopóki nie wykaże się istnienia duchów, dopóki nie udowodni się, że świat został stworzony - ta odlotowa definicja pozostanie równoważna definicji krasnoludków. Karwoch napisał(a): Jak z dzieckiem, co jeszcze mam Ci bardziej wyjaśnić?? Czego Ty nie rozumiesz, co jest dla Ciebie za trudne do zrozumienia? Bo widzę że całkiem sporo...
Przede wszystkim - patrz temat. Dowód na nieistnienie Boga, póki co Twój dowód to same bzdury, które nie mają żadnego logicznego uzasadnienia. Udowodnij dlaczego nie ma Boga, skoro podjąłeś ten temat. Bo jak to już zostało wyjaśnione, twierdzenie że jeśli coś nie ma definicji to tego nie ma jest absurdem na poziomie dziecka. Nieustająco pyszałkowaty i nieustająco męczący jesteś, Karwochu, ale że mam cierpliwość muła - spróbuję jeszcze z raz.
Twoje wrażenia i opinie to nie są argumenty. Mój dowód ma logiczne uzasadnienie i jest niepodważalny. Jeśli widzisz go obalonym wskaż konkretnie jak, czym i gdzie. Jeśli uważasz, że czegoś w tym obaleniu nie rozumiem to powtórz to jakoś konkretniej, wyraźniej, albo w jeszcze inny sposób. Mając super oczywisty argument na fałszywość mojego wywodu skup się na tym wystarczającym argumencie, zamiast mnożyć byty ponad potrzebę.
I przypominam - odnoś się do moich wypowiedzi, bo takie są sensowne i cywilizowane zasady rozmowy.
Nowe gorzkie żale bez kontynuacji i wyjaśniania różnic nie prowadzą do niczego.
|
Pn kwi 20, 2009 11:11 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Astrotaurus, Ty masz super sposób na dyskusję - piszesz tezę, która jest " niepodważalna ", a potem cały czas powtarzasz " jest niepodważalna, jest niepodważalna ", nie zwracając żadnej uwagi na to, co piszą inni. Post Epikurosa nie tyle obalił Twój dowód, co wykazał jego bezsensowność. I nie ma tu nic wielkiego do rozumienia:
Dowód:
1) nie istnieje nic, co nie ma definicji
2) Bóg nie ma definicji
3) Bóg nie istnieje
Epikuros obalił pkt 2 - Bóg ma definicję, i to nawet niejedną. I to jest koniec dyskusji.
Czy to znaczy, że Bóg istnieje ? Nie, bo posiadanie definicji nie musi mieć nic do faktycznego istnienia ( krasnoludki też można zdefiniować ). Tym bardziej dowód jest bezsensowny, bowiem niczego nie rozstrzyga.
Cytuj: Pewnie, że ta definicja robi wrażenie odlotowe, ale ciągle definiuje Boga w umysłach wierzących, a nie w świecie poza nimi.
Nieprawda - definicja podana przez Epikurosa nie definiuje Boga jako coś w umysłach wierzących, tylko jako stwórcę nieba i ziemi. Wystarczy rozumieć co się czyta.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pn kwi 20, 2009 11:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
To dziwny dowód z tą definicją. Człowiek w epoce kamienia łupanego nie znał definicji atomu, prawda? Ale atomy istnieją i istniały od zawsze.
|
Pn kwi 20, 2009 11:45 |
|
 |
Epikuros
Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57 Posty: 1591
|
Cytuj: Stety się nie mylę. A właśnie, że tak  Cytuj: Pewnie, że ta definicja robi wrażenie odlotowe, ale ciągle definiuje Boga w umysłach wierzących, a nie w świecie poza nimi. Dopóki nie wykaże się istnienia duchów, dopóki nie udowodni się, że świat został stworzony - ta odlotowa definicja pozostanie równoważna definicji krasnoludków.
Tak czy inaczej brak definicji nie oznacza nieistnienia. Kiedyś nie było definicji mgławicy, więc nie istniała?
Bawisz się w takie gierki językowe jak Anzelm, jednak nie jest to żaden dowód.
To własnie mnie dziwi, bo człowiek taki jak Ty powinien to zauważyć i jak już to podać bardziej eleganckie przesłanki na nieistnienie Boga, a tymczasem taka postawa zaciekłego bronienia owego sofizmatu wywołuje wręcz zapewne uśmiech na ustach katolików.
_________________ MÓJ BLOG
|
Pn kwi 20, 2009 13:11 |
|
 |
wieczny_student
Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29 Posty: 2342
|
 Re: Dowód na nieistnienie Boga
astrotaurus napisał(a): A czemuś to ludzie mieliby definiować wyidealizowane, abstrakcyjne wersje, zamiast rzeczywistych? Oczywiście, mówimy, że są to defincje konkretnych obiektów, i jako takie są konstruowane. gdy jednak, po zakonczeniu definiowania przyjrzymy się samej definicji, możemy zauwazyć, że nie opisuje ona dokładnie danego obiektu; obiekt, który jest przez nią opisywany dokładnie (a więc definiowany wścisłym sensie) jest idealizacją obiektu rzeczywistego, jego przybliżeniem. Wciąż, takie definicje przybliżone sa użyteczne, dlatego je konstruujemy. astrotaurus napisał(a): Owszem dla celów potocznych, codziennych zlepek cząstek i oddziaływań, o którym wiemy niewiele definiujemy jako pomarańczową pomarańczę, ale celem nadrzędnym jest precyzowanie definicji obiektu rzeczywistego. Podważam możliwość w osiągnięcie tak postawionego celu. Twierdzę, że żadna definicja nie definiuje ściśle żadnego obiektu rzeczywistego, a jedynie jego przybliżenie, idealizację. Nawet jeżeli okaże się to nieprawdziwe, to jestem przekonany, że na chwilę obecną żadna taka definicja nie istnieje. astrotaurus napisał(a): Ba, nawet całkiem abstrakcyjne twory , jak liczby, potrafimy i chcemy definiować precyzyjnie.  Właśnie dlatego, że liczby są bytami abstrakcyjnymi; niejako definicją abstrakcji jest konstrukcja bytów o żądanych właściwościach, pomijając możliwość realizacji takich bytów w rzeczywistym świecie. Widziałeś kiedyś przechadzającą się ulicą przestrzeń Hilberta, homotopię lub chociaż liczbę zespoloną? astrotaurus napisał(a): Eeee...., chwyt poniżej pasa..., niedokładna, a błędna to jednak nie to samo. Jak to: błędna? Co to w ogole jest "błędna definicja"? W matematyce i logice nie ma takiego tworu. Błędne mogą być twierdzenia. A ja tu definiuję pewien abstrakcyjny byt. Potem oczywiście twierdzę, że istnieje byt, który przez tą definicję jest w sposób przybliżony opisywany, i to jest twierdzenie, którego prawdziwość można rozważać. astrotaurus napisał(a): Ja nie mówię o istniejącym w umysłach jedynie, wymyślonym dla celów religijnych czy innych bycie, któremu można w ramach religii przypisać dowolne określenie choćby było ono w rzeczywistości najbardziej bezsensowne i znaczyło największe nic. Zdefiniowałeś zatem pewien byt. Możemy rozważać prawdziwość twierdzenia o jego (nie)istnieniu, ale nie wiem czy to ma sens, bo twierdzę, że to co zdefiniowałeś, nie jest przybliżeniem Boga, w którego wierzę. astrotaurus napisał(a): Mówię tylko o świecie poza umysłami wierzących. A w tym świecie , żeby nazwać coś wszechmogącym musi być najpierw zdefiniowane określenie wszechmocy (a ono w naturze nie występuje  ), a stworzycielem - musi być najpierw udowodnione, że świat został stworzony etc.. Określeniem, jak należy definiować "wszechmoc", aby odpowiadała znaczeniem danemu wyobrażeniu Boga, zajmuje się teologia, i podoje pewne propozycje (przepraszam, nie podam ci tu ich explicite, nie jestem na tyle w tym biegły). A żeby zdefiniować "stworzyciela" nie potrzeba udowadniać, że "stworzenie" miało miejsce (znów rozróżnienie definicja/twierdzenie) - jest logicznie uprawnione definiowanie bytów, co do istnienia których nie mamy pewności, jest to nawet sensowne, jeśli nie mamy pewności o ich nieistnieniu. Wiele pojęć matematycznych powstało zanim udowodniono, że można skonstruować odpowiadające im obiekty używając prostszych pojęć, niektóre pojęcia mają definicję, choć wiemy, że nie istnieją (np "zbiór wszystkich zbiorów"), są nawet obiekty, co do których udowodniono ich istnienie, jednocześnie udowadniając niemożność ich konstrukcji (np. "paradoksalny podział kuli" Banacha). astrotaurus napisał(a): Definicja z Credo definiuje Boga w świecie fantazji religijnych. Wręcz przeciwnie: chrześcijańska definicja określa go jako byt jak najbardziej realny (a teologiczno-filozoficzna, nawet w pewnym sensie bardziej realny niż cokolwiek innego - JESTEM). W zbiorze fantazji religijnych umieszcza go twoje twierdzenie, z którym oczywiście się nie zgadzam. astrotaurus napisał(a): Na pewno nigdy nie dopracujemy się modelu, który odpowiadałby rzeczywistości w całości (choć fragmentarycznie czemu nie?) , ale kto i po co umieszcza w modelu świat element niezgodny z rzeczywistością ? Bóg jest przecież nie w każdym modelu, w moim go nie ma.  Najlepszy dowód, że modele nie są tożsame z rzeczywistością, a badanie rzeczywistości nie jest tożsame z badaniem opisujących ją modeli. astrotaurus napisał(a): Chodzi o wskazanie kim/czym tak naprawdę jesteśmy jako ludzie świadomi. Co, jak uważam, jest niemożliwe przy obecnym stanie wiedzy a definicja utożsamiająca nas z procesami w mózgu jest tak nieprecyzyjna, że prowadząca do kompletnie błędnych wniosków. Z historycznych przykładów takim wnioskiem był np. model geocentryczny (bo przecież widać, że Słonce i planety poruszają się dookoła Ziemi). I ty teraz widzisz, że świadomość towarzyszy procesom mózgowym, więc naiwnie utożsamiasz je obie. Według mnie, są to błędy podobnego typu. astrotaurus napisał(a): Przeginasz, albo znowu masz jakąś ukryta ideę... Jeśli chcesz znaleźć paralelę do "miłości", "dobra", i "sprawiedliwości" to będzie nią raczej "religijność", a nie "Bóg". Nie, "religijność" jest pewną postawą tak jak np. "ateizm", "racjonalność", "praworządność", ew. "szaleństwo" - można dokładnie zdefionwać co oznacza każda z nich - a te wspomniane przeze mnie to wartości, które nieustannie stanowią podstawę sporów, wynikłych właśnie z braku wspólnej definicji (lub interpretacji danej definicji, co na jedno wychodzi). I w tym podobne są do pojęcia "Boga", gdyż różni ludzie różnie pojmują Boga/bogów (obecny jest również pogląd negujący). astrotaurus napisał(a): Bóg jest pojęciem abstrakcyjnym, określającym byt nieistniejący we świecie rzeczywistym, nie oddziałujący z tym światem w żaden sposób.
Twierdzenie/definicja niezgodne z chrześcijańską definicją, według której Bóg jest jak najbardziej realny i oddziałujący. Takiego bytu, jak opisujesz, chrześcijanin nie nazwałby Bogiem.
_________________ "Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."
|
Pn kwi 20, 2009 13:11 |
|
 |
Karwoch
Dołączył(a): Cz lut 12, 2009 17:36 Posty: 229
|
Cytuj: Mój dowód ma logiczne uzasadnienie i jest niepodważalny. Hehe, logiczny i niepodważalny, to ten?: Cytuj: A dowód na nieistnienie Boga jest prosty wręcz dziecinnie: nie istnieje nic co nie ma definicji. został już obalony co najmniej kilka razy w tym temacie :) czy może ten: Cytuj: Człowiek jest emanacją pewnych procesów w mózgu. Nie wszystkich, bo spora część tych procesów mózgowych jest używana do dostarczania informacji umysłowi, a inna część do sterowania ciałem - nosicielem. Człowiek w swoim umyśle (a nawet człowiek będący owym umysłem) buduje model świata na podstawie informacji z tego świata płynących, interpretuje informacje z jednego i jednolitego źródła, jakim jest otaczający go świat. I z tego świata nie płynie żadne informacja o czymś takim jak Bóg. A skoro nie ma takiej informacji z zewnątrz, to w modelu opisującym świat nie umieszczamy Boga - po to Ockham podarował nam swoją brzytwę. gdzie twierdzisz że nic poza tym co nasz umysł jest w stanie pojąć lub wychwycić nie istnieje. To kolejny absurd. Bo z otaczającego nas świata nie płynie żadna informacja o istnieniu kosmitów, co oznaczało by że nie istnieją. To jest ten dowód na nieistnienie Boga? a może ta wypowiedź: Cytuj: Bóg jest wytworem ludzkiego umysłu, istnieje tylko w sferze fantazji - jak krasnoludki i jest dokładnie tak samo jak one "prawdziwy". W taki sam sposób możemy wprowadzić do obiegu publicznego cokolwiek, co się uroi w najbardziej nawet paranoicznym umyśle, tylko PO CO ? Kosmici też istnieją póki co tylko i wyłącznie w sferze sci-fi, jest to dowód na ich nie istnienie?? Cytuj: Żyją na świecie miliardy wyznawców przeróżnych bogów, wśród nich jest pewnie wiele milionów, którzy się niczym innym nie zajmują, w tym pewnie wiele, wiele tysięcy, którzy się kwestią Boga zajmują niby naukowo, mnóstwo jest takich, co mają podobno bezpośredni i codzienny kontakt z Bogiem... i nikt nie potrafi wskazać nawet kwanta informacji, która upoważniałaby do umieszczenia boga w modelu budowanym przez umysł. A z kosmitami inaczej? No trochę inaczej, bo o Bogu można coś powiedzieć - chociażby że jest stwórcą a i co za tym idzie jest najpotężniejszą istotą we wszechświecie. Pewnie, twardych dowodów nie ma, ale tym bardziej nie ma twardych dowodów przeciw, gdzie Ty twierdzisz że je masz. Cytuj: Słowa, miliony słów, używane przez ludzi przeróżnych religii do opisu Boga albo nic nie znaczą w ogóle albo są wewnętrznie sprzeczne, albo przynajmniej są do Boga przyczepiane bezzasadnie. W efekcie Bóg nie dorobił się definicji pozwalającej umiejscowić go w otaczającym nas świecie. Zatem nie istnieje poza wyobraźnią wierzących. A kosmici dorobili się definicji pozwalającej ich umieścić w otaczającym nas świecie?? I tak według tego co sam napisałeś, albo nie ma kosmitów i Boga, albo może istnieje Bóg i kosmici. Cytuj: Wszelkie bajania o Bogach są informacją o stanie umysłów ludzi religijnych, ale nie o stanie otaczającego nas świata.
A może o tym jak Bóg wpływał na ich życie? Udowodnij mi że tak nie jest. Bo masz kilka milioników ludzi którzy twierdzą że jednak Bóg wpłynął na ich życie.
Czy może jest gdzieś indziej jakiś dowód który jednak jest logiczny i niepodważalny??
|
Pn kwi 20, 2009 16:23 |
|
 |
Vacarius
Dołączył(a): N gru 30, 2007 13:48 Posty: 1268
|
astrotaurus napisał(a): Jeśli taka prosta materia wymaga stworzenia to co dopiero powiedzieć o skomplikowanym stworzycielu? Jakiego on musi mieć stworzyciela ! A tamten to dopiero...! etc, etc...
hehehehehe

|
Pn kwi 20, 2009 17:58 |
|
 |
snafu
Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09 Posty: 1227
|
astrotaurus napisał(a): Już w pierwszym poście mówię wyraźnie, że chodzi mi o umysł ludzki i budowany w nim model świata. Temu też odpowiedziałem Tobie i Sewerynowi: "Nie istniały w ludzkiej świadomości". Nie kwestionuję fizycznego istnienia czegoś, co sobie istniało 14 mld lat, zanim byliśmy zdolni zdefiniować co to jest świat i co to są lata.  Nie twierdzę, że świat powstał fizycznie w chwili, kiedy małpolud dojrzał do zdefiniowania go. Tak się tworzy Bogów, ale nie świat. 
Więc jeśli chodzi o model świata tworzony w umyśle wówczas nie możemy mówić o dowodzie na nieistnienie czy też istnienie Boga. Nie mówisz o świecie, ale musisz się odwołać do konkretnego modelu.
Tak więc jak dla mnie sam obaliłeś swój dowód.
_________________ "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)
|
Pn kwi 20, 2009 17:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Johnny99 napisał(a): Nieprawda - definicja podana przez Epikurosa nie definiuje Boga jako coś w umysłach wierzących, tylko jako stwórcę nieba i ziemi. Wystarczy rozumieć co się czyta..... Kiedyś Icek - biedny, żydowski drwal znalazł w lesie niemowlę, a że sam był nawet bez kanapki nie miał jak nakarmić płaczącego dziecka, zatem, jak to pobożny człowiek, upadł na kolana, zaczął się modlić... i ... urosły mu piersi. Nakarmił dziecko, ale poszedł po pracy do rabina i mówi - Rebe, nie podoba mi się to: mężczyzna, drwal - z piersiami?! Jak już podobało się Bogu podrzucić mi niemowlę, to on nie mógł położyć obok sakiewki z pieniędzmi, żebym mógł to niemowlę wykarmić? Rebe pokiwał z politowaniem głową: - Ej, Icek, Icek, ty pomyśl tylko chwilę: po co Bóg ma wykładać gotówkę jak wystarczy cud ?! To tak, odnośnie znikających bez śladu postów.... po co się silić na argumenty jak wystarczy cud? A że post był w dużej mierze i tak powtórkowy, więc odtwarzanie sobie daruję.  Cytuj: soserious napisał(a): To dziwny dowód z tą definicją. Człowiek w epoce kamienia łupanego nie znał definicji atomu, prawda? Ale atomy istnieją i istniały od zawsze. Epikuros napisał(a): Tak czy inaczej brak definicji nie oznacza nieistnienia. Kiedyś nie było definicji mgławicy, więc nie istniała?  Uprasza się o czytanie nie po łebkach ..  Dopiero co odpowiedziałem , że już wcześniej odpowiedziałem i do tego jeszcze raz odpowiedziałem. Mogę jeszcze raz wkleić, choć nie podoba mi się to: Cytat: Już w pierwszym poście mówię wyraźnie, że chodzi mi o umysł ludzki i budowany w nim model świata. Temu też odpowiedziałem Tobie i Sewerynowi: "Nie istniały w ludzkiej świadomości". Nie kwestionuję fizycznego istnienia czegoś, co sobie istniało 14 mld lat, zanim byliśmy zdolni zdefiniować co to jest świat i co to są lata.  Nie twierdzę, że świat powstał fizycznie w chwili, kiedy małpolud dojrzał do zdefiniowania go. Tak się tworzy Bogów, ale nie świat.  Koniec cytatu. Epikuros napisał(a): Bawisz się w takie gierki językowe jak Anzelm, jednak nie jest to żaden dowód.
To własnie mnie dziwi, bo człowiek taki jak Ty powinien to zauważyć i jak już to podać bardziej eleganckie przesłanki na nieistnienie Boga, a tymczasem taka postawa zaciekłego bronienia owego sofizmatu wywołuje wręcz zapewne uśmiech na ustach katolików.
Cóż, Epikurosie, zauważyłeś zapewne jaki uśmiech na ustach katolików wywołuje bezpośrednie żądanie dostarczenia dowodu na istnienie Boga.
Są wtedy w swoim żywiole, mają to obcykane i mówią z pogardą: "Ty gupi jakiś żeś! Nasz Bóg jest tak przed ateistami schowany, że nigdy kawałka dowodu nie zobaczysz!" 
|
Wt kwi 21, 2009 12:25 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|