Z takiego zupełnie praktycznego punktu widzenia uważam, że kościół katolicki powinien albo zaakceptować homoseksualizm w swoich szeregach, albo znieść celibat. Jednak ze zniesieniem celibatu wiąże się poważny problem, a mianowicie taki, że kobieta bardzo mocno uzależnia mężczyznę za pomocą seksu, przez cały czas trwania związku. Związane jest to z prostą zasadą, że cokolwiek, co jest wystarczająco długo w centrum uwagi, jest w stanie przejąć władzę nad człowiekiem, a jeśli mąż kocha żonę, to uzasadnione jest to, aby była ona w centrum uwagi, włączając w to seks. Ale jest na to pewna rada. Być może to co napiszę wyda się komuś tendencyjne, ale moim zdaniem rozwiązaniem problemu byłoby gdyby duchowni mogli palić marihuanę, która po pierwsze powoduje w sposób mechaniczny, że nic nie jest zbyt długo w centrum uwagi - również seks (kto palił, ten wie), a po drugie nie uzależnia. W ten sposób kościół mógłby znieść celibat i uniezależnić księży od czegokolwiek, co mogłoby mieć negatywny wpływ na ich pracę, a kobieta, zanim związałaby się z duchownym, miałaby pełną świadomość, że nie będzie mogła uzależnić męża za pomocą seksu. W ten sposób seminaria automatycznie przestaną przyciągać homoseksualistów i rozwiąże się zasadniczy problem kościoła - pedofilia. Jednak z tym, co uważane jest dzisiaj za pedofilię wiąże się inna kwestia, bo aby rozwinąć u człowieka wysokie umiejętności współżycia i nie było potem "żony leżącej jak kłoda" lub "męża który się nie stara", uważam, że rodzice powinni uczyć dzieci wiedzy o seksie od małego. W aspekcie fizycznym, ojciec powinien uczyć córkę a matka syna, na tyle, na ile dziecko się tym interesuje, w taki sposób, aby nie powodować urazów cielesnych i kazirodztwa. Tyle na ten temat.

Z praktycznego punktu widzenia Kościół katolicki powinien to i owo... Niby dlaczego? Co takiego w zboczeniu homoseksualnym determinuje zniesienie celibatu?


To nie jest zasadniczy problem Kościoła.

Moim zdaniem jest.

Chyba, że jest nim ta przypowieść o kobiecie która powstała z żebra Adama, przez którą kobiety muszą czuć się bardziej ułomne. Ale to było wcześniej niż narodził się Chrystus?
Lepiej nie drążmy tematu co jest prawdziwym problemem kościoła

Nie widzę związku tej koncepcji ani z Kościołem, ani z niniejszym tematem.
Problemy Kościoła nie są skupione wokół zagadnień seksualnych. Seks bowiem jest przemijający, a życie jest wieczne. Kościół skupiony jest na jakości życia wiecznego wiernych.

Podstawowym problemem ludzkiej psychiki jest czas wymuszający umysłową aktywność pomiędzy podstawowymi biologicznymi czynnościami. A konkretnie to, że człowiek musi ten czas czymś zapchać, aby się dobrze czuć. Problem ten jednak nie występuje u zwierząt, dlaczego? Gdyby teoria Darwina była prawdziwa w kontekście człowieka, człowiek ewoluowałby równolegle w zakresie rozwoju umysłowego i zapewniania sobie dobrego samopoczucia w każdej chwili życia. Tak się jednak nie stało, co dowodzi, że albo ktoś próbował rozwój pewnego gatunku małpy nienaturalnie przyśpieszyć, albo po prostu ktoś próbował osiedlić się osobiście w zamierzchłej przeszłości na ziemi, z przymusu akceptując tutejsze warunki, wśród których największym problemem musiała być duża grawitacja, sprawiająca że czas płynął wolniej, niż umysł był do tego dostosowany. Jednak czasem mam niejasne wrażenie, że niektórzy ludzie pochodzą od małp.

Bla, bla, bla...
Czas nie jest ani problemem kościoła, ani nie jest związany z niniejszym tematem ...
Nawiasem, czas, w sensie transcendentalnym, nie istnieje.

A ty, nieuchronnie brniesz w off-top. I to w pełni świadomie.
Prawo karmy jest nieubłagane: jest przyczyna - będzie skutek.
Nauka dowodzi, ze prawa kosmiczne zawsze działają.

Obaczymy...

Zapraszam:
viewtopic.php?f=47&t=26361 - Człowiek nie mógł wyewoluować od małpich przodków

Czas nie jest dźwiękiem, bo dźwięk jest manifestacją Istoty.
Sex nie jest Istotą, tylko emanacją wzajemnej relacji Istot.

Masz jeszcze wiele wiedzy do połknięcia i życia do zaznania
Niech Cię Bóg prowadzi

Może lepiej owych świetych mężów kastrować i oszpecać?
Wtedy seks juz będzie tylko odległym wspomnieniem - okaleczona twarz odstrasza partnerów seksualnych.
A świety mąż poswięci sie w końcu sprawom "ducha"

Istot czego?

Istot w sensie "Beings" - samodzielnych, pojedynczo żyjących, osób.

No to używaj swojego własnego języka, a ja będę używał swojego

Znaczy, co konkretnie postulujesz?
I czy to jest już faszyzm, czy tylko jego przedsionek?

Scooter2100, ja używam sformułowań i języka powszechnie znanego.
A Ty - jesteś wolny. W sensie Free.

Prawdopodobieństwo zamiany pokuty na tortury rośnie wraz ze wzrostem stopnia zażyłości ze spowiednikiem. Nie bierzesz tego pod uwagę.