O kosmitów ci chodzi, Rutus?

Czytałem, ach, dawno temu (jeszcze w szkole) o tzw. obrzydliwych dowodach, i wśród nich było drzewo, które przechodziło przez szereg warstw osadowych z różnych okresów. Najciekawsze było w tym, że drzewo owo zachowywało jedność anatomiczną, a jednocześnie było zgodne co do datowania z każdą z warstw, przez które przechodziło...
Wówczas odnotowałem to jako taką sobie ciekawostkę, a książka dawno temu już poszła na makulaturę. Czego obecnie mogę jedynie żałować.

Jaki był tytuł tej książki?

To było tak ze 35 lat temu. Pamiętam jedynie, że była cienka, żółta i formatu akademickiego.

Pojedziemy z tym Hovindem, choć oglądnie tego wcale nie jest przyjemne. Facet jest napuszony a gada takie bzdury, że uruchamia się odruch wymiotny (dosłownie).

Początek to czcze przechwałki. On tak uczył biologii, jak jak spacerowałem po Księżycu, co najwyżej oduczał biologii. Dyplom kupił (za 4899USD, sprawdziłem), specjalizacja: edukacja chrześcijańska (cokolwiek to znaczy).
Rzuca się, że chce debatować z Dawkinsem a nie zna podstawowych pojęć z zakresu biologii. To już jest chore.
Czepia się definicji słowa "ewolucja". Specjalnie, żeby namieszać. Co ma ewolucja gwiazd (procesy fuzji atomowej) do ewolucji biologiczne? Tyle co ewolucja biologiczna do ewolucji bohatera romantycznego w utworach Mickiewicza. A on o tym chce debatować! A ludzie chcą tego słuchać! To jest porażające.
Przyczepił się do nazwy "wielki wybuch". Oczywiście zrozumiał z kosmologii mniej więcej tyle, co rozgarnięty dwulatek - słowa były podobne, to się przyczepił. Nawet nie wiedział o istnieniu reliktowego promieniowania tła! O nukleosyntezie albo o przesunięciu ku czerwieni nie ma co mówić, to nie jego poziom.
Potem opisuje, że nikt nie widział fazy powstawania gwiazd. Nie dość, że z teorią ewolucji nie ma to nic wspólnego, to na dodatek jest to nieprawda. Dwie sroki bez ogonów?
Przyczepił się również do biogenezy (że niby nie zachodzi i nie wiadomo jak). Argumentum ad ignorantiam, na dokładkę z błędem merytorycznym, bo wiadomo jak zachodzi proces biogenezy - zaprezentowałem skrócony opis w oddzielnym wątku.
I wreszcie przechodzi do czegoś, co choćby w przybliżeniu jest podobne do biologii. Mianowicie wspomina o baraminie - sztucznie wymyślonym pojęciu "rodzaju stworzonego". Bez podstaw merytorycznych i opisu naukowego. O tym też już pisałem. Pojęcie baramin nie istnieje w obiegu naukowym gdyż jest wewnętrznie sprzeczne, wiedzą o tym sami kreacjoniści, ale nie chcą na głos przyznać.
Ciekawostką techniki "dowodzenia" Hovinda jest to, że podaje przykład zjawiska nieistniejącego (tym razem zmiana psa w nie-psa) i brak tego zjawiska ma być dowodem na nieistnienie zjawiska, które jest sprzeczne z jego postulatem. To chore.
Czy komuś stwierdzenie "pies wyewoluował z kamienia" czegoś nie przypomina? Takie głupoty ludzie oglądają a potem na tym forum pojawiają się równie głupie wątki. To właśnie pokłosie głupoty rozsiewanej przez Hovinda. Już ponad rok temu pisałem o społecznej szkodliwości kreacjonizmu i moje obawy się potwierdzają.
Kolejną ciekawostką jest to, że aby obalić jakiś wywód naukowy powołuje się na wypowiedzi i dane głoszone przez ... innego kreacjonistę, aby potem powiedzieć, że to głupie (tak było np. z Baltonem Davidheiserem, "zoologiem" kreacjonistycznym, Hovind powołał się na to, co tamten powiedział o astronomii a potem na tej podstawie stwierdził, że dane astronomiczne i astrofizyczne są głupie...), niezła technika, prawda?
Kolejną techniką jest powoływanie się na przestarzałe i już skorygowane dane naukowe. Tak było w przypadku powoływania się na dane o dodatniej krzywiźnie przestrzeni (oczywiście Hovond nie użył tak precyzyjnego określenia, on tego po prostu nie umie) w sytuacji, kiedy od kilkunastu lat (po całej serii pomiarów) wiadomo, że krzywizna przestrzeni jest ujemna...
Spostrzeżenie - Hovind jak ognia unika cytowania artykułów z czasopism sensu stricte naukowych. Zazwyczaj ogranicza się do cytowania książek dla niższych klas szkół podstawowych lub zgoła z publikacji dla dzieci (słownie raz zacytował jedno zdanie z Scientific American, ale to jest czasopismo popularno-naukowe, nierecenzowane).


Więcej nie mogę (a to dopiero pierwsze 10 minut filmu z 90 ogółem). To jak kłócenie się z przedszkolakiem, który się uparł, że drzewa spacerują. Takiemu również się nie wytłumaczy...

W Boga wierzyć można, a w ewolucję nie trzeba!
W ewolucję nie trzeba wierzyć, bo ewolucja jest naukowo sprawdzalna.
Natomiast wierzenie że ewolucja jest przyczyną powstania świata materialnego świadczy o zupełnej głupocie wierzącego.
Ewolucja jest jedynie procesem zmieniającym świat, ale ten proces nie działa samoistnie, on też musi mieć swoją przyczynę, bo na tym świecie nic nie dzieje się bez przyczyny.

Zgdadza się - na tym świecie. Jednak istnienie/nieistnienie przyczyny sprawczej tego świata wykracza poza jego prawa. Można równie dobrze uznawać, że powstanie naszego świata nie wymagało zaistnienia jakiejś przyczyny.

Akurat działa na zasadzie interakcji materii ożywionej ze środowiskiem,nie bez obiektywnej przyczyny,którą na pewno nie jest biblijny Bóg

'Wiara chrześcijańska polega na czymś innym niż zgadywanie fizycznych przyczyn świata. Bóg nie jest fizyczną przyczyną świata, ale tajemnicą jego sensu'./T.Halik/

Jeżeli w poznawalnym świecie nic nie dzieje się bez przyczyny, to jak można, będąc logicznie myślącym, wierzyć że coś powstało bez przyczyny?! To może tylko głupiec!

Kris!
"Akurat działa na zasadzie interakcji materii ożywionej ze środowiskiem,nie bez obiektywnej przyczyny,którą na pewno nie jest biblijny Bóg "

A kto/co?!

"Ewolucja to zmiana jakościowa,materii nieożywionej w ożywioną "

Przykład?

Wirusy,a właściwie, ich przedpotopowi przodkowie

To mi nic nie mówi. Rozszerz temat.

A pierwsze pytanie?

Zmiana materii nieożywionej w ożywioną to abiogeneza. A w sensie ogólnym powstanie życia to biogeneza.
viewtopic.php?f=47&t=30984

Abiogeneza została dawno temu obalona przez Pasteura:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Abiogeneza