Pani Liza zaczęła epatować obiecankami dotyczącymi wiedzy fachowej przy okazji prezentując "dowody" na poziomie pana Gduli. To przykre.
Ale do rzeczy:
Liza napisał(a):
Widzę taki mechanizm. To młoda matka, więc jej mózg ma inny skład chemiczny skłaniający ją do bezwględnej opieki nad dzieckiem (w jednym z postów pisał o tym Cawilian). Jej reakcja na zagrożenie będzie więc inna niż pozostałych osobników. Przywołana sytuacja jest dla mnie wynikiem porwania emocjonalnego. Reakcja nawet nie została skonsultowana z mózgiem rozumnym.
Podobna sytuacja może dotyczyć zdarzenia, kiedy na moście wykoleił się pociąg i wpadł do wody. W przedziale jechali rodzice z niepełnosprawną córką (w wózku inwalidzkim). Zrozpaczeni rodzice ratowali wózek z córką, który osuwał się w głębiny. Wszyscy zginęli.
W nagłych sytuacjach emocjonalnych wyższe ośrodki ustępują pierwszeństwa układowi limbicznemu.
Właśnie Pani
zaprzeczyła wszystkiemu, co broniła jeszcze kilka miesięcy temu.
Przypomnę: niedawno zwierzęta były wedle Pani religijnych uniesień czymś absolutnie niższym, gorszym i nieporównywalnym w stosunku do nas, wielkich, wspaniałych i obdarzonych "Boskimi" cechami ludzi. Doszło do tego, że stany mentalne u małp identyczne jak u ludzi nazywała Pani "trasowaniem małpki" byle tylko
nie przyznać, że są to stany identyczne (chodziło o zdolność do mówienia, rozumowania, świadomość, umiejętność budowania więzi społecznych i tworzenia kultur).
Aktualnie wszystkie te wskazania dowodzące "boskości" naszych niezwykłych zdolności są dla Pani porównywalne z identycznymi stanami u zwierząt i sama Pani je opisuje doszukując się podobieństw.
Wedle Pani własnego stylu drwienia z innych właśnie
podkuliła Pani ogon. Oczywiście nie przyznając tego publicznie, publicznie ogłasza Pani, że to inni ów "ogon" podkulą. Ciekawa technika projekcji, prawda?
Liza napisał(a):
Różnice w wachlarzu reakcji wynikają z budowy kory nowej i bogactwa połączeń neuronowych.
Prawda, że u zwierząt całość tego tematu jest identyczna? Znowu Pani robi to samo - kiedyś zwierzęta były bezwolnymi maszynkami a ludzie "istotami uduchowionymi", ale przyciśnięta do muru jednak przyznaje Pani, że wszelkie zjawiska są
identyczne po obu stronach.
Ponownie ukryte
pokulanie ogona.
Liza napisał(a):
Mechanizm biologiczny bardzo daleki, więc może obejmować i niższe formy zwierząt.
Jaka pewność siebie? Badała Pani delfiny? W trakcie jest wielki program badawczy mający na celu zrozumienie mowy delfinów, bo fakt, że one mówią już jest
potwierdzony. Potrafimy nawet z "rozmów" wyodrębnić imiona osobników w stadzie, oczywiście imiona nadawane jednym delfinom przez inne, nie przez ludzi.
Co wtedy? Mechanizm społeczny u delfinów również będzie "bardzo daleki"? A może jest prawie identyczny?
Tak się Pani boi, że zwierzęta jednak
nie różnią się wiele od ludzi? To Pani uwłacza?
Znowu bagaż mitologii zawadza w myśleniu.
Liza napisał(a):
Uważaj z takimi teoriami, bo jak przejdziemy obszar badań neurobiologicznych (i Liza uruchomi zasoby swych możliwości analitycznych) to odejdziesz z podkulonym ogonem.
Neurobiologia już od kilkunastu lat twierdzi, że
łatwiej wyleczyć z religijności niż z homoseksualizmu. Ciekawe, że to religijni chcą leczyć homoseksualistów a nie odwrotnie, czyżby nietolerancja?
Ciekawym przykładem jest zespół chorobowy znany jako
nerwica eklezjogenna: nerwica spowodowana przez dogmatyzm kościelny (rozumiany jako każda przesada w traktowaniu religijności stającej się celem w samym w sobie) a objawiająca się poprzez problemy i dewiacje seksualne ale także zaburzenia lękowe oraz zaburzenia osobowości. Według psychiatrów nerwice takie występują
stosunkowo często i wyrażają się w formie „religijnego strachu” oraz depresyjności, w której dominującą rolę pełni
poczucie winy (już o tym pisałem).
Z homoseksualizmem jest gorzej (tzn. leczenie nie jest takie oczywiste)...
Czy sprawdziła Pani, czy aby Pani "przypadek objawieniowy" nie był aby związany z jakimś małym zatorem w mózgu? Bo raczej nie pasuje do nerwicy eklezjogennej.
Co by nie było, to się
da leczyć, nie wolno się poddawać.
Liza napisał(a):
Rutusie: mózg nie jest taki prosty jak równania matematyczne. Ośrodki decyzyjne często trudno zidentyfikować, ponieważ są rozsiane w mózgu i okablowanie neuronowe leży w brei hormonów, związków chemicznych i pierwiastków z całej tablicy Mendelejewa.
Żadna nowina. U ludzi tak samo, jak i u zwierząt.
Czyżby znowu zawoalowane
podkulanie ogonka? W końcu przyzna Pani rację, że zwierzęta (niektóre) również mają samoświadomość identyczną, jak ludzka. A wtedy okaże się, że z tymi dogmatami religijnymi o "wyjątkowości" jest coś grubo nie tak.
Czy zdaje sobie Pani sprawę (piszę to jak najbardziej poważnie), że poziom pojęć rozumianych przez szympansy i goryle jest tak podobny do naszego, że spokojnie i bez większego wysiłku dałoby się im wmówić dowolną religię (jak dzieciom)?
Tylko, że na szczęście małp nikt nie zamierza
krzywdzić, niestety względem dzieci nie jesteśmy tak litościwi, po prostu szczenięta
Homo sapiens nie są gatunkiem zagrożonym wyginięciem...
Liza napisał(a):
Żyjącym na wolności małpom (badania Brothers'a) przecinano połączenia między korą i ciałem migdałowatym. Po wypuszczeniu małpy potrafiły poradzić sobie ze zwykłymi zadaniami, takimi jak zdobywanie pożywienia i wspinanie się na drzewa, ale zatraciły zupełnie zdolność odpowiedniego reagowania emocjonalnego na inne osobniki w stadzie. Nawet jeśli któraś z ich towarzyszek zbliżyła się do nich w przyjaznych zamiarach, te nieszczęsne zwierzęta uciekały i ostatecznie zaczynały żyć samotnie, unikając kontaktów ze swym stadem.
U ludzi efekt takiego zabiegu byłby
identyczny (świadczą o tym przypadki obserwacji osób po różnego rodzaju wypadkach, bo nikt z przyczyn etycznych nie przeprowadzi takiego zabiegu na ludziach). O czym świadczy taka identyczność efektów?
Dla dodania kolorków temu przykładowi dodam, że człowiek bez żadnego przygotowania (bez wcześniejszych kontaktów) bezbłędnie, bezproblemowo i całkowicie automatycznie
rozumie mimikę twarzy bonobo. Tego Pani nie skomentuje? A rozumienie mimiki twarzy jest cechą bardzo istotną i zrozumiałą teoretycznie wyłącznie w obrębie
jednego gatunku.
Pani "ogonek" robi już
drugie okrążenie w drodze "do spodu".
Liza napisał(a):
Przytoczyłam jedno z doświadczeń Brothers'a, psychiatry z Kaliforni, który prowadził badania dotyczące neurologii empatii. Wskazał na kluczową rolę ciała migdałowatego i jego połączeń z okolicą asocjacyjną kory wzrokowej. Badania prowadził na małpach. Empatię nazwał umiejętnością komunikacji emocjonalnej.
Znowu
zaprzeczenie samej sobie. Najpierw "głupie małpki" żadnej empatii
nie miały, teraz przytacza Pani badania, które jasno mówią, że takie zjawisko
istnieje, i to nie u blisko z nami spokrewnionych szympansów (wtedy nawet to Pani uwierało) ale u znacznie dalszych rezusów (bo na takich małpach prowadził badania Leslie Brothers) już i owszem. Co ciekawe - do przeprowadzenia takich badań skłoniły go efekty, jakie zaobserwowano u pacjentów z uszkodzeniem prawego płata czołowego.
Znowu powołuje się Pani na podobieństwa (i to bardzo głęboko posunięte - empatia to nie rzucanie kamieniami!) pomiędzy percepcją ludzi i zwierząt. I znowu stoi to
w jawnej sprzeczności z tym, co sama Pani głosiła całkiem niedawno.
To jak to jest? Ludzie są emocjonalnie i duchowo podobni do zwierząt czy całkiem odmienni?
Znowu
podkuli Pani "ogon"?
Liza napisał(a):
Odczytywanie emocji angażuje połączenia między korą a ciałem migdałowatym, które odgrywają kluczową rolę w przygotowaniu odpowiedniej reakcji. Wartość takiego układu dla przetrwania naczelnych jest oczywista. Spostrzeżenie zbliżającego się innego osobnika powinno uruchomić specyficzny schemat (reakcji fizjologicznej) i bardzo szybko dostosować zachowanie do jego zamiaru, którym może być ugryzienie, spokojne zabiegi pielęgnacyjne czy kopulacja.
W empatii tkwią korzenie moralności uważa M.Hoffman, badacz empatii. Stawia on hipotezę, że zdolność empatii (stawiania się na miejscu innej osoby) skłania nas do przestrzegania pewnych zasad moralnych. Im więcej empatii wykazujemy (badania USA, Niemcy) tym bardziej cenimy zasadę moralną.
A takie objaśnienia przypominają mi "techniki dowodzenia" stosowane przez
Andrzeja Gdulę. Dużo mądrych określeń i opis, który
nic nie wnosi do dyskusji.
Zwłaszcza do dyskusji o różnicy pomiędzy poziomem świadomości u ludzi i zwierząt. Jak sama Pani widzi, wielkie różnicy nie ma. W niektórych przypadkach wręcz nie da się powiedzieć o jakiejkolwiek różnicy prócz różnicy w naleciałościach kulturowych. Różnica pomiędzy Pani wpisami a wpisami pana Gduli polega na tym, że Pani wpisy są realnie sensowne, wpisy pana Gduli potrafią być absurdalne i całkowicie bezsensowne (tylko upchane neologizmami).
Znowu "ogonek"?
Liza napisał(a):
Lobotomia
Egas Moniz (autor lobotomii) (...)
Dalej "dowodzenie" a'la Gdula.
Chyba stać Panią na coś więcej niż dublowanie technik oszusta?
A może "ogonek" po raz kolejny?
Reasumując: W przedziwny sposób zmieniła Pani taktykę. Kiedyś chciała mnie Pani "zjeść" za to, że ośmieliłem się porównać poziom doznań ludzi i zwierząt. Obecnie przedstawia Pani całą serię rzetelnych danych świadczących o tym, że wcale się od zwierząt
nie różnimy (zaprezentowała Pani dowód na to, że nawet tak skomplikowane zjawisko społeczne jak empatia jest obecne nawet u
tak niskim poziomie jak u rezusów - wspólny przodek z człowiekiem dawniej niż 15 mln lat temu, dla niezorientowanych - to dużo).
Sama Pani widzi, że wcześniejsza argumentacja z użyciem treści mitologicznych zaprowadziła
na manowce.
A'propos Pani religijnego snu - a jakby przyśnił się Pani garnek pełen kiszonej kapusty, to w co by Pani teraz wierzyła? A jakby to była grochówka?