Mam w nosie. Może być liczony i od głośnego pierda znanego cesarza występującego przed ludem. Taki jest przyjęty na świecie i muszę się dostosować. Kapujesz? "Dostosować", nie "honorować".

Masz problem z rozumieniem słowa pisanego?

Nie musisz się dostosować ,nikt cię nie zmusza.
Równie dobrze mógłbyś się dostosować do Wiary ,jednak tego nie robisz . Oznacza to że działasz wybiórczo. Uznajesz skutek nie uznając przyczyny stając się nie racjonalnym.

Ty masz pojęcie co piszesz?
Porównujesz kalendarz do wiary?
Może jestem mało racjonalny bo jem chleb, który jest uważany u Was za ciało boże?
Jestem mało racjonalny obchodząc święta boga w któego nie wierzę, by zrobić przyjemność rodzinie?
A możę mało racjonalne jest to, że mieszkam w kraju który jest praktycznie Chrześcijański? Powinienem się wyprowadzić?

Z każdym kolejnym wnioskiem bijesz na głowę absurdalność poprzedniego.

A ja mam pytanie do Seweryna: co znaczy, że honoruję kalendarz? Ja niczego nie honoruję. Stosuję. Mnóstwo rzeczy się stosuje, co nie znaczy, że się je honoruje. Stosuję system dziesiętny, co nie znaczy, że go honoruję. Katolicy powinni stosować system trójkowy, w końcu ich Bóg jest trójdzielny, czy jakoś tak. Ja stosuję też prezerwatywy i krem do twarzy co nie znaczy że czczę ich twórców, czy nawet zastanawiam się nad tym, skąd się wzięły. Ot, używam. A co powinnam zrobić, żeby zasłużyć według ciebie na miano ateisty?
P.S. Radzę wyrzucić z domu choinkę, wszak to pogański zwyczaj.

Kalendarz jest liczony od narodzin syna Bożego który jest nierozerwalny od wiary, więc jak mam go nie porównywać. On sam co roku przypomina o Bogu i wierze .To nie absurd to fakt.

Chrześcijanom przypomina o bogu i wierze, dla innych to po prostu... nowy rok i tyle.
Może naprawdę trudno Ci to zrozumieć, ale powtórzę to jeszcze raz.
Mogli dać początek w jakimkolwiek zdarzeniu.
Nie obchodzi mnie początek. Dla Ciebie jest ważny, dla mnie nie. Taki jest fakt. Dla mnie ważna jest funkcjonalność, której nie trzeba zmieniać skoro działa doskonale.

Chyba nic bo tak na prawdę Ateistów nie ma, są tylko osoby zaprzeczające rzeczywistości, np. uznając skutek nie uznają przyczyny.

A ja tam lubię wiedzieć w jakiej rzeczywistości żyję. I obchodzi mnie świat w którym żyję. Chyba dlatego wierzę w Boga.

"Nie obchodzi" w sensie - "Wiem co to, ale co z tego?"
Jeszcze raz mam powiedzieć?
Obchodzi mnie tylko funkcjonalność kalendarza.

W porządku . Ja natomiast jestem ciekawy świata i patrzę dalej niż na czubek własnego nosa. Sprawdzam co z czego wynika i do czego zmierza.

A skąd te wnioski.

Stąd

i stąd :

Pisząc o czubku nosa nie zauważyłem tego: