Cytuj:
Zgodzi się ze mną ten każdy co cokolwiek wie o sobie, że kiedy dokonujemy analizy świata, kiery żonglujemy argumentami na korzyść lub przeciwko jakiejś tezie, to analizujemy obraz świata, który mamy w głowie, nie świat sam jakim on jest.
Problem w tym,że a) świat realnie istnieje,a jeśli nie to nawet istnieją myśli,więc wniosek:zawsze coś istnieje,jeżeli nie świat to myśli,ale skąd myśli?Ze świata ,więc :sąd egzystencjalny:konkretny byt np:"P" istnieje i jest żródłem myśli,możemy nad tym czynić akt refleksji,ale pierwotny jest zawsze fakt istnienia.
Więc jeżeli istnieje byt konkretny np:"P" i od niego nasze myśli to jest on złożony bo poznajemy jego istnienie przez istotę,więc jest złożony z istoty i istnienia:aktu,możności.
Więc jeżeli jest złożony to nie ma swej przyczyny w sobie i nie daje sobie swego istnienia,więc ma przyczynę z zewnątrz.Tak jak człowiek buduje dom,dom więc nie ma przyczyny sam w sobie,ale na zewnątrz w człowieku o rozumie i wolnej woli.Jeżeli miałby ten dom przyczynę w sobie byłby niezłożony,czyste istnienie,tak nie jest bo gdyby tak było uzasadnialiśmy byśmy coś przez nic,czyli byt przez niebyt,nie może coś być jednocześnie przyczyną i skutkiem siebie samej,bo jeżeli tym samym jest akt i możność to nie ma nic,bo jeżeli jest tylko akt to jednocześnie nie ma możności ,a jak nie ma możności aktu to nie ma aktu,więc byt przez niebyt tak nie można bo neguje to zasadę sprzeczności.Jeżeli jest tylko możność ,a nigdy nie ma aktu to nie ma nic,bo jest tylko czysta możność czyli tak naprawdę jest nie-byt możności do aktu-bytu,ale poprzednio dowiedliśmy,że coś jednak istnieje ,więc nie ma tylko czystej potencjalności i nie ma tylko czystego aktu,ale jest i możność i akt ją realizujący.To podstawa bytowego pluralizmu.
Dalej więc musi istnieć Akt Czysty,niesprzeczny,którego istotą jet istnienie i ,który to istnienie daje bytom przygodnym złożonym z istoty i istnienia,tylko on jest całkowicie z istoty i istnienia niezłożony,czyli prosty-niezłożony:Czyste Istnienie i daje swe istnienie bytom przygodnym złożonym i jest w stosunku do nich Aktem Czystym ,aktualizuje ciągle byt przygodny,czyli utrzymuje go w istnieniu ciągle,nieustannie,Jest On Absolutem-Bogiem bo ma rozum i wolę.Jak daje to istnienie bytom przygodnym?
Mianowicie,tak:z niczego: Zdaje się, że stwarzać nie znaczy: czynić coś z niczego, bo :
1. Augustyn pisze: „Czynić, dotyczy tego, czego zgoła nie było, za to ‘stwarzać’ znaczy tworzyć coś, dobywając z tego, co już było” 1.
2. O wartości czy poczesności działania i ruchu stanowią ich kresy: wyjściowy i dojściowy. Otóż pocześniejsze jest działanie idące z dobra w dobro i z bytu w byt, niż z niczego w coś. Lecz stwarzanie uchodzi za najpocześniejsze działanie i za pierwszą spośród wszystkich czynności. A więc nie idzie: z niczego w coś, lecz raczej: z bytu w byt.
3. Przyimek ‘z’ nawiązuje do jakiejś przyczyny; najbardziej bodajże do materialnej, ot jak w powiedzeniu: posąg jest ze spiżu. Lecz ‘nic’ nie może być materią bytu ani też w jakiś sposób jego przyczyną. A więc ‘stwarzać’ nie znaczy: czynić coś z nicości.
Wbrew temu glosa do słów: „Na początku stworzył Bóg niebo” itd.2, powiada: „stwarzać znaczy czynić coś z nicości” 3.
Odpowiedź: Jak to już wyżej powiedziano4, trzeba brać pod uwagę nie tylko wyłanianie jakiegoś poszczególnego bytu y jakiego s poszczególnego twórcy, lecz także wyłanianie całego bytu z powszechnej przyczyny, którą jest Bóg; i to właśnie wyłanianie oznaczamy nazwą: stwarzanie. Otóż to, co pochodzi z czegoś na sposób wyłaniania partykularnego (poszczególnego) nie istnieje przed wyłonieniem; np. gdy człowiek się rodzi, to wpierw nie było człowieka, ale człowiek staje się z nie-człowieka, a białe z nie-białego. Jeżeli przeto bierzemy pod uwagę wyłanianie całego bytu powszechnego z pierwszego początku, to niemożliwe jest, żeby jakiś byt istniał przed tym wyłanianiem. Otóż ‘nic’ znaczy to samo, co ‘żaden byt’. Jak więc zrodzenie człowieka ma za punkt wyjścia ten niebyt (partykularny), którym jest ‘nie człowiek’, tak stwarzanie, które jest wyłanianiem całego bytu, ma za punkt wyjścia niebyt, którym jest ‘nic’. /24/
Na 1. Augustyn stosuje tu jedno z wielu znaczeń nazwy nstwarzaćn mianowicie o ile stwarzać (creare) oznacza podniesc kogoś do wyższej godności, ot jak się to np. mówi: kreować kogoś biskupem. Ale, jak widać z tego co powiedzieliśmy5, nie w tym znaczeniu
my tu mówimy o stwarzaniu.
Na 2. O randze i gatunku zmian (mutatio) nie stanowi punkt wyjściowy ale dojściowy czy docelowy. Przeto za tym doskonalszą i za bardziej pierwszą-podstawową uchodzi jakaś zmiana, im jej punkt dojściowy jest pocześniejszy i bardziej pierwszy podstawowy; i to nawet gdy punkt wyjściowy - który przeciwstawia się punktowi dojściowemu - jest mniej doskonały. Stąd to, aczkolwiek powstawanie (genera tio) jest zasadniczo pocześniejsze i bardziej pierwsze (podstawowe) niż przemienienie (alteratio), jako że forma substancjalna jest pocześniejsza niż forma przypadłościowa, to jednak utrata formy substancjalnej, co staje się punktem wyjściowym w powstawaniu, jest czymś niedoskonalszym - gorszym niż przeciwieństwoa, co jest punktem wyjściowym w przemienieniu. Podobnie i stwarzanie: jest bardziej doskonałe i bardziej pierwsze (podstawowe) niż powstawanie i przemienienie dlatego, że punktem dojściowym jest cała substancja rzeczy, a tym, co nasza myśl ujmuje jako punkt wyjściowy, jest poprostu niebyt. /25/
Na 3. W powiedzeniu ‘czynic coś z niczego’, przyimek ‘z’ nie oznacza przyczyny materialnej, a tylko porządek czy kolejność; ot tak, jak w powiedzeniu: ‘z rana robi się południe’ to jest: ‘rano się skończyło, nastało południe’. Należy jednak zważyć, że przyimek ‘z’ może albo zawierać przeczenie, jakie kryje się w wyrażeniu ‘nic’, albo może być zawarte przez nie. W pierwszym wypadku stwierdza się porządek czy kolejność i uwidacznia się porządek czy następstwo: tego, co jest, wobec tego, co uprzednio nie jest. W drugim wypadku, tj. jeś1i przeczenie zawiera ów przyimek, zaprzecza się istnieniu porządku czy kolejności, co ma sens: ‘jest uczyniony z niczego’, tj. ‘nie jest uczyniony z czegoś’; to tak, jakbyś się wyraził: ‘ów człowiek mówi o niczym’, bo nie mówi o czymś. Gdy więc mówi się, że coś jest uczynione z niczego, to ziszczają się tu oba powyższe znaczenia. Lecz, jak powiedziano, według pierwszego ów przyimek ‘z’ wyraża porządek czy kolejność; według drugiego zaś wyraża związek z przyczyną materialną, której istnieniu przeczy.
Kolejna argumentacja:
Kluczowy argument Dawkinsa przeciw istnieniu Boga
W swej dość popularnej już książce pt. Bóg urojony Richard Dawkins prezentuje pewne dość specyficzne rozumowanie mające świadczyć przeciw istnieniu Boga. Fred Hoyle w swym słynnym już dziś argumencie postulował, że prawdopodobieństwo przypadkowego powstania życia na Ziemi jest tak małe jak prawdopodobieństwo przypadkowego złożenia się Boeinga 747 wskutek huraganu jaki przeszedł po złomowisku. W oparciu o ten argument Dawkins konstruuje swój dwuczłonowy kontrargument, który uważa za niemalże dowodzący nieistnienia Boga:
1) Skoro prawdopodobieństwo przypadkowego powstania znanego nam życia jest znikome, z powodu złożoności i niezwykłej komplikacji biologicznej owego życia, to jeszcze bardziej znikome jest istnienie twórcy tego życia, bowiem musi on być przynajmniej tak samo lub nawet jeszcze bardziej skomplikowany niż jego dzieło.
2) Jeśli złożoność i stopień komplikacji biologicznej życia na Ziemi wyjaśniamy istnieniem jakiegoś kreatora, to musimy przywołać do istnienia jeszcze bardziej złożonego kreatora, który wyjaśniłby nam skąd wzięła się złożoność tego pierwszego kreatora. A to jest regres ad infinitum, więc należy odrzucić istnienie jakiegokolwiek kreatora.
W rozumowaniu tym wyczuwa się echo słynnego argumentu Betranda Russella, który w swej popularnej broszurce pt. Dlaczego nie jestem chrześcijaninem? twierdził, że skoro ktoś mówi, iż istnienie świata tłumaczymy za pomocą istnienia takiej jego przyczyny jak Bóg, to musimy też znaleźć przyczynę dla owej przyczyny. Powyższe rozumowanie Dawkinsa jest jednak nie tylko nieudolnym klonem myśli Russella, ale w rzeczywistości ma ono dużo więcej słabych punktów, co czyni je dużo łatwiejszym do podważenia, niż zręczniej obmyślany argument Russella.
Po pierwsze, argument Hoyle’a tyczył się raczej procesu formowania życia, nie samej złożoności życia. Ta ostatnia była tylko finalną cegiełką rozumowania dołożoną do jego argumentu, która doprowadziła go do takiego a nie innego wniosku. Rzecz w tym, że Hoyle wcale nie uważał, że sama złożoność życia implikuje tu problem. Uważał natomiast, że to właśnie stopniowy, przypadkowy i chaotyczny proces formacji życia, w taki sposób w jaki pojmują go naturaliści neodarwinowscy, powołał do istnienia jego argument. Dlaczego Hoyle użył przykładu huraganu, czegoś tak przypadkowego i chaotycznego? Dlatego właśnie, że przypadkowe powstanie życia było dla niego czymś tak chaotycznym i bezładnym jak wspomniany huragan na złomowisku. Nie wchodząc już w skomplikowane rozważania o tym, czy życie powstając przypadkowo musiało formować się akurat za pomocą takich właśnie procesów, faktem pozostaje, że Hoyle mniej więcej tak to widział. A więc ustaliliśmy, że sednem jego wniosków był przede wszystkim proces powstania życia, nie sama jego złożoność. Natomiast Bóg, jako teistyczny kreator życia, nie ma w sobie żadnego powiązania pomiędzy procesem powstawania a złożonością, ponieważ po prostu z definicji, jako byt konieczny (a nie przygodny) nie powstał, nawet jeśli w ogóle jest w jakikolwiek sposób złożony (co też jest dyskusyjne, ale o tym niżej). Już choćby z tej przyczyny porównanie Dawkinsa jest błędną analogią.
Czy złożoność może zostać wytworzona tylko przez większą złożoność?
Jak widzieliśmy, Dawkins zakłada, że skoro proces życia jest bardzo złożony, to jego kreator „musi” być jeszcze bardziej złożony. Innymi słowy Dawkins zakłada, że istnienie obiektu o danej komplikacji wymaga istnienia obiektu o jeszcze większej komplikacji, który powołałby go do istnienia w takiej czy innej formie. Jednakże to założenie również jest błędne lub co najmniej bezpodstawne i dyskusyjne. Nawet najprostsze procesy lub mechanizmy mogą tworzyć dużo bardziej złożone procesy od siebie, i odwrotnie. Na przykład jakakolwiek prosta do bólu metoda szyfrowania może tak zagmatwać jakąkolwiek informację, że potrzeba niezwykle złożonych maszyn deszyfrujących, które złamią ów skomplikowany szyfr, jeśli w ogóle go złamią. Człowiek jest w stanie skonstruować nawet stosunkowo prosto działające maszyny liczące (nawet zwykłe ręczne liczydła), których poziom komplikacji w zakresie zdolności rachowania przekracza dużo bardziej jego własne zdolności rachowania. Jednym prostym ruchem można wykreować niemal dowolny chaos o dużym stopniu skomplikowania. Niezwykle proste równomierne podmuchy wiatru mogą układać chmury, lub cokolwiek innego, w skomplikowane wzory lub złożone i trudne do uporządkowania ciągi. Zwykły prosty do bólu spadek temperatury może tworzyć niezwykle złożone i regularne wzory skrystalizowanej wody na szkle. Można wyobrazić sobie wiele innych prostych mechanizmów, powstałych nawet na drodze przypadku, które tworzą dużo bardziej złożone procesy od siebie. Dawkins sam zresztą zakłada jako naturalista darwinowski, że proste i jednostajne procesy ewolucyjne przypadkowo formowały życie od czegoś prostszego ku coraz większym formom złożoności. Tutaj odwrócenie tego porządku już mu jakoś nie przeszkadza.
A zatem, jeśli chodzi o stopień komplikacji ontologicznej to wcale nie musi tu istnieć zależność między jakimś procesem coś kreującym, a tym czymś, co jest wynikiem owej kreacji. Bóg wcale nie musi mieć w sobie skomplikowanych ciągów DNA, aby tworzyć je same. Może być wręcz ekstremalnie prosty, składający się wręcz z jedności, przeciwieństwa jakiejkolwiek złożoności, jak uczył Tomasz z Akwinu (i nie tylko). Jak niezwykle trafnie zauważył William Lane Craig, komentujący ten błąd w rozumowaniu Dawkinsa w jednym z poświęconych mu esejów, „Dawkins ewidentnie pomieszał idee umysłu, które istotnie mogą być złożone, z samym umysłem [boskim – przyp. aut.], który jest niewiarygodnie prostą rzeczywistością”. Umysł Boga, ani nawet sam Bóg nie składa się ze skomplikowanych kombinacji elementów materii, stąd nie jest złożony jak świat, który został przez ten umysł stworzony. Tym samym złożoność dzieła stworzenia nie pociąga za sobą złożoności jego twórcy i w tym właśnie subtelnym punkcie tkwi zasadniczy błąd we wnioskowaniu Dawkinsa. Warto też zauważyć, że jest też odwrotnie - nawet bardzo złożone procesy mogą generować mało złożone procesy, co ponownie dobrze ukazuje błąd w łączeniu przez Dawkinsa w jedną całość kwestii złożoności projektanta i projektu.
Tym samym, rozumowanie Dawkinsa postulujące wprost proporcjonalną zależność między nieprawdopodobieństwem istnienia czegoś a stopniem złożoności i skomplikowania struktury ontycznej tego czegoś jest błędne po odniesieniu tego do Boga, ponieważ nie ma w Nim żadnej złożoności ani komplikacji ontycznej. Ale nawet gdyby Bóg był jeszcze bardziej złożony i skomplikowany ontycznie niż świat i życie na nim to nawet to nie oznacza jeszcze, że Jego istnienie jest mało prawdopodobne. Po pierwsze z powodów omówionych wyżej – ponieważ to sam czysto przypadkowy proces tworzenia się skomplikowanego życia jest dla Hoyle’a i teistów mało prawdopodobny, nie zaś sam fakt jego istnienia. Po drugie zaś dlatego, że – no właśnie – samo istnienie niezwykle złożonego życia nie jest niczym nieprawdopodobnym, wszakże istnieje ono przecież, czego dowodem jesteśmy choćby my sami prowadzący ten spór. Mało tego, nawet sama nauka wnikając stopniowo w naturę bytu odkrywa coraz bardziej złożoną rzeczywistość, która jak najbardziej istnieje. Ostatnio bowiem przeszliśmy do wyjątkowo złożonych wyjaśnień kwantowych i nikt nie postuluje na tej podstawie, że nasze wyjaśnienia są coraz mniej realne, bowiem odkrywają coraz bardziej złożoną rzeczywistość. Nie widzę zatem przeszkód ku temu, żeby istniał Bóg, nawet jeśli jest jeszcze bardziej złożony to Jego istnienie tak samo nie będzie niczym nieprawdopodobnym. Niechcąco potwierdza to zresztą sam Dawkins, który jedną ze swych książek opisujących niezwykłą złożoność życia zatytułował: Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa. Skoro zatem świat ożywiony jest zgodnie z tym tytułem „szczytem nieprawdopodobieństwa”, a mimo to istnieje, to czemu nie może istnieć „nieprawdopodobny” Bóg? Pomijam już fakt, że inne często z różnych powodów postulowane przez ateistów ewentualne „nieprawdopodobieństwo” istnienia Boga jest kolejnym niesprawdzalnym założeniem metafizycznym. No bo w oparciu o co to sprawdzić lub udowodnić? Nie ma takiej możliwości.
Czy dane wyjaśnienie zawsze wymaga innego wyjaśnienia?
Inne dyskusyjne założenie Dawkinsa to kwestia, czy Bóg jako kreator złożonego życia w ogóle wymaga wyjaśnienia w zakresie swej własnej złożoności ontycznej. Tutaj po raz kolejny wychodzi ignorancja Dawkinsa w kwestiach z pogranicza filozofii i nauki. Jak było wiadomo wśród filozofów już na długo przed Dawkinsem, nieustanne cofanie się w ciągach wyjaśnień przestaje obowiązywać wtedy, gdy wchodzimy na obszar filozofii. Mądre spostrzeżenie, kończyłoby się to bowiem po prostu regresem ad infinitum. Innymi słowy, jeśli jesteśmy właśnie na terenie filozofii, a niewątpliwie teologia jest już takim właśnie obszarem, i uznamy, że jakieś wyjaśnienie (na przykład Bóg, który służy nam za wyjaśnienie złożoności i organizacji świata ożywionego) jest wystarczające w zakresie eksplanacji posiadanych danych, i przy okazji spełnia na przykład warunek prostoty, możemy uznać je za satysfakcjonujące (choćby w zakresie swego światopoglądu). Aby jeszcze bardziej unaocznić to tym, którzy być może są ślepo zapatrzeni w to co jednak powiedział w tej kwestii Dawkins, wyobraźmy sobie, że zawsze musimy podać wyjaśnienie do jakiegoś wyjaśnienia. Wtedy nawet wszystkie wyjaśnienia Dawkinsa też obowiązuje zasada, że musimy podać do nich kolejne wyjaśnienia. A jeśli tak, to oznacza to zatem, że i do tych wyjaśnień musimy podać kolejne wyjaśnienia i tak dalej, w nieskończoność. W takim wypadku musimy (a raczej Dawkins musi) też wyjaśnić to, czemu jakikolwiek kreator życia ziemskiego, nawet niezwykle złożony, sam potrzebuje wyjaśnienia. A jeśli nawet i to jakoś wyjaśnimy, na przykład za pomocą spostrzeżenia, że wymaga tego postulowany przez nas wysoki stopień jego ogromnej komplikacji ontycznej, to również i to wyjaśnienie wymaga wyjaśnienia i tak w nieskończoność. Regres ad infinitum. Zasada postulowana przez Dawkinsa jest więc nie tylko nie do uzasadnienia na jakimkolwiek gruncie, nie tylko naukowym, czy nawet filozoficznym, ale jest wręcz samoobalalna, ponieważ po przyłożeniu jej samej do niej samej wywołuje regres ad infinitum.
Jak wspomniałem wyżej, szukanie wyjaśnień do danego wyjaśnienia kończy się gdy wejdziemy na teren filozofii. Ale z powodów związanych z regresem ad infinitum nawet w naukach przyrodniczych ogromna maszyneria eksplanacyjna musi w końcu gdzieś wyhamować. Jeśli tak się nie stanie, to zniszczymy moc nauki w kwestii jej zdolności do wyjaśniania czegokolwiek, ponieważ zawsze będzie tak, że każde wyjaśnienie nie będzie wystarczające i będzie wymagało następnego wyjaśnienia, włącznie z samą tezą, że nauka w ogóle może wyjaśniać cokolwiek, i tak w nieskończoność. W zasadzie gdyby Dawkins miał rację, gdybyśmy zawsze musieli podać jakieś wyjaśnienie do danego wyjaśnienia, to istnienie nauki w ogóle nie miałoby sensu i byłoby jednym wielkim nieporozumieniem już od początku jej istnienia. Nie można by było bowiem nic nigdy wyjaśnić, ponieważ wszystko musiałoby zostać później i tak wyjaśnione przez coś innego, włącznie z tym czymś innym. Dlatego w nauce mówi się nie tyle o wyjaśnieniach, ale również o cechach tych wyjaśnień. Kiedy społeczność uczonych rozważa kwestię recepcji danego wyjaśnienia, bierze się pod uwagę na przykład również prostotę tego wyjaśnienia, przy stosowaniu brzytwy Ockhama. Jednakże nikt wtedy nie szuka już dalszych wyjaśnień do danego wyjaśnienia, nikt też nie szuka wyjaśnienia zasady brzytwy Ockhama. Proces szukania dalszych wyjaśnień gdzieś się kończy, ponieważ po prostu zwyczajnie musi się gdzieś skończyć. A zatem znów okazuje się, że nie można szukać w nieskończoność wyjaśnień dla każdego konkretnego wyjaśnienia. Zdają sobie z tego sprawę również twórcy tzw. teorii ostatecznej w nauce, która ma być ostatnim wyjaśnieniem wszystkiego, sama więc nie będzie potrzebowała żadnego innego wyjaśnienia. A jeśli będzie potrzebowała, to nie będzie teorią ostateczną wszystkiego.
Nie tylko w nauce i filozofii musimy gdzieś w końcu przerwać regres wyjaśnień dla innych wyjaśnień, ale nawet w samym światopoglądzie ateistycznym musi to gdzieś w końcu nastąpić. Weźmy takie oto pytania, na które zarówno teiści jak i ateiści odpowiadają odmiennie: „dlaczego jest coś a nie nic?”, albo: „skąd się wziął świat?”. Na pierwsze z tych pytań ateiści odpowiadają: „bo po prostu jest”, zaś na drugie: „po prostu był od zawsze”. I obie te odpowiedzi zdaniem ateistów nie wymagają dalszego wyjaśniania. Dlaczego więc teiści mają podawać jakieś dalsze wyjaśnienia, gdy po udzieleniu typowo teistycznej odpowiedzi na oba z tych pytań tak samo odpowiadają na następne zadane w związku z tym pytanie: „skąd wziął się Bóg”? Nie ma tu za grosz konsekwencji.
A zatem musimy gdzieś w końcu zatrzymać się w wyjaśnieniach i tak naprawdę nikt nie może wyrokować, że musi to nastąpić akurat w tym czy innym miejscu. Dawkins nie przedstawia żadnego argumentu przemawiającego za tym, że ktoś nie może się zatrzymać w swym wyjaśnianiu procesu złożoności świata ożywionego akurat na jego postulowanym kreatorze. No chyba, że jakiś ateista chcący bronić w tym miejscu Dawkinsa wykrzyknie: ale przecież Dawkins wcale nie twierdzi, że wszystko wymaga wyjaśnienia! Odpowiadam w razie jakby co na taką ewentualną ripostę: dziękuję, skoro nie wszystko wymaga wyjaśnienia, to i Bóg w takim razie nie wymaga wyjaśnienia.
Multiświaty Dawkinsa obalone przez jego własny argument
Zamiast Boga Dawkins proponuje w pewnym momencie tzw. światy równoległe, które mogą jego zdaniem posłużyć jako dobre alternatywne wyjaśnienie tego, skąd wziął się nasz świat. Jeśli nasz świat pojawił się nagle w obecnej czasoprzestrzeni, to mogło to nastąpić jakby w wyniku „zrodzenia” go przez jakiś inny świat równoległy. Nie trudno zauważyć, że taka opcja może zostać łatwo obalona przez samo rozumowanie Dawkinsa odniesione przez niego do kreatora: istnienie każdego kolejnego świata równoległego jest w zasadzie nieprawdopodobne, ponieważ musiałby on być jeszcze bardziej złożony niż nasz obecny świat wraz z jego parametrami fizycznymi i niezwykle złożonym życiem, nie mówiąc o niezwykle zagadkowej zdolności takiego świata do tworzenia kolejnych światów.
Zresztą istnienie takich światów równoległych jest z całą pewnością obalone przez fakt, że dla każdego z takich światów równoległych, powołujących do istnienia kolejne światy, należałoby podawać wciąż nową przyczynę ich istnienia. A jak już wiemy, nie może istnieć regres ad infinitum, stąd koncepcja ta upada z powodów czysto logicznych. No chyba, że Dawkins stwierdziłby, że taka jest już po prostu zagadkowa natura rzeczy, że w odwiecznym procesie jedne światy bezustannie powołują do istnienia kolejne światy, i ta okoliczność nie wymaga już dalszych wyjaśnień. Dawkins mógłby też stwierdzić, że możemy przerwać regres ad infinitum na jakimś kolejnym z multiświatów, w trakcie opisu zradzania jednych światów przez drugie. Lecz takie postawienie sprawy sprawiłoby, że również i teizm można by było wtedy uznać za satysfakcjonujące wyjaśnienie, ponieważ teista też mógłby powiedzieć, że Bóg po prostu istnieje w odwiecznym procesie i nie wymaga to wyjaśnienia. Teista mógłby też dodać, że skoro Dawkins zatrzymuje się na jakimś wybranym multiświecie i nie widzi potrzeby wyjaśniania jego istnienia za pomocą kolejnych multiświatów, to tak samo może zrobić teista i zatrzymać się na Bogu, którego istnienia nie musi wyjaśniać za pomocą innego Boga. W dodatku rzecznik takiej tezy mógłby też dodać, że nie musi wyjaśniać zagadkowego i tak nieprawdopodobnego dla ateistów procesu boskiej kreacji świata z niczego, ponieważ proces zradzania jednych światów przez drugie jest co najmniej tak samo tajemniczy, zagadkowy, nieprawdopodobny i niewyjaśniony (nie mówiąc już o tym, że zupełnie niesprawdzalny empirycznie, jak i sam świat równoległy zresztą). Teista mógłby w tym wypadku nawet powiedzieć, że po prostu istnieje proces odwiecznej kreacji bogów przez innych bogów, co prowadziłoby go do politeizmu, nie obalałoby jednak samego teizmu.
Ponadto, koncepcja światów równoległych, powołana do istnienia w celu wyjaśnienia genezy naszego świata, straciłaby w tym wypadku swój cel do jakiego została powołana. Skoro bowiem istnieje jednak coś, czego nie trzeba wyjaśniać, czyli nieskończony regres światów równoległych, który zrodziłby nasz świat, to w tej sytuacji znów nie wszystko musi być wyjaśnione. A jeśli nie wszystko, to również to skąd wziął się nasz świat też nie musi być wyjaśnione. A zatem w tej sytuacji wcale nie trzeba by powoływać do istnienia światów równoległych, które byłyby ewentualnie odpowiedzialne za pojawienie się naszego obecnego świata, w którym się znajdujemy.
Konkluzja
Wydaje się, że nie sposób uciec przed wnioskiem, zgodnie z którym wyżej omówiony argument Dawkinsa, który uważa on za najbardziej przekonujący i najważniejszy argument swej książki Bóg urojony, jest wyjątkowo nietrafionym i kulawym rozumowaniem z powodów, które omówiłem wyżej.
Argumenty rozumowe.Chrześcijanie-w odróżnieniu od innych-utworzyli bardzo dużo rozumowych argumentów za istnieniem Boga,utrzymując zarazem,że człowiek nie może dysponować "dowodem" na to w ścisłym znaczeniu.Dowód bowiem zmuszałby człowieka do przyjęcia tej fundamentalnej prawdy "pod sankcją" automatyzmu przyjęcia,utraty wolności osobowej lub zgoła choroby psychicznej,co mogłoby mieć miejsce w przypadku,gdyby człowiek nie przyjmował dowodów,np.logicznych czy matematycznych.
1.Argumenty antropologiczne
Noetyczne:
-Argument aprioryczny,ontologiczny,z analizy samego pojęcia Boga,idei Boga.(Kartezjusz,Leibniz)
-Argument noogenetyczny-z faktu myśli ludzkiej ,jej kształtów,pojęć i form,zwłaszcza z dialektycznego związku między powszechnością myśli a konkretnością jej jawienia się.(J.Słowacki)
-Argument glossologiczny(lingwistyczny-ze struktur języka naturalnego ,transcendującego świat materialny ku światu wyższemu.(J.Herder,L.Pareyson)
-Argument aleteiczny-z prawdy naukowej,zwłaszcza z ponadindywidualnego charakteru tej prawdy ,która prowadzi do Prawdy wszystkich prawd poznawczych.(J.Marechal)
-Argument metalogiczny -z umysłowego życia człowieka,któe jest zawsze niezgłębione,niespełnione,niedokończone,wybiegające naprzód ,"ponadlogiczne".(G.P Scarlata)
-Argument z refleksji,która jest zjawiskiem empirycznym ,a jednocześnie pozostaje nieopisywalna ,przekracza wszelkie ograniczeniai dąży ku Refleksji Doskonałej.(J.Defever)
Bulematyczne(oparte na woli ludzkiej):
-Argument eudajmonologiczny,czyli z pragnienia szczęścia prawdziwego i pełnego,które nie jest możliwe bez Boga.(M.Blondel,H.de Lubac)
-Argument nomologiczny lub deontologiczny ,czyli z prawa moralnego i etycznej świadomości człowieka ,którego sumienie wskazuje na Boga jako jedyne wytłumaczenie zjawiska właściwej moralności.(I.Kant,J.H Newman)
-Argument agapetologiczny,czyli z fenomenu miłości ludzkiej dla której Bóg jawi się jako Najwyższa Racja.(G.Marcel,L.Lavelle)
Religiologiczne:
-Argument mistyczny czyli z fenomenów mistycznego przeżycia,"dotykania" żywego Boga.(H.Bergson)
-Argument aksjologiczny ,czyli z wartości ku Bogu jako fundamentowi wszelkich wartości,jako Wartości wartości.(J.Hessen)
-Argument z powszechności ,czasowej i lokalnej ,religijności ludzkiej.(W.Schmidt)
2.Argumenty fizykalistyczne:
-Argument kosmogenetyczny -ze stwierdzenia faktu początku świata.(A.Eddington,M.Heller)
-Argument entropiczny ,czyli z entropii ,tj oziębiania się wszechświata,śmierci cieplnej kosmosu.(R.Clausius,J.Jeans,A.Finck,A.Secchi)
-Argument ewolucjonistyczny -ze struktury ewolucji uniwersalenej konwergentnej,ku0omegalnej,unifikującej byt materialnie i duchowo,postulującej istnienie transcendensu i osobowego Punktu Omega.
-Argument z rozszerzania się wszechświata ,z oddalania się galaktyk,co zakłada początek i Stwórcę.(A.Eddington,E.Hubble,E.Whitakker,G.Lemaitre)
3.Omówienie" pięciu dróg "Tomasza z Akwinu:
Wydaje się,że największą moc intelektualną i zarazem fundament empiryczny mają trzy rodzaje argumentów metafizycznych

ięć dróg ,egzystencjalny i prozopoiczny(osobowy).Przez ponad tysiąc lat chrześcijanie nie musieli dowodzić rozumowo istnienia Boga,co najwyżej dowodzilimonoteizmu przeciwko politeizmowi.Przyjmowali po prostu,że tylko Bóg,jeden Bóg umożliwia i uniesprzecznia wszelką rzeczywistość łącznie z jej dziejami.Dopiero Św.Tomasz z Akwinu docenił na większą skalę znaczenie rozumowego uzasadnienia Boga.Według Tomasza z powodu braku bezpośredniego oglądu Boga cżłowiek może Go przyjmować i może go odrzucać,następnie może w Niego wierzyć,na mocy daru z góry,o ile jest rzeczywistością Nadprzyrodzoną,i może go poznawać rozumowo w zakresie naturalnym.Inaczej mówiąc-człowiekmoże wierzyć,że Bóg jest i może wiedzieć ,że Bó jest.U wykształconego człowieka powinna mieć miejsce synteza wiary w Boga z wiedzą o Bogu.W tym celu Tomasz obok argumentacji teologicznej starał się opracować także arguemnty za istnieniem Boga,układając je w "pięć dróg",które są obiektywnie prawdziwe i empirycznie weryfikowalne,obserwowalne w rzeczywistości.
Dawne ,jeszcze sokratejskie oraz platońsko-arystotelesowskie arguemnty kosmologiczne ,czyli arguemnty z kosmosu,św Tomasz poszerzył na"obszar"człowieka i na naturę stworzenia .Pojęcia Boga do pięciu dró mógł brać albo z z Biblii ,albo z teologii,albo z otoczenia kulturowego.Samo pojęcie Boga nie przesądza sprawy argumentacji za Jego istnieniem i nie stanowi błędnego koła logicznego.Dowodzi się bowiem nie pojęcia ,lecz istnienia.Jednak i pojęcie rzutuje na rodzaj dowodzenia .Musi się wiedzieć ,czego się dowodzi .Dokładniej mówiąc :jest to raczej "przed-pojęcie".Za Najwyższy Byt uważa się wszechświat ,materię,energię,pęd ewolucjii życia lub jakiś kod czy szyfr rzeczywistości .Ponadto współcześnie myślenie oderwało się od bytu rzeczywistego ,być może pod wpływem idealizmu.
1)Argument kinetyczny - z ruchu ,a raczej ze zmiany,gdyż chodzi tu nie tylko o ruch lokalny.W argumencie tym występują trzy punkty węzłowe:struktura zmiany,niemożnośc cofania się w nieskończoność i Pierwszy Poruszyciel.
-Struktura wszelkiej zmiany bytowej .W ruchu występują:możność i akt i przechodzenie z możności do aktu ,czyli czynnik poruszany ,czynnik poruszający i empiryczne zjawisko poruszania.Biorąc najgłębiej ,ruch wyraża "drogę do bytu",pozostając sam w sobie na granicy bytu,niejako"nie-bytem","nie-byciem".Ze swej istoty zatem oddaje on zależność czegoś od czegoś innego i pozostaje w"nicościowej"możności wobec rzeczy poruszającej według zasady metafizycznej:cokolwiek jest w ruchu ,jest poruszane przez coś innego.Zasada ta ma zastosowanie ,oczywiście i do tzw.ruchu wewnętrznego ,jak procesy energochemiczne ,radioaktywne ,rozwój,doskonalenie się.Czynnik poruszający (poruszyciel)musi być rzeczywisty ,realizacyjny,"bytem w akcie",nie zaś czystą możnością.Tutaj"rzeczywistość,"realność"nie miesza się z "możnością".Byt jako akt i jako realność wyklucza w swym zakresie czystą możność i niebyt.
Między poruszającym a poruszanym zachodzi realna różnica pod tym względem.Byt nie może sam siebie wprowadzać w ruch jako poruszany.Poruszający i poruszany stanowią swopistą całość ,jedność i ciągłość ,ale iistotną różnicę.Byt jest w rzeczy bytującej na mocy tej jedności ,ale nie jest w tej jedności w pełni rzeczywisty ,on :"staje się".W bycie więc bytującego jest rzeczywistość i nierzeczywistość,wewnętrzna tożsamość i zarazem inność rzeczy bytującej ,co w efekcie przeistacza się w postać ruchu .Jest tu "nicość" poruszanego ,"nicość" poruszania i realizowanie się rzeczywistości czegoś trzeciego.Właściwy Byt i Akt są dopiero w owym Pierwszym,
-Niemożność cofania się w nieskończoność .Drugim punktem węzłowym jest to ,że nie można cofać się w nieskończonosć w szeregu poruszycieli.gdyż w takiej supozycji nie byłoby faktycznie pierwszego poruszyciela.Takie cofanie się w nieskończoność prowadziłoby by byt do niebytu .To samo byłoby ,gdyby "ciąg motorów"ułożyć w koło tak,że nie byłoby ani pierwszego ani ostatniego ,oraz gdyby za primum movens brać całość środowiska ,kontekstu,i współelementów danego zjawiska ruchu.Żaden ruch faktyczny nie byłby realny bez pierwszego i bez przkraczającego układu całość.Ostatnie,badane ,zjawisko ruchu albo byłoby pozorne ,albo nie miałoby "poruszyciela"(czyli byłoby całkowicie samoczynne ,tworzyłoby samo siebie o własnej mocy,byłoby wieczne i nieśmiertelne,jego istotą byłoby istnienie ,natomiast nie jest bo człowiek jest skończony ,nie jest wieczny,dlatego tą"większość "może dać tylko Istota większa i nieskończona w przeciwieństwie do bytu przez Nią stworzonego i ,tylko trenscendentny Byt-Bóg-Absolut :wieczny i nieskończony,wobec świata, może nim poruszać dawać mu życie ze Swej nieskończoności i ze Swego życia wiecznego,tylko On Jest Istotą ,którego Istotą Jest Istnienienie );jedno i drugie nie zgadza się z doświadczeniem.
-"Primus movens".W ostatnim kroku "niebyt" stworzony wpada w byt bytującego,a ostatecznie w Pierwszy Byt Poruszający.Wszakże Najwyższy Byt jest gdzieś dalej i wyżej niż primus movens ,który sugeruje błędnie trochę tę samą płaszczyznę bytu i linii sekwencji.Nie jest to zwykły wniosek "więc"(ergo),lecz raczej zakończenie rozumowania i osiągnięcie "zrozumienia".Z kolei nie jest to "tylko" rozumowanie i jedynie płaszczyzna samych pojęć .Oddaje to porzadek samego bytu .Kto by się ograniczył do samych pojęć ,doszedłby jedynie do pojęcia Pierwszego Poruszyciela(Primus Movens).Tymczasem ergo w tym całym argumencie kończy rzeczywisty ruch ,który był prawdziwie "drogą"

d konkretnego poruszanego do bycia poruszanym ,od tego zaś ku wewnętrznej różnicy między rzeczywistością sprawiającą ruch a możnością ruchu ,od tej różnicy z kolei do relacji względem innego poruszającego.Ostatecznie można powiedzieć ,że istnieje łuk rozpięty między "ostatnim"poruszanym a "pierwszym"Poruszającym(w sobie zaś Nie Poruszanym).Poruszający i poruszany to nie wytwór myśli ,lecz zjawisko empiryczne.Myśl odkrywa byt jako zawsze coś pierwszego w owym ruchu .Byt ma prymat przed poznaniem.Pierwszy jednak Poruszyciel nie tkwi całkowicie w bycie.Stąd byt skończony odsłania i rozjaśnia po części Byt Substynentny i swoją relację do niego.Pierwszy Poruszyciel jawi się jako immanentny w stosunku do ciągu bytów,ale i zarazem transcendentny .
2)Argument etiologiczny-z przyczynowości sprawczej ma strukturę podobną .Przyczyna nie może sprawiać samej siebie,bo przyczynowanie jest urzeczywistnianiem ,czyli wprowadzaniem w realny byt .Z "niebytu"nic się samo nie wyłania."Być przyczynowanym" zaś to wyłaniać się z "niebytu" pod względem istnienia."Być sprawianym"znaczy tyle,ile "być od innego".
Nie ma nieskończonego ciągu przyczyn wstecz:ostatniej ,przedostatniej,przed-przedostatatniej itd. ani "niebyt"nie może odegrać roli bytu ,choćby przyczyny powiązać w układ kolisty ,zamknięty we wspólną całość ,tak że nie byłoby przyczyny konkretnej czy ostatniej ,czy pierwszej.W takim układzie znowu nie byłoby przycyzny pierwszej,a więc nie byłoby tu realnie wszystkich następnych i przyczynowanie byłoby ,przynajmniej w części ,tylko czysto myślne.Myślenie realistyczne ukazuje ukazuje realną Przyczynę Pierwszą.Występuje i tutaj przezwyciężenie"niebytu" w bycie pod określonym względem oraz dochodzenie do realnej sprawczości śródbytowej ,sięgającej ostatecznie aż do Pierwszej Przyczyny.Przy tym zjawisko przyczynowania jako realizowanie jednego przez drugie ma charakter zmysłowy i empiryczny.Widzimy więc,że byt bytujący,gdyby nie został zaprzyczynowany,nie istniałby w żadnym swym aspekcie realnym.A to byłoby sprzeczne z doświadczeniem i realistyczną,racjonalną,jedynie słuszną i prawdziwą,rzeczywistą,zmysłowo-empiryczną teorią poznania.
Jest bezwzględnie niemożliwe ,ażeby zupełnie nic nie istniało.Zatem to ,poprzez co wszelka możliwość zostaje zniesiona ,jest bezwzględnie niemożliwe .Przeto są to wyrażenie oznaczające to samo.Zatem,po pierwsze ,element formalny wszelkiej możliwości ,a mianowicie zgodność z zasadą sprzeczności(byt jest bytem ,niebytu nie ma),zostaje zniesiony poprzez to,co jest sprzeczne z samym sobą ,zatem bezwzględnie niemożliwe .To jednak nie jest przypadek ,w którym musielibyśmy rozważyć całkowity brak wszelkiego istnienia.Ponieważ jak zostało to wykazane ,nie tkwi w tym żadna wewnętrzna sprzeczność.Jednakże poprzez to,co powoduje zniesienie elementu materialnego oraz danych dla wszelkiej możliwości ,zostaje również zanegowana wszelka możliwość.Zatem zachodzi to w wyniku zniesienia wszelkiego istnienia ,a wiec jesli wszelkie istnienie zostaje zanegowane,wówczas zostaje zniesiona również wszelka możliwość.tym samym jest bezwzględnie niemożliwe aby nic zupełnie nie istniało. W efekcie bezwzględnie konieczne jest to,czego przeciwieństwo samo w sobie jest niemożliwe.Istota której Istotą jest Istnienie jest bezwględnie konieczna a Jego przeciwieństwo samo w sobie jest niemożliwe.Bóg uniesprzecznia wszelki byt.Wszelka możliwość jest dana w czymś rzeczywistym,albo w nim samym jako określenie,albo przez nie jako skutek.Więc istnienie Boga jest bezwzględnie konieczne i dowód Jego istnienia jest w wszelkiej możliwości bytu skończonego przez łańcuch przyczynowo -skutkowy (Absolut jako przyczyna ,byt jako skutek przyczyny czyli Absolutu),który określa się w możliwości bytu jako w rzeczywistości określonej przez skutek ,zapoczątkowanej przez Przyczynę Pierwszą-Absolut ,który bezwzględnie konieczny i istniejący daje istnienie możliwości w skutku swego działania czyli bycie istniejącym istnieniem Absolutu,dzięki któremu istnieje byt a nie-bytu nie ma.Byt jest bytem ,nie-bytu nie ma.Bóg po raz kolejny uniesprzecznia byt.Jest Racją jego istnienia i byt także istnieje istnieniem Jego w istnieniu rzeczywistości,rzeczywistym,przez to jest immanentny w istnieniu swojego istnienia:bytu i jednocześnie transcendentny jako Istota,której Istotą jest Istnienie czyli wieczne i dające istnienie ,dzielące się swoim istnieniem z bytem stworzonym przez to istnienie czyli=immanencja Absolutu czyli ostatecznie jest to :immanencja i transcendencja zarazem Istniejącego Istnienia,Tego,który:"Jest"(Samoistnego Istnienia) w bycie i nad bytem stworzonym przez swe istnienie i dając wszelkie istnienie.On tylko istnieje sam przez się(wiecznie) ,wszystko inne-skończone bytuje z Niego,z Jego Istnienia,przez Niego jako przez Zasadę Uniesprzeczniającą wszelki byt skończony.Absolut jako Akt Czysty ciągle aktualizuję byt skończony,bez Niego i Jego aktualizacji nic by nie było,nie ma możliwości na możność jesśli nie ma Aktu Pierwszego.Musi istnieć Akt Pierwszy,dający istnienie i przez to wszystko inne,bez tego nie było by nic.Byt jest bytem nie-bytu nie ma.kolejny raz Istnienie Boga uniesprzecznia byt.Bez Boga nie ma bytu ,i jest nie-byt,co jest bezwzględnie niemożliwe.Jednak gdyby tak było to było by to bezwzględnie konieczne,byt byłby niebytem a niebyt bytem:sprzeczność ciągła i nicość wieczna bez Boga więc jest to bezwzględnie niemożliwe.W ostatecznośći można skwitować:Bóg Jest i dlatego nie-bytu nie ma.To właśnie istota zasady niesprzeczności,prawidłowe wydzwięk zasady niesprzeczności i pierwsze prawa myśli i bytu ,to wszystko przez Pierwszy, Czysty,Wieczny,poruszający wszystko Akt-Bóg-Absolut-Bóg-osoba,Bóg-dobro z istoty,którą Jest istnienie,Bóg Jest dobry z Istnienia ,sam przez się,sam w sobie,jako wszelkie zródło wszelkiego dobra w tym miłości jako aktualizujący tym dobrem sam przez swe istnienie byt przygodny.Istnienie Boga to dobro samo w sobie ,samo przez się,zródlo dobra.Przez to,że Bóg Jest istnieje w możności bytu dobro ale niedoskonale ,w Nim jako w Istnieniu samo przez się dobro doskonałe się tłumaczy.Gdyby go nie było nie było by bytu,czyli nie bylo by dobra,bylaby nicosc i niebyt i samo zło,przez to ,iż istnieje sam przez się stanowi o dobru i istnieniu.Czyli jest istnienie i dobro w syntezie tym samym,czyli zasada niesprzeczności to uniesprzeczenienie dobra jako bytu istniejącego jako zródło istnienia i dobra w Bogu i z Niego wyplywającego i rozlewającego się na ludzi.Nie ma innej możliwości.Bez dobrai bez istnienia niebyt staje sie bytem,co jest bezwglednie niemozliwe ale gdyby tak bylo,że Boga by nie było niebyt,zło,nicość były by bezwzględnie konieczne,co wiemy z doswiadczenia i zasada pierwszych praw myśli i bytu;niesprzecznosci dalej trwa i trwac będzie bo Bóg trwa i trwać będzie ,bez Boga zasada niesprzecznosci nie obowiązuje ,wszystko,cały byt jest niebytem,żadna zasada nie obowiązuje panuje tylko:nie-byt,On nadaje temu tylko sens dobra i istnienie.Dlatego Bóg jest zrodlem dobra i istnienia i tymi przymiotami nadaje sens swiatu,dowodzi tego zasada niesprzecznosci,któa jest najlepszym dowodem na istnienie Boga przez istnienie bytu,na istnienie Czystego Aktu przez istnienie możności,i w koncu na Istnienie Nieskonczone przez Istnienie skonczone pośrednio.Dopiero po śmierci w sens słów świętego Pawła:"Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. 1 Kor 13,1-13 .Miłość i dobro to istnienie czyste i wieczne w Bogu na wieki.Który jest, i Który był i Który przychodzi” (1, 4.

.W Nim poruszamy się,żyjemy i jesteśmyDz 17,28 właśnie w dobru,zło jest tylko brakiem dobra.Całe bogactwo człowiek posiądzie w niebie,w jedności z Panem(jako z czystym aktem) w miłości na wieki.Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha"
3)Argument kontyngencjalny,czyli z przygodności lub niekonieczności bytu.Tutaj również wychodzimy z doświadczenia.Rzeczy mogą być slbo nie być,stają się i giną,są możliwe ,a nie konieczne.W konstruckji samego argumentu są dwie istotne sprawy :możliwość"nicości"rzeczy czy unicestwienia oraz"spinanie bytu niekoniecznego i koniecznego przez umysł.
Byty mają "możliwość ku nicości",ku niebyciu.Wszystkie konkretne byty są zmienne,zniszcalne.Po prostu nie mają w sobie konieczności istnienia,i to istnienia pełengo,które jest tylko w Bogu i za Jego sprawą.Byty są poddane w całości nieubłagalnemu prawu stawania się i przemijania .Każdy i wszystkie byty metafizycznie zaistnieć mogły ale nie musiały.Nie jest tak by rzeczy niebytujące mogły samo z siebie przejść w byt na zasadzie wewnętrznej konieczności ,czyli nie ma samostwarzania się ,nicość nie może kreować rzeczy.Dlatego nic nie może "się stawać samo".Tymczasem byty i cała rzeczywistość istnieje .Rzeczy więc będące w możności ku nicości,muszą wywodzić swoją bytowość od czegoś umożliwiającego,co nie jest w "możliwości niebycia i od czegoś co jest niepewne"a istnieje wewnątrz konieczności .Coś istniejącego z konieczności jest takie albo z siebie ,albo z drugiego bytu.Jednak i tu nie ma drogi w nieskończoność w łańcuchu ogniw "do tyłu":gdyby nie było realnego pierwszego bytu koniecznego,nie byloby tez nastepnych,posiadajacych zrealizowana mozliwosc istnienia.A poniewaz konkretne byty przygodne istnieją,stwierdzamy je empirycznie,stąd trzeba przyjąć Pierwszą Rację ich istnienia,czyli Czysty Akt.Istnienie Boga jest pewne tak samo jak istnienie bytu albo nawet jeszcze bardziej i musi byc pewne ,nie ma innej mozliwosc wedle zasady niesprzecznosci,jest wszedzie ,ktos zaprzeczając istnieniu Boga zaprzecza istnieniu bytu ,samego siebie i staje w sprzecznosci z sobą i bytem i pierwszą zasadą myśli i bytu wszelkiego.Jak ujmuje to Kant:"Bezwględnie konieczne jest istnienie Boga".To pewnik i powszechnik tak dosadny tak będący w bycie i wyrażający się najbardziej przez byt ludzki,przez czlowieka ,że aż niewidzialny,Jego blask jest tak wielki ,że oślepia i w efekcie jest niewidzialny.Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha.
4)Argument klimakologiczny-ze stopniowania doskonałości,z hierarchii wartości.Argument ten również wychodzi ze zjawisk empirycznych ,minowicie w konkretnych bytach jest czegoś"więcej" lub "mniej":bytu,życia,prawdy,dobra,piękna,doskonałości,świętości,wolności.Tym razem rolę bytu spełnia podobieństwo doskonałościowe ,a rolę "nicości"zróóżnicowanie ilościowe czy poziomowe.Ta różnica porządkuje różne rzeczy wdług stopnia,natężenia,miary,poziomu w odniesieniu do danego aspektu podobieństwa .I tak powstaje szereg ,kórego części zbliżają się ku czemuś"wyższemu" czy "niższemu".Gdzie zaś jest "wyższe","doskonalsze",tam też musi z konieczności i "Najwyższe","Najdoskonalsze",które określa w jakiś sposób stopnie niższe.Podobnie ,jak w poprzednich drogach ,nie można iść w nieskończoność ogniw,bo możliwość nie rodzi bytó i istnień sama z siebie,a tymczasem te empiryczne ogniwa,stopnie są niewątpliwe.
Faktycznie dostrzega się stopniowanie rzeczy i iistnień:cząstka elementarna atomu,atom,molekuła,akmień,kryształ,wirus,organizm jednokomórkowy,roślina,zwierzę prymitywne,zwierzę z rzędu naczelnych ,człwoeik,społeczność ludzka,Wszechbyt.Wszystko to ,nie tłumacząc samego siebie i nie bytująć samemu z siebie musi mieć przyczynę poza sobą,zakłada realną Substynencję Doskonałości.Bóg jest wprawdzie o wiele bliżej nas niż nam się wydaje ,jest we wszystkim przez swe dobro z natury,z celu.Jest przez swe istnienie,bytowanie ,stworzenie,Jest przez dobro i w dobru , i wolności.Jest tak blisko ,że nie możemy go dostrzec,jest w nas i z nami i przy nas.
5)Argument teleologiczny-z celowości ,z sensownego kierowania rzeczami świata.Świat dąży w pewnym celu,przez rozwój nauki,przez samorozwój człowieka,rozwój technologiczny,rozwiją się w dobru i dąży do poznania prawdziwego dobra i prawdy,jednak malo kto zdaje sobie sprawe z istnienia Przycyzny tej wszelkiej ludzkiej dzialanosci i ostatecznego celu.Dzisiaj nie wiele osob zadaje sobie pytanie:Po Co?Na co?Dlaczego to robię?Człowiek ma cel ,przyczynę w swym życiu,nie może dążyć tylko do pieniędzy,nie może dążyć do posaiadania majątku ,bo nic nigdy nie zastąpi człwoeikowi dobra wiecznego i szczęścia.Pieniądze nie są celem są środkiem do egzystencji materialnej,jednak człwoeik ciągle widzi coś więcej,że żyję w jakimś wyższym i bardziej górnolotnym celu,ma marzenia ,śni o prawdziwej wolności i miłości,często są to pragnienia nie do spełnienia na Ziemi i tylko Bóg dobry,jedyna Przyczyna i zarazme Cel ludzkiej działalności może te marzenia spełnićtym kimś jest Bóg ku któremu dąży wszechświat,wszechświat,kosmos się rozszerze i także dąży,ale gdzie dąży i skąd dąży można odpowiedzieć tylko w perspektywie Absolutu,rozwija się i poszerza,nie jest celem samym w sobie ale wszelki byt ma cel ponad ma cel transcendentny w postaci Absolutu ku któremu zdąża,aby się dopełnić.Tym celem może być tylko coś transcendendnego woec wszechświat coś wiecznego i nieskończenie dobrego .Świat nie dąży do zagłady lecz do poznania prawdy i zjednoczenia się z celem najwyższym,tak jak jest i przyczyna ludzkiego życia także jest i koniec i cel ludzkiego życia tak jak odcinek ma swój początek,przyczynę i cel w punkcie czyli w tym punkcie spełnia się ostatecznie jego istnienia tak w wypadku wszechświata dążącego w jednym celu i do jednego omegalnego ostatecznego punktu absolutnego.
Teraz przedstawię najważniejsze argumenty za istnieniem Boga chociaż już dowiedziona jest pewność Jego istnienia.
Bóg jako osoba:
6.Argument prozopoiczny:
-Z faktu osoby.Obserwujemy fakt osoby:własnej,drugiej,dalszych.Fakt osoby to przede wszystkim jej istnienie,życie,esencja.Jest to istnienie czyste:bytowość,realność,rzeczywistość,życie,zaktualizowanie bytu,poza-nicość.Realnie istniejąca osoba formułuje na podstawie tego istnienia fundamentalny sąd egzystencjalny:jestem.Jest to najbardziej realne i decydująco realne dla mnie ."Jest "jest odniesione do świata osoby :"ja istnieję","ja jestem"."Jest"osoby ,stwierdzane przez nią ,ma wymiar osobowy i o relacji odsłaniania radykalnego odniesienia do "Jest Absolutnego",transcendentnego,samositnego,pokonującego wszelką nicość.Moje"jest" jest nietłumaczącym siebie,dalekim obrazem,śladem i relacją "Tego,Który Jest".
-Ze struktury osoby.Nasze "jest"wiąże ściśle moje istnienie z podmiotem,z osobą :"Ja jestem".Dalsze doświadczenie odkrywa doskonałość ontyczną i strukturalną świata osoby oraz jeje relacje .Swiat osoby nie jest sam przez się i sam z siebie ,w tym aspekcie jest"nicością".Jeśli wskazuje byt ontycznie doskonały ,to albo jest Bogiem albo wskazuje na Boga ,będąc Jego ikoną,obrazem.Osoba ludzka nie jest Bogiem według pojęcia klasycznego.Doświadczenie pokazuje,że człowiek nie jest Bogiem ,nie tłumaczy sam siebie ani nie tłumaczy świata .Umysł dostrzega ,że osoba wskazuje na Boga i to bardzo ściśle.Osoba ludzka jest znakiem wyższego świata na plasczyznie bytu osobowego.I z istoty odsłania się jej relacyjność ,a w tym relacja osoby do Osoby Nieskończonej.Osoba skończona i przygodna nie może być zrozumiała w żaden sposó i w żadnym aspekcie bez Osoby Nieskończonej.Przy tym wskazuje ona na osobowy charakter Boga.Bóg bezosobowy bowiem byłby nieskończenie mniej doskonały od człowieka i stałby nieskończenie niżej od niego bo nie był by osobą jak człowiek.Osobo to najdoskonalsza forma bytowa wszechświata.Bóg bezosobowy nie może odgrywać żadnej znaczącej roli w życiu doczesnym społeczeństw ludzkiich.(Mdr 15,17):"sam bałwochwalca jest wazniejszy od swoich świętości:bożków bezosobowych( typu:powietrze ,ogień,woda).,bo człowiek by zył a tamte bożki nie".
Na Trójcę Świętą wskazuje ludzka społeczność i relacje zachodzące między ludzmi,na wzór doskonałego odniesienia do doskonałych relacji Trójcy Świętej.Bóg jest także społeczny otwiera się na społeczność właśnie w relacji Trójcy Świętej jest Bogiem społeczno osobowym społecznym w jednej istocie boskiej boskości a w Trzech Osobach Boskich na wzór społeczności,solidarności jedności między ludzmi:"Aby wszyscy byli jedno..."i także Boga osobowego :sam na sam z człowiekiem potczas modlitwy i kontemplacji.Jezusa w samotności modlącego się na pustyni,realizuje to charyzmat i wzywa do życia społecznego jak i osobistego prywatnego w relacjach międzyludzkich i prywatnych z Bogiem w intymności i społeczności Trójcy Świętej.W ten sposób Bó Starego Testamentu;sprawiedliwość i Nowego:miłosierdzie syntezuje się i stanowi zasadę życia osbowego człowieka i wzór do naśladowana i doskonalenia się.Sam Bóg objawia się nam i pomaga w życiu ludzkim codziennym,schodzi ze swej milosci i dobroci na pomoc bytowi przygodnemu jakże wielkie milosierdzie i jednoczesnie sprawiedliwosc.Nie ma we wszechswiecie nie doskonalszego.Stanowi wzor do nasladowania i rozwijania osoby ludzkiej i moralnosci na wzor Trojcy Św.w społeczności i Boga osobowego osobiście,np.w gronie rodziny i samemu jako indywiduum.Bez Boga osobowego nie sposób wytłumaczyć faktu i sktruktury osoby ludzkiej task jak bez Boga nie spobo wytlumaczyc pluralizmu bytowego i w efekcie wszlkiego bytu,tylko w Jego swietle mają one sens i znaczenie tj.byty przygodne.Bóg stanowi osobę i przez najdoskonalszą formę bytu wszechświata tłumaczy istnienie osoby ludzkiej na Jego wzór ,innej możliwości nie ma.Bóg także i tu jest bezwzględnie konieczny i uniesprzeczniający wszelką bytowość i osobowść.
Tu polecam lektury:
http://creatio.blog.onet.pl/Teoria analogii bytu.M.A Krąpiec
Anzelm z Canterbury.Monologion
Metafizyka.Zarys teorii bytu.M.A.Krąpiec
Summa teologiczna.Św.Tomasz z Akwinu.
Immanuel Kant.Jedyna możliwa podstawa dowodu na istnienie Boga.
Czy ktoś jeszcze wątpi?Mam nadzieję ,że nie.Jeżeli tak to pozostaje jeszcze zakład Pascala.