Sytuacja wynikła z powodzenia
eksperymentu Lenskiego daje możliwość opisu jeszcze jednego ciekawego aspektu sprawy funkcjonowania "myśli" kreacjonistycznej.
Umożliwia mianowicie ukazanie
dysproporcji pomiędzy kreacjonizmem jako efektem rozważań filozoficznych i religijnych a naukami przyrodniczymi opartymi na
rzetelnej pracy naukowo-badawczej.
Najlepiej te zjawisko ilustruje rozbieżność czasowa pomiędzy stworzeniem pojęcia
nieredukowalnej złożoności a jego obaleniem:
Wymyślenie pojęcia
nieredukowalna złożoność wraz z definicją nie była poprzedzona
żadnymi eksperymentami ani opracowaniami naukowymi i jej autor z całą pewnością nie strawił na to więcej niż tydzień.
Obalenie tego nienaukowego pojęcia zajęło nauce przynajmniej 20 lat, gdyż tyle trwał wzmiankowany wyżej eksperyment.
Mamy więc dysproporcję tydzień do 20 lat, co daje proporcję jak
1/1040. I to z ukłonem w stronę kreacjonizmu, gdyż można zanalizować sprawę inaczej:
Wymyślenie pojęcia nieredukowalna złożoność zajęło 10 minut a odkrycie struktury DNA, wynalezienie metod jej analizy i obserwacji a później przeprowadzenie wzmiankowanego eksperymentu uwieńczonego odpowiednimi badaniami zajęło łącznie ponad 50 lat.
Mamy w tym przypadku proporcję jak
1/2628000.
(tak Panie Andrzejku, ja też lubię liczby)Dysproporcje te (nie uwzględniono tu dysproporcji kosztów badań ani dysproporcji organizacyjnej ośrodków naukowych względem pojedynczych "naukowców" kreacjonistycznych) umożliwiają zrozumienie faktu, dlaczego przedstawiciele
realnej nauki nie kwapią się do prowadzenia dyskusji z kreacjonistami. Po prostu nie maja ani czasu ani pieniędzy na głupoty.
Cała debata między kreacjonizmem a ewolucjonizmem sprowadza się do dwóch elementów, jeden pozytywny a drugi negatywny dla kreacjonizmu:
Pozytywny - łatwo jest wymyślić
dowolne pojęcie (i nic to nie kosztuje), bardzo trudno je obalić (i koszty są olbrzymie).
Negatywny - wystarczy odpowiednio długo poczekać na nowe odkrycia, aby obalić
dowolne pojęcie nie oparte na gruntownej wiedzy fachowej (czyli każde kreacjonistyczne).
Z tego też powodu kreacjoniści stosują metodę "pierwszego uderzenia"
wzmacniającą pierwszy efekt a omijającą przeszkodę efektu
drugiego. Owe "pierwsze uderzenia" to:
1. Mocne słowa (głównie zarzucanie kłamstw oraz podobne oszczerstwa).
2. Zarzucanie stertą pseudodowodów, przez którą trudno się przekopać.
3. Użycie bardzo dużej ilości słów trudnych, zniechęcających do dyskusji mniej zorientowanych (
metoda "na Gdulę").
4. Podawanie setek cytatów bez związku, ale bardzo "doniosłych".
Na szczęście dla
rzetelnej nauki istnieje efekt "
negatywny", który niestety z opóźnieniem, ale niweluje skutki działania efektu "
pozytywnego". "Niestety", gdyż przez okres dzielący od pierwszego ataku do zniwelowania go, kreacjoniści mają czas aby:
1. Zgromadzić wokół siebie zaślepionych religijnie lub otumanionych pseudonauką zwolenników.
2. Wymyślić nowe "tezy", które nauka znowu będzie musiała obalać i to znowu z opóźnieniem (co ponownie kreacjonistom da czas na realizację lub eskalację punktu poprzedniego).
A teraz wracamy do
nieredukowalnej złożoności:
Pomimo
całkowitego obalenia tego pseudonaukowego pojęcia około roku 2000 nadal (jest wszak rok 2010) niektórzy
opóźnieni nadal się na niego powołują. To skutki inercji w użyciu efektu "
pozytywnego" oraz brak jakichkolwiek dalszych alternatyw. Nawet sam prof. Behe, będący swego czasu największym orędownikiem tego pojęcia nie zaprzestał zachwalania go, mimo, że badania naukowe już dawno wdeptały owo pojęcie w ziemię i przysypały świeżą warstwą gruntu...
Najbliższym nam orędownikiem tego błędnego (jak wykazano) pojęcia jest
pan Andrzej Gdula (tytułu z litości pominę), który korzystając z błędnej logicznie metody zaproponowanej przez Behego raczy nas tu obliczeniami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale ładnie wyglądają.
I w tym miejscu powtórzę moją prośbę:Proszę o wyliczenie, stosowaną przez Pana metodą, prawdopodobieństwa wystąpienia
skorelowanej czasowo rearanżacji
59 genów składających się średnio każdy z
50 par nukleotydów. Może Pan użyć do obliczeń liczby
25 par nukleotydów - tak małych genów w praktyce prawie nie ma, ale czego się nie robi dla dobra nauki!
Jeśli się nie mylę byłoby to coś takiego (traktuje całość jako jeden ciąg nukleotydów stworzony jednorazowo, a taki postulat zakłada kreacjonizm): 2^(59*25)=
2^1427 - jest to liczba tak niewiarygodnie wielka, że pojawienie się takiego elementu
na drodze ewolucji jest w zasadzie
absurdem.
Jeśli obliczenia
uznawaną przez Pana metodą miałyby inny charakter, bardzo proszę o ich zaprezentowanie.
Po raz drugi z góry dziękuję.