Zaciekawiła mnie pewna kwestia z książki H.W. Chatfielda cytuję:

"Niektórzy mogą twierdzić, że około 800 000 znanych gatunków zwierząt powstało w wyniku krzyżowania. Bez względu na to, czy tak jest, nie da się zaprzeczyć, że możemy dzisiaj te odrębne gatunki wyraźnie odróżnić. Gdyby w okresie milionów lat, którymi zwykli szafować zoologowie i ewolucjoniści, miało miejsce bezładne krzyżowanie się, to mielibyśmy doprawdy wielkie szczęście, gdyby w ogóle udało nam się rozpoznać chociaż jakiś jeden gatunek. To dziwne, że po tak długim czasie jesteśmy w stanie podzielić świat zwierzęcy na wyraźnie odrębne i łatwo rozpoznawalne gatunki". koniec cytatu.

Proszę o wyjaśnienie tej kwestii.

chyba ci się fora pomyliły..

Wątki kreacjonistyczne były już wiele razy podejmowane, dlatego wybór forum jest jak najbardziej na miejscu. Nie wiem jednak czy dla tej jednej osobnej kwestii zakładać nowy temat, niemniej zdaje się to właśnie być ciekawym argumentem przeciwko teorii ewolucji. Ja jednak dystansuję się od tego typu rozważań.

Gdyby. Ale krzyżowanie nie było bezładne. Choćby z powszechnie znanego powodu niepłodności potomstwa różnych gatunków lub, w przypadku gatunków bardziej odległych, zupełnego braku możliwości skrzyżowania. Nie należy też pomijać barier geograficznych w postaci gór, oceanów, czy zwykłej odległości. Nawet przeskoczenie z jednej sadzawki do drugiej nie zawsze musi być łatwe.

Powyżej mowa jest o specjacji poprzez hybrydyzację. Autor niestety nie został dobrany szczęśliwie (nie mógłby Pan zacząć czytać poważniejszych pozycji naukowych?).
Jakie ciekawe "kwiatki" znajdujemy w tej pozycji:
1. Bezwzględny, niepohamowany instynkt rozrodczy wywołałby wśród zwierząt katastrofalne następstwa - instynkt rozrodczy ratuje przed wyginięciem a nie prowadzi do katastrofy. Jedną z podstaw zjawiska ewolucji jest nadprodukcja potomstwa (u ludzi jeszcze 200 lat temu wynosiła ok. 200%). Autor chyba kpi z czytelnika.
2. jakże inaczej świat zwierzęcy mógłby być kierowany na swej prawej i odpowiedzialnej drodze, jeśli nie dzięki mądrej interwencji przewodniej siły - popatrzmy, co my tu mamy:
- równowaga ekosystemów nie istnieje,
- każde zjawisko w obszarze działań zwierząt musi być kierowane z zewnątrz, inaczej prowadzi do "katastrofy" (pewnie chodzi o nadmiar potomstwa i głód),
- autor postuluje "prawe" oraz " odpowiedzialne" zjawiska w obszarze zachowań zwierząt, bez których to zachowań ekosystemy rozpadną się (moim zdaniem to antropocentryzm doprowadzony do poziomu paranoi),
- równowagę zachowuje nie gra podmiotów (udowodniona na bazie teorii gier), ale "siła przewodnia" (autor na siłę wtrynia własne bóstwo do biologii).
3. (o owej sile) niepojętym dla nas sposobem wprowadziła zabezpieczające bariery, żeby utrzymać porządek w dziele stworzenia - "niepojęte sposoby" zostały już precyzyjnie opisane, więc "dzieło" owego autora nadaje się co najwyżej na podpałkę, ale nie do merytorycznego przedyskutowania. Aż nazbyt te frazesy przypominają inne "dzieło", niejakiego Andrzeja Gduli. Co do "barier" to pewnie chodzi o ewoluowanie powyżej rodzaju.
4. Siła ta podzieliła zwierzęta na osobniki męskie i żeńskie, mające wzajemny pociąg do siebie, konieczny do zachowania gatunku - jak Pan ma się zamiar truć takimi bzdetami, to polecam naukową i sensowną odtrutkę pod postacią książek Vitusa Dröschera a w szczególności "Cena miłości". Tam owe "tajemnicze siły" są rozpisane w szczegółach i bardzo przystępnie (mnie urzekł akt kopulacyjny karaluchów, śmialiśmy się z synem z godzinę!).
5. lecz mądrze ograniczyła ten popęd, żeby zapobiec skierowaniu go w niewłaściwą stronę - znowu i owej "sile", ciekawe, ale tu (vide owa "właściwa strona") chodzi chyba o homoseksualizm. W naturze to zjawisko nader częste, niekiedy (jak np. w przypadku gęsi gęgawy) zwiększa pozycję w stadzie, a co za tym idzie szansę reprodukcyjną.
6. Niektórzy mogą twierdzić, że około 800 000 znanych gatunków zwierząt powstało w wyniku krzyżowania - nie znam szczegółowych liczb (autor też nie, stąd wybieg pod postacią: "Niektórzy mogą twierdzić"), ale to nic nadzwyczajnego - specjacja poprzez hybrydyzację, żadnych czarów czy cudów w tym nie ma.
7. nie da się zaprzeczyć, że możemy dzisiaj te odrębne gatunki wyraźnie odróżnić - to niech rozróżni od siebie zwiniętą kulankę (skorupiak) od krocionoga (stawonóg), a przecież to odległość nie gatunku a typu! Co więcej - problemy z ostrymi podziałami gatunku (a nawet wyżej) to właśnie dowód istnienia zjawiska ewolucji.
8. Gdyby w okresie milionów lat, którymi zwykli szafować zoologowie i ewolucjoniści, miało miejsce bezładne krzyżowanie się, to mielibyśmy doprawdy wielkie szczęście, gdyby w ogóle udało nam się rozpoznać chociaż jakiś jeden gatunek - to stwierdzenie to istne kuriozum. Mam na to odpowiadać?

viewtopic.php?f=47&t=26788 - "Problemy" definicji gatunku