Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Autor |
Wiadomość |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Przypadkowo na Wikipedii trafiłem na ten artykuł. Zwłaszcza spodobał mi się ten fragment: Rodzimy Kościół Polski uznaje człowieka za część przyrody (jeden z tworów mocy kosmosu), a jednocześnie za część społeczeństwa. Tym samym wymaga od niego respektowania Praw Przyrody i Praw Ładu Społecznego (przestrzegania niejako uniwersalnych zasad współżycia społecznego, wspólnych na przestrzeni wieków dla większości znanych kultur). Zabrania zabójstw, gwałtów, rabunku i kradzieży. Nakazuje poszanowanie dla związków międzyludzkich, które organizują społeczeństwo – od rodziny po państwo. Nakazuje bronić przyrody uznając ją za twór świętyLudzie! To etyka na wyższym poziomie niż ta, którą chrześcijaństwo kiedykolwiek nawet próbowało zaproponować. I od razu mamy tam pełny zakres tolerancji (wszelkie odmiany), komplet zakazów dekalogu bez "owijki" mitologicznej czy nawet ekologię. Cudeńko. Prócz znaków kultu i powiązań religijnych reszta mi się podoba. Ale wracając do tematu, bo ów temat wykluł się przy okazji czytania tego artykułu i przypominania sobie historii ziem Polan: Ostatnia spalona za karę za odprawianie obrzędów pogańskich wieś na ziemiach obecnie należących do Polski to rok 1280, co oznacza, że ludzie zmuszani wbrew woli i tradycji (dosłownie ogniem i mieczem) do obcego, narzuconego siłą (wyłącznie z powodów politycznych) kultu, bronili się ponad 300 lat! Nawet chrześcijanie w starożytnym Rzymie nie byli tak maltretowani. Przez ten czas za wiarę na naszych ziemiach zginęło przynajmniej kilka tysięcy ludzi (dane szacunkowe, proszę o sprostowanie, jeśli się mylę, ale raczej moja pomyłka jest niedoszacowaniem a nie przeszacowaniem). Tylu mamy swoich (tym razem dosłownie) świętych męczenników - ludzi, którzy dla wiary swoich ojców i dziadów (albo nawet prapradziadów, bo 300 lat to nie 2 pokolenia) woleli ginąć nawet wraz z całymi rodzinami z rąk religijnego ciemiężcy niż wyrzec się swojej wiary. Gdyby chodziło o chrześcijan, to byłby prawdziwy wysyp świętych! A co jest w sytuacji, kiedy to chrześcijanie "naprodukowali" tylu męczenników? Czy też może dla poprawności religii zwycięskiej świętymi nazwiemy morderców, którzy ich "za wiarę" zabijali?
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Śr sty 18, 2012 20:40 |
|
|
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): Gdyby chodziło o chrześcijan, to byłby prawdziwy wysyp świętych! A co jest w sytuacji, kiedy to chrześcijanie "naprodukowali" tylu męczenników? Kan. 17. (Męstwo chrześcijańskie) " Męstwo pogan sprawia światowa żądza, męstwo zaś chrześcijan miłość Boża, która jest rozlana w naszych sercach nie przez wolną wolę, która od nas pochodzi, lecz przez Ducha Świętego, który został nam dany (Rz 5, 5)" (II Synod w Orange, 529 r.) (por. św. Augustyn z Hippony, Contra secundum Iuliani responsionem imperfectum opus I 83: PL 45, 1104) "Niechaj nam heretycy nie wyjeżdżają z swymi męczennikami: nie katownie podjęte czynią męczennikami, ale przyczyna dla której cierpią ( Martyrem facit non poena, sed causa. – Św. Augustyn, Epist. ad Festum). Nikt nie zasługuje na ten chwalebny tytuł, tylko ten, który umiera dla obrony wiary, albo sprawiedliwości. Któżby go przyznał owym nieszczęśnikom, co tracą życie za swoje zbrodnie?" (O. Mikołaj Jamin OSB, Myśli ściągające się do błędów tegoczesnych, Dział XIII: O Herezji, nr XII)
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Śr sty 18, 2012 21:07 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Elbrus napisał(a): Męstwo pogan sprawia światowa żądza, męstwo zaś chrześcijan miłość Boża, która jest rozlana w naszych sercach Ludzie ci czcili swoje bóstwa z równą ufnością w ich istnienie, jak autorzy tych słów w istnienie swego bóstwa. Ich wiara była w praktyce równa (może nawet ci zabijani za wiarę poganie legitymizowali się większą wiarą, na co wskazuje okres, jaki wytrzymali) wierze tych, którzy ich zabijali a później osądzali (i to do tego niesprawiedliwie!). Autorzy powyższego stwierdzenia nie kierowali się niczym innym, jak prywatnym mniemaniem, podobnie zapewne myśleli wszyscy przez nich prześladowani, a nawet np. obecnie muzułmanie. Dla każdego jego wiara jest "jedyną prawdziwą" a cała reszta to życiowe pomyłki. Elbrus napisał(a): nie katownie podjęte czynią męczennikami, ale przyczyna dla której cierpią Wszystko się zgadza - przyczyna, dla której wspomniani ludzie cierpieli i umierali leżała po stronie ich głębokiej i absolutnie niezachwianej (do śmierci) wiary. Przyczyna więc jest w pełni zgodna z definicją "męczennik za wiarę". Tak więc ponawiam i rozszerzam pytania: 1. Jak obiektywnie rozróżnić religie "prawdziwe" od "błędnych" nie będąc wewnątrz którejkolwiek z nich? Bo jeśli porównując determinację członków wspólnot, to pogaństwo Polan wygrywa. 2. Czy identyczne przyczyny mogą powodować odmienne skutki (czy zabity za wiarę raz może być męczennikiem a innym razem po prostu heretykiem)? Gdzie tu obiektywizm? Jeśli kobieta została przymuszona do odbycia stosunku płciowego to znaczy, że została zgwałcona, a nie, że w zależności od tego, czy ocenia to gwałciciel czy nie, to albo jest zgwałcona, albo jest dziwką. 3. Czy jest to rozwiązanie sprawiedliwe, aby oceny postawy moralnej dokonywał kat ofiary? Wszelkie zasady sprawiedliwości mówią (czasami "podskórnie"), że takie postępowanie jest niesprawiedliwe. Wyjaśnienia dodatkoweWszędzie pisze się dużo o tzw. "moralności chrześcijańskiej". Ale kiedy człowiek zagłębia się w temat, to w wielu przypadkach wychodzi na jaw, że owa "moralność" jest raczej na poziomie czegoś, co w Polskiej kulturze nosi miano "moralności Kalego" - jak ktoś mi zrobił "kuku", to ten ktoś jest zły, jak ja komuś robię to samo "kuku", to znaczy, że ten ktoś jest zły. Oczywiście robię to "w imię Chrystusa", bo jakżeby inaczej!. Ciekawe, że nie robię tego w imię Szymona z Perei? Przecież ten również zmartwychwstał trzeciego dnia. Różni się od Jehoszuy z Nazaretu tylko tym, że podczas I Soboru Nicejskiego w 325r. ten drugi wygrał w tajnym głosowaniu na "stanowisko" dyżurnego trzeciego bóstwa "żywego" i "zmartwychwstałego" (przykrywka kulturowa zastępująca bardzo popularnego Mitrę). Głosujący mieli kilku kandydatów do wyboru, wskazani powyżej kandydaci legitymizowali się "faktem" zmartwychwstania dnia trzeciego.
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Cz sty 19, 2012 7:18 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): Ludzie! To etyka na wyższym poziomie niż ta, którą chrześcijaństwo kiedykolwiek nawet próbowało zaproponować. I od razu mamy tam pełny zakres tolerancji (wszelkie odmiany), komplet zakazów dekalogu bez "owijki" mitologicznej czy nawet ekologię. Cudeńko. Założenia piękne, ale trzeba sprawdzić jak to wygląda w praktyce. W końcu komuniści też mieli nienajgorsze założenia. Weszłam na forum (strona RKP) żeby poczuć tego ducha tolerancji, i rzeczywiście-jest, wszystkich zachęcam, są te wszelkie odmiany , od razu poczułam się swojsko Cudeńko. " Od września syn mój zaczął chodzić do 1 klasy szkoły podstawowej. Zawczasu zakupiłem komplet podręczników i takie tam różne. Ładnie wydany i zapakowany zestaw "Już w szkole". Całość raczej ogólnorozwojowa - bardzo dobrze. Nie znalazłem natomiast ani oddzielnej książki, ani nawet rozdziału o tzw. "BOZI" i "JEZUSKU". Trochę mnie to zasmuciło. Nie z powodu braku tych bzdetów, ale z powodu tego, co miało nastąpić - jak już przypuszczałem. Niewiele się pomyliłem... Syn mój został "uszczęśliwiony" faktem wręczenia mu jakiejś knigi do religii katolickiej. Odgórnie, bez wiedzy i akceptacji rodziców, na zasadzie postawienia przed faktem dokonanym. Co więcej, kazano mu przynieść pieniądze za to "bezcenne" dzieło. Czysto stalinowskie, totalitarne, "komuchowskie" metody. I co z tym zrobić? Raczej nie będę się upierał, by dziecko nie chodziło na katolicką indoktrynację, bo wiem jak ciężkie będzie miał życie z równieśnikami i sądzę, że nie będzie w stanie zrozumieć z jakiego powodu nie powinien chodzić na to pranie mózgu. Niemniej jednak chcę jakoś przeciwdziałać tej zarazie lanej do głowy mojego syna. Ma ktoś pomysły jak z dzieckiem rozmawiać i co mu tłumaczyć?" ^To wypowiedź Kagnimira z tego forum. Ten język miłości i tolerancji dobrze jest nam znany, prawda?
|
Cz sty 19, 2012 7:52 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
MARIEL napisał(a): Założenia piękne, ale trzeba sprawdzić jak to wygląda w praktyce. Założenia chrześcijaństwa były również piękne (choć bardziej zmitologizowane) i właśnie fakt ich zmitologizowania doprowadził do aberracji z bestialstwem włącznie. Może właśnie należy posiadać założenia nie obłożone "klątwą" zmitologizowania? Czy pomyślała Pani o tym? Moim zdaniem właśnie w tym tkwi błąd, że najpierw zasłania się zasady etyczne parawanem religii (jakiejkolwiek) a później używa tego parawanu do "filtrowania" przysłoniętych treści w celu uwypuklenia tych jego elementów, które są aktualnie wygodne dla interpretujących z powodu realizowania przez nich ich własnych partykularnych celów. Brak parawanu uniemożliwia jakiekolwiek wybiórcze interpretowanie. W zasadzie tylko parawan religijności umożliwia "legalizację" stosowania technik relatywizmu moralnego z jednoczesnym oszukiwaniem odbiorców, jakoby żadnego relatywizmu nie było - co z kolei umożliwia bezkarne atakowanie tych, którzy zastosują jakąkolwiek wersję zasad moralnych, którą da się nazwać "zrelatywizowaną". MARIEL napisał(a): Weszłam na forum (strona RKP) żeby poczuć tego ducha tolerancji, i rzeczywiście-jest, wszystkich zachęcam, są te wszelkie odmiany Poczuła się Pani "swojsko", bo ludzie ci są nauczeni jeszcze technik "moralności chrześcijańskiej", którą sama Pani stosuje. Oni dopiero będą się uczyć zasad normalniejszych (czy całkowicie właściwych, tego nie wiem). Oni niestety wyrośli w dwóch systemach, których każdy z osobna niszczy umiejętność świadomej moralności i samodzielności w tej dziedzinie - komunizm i religia (jeśli nie brać pod uwagę nazewnictwa, to te dwa systemy niczym się nie różnią, co ostatnio udowodniono w Korei Północnej). Niestety zastępują dżumę ospą... Wyleczenie się z dżumy zakłamania religijnego daje wyłącznie odrzucenie zmitologizowania (zdjęcie parawanu). Prawda, że górnolotnie? Zaraz pewnie będzie gów...lotna odpowiedź w stylu: " jacy ci ateiści są głupi, a my, wierzący, to sama kwintesencja moralności...". MARIEL napisał(a): Ten język miłości i tolerancji dobrze jest nam znany, prawda? W zasadzie podpisuję się pod powyższą wypowiedzią. Piszącemu nie umknęło nic z nieuczciwych technik stosowanych przez "religijnych wymuszaczy". Nic więc dziwnego, że te techniki napotykają coraz większy mur niechęci ze strony przymuszanych. Ludzie to już nie bezwolne głąby, którym można wcisnąć dowolny kit, byleby tylko był przyprawiony religijnym terrorem czy szantażem w stylu: " jak nie będziesz z nami, to czeka cię..." i wyliczanka przyjemności. Z punktu widzenia edukacji w zakresie moralności i etyki, to muszę stwierdzić, że nasze społeczeństwo (i nie tylko nasze) to skrajni analfabeci. Nauki tej dziedziny ludzkiego życia zaprzestano jakieś 2000 lat temu i od tej pory mamy tylko podróbę pod szumną nazwą "etyka chrześcijańska", czyli parawanik i wybiórcze stosowanie elementów aktualnie wygodnych dla Kościoła (co epoka, to inne elementy są wygodne). Doskonale zmianę wybranych elementów widać na przykładzie zmiany języka stosowanego przy przekazach przez Kościół po utracie przez niego realnej siły politycznej. Zaraz przestał grozić i zaczął napominać, nie mógł wcześniej?
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Cz sty 19, 2012 15:47 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): Poczuła się Pani "swojsko", bo ludzie ci są nauczeni jeszcze technik "moralności chrześcijańskiej", którą sama Pani stosuje. Oni dopiero będą się uczyć zasad normalniejszych (czy całkowicie właściwych, tego nie wiem). Oni niestety wyrośli w dwóch systemach, których każdy z osobna niszczy umiejętność świadomej moralności i samodzielności w tej dziedzinie - komunizm i religia (jeśli nie brać pod uwagę nazewnictwa, to te dwa systemy niczym się nie różnią, co ostatnio udowodniono w Korei Północnej). Niestety zastępują dżumę ospą... Wyleczenie się z dżumy zakłamania religijnego daje wyłącznie odrzucenie zmitologizowania (zdjęcie parawanu). Prawda, że górnolotnie? Zaraz pewnie będzie gów...lotna odpowiedź w stylu: "jacy ci ateiści są głupi, a my, wierzący, to sama kwintesencja moralności...".
Właśnie w mojej opinii niewierzący na tym forum prezentują wyższy poziom kultury w wypowiedziach ( i na ich podstawie jedynie o kulturze osobistej mogę orzekać), bo jeśli chodzi ogólniej o moralność jednej i drugiej grupy to w wirtualnym świecie ciężko oceniać... Nie ukrywam, że jako osobę wierzącą nie cieszy mnie ten stan rzeczy, ale 'dzięki' takiej wypowiedzi jak Pańska ostatnia stwierdzam, że najwyraźniej pospieszyłam się z tą oceną.
|
Cz sty 19, 2012 17:27 |
|
 |
Soul33
Moderator
Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17 Posty: 8674
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus, sądzę, że długie dyskusje z kreacjonistami w sieci mogą tworzyć niewłaściwy obraz chrześcijan jako bandy psychotycznych durniów. Nie jest to jednak obraz prawdziwy, choć wyraźnie widoczny (to tak jak z trollowaniem - po prostu rzuca się w oczy ale nie reprezentuje internautów ogólnie). Zupełnie inaczej wygląda to w rzeczywistości. Mam np. taką przyjaciółkę, która ma kilkoro znajomych teologów, duchownych i świeckich, którzy razem studiowali i zawsze wyraża się o nich bardzo pochlebnie, w takim duchu, że to wartościowi, mądrzy i zrównoważeni ludzi. Nijak niepodobni do wielu wybijających się w sieci. Zresztą, na studiach teologicznych - przynajmniej na tej uczelni - jest przedmiot, na którym przytacza się dowody na istnienie Boga, jakie wymyślono przez wieki i po kolei wszystkie obala. Wtedy staje się jasne, że religia jest kwestią jedynie wiary a nie nauki.
Ponadto, sądzę, że po długich debatach z nawiedzonymi kreacjonistami zrozumiały może być wzrost poziomu irytacji, czy też nawet agresywności stylu (ostatnio mam takie wrażenie), co jednak niestety odciąga uwagę od merytorycznych (i często ciekawych) argumentów. Poza tym "szeroko kosząc" łatwo trafiać także tych, którzy w żadnym wypadku na to akurat nie zasługują.
Pozdrawiam
_________________ Don't tell me there's no hope at all Together we stand, divided we fall ~ Pink Floyd, "Hey you"
|
Cz sty 19, 2012 19:38 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Soul33 napisał(a): Mam np. taką przyjaciółkę, która ma kilkoro znajomych teologów, duchownych i świeckich, którzy razem studiowali i zawsze wyraża się o nich bardzo pochlebnie, w takim duchu, że to wartościowi, mądrzy i zrównoważeni ludzi. Wcale nie twierdzę, że jest inaczej. Wręcz przeciwnie - wskazywałem wielokrotnie, że taki kierunek zmian zaistniał i ma konkretne przyczyny historyczne. Mianowicie zmiany w kierunku ułagodzenia wniosków teologicznych nastąpiły po utracie przez Kościół realnej siły politycznej. Twierdzę ponadto, że: 1. Gdyby Kościół nie utracił realnej siły politycznej, zmiany takie by nie nastąpiły, gdyż sytuacja nie zmusiłaby tej organizacji do działań zmierzających do odzyskiwania traconych wpływów. 2. Zejście ze stanowiska siły do stanowiska "moralnego doradcy" nie było podyktowane troską o "owieczki" ale pogonią za uciekająca klientelą. Wniosek taki potwierdza fakt, że przez ponad tysiąc lat wystarczała (w opinii wszystkich głównodowodzących tej organizacji) "opieka na duszami" pod postacią straszenia piekłem tam oraz tu (stos). 3. Nauki umoralniające prowadzone przez Kościół (dowolnej proweniencji) zawsze będą ułomne, gdyż rzeczywiste wartości moralne i etyczne zawsze będą prezentowane z użyciem mitologicznego parawanu zniekształcającego treść przekazu. Jestem zdania, że nauczanie postaw etycznych jest możliwe wyłącznie w formie niezamaskowanej parawanem ideologicznym. Soul33 napisał(a): Zresztą, na studiach teologicznych - przynajmniej na tej uczelni - jest przedmiot, na którym przytacza się dowody na istnienie Boga, jakie wymyślono przez wieki i po kolei wszystkie obala. Wtedy staje się jasne, że religia jest kwestią jedynie wiary a nie nauki. To jest oczywiste dla wszystkich normalnie myślących. I teraz pytanie do wszystkich chętnych - jak się ma fakt istnienia takich zajęć na teologii do ciągłego mieszania dziedzin nauki i religii na wielu forach przez różnej maści fanatyków? Soul33 napisał(a): Ponadto, sądzę, że po długich debatach z nawiedzonymi kreacjonistami zrozumiały może być wzrost poziomu irytacji Moja kulpa, moja kulpa, moja bardzo big kulpa... Dodam na swoje usprawiedliwienie, że ludzie zaślepieni irytują w stopniu wręcz nieskończonym. MARIEL napisał(a): Nie ukrywam, że jako osobę wierzącą nie cieszy mnie ten stan rzeczy, ale 'dzięki' takiej wypowiedzi jak Pańska ostatnia stwierdzam, że najwyraźniej pospieszyłam się z tą oceną. W Pani poprzedniej wypowiedzi zaintrygowało mnie coś, co może umknęło mi w opisie: Dokonała Pani porównania prezentowanych przez różne religie zasad moralnych i (w moim mniemaniu, może się pomyliłem?) dokonała krytyki ich realizacji po stronie RKP z tego powodu, że postępują oni podobnie, jak ci z KrK. Wydało mi się to dziwne, że osoba niby stojąca po jednej ze stron dokonuje krytyki drugiej strony a jako techniki niewłaściwe prezentuje "własne" (czyli swojej strony) techniki postępowania. Proszę mnie poprawić, jeśli się pomyliłem. Wracam do tematu wątkuSkoro nie otrzymałem żadnych odpowiedzi na postawione przeze mnie pytania, dokonam uproszczonego doboru odpowiedzi i tylko poprosze o ich skomentowanie: 1. Jak obiektywnie rozróżnić religie "prawdziwe" od "błędnych" nie będąc wewnątrz którejkolwiek z nich? Bo jeśli porównując determinację członków wspólnot, to pogaństwo Polan wygrywa. Nie da się wskazać na żadne cechy umożliwiające obiektywny osąd co do prawdziwości którejkolwiek religii, co za tym idzie wszelkie stwierdzenia o tym, jakoby którakolwiek religia była "prawdziwa" są absolutnie pozbawione jakichkolwiek podstaw i nie powinny być ogłaszane.2. Czy identyczne przyczyny mogą powodować odmienne skutki (czy zabity za wiarę raz może być męczennikiem a innym razem po prostu heretykiem)? Gdzie tu obiektywizm? Jeśli kobieta została przymuszona do odbycia stosunku płciowego to znaczy, że została zgwałcona, a nie, że w zależności od tego, czy ocenia to gwałciciel czy nie, to albo jest zgwałcona, albo jest dziwką. Jeśli istnieje komplet podstawowych przyczyn dla kilku, nawet odmiennych czasowo, geograficznie czy kulturowo zjawisk, to skutki są identyczne. Niechęć którejkolwiek strony do przyznania zjawisku takiego opisu nie zmienia stanu rzeczy.3. Czy jest to rozwiązanie sprawiedliwe, aby oceny postawy moralnej dokonywał kat ofiary? Wszelkie zasady sprawiedliwości mówią (czasami "podskórnie"), że takie postępowanie jest niesprawiedliwe. Nawet w kwestiach tak oczywistych, jak ewidentna demoralizacja ofiary, osądzenia nie może dokonywać kat (w szczególności osądzenia post factum), jest to złamanie podstawowych zasad poczucia sprawiedliwości, gdyż następuje ocena z pozycji bezwzględnej siły i bez możliwości uzyskania opinii ofiary (została już zgładzona).Poproszę o opinie o ewentualnych uchybieniach w powyższych propozycjach odpowiedzi.
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Pt sty 20, 2012 7:08 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): 2. Czy identyczne przyczyny mogą powodować odmienne skutki (czy zabity za wiarę raz może być męczennikiem a innym razem po prostu heretykiem)? Gdzie tu obiektywizm? Nie odpowiem na całość, a jedynie na pytanie, które wydaje mi się być najbardziej ciekawe. Idea wojny religijnej jest dla mnie odpychająca, jak pewnie dla większości z nas. I wydaje mi się, że nie jesteśmy już w stanie zrozumieć mentalności średniowiecznego człowieka, którego zapał religijny wyrażał się, delikatnie ujmując, odmiennie niż dzisiaj. Z pewnością w takich krucjatach znajdowała ujście wojownicza energia europejczyków.( Nie chciałabym się skupiać na historycznym wymiarze tej przymusowej chrystianizacji, bo zaraz odezwą się głosy, że gdyby nie one to dziś, jako kobieta, być może nie mogłabym prowadzić samochodu bez towarzystwa męża, czy pójść samotnie do fryzjera. Chcę tylko zaznaczyć, że były jakoweś plusy krucjat, które chyba wszyscy widzimy. Założenie przez krzyżowców (wiem, wychodzę poza rodzime podwórko) państw w Syrii, czy Palestynie, wyzwolenie Sycylii, większej partii Hiszpanii pozwoliło na zetknięcie się z wyższą cywilizacją Bliskiego Wschodu. Kontakty ze światem arabskim to był dla Europy zastrzyk świeżej krwi, dały zewnętrzny bodziec, choćby dla nauki, w postaci nowych idei.) W mojej opinii zabity za wiarę zawsze jest męczennikiem. Śmiem ponadto zakładać, że gdyby wyznawcy chrześcijaństwa 'dali Chrystusowi szansę' i ewangelizowali tak jak Jego pierwsi uczniowie-słowem i przykładem, nowa religia przyjęta zostałaby szybciej. Gdyby tylko dano możliwość zapoznania się i przetrawienia nowych treści...ale krzyżowcom się spieszyło... Myślę, że spokojnie można przyjąć, że ówcześni Polanie, to ci o których SVII mówi jako o tych, którzy nie znając Chrystusa, dążą do poznania Prawdy w miarę swoich możliwości, odnajdują Go w prawach natury i, na swój sposób, oddają Bogu należną chwałę. I jeśli agresor z zewnątrz chce siłą odebrać mu tę wiarę, którą on uznaje za prawdziwą, to nie tylko w takim wierzącym nie ma żadnej winy (nie można nazwać go heretykiem i odstępcą, bo z jakiej okazji...on od wiary uznawanej za prawdziwą nie odstępuje), ale- i tu wyrażam swoją opinię-można nazwać go męczennikiem, jeśli w jej obronie ginie. Ciekawa jestem opinii innych  zwłaszcza na to jedno pytanie.
|
Pt sty 20, 2012 8:45 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Dziękuję za wyczerpującą i osadzoną w temacie odpowiedź. MARIEL napisał(a): Idea wojny religijnej jest dla mnie odpychająca, jak pewnie dla większości z nas. Zgadzam się. Wojna religijna jest odpychająca (to bardzo delikatne określenie) przynajmniej z dwóch powodów: 1. Jako, że jest to wojna (= totalny szał zabijania). 2. W trakcie tej wojny mordowanie tłumaczone jest zasadami moralnymi niby głoszonymi przez wyznanie sprawców (to wewnętrzna sprzeczność, ale tak jest). MARIEL napisał(a): można nazwać go męczennikiem, jeśli w jej obronie ginie. Dzięki tej wypowiedzi nie czuję się osamotniony w tym osądzie. Uważam, że każda śmierć za wiarę będzie godna miana śmierci męczeńskiej w naszym znaczeniu tego słowa. Teraz wystarczy, aby tak prostą prawdę pojęli ci, którzy podobno całe życie dążą do Prawdy. Pozostaje najtrudniejsze - jak nazwać tych, którzy zabijali i czy ich ideologia jest w związku z tym godna kontynuowania? MARIEL napisał(a): Nie chciałabym się skupiać na historycznym wymiarze tej przymusowej chrystianizacji, bo zaraz odezwą się głosy, że gdyby nie one to dziś, jako kobieta, być może nie mogłabym prowadzić samochodu bez towarzystwa męża, czy pójść samotnie do fryzjera. Gdyby tak się stało, nie odczuwałaby Pani tego jako problem tylko jako wynik oczywistego faktu, że takie są normy prawdziwej religii i należy tych norm i tej religii bronić przed zakusami niewiernych. Aktualnie stoi Pani "na zewnątrz" religii, której zasady Pani krytykuje a "wewnątrz" religii, której zasady przyjmuje. Po zamianie miejsc nic by się nie zmieniło prócz zamiany miejscami treści zasad podlegających krytyce i przyjmowanych bezkrytycznie. Po raz kolejny zwracam uwagę na menadżerską technikę HV umożliwiającą spojrzenie obiektywne.
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
Pt sty 20, 2012 17:49 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): Pozostaje najtrudniejsze - jak nazwać tych, którzy zabijali i czy ich ideologia jest w związku z tym godna kontynuowania?
Ponieważ pytanie padło więc na nie odpowiem, choć tym razem trzeba trochę od tematu odejść. Ideologia sprawców pogromów nie jest ideologią Kościoła, jeśli to Pan sugeruje. Być może stało się tak na skutek złego odczytania przesłania Chrystusowej Ewangelii ( o ile wogóle zadano sobie trudność by ją poznać, w co szczerze wątpię ), być może wogóle nie było w tym żadnej ideologii a tylko chęć łupienia i grabienia ( szerzenie chrześcijaństwa stało się w takim wypadku jedynie zasłoną dymną dla agresorów ). Nie będę tu dochodzić ich rzeczywistych motywacji, skoro z całą pewnością mogę wykluczyć tę jedną-jakoby kierowali się Ewangelią. Wszyscy znamy Jego przykazanie miłości. O wolności religijnej " Postanawiamy bowiem, aby żaden chrześcijanin przez siłę nie skłaniał ich wbrew woli albo nie chcących dojść do chrztu; lecz jeśli ktoś z nich dobrowolnie ze względu na wiarę podejmie ucieczkę do chrześcijan, a potem została otwarta jego wola, ten bez żadnego oszczerstwa niech się stanie chrześcijaninem. Nie wierzy się oczywiście, że ma wiarę chrześcijaństwa ten, o którym wiadomo, że do wiary chrześcijan przychodzi nie z własnej woli, lecz wbrew swej woli. Żaden także chrześcijanin bez wyroku zwierzchniej władzy ziemskiej niech nie ośmiela się krzywdzić niegodziwie ich osób albo gwałtem zabierać ich rzeczy, albo zmieniać dobre użyteczności, które mieli dotąd w okolicy, w jakiej mieszkają. Ponadto w czasie obchodu ich świąt nikt nie powinien pod jakimś pozorem przeszkadzać kijami lub kamieniami i nikt nie powinien wymagać od nich albo dręczyć ich nienależnymi usługami, oprócz tych, które oni sami w przeszłości zwykle wypełniali. Do tego, spotykając złość i chciwość złych ludzi, postanawiamy, aby nikt nie ośmielał się profanować albo zniekształcać cmentarzy żydowskich, albo za otrzymanie pieniędzy wykopywać pochowane ciała. [...] (Zostają ekskomunikowani ci, którzy naruszają ten dekret). Chcemy zaś tylko umocnić przez osłonę tej obrony tych, którzy nie ośmielili się knuć żadnego podstępu w niszczeniu wiary chrześcijańskiej." Licet perfidia judaeorum 1199 r.Konstytucja Innocentego III To najstarszy dokument papieski traktujący o nie przymuszaniu do wiary chrześcijańskiej jaki znalazłam (w całości jest coprawda mowa jedynie o Żydach, ale dobre i to na początek  ) Być może są starsze, nie wiem. Przytaczam na dowód, ze Kościół zdawał sobie ze swoich błędów (błędów swoich wiernych) i starał się je korygować. " Także w naszych czasach nie uchodzi uwagi Kościoła, jak wielka rozbieżność zachodzi między nauką, którą głosi, a ludzką słabością tych, którym jest powierzona Ewangelia. Cokolwiek o tych brakach sądzi historia, powinniśmy być ich świadomi i dzielnie je usuwać, żeby nie przynosiły szkody szerzeniu Ewangelii. Kościół jest również świadomy, jak bardzo sam w kształtowaniu swej postawy wobec świata winien ciągle nabywać dojrzałości, korzystając z doświadczenia wieków." Gaudium et Spes Ten zapis jest chyba najistotniejszy dla mojej odpowiedzi... Warto nadal być w Kościele, pomimo świadomości licznych upadków jego członków, bo słabość ludzka o której mowa wyżej nie jest słabością Nauki, którą głosi. "Obecny Sobór Watykański oświadcza, iż osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej. Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie. Poza tym oświadcza, że prawo do wolności religijnej jest rzeczywiście zakorzenione w samej godności osoby ludzkiej, którą to godność poznajemy przez objawione słowo Boże i samym rozumem. To prawo osoby ludzkiej do wolności religijnej powinno być w taki sposób uznane w prawnym ustroju społeczeństwa, aby stanowiło prawo cywilne." Dignitatis humanae 1965 7 XII (szkoda, że tak późno) " Aczkolwiek naszym pragnieniem jest, by do Boga szły ustawiczne błagania całego Ciała mistycznego o jak najszybszy powrót wszystkich zbłąkanych do jednej owczarni Jezusa Chrystusa, oświadczamy jednak, iż rzeczą konieczną jest, by dokonało się to na podstawie ich własnej wolnej decyzji, gdyż uwierzyć może tylko ten, kto chce (por. August., In evangelium lohannis, trac. 26, 2 PL 35, 1607). Dlatego, jeśliby ktokolwiek z niewierzących był zmuszony do wejścia do Kościoła, do przystąpienia do ołtarza, do przyjmowania sakramentów, ten bez żadnej wątpliwości nie został prawdziwym chrześcijaninem, albowiem wiara, bez której „niepodobna jest podobać się Bogu" (Hbr 11,6), winna być zupełnie wolną „uległością intelektu i woli". Gdyby więc wbrew zasadom stale głoszonym przez Stolicę Apostolską zdarzył się fakt przymuszenia do przyjęcia wiary katolickiej kogoś, kto tego nie chce, My z obowiązku Naszego sumienia, zmuszeni bylibyśmy to potępić." Mystici corporis 1943, 29 VI
|
Pt sty 20, 2012 19:04 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): 2. W trakcie tej wojny mordowanie tłumaczone jest zasadami moralnymi niby głoszonymi przez wyznanie sprawców (to wewnętrzna sprzeczność, ale tak jest).
Proszę zwrócić uwagę, że sam Pan przyznaje mi rację co do kierowania się przez morderców jakimikolwiek zasadami. Oni niby się nimi kierują, lecz tak naprawdę ich chrześcijaństwo to zwykła atrapa. Rutus napisał(a): MARIEL napisał(a): "Nie chciałabym się skupiać na historycznym wymiarze tej przymusowej chrystianizacji, bo zaraz odezwą się głosy, że gdyby nie one to dziś, jako kobieta, być może nie mogłabym prowadzić samochodu bez towarzystwa męża, czy pójść samotnie do fryzjera."
Gdyby tak się stało, nie odczuwałaby Pani tego jako problem tylko jako wynik oczywistego faktu, że takie są normy prawdziwej religii i należy tych norm i tej religii bronić przed zakusami niewiernych. Aktualnie stoi Pani "na zewnątrz" religii, której zasady Pani krytykuje a "wewnątrz" religii, której zasady przyjmuje. Po zamianie miejsc nic by się nie zmieniło prócz zamiany miejscami treści zasad podlegających krytyce i przyjmowanych bezkrytycznie. Wątpię, choć nie mam jak tego udowodnić. Zauważę tylko, że tysiącom kobiet wychowanym w wierze Proroka to właśnie wychowanie wcale nie przeszkadza w coraz lepszym uświadamianiu sobie ucisku, w jakim żyją. Wróżę tym krajom wielką rewolucję feministyczną. Nie przeszkodzi kobitkom nawet sam Prorok 
|
Pt sty 20, 2012 19:36 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): To etyka na wyższym poziomie niż ta, którą chrześcijaństwo kiedykolwiek nawet próbowało zaproponować. Skąd wiadomo, która etyka jest na wyższym, a która na niższym poziomie?
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
So sty 21, 2012 13:06 |
|
 |
Rutus
Dołączył(a): Śr gru 09, 2009 6:03 Posty: 1341
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rzeczywiście nie jest to takie proste. Należy użyć "rozumu" a z tym u Pana krucho, skoro zadaje Pan takie pytania bez zadania sobie wpierw trudu udzielenia samodzielnej odpowiedzi. Ale podejmuję rękawicę i postaram się odpowiedzieć: Pojęcie "etyka" (jak również "sprawiedliwość" czy "zdrowy rozsądek") jest niedefiniowalne, o czym nieco boleśnie przekonał się filozof grecki Platon (pewnie Pan nie słyszał, był taki ... podobno). Niedefiniowalność tych pojęć (oraz kilku pokrewnych) powoduje, że nie istnieje precyzyjna technika orzekania, które aspekty życia są z cała pewnością wyżej a które nie. Ale istnieje wiele technik subiektywnych, które użyte łącznie dają niezłą namiastkę technik obiektywnych. Do zestawu należy: 1. Technika liczenia ilości opisów rzeczywistości (zdarzeń realnych), które wymagają dodatkowego opisu korygującego lub uzupełniającego (im mniej, tym lepiej), jeszcze gorzej, jeśli trzeba wprowadzać korekcje negujące. Korekta negująca automatycznie przesuwa system na koniec listy, gdyż oznacza to, że system "etyczny" jest w rzeczywistości nieetyczny i wymaga całkowitej przebudowy, czyli musi stać się innym systemem. Taka przemiana zachodzi w religiach współczesnych (np. Islam ma to jeszcze przed sobą, ale pierwsze "jaskółki" już są). 2. Technika liczenia zdarzeń rzeczywistych, których dany system etyczny w ogóle nie bierze pod uwagę. Założenie jest takie - system posiadający "dziury" jest z góry uznawany za wadliwy i wymaga poprawek. Problem w tym, że trudno (z przyczyn kulturowych) dokonywać poprawek systemów religijnych. Namiastką łatek w takich systemach jest metoda interpretowania, mistrzem jest tu katolicyzm, w którym odpowiedni spece potrafią dowolny tekst zinterpretować w sposób pasujący nawet do elementów sprzecznych ze sobą (vide: kiedyś stosy, dziś pomoc charytatywna dla identycznej grupy docelowej). 3. Technika odwołań - wyżej ocenia się odwołanie wyjaśniające jakikolwiek zapis, które jest skierowane w podmiot weryfikowalny. Ta technika powoduje, że systemy oparte na zdobyczach biologii, psychologii czy nawet tzw. "umowy społecznej" są zawsze wyżej, niż techniki odwołujące się do podmiotów boskich, czyli absolutnie nieweryfikowalnych (subiektywnych).
Przykłady - System imperatywu kategorycznego doskonale radzi sobie (bez dodatkowych opisów korygujących) z wszelkimi zjawiskami dotyczącymi relacji międzyludzkich, więc po uwzględnieniu technik liczenia korekt jest zdecydowanie wyżej od etyki chrześcijańskiej, która wymaga korekt i interpretacji objaśniających czy interpretacyjnych. - Etyka proponowana przez Rodzimy Kościół Polski (neopogaństwo) jest prostsza niż etyka katolicka. Oznacza to, że do wyznaczenia zasad moralno-etycznych wymaga mniejszej masy opisów i warunków. Ergo - jest obiektywnie lepsza (subiektywnie nie, gdyż osoby przyzwyczajone do "walki z pogaństwem" będą ją negować jakby "z automatu" nawet bez zapoznania się). - Etyka systemu imperatywu kategorycznego stoi wyżej od zasad proponowanych przez Rodzimy Kościół Polski, gdyż nie wymaga odwołań do podmiotu nieweryfikowalnego.
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec
|
So sty 21, 2012 14:34 |
|
 |
Polikarp
Dołączył(a): Cz sty 21, 2010 11:31 Posty: 110
|
 Re: Czy umierając za wiarę jesteś święty?
Rutus napisał(a): Rodzimy Kościół Polski uznaje człowieka za część przyrody (jeden z tworów mocy kosmosu), a jednocześnie za część społeczeństwa. Tym samym wymaga od niego respektowania Praw Przyrody i Praw Ładu Społecznego (przestrzegania niejako uniwersalnych zasad współżycia społecznego, wspólnych na przestrzeni wieków dla większości znanych kultur). Zabrania zabójstw, gwałtów, rabunku i kradzieży. Nakazuje poszanowanie dla związków międzyludzkich, które organizują społeczeństwo – od rodziny po państwo. Nakazuje bronić przyrody uznając ją za twór święty Ludzie! To etyka na wyższym poziomie niż ta, którą chrześcijaństwo kiedykolwiek nawet próbowało zaproponować. I od razu mamy tam pełny zakres tolerancji (wszelkie odmiany), komplet zakazów dekalogu bez "owijki" mitologicznej czy nawet ekologię. Cudeńko. Prócz znaków kultu i powiązań religijnych reszta mi się podoba.
Ale wracając do tematu, bo ów temat wykluł się przy okazji czytania tego artykułu i przypominania sobie historii ziem Polan: Ostatnia spalona za karę za odprawianie obrzędów pogańskich wieś na ziemiach obecnie należących do Polski to rok 1280, co oznacza, że ludzie zmuszani wbrew woli i tradycji (dosłownie ogniem i mieczem) do obcego, narzuconego siłą (wyłącznie z powodów politycznych) kultu, bronili się ponad 300 lat! Nawet chrześcijanie w starożytnym Rzymie nie byli tak maltretowani. Przez ten czas za wiarę na naszych ziemiach zginęło przynajmniej kilka tysięcy ludzi (dane szacunkowe, proszę o sprostowanie, jeśli się mylę, ale raczej moja pomyłka jest niedoszacowaniem a nie przeszacowaniem). Tylu mamy swoich (tym razem dosłownie) świętych męczenników - ludzi, którzy dla wiary swoich ojców i dziadów (albo nawet prapradziadów, bo 300 lat to nie 2 pokolenia) woleli ginąć nawet wraz z całymi rodzinami z rąk religijnego ciemiężcy niż wyrzec się swojej wiary. Gdyby chodziło o chrześcijan, to byłby prawdziwy wysyp świętych! A co jest w sytuacji, kiedy to chrześcijanie "naprodukowali" tylu męczenników? Czy też może dla poprawności religii zwycięskiej świętymi nazwiemy morderców, którzy ich "za wiarę" zabijali? Rutusie - to ślepa uliczka. Odpowiedź jest prosta. Kiedyś - w związku z podobnym tematem - usłyszałem wypowiedź osoby mocno umocowanej w hierarchii kościelnej: Kościół to instytucja BOSKO-ludzka.Co z tego wynika? Jeżeli działania Kościoła przynoszą (bez spornie) same pozytywne skutki - mamy wtedy do czynienia z pierwiastkiem BOSKIM. Jeżeli działania Kościoła wzbudzają wątpliwości moralne - mamy wtedy do czynienia z pierwiastkiem ludzkimChoćby, nie wiem - jakie negatywne przykłady z historii podasz - za wszystko będzie odpowiedzialna część ludzka w instytucji Kościelnej. Podajesz przykład ziem polskich, więc prześledź historię... np. Łysej Góry. W IX wieku i wcześniej było to jedno z ważniejszych miejsc kultu Słowian. Czczono tam Śwista, Pośwista i Lelum Polelum. Mieszko wprowadził Chrześcijaństwo na ziemiach podległych sobie (powód znasz) i chcąc być skutecznym - wyrżnął w pień całe ówczesne "stare" duchowieństwo. Na miejscu dotychczasowego pogańskiego kultu stanął Kościół. Dopóki Mieszko i jego syn Bolesław rządzili twardą ręką, dopóty Chrześcijaństwo na ziemiach Piastowskich zapuszczało korzenie. Jednak syn Bolesława - Mieszko II miał już "słabszą rękę" i na początku X wieku Słowianie na ziemiach Piastowskich z mieczem - a raczej toporami i widłami w ręku - przywrócili - w ich mniemaniu - prawdziwą wiarę ojców. Kościół na Łysej Górze spłonął a na tym miejscu znowu zaczęły się obrządki Słowiańskie. Nie trwało to długo. Po "krótkim" czasie na Łysej Górze znowu stanął Kościół. Piszesz o spalonych wsiach za karę uprawiania kultu pogańskiego, podając to jako przykład "niemoralności" Kościoła. Ja podam ich więcej - podwójni Papieże, wyrżnięcie w pień Prusów, Weletów, czy Obodrzyców, wyprawy Krzyżowe, inkwizycja... itd. Możesz takich przykładów wymieniać nie wiem ile i w większości z nich będziesz miał rację... ale odpowiedź można skwitować do jednego - za to wszytko odpowiedzialny jest pierwiastek ludzki w instytucji Kościelnej - ten ułomny i podatny na grzech. To on jest odpowiedzialny za "błędy" w historii. W BOSKO-ludzkiej instytucji Kościelnej najważniejszy jest pierwiastek BOSKI - a nie ludzki. Powtórzę: Rutusie - to ślepa uliczka. Nie brnij w nią.
|
N lut 26, 2012 0:50 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|