Quinque napisał(a):
Możesz się i uważać za prom kosmiczny ale nie życzę sobie abyś mnie nazywał małpą
Ale co masz z tym za problem? Uznaj po prostu, że wyraz 'małpa' jest używany przez niego w innym kontekście, w innym języku, w innym światopoglądzie niż twój, w którym 'małpa' ma zupełnie inne znaczenie (pejoratywne, jak rozumiem).
Dla ciebie określenia 'świnia', 'pies', 'osioł, 'krowa' mogą mieć konotację jednoznacznie negatywną i możesz do nich mówić 'eine Sweine', 'stupid doggo', 'donkey-ass', czy 'chodzący stek mlekiem podlany', a jak kochasz swoje zwierzaczki miłością przeogromną, to będziesz się o nich wypowiadał tylko jak o 'Peppie kochanej, 'Azorku merdaczu', 'uparciuszku' i 'cycolinie skocznej'.
Ale uznaj tym samym, że jeśli ktoś używa biologicznych nazw rodzajowych (czy gatunkowych lub innych - licząc kladystycznie wzwyż), to on to robi w całkowitej neutralności, nie chcąc ani wywyższyć znienawidzonych przez siebie ani poniżyć twoich ukochanych.
Jak Ci ktoś anglojęzyczny powie 'you are Polish', to nie powinieneś mu zamykać ust, bo ci 'polish' kojarzy się z polerowaniem, a polerowanie z masturbacją, czyli w twojej głowie oskarża cię o grzech - to tylko w twojej głowie tak daleko idące skojarzenia powstały. A naprawdę te dwa rzeczowniki nie dość, że inaczej się pisze (bo 'Polish' z wielkiej litery), to jeszcze inaczej się wymawia.
Możesz co najwyżej ograniczyć się do miejsc, gdzie regulaminowo będzie wymagane, żeby mówić tylko po polsku, a twoją tożsamością może nawet nie być Polakiem a np. "Najwspanialszym Lublinianinem na świecie" - jeśli masz specyficzne podejście do autodesygnacji, to znajdź sobie nisze i zakątki, gdzie będziesz mógł to siłowo wyegzekwować.
Niektórym niepodoba się określanie ich tłustymi czy grubymi, mimo że bezpośrednio wynika to z budowy ich ciał. Czasem określenie kogoś 'otyłym', zwrotem całkowicie medycznym i neutralnym, jest nieakceptowalne.
Nie widzę przeciwwskazań, żeby osoby wrażliwe na swoim punkcie i przywiązane do mitomanii stworzyły przyjazne podobnym sobie miejsca, gdzie przykładowo nie wierzy się w masę cząsteczkową, nie wierzy się w grawitację, czy nie wierzy się w choroby metaboliczne, ale jeśli argumenty ich wiary do innych, spoza grupy, nie przemawiają, to bezpieczniejszym jest stworzyć sobie zamknięty kącik podobnie wierzących, gdzie sceptycy wstępu nie mają, a sceptycy mogą wtedy udzielać się w działach, gdzie wiara w masę cząsteczkową, wiara w grawitację czy wiara w choroby metaboliczne jest praktykowana.
Twój Bóg wcielony jest baranem w języku metafor, homo sapiensem w języku biologii, bratem i Panem w języku teologii.
Jeśli jakiś język ci nie odpowiada, to nie rozmawiaj z osobami, które się nim posługują.
Niektórym imiona (całkowicie Boże i ortodoksyjne) Allah czy El źle się kojarzy, bo to są też imiona bóstw pogańskich.
Jak nie rozumiesz lub nie lubisz arabskiego czy hebrajskiego, to się izoluj, ale nie oczekuj, że ktoś będzie dostosowywał swój język, który jest pełen zapożyczeń lub znaczeń z innych obszarów niż te, w którym czujesz się swobodnie.
Naprawdę, da się żyć, uznając, że ktoś inny tych samych niby słów używając, o czym innym mówi.
Nawet biblijny przykład nietoperza-ptaka można powtórzyć - w biologii ptaki rozumiane są inaczej niż grupa ptaków występująca w Biblii; tutaj zgodziłbym się z Przeemkiem, że to nie jest/nie musi być sprzeczność.
Jeśli będziesz rozmawiał z kimś w obszarze biblistyki, to możesz o nietoperzu jako o ptaku pisać, natomiast jeśli wchodzisz w obszary biologiczne, to oczekuj utartych w biologii czy medycynie zwrotów i żargonu.
Możesz pomstować, że głupie naukowce jedno ze ścięgien nazwali ścięgnem Achillesa, a ty w żadnego Achillesa nie wierzysz i oni nie mają prawa narzucać ci nazewnictwa z mitologii, której nie uznajesz, więc obiektywnie (dla ciebie) nie masz ścięgna Achillesa, ale to nie oznacza, że jesteś fizycznie kaleki!
Może i masz rację, ale dopóki nie wynajdziesz naukowych czy lingwistycznych argumentów, żeby świat nauk medycznych przekonać do zmiany terminologii, musisz zdzierżyć pogańskie i "materialistyczne" artefakty językowe, których chyba jest więcej (w różnych dziedzinach życia), niż zdajesz sobie sprawę (szczególnie, jeśli nie znasz zbytnio języków obcych i nie interesujesz się językową etymologią, w tym staropolską).