Bóg z premedytacją stworzył wolny świat wolnych ludzi, w którym miliony zabijają miliony. Jedni wybrali śmierć, drudzy życie wieczne.

Bog z premedytacja stworzyl swiat, w ktorym wszyscy choruja na zycie - śmiertelną chorobe przenoszoną drogą płciową.

Całe szczęście że istnieje śmierć głodowa, dzięki której można walczyć z chorobą jaką jest życie.

No to, kurna, przestań jeść i nie będziesz musiał się męczyć okradaniem innych.

Okradanie nie jest męczące
Zresztą gdzie ty tu widzisz problem? bo skoro miliony ludzi umierają corocznie z głodu, to za pewne ma to jakiś głębszy sens, w końcu czyściec jest czymś potrzebnym więc sobie istnieje, tak samo jak cała reszta która również została stworzona w jakimś konkretnym celu.

Andy, pozwól, że Ci odpowiem.
Tzw. "ogień czyśćcowy" przechodzi już tu na ziemi każda osoba zrodzona na nowo. W chwili nowego narodzenia jesteśmy oczyszczeni tak w 80% a dalsze oczyszczenie Bóg rozkłada już na dalszy okres, mogą to być lata. Ponieważ osoby narodzone na nowo będą stanowić zalążek na tej nowej, odnowionej Ziemi. Bóg oczyszcza nas z różnych śmieci. Tak w pierwszym podejściu. A w drugim podejściu, jak napisałem, robi to stopniowo.
Czyściec jest bajką. Bóg ma lepsze rozwiązania.

Szkoda, Gedeonie, że stawianych, daleko idących tez nie umiesz uzasadnić biblijnie...

To prawdopodobne

Gdybys wiedzial czym naprawde jest czysciec nie pisal bys tego co piszesz.

Póki Gedeon tak sobie pisze, co mu tam do głowy przyjdzie, trudno z tym dyskutować. Można dyskutować z argumentami, z cytatami, z logiką wreszcie - ale z twierdzeniami bez argumentacji nie ma powodu.
Według starej zasady:
"Twierdzenie bez dowodu można odrzucić bez podania powodu".

Książkim nie czytał. Ogień (czyśćcowy) nie musi być (i zapewne nie jest) ogniem, takim, jaki znamy. To alegoria. Równie dobrze można napisać, że jest to wytrawienie w kwasie, lub wygotowanie w ługu. Znaczenie ma ino to, że jest to proces oczyszczający.
Ogień czyśćcowy "nie pali się" na ziemi, w trakcie żywota. Ale dopiero po śmierci, a przed dostaniem się do Nieba. Ogień ten jest różny. w zależności od ilości "paliwa".
Im życie lepsze było, tym paliwa mniej. Im więcej cierpienia przyjętego i ofiarowanego, tym "paliwa" mniej. Jednak cierpienie na Ziemi nie jest ekwiwalentne w stosunku do tego, co w Czyśćcu.

Zgadzam się z Idącym, prócz ostatniego zdania:
Jest jak najbardziej ekwiwalentne, bo wynika z tego, że nie jesteśmy doskonali, a proces udoskonalenia zawsze jest związany z cierpieniem. Czyściec to proces doskonalenia - im bliżej doskonałości będziemy w życiu doczesnym, tym mniejsza będzie potrzeba doskonalenia.
Poza tym 100% zgody.

Nie. Cierpienie na Ziemi nie zwalnia z Czyśćca. Samo cierpienie tu, nie powoduje, że potem od razu do Nieba.
Cierpienie tu wpływa, na to co tam. Ale nie zastępuje. Jeśli już, to łagodzi.

Ale, być może, bardziej spieramy się o słowa sens, a nie o samą głęboką treść.
Wierzę, że dążymy do tego samego Celu. I tego samego chcemy, choć czasem inaczej to nazywamy. Połączmy się w modlitwie, aby jak najlepiej wypełnić czas naszego życia. I o to, abyśmy potrafili postępować na tyle dobrze, aby innych pociągnąć do Boga.

Papież Ratzinger w Spes salvi pisze - za wieloma współczesnymi teologami - że ogniem czyśćcowym jest Chrystus i oczyszczające spotkanie grzesznika z miłosiernym Panem. Ta chrystologiczna reinterpretacja czyśćca bardzo mnie, także jako protestanta, poruszyła.

Byłbyś tak uprzejmy wskazać miejsce w Spes salvi, gdzie papież o tym pisze?